Powered By Blogger

niedziela, 9 października 2016

Nieznane uczucie - Rozdział 18


Dziękuję za komentarze :)





Wakacje w dziewięćdziesięciu procentach może uznać za udane. Pomijając operację pani Abigail i spotkanie z ojcem w Paryżu oraz pierwszy dzień gdy dotarli na Santorini i gnieździli się w klatce. Kolejnym minusem urlopu było ciągłe latanie samolotem, którego będzie miał dosyć na całe życie. Najpierw na wyspę, potem do Francji, z powrotem na wyspę i do Stanów. Gdy ojciec zaproponuje mu kolejny wyjazd za granicę powie stanowcze „dziękuję, jedź sobie sam”. Od tych ciągłych przelotów przez różne strefy czasowe czuł ciągłe zmęczenie. Odetchnięciem od tego był dłuższy pobyt w jednym miejscu. I tak on i Caleb stracili kilka dni z ich urlopu, przez jeżdżenie w te i z powrotem. Po powrocie na Santorini natychmiast wynieśli się z pensjonatu i wynajęli pokój hotelowy. Dopiero tam mogli się zrelaksować. Antrosa mógł się swobodnie poruszać, nie wchodzili sobie w drogę i mieli dużo przestrzeni dla siebie. Obaj cenią sobie swoją prywatność. W pakiecie do hotelu był jeszcze basen. Chętnie z niego korzystali. Zwłaszcza blondyn. Kaylor dzięki temu dowiedział się, że mąż jest rzeczywiście wysportowany i dobrze pływa. Oczywiście w każdej chwili był gotowy mu pomóc, ale nie było takiej potrzeby, bo dobrze sobie radził. Powiedział, że to za sprawą uczęszczania na rehabilitację i dodatkowych godzin poświęconych na różne dyscypliny sportowe. Jedyną sytuacją wtedy, która wymagała pomocy drugiej osoby było zejście z wózka i wejście do wody. Razem miło spędzali chwile i nawet nie zauważyli jak czas ich pobytu na wyspie szybko mija. Zwiedzali różne zakątki wyspy i to zabierało im najwięcej czasu. Po drodze nawet natknęli się na pewien kościół „wyrzeźbiony” w górze. Zwiedzając go spotkali wiekową parę. Kobieta, która miała około osiemdziesięciu lat od razu dostrzegła, że nie są jedynie przyjaciółmi lub rodzeństwem, choć to było widoczne na pierwszy rzut oka. Diametralnie się od siebie różnią, nie tylko charakterem. Jej mąż, który mógł być kilka lat starszy od niej przyłączył się do jej przekonania. Zwłaszcza, że szybko oboje dostrzegli ich obrączki. Caleb natychmiast się spiął i zaczął denerwować. Zamiast przekleństw, odrazy czy oburzenia takim związkiem, obaj usłyszeli najszczersze gratulacje, jak to starsza pani powiedziała „Na nowej drodze życia”. I jeden i drugi się zdziwił, ale przyjęli gratulacje z uśmiechami na twarzy. W tamtym momencie Kaylor pomyślał, że nie wszyscy ludzie starzy datą mają zamknięte i konserwatywne myślenie. A Caleb przekonał się, iż są ludzie, którym homoseksualizm nie przeszkadza. Małżeństwo, które od lat mieszkało na Santorini powiedziało im, że ta wyspa to punkt obowiązkowy dla zakochanych par czy nowożeńców. Odwiedziny wyspy mają zapewnić ich związkowi pomyślność na długie lata. Mężczyzna dodał, że w wielu miejscach można spotkać wyryte w skałach inicjały, czy zawieszone na płotach kłódki. Zaciekawiło go to, ale nie tak bardzo jak Caleba, który wtedy wyglądał jakby w jego głowie rodził się jakiś pomysł. Zapytany o to powiedział, że to tajemnica i uśmiechnął się przebiegle. Do tego tematu więcej nie wrócili. Podobnie jak do tematu seksu, który w ich domu zdawał się przerodzić w tabu.

    - Harry, nie wiem jak ja ci się odwdzięczę – podszedł do potężnie zbudowanego mężczyzny i poklepał go po nagim ramieniu. Wzrostem przeganiał Kaylora o parę centymetrów. Miał brązowe, kręcone włosy i tatuaż chińskiego smoka ze skrzydłami na prawym ramieniu.
    - Chętnie przyjmę gotówkę, więc zapłać mi i moim chłopcom – wskazał ręką za siebie na trójkę wspólników. – Nie miałbym nic przeciwko gdybyś dorzucił parę groszy za pracę w trudnych warunkach i długość robót.
    - Za to ostatnie powinienem obciąć wynagrodzenie – warknął. – To trwało dobre trzy tygodnie!
    - Gdybyś wrócił szybciej z urlopu zaczęlibyśmy i skończyli szybciej – wzruszył ramionami odpalając papierosa.
    - Dobra – poddał się zrezygnowany. – Powiedz ile za przeróbkę łazienki a wam zapłacę.
    - Niesłychane – gwizdnął – ty robisz dla kogoś takie rzeczy. W życiu nie pomyślałbym, że zaczniesz się troszczyć o czyjeś dobro.
    - To nie „ktoś”, ale mój mąż. Prosząc właśnie ciebie, profesjonalistę, miałem nadzieję, że przerobisz to pomieszczenie tak, że będzie bez problemu sobie sam radził. Jest bardzo uparty jak sobie coś postanowi. W dodatku nie lubi, gdy ktoś mu usługuje, więc musiałem coś wymyślić – o tej części charakteru blondyna dowiedział się stosunkowo niedawno.
    - Żeby zadowolić mężusia? – roześmiał się a trzej mężczyźni za nimi zawtórowali mu. – Gdzie on teraz jest? Ostatnio rzadko go widuję.
    - Jest z Lilith u swojej ciotki. Mówiłem ci, że po operacji nie czuła się dobrze. Kilka dni temu znów wylądowała w szpitalu.
    - Lepiej żeby wróciła do zdrowia – zasępił się. – Lilith to ta ruda dziewczyna co ostatnio tu była zgadza się? Ładniutka. Gdzie on poznał taką młódkę?
    - Są w tym samym wieku – przewrócił oczami widząc malujące się na jego twarzy zaskoczenie a następnie uśmiech.

Wyjął z portfela odpowiednią sumę pieniędzy, która mała nie była. Wręczył równą liczbę każdemu z pracowników, którzy od prawie miesiąca na jego zlecenie przerabiali łazienkę zdatną do użytku dla osoby niepełnosprawnej. Po pozbieraniu wszystkich narzędzi i uprzątnięciu ukończonego miejsca pracy trójka mężczyzn, którzy nie mieli nic więcej do roboty wyszła z mieszkania. Z nim został tylko Harry Atkinson, dawny kolega ze szkoły. On, Kaylor i Dann od niepamiętnych czasów trzymali się razem, jednak Atkinson nie miał tyle czasu co oni dwaj, gdyż musiał pracować i zarabiać na życie. Przedstawił go mężowi przy pierwszej wizycie, gdy szatyn przyszedł obejrzeć przyszłe miejsce pracy i rozejrzeć się przed planowaniem zmian. Wtedy również poznał Lilith, przyjaciółkę jego męża, o której Harry wciąż mówił aż mu się buzia nie zamykała. Kilka dni wcześniej małego rudzielca, jak mówił na kobietę chcąc ją zdenerwować, poznał Callaway. Jeden i drugi zaczęli kokietować Lilith, lecz ta odrzucała ich zaloty i nie zwracała na to większej uwagi. Zna tych dwóch gości od lat i wiedział, że jeden mógłby być poważny w stosunku do niej, zaś drugi zabawiłby się i zapomniał. Ledwood miał na obecną chwile większe zmartwienia niż życie miłosne Harrego i Danna. Od kiedy postanowił nie pić i zaczęć chodzić do pracy jak normalny człowiek czuł okropne zmęczenie.

    - Powiesz jej?
    - Co? – ocknął się usłyszawszy, że ktoś coś do niego mówi.
    - Zapytaj się męża o jej numer i mi go podaj albo powiedz jej, gdy ją spotkasz, że chcę się z nią umówić.
    - Przestań śnić. Ile razy już powiedziała „nie”? Ani ty, ani Dann ją nie obchodzicie.
    - Przynajmniej porozmawiaj o niej z Calebem i powiedz mi czego się dowiedziałeś!
    - Dobra, dobra. Że też jedna kobieta zakręciła wam w głowach.
    - Miłość dopada każdego. Łącznie z tobą, Kaylor – powiedział na odchodnym.

Zignorował ostatnie zdanie przyjaciela. W jednej chwili został sam ze swoimi myślami. Dzięki ich pracy Antrosa w końcu będzie mógł bez problemów i krępacji, którą u niego odkrył, swobodnie korzystać z łazienki. Jednak głowę teraz zaprzątało mu coś innego. Zastanawiał się dlaczego gdy widzi męża, rozmawia z nim, uśmiech przychodzi mu tak łatwo. Czasami bywa, że gdy usłyszy śmiech męża serce bije mu strasznie szybko. Od kiedy rozmawiał z nim na temat uciekania od niego wzrokiem Caleb przestał to robić i normalnie się na niego patrzy. A on już nie czuje żadnej złości na niego, bo w końcu nie miał żadnego powodu. Zastanawiał się także w jaki sposób mieli by uprawiać seks, gdyby jakimś cudem do tego doszło, w końcu Caleb jest niepełnosprawny. Nie mogliby robić tego w każdej pozycji, a pewnie reszta, która im została tak czy inaczej wymagała by kombinowania i jego pomocy. Mimo wszystko chciałby już to zrobić. Nie pamięta kiedy ostatnio miał faceta w łóżku. Kontroluje swoją frustrację jak może.
Odgoniwszy natrętne myśli skierował się do nowej łazienki. Obejrzał wszystko jeszcze raz dokładnie podziwiając robotę Harrego i jego kumpli. Spisali się świetnie, nawet te pieniądze, które zapłacił były tego warte. Wszystko było wytrzymałe i dawało Calebowi poczucie, że może być bardziej samodzielny. A właśnie tego najbardziej chciał. Chociaż już się przyzwyczaił, że nosi go na rękach i dziwnie było mu przestać. Polubił to, a zwłaszcza jak wtedy mąż się na niego złości i robi obrażoną minę mówiąc żeby już go puścił.

    - W sumie to wcale nie muszę z tego rezygnować – uśmiechnął się do siebie. – Mam nadzieję, że mu się spodoba nowa łazienka.


~~* * *~~


Wyszli ze szpitala zostawiając Abigail i pana Banera samych. Skierowali się w swoim zwyczaju do galerii. Lilith kierowała wózkiem a Caleb o dziwo jej na to pozwolił i nie wyraził w tej kwestii żadnego sprzeciwu. Przez drogę rozmawiali o bzdurach, poważniejsze tematy zostawiając na później. Mieli do wyboru dotrzeć przed galerię w dziesięć minut autobusem lub iść tam przez czterdzieści minut w pełnym słońcu przy ponad trzydziestu stopniach.

    - Już nie wiem co gorsze. Słońce pokazało swoja moc nawet w połowie września.
    - Nie lekceważ Matki Natury. Lało cały czas odkąd wyjechaliście, pogoda poprawiał się dopiero kilka dni przed waszym powrotem. Powinniśmy jechać autobusem.
    - Ale w weekendy ludzi jest od groma. Czasami wydaje mi się, że nawet więcej niż w tygodniu. Powinniśmy się przejść. To wcale nie jest tak daleko. Poza tym pamiętasz tego staruszka, który wdał się z tobą w rozmowę ostatnio?

Kobieta przypomniawszy sobie mężczyznę około siedemdziesiątki, który nie dawał jej spokoju przez cały czas gdy jechali na zakupy, wzdrygnęła się. Wolałaby wymazać ten epizod ze swojej pamięci. Wtedy było bardzo ciepło, więc ubrała się na krótkie spodenki odsłaniające jej nogi i bluzkę na ramiączka pokazującą nieduży, ale widoczny dekolt. Mężczyzna całą drogę zalewał ją komplementami, bez skrępowania patrzył się na jej piersi, a nawet dotknął nóg, a gdy zwróciła mu uwagę zaczął tłumaczyć, że to przypadkiem. Jeszcze nigdy w życiu nie miała ochoty dać w twarz mężczyźnie, lecz jego zaszczyciłaby tym z przyjemnością.

    - O matko! – zmarszczyła czoło i ukryła twarz w dłoniach.
    - No więc? – zapytał uśmiechając się, czego na szczęście nie widziała.
    - W sumie, to nie jest znów tak daleko. A w autobusach jest tyle ludzi, że nie da się oddychać. Przejdziemy się.

Zadowolony, że potrafił ją zmanipulować, zastanawiał się czy powinien zrobić jakieś zakupy. Kaylor nie prosił o nic do domu, ale zawsze może się go zapytać dzwoniąc. Od jutra mąż znów idzie do pracy, a że prezes firmy godzinami przesiaduje w szpitalu przy swojej przyjaciółce brunet go zastępuje i tym samym przygotowuje się na objecie głównego stanowiska. Ma dużo więcej pracy i musi pogodzić wszystkie swoje zadania z życiem. Caleb zorientował się, że obaj zaczęli się zmieniać. Rozmawiają ze sobą, jadają razem posiłki, na ile im czas i sytuacja pozwoli, spędzają czas, głównie przed telewizorem, ale to bez znaczenia. Ważne, że razem. Na myśl o chwilach wspólnie spędzonych ciepło rozpływa się w jego sercu. Jeszcze parę miesięcy temu nigdy by się nie cieszył mogąc się z nim zobaczyć. Zaciekawiło go to. Co to za uczucie i dlaczego je czuje?
Gdy dotarli na miejsce na pierwszy ogień poszły sklepy z odzieżą, gdzie oczywiście Lilith go zaciągnęła. Nie znosił kupować ubrań, dlatego siedział cicho z boku i obserwował jak ona buszuje wśród ubrań. Wybrała jakąś zwiewną, rozkloszowaną, czerwoną sukienkę w białe poziome paski z krótkim rękawem.

    - Czyżbyś dostała wypłatę?
    - Wczoraj – odpowiedziała z przebieralni.
    - I wszystko jasne. Pensja reporterki jest aż tak dobrze płatna?
    - Czy ja wiem – oczyma wyobraźni widział jak wzrusza ramionami – ale ostatnio się spisałam, więc szefowa mnie sowicie nagrodziła. W dodatku po pochwaleniu mnie opieprzyła Amber, bo ta nie potrafiła wykonać zadania, do którego się zgłosiła.
    - Aleś ty złośliwa. Cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia.
    - Nie lubię tej pieprzonej, wypudrowanej blondi. Poza tym dobrze jej tak. Podjęła się zadania, które chciałaby każda gazeta. Ale nikt nie potrafi tego dokonać.
    - Mianowicie? – wyszła z przebieralni i zakręciła się wokół własnej osi prezentując jak sukienka na niej leży. – Wyglądasz świetnie. Na pewno spodobasz się Dannowi i Harremu.
    - Och, cicho! A zadaniem Abmer było dowiedzenie się kim jest pewien sławny pisarz i przeprowadzenie z nim wywiadu.
    - Pisarz – prychnął.
    - Mowa o twoim ulubieńcu, CJ'u Jenkinsie. Zdajesz sobie sprawę, że po tych jego najnowszych książkach każda gazeta próbuje rozkminić z kim jest?
    - Jakbym nie wiedział. Niech próbują. Nigdy się nie dowiedzą – odrzekł pewnym siebie głosem.

Po zakupieniu sukienki przez Ravezę poszli do kawiarni. Po wejściu stwierdzili, że była prawie pusta. Gdyby nie liczyć trzech osób i teraz ich, to znajdowałby się tutaj tylko personel. Zajęli stolik przy niedaleko lady.

    - Na kawę jest stanowczo za gorąco. Co weźmiemy?
    - Napiłbym się waniliowego shake'a z czekoladą.
    - Hmm, a ja wzięłabym truskaweczkę – oblizała się na myśl o chłodnym owocowym napoju.

Od złożenia zamówienia minęło kilka minut. Zauważyli jak kelnerka niesie na tacy ich koktajle.

    - Dobrze tak się spotkać i zrelaksować. W twoim domu nie wytrzymuję za długo. Nie lubię tam przychodzić.
    - Dlaczego? – zdziwił się upijając łyk i oblizując wargi by pozbyć się jasnego wąsa od napoju.
    - Bo prawie za każdym razem kiedy tam jestem to ten kretyn Harry też tam jest. Już nie wspomnę o tym tanim podrywaczu Dannie.
    - Czy ja wiem? Tani? Jego ojciec jest politykiem.
    - Ach! Nie o to mi chodziło! Ma okropne tekst na podryw, poza tym założę się, że co drugą dziewuchę na nie wyrywa.
    - Kaylor mówił, że Callaway ma wiele kochanek. A większości z nich to mężatki. Za to Atkinson jest w porządku, ale tak dużo pracuje, że na wiele rzeczy nie ma czasu. Zwłaszcza na romanse. Przynajmniej jeden wierny.
    - A Kaylor? Skoro już mówimy o facetach to powiedz coś o nim.
    - Ma dużo pracy, bo pan Baner opiekuje się ciocią. Męczy się z wieloma rzeczami. Jedną z nich jest przeczytanie wszystkich moich książek.
    - Naprawdę to zrobił?!
    - Jest w trakcie. Na urlopie przeczytał Talię Kart w kilka dni i bardzo mu się spodobała. Po powrocie do domu zapytał czy pożyczę mu inne książki. Skończył większość z nich. Kilka najnowszych jeszcze przed nim. Powiedział, że nie lubi dramatów, a CJ zalicza się do pisarzy, którzy je tworzą, ale jest jedynym autorem, którego powieści tak mu się spodobały. Dla mnie... Znaczy dla Jenkinsa to duże wyróżnienie. Cieszy się, że Kaylorowi przypadły do gustu. Często rozmawiamy na ich temat.
    - Wiszę, że rzeczywiście się wciągnął. Przejrzał na oczy i zrozumiał co dobre – puściła mu oczko.
    - Tak. Przez to, że długo mu zajmuje, chce jak najszybciej skończyć książkę, by zacząć kolejną nie ma czasu na picie.
    - Mówiłeś, że miał z tym problemy.
    - Sam to w końcu zaważył. Co się nie działo, sięgał po alkohol. Zwierzył mi się, że jeśli mu nie pomogę to wpadnie w nałóg. Dlatego staram się być dla niego wsparciem tak jak on jest dla mnie.

Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo słuchając z jaką pasją Cal mówi o Ledwoodzie. Cieszyła się, że dobrze się mu wiedzie i jest szczęśliwy ze swoim mężem. Ktoś w końcu dostał się do najgłębszych zakamarków jego serca i otworzył je. Znalazł się mężczyzna, który pokochał go. Może na razie, żaden z nich nie zdawał sobie sprawy co to za uczucie, to ona doskonale to wiedziała. Wzrokiem jakim blondyn obdarza męża swego czasu posyłał Gabrielowi. Mogła powiedzieć, że wyszedł ze skorupy. A jego fobia powolutku, stopniowo się zmniejszała.

    - A jak tam przygotowania do kolejnego arcydzieła?
    - Nie jestem pewien. Może jednak powinienem trzymać się tego co zawsze? Czytelników może zaskoczyć coś innego niż zwykle było w moich książkach.
    - W nich zawsze była śmierć głównego bohatera. Miały ponury charakter, często były trudne do zrozumienia, nie nadawały się dla przeciętnie myślącego człowieka, gdyż nic by z tego bełkotu nie zrozumiał. Kryły w sobie coś co można było dostrzec dopiero po głębszym spekulowaniu. Były także mroczne. Trzeba przyznać, że to co niedawno wymyśliłeś rzeczywiście zupełnie różni się od każdej poprzedniej książki, ale powinieneś to napisać.
    - Ale ten nowy tekst byłby niepodobny pod żadnym względem do reszty. To także byłby dramat, ale inny. Myślisz, że czytelnikom się spodoba? Co jeśli pomyślą, że nowość się im nie podoba? Nie chcą jej?
    - A tobie podoba się ten pomysł?
    - Gdyby mi się nie podobał to bym ci o nim nie mówił. Historia, którą wymyślałem już prawie w całości siedzi mi w głowie i nie napisze nic innego dopóki ona nie znajdzie się w pełni na moim komputerze.
    - Masz odpowiedz jakiej chciałeś. Napisz chociaż cześć i wyślij redaktorowi. On to oceni. Kiedy ja musiałam napisać pierwszy artykuł a nie wiedziałam o czym miałby być, ktoś mi powiedział „Pisz to co lubisz. Pierwszy sposób na sukces.” I wiesz co? Dzięki tej osobie, dzięki tej niepozornej wskazówce dostałam świetną pracę, bo napisałam to co chciałam i uważałam za słuszne. To nie takie głupie, nie? Ty też tak zrób. Jeśli rzeczywiście masz tylu wiernych fanów oni nie będą cię krytykowali za coś innego, nowego. Owszem, może się komuś to nie spodobać, ale może dzięki temu ktoś inny otworzy się na twoja twórczość. Przemyśl to.


Rzeczywiście powinien się zastanowić jeszcze raz. Może czytelnikom spodoba się taka odskocznia od tego co zawsze było? Chociaż wątpił, że skończy to w miesiąc czy dwa. Przy tym tekście będzie dwa razy więcej pracy. Ale potrafi tego dokonać.
Lilith odprowadziła go przed apartamentowiec a sama zamówiła taksówkę, którą udała się do siebie. Zanim wszedł do holu spojrzał w ciemne już niebo przypominające granatową płachtę z przyczepionymi do niej iskrzącymi się gwiazdami. Wtem doznał olśnienia i znalazł idealny tytuł do opowieści, którą koniecznie musi stworzyć.

    - W końcu wróciłeś – w progu mieszkania powitał go pochmurnym spojrzeniem Kaylor. – Gdzie się tak długo podziewałeś?
    - Tu i tam... Byłem z Lilith.
    - Chciałem pokazać ci efekt końcowy małego remontu łazienki. W końcu nie będziesz musiał za każdym razem czekać aż wrócę z pracy, żeby się myć. No i już nie będziesz musiał wysłuchiwać mojej dwuznacznej gadki.
    - O, to będzie największy plus – zrobił zadziorną minę, która brunetowi przypadła go gustu. Lubił go takiego.

Pochylił się nad mężem i wycisnął na jego usta soczysty pocałunek. Usta odpowiedziały natychmiastowym muskaniem i podgryzieniem jego dolnej wargi. Zauważył już jakiś czas temu, że Caleb bardzo lubił się całować, więc codziennie robili to kilka razy, a pieszczoty te były intensywne i podniecające. Za każdym razem blondyn zarzucał mu ręce na szyję i mocno przyciągał do siebie. W takich momentach wcale nie wyglądał na niedoświadczonego i wstydliwego. Zdaje się, że zapomina się i nie kontroluje swojego głosu, co Kaylorowi akurat odpowiadało. Jego jęki i westchnienia były prawdziwą muzyką dla uszu, więc za każdym razem robił wszystko, żeby wyrwać z ust męża te cudowne dźwięki. Uklęknął i łapiąc Caleba za kark przyciągnął do siebie nie przerywając pocałunków. Dłoń męża wczepiła się w jego włosy i pociągnęła do tyłu. Jest bardzo pojętnym uczniem. Jeżeli seks będzie tak dobry jak to, to mam partnera idealnego. Gdzieś w umyśle pojawiła się myśl, że nawet jeśli w łóżku nie będzie tak wspaniale, to wciąż ma partnera idealnego. Składali sobie wzajemnie namiętne pocałunki i posyłali gorące spojrzenia. W końcu Kaylor, który najchętniej w tym momencie wziąłby Caleba na ręce, zaniósł do sypialni i kochał się z nim przez całą noc, przerwał miłosne uniesienie. Wiedział, że względem męża nie może działać impulsywnie.

    - Dlaczego przerwałeś? – zapytał z pretensją w głosie.
    - Bo miałem ci pokazać łazienkę, a gdybym ja nie przerwał ty byś tego nie zrobił.

Wstał z kolan i zaprowadził Caleba przed drzwi nowo wyremontowanego pomieszczenia. Otworzył je i odsunął się, by mąż mógł wjechać do środka.


~~* * *~~


Nagle zabrakło mu powietrza w płucach. Oczy zrobiły się wielkie jak spodki a usta z hukiem opadły na ziemię. Nie wierzył w to co widział. Obrysował wzrokiem całe pomieszczenie, którego nie poznawał. Zawsze chciał mieć w łazience coś takiego, lecz nie stać go było na taki wydatek i nie było jak tego dokonać. Toaleta w jego poprzednim miejscu zamieszkania nie nadawała się do żadnych przeróbek. Pomieszczenie zostało idealnie dostosowane do jego potrzeb, będzie mógł korzystać z toalety bez skrępowania. Kiedyś nienawidził chwil, gdy musiał się kąpać lub w ogóle korzystać z łazienki. Teraz może to się zmieni.

    - Jedyne co kazałem zostawić to prysznic. Nie zajmuje dużo miejsca no i ja także muszę się gdzieś umyć. Nic nie mówisz a ja się zastanawiam czy ci się podoba czy nie.
    - Jak miałoby mi się nie podobać? – głos mu zadrżał a w kącikach oczu pojawiły się łzy.
    - Dlaczego płaczesz? – oparł o jego ramię brodę i otulił ramionami.

Przenosił swój niedowierzający wzrok z poręczy przymocowanych przy sedesie i po obu stronach umywalki na pierwszą z tych rzeczy, a później na drugą, te znajdowały się na optymalnej wysokości, by mógł z nich swobodnie korzystać. Pod ścianą znajdującą się naprzeciwko prysznica stała nowa wanna wykonana specjalnie dla osób niepełnosprawnych. Przed nią podłoga była pokryta specjalnymi płytkami antypoślizgowymi.

    - Wiele razy widziałem jak sprawnie potrafisz unieść się na rękach i z łóżka wsiąść na wózek, więc stwierdziłem, że taka wanna będzie dobra.

Podszedł do niej a Caleb podjechał zaraz za nim. Mąż pokazał mu, że przód wanny można upuścić i ze ścianki zrobić „ławeczkę”, która podobnie jak dno jest z antypoślizgowej nawierzchni. Bateria znajdowała się w zasięgu jego ręki. Nie wiedział co powiedzieć. Wiedział, że łazienka ma być dla niego komfortowa, ale nie spodziewał się, że Kaylor mógłby zrobić coś takiego specjalnie dla niego. Widząc to wszystko chciało mu się płakać. Zawsze o tym marzył, o byciu samodzielnym w każdej chwili, a mąż mu to zapewnił. Nie wiedział jak mu dziękować. Z oczy wreszcie poleciało kilka kropelek łez, które niemal natychmiast zostały wytarte przez bruneta. I pomyśleć, że na początku nie pałali do siebie sympatią.

    - Dla ciebie wszystko – szepnął mu do ucha.
    - Dziękuje – wydukał przez łzy. W tej chwili nie potrafił zapanować nad emocjami.


~~* * *~~


Położył się na łóżku przygnębiony, że jutro będzie musiał wstać wcześnie do pracy. Zaniedbanie obowiązków przez ojca skutkowało tym, że on miał więcej roboty i musiał wszystko ogarnąć. W jednym momencie na jego głowę zrzucono wiele rzeczy, którymi musi się zająć. Przejął zadania rodzica a poza nimi ma jeszcze swoją pracę w dziale sprzedaży. Ostatnio doszły go słuchy na pewien temat związany z pisarzem, który jest obecnie na topie, ale musi się upewnić i jeśli to czego się dowiedział to prawda, porozmawiać z prezesem firmy. Przeczytał prawie wszystkie jego książki i już po pierwszej był pełen podziwu dla jego twórczość. Wcześniej nie sięgnął po żadną z nich, a teraz oczekiwał, że Jenkins dla znać co do swojej kolejnej produkcji. Jednak od kilku miesięcy jakby nie dawał o sobie znaku życia. Jako tymczasowy, a za niedługo oficjalny, prezes powinien mieć jakąś formę kontaktu z nim. W całym wydawnictwie tylko dwie osoby wiedziały kim jest ten mężczyzna, ale żadna z nich nie puściłaby pary z ust. Irytowało go trzymanie tego w tajemnicy, ale ponoć autor nie chciał rozgłosu związanego z prywatnym życiem tylko zawodowym.
Słysząc, że drzwi od łazienki się zamykają, usiadł na skraju materacu i czekał aż Caleb wjedzie do pokoju.

    - Nie wołałeś mnie, więc zakładam, że spokojnie sobie poradziłeś.
    - Pierwszy raz miałem tyle prywatności podczas kąpieli – zaśmiał się. – Jestem ci naprawdę wdzięczny. Położę się już spać, ty też to zrób. W końcu jutro musisz wcześnie wstać.
    - Nawet mi nie przypominaj – jęknął.

Widząc, że mąż jedzie do swojego pokoju wpadł na pomysł, który natychmiast wprowadził w życie. Wstał gwałtownie i w kilku szybkich krokach znalazł się przy blondynie. Cofnął jego wózek i przejął nad nim kontrolę.

    - Hej! Co robisz?!
    - Od dzisiaj śpisz tutaj.

Pojechał wózkiem do dużego łóżka. Wbrew protestom męża wziął go na ręce, co utrudniało szarpiące się ciało. Nogą odepchnął pojazd, by blondyn nie mógł po niego sięgnąć. Wreszcie drocząc się z nim pozwolił mu usiąść na materacu.

    - Co ty wyprawiasz? – zapytał zdenerwowanym tonem.
    - W hotelu spałeś ze mną w jednym łóżku. Dlaczego w domu mój mąż miałby spać w innym pokoju? Nie jesteśmy w jakieś separacji.
    - Sam powiedziałeś, że okropnie się wiercę w łóżku – uniósł brwi w zdziwieniu.
    - Jeśli owinę cię ramionami mała będzie szansa, że mi się wywiniesz. Nie narzekaj. Mam dość spania samemu. Odmówisz mi? – posłał mu zawadiacki uśmiech.

Caleb widząc to przetarł twarz dłońmi i spojrzał na niego spode łba. Ten jego uśmieszek sprawiał, że serce mu szybciej biło, chociaż z drugiej strony był irytujący. Jakby wszystko mógł osiągnąć pokazując tą przystojną twarz. Zresztą nie będzie się z nim kłócił. Przecież w rzeczywistości liczył, że mąż to zaproponuje, bo sam nie pchałby mu się do łóżka. Naciągnął na siebie kołdrę i odwrócił się tyłem do drugiej połowy materaca.

    - Poddałeś się? – on również się położył. Zdając sobie sprawę, że zdenerwuje tym męża, przysunął się i przytulił torsem do jego pleców. Potem położył na jego biodrze rękę jakby sygnalizując do kogo blondyn należy.
    - Przestań mnie zaczepiać. Powoli dochodzę do wniosku, że spanie z tobą będzie udręką. Jeśli nie chce ci się spać to idź oglądać telewizję.
    - Tutaj mam ciekawsze widoki – szepnął mu do ucha.

Wtem w jego brzuch brutalnie wbił się łokieć.

    - Dobra – jęknął – zrozumiałem aluzję. Już przestaję. Masz naprawdę dużo siły w rękach.
    - Ja nie muszę wstawać z samego rana by iść do pracy, w przeciwieństwie do ciebie. Jeśli chcesz być jutro przytomny to śpij.
    - Ale chciałem jeszcze o czymś porozmawiać.
    - To nie może zaczekać? – wkurzał się na niego coraz bardziej. Nagle poczuł jak ręka na jego ciele wzmacnia uścisk, a w jednej chwili on zostaje przekręcony na drugi bok i znajduje się kilka centymetrów od twarzy męża. Raptownie serce podskoczyło mu do gardła.
    - Nie, tu chodzi o rudą. Harry kazał wyciągnąć o niej jakieś informacje, które miałbym mu przekazać.
    - Niby dlaczego miałbym cokolwiek powiedzieć? Jej się zapytaj. A najlepiej będzie jeśli on sam to zrobi.
    - To podaj przynajmniej jej numer telefonu.
    - Nie – usłyszał natychmiastową odpowiedź.
    - Dlaczego?! Czy ja chcę wykorzystać te informacje do złych celów?
    - Niech Harry da sobie z nią spokój. Dann także. Nie jest zainteresowana – rzekł znużonym głosem.
    - A może ona woli kobiety?
    - Kto wie?
    - Ty. Jesteście ze sobą bardzo blisko. Prawie jak rodzeństwo. Mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy.

Czuł, że wkrótce złamie Antrosę i ten powie mu chociaż kilka istotnych rzeczy. I nie mylił się, choć wyciągnięcie z niego trwało trzy godziny, i żeby tego dokonać musiał wciąż go szturchać, łaskotać lub gadać bez przerwy. Koniec końców dowiedział się, kim z zawodu jest kobieta i jeszcze kilka innych szczegółów, których nigdy nie brał pod uwagę.


4 komentarze:

  1. Cudo po prostu cudo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wracam tutaj z czytaniem po tak długim czasie, niestety nie mam zbyt dużo czasu ostatnio na czytaniu...
    jak widać Kaylor się zmienia za sprawą Celeba, ten wyjazd wiele dał, nowa książka w planach, mam podejrzenia co do tego :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział wspaniały, Kaylor widać, że zmienia się za sprawą Celeba, ten wyjazd wiele dał... nowa książka w planach, mam pewien pomysł co do tego, ale poczekam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń