Powered By Blogger

sobota, 27 czerwca 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 9


Dziękuję za komentarze i zapraszam :)


ROZDZIAŁ 9

Do domu wrócił po jedenastej w nocy. Tak jak się spodziewał przyjaciółka zadawała mu multum pytań. Gdzie był, gdzie mieszkał, z kim, czy był przystojny, jak się nazywa? Na żadne z nich nie miał zamiaru odpowiadać, więc dała mu spokój po półgodzinie, gdy się zorientowała, że nie puści pary z ust. Ale i tak za cel postanowiła sobie wydobycie z niego tych informacji.
Co za uparte babsko- jęknął w myśli.
Wziął szybką kąpiel i zmęczony całym dniem wskoczył do łóżka. Nie minęło dziesięć minut, a już spał w objęciach Morfeusza.

O szóstej rano zadzwonił budzik i mężczyzna musiał zwlec się z posłania. Dziś musiał wracać do roboty, ciszył się z tego, jedynym problemem byli w tej chwili kumple, dla których stanie się pośmiewiskiem.
Nie jedząc śniadania, głównie dlatego, że nie miał kto go zrobić pojechał do remizy strażackiej trzy kilometry od miejsca zamieszkania.
Zaparkował samochód i szybkim krokiem wszedł do gabinetu prezesa, dając znak, że stawił się w pracy punktualnie. Koledzy nie zdążyli z niego zażartować, bo wszyscy szykowali się do akcji. On także w ekspresowym tempie się przebrał w kombinezon i po kilkunastu sekundach byli już w drodze.
    - Gdzie jedziemy?- zapytał siedząc na tylnym siedzeniu.
    - Masz- Kubicki siedzący obok kierowcy podał mu kartkę z adresem- jakiś wariat podpalił mieszkanie, w którym była jego żona i czwórka dzieci.
    - Dzieci?!- krzyknął zszokowany Tomek.- Pojebało go?! Chce zabić całą rodzinę?!
    - Ma długi, wpadł w jakieś gówno i siedzi w nim po uszy. Dmowski, ten z policji dużo razy u nich gościł, wzywany przez sąsiadów. Awanturował się, bił żonę, dzieci... Dostał rok, ale wyszedł wcześniej za dobrym sprawowaniem. Teraz jak nic dostanie dziesięć lat- tłumaczył Michał.
    - Jak bardzo trzeba być pojebanym, żeby chcieć wysłać na tamten świat rodzinę!? Jak chciał mieć problem z głowy, to mógł samemu popełnić samobójstwo.
    - Lepiej żeby nikt oprócz nas nie słyszał twoich słów- odezwał się Ziaja kierując czerwonym pojazdem.
Po kilkunastu minutach byli przed blokiem. Trzecie piętro jarało się a płomienie dosięgały już okna. Wokół było pełno gapiów, którzy zamiast się odsunąć i zrobić miejsce dla strażaków podziwiali palące się mieszkanie. Jakże tacy ludzie go wkurwiali. Krzyknął do nich, nie omieszkawszy ich opierdolić i dopiero wtedy mieli przejazd.
W drodze planowali rozłożenie dmuchanego materaca by osoby w domu mogły skoczyć, a teraz na szybkiego musieli wymyślić coś innego. Cała piątka zaczęła działać, dwie osoby wzięły się za gaszenie z ziemi, a pozostała trójka weszła do budynku. Z oddali było słychać nadjeżdżające posiłki.
Tomek kierował grupą wchodzącą do mieszkania. Przez wysokie płomienie i czarny jak smoła dym nie mógł niczego zobaczyć. Nagle usłyszeli trzask i przed ich oczami na podłogą spadła drewniana szafa o mało nie przygniatając bruneta. Szybko uspokoił szalejące nerwy swoje i kompanów. Przeszukiwali dom, raptem odezwał się płacz dziecka. Ostrożnie przeszli do łazienki uważając by na ich głowy nic się nie zawaliło i otworzyli drzwi. W wannie leżała trójka dzieci chroniona przez matkę. Konrad pochwycił mdlejącą kobietę i na plecach wyniósł ją z budynku. Pomoc, która przyjechała pomogła w wyciągnięciu trójki dzieci.
    - Coś mi tu nie gra!- krzyknął Kubicki.- Gdzie jest ten skurwiel i czwarte dziecko?!
    - Nie było trójki?!
    - Nie czwórka!- spojrzeli po sobie i gorączkowo przeszukiwali wszystkie pomieszczenia jeszcze raz.

Ogień gaszony z zewnątrz powoli zanikał dając pole do działań. Mężczyźni przerzucali ostrożnie każdy mebel w poszukiwaniu dziecka i ojca. Tknąwszy dziwnym przeczuciem starszy brunet otworzył duża szafę, która wcześniej o mało nie przygniotła jego przyjaciela. Zobaczył tam nieprzytomnego i brudnego od dymu mężczyznę oraz leżącą na nim dziewczynkę.
    - Tomek tutaj!
    - Cholera! Żyją?!
    - Nie wiem, bierz dziecko!
Wziął pięciolatkę na plecy i przytrzymując ją pomógł Michałowi podnieść starego dziada, którego jego zdaniem powinni tutaj zostawić. Ludzie obserwujący wszystko z dołu z niecierpliwością czekali aż dwaj strażacy wrócą. Po piętnastu minutach się tego doczekali. Wybiegli z budynku, a na ich miejsce wbiegli inni wraz z wężem strażackim.
Pogotowie i policja byli już na miejscu, przetransportowali ranych do najbliższego szpitala. Światkowie zeznali, że to mąż podpalił dom. Już miał zaplanowaną odsiadkę za próbę morderstwa i pewnie wiele innych.
Do remizy wrócili godzinę później, nie zdążyli dobrze wysiąść z wozu strażackiego a zostali wezwani do ściągnięcia kota z drzewa. Przynajmniej nie było to jakieś wyczerpujące zajęcie.
Bukowski nie rozumiał jednego, jak to jest, że te zwierzęta na drzewo wejść potrafią, z zejść to już nie? Tak więc pracowali w pocie czoła od siódmej rano do szóstej wieczorem. Na szczeście po takim dniu przypisywało im 48 godzin wolnego, w najlepszym razie.

    - No i jak tam z twoją kocicą?- zagaił Przemek do pijącego czarny napój Tomasza.
    - ...Nawet mnie nie denerwój, między nami nic nie ma i nigdy nie będzie.
    - No ja nie wiem, twoja matka upatrzyła sobie całkiem niezłą synową.
    - Jak tak ci się podoba to możesz ją sobie wziąć- powoli sie irytował, samo wspomnienie o matce i synowej przyprawiało go o mdłości.
    - Uważaj sobie, bo pomyślimy że lecisz na facetów- Krzysztoforski usiadł w fotelu z gazetą w ręce.
    - A co podobam ci się?- przekręcił głowę na bok i pokazał mu lśniące ząbki.
    - Nie jestem pedałem. Nie wiem jak faceci mogą się piepszyć z innymi facetami. Właśnie po to Bóg stworzył kobiety! To jest normalne!
    - Czyli geje albo lesbijki normalni nie są?- uniósł brwi. Kto jak kto ale tych słów nie spodziewał się od Krzysztoforskiego.
    - Zdecydowanie nie, może to z powodu jakiejś choroby czy coś...

Nie mógł tego słuchać wstał i wyszedł. Jak ktoś może twierdzić, że homoseksualizm to skutek jakiejś choroby, ludzie tak myślący wkurwiali go. Nie mają pojęcia o czym mówią i tyle, powinni postawić się w sytuacji geja lub lesbijki. Widział jak jego nemezis pakuje swoje rzeczy i kieruje się na parking. On zrobił to samo. Po dwudziestu minutach wjeżdżał do garażu.
Skoro jutro mam wolne...
Nagle telefon zadzwonił a on chcąc nie chcąc odebrał. Ojciec przekazał mu szybko pewne informacje i rozłączył się bez żadnego "dzień dobry" czy nawet "pocałuj mnie w dupę".
...Miałem wolne.
Wyczerpany, po kolacji, na którą składała się zapiekanka ze spożywczaka wziął szybki prysznic, później przyszykował garnitur na jutrzejsze spotkanie i położył się spać.
Nazajutrz wstał o piątej rano obudzony przez dźwięk domofonu. Jakiś nieproszony gość najwyraźniej chciał umrzeć. Jakież było jego zdziwienie gdy zamiast ojca w progu pojawił się Artur. Zaprosił go do środka, żądając tłumaczeń dlaczego jest tu on a nie jego rodzice.
    - Państwo Bukowscy kazali mi po pana przyjechać. Nie chcieli byście się pokłócili przy wielu ważnych ludziach.
    - Aha jak zwykle chodzi o przypodobanie się innym. Irytujące- jęknął ale zaczął się ubierać.

Po godzinie byli w studiu telewizyjnym gdzie czekali na niego Karolina i Mariusz. Ich szczęście, że nikogo więcej nie postanowili zaprosić. Przywitał się z dziennikarką Sylwią, od niej dowiedział się dlaczego robią ten program. Usiadł w miękkim fotelu i rozglądał się dookoła. Wszędzie było pełno kabli, lamp, kamer i aparatów. Z przodu siedziała widownia, najwyraźniej to program na żywo.
Zajebiście, szkoda tylko, że ani ojciec, ani matka nie raczyli mnie poinformować dokładniej. Co ja mam mówić i po co im jestem potrzebny, przecież nie prowadzę firmy.
Jakiś gościu stał przed jedną z kamer i zaczął odliczanie. Usłuszał charakterystyczną muzyczkę i głos Sylwi.

* * *

Sebastian szykował się właśnie do pracy a siostrę do szkoły. Mężczyzna miał paskudny humor, przy dziecku starał się to ukrywać, ale jej sprawne oko zauważyło, że coś jest nie tak. Brat wychowywał ją samemu od wielu lat i nie chciała by pomyślał o niej jak o ciężaże.
Wczorajszego wieczoru przyszła do nich kobieta, od której wynajmowali mieszkanie. Powiedziała, że w ciągu tygodnia mają się wyprowadzić, nie miał jej tego za złe, nie płacił czynszu od trzech miesięcy, a ona także musiała zarabiać. Obniżyła nawet rachunki dowiedziawszy się co nico o jego problemach. Pracował, oszczędzał na czym się dało, ale ile mógł zarabiać w małej restauracji po skończeniu jedynie liceum? Nie miał pieniędzy na porządne ubrania dla siebie, bo Elizie bardziej były potrzebne. Nie zniósł by gdyby jakieś dzieciaki się z niej wyśmiewały, bo są biedni. Przysiągł sobie, że kiedyś wyjdą na prostą. Taki stan rzeczy mógł zawdzięczać tylko rodzicom.
    - Eliza włącz wiadomości!- krzykął z łazienki do dziecka siędzącego na sofie i wcinającego płatki z mlekiem.

Dziewczynka włączyła ekran i zaczęła skakać po kanałach zatrzymując się na porannych wiadomościach. Oglądając obraz coś przykuło jej uwagę. To co tam zobaczyła zdziwiło ją na tyle by płatki z jej buzi znalazły się za stole. Podgórski zaalarmowany kaszlem siostry wybiegł z łazienki jak torpeda. Nie wiedział co jej jest, nagle wyciągnęła rękę i wskazała palcem na telewizor. Zaniepokojony odwrócił głowę a szczęka znalazła się na podłodze. Oboje wyglądali przezabawnie. Usłyszeli głos dziennikarki:

    - To już dwudziesta piąta rocznica powstania państwa firmy ubezpieczeniowej LUCA, nieukrywajmy, najlepszej na rynku od piętnastu lat.
    - Na pani świętą rację, my jedynie chcemy pomagać ludzią, a nasza rodzinna firma umożliwia nam to- odezwał się starszy mężczyzna w garniturze.
    - A co pan o tym myśli?- skierowała pytanie do młodego bruneta, którego oboje znali.
    - Cóż, ja nie zajmuję się firmą, szczerze powiedziawszy to nigdy mnie nie ciągnąło do biznesu, wolę działać fizycznie- posłał wszystkim swój uwodzicielski uśmiech.
    - Z tego względu postanowił pan na pracę strażaka?
    - Od dziecka marzyłem o tym zawodzie i nic innego mnie nie przekonywało.
    - Rozumiem- uśmiechnęła się- ale w przyszłości zamierza pan zająć się firmą, prawda? Przecież zyski z niej to rocznie około dziesięciu milionów.

Po usłyszeniu tak dużej liczby pieniędzy Seba się zapowietrzył i nie mógł oddychać. Nawet gdyby pracował przez całe życie, to i tak nie zarobiłby nawet połowy tego co oni przez rok. Zawsze myślał, że tacy bogacze patrzą na innych z góry, Tomek był jednym z nich ale nigdy nie spojrzał na niego krzywo. Chociaż od razu mógł się domyślić, że jego gość jest kimś ważnym, na przykład po ubraniach jakie nosił. Nie wyglądały na tanie, ale wtedy nie zwracał na to większej uwagi.

Myslałem, że jest taki jak ja. Tak bardzo się pomylić...Nie powinniśmy utrzymywać kontaktów, on jest ważną osobą, a znajomość z takim zerem jak ja może tylko zaszkodzić jego wizerunkowi.

niedziela, 21 czerwca 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 8


UWAGA! W związku z tym, że 27.06. wieczorem wyjeżdżam na czas bliżej nieokreślony kolejny rozdział pojawi się w sobotę do południa. To jest jedyny wyjątek, kolejne będą wychodziły w niedzielę. Mam mały problem, bo nie wiem czy będę miała dostęp do internetu, ale jakoś sobie poradzę xD

Zapraszam do czytania.

ROZDZIAŁ 8

Wjechał samochodem na szeroki podjazd wyłożony biało- czarną kostką. Szczerze się uśmiechnął na widok swojego długiego, dwupiętrowego domu. Białe ściany i pomarańczowy dach były oświetlone przez mocne słońce, pogoda była wspaniała i nic nie zapowiadało by w najbliższym czasie miała się zmienić. Skierował się w lewą stroną by zaparkować pojazd przed wjazdem do garażu. Wysiadł i zaczerpnął powietrza pachnącego różnorodnymi kwiatami i drzewami posadzonymi na posiadłości. Zamknął czarną bramę i zawrócił do dębowych drzwi wejściowych, spojrzał jeszcze w prawo, jego oczom ukazał się zadbany ogród z kolorowymi kwiatami dodającymi uroku otoczeniu.
Ogrodnik się spisał, powinienem do dać mu podwyżkę. Ale najpierw kąpiel.
Z tą myślą wszedł do środka. Przeszedł przez korytarz, minął pierwsze drzwi po lewej, gdzie mieściła się garderoba z ogromną jasnobrązową szafą. Otworzył wejście i wkroczył do przestronnego salonu, kuchni i jadalni w jednym. Chwycił ze szklanego stołu pilota od głośników i puścił na full swoją ulubioną piosenką "Stay" S.Grand'a. Następnie wpuścił trochę powietrza otwierając szybę na parcelę. Wszedł po schodach na drugie piętro gdzie mieściły się trzy sypialnie i duża luksusowa łazienka. U szczytu schodów skręcił w lewo i wszedł do niej. Była pokryta kafelkami z wzorami jasnego drewna, by tworzyła przyjemną atmosferę. Schylił się do kranu i nalał wody do okrągłej wanny, robiącej również za jacuzzi.
Poszedł do oślepiającej bielą sypialni, jego wzrok zatrzymał się na łóżku. Warknął zły, uderzony myślą, że znów będzie sam w tym ogromnym domu. Uchylił wrota na balkon, przyjaciel się sprawdził, tak jak obiecał podlewał jego chwasty.
Po godzinie był już czysty i pachnący. Zszedł do kuchni, bo jego nienażarty brzuch się odezwał. W jeansach, w których chodził po domu i ręcznikiem na mokrej głowie zaczął robić skromny posiłek, bo mistrzem kulinarnym to on nie był, cudem było, że potrafił zrobić jajecznicę i jej nie spalić.
Nagle odezwał się sygnał przychodzących wiadomości. To Kubicki, a raczej Dorota zaprasza go dzisiaj na kolację.
Z chęcią pójdę, ale jak znam życie to to spotkanie będzie bardzie przypominać wizytę na komisariacie. Milion pytań do...
Odpisał kobiecie, nie zdążył odłożyć aparatu kiedy zaczął dzwonić. Jak tylko zerknął na wyświetlacz to się skrzywił, ale odebrał przecież nie może wiecznie uciekać od nieuniknionego. W słuchawce rozległ się surowy głos ojca sygnalizujący, że jeśli nie przyjedzie do nich w ciągu dwudziestu minut to zrobi wszystko by znaleźć się u niego, a tego żaden by nie chciał.
Ubrał na siebie czystą żółtą koszulę w kratkę i kilka minut później był w drodze do rodzinnego domu.
Jechał krótko, pewnie z powodu korków, których na weekendy jest bardzo mało, gorzej jest w środku tygodnia. Już kilkaset metrów wcześniej zauważył wznoszący się, granatowy dach rezydencji Bukowskich. Z kwaśną miną wjechał na oświetlony podjazd. Za kompletną głupotę uważał oświetlanie tego miejsca w biały i tak słoneczny dzień, ale to nie jego sprawa, niech staruszkowie robią sobie co chcę, byleby z dala od niego.
Wysiadając zauważył czerwonego Ferrari 456 GT Sedan.
Ja pierdole, tylko nie to! Trzeba skończyć to raz na zawsze! Gówno mnie obchodzi, że się ode mnie odwrócą, za żadne skarby świata się nie ożenię z kobietą!
W wejściu powitał go kamerdyner Artur, z którym miał bardzo dobre kontakty, w przeciwieństwie do rodziców. Lubił tego mężczyznę jak ojca, którego nigdy nie miał, jednak nie pokazywali tego przy domownikach. Ci byliby źli za takie zażyłe stosunki między państwem a służbą. Obecnie Artur miał pięćdziesiąt dwa lata, był mężem, ojcem i dziadkiem sześciorga wnucząt. To on był pierwszą osobą, która dowiedziała się o jego skłonnościach. W wieku licealnym podczas nieobecności Mariusza i Karoliny zaprosił do domu kumpla, popili, zabalowali i przespali się ze sobą kompletnie zapominając o obecności mężczyzny. W tamtych czasach pan Kamiński nie mieszkał w rezydencji tylko przychodził z rana a wieczorami wracał do siebie. Gdy zawitał do domu zobaczył chlew zamiast salonu, a na sofie leżeli dwaj nadzy, młodzi mężczyźni.

* * *

W czasie gdy Tomasz miał nieprzyjemne spotkanie z rodzicami Sebastian kończył pracę. Dzień wcześniej poprosił szefa o drobną zmianę w grafiku. Chciał pobyć w towarzystwie bruneta ile to możliwe, skoro nie było szans żeby się zobaczyli, chciał mieć trochę dobrych wspomnień. Najbardziej było mu szkoda Elizy, mała przywiązała się do Bukowskiego. Ale nie miał się czemu dziwić, facet był opiekuńczy, troskliwy, zabawny, chciał zdjąć z barków część obowiązków i pomagał w domu, do tego był niesamowicie seksowny. Już nie raz przejechał się na tym, że z początku wszystko było super, a później zaczynały się kłótnie, zdrady i było po związku. Nie wątpił, że ktoś taki jak Tomasz miał wzięcie.
Kim ty do cholery jesteś?!- krążyło mu po głowie i nie mogło przestać.

    - Braciszku pójdziemy do parku?- usłyszał nagle. Siedmiolatka patrzyła się na niego błękitnymi ślepkami.
    - ...Niech ci będzie. Tylko pamiętaj jutro idziemy na zakupy, mam nadzieję, że resztę ubrań masz w całości?
    - Pewnie, że tak. No chodź już!- chłopak ubrał bluzę dresową i pozdzierane tenisówki. Dziewczynka przyjrzała się bratu i pokręciła głowa.
    - O mnie dbasz, a o siebie kiedy zadbasz?
    - Czy ty nie jesteś czasem za mądra moja panno?

Dziecko pokiwało głową i wystawiła mu język. Szybko zbiegła na sam dół i na chodniku poczekała na dorosłego. Podszedł do niej i chwycił za rękę. Szli przez chwilę obserwowani przez przechodniów. W takim małym miasteczku wieści szybko się rozchodziły, zwłaszcza że najgorętsze ploteczki rozprowadzane były pocztą pantoflową. Podstarzałe sąsiadki często stały na środku ulicy wymieniając się informacjami, kto kogo ostatnio zdradził, kto się ożenił lub wziął ślub. Jeszcze brakowało żeby stały w oknach z lornetkami, a i to mogło się zdarzyć. Więc naturalnym było, że cała mała społeczność wiedziała o jego upodobaniach. Właściwie to nie ukrywał tego, nie obchodziło go zdanie innych. Był ciekaw jak jest z Tomkiem.
Czy wszystkie moje myśli muszą się sprowadzać do niego! Wkurwia mnie to! Ledwo wyjechał a ja umieram z rozpaczy i tęsknoty.

* * *

Usiadł na fotelu i przyjrzał się z jawną niechęcią i mordem w oczach zebranym gościom. Naprzeciwko niego siedział ojciec, oczywiście w bezpiecznej odległości, w innym przypadku pozabijali by się. Po jego prawej stronie na skórzanej sofie przyszli teściowie, a po lewej matka ze swoją wymarzoną synową.
Po, kurwa, moim trupie!- założył ręce na krzyż i posłał wszystkim zebranym kpiący uśmiech.
Głowa rodziny Bukowskich wstała. Czterdziestosiedmioletni mężczyzna przeszedł się po pomieszczeniu aż odezwał się zimnym i wypranym z emocji głosem.
    - Gdzieś ty był przeklęty gówniarzu!? Jak śmiałeś zrobić mi i matce taki wstyd! Wystawiłeś do wiatru Marlenę, która była gotowa żeby za ciebie wyjść! Specjalnie pofatygowałem się do twojego domu ale ciebie tam nie było! Nie odbierałeś telefonu! Wiesz co teraz będą o nas ludzie mówić?!
    - Gówno mnie to obchodzi! Świetnie zabawiliście się moim kosztem, nie powiem. Dlaczego zgodziłaś się uczestniczyć w tym...przedsięwzięciu, delikatnie mówiąc- zapytał młodej brunetki.
    - Cóż... rodzice pokazali mi twoje zdjęcia i spodobałeś mi się- na początku wyglądała na pewną siebie, ale speszyła się pod lodowatym wzrokiem rozjuszonego mężczyzny.
    - Więc zgodziłaś się na to nie wiedząc nawet jaki jestem? A gdybym był wrednym skurwysynem, zdradzałbym cię, bił i poniżał? Byłabyś szczęśliwa?- dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szoku.
    - Ale na szczęście taki nie jesteś!- głos zabrała zdziwiona słowami syna matka.- Z pewnością będziecie szczęśliwi.
    - ...Racja nie jestem aż takim draniem. Ale...raz kozie śmierć...Wolę mężczyzn- wszystkie pary oczu spojrzały na niego w szoku. Pan Czajka wypluł herbatę, którą właśnie pił. Marlenie szczęka opadła na ziemię, podobnie jak jej matce. Ojciec usiadł zrezygnowany na sofie i zerknął na żonę.
    - Przyznaję ci rację- powiedział do Karoliny.

Tomek przyjrzał się im uważnie, nie potrafił odgadnąć o czym myślą. Nagle go olśniło.
    - To wy wiedzieliście?!
    - Czy ty masz nas za idiotów?- ojciec pomasował nasadę nosa.- Jeżeli nie chcesz się tak z tym obnosić to nie obściskuj się z facetami publicznie. Nie dość, że mój syn jest zerem, to jeszcze pedałem... Jak ja się ludziom na oczy pokaże gdy to wyjdzie na jaw?- westchnął zrezygnowany.
    - Sekundka... Wiedzieliście o tym, a przynajmniej podejrzewaliście, i nadal truliście mi dupę o to małżeństwo? Po co?!
    - Gdybyś był nadal sam to prędzej czy później ludzie by się dowiedzieli, a my bylibyśmy pośmiewiskiem! Pomyśl o naszym wizerunku! Czy ty myślisz, że chcę mieć w rodzinie takiego odmieńca?!

Wstał z fotela, popatrzył na każdego po kolei rzucając sztylety w ich stronę. Nie odezwał się słowem, pożegnał się dopiero z Arturem i wyszedł zostawiając wszystkich z mętlikiem w głowach. Już go nic nie obchodziło. Wsiadł do Astona i ruszył z piskiem opon.
Musiał się wyżyć, tylko nie wiedział na czym. Przez chwilę pomyślał o przygodnym seksie, który by go odprężył, ale odechciało mu się gdy dostał sms'a od Sebastiana, w prawdzie był wysłany z jego komórki, ale pisany przez Elizę. Pytała się czy wszystko w porządku i czy nie jest głodny. Zaśmiał się i odpisał, że wszystko dobrze. Pojechał do przyjaciół godzinę wcześniej, nie mogąc znaleźć sobie nic ciekawego do roboty. Wszedł do nich jak do siebie, rozsiadł się na ulubionym fotelu Doti i westchnął zirytowany tym wszystkim.
    - Może jeszcze wino szanownemu panu podać?- zapytała kpiąco.
    - Nie...Ale wódki możesz dać- został uderzony po głowie, Kubicki przyglądał się im z rozbawieniem.
    - Widzę, że wyprowadzili cię z równowagi...- podparł głowę na dłoni.
    - A żebyś wiedział- kilka minut panowała cisza, aż w końcu powiedział- ta sytuacja dała mi do myślenia. Chyba nie mam już powodu by ukrywać to, że jestem gejem. Ludzie z zewnątrz mnie nie obchodzą. Tylko...co z pracą?
    - Po chuj się przejmujesz takimi drobiazgami, po co ci ich przychylność? Masz nas- rozłożyła ręce w boki i wypięła dumnie pierś.
    - No to go pocieszyłaś...- westchnął rozbawiony Michał, ale starał się tego nie pokazywać.

niedziela, 14 czerwca 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 7

Dzięki za komentarze, które bardzo mnie motywują do dalszej pracy!



ROZDZIAŁ 7

    - Żałujesz?- odważył zapytać się Bukowski, wyraźnie obawiał się odpowiedzi. Chwilę milczenia przerwały słowa:
    - A powinienem?- zdziwił się, nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Ja niczego nie żałuje i ty też nie powinieneś, bo to ty mnie uwiodłeś- wytknął go palcem.
    - Nie strasz mnie tak następnym razem, o mało na zawał nie zszedłem!
    - Następnym?
    - A czemu nie?- uśmiechnął się zadziornie jak to miał w zwyczaju.

Obaj wstali z pobrudzonej jakąś białą mazią kanapy. Blondyn pierwszy postanowił wziąć prysznic, czuł że wszędzie się kleił. Robił krok za krokiem co chwilę sycząc z bólu. Miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę piekło go i obcierało przy chodzeniu. W łazience wziął gorący prysznic uprzednio rzucając nagiemu mężczyźnie ręcznik do zasłonięcia tyłka. Trudno było mu się pozbyć zaschniętej spermy wewnątrz niego, przyrzekł sobie, że jeszcze dzisiaj kupi gumki, tak na wszelki wypadek.
Po dwóch godzinach byli czyści i pachnący, jedli właśnie późne śniadanie, ale Podgórskiemu nie dopisywał humor. Wiercił się i kręcił by znaleźć dobrą pozycją do siedzenia, jednakże nic nie pomagało, najlepiej dla jego zmaltretowanej pupy byłoby ciągłe stanie.

Popołudniu miał odebrać siostrę od przyjaciółki, ale nie był w stanie ruszyć się z łóżka. Dół placów nadal go trochę bolał a do tego za jakiś czas musiał iść do pracy. Poprosił więc kochanka o drobną pomoc, ten z chęcią poszedł po swoją księżniczkę i już po piętnastu minutach byli z powrotem.
Koniec urlopu zbliżał się nieubłaganie. Wróci do pracy, to go akurat cieszyło, jednakże myśli o matce, ojcu i Marlenie doprowadzały go do furii. Kiedy co jakiś czas aktywował komórkę, przychodziły na nią dziesiątki wiadomości, nic go jednak nie obchodziło.
Zostały dwa dni, ostatnie dni przyjemności jakiej potrzebował. Od pierwszego razu nie mieli żadnej okazji by pobyć ze sobą sam na sam, więc nie kochali się więcej. Dowiedział się także od Seby, że sprawa z jego samochodem jest prosta do rozwiązania, wystarczy, że pokaże numer telefony wpisywany w razie jakichś komplikacji z pojazdem.
Wieczorami gdy rodzeństwo chodziło spać on pogrążał się w myślach. Zastanawiał się nad dalszą znajomością z Podgórskimi, którą chciał utrzymywać, ale nie w relacjach czysto- przyjacielskich, na to i tak było za późno.
Są dla mnie bardzo ważni, chciałbym wiedzieć o nich więcej. Dlaczego Eliza nie mówi o swoich rodzicach, dlaczego Seba tak dużo pracuje, zaniedbując siebie? Ma dwadzieścia trzy lata, a jego jedyne zajęcie to praca, nawet nie wiem gdzie i opieka nad księżniczką. Choć ja lepszy nie jestem, też ukrywam wiele rzeczy. Nie będę miał zbyt wiele czasu na spotkania z nimi. Co by tu zrobić?

Cała trójka siedziała przy stole i jadła deser w postaci dużej tabliczki czekolady. Dziewczynka jadła aż jej się uszy trzęsły. W telewizji oglądali bajkę wybraną przez Elizę. Wpatrzona w ekran na ślepo wpychała sobie kolejne kostki rozpływającej się w ustach słodyczy.
    - ... Te jej siostry są złe! Brzydko traktują swoją siostrzyczkę!- zdenerwowało się dziecko. Mężczyźni popatrzyli po sobie znudzeni do granic możliwości, ale obiecali obejrzeć bajkę więc nie śmieli się odezwać.- Ta pani- wskazała na jasnowłosą kobietę w niebieskiej sukni- jest Kopciuszkiem. Jest biedna, pracuje ciężko dla swojej rodziny, ale mama jej nie lubi. Później pójdzie na bal i spotka tam swojego księcia z bajki i zamieszkają razem w pałacu i będę żyć długo i szczęśliwe- opowiadała.

Nagle w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Bukowski sięgnąwszy po aparat wstał i poszedł rozmawiać na przedpokój nie chcąc przeszkadzać małej w oglądaniu.
    - Cześć wiedźmo- powiedział zrezygnowany, nie zdawał sobie z tego sprawy ale był doskonale słyszalny dla blondyna.- Wiem, wiem... tak. Jutro rano... Daj mi już spokój Doti, muszę to wszystko odkręcić. Ach i podziękuj Michałowi za podlewanie moich chwastów. Gdzie mieszkam? Na pewno nie pod mostem hehe... Ty zbereźna kobieto! Ja się boję pomyśleć co Michał z tobą ma. Hehe jaaasne... Dobra, to do jutra.

Sebastian uważnie go obserwował. W życiu by się do tego nie przyznał, ale nie chciał żeby mężczyzna odchodził. Pomimo dziwnych okoliczności, w których się poznali szybko się zaprzyjaźnili. Nie mógł być niebezpieczny, jego siostra szybko zaakceptowała obcego w domu. I to go najbardziej dziwiło. Kiedy ledwo rok temu był w związku z Olafem, bardzo się lubili, chłopak często przychodził do ich domu, jedynym problemem było to, że Eliza za nim nie przepadała. Później okazało się, że miał kogoś na boku, wściekły Podgórski urządził mu prawdziwe piekło, nie dopuszczał swojego chłopaka do słowa, nie pozwolił mu się wytłumaczyć. Nie było z czego. To co zobaczył było jednoznaczne, no chyba, że pieprzenie się z innym facetem jest w porządku. Zerwali i do tej pory nie widzieli się.
Ludzie to proste istoty, czynią zło bo mają dużo słabości. W tym przypadku chodziło o zdradę, kłamstwa, coś co jest "niedozwolone" w związku. Ludzie ulegają pokusą szatana, chcąc sprawdzić jak to jest zrobić coś złego, inni nie. Gdyby potraktować miłość, związek jak grę, zasady tej "gry" byłby proste. Nie oszukuj, nie graj nieczysto, a jeśli już to robisz to rób tak by inni gracze się o tym nie dowiedzieli.
Był bardzo ciekawy jaki pod tym względem jest brunet. Gdyby kiedyś się związali, to jak ten związek by wyglądał? Chciał być kimś ważnym w jego życiu, jednak wiedział, że to niemożliwe.
Kim ty jesteś na prawdę ? Jakim jesteś mężczyzną? Czy gdy odejdziesz... zobaczymy się kiedyś?... Taa kurwa, na pewno!

    - Coś się stało?- usłyszał nagle wibrujący głos i poczuł gorący oddech na szyi.
    - Nie... Czekaj gdzie ty mnie macasz?! Eliza jest...- na dane mu było dokończyć bo Tomek perfidnie zatkał mu usta swoimi, wtargnął językiem do środka zaczynając badać dziąsła, zęby. Trącił śliski organ blondyna i zaprosił do szalonego tańca. Podgórski zarzucił mu ręce na szyję przysuwając się spragniony bliskości męskiego ciała. Nie potrafił przerwać pocałunku, ten kretyn robił z nim co chciał, władał jego zdradzieckim ciałem jak marionetką, zapomniał o całym otaczającym go świecie, pragnął zatracić się w tych doznaniach.
    - ....nnnn.....ssss...- zamruczał gdy Tom zassał się i przygryzł jego dolną wargę, z której kapnęło kilka kropelek krwi. Zimne ręce zawędrowały pod jego koszulkę brutalnie pieszcząc rozgrzaną klatkę, szczypały stwardniałe sutki.
    - Braciszku!- ten głos przywrócił im rozsadek, odsunęli się od siebie jak oparzeni. Spojrzeli jeden po drugim w niemałym szoku. Blondyn miał zwichrowane włosy i twarz w kolorze dojrzałej wiśni. Starszy mężczyzna wyglądał zadziwiająco normalnie, miał jedynie pogniecioną koszulę.
    - Gdzie Eli?- rozejrzał się wokoło, ale nie widział jej.
    - Poszła do łazienki kilka minut temu. Za kogo ty mnie masz, przecież przy dziecku bym się na ciebie nie rzucił. Na prawdę nie zauważyłeś? O czym lub o kim tak namiętnie myślałeś?... O mnie?- posłał mu zawadiacki uśmiech.
    - Chciałbyś!- poprawił włosy i naciągnął bluzkę na siebie.- Co jest?- podszedł do drzwi łazienki.

Dziewczynka wyszła z pomieszczenia ubrana w pomarańczową bluzeczkę i krótkie spodenki. Miała mokrą głowę, z końcówek blond włosów kapały krople wody. Chłopak sięgnął po suchy ręcznik i narzucił go na nią. Bukowski przyglądał się im z podziwem, nigdy nie miał rodzeństwa, zawsze był sam. Opiekunki wynajmowane przez zapracowanych rodziców go wychowały, narzucały mu ideały jakie popierali Mariusz i Karolina. Jak dobrze, że im nie wyszło. Gdyby tak było, to teraz byłby zimnym, wrednym, fałszywym skurwysynem prowadzącym firmę ubezpieczeniową dojąc naiwnych klientów.

    - Moje spodnie...- pokazała mocno przetarte czerwone jeansy, na lewym kolanie była dziura. Mężczyzna wziął je w dłoń, przyjrzał się im i westchnął męczeńsko. Kupił je na wyprzedaży, podobnie jak większość ubrań, tylko z tego względu mógł nadal płacić czynsz.
    - ...Kupie ci nowe. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- podparł się w boki spoglądając na dziecko z góry. Zapomniał, że to on jako dorosły powinien wiedzieć czy siostrze niczego nie brakuje. Brakowało. Wielu rzeczy, czuł to, pomimo, że ona nie narzeka, wiedział, że niektóre dzieciaki wytykają ją palcami. Gdyby tylko...


Podgórski wstał z samego rana chcąc przygotować ostatni posiłek jak zje w towarzystwie kochanka. Wątpił, że znów się spotkają, brunet wróci do domu, pracy, przyjaciół, będzie zajęty, prędzej czy później zapomni o jedno-nocnym partnerze i znajdzie sobie kogoś nowego.
Trochę dobijająca wizja...- pomyślał mieszając mąkę i jajka na omlet.

Była godzina 8.30 gdy kończyli śniadanie. Wszyscy byli po porannej toalecie, na dworze było ciepło, w mieszkaniu okna były pootwierane. Pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze. Wydawać się mogło, że wszyscy wstali z łóżka lewą noga. Dziewczynka była przygnębiona i zbierało się jej na płacz. Twarz Sebastiana była jakaś bez wyrazu.
Brunet wstał zbierając puste talerze ze stołu. On również nie chciał się stąd ruszać, ale jakby to wyglądało? Poza tym obaj są dorośli, muszą myśleć racjonalnie i odpowiedzialnie.
    - Nie musisz zmywać naczyń, później bym to zrobił- podszedł do mężczyzny i oparł się o jego ramię.
    - Taa, i co jeszcze? Nawet nie wiem jak ja się wam odwdzięczę. Zabrałeś jakiegoś gościa z ulicy do domu i pozwoliłeś mu mieszkać u siebie przez dwa tygodnie! Żyłem na wasz koszt, moja duma została nadszarpnięta! Jak ja mogło się tak stoczyć? Heh dużo nie brakowało a spałbym na ławce- wytarł mokre dłonie w ścierkę i odwrócił się twarzą w twarz do blondyna.
    - Nie musisz się tak unosić. Chyba nie jesteś typem awanturnika, co?
    - Oczywiście, że nie. Wiesz... ludzie różnie zachowują się w różnych środowiskach, ja jestem na obcym terenie i nie wiem na ile mogę sobie pozwolić. Gdybym był u siebie, pewnie zachowywałbym się nieco inaczej- podrapał się po głowie.
    - Mianowicie?
    - Jak do mnie kiedyś przyjedziesz to zobaczysz- posłał mu psotne spojrzenie i uśmiechnął się tajemniczo.

Podgórscy przyglądali się ubierającemu buty i marynarkę mężczyźnie. Kilka minut temu napisał do Michała, że za jakieś dwie do trzech godzin będzie w domu. Na pożegnanie przytulił Sebastiana i pochylił się by móc spojrzeć Elizie w błękitne oczy.
    - Hej księżniczko nie możesz płakać za kimś obcym- pogłaskał ją po głowie, a ta rzuciła mu się na szyję i wybuchła płaczem.
    - Nie jesteś obcy, a ja nie jestem dzieckiem! Wiem, że już do nas nie przyjedziesz!
    - Naprawdę tak myślisz?- nagle wpadł na pomysł. Podał dwudziestotrzylatkowi swój numer telefonu.
    - Ciesz się, kopnął cię zaszczyt. Otrzymałeś mój numer telefonu- chłopak nie wiedział czy brunet mówi poważnie czy żartuje, ale nic się nie odezwał.

Jeszcze raz wymienił uściski z dzieckiem i błękitnookim. Wyszedł z mieszkania i skierował się prosto na parking gdzie zostawił swojego ukochanego Astona. Nie odpalił go od razu. Przez mózg przeleciało mu wiele myśli...
Jaki jest sens w zawieraniu obietnic, skoro nie może się ich dotrzymać?




piątek, 12 czerwca 2015

Liebster Award

Hej Wam ludziska, wygląda na to, że zostałam nominowana przez Merkuriuszke i bardzo z to dziękuję!
Oto Jej pytania:

1. O czym najbardziej lubisz rozmawiać, na jakie tematy mogłabyś dyskutować godzinami?
Rozmawiać mogłabym o wszystkim, ale godzinami tylko o mandze lub anime xD

2. Jaka jest najgorsza rzecz, jaką jadłaś w życiu?
Chyba takiej nie ma, jeżeli nie liczyć lekarstw itp.

3. Jakie są twoje trzy największe marzenia?
Po 1. pojechać do Japonii.
Po 2. zakochać się.
Po 3. kupić tyle mangi ile tylko zdołam unieść nie wydając ani grosza ze swojego portfela haha.

4. Gdybyś mógł zamienić się z dowolną osobą miejscami na tydzień, kim byłaby ta osoba?
Bez wahania zamieniłabym się z Ciel'em Phantomhive!

5. Jakiej przyjemności nie potrafisz sobie odmówić?
Czytania. Gdy jakaś książka czy manga, którą zamówiłam w końcu do mnie przyjdzie nie potrafię się powstrzymać żeby jej nie przeczytać tego samego dnia. Świadomość, że stoi na półce a ja nie mogę jej z jakiegoś powodu jej przeczytać mnie dobija. Do tego jeszcze się tak perfidnie ze mnie śmieje i woła "przeczytaj mnie, przeczytaj!"

6. Jaka jest najzabawniejsza rzecz w jaką wierzyłaś jako dziecko?
Że ziemia jest okrągła.

7. Masz swoje cytaty, życiowe motto?
Moim ulubionym jest " Jeśli wygrasz, przeżyjesz. Jeśli przegrasz, zginiesz. Jeśli nie możesz walczyć, nie możesz wygrać!" ( a teraz się zastanawiajcie skąd pochodzi hehe)

8.  Gdybyś wygrała milion złotych na co byś go przeznaczyła?
Na początek podzieliłabym się z rodziną, każdy dostałby po równo a to co by mi zostało przeznaczyłabym na wyjazd do Japonii i bilety na koncerty zespołów.

9. Jaki jest ostatni komplement, który usłyszałaś na swój temat?
Ostatnio wracałam  z dwiema koleżankami do domu jedna powiedziała: "masz za duże cycki". Nie wiedziałam czy brać to jako komplement czy obelgę, ale powiedziała, że to komplement...

10. Co cię ostatnio najbardziej rozbawiło?
Sytuacja, którą opowiedziała mi przyjaciółka. Wrzasnęła na korytarzu pełnym ludzi bo nasza znajoma zaszła ją od tyłu i wystraszyła... W konsekwencji tamta także pisnęła i tak dwie wariatki darły japy przy ludziach, którzy mogli sobie pomyśleć "co tu cholera jest grane?" Wyobraziłam sobie tą scenę i padłam haha.

11. Kto jest twoim najbliższym przyjacielem? Co najbardziej w nim lubisz?
Jadzia! Bo jest taką samą idiotką jak ja, więc nie czuję się z tym osamotniona xD



Mam nadzieję, że to Was usatysfakcjonuje i dowiedzieliście się o mnie czegoś. Z tego co się orientuję to powinnam nominować 11 osób, ale nie czytam aż tylu blogów, poza tym nie za bardzo się orientowałam o co chodzi w tej całej nagrodzie no i musiałam poszukać paru informacji...
Tak wiec ja nominuję:

Sarabeth M.
Tamotsu Asai
Tenshi Lulu

A to pytania:

1. Jakiej muzyki najczęściej słuchasz?
2. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?
3. Co zainspirowało cię do stworzenia bloga, dlaczego to zrobiłeś?
4. Twój ulubiony film?
5. Czy często myślisz co stanie się w przyszłości?
6. Czego najbardziej się boisz?
7. Gdybyś mógł być jakimś magicznym stworzeniem, to kim i dlaczego?
8. W jakim rodzaju filmów chciałbyś wystąpić?
9. Gdybyś musiał opuścić swój kraj to do jakiego byś się udał?
10. Na jaki kolor zafarbowałbyś sobie włosy?
11. Najciekawsza książka jaką przeczytałeś?

No a kolejny rozdział już w niedzielę!

niedziela, 7 czerwca 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 6

Dziękuje wszystkim za komentarze i życzę przyjemnego czytanka.



ROZDZIAŁ 6

Do pokoju wszedł Sebastian, trzymał w ręce butelkę z alkoholem. Popatrzyli po sobie uważnie.
Ile on z tego słyszał?!
    - Odprowadziłem młodą... Przepraszam nie zamierzałem podsłuchiwać- dodał widząc zmieszaną i odrobinę przerażoną minę mężczyzny.
    - Emm... cóż...- plątał się w słowach nie wiedząc co powiedzieć.- Moglibyśmy o tym nie rozmawiać?- podrapał się po karku.
    - ...Jasne- odpowiedział spokojnie, ale w głowie panował zamęt. To zdarzenie pobudziło jego wielką ciekawość, zastanawiał się kim były osoby, z którymi rozmawiał, kim jest Marlena, i dlaczego Tomek miał brać ślub z kimś kogo nie kocha. Chciał wiedzieć o nim wszystko, jednak nie był w stanie powiedzieć tego na głos, prędzej spaliłby się ze wstydu i zażenowania. Jednego był pewien, jego imponujący gość jest gejem. Uśmiechnął się na tę myśl pod nosem i zniknął z oczu bruneta.

Z początku trochę niezręczna atmosfera szybko została rozładowana. Mężczyźni popijali wódkę, dyskutowali, słuchali muzyki lecącej z kanału telewizyjnego, raz po raz przypadkiem stykając się ramionami. Bukowski dowiedział się, że chłopak, któremu dawał dziewiętnaście lat, w rzeczywistości jest tylko dwa lata młodszy od niego. Opowiadali o swoich pasjach, ulubionej muzyce i filmach. Mieli nieco odmienne poglądy dotyczące niektórych spraw, ale szanowali zadnie drugiego.
Z każdą kolejką rozluźniali się coraz bardziej. Około godziny 23.00 byli już nieźle zawiani. Codzienne, otaczające ich problemy w tej chwili nie istniały, świetnie się bawili w swoim towarzystwie i to było najważniejsze. Nagle dłoń bruneta znalazła się na zarumienionym policzku blondyna. Sebastian miał delikatną i wrażliwą skórę, było mu nadzwyczajnie gorąco od zbyt dużej ilości wódki, a dłoń na jego twarzy jeszcze bardziej go rozpalała. Nie odsunął się tylko patrzył wprost na czarne tęczówki, te pożerały go wzrokiem.
Tom zbliżył się sprawiając, że ich torsy prawie się stykały.
    - Cco tyy rrobisz?- jęknął gdy poczuł silny zapach mężczyzny, przyjemnie go drażnił. Jednak rozsądek jeszcze działał.
    - Wybacz, jak jestem piany zaczynam flirtować z facetami. Ale ty niespecjalnie się broniłeś- uśmiechnął się szelmowsko.- Jesteś homo?- odpowiedziała mu cisza.- Hehe więc jesteś.

Tom pochylił się odrobinę i musnął usta blondyna swoimi. Początkowo tylko ich smakował, lecz z sekundy na sekundą pocałunek stawał się agresywniejszy, intensywniejszy. Młodszy z mężczyzn lekko rozchylił wargi w niemym zaproszeniu, z którego napastnik natychmiast skorzystał. Sebastian nie pozostawał pasywny i także wzmacniał pieszczotę. Ciekawskie ręce zakradły się pod jego bluzkę i zaczęły pieścić. Jęknął i dopiero teraz dotarło do niego co robi. Przerwał pocałunek, aczkolwiek niechętnie przywołując resztki rozumu.
Boże jak on niesamowicie całuje- pomyślał Seba.
    - Czekaj...- dosunął się na odpowiednią odległość.
    - Coś się stało?- zapytał zaniepokojony brunet.
    - Co my robimy? To nie powinno mieć miejsca, ledwo się znamy, a ty...
    - Dobrze się bawimy. Nie będę ukrywał, że bardzo mi się podobasz Seba- chłopak otworzył szeroko oczy.
    - Ale co z twoją narzeczoną?- powiedział zanim zdążył ugryźć się w język.
    - Ech... wyjaśnijmy coś sobie- podparł się na dłoni- jestem gejem i nie zamierzam się z nikim wiązać, no chyba, że jesteś zainteresowany- zaśmiał się.- A jeśli przeszkadza ci, że krótko się znamy, to zawsze możemy się poznać. Podobam ci się?

Blondyn na to pytanie zarumienił się ogniście i odwrócił wzrok. Bukowski uśmiechnął się pod nosem i nie zwracając uwagi na poprzednie protesty znów złączył ich w żarliwym i pełnym pasji pocałunku.
Byli podnieceni i nie ukrywali swojego stanu, młodszy z mężczyzn coraz bardziej drżał i domagał się więcej pieszczot.
Kim ja jestem, żeby mu odmawiać?- zaśmiał się w duchu.
Brunet całował i podgryzał wrażliwą szyję, dotykał i pieścił twarde sutki, młody wydawał z siebie ciche jęki i postękiwania. Był gorący i seksowny, Tomek szeptał mu zboczeństwa do ucha nie omieszkawszy go w nie ugryźć.
Sebastian pieścił dłońmi nagie plecy kochanka, obaj byli spoceni i ledwo kontrolowali swoje żądze, a to była dopiero gra wstępna. Usta mężczyzny zjechały z klatki piersiowej na brzuch i kierowały się jeszcze niżej docierając do materiału spodni. Sprawnym ruchem pozbył się ich jak i swoich i całym ciałem przylgnął do partnera. Poczuł twardą jak skała męskość na swoim udzie, bez zawahania chwycił ich obu wydobywając głośne westchnienia. Prowadził ich na szczyt rozkoszy, gdy zauważył, że chłopak jest blisko orgazmu przestał co spotkało się z niezadowoleniem.
Zarzucił sobie na ramiona nogi Podgórskiego, nawilżył śliną palce, z braku jakiegokolwiek innego nawilżacza i nie spotkawszy się z odmową włożył w niego pierwszy palec. Kręgi mięśni nagle się zacisnęły a chłopak poczuł ból i nieprzyjemne rozpieranie, zacisnął mocno powieki.
    - To chyba nie jest twój pierwszy raz, nie?
    - Nnnniee... ale dawno nikogo nie miałem.
    - Rozumiem, będę delikatny- jakieś ciepło rozlało się w jego sercu, był dziwnie zadowolony.

Po chwili mięśnie się odrobinę rozsunęły i włożył dwa palce. Penetrował go nimi, zginał i prostował, sprawiając już mniej bólu.
Przygotowywał Podgórskiego na siebie odpowiednio długo nie chcąc by cierpiał, pragnął by mu także było przyjemnie. Zauważył, że coraz częściej kochanek sam się nabija na jego palce.
    - Wwłóź go- jęczał z rozkoszy prosząc o coś znacznie większego.
    - Jak sobie życzysz.
Jednym pchnięciem był w środku, a z ust partnera wydobył się krzyk bólu. Chciał mieć już to za sobą, gdyby wchodził w niego powoli byłoby gorzej. Poczekał aż chłopak będzie gotowy, a gdy dostał sygnał zaczął się powoli poruszać w jego wnętrzu. Po pomieszczeniu rozchodziły się pomruki i krzyki gdy Tomasz raz po raz trafiał w prostatę Seby. W środku było mu tak dobrze, gorąco rozchodziło się po całym jego ciele, z penisa kochanka zaczęły sączyć się pierwsze krople, byli bliscy szczytowania. Starszy z nich przylgnął całym ciałem do dygoczącego z ekstazy partnera. Teraz choćby się waliło, paliło nie puściłby go ze swoich ramion.
    - Tom ja doch...nnny- zatkał mu usta swoimi ukrywając w nich okrzyk spełnienia.

Podgórski wystrzelił białym strumieniem wprost na ich torsy głośno posapując, a sperma kochanka rozlała się w nim. Poorgazmowe dreszcze powoli mijały, leżeli bez ruchu spleceni rękami i nogami. Bukowski starał się za bardzo nie przygnieść blondyna, ale temu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Gdy uspokoili szalejące emocje głos zabrał Sebastian:
    - Doszedłem nawet bez dotykania się- powiedział słabo.
    - Haha kiedyś musi być ten pierwszy raz- pocałował go czule w spierzcznięte usta.

On Tomasz Bukowski, cholerny playboy, facet, który w łóżku dbał tylko o swoje potrzeby okazał więcej czułości swojemu partnerowi w tej jednej chwili niż przez całe życie komukolwiek.
Może to dlatego, że to jest ON.
    - Jesteś wyjątkowy.
    - Co takiego?- zdziwił się chłopak, to było niesamowite, jeszcze nigdy nie było mu tak cudownie, jak z tym mężczyzną poznanym zaledwie tydzień temu.
    - Mówię, że... - spojrzeli sobie głęboko w oczy, wyczytując z nich gamę emocji, obietnicę i coś jeszcze czego nie byli do końca pewni.- Nic takiego, skarbie.

Kilka minut później obaj już spali zmęczni tym nagłym wysiłkiem, wciąż przytuleni do siebie. Przeżyli coś niesamowitego i każdy z nich to wiedził. Ta nowa znajomość skoczyła na nowy poziom, kto by pomyślał, patrząc na nich teraz, że znają się siedem dni?


Nazajutrz pierwszy obudził się blondyn, poczuł pulsujący ból głowy, zawroty, suchość w ustach i coś ciężkiego co uniemożliwiało mu wstanie z sofy. Niechętnie otworzył oczy i zamarł w bezruchu. Na nim leżał nagi Tomasz, on także nie grzeszył ubiorem.
Cośmy kurwa zrobili?!
    - Nyy...- westchnął Bukowski, jego także niemiłosiernie bolała głowa i było mu chłodno.
Powoli otworzył oczy i napotkał błękitne spojrzenie, szok przyszedł dość szybko. Zerknął w bok na szklaną ławę, na której stała pusta butelka wódki i rzeczywistość oraz wczorajsza noc uderzyły go z siłą pioruna. Od razu sobie przypomniał co się działo. Sebastian też musiał pamiętać wnioskując z wyrazu jego twarzy, a nawet jeśli nie, to już zdał sobie sprawę, że odrobinę zaszaleli.
    - Żałujesz?- odważył zapytać się Bukowski po kilku minutach, wyraźnie obawiał się odpowiedzi.