Powered By Blogger

niedziela, 16 października 2016

Nieznane uczucie - Rozdział 19


Dziękuję za komentarze :)




    - Gdyby Caleb mi tego nie powiedział to także bym nie uwierzył – mówił Kaylor w przerwie na lunch rozmawiając przez komórkę z Atkinsonem.
    - Wcale nie wygląda jakby kiedykolwiek była sierotą. Nie wpadłbym na to, że Lilith przez kilka lat wychowywała się w domu dziecka.
    - Cal mówił, że małżeństwo Raveza ją adoptowało. Jej rodzice wybrali się w rejs kilka miesięcy po jej narodzinach i podczas niego ich statek pasażerski zatonął u wybrzeży Miami. Wszyscy ludzie będący na pokładzie zginęli. Ta tragedia nie została do końca wyjaśniona i nawet eksperci w stu procentach nie potrafią rozwikłać tej tajemnicy.
    - Została całkiem sama – powiedział ze smutkiem w głosie.
    - Ale teraz ma rodzinę i dobre życie. Nie dowiedziałem się jaki ma numer, ale wiem, że pracuje jako reporterka w gazecie. Nie pamiętam jakiej bo to jakaś dziwna nazwa. Caleb powiedział, że powinieneś sobie odpuścić, bo ona nie z tych co prowadzają się z Dannem.
    - Jeszcze zobaczymy! Gdybym się kiedyś poddał to moja firma budowlana nie rozwinęłaby się tak bardzo! Udowodnię jej, że mi na niej zależy! Rozkocham ją w sobie, weźmiemy ślub i będziemy mieć dwójkę dzieci!
    - Widzę, że wciąż jesteś ambitny i pewny swego. To dobrze, rób co chcesz. Ja muszę kończyć. Moja partnerka do żarcia przylazła – rozłączył się i schował telefon do kieszeni marynarki, którą powiesił na krześle. Podwinął rękawy i obluzował nieco krawat. Dzisiejszy dzień znów jest gorący. Pogoda jest zdecydowanie zbyt agresywna. Jak nie palące słońce to wichura, grad, deszcz i burza.
    - Mój drogi przyjacielu. Zjawiła się, zaszczyciła obecnością. A nie przylazła! Trochę więcej kultury, człowieku – pouczała go Karina. Od razu sięgnęła po menu i zaczęła wybierać spośród kilkunastu najszybszych dań.
    - Musimy porozmawiać.
    - O, to nie zwiastuje nic dobrego. Co jest? – zapytała gdy złożyła swoje zamówienie.


~~* * *~~


Siedział przy biurku i stukał w klawisze na klawiaturze. Od samego rana jak tylko pożegnał się z Kaylorem wychodzącym do pracy zaczął tworzyć nową powieść. Gdy jeszcze raz przewertował całą historię w głowie to stwierdził, że ona jeszcze bardziej różniła się od tekstów CJ'a. Jednak nie spocznie dopóki jej nie napisze. Wpadła mu do głowy i nie chciała jej opuścić. Zamiast z nią walczyć, wypędzać, postanowił zaakceptować i przelać na papier. Miał nadzieję, że w kilka miesięcy ją napisze. Obawiał się, że gdy wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik w ostatniej chwili zrezygnuje bo książka opisywałaby jego życie. Tu właśnie pojawiał się problem. Opowieść byłaby o nim a raczej o jego alter ego. Zastanawiał się czy czytelnicy zaakceptowali by coś takiego. Opowieść nie byłaby swego rodzaju tragedią psychologiczną jak dotychczas, lecz dramatem obyczajowym o zagubionym chłopcu, później mężczyźnie, który po latach odnalazł swoje miejsce w świecie oraz odkrył prawdziwe znaczenie słowa miłość. W opowieść wplótłby swoje zachowanie, myśli w różnych sytuacjach. Jednak pisał tę powieść z przyjemnością, bo wiedział dla kogo chciał to zrobić i komu ją dedykuje. Osobie, która zmienia jego życie, wierzył, że na lepsze.


Po powrocie Kaylora z pracy zjedli razem obiad ugotowany przez Antrosę. Nie było to jakieś skomplikowane danie, ale brunetowi posmakowało, choć zaznaczył, by nie dodawał do jedzenia tyle ostrych przypraw. Zdawało mu się, że mąż jest czymś przygnębiony. W trakcie posiłku nic nie mówił, za to gapił się w telewizor jak ciele na malowane wrota. Poważnie zaniepokoił się dopiero gdy Ledwood po obiedzie poszedł do sypialni i wyciągnął jeden z pełnych do połowy alkoholi.

    - Odłóż to i porozmawiaj ze mną jeśli coś jest nie tak.
    - Wydaje mi się, że od lat nie wychodziłem do „Lust”. Mam ochotę się napić – przygotował sobie szklankę do whisky i zapełnił ją do połowy.
    - Zdajesz sobie sprawę, że łamiesz swoje postanowienie? W dodatku nabawisz się jakiejś choroby. Ale ja chętnie się napiję – nim brunet zdążył zareagować Caleb chwycił stojącą na małym stoliku szklankę.
    - Nie musiałeś od razu tego wypijać – mruknął patrząc na męża opróżniającego szklankę.
    - Inaczej trzeba byłoby to wylać, a to marnotrawstwo. Dobre – cmoknął. – Powiedz co zaprząta ci głowę. Od kiedy wróciłeś wyglądasz jakby ktoś cię przeżuł wypluł. Jeśli masz jakieś problemy to może będę mógł jakoś pomóc.
    - W tej sytuacji nikt nie pomoże – schował butelkę z trunkiem do barku. Usiadł na łóżku i przeczesał dłonią włosy. Caleb podjechał do niego. – Dowiedziałem się dzisiaj, że pewien reżyser chciałby zrobić ekranizację jednej z nowszych książek Jenkinsa.
    - Poważnie?! – krzyknął, usłyszawszy szokujące słowa. Nikt go o tym nie powiadomił. To było niesamowite, w życiu by się tego nie spodziewał. Wygląda na to, że za swoją pracę na to zasłużył i bardzo się cieszył. Ale nieważne jak wspaniałe to było i napawało go dumą to nie miał zamiaru się zgadzać na przedsięwzięcie, którego będzie musiał być częścią i spotykać się z różnymi ludźmi przy omawianiu produkcji filmu.
    - Tak. Na chwilę obecną tylko ja, ojciec i Davis o tym wiemy. Moim zadaniem, które reżyser mi powierzył, jest przekonanie Jenkinsa do zgody na ekranizację. I tu właśnie pojawia się problem. Cała nasza trójka obeznana w sytuacji wie, że ten facet za żadne skarby świata się na to nie zgodzi – warknął. – Polubiłem jego twórczość, ale wkurza mnie jego upór. On strasznie utrudnia mi pracę. Poza tym jak miałbym go przekonać na coś tak krzykliwego skoro nawet na podpisywanie książek się nie zgodził. Nie pojawił się pomimo licznych próśb ojca i Jennera. Nawet nie próbuję, bo wiem, że to daremny trud. Przez niego nabawię się tylko nerwicy. W robocie przez jego humorki będę miał zapierdziel.
    - Widzę, że mimo wszystko bardzo cię denerwuje – skrzyżował ręce na piersi i z zaciekawianiem wsłuchiwał się w wywód i niecenzuralne słowa pod adresem niejakiego CJ'a.
    - Mógłby trochę bardziej z nami współpracować. Domyślam się ile pracy wkłada w pisanie, ale moja praca także do najłatwiejszych nie należy. Nie wiem co robić. W dodatku nie mam z nim żadnego kontaktu.

Zrobiło mu się żal męża, był zestresowany i przygnębiony, a było to wyłączną winą Caleba. Tutaj akurat miał rację. Nie lubił z nikim współpracować, zwłaszcza z reporterami i telewizją, i utrudniał pracę innym. Wcześniej się tym nie przejmował i nie obchodziło go to. Ale teraz z jakiegoś powodu poczuł się źle. Kaylor w pracy naprawdę zaczął się starać i widać było, że mu zależy. Już nie obijał się całymi dniami, nie wychodził wieczorami do baru. Któregoś razu usłyszał od Callaway'a, że życie męża przez dłuższy czas opierało się na pewnym schemacie. Wstawał popołudniu, szedł na chwilę lub w ogóle do pracy, następnie wychodził z nim do „Lust” i wracał nad ranem. Nie tylko on zauważył niezaprzeczalną zmianę. Pan Baner wciąż powtarzał, że małżeństwo służy jego synowi. W chwili gdy pomyślał o swoim teściu przypomniał sobie jego pytanie kiedy w końcu zamierza powiedzieć Kaylorowi, że to on jest CJ'em Jenkinsem. Sam chciałby to wiedzieć. Czekał na odpowiednią chwilę, jednak jakoś na nią się nie zapowiadało. A teraz to już kompletnie nie ma o tym mowy. Nie powie mu teraz, bo gdyby mąż się dowiedział wynikły by z tego niepotrzebne problemy i kłótnie. W małżeństwie układało im się raczej całkiem nieźle i nie chce tego zmieniać. Kaylor od razu naskoczyłby na niego z pretensjami i zacząłby nakłaniać do tego czy tamtego. A on pod presją uległby żeby tylko mieć spokój. Może powie mu kiedy indziej.

    - Poproszę ojca by skontaktował się z nim w moim imieniu i jakimś sposobem przekonał do udziału w tworzeniu filmu. Jestem ciekawy czy on kiedykolwiek pokaże się światu.
    - Nie liczyłbym na to – podsunął odpowiedź, którą wygłosił tym razem sam CJ.
    - Ja także – westchnął. – Nie powinienem zamartwiać się czymś na co nie mam żadnego wpływu. Mogę jedynie liczyć, że autor ulegnie ojcu lub Joshowi. Masz później jakieś plany?
    - To zależy o której godzinie – jeśli chce uporać się z tekstem w kilka miesięcy a nie kilka lat to musi poświęcać na pisanie pewną liczbę godzin, ale jeżeli każdą chwilę będzie spędzał z mężem to w życiu tego nie skończy.
    - Wieczorem. Zapraszam cię na kolację do restauracji – uśmiechnął się.
    - Aż tak bardzo nie smakował ci obiad, że następny posiłek chcesz zjeść od profesjonalisty?
    - Z tego co słyszałem to twoja ciocia uwielbia eksperymenty w kuchni – parsknął śmiechem.



Liczył, że lokal, w którym często jadał spodoba się blondynowi. Zazwyczaj chodził tam na obiady, chyba że był w pracy i napatoczyła się na niego Karina, wtedy spotykali się w tańszych miejscach, ale z równie dobrym jedzeniem. Gdy pomógł założyć mu spodnie czekał w salonie aż Caleb założy resztę ubrań. Wiedział, że to trochę potrawa, ale pozwolił zrobić mu to samodzielnie. Wstał i skierował się do sypialni, w której było duże lustro. Przejrzał się w nim poprawiając granatowy garnitur. Któryś raz z kolei przeczesał dłonią włosy. Skoro na zewnątrz nie ma wiatru jest szansa, że nic nie popsuje mu fryzury. Byłoby mu łatwiej z żelem lub lakierem do włosów, ale nienawidzi tego smrodu, które zostawia jedno i drugie. Poprawił kołnierzyk od białej koszuli i schował wewnątrz srebrny łańcuszek.

    - Dlaczego ja wciąż cię noszę? – rzucił pytanie do przedmiotu znajdującego się na szyi.
    - Co mówiłeś? – dobiegł do głos męża i gwałtowanie się odwrócił.
    - Nic ważnego. Zbieramy się?
    - Owszem. Gdzie to jest?
    - Zobaczysz. Kawałek się przejdziemy, ale noc jest ciepła więc to będzie sama przyjemność.

Podszedł jeszcze do odsłoniętego okna, by otworzyć drzwi na balkon. Miły podmuch powietrza przewentylował pomieszczenie. Chwilę później znaleźli się poza apartamentem w drodze do restauracji. Było dopiero po osiemnastej a niebo już przybierało ciemne barwy. Żółte lampy oświetlały ulice i rosnące przy nich drzewa. Atmosfera była bardzo nastrojowa. Odgłos aut w ich okolicy ucichł. Tylko nieliczne przemierzały drogi. Do lokalu dotarli jakieś pół godziny później przez ten czas rozmawiając o wszystkim i o niczym. Caleb od razu zauważył przepych, który wylewał się stamtąd wylewał. Kryształowe żyrandole widoczne były z daleka, mieniły się i błyszczały oślepiającym blaskiem. Każdy stolik przykryty był białym obrusem i czerwoną ozdobną serwetką. Krzesła miały kolor biały i były tapicerowane. Na każdym stoliku były ustawione trzy czerwone świece. Uwadze Antrosy nie umknęło to, że podjeżdżając do miejsca, do którego prowadził go mąż brakuje krzesła naprzeciwko drugiej osoby.

    - Jeśli uprzedziłeś obsługę o wszystkim, cokolwiek zamierzałeś, to trzeba było nadmienić, żeby nie podawali alkoholu – rzucił swoją uwagę widząc dwie lampki do wina.
    - Nawet słabego trunku mi zabraniasz? Zlituj się. Tylko tym razem. Nie będziesz chyba pił sam?
    - Ale tylko ten jeden raz. Ładnie tu – rozejrzał się po dużym pomieszczeniu i zauważył, że kilkoro ludzi siedzących w niedużej odległości od nich przygląda się im ukradkiem.
    - To miejsce wygląda zupełnie różnie w zależności od pory dnia. Od godziny otwarcia do południa przypomina najzwyklejszą jadłodajnie nie różniącą się zbytnio wyglądem od innych. Drogą restaurację zaczyna przypominać od dwunastej do siedemnastej. Teraz jesteśmy w trzeciej fazie dnia restauracji, więc wygląda ekstrawagancko. Jednak atmosfera nie przypomina tej, którą się czuje w towarzystwie snobów.
    - Miło tu jest, ale... Wydaje mi się jakby ludzie wokół się na nas patrzyli.
    - Wcale ci się nie wydaje. Też to zauważyłem – posłał mu rozbawiony uśmiech. – Nie przejmuj się, ja nie zwracam na to uwagi. Nie bój się, nie zrobię nic co sprawi, że poczujesz się niezręcznie. Chociaż odrobinę mi przykro, że wstydzisz się swojego męża – szepnął pochylając się ku niemu.

Czas upłynął im na jedzeniu popisowych dań kucharzy i rozmowie o stanie zdrowia Abigail. Caleb bardzo martwił się o ciotkę. Prawie codziennie ją odwiedzał. Obaj myśleli, że po operacji, którą przeszła we Francji wszystko będzie w porządku, jednak jakiś czas po powrocie znów poczuła się źle i trafiła pod ścisłą obserwację lekarzy. Nie stwierdzili żadnej poważnej choroby ani komplikacji po przebytym zabiegu, lecz nie potrafili wyjaśnić co jej właściwie dolega. Kaylor starał się jak potrafił by wspierać męża w tych chwilach. Bał się, że pewnego dnia dowiedzą się, że kobiety już nie ma na świecie, a w takiej chwili Antrosa załamałby się. Nie tylko praca zaprzątała mu głowę, ale jednym z jego zmartwień był blondyn. Był zmartwieniem, ale już w innym sensie niż kiedyś. Modlił się, by ci w górze zlitowali się i nie zabierali Abigail do siebie.
Spoglądał kątem oka na ludzi ze stolików obok. Wydawało mu się, że przez cały wieczór się im przyglądali. Zastanawiał się z jakiego powodu wywołują taką sensację nimi. W tamtym momencie cholernie chciał się poderwać z krzesła i pocałować Caleba, ale wiedział jakie byłby tego konsekwencje. Zabawa, która by się z tym wiązała nie rekompensowałaby kłótni jaką by wywołał. Zamiast tego postanowił tak jak dotychczas ignorować ciekawskie spojrzenia i miło spędzić czas podczas kolacji. Stwierdził, że musi zabierać Cala częściej w takie miejsca, by przyzwyczaić go do większego grona ludzi. Miał świadomość, że niektóre osoby niepełnosprawne wolą siedzieć w domu niż wychodzić na miasto i trudzić się z różnymi przeszkodami. Prawda była smutna, gdyż wiele miejsc wciąż nie było przystosowanych dla takich ludzi.

    - Dobrze się bawiłem – rzekł Caleb wjeżdżając do mieszkania. Po domu rozchodziło się chłodne i orzeźwiające powietrze.
    - Tylko ci ludzie trochę przeszkadzali. Sam się zaczynałem zastanawiać dlaczego tak się w nas wlepiają. Cóż, może nie codziennie widzi się dwóch przystojnych mężczyzn jedzących razem kolację w romantycznej atmosferze?

Blondyn uśmiechnął się na to nic nie mówiąc. Znajdując się w sypialni spojrzał przez otwarte okno, po czym wjechał na duży, szklany balkon. Nie sprawiło mu to problemu gdyż przy drzwiach nie było żadnego progu. Obrysował wzrokiem nocną panoramę miasta, uliczne lampy, drzewa, wieżowce, w których rozbłyskały światła. Bardzo mu się ten widok podobał. Piękna dopełniało czarne, bezchmurne niebo i gwiazdy. Widok był niemal magiczny. Usłyszał kroki Kaylora zbliżające się ku niemu. Mąż stanął obok niego i oparł się o poręcz.

    - Nigdy wcześniej nie zwracałbym uwagi na coś takiego – Caleb zrozumiał, że brunet miał na myśli scenerię, na którą właśnie patrzyli. – Przy tobie rzeczywiście się zmieniam. Normalnie denerwowałby mnie to, ale teraz jestem w stanie to zaakceptować.

Przez dłuższy czas zapadła między nimi cisza przerywana miarowymi oddechami. W końcu blondyn stwierdził, że późno już i Kaylor powinien się położyć spać. Weszli z powrotem do domu zostawiając balkon otwarty. Przesiadł się z wózka na łóżko, a swój pojazd odepchnął kawałek dalej, ale tak, by był w stanie go rano dosięgnąć.


~~* * *~~


Zaczął się rozbierać i składać eleganckie ubrania na kupkę. Marynarkę powiesił w szafie, tak samo zrobił z krawatem. Odwrócił się do młodego męża i przyjrzał się mu. Siedział na łóżku z zamkniętymi oczami i podpierał się z tyłu rękoma. Kaylor nie potrafił przestać mu dokuczać, choćby chciał. Wiedział, że takim zachowaniem wyprowadzał Caleba z równowagi, ale lubił to robić i patrzeć jak się na niego wścieka. Podszedł do niego najciszej jak potrafił i gwałtownie popchnął go na materac. W jednej chwili zawisł nad nimi, a gdy Caleb zdążył otworzyć oczy rejestrując co się dzieje on wpił się zaborczo w jego lekko rozchylone usta. Manewrował językiem, który natychmiast znalazł się wewnątrz, zaczepiając i zachęcając do zmysłowego tańca sąsiada. W pewnej chwili dotarło do niego, że zachował się zbyt impulsywnie, więc, pomimo że Antrosa zarzucił ręce na jego szyję i dał mu sygnał do kontynuowania pieszczoty, zwolnił z tempa. Odsunął się od męża minimalnie i zatopił się w jego intensywnym spojrzeniu. Caleb patrzył się na niego ufanie i łagodnie. On nawet nie zdaje sobie sprawy jak na mnie działa sam jego wzrok. Klęczał na łóżku obok jego nieruchomych nóg. Z wolna przysunął się do niego, by być w stanie pochylić się nad jego uchem.

    - Jeśli będziesz mi pozwalał na takie zachowanie, będę wymagał od ciebie czegoś więcej niż tylko całusów i drobnych pieszczot. Jestem bardzo zachłanny – wyszeptał i polizał płatek jego ucha. Wcale nie musiał długo czekać aż ciało męża napnie się niczym struna i zastygnie.

Domyślając się, że do niczego więcej nie dojdzie brunet z rezygnacją popatrzył się w zielone oczy i złożył drobny pocałunek na jasnych ustach. Miał już się podnosić gdy drżąca dłoń złapała go za nadgarstek. Zwrócił się ku niemu i zaobserwował jak na twarz blondyna wkradają się ogniste rumieńce i próbuje wykrztusić z siebie nieartykułowane dźwięki. Wzrok wbijał wszędzie tylko nie na Kaylora.

    - Sam powiedziałeś... – Caleb zaczął niepewnie. Musiał przełknąć wstyd i wyrazić swoje pragnienia. – Powiedziałeś, że jesteśmy małżeństwem i takie rzeczy są normalne. A ja również chciałbym w końcu...
    - Daj mi szansę, a doprowadzę cię do ekstazy.


~~* * *~~


Dostrzegł, że Kaylor pospiesznie rozpina swoją koszulę, zdejmuje i odrzuca za siebie. Jego dłonie ponownie nakazały mu leżeć na plecach. Miał zamiar zapytać się męża co powinien robić, lecz uniemożliwiły mu to usta nakładające się jego. Wydawało mu się, że brunet go pouczy, co powinien robić, ale ten wolał działać. W tej chwili Caleb stał się pilnym uczniem, który uczy się i zapamiętuje wszystko co pokazywał mu nauczyciel. Jego usta były delikatnie muskane i owiewane przez ciepły oddech bruneta. Raptownie poczuł łaskotanie w brzuchu jakby latały tam tysiące motyli. Serce nasiliło moc swoich uderzeń. Umysł zdawał się być wyłączony i ustawiony jedynie na odczuwalną przyjemność. Pocałunki na początku opierały się na miarowym muskaniu i lekkim podgryzaniu warg. Teraz mąż przeistaczał te rzeczy w coś mocniejszego, intensywniejszego. W pewnej chwili oderwał się od niego i złapał krawat rozwiązując go. Następnie zdjął z niego koszulę i szybko pozbył się spodnie zostawiając w samych bokserkach. Zrobiło mu się gorąco na całym ciele, lecz najbardziej na twarzy, która wręcz płonęła z zażenowania.

    - Powiedz mi co mam robić.
    - Czuć i jęczeć wijąc się pode mną – rzucił uśmiechając się prowokująco.
    - Jak? Nigdy nie robiłem czegoś takiego – wydukał.

W odpowiedzi dostał cichy chichot. Dłonie mężczyzny dotknęły jego ciała i sunęły wzdłuż. Nie potrafił powstrzymać jęku, gdy dłoń zahaczyła o jego sutek. Natychmiast zakrył usta dłonią. Kaylor rejestrował każdą reakcję. Przez chwilę ich oczy toczyły niemy bój, aż w końcu brunet pochylił się nad jego klatką i językiem zaczął zostawiać ślady. On zaś poczuł jak po kręgosłupie przechodzą wstrząsające dreszcze przyjemności. Czy powinien tak się czuć? Pierwszy raz odczuwa takie emocje. W pewnej chwili organ zboczył ze swojego kursu kierując się ku jednej różowej plamce. Polizał ją koniuszkiem języka na co Caleb wydał z siebie kolejny nieartykułowany dźwięk, co z kolei bardzo podniecało Kaylora. Blondyn wił się gdy jednego sutka masowały opuszki palców a drugi był ssany i podgryzany. Bardzo chciał być cicho i nie wydawać z siebie głosu, lecz tym co robił mu mąż po prostu nie potrafił. Jakby mężczyzna z premedytacją doprowadzał go do takiego stanu. Powoli od napływu różnych odczuć, których doświadczał pierwszy raz w życiu, zaczynało kręcić mu się w głowie. W podbrzuszu czuł ból i napięcie, które mogło znaczyć tylko jedno, a on doskonale wiedział o co chodzi. Wstydził się swojego wyglądu w tym momencie, nawet nie chciał go widzieć. Chyba zaraz spali się ze wstydu. Wiele razy będąc nastolatkiem doświadczał tego specyficznego bólu powiązanego z przyjemnością, ale nigdy nic z tym nie robił. Nie wiedział jak, a gdy on się pojawiał próbował go zdusić. Zawsze się to udawało, wystarczyło, że nie będzie o nim myślał i odda się innym czynnością, jednak najlepszym wyjściem było wyobrażenie sobie, że zaczyna się dotykać, aż tu do pokoju, który nie posiada drzwi, wpada ciocia. Wtedy zupełnie mu przechodziło. Jak mógłby chcieć czegoś próbować, skoro za ścianą obok znajdowała się ona, a jedynym pomieszczeniem posiadającym drzwi była łazienka. Co miałby zrobić? Naturalnie, że się teraz wstydził i pragnął zapaść pod ziemię. Czuł jak wypuklenie w jego spodniach rośnie i było je widać gołym okiem.
Ponownie wygiął się w łuk. Kaylor nie miał litości, już od kilku minut drażnił jego sutki, a on wzdychał i jęczał. Sam siebie nie poznawał.

    - Wystarczy – powiedział półgłosem łapiąc powietrze, które w ciągu kilku sekund zostało mu skradzione przez usta bruneta.

Mąż powrócił do całowania go zapamiętale. On oddawał chaotyczne pocałunki z pasją jakiej nauczył go mężczyzna znajdując się jeszcze w Paryżu. Chociaż można powiedzieć, że wszystko zaczęło się jeszcze na Santorini. Dłoń zniknęła z jego palącej klatki i zaczęła masować biodro zjeżdżając niżej i niżej. Nie wiedział na czym powinien się skupić. Czy na języku tańcującym we wnętrzu jego ust czy dłoni, która wkradała się pod bieliznę. Druga jej pomagała i powolutku zsuwała materiał z bioder. Natychmiast się spiął, bo pozwolił dojść do głosu rozsądkowi. Dotknął swoimi rękoma ramion mężczyzny odpychając go od siebie lekko.

    - Kotku, chyba nie zamierzasz teraz przerywać? – doszedł go szorstki ton Kaylora.
    - Ja nie chcę żebyś widział – wyjęczał blondyn mając łzy w oczach. Widząc to brunet postanowił zwolnić tempo, bo dla niedoświadczonego męża był to jednak zbytni pośpiech.
    - Słońce, obiecałem ci, że zajmę się tobą jak trzeba. A z tego co widzę to bardzo ci się podobają moje pieszczoty – podążył wzrokiem do mokrych z przodu bokserek, w których twardniał członek.
    - Właśnie o to mi chodzi, nie chcę żebyś widział.
    - Cal, nie masz się czego wstydzić. To jest normalna reakcja ciała – pogłaskał go czule po głowie dodając otuchy. – Ja w tamtym miejscu wyglądam dokładnie tak ty. Jeśli tak ci będzie lepiej to się rozbiorę.

Klęknął na łóżku przerywając obsypywanie Caleba pocałunkami. Sprawnie pozbył się wszystkich ubrań poza bielizną. Blondyn uniósł się na rękach i spojrzał na ciało poniżaj pasa. Jego penis stał w najlepsze, a Kaylor niczym się nie przejmował. Nie wstydził się tego.

    - Nie ma w tym nic złego, jeśli wyglądasz tak tylko przeze mnie. Powinieneś się wcześniej zorientować jak na mnie działasz. To – wskazał na członka – jest twoją zasługą, więc poczuj się do odpowiedzialności i nie każ mi przerywać z tak idiotycznych powodów. Jeżeli tak bardzo ci to przeszkadza, to mogę zgasić światło – słuchał jego słów rozumiejąc, że może mu w pełni zaufać i oddać się w jego ręce. Kaylor zrobił dla niego wiele rzeczy, on powinien się mu czymś odpłacić. Nie powinien myśleć o seksie z nim jak o jakimś obowiązku, lecz nagrodzie, którą chcą obaj.
    - Przepraszam. Nigdzie nie idź i kontynuuj.

Pewność siebie, którą wreszcie dostrzegł u Caleba dała mu znać, że jest dobrze. Stwierdził już dawno, że blondyn zasługuje, by w końcu doświadczyć swojego pierwszego razu i poznać płynące z tego niesamowite korzyści. Nie chciał od razu pchać mu się między nogi, bo takie gwałtowne działanie przyniosłoby odwrotny skutek od tego, który chciał uzyskać. Dotykał go na całej powierzchni ciała. Podobały mu się mięśnie partnera, który wyglądały jak wyrzeźbione. Przesuwał dłońmi po jego ramionach, rękach, napinającym się spazmatycznie brzuchu za każdym razem zatrzymując się tuż przy materiale majtek. Wolał brnąć do przodu małymi kroczkami. Składał na jego twarzy, szczęce delikatne pocałunki. Doskonale widział, że mężczyźnie jest dobrze. Starał się skupić na dawaniu mu rozkoszy ignorując siebie i swojego penisa, który wkrótce zrobi mu dziurę w bieliźnie. Członek był schowany pod materiałem, który dodatkowo go drażnił i obcierał doprowadzając do pasji. Napięte jądra zaczynały boleć, chciały się już obijać o seksowny tyłek męża, lecz trzymał te swoje ciało na wodzy ograniczając się do zajmowania się Calebem. Jednak nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma. Od miesięcy nie uprawiał seksu, a ciało przyzwyczajone do tych czynności wykonywanych regularnie domagało się właśnie upragnionego dotyku. Lecz go nie dostał i był pewny, że nie dostanie od blondyna. Nie miał mu tego za złe, gdyż zdawał sobie sprawę, że młody mężczyzna nie wie co robić. Mógłby mu powiedzieć, ale wstrzymywał się, bo Cal mógłby uznać, że musi wykonać jego polecenie. Zamierzał nauczyć męża wszystkiego nie spiesząc się. Miał nadzieję, że Antrosa nie zrezygnuje z kolejnych łóżkowych igraszek, gdy ta noc dobiegnie końca. Właśnie dlatego masz się postarać, by się więcej nie wzbraniał przed oddawaniem się w twoje ręce, myślał.
Odsunął się od jego szyi, którą lizał i ssał robiąc malinki. Przesunął się w stronę nieruchomych nóg. Uklęknął przed nimi przez kilka sekund zastanawiając się co powinien zrobić. Obiecał sobie, że jeśli Caleb każe mu przestać, to on w akcie desperacji ubierze się i pojedzie do „Lust”. Nie będzie go wtedy nic więcej obchodziło. Jednak błagał w myślach, by działali dalej.

    - Kaylor – szepnął. Gdy czekał bez odpowiedzi uniósł się na rękach i spojrzał na bruneta.
    - Zastanawiam się jak byłoby ci najwygodniej, ale nie mam pomysłu.

Zszedł z łóżka i podreptał do szafki nocnej. Otworzył szufladę, by wyciągnąć z niej żel intymny i prezerwatywę. Bez tego drugiego nie uprawiałby seksu z żadnym facetem, choć byłby na granicy. Nigdy nie wiedział z kim pieprzyli się goście, którzy aktualnie bzykali się z nim. Nie zamierzał zarazić się jakąś chorobą przez idiotę, który nie dbał o swoje zdrowie. Rzucił niedużą buteleczkę oraz zapakowaną gumkę obok Caleba i powrócił na miejsce przed jego nogami.

    - Często tego używasz? – powiedział jakby z pretensją małżonek.
    - Naprawdę cię to ciekawi? – roześmiał się. – Nie zrobiłem skoku w bok, więc nie masz się o co martwić. Tylko kiedyś...
    - Miałeś aż tylu partnerów? – oddychał szybko rozpalony na całym ciele.
    - Nie nazwałbym ich partnerami, a jednonocnymi przygodami. Ale przestań ciągnąć ten temat. Chcesz rozmawiać w takiej sytuacji o moich byłych?
    - Nie – mruknął.
    - Więc się skup na moim dotyku.

Pochylił się i złapał męża pod kolanami. Ugiął je i podciągnął go jego klatki piersiowej od razu przybliżając się do niego. Sterował nimi niczym mechaniczną zabawką. Doszło go westchnienie mężczyzny, aczkolwiek nie zrobił tego z przyjemności. Raptownie Kaylor wyczuł stres Caleba. W chwili obecnej ma bliską styczność z największym kompleksem blondyna. Ułożył nogi na materacu i rozchylił je na boki. Wsunął się pomiędzy nie i zawisł nad rozpalonym mężem.

    - Już dobrze. Wszystko jest w porządku – uspokajał go, jakby czując, że Caleb właśnie tego potrzebuje. – Chcesz poczuć więcej?

Przycisnął swoje nabrzmiałe krocze do jego i pocierał wolno wyrywając z ust męża kolejne jęki przypominające mu najpiękniejszą melodię. Domyślał się, że gdyby Cal miał czucie w nogach rozkładałby je jeszcze bardziej dając mu większy dostęp do siebie. Kaylor czuł jakby miał zaraz dojść, a żenujące było robienie tego w majtki. Chciał się już znaleźć wewnątrz Caleba i dojść poruszając się w nim.
Pocałował przyszłego kochanka w usta i oblizał je. Potem pochwycił buteleczkę z pachnącym lubrykantem i przygotował ją sobie. Pociągnął za ostatni materiał, który znajdował się na mężczyźnie. Zsunął go prezentując twardego, stojącego na baczność penisa, z którego sączyły się płyny. Spostrzegł, że momentalnie Antrosa zasłonił swoją twarz dłońmi. Miał ochotę zaśmiać się, jak bardzo blondyn może być wstydliwy? Odrzucił jego bieliznę na podłogę i zajął się swoją. Ponownie się do niego zbliżył, chciał potrzeć swoim kutasem o jego, ale wtedy chyba by doszedł, więc wolał nie ryzykować. Usiłował stłumić swoje pragnienia powracając do zajmowania się mężem. Otworzył żel i wylał go sobie na rękę, która natychmiast zacisnęła się na członku Caleba.

    - Ach – krzyknął wyrzucając biodra w górę na ile mógł. Jego dłonie złapały pościel i zacisnęły na niej pięści. – Jak dobrze – wyjęczał z trudem.
    - Cieszę się – pokazał mu lśniący uśmiech i spojrzał mu w zielone oczy, które wyrażał jaką przyjemność czerpie z pieszczot Kaylora.

Masował kciukiem główkę rozcierając po niej wypływającą powoli spermę. Czuł się spełniony wiedząc, że Antrosie się podoba. Chciał go dzisiaj doprowadzić do szaleństwa. Trzepał mu jeszcze kilka minut ssąc jego sutki jak to robił na początku, domyślając się, że ta gra miłosna podniecała Caleba. Starał się zapamiętać wszystkie miejsca, które sprawiały, że małżonek wił się pod nim z odczuwanej rozkoszy. W pewnej chwili dostrzegł, że brzuch kochanka się spiął, a ten sapał w wzdychał niebezpiecznie szybko. Wreszcie wygiął się w łuk i intensywnie doszedł w jego dłoni, która wciąż robiła mu dobrze. Mężczyzna przymknął oczy i odchylił głowę w tył próbując dojść do siebie po przeżytym orgazmie. Kaylor nie odzywał się dając mu czas na odpoczynek.

    - Jesteś takie seksowny. W końcu dostałeś coś co należało ci się od dawna.
    - A co z tobą? – zapytał po krótkim relaksie, gdy zorientował się, że przecież tylko on doszedł, a brunet wciąż był twardy.
    - Rozkoszuję się twoim widokiem i satysfakcją, ale też chętnie bym skończył.

Roztarł spermę na brzuchu Caleba, po czym poprosił go, by podał mu poduszkę, którą umieścił pod jego biodrami unosząc w górę. Od razu zaznaczył, że w ten sposób żaden z nich nie będzie musiał się męczyć. On byłby zmęczony ciągłym trzymaniem jego nóg w górze, a Caleb czułby się niekomfortowo. Sięgnął po żel i roztarł go między pośladkami blondyna. Na wstępie pomyślał sobie, że mąż się zepnie i nie będzie potrafił rozluźnić, w konsekwencji będzie czuł ból kochając się z nim i piękny czar pryśnie. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu mężczyzna bardzo się starła być spokojnym i rozluźnionym. Dzięki temu nawilżanie go i masowanie dziurki szło sprawnie oraz bez większych problemów.

    - Pamiętaj by się nie spinać i zrelaksować. Będę wkładał w ciebie palce, a jeśli wszystko pójdzie dobrze to coś większego – puścił mu oczko.
    - Jesteś bardzo delikatny – zauważył.
    - Gdybyś był do seksu przyzwyczajony to wziąłbym cię porządnie w obroty. Całą noc jęczałbyś dwa razy tyle co teraz. Nie będę cię zbyt długo męczył, bo to twój pierwszy raz z mężczyzną.

Upewniwszy się, że wysmarował odbyt żelem intensywnie wyjął z opakowania kondoma i nałożył do na swojego pulsującego penisa. Potem jeszcze wylał na niego lubrykant, przystawił główkę do wejścia, pragnąc znaleźć się już w ciasnym odbycie. Wsuwał się powoli między krąg mięśni próbując nie sprawiać mężowi bólu. Poczuł mały zacisk na swoim kutasie, więc szybko chwycił w dłoń ten Antrosy i zaczął poruszać w górę i dół wchodząc w niego ostrożnie. Zdawało się mu, że penis zaraz eksploduje, tak bardzo chciał już dojść. Ostatecznie starając się być delikatnym znalazł się w drżącym odbycie dopiero po jakimś czasie, modląc się, by nie trysnąć w trakcie. Gdy zagłębił się w nim po same jądra podniósł jego nogi i zawiesił dobie na przedramionach pochylając się mocno wprzód, wpijając się w jego wargi. Jeździł ręką po twardym członku, który nie tak dawno wylał z siebie spermę i poruszał się w nim. Tak dawni nie uprawiał seksu, że teraz nie wierzył, iż właśnie to robi. Prawdopodobnie Caleb czuł się podobnie. W gruncie rzeczy Kaylor jest jego pierwszym kochankiem. Niespodziewanie brunet zdał sobie sprawę, że dłonie Cala błądzą po jego plecach głaszcząc je i drapiąc. Był zaskoczony tym dotykiem, ale miło było wiedzieć, że mężczyzna chce by jemu również sprawić przyjemność nawet taką drobną pieszczotą. Uśmiechnął się zanim włożył język między rozwarte wargi. Nie trwało to długo, a blondyn dysząc głośno drugi raz tej nocy otrzymał spełnienie dochodząc prosto na klatkę Ledwooda i swoją. Żaden z nich nie potrafił się dłużej powstrzymywać. W pewnej chwili Kaylorowi puściły hamulce i energicznie poruszał biodrami wbijając się w zaciśnięty krąg mięśni. Finalnie przeżył orgazm i spuścił się w gumkę będąc jeszcze wewnątrz Caleba.
Oddychał spazmatycznie przygniatając sobą męża, który również próbował się uspokoić. Dłonie blondyna wciąż go okalały i nie puszczały, jakby Antrosa chciał powiedzieć, żeby go nie zostawiał. Puścił jego nogi rozprostowując je, a sekundę potem wyszedł z niego i zdjął kondoma odszukując na ślepo mięknącego członka. Położył dłoń na jasnych włosach i zaczął je przeczesywać. Nigdzie nie zamierzał się teraz ruszać. Pragnął nie odrywać się od młodego męża nawet na krok.

    - To było niesamowite. Dziękuję – wyszeptał na powrót zawstydzony swoim wyglądem Caleb.
    - Masz rację, i nie dziękuj mi. Zamiast tego powinieneś powiedzieć, że następny raz będzie jeszcze lepszy – dotknął ustami jego skroni.


~~* * *~~


    - Jesteś pewny, że wszystko w porządku? – zapytał przytulając męża do swojego torsu. Owinął go ramionami i złożył pocałunek na jego głowie. Przez cały czas przeczesywał dłonią jasne włosy uśmiechając się.
    - Nie masz czym się martwić – powiedział cicho chowając twarz między szyją a ramieniem kochanka.

Serce powoli się uspokajało, ale wciąż był zawstydzony i zażenowany. Nawet w snach nie wyobrażał sobie, że jego pierwszy raz będzie tak wyglądał. Ilekroć przywołał do pamięci wszystko po kolei co robili znów uderzała w niego fala gorąca a wstyd powracał. Nie powinien się wstydzić, w końcu to normalne, jak powiedział mąż, lecz jemu nie przychodziło to tak łatwo. Niewiarygodne dla niego było to co zrobili razem jeszcze parę minut temu.

Przez większość nocy leżeli wtuleni w siebie nie odzywając się. I Kaylor i Caleb uznali, że w tej chwili nie było to potrzebne, a zepsułoby intymny nastrój. Blondyn zmrużył oczy nad ranem, a jego mąż ani razu tej nocy nie pogrążył się we śnie, co było dobrze widoczne w pracy.


4 komentarze:

  1. Super, świetne, genialne opowiadanie. Czyta się go lekko (lubię lekki styl autorów), przyjemnie.
    Idealny tekst na chłodne wieczory i noce. ^^
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny rozdział :)
    Czy łańcuszek, który nosi Kaylor należał kiedyś do jego ukochanego? Czy coś w tym stylu? Intryguje mnie to.
    Kaylor nareszcie zaczął doceniać Caleba. Mam nadzieję, że nie skrzywdzi już go.
    Ciekawe, kiedy Caleb wyzna o sobie prawdę, że jest TYM pisarzem. Jestem ciekawa, jak wówczas zachowa się Kaylor. Z deka jest nieprzewidywalny.
    Tak, jak opisałaś, powinna wyglądać randka, Kaylor jak chce to umie się postarać :)
    Wspaniale zajął się Calebem i myślę, że Caleb w końcu pomału wyleczy się ze swoich kompleksów.
    Uczucia Caleba opisałaś cudownie :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S. Wkradło się trochę literówek do Twojego tekstu, ale to nic, bo i tak wspaniale się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    w końcu znalazłam tą chwilkę czasu, aby napisać tutaj co nie co...
    rozdział świetny, ciekawa jestem reakcji Kaylora jak się dowie, że mieszka z Jackinsem, och tak pierwszy raz Celeba, Kaylor zadbał o niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział wspaniały, ciekawi mnie jak Kaylor zareaguje jak się dowie, że mieszka z Jackinsem ;) i pierwszy raz Celeba, Kaylor zadbał o niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń