sobota, 31 grudnia 2016
piątek, 23 grudnia 2016
wtorek, 20 grudnia 2016
Mój pierwszy ebook
Przez kilka ostatnich godzin próbowałam rozgryźć działanie Beezara i nie zrobiłabym tego gdyby nie wielka i nieoceniona pomoc Luany. Gdyby nie ona, to prawdopodobnie w przeciągu jednej nocy osiwiałabym lub wyłysiała.
Przed Wami pierwszy tekst, który wystawiłam do sprzedaży. Został poprawiony przez Akane i Akirę. Dziewczyny spisały się świetnie w eliminowaniu moich głupot :)
Podziękowania należą się osobom, które pomagały mi, doradzały jak umiały. Bardzo za to dziękuję.
Mam nadzieję, że jeśli znajdą się osoby chcące kupić to opowiadanie, nie pożałują swojej decyzji. Bądźcie wyrozumiali :)
„W
zdrowiu czy chorobie, bogactwie czy biedzie”, „I że Cię nie
opuszczę, aż do śmierci”. Łatwo jest wypowiedzieć każde z
tych słów, jednak sprawić, że nabiorą one sensu i wiarygodności
jest znacznie trudniej. Wiele małżeństw rozpada się po latach
związku, każde z innego powodu. Życie obok siebie dwójki ludzi
jest stosunkowo proste, wystarczy nie wchodzić sobie w drogę. Ale
wspólne życie wymaga od obojga małżonków dużo cierpliwości,
samokontroli, wierności. Wzajemnego wsparcia i troski, której
potrzebuje każdy człowiek. Wiara oraz zaufanie tworzą podwaliny
udanego związku. Jednak co się stanie, gdy kilka z tych rzeczy
zostanie naruszona? Partnerzy przestaną sobie ufać, a w ich życie
zaczną niepostrzeżenie wkradać się problemy? Kiedy zdadzą sobie
sprawę ze swoich błędów i problemów może być już za późno
na ratowanie czegokolwiek.
wtorek, 13 grudnia 2016
Reklama sklepu LGBT
Hej :)
Mała informacja dotycząca niedawno powstałego sklepu, w którym będzie można zakupić książki LGBT. To będzie miejsce tylko na tego typu literaturę. Myślę, że to świetny pomysł, zwłaszcza że jest dużo osób interesujących się tą tematyką. Na razie się tam książki Leśniej i Shikat Tales.
Dla zainteresowanych Adres sklepu http://book-self.pl/
A tutaj link do posta
https://shikattales.wordpress.com/2016/12/12/book-self-rusza/
Ja czegoś takiego nie planuję, w każdym razie może znajdą się pośród Was osoby, które chciałby wydać coś swojego :)
wtorek, 29 listopada 2016
Oszustka
Hej Wam. Ważna informacja dla osób czytających blog Luany i nie tylko. Spotkała ją nieciekawa sytuacja, delikatnie mówiąc. Powinniście tu zajrzeć:
http://opowiadania-luana-slash.blogspot.com/2016/11/oszustka-na-wattpad.html
niedziela, 27 listopada 2016
Nieznane uczucie - Rozdział 25 Ostatni
Hej Kochani! Jak widzicie, to koniec historii Caleba i Kaylora. Mam nadzieję, że przeżyliście z nimi dobre chwile, bo mi świetnie pisało się ten tekst. Kolejny na blogu pojawi się równo 1 stycznia 2017 roku, czyli jak zwykle w niedzielę. Wcześniej dodam opis i postacie. Jestem ciekawa Waszej reakcji na nowe opowiadanie :)
Dziękuję za komentarze :D
Źle
czuł się siedząc przyjaciółce na głowie już cały tydzień. Co
prawda, Lilith powiedziała, że może zostać w jej mieszkaniu jak
długo zechce, lecz jemu ciężko było wykorzystywać dobroć tej
kobiety. Z drugiej zaś strony, gdyby nie ona załamałby się i
pogrążył w żalu. To ona go wspierała w trudnej sytuacji,
pocieszała go, pomogła uporządkować swoje uczucia, które
przytłaczały go w momencie, gdy dowiedział się z kim tak naprawdę
miał do czynienia. Caleb sprawiał wrażenie wyciszonego, choć w
jego sercu i umyśle panował kompletny bałagan. Całymi dniami
przeżywał scenę, której tak bardzo nienawidził, rozpamiętywał
każde słowo, wyraz twarzy Kaylora, głupie tłumaczenie się Danna.
To wszystko sprawiało, że miał ochotę zamknąć się w
pomieszczeniu i nigdy z niego nie wychodzić. Nie pokazywać się
ludziom, nie mieć z nimi do czynienia. Pragnął zapomnieć o tych
miesiącach, które przeżył przy mężu, który jak się okazało
traktował go z góry, kpił sobie z niego cały czas. Wiedział! Po
prostu wiedział, że z Ledwoodem od samego początku było coś nie
halo. Dlaczego nie przejrzał na oczy wcześniej? Zanim pozwolił, by
mężczyzna zawładną jego sercem i zamieszkał tam jako jedyna
miłość. Gdyby nie dopuścił do głosu serca pragnącego miłości
to nie przejąłby się wychodzącą na jaw prawdą. Chciałby być z
kamienia, nie czuć krzywdy, bólu, ani tych okropnych płytkich, nie
nieznaczących uczuć.
Najgorsze
jednak było to, że wciąż kocha tego skończonego bydlaka. Nie
potrafi pozbyć się go ze swojej głowy, a tym bardziej nie serca,
które teraz było pokruszone na miliony drobinek. To nie było tylko
zauroczenie, zakochanie jak w przypadku Gabriela. Męża darzył
głęboko skrywanymi uczuciami, którym bał się ujrzeć światło
dzienne w obawie przez zdruzgotaniem ich. Lecz ostatecznie zebrał
się w sobie i wyznał miłość ukochanemu krótkim tekstem, który,
na domiar złego znajdował się w każdym egzemplarzu książki.
Osoba, którą zakupi tom bez trudności przeczyta pierwszą stronę.
Myśląc o tym czuł się podle. To tak jakby wyznał to Kaylorowi
przed publicznością. Zdecydował, że tak zrobi po tym gdy mąż mu
wytłumaczył dlaczego nie chce się ukrywać ze swoją orientacją.
Nie chciał ograniczać ani krępować bruneta, więc postanowił
oficjalnie powiedzieć te dwa słówka, które chciałoby się
usłyszeć od ukochanej osoby. Zrobił wielki błąd. Sięgając po
tą powieść raz po raz będzie sobie przypominał o mężczyźnie,
który był dla Caleba całym światem.
-
A ja głupia wierzyłam, że kocha ciebie i jest z tobą szczęśliwy.
Mam ochotę pojechać do tej gnidy i wypruć jej flaki – syczała
Lilith plując jadem.
-
Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Przyjaciółka
położyła tackę z ciastem, które po odczekaniu zdążyło
wystygnąć. Przyniosła dwa talerzyki i widelce. Jej rude włosy
latały to w jedną stronę, to w drugą gdy była w biegu. Ostatnio
nie mieli dla siebie czasu, gdyż opoje byli zajęci pracą i swoimi
partnerami. Kilka dni temu gdy stan Caleba poprawił się zdała mu
relacje, które ciężko było prowadzić przez telefon, zwłaszcza,
że gdy można zobaczyć reakcję tej drugiej osoby jest o niebo
lepiej. Dowiedział się, że niedostępna Lilith zaczęła od
niedawna spotykać się z Harrym. Jednak jego praca zajmowała wiele
czasu, i gdy ona go miała, on z kolei był zajęty. Głupio czuł
się, że poniekąd przez niego nie może się spotkać z mężczyzną.
-
Pamiętaj, żeby nie wygadać się przed Harrym, że jestem u
ciebie. Zna twój adres i z pewnością podałby go Kaylorowi. Nie
zamierzam go więcej oglądać. Ani tym bardziej słuchać jego
kretyńskich wymówek, które już sobie pewnie przygotował.
-
Zdaję sobie sprawę, z tego co musisz czuć. Zwłaszcza, że on
sprawiał wrażenie jakby również cię kochał. Czy osoba, która
kłamałaby usiłowałaby się do ciebie dodzwonić ponad sto razy
oraz zostawiłaby prawie tyle samo wiadomości? Wkurwił mnie
niesamowicie, ale pokazuje, że mu zależy, by wszystko tobie
wyjaśnić jak należy. Obierz chociaż raz, lub odczytaj sms'a.
-
Nie zamierzam – warknął piorunując ją wzrokiem.
-
Mówiłeś, że był chory. Nie przejmujesz się jego stanem
zdrowia?
-
Ani trochę – skłamał, bo naprawdę martwił się o mężczyznę.
Zastanawiał się czy sobie poradzi. Jak go ostatnim razem widział,
to Kaylor nie mógł wstać z łóżka. Minęło parę dni, więc
powinno mu się poprawić. – Mógł bardziej o siebie dbać. To
już mnie nie dotyczy. Przecież nigdy nie chciał tego ślubu i
modlił się o jak najszybszy rozwód.
-
Znam jeszcze jedną osobę, która z małżeństwa nie była
zadowolona, ale ostatecznie spodobało jej się życie z mężem.
-
Który okazał się perfidnym kłamcą i draniem.
-
Co fakt to fakt. Porozmawiajmy o czymś innym. Na przykład o
książce pewnego pana, która rozeszła się niczym ciepłe
bułeczki.
-
Nie kop leżącego – jęknął zażenowany głupotą, którą
popełnił stwarzając tekst dla męża.
~~*
* *~~
Czuł
się jakby umierał. Wszystko go bolało i paliło od wewnątrz.
Powodem nie była jednak choroba, która opuściła go kilka dni
temu. Odkąd Caleb wyszedł z ich mieszkania do tej pory do niego nie
wrócił. Nie odbierał telefonów ani nie odczytywał wiadomości.
Nie miał mu tego za złe, mąż odrzucił go tak jak on to zrobił z
blondynem na początku. Jeszcze nigdy nie żałował niczego tak jak
swojej głupoty.
Kaylor
poza problemami z mężem miał utrapienie z ojcem próbującym się
z nim bezskutecznie skontaktować na różne sposoby. Nie zamierzał
się z nim widzieć obawiając się jego reakcji na wszystko co
działo się obecnie w pomieszanym życiu jego syna. Dał mu tylko
znać, że żyje, ale nie chce nikogo widzieć. Przez siedem dni nie
ruszył się krokiem z mieszkania co głównie miało na celu
unikanie spotkania z matką, która swoim natręctwem zaczynała
działać mu na nerwy. Gdyby poszedł do pracy prędzej czy później
spotkałby ją. Jest dobrze jak jest. Z małym wyjątkiem, którym
jest oczywiście Caleb.
Powrócił
myślami do chwili kiedy przeczytał wiadomość w książce CJ
Jenkinsa skierowaną do niego. Znów poczuł rozrywające i
ściskające się serce. Notatka była skierowana do niego, czytał
ją kilka razy nie potrafiąc pojąc o co właściwie chodzi. On nie
potrafił poskładać całości układanki tak szybko jak Dann, który
po chwili namysłu rzucił „Tak bardzo chciałeś poznać tożsamość
tego pisarza, a okazało się, że od paru miesięcy mieszkaliście
pod jednym dachem”
Caleb
odkrył przed nim wszystkie karty, lecz on musiał spartolić sprawę,
za co siebie znienawidził. Mąż powiedział, że go kocha w tak
niesamowity sposób, że brakowało mu słów, by opisać jak się
czuje, pomijając wielkie nieporozumienie, które koniec końców
wynikło i ciągnęło się dalej.
Koniecznie musiał złożyć porządne wyjaśnienia
partnerowi. Problemem był brak jakichkolwiek informacji na temat
miejsca jego pobytu. Nie wątpił, że Caleb jest u swojej
przyjaciółki, lecz nie miał do niej żadnego kontaktu. Pytał
Abigail, ale ta znała tylko adres do rodziców kobiety, a ona
mieszkała sama. Naprawienie tego co zepsuł było w tym momencie
kluczową sprawą, jednak od czego miałby zacząć? Poszukiwania
igły w stogu siana?
Padł
zmęczony psychicznie i fizycznie na łóżko w sypialni. Obok leżała
książka, która miała być jego prezentem. Nawet nie mógł na nią
patrzeć, bo wszystko wracało. Jęknął głośno jakby miał zaraz
się rozpłakać. Do tego nie brakowało wiele. Poczucie winy zżerało
go od środka. Liczył, że może Caleb wróci do mieszkania po swoje
rzeczy i wtedy będą mieli okazję sobie wszystko wyjaśnić.
Dopiero po tym będzie miał porządek w swojej głowie i sercu.
-
Jak głupim można być w moim wieku?
Rzucił
pytanie, lecz nie uzyskał na nie żadnej odpowiedzi. Wciągnął
nosem zapach pościeli. Pachniała Calem. Nagle zobaczył w głowie
obrazy, które przedstawiały chwile, gdy on i mąż przytulali się
do siebie, całowali, spędzali razem czas, kochali się niezliczoną
ilość razy, byli dla siebie. Przyciągnął do siebie kołdrę i
zarzucił sobie na głowę. Chwilę później w pomieszczeniu
rozeszło się pociąganie nosem i szloch.
~~*
* *~~
Drobna,
czarnowłosa kobieta założyła na szyję żółty fartuszek i
zawiązała go sobie w pasie. Podeszła do kuchenki, na której
smażyła się cebulka. W pomieszczeniu unosił się jej mocny
zapach. Przemieszała ją drewnianą łyżką, by się nie
przypaliła, a potem odcedziła ziemniaki. Westchnęła ciężko i
otarła pot z czoła. Raptownie poczuła na swoim ramieniu dłoń,
którą ją odwróciła. Spojrzała się na mężczyznę i spuściła
głowę.
-
Co ty robisz? – usłyszała warknięcie i skuliła się jeszcze
bardziej.
-
Chciałam zrobić obiad zanim wrócisz. Nie chcę żyć jak
utrzymanka. Skoro musiałam zrezygnować z pracy to pomyślałam, że
zajmę się chociaż pracami domowymi.
-
Jesteś w ciąży, więc powinnaś odpoczywać. Lekarz ci
powiedział, że masz nadciśnienie, w dodatku łatwo się
stresujesz i często jest ci słabo. To jest niebezpieczne dla
ciebie i dziecka. To, że gdy się o ciąży dowiedziałem byłem
wściekły, nie znaczy, że jestem jakimś potworem.
-
Wiem – przytaknęła mu i po zdjęciu z siebie fartucha pobiegła
do sypialni. Położyła się przykrywając miękkim kocem, który
Dann kupił jej dwa dni temu. Mężczyzna skierował się za nią.
Przysiadł na łóżku i odgarnął jej kosmyki z czoła.
-
Nie łatwo mnie zdenerwować, ale tobie się jakoś to udaje. Gdy
mam cię w swojej obecności robię się niespokojny. Jeszcze żadna
kobieta nie denerwowała mnie tak jak ty. Trochę to zabawne.
Być
może mówił przykre rzeczy, ale taka była prawda. Jeszcze żadna
kochanka nie doprowadzała go do białej gorączki, choć zdarzało
się parę kobiet, które miał ochotę wyrzucić przez okno. Anna
była inna od wszystkich. Była dużo młodsza, gdyż miała jedynie
dwadzieścia lat, nie miała męża, i nie była bogata. Jednak
pomijając czas, w którym go denerwowała, przyjemnie się na nią
patrzyło. Zwłaszcza gdy spała. Wtedy miękło mu serce i nawet
czasem łapał się na tym, że ją lubi. Annę poznał w barze, w
którym pracowała. Potem wziął do siebie, by ochronić kobietę
przez agresywnym ex. To on zaczął ją kokietować i po upiciu jej
zaciągnął do łóżka. Wiedział, że było to podstępne i
podchodziło pod przestępstwo. Spodziewał się, że oberwie mu się
za taką akcję, lecz ona nie miała nic przeciwko. Domyślał się,
że jej również było wstyd, że dała się uwieść. Z drugiej
strony zgodziła się zostać jego kumpelą od seksu, w zamian za
mieszkanie. Callaway nie miał na co narzekać, kobieta dostępna od
zaraz, w dodatku pod nosem. Nie musiałby obdzwaniać kochanek, by
dostać kilka godzin przyjemności. Uświadomił sobie, że kobieta
była bardziej niewinna niż mu się wydawało. W przeciwieństwie do
pań, które znał, Anna nie chodziła do łóżka z każdym kto się
nawinie.
Ogólnie
rzecz ujmując było całkiem nieźle, jednak po odkryciu, że
kochanka jest w ciąży, jego świat się załamał. Po rozmowie z
przyjaciółmi musiał poprzestawiać niektóre sprawy oraz wziąć
sobie do serca słowa Caleba. Poza tym nie chciałby popełnić
błędów Kaylora, który nie kontaktował się z nim od kilku dni.
„Niektórzy kretyni nie
odróżniają współczucia od miłości!”
Przypomniał sobie mocne zdanie, które chyba miało na niego
największy wpływ.
- Zaopiekuję się tobą, pomogę ci w czymkolwiek
będziesz potrzebowała pomocnej dłoni. Usunę wszystkie numery
kobiet, z którymi się spotykałem. Przemienię się w wiernego
męża i odpowiedzialnego ojca. A kiedyś może nawet weźmiemy ślub
– rzekł z rosnącym uśmiechem na ustach.
- Dann, nie musisz niczego dla mnie poświęcać. Nie
chcę być ciężarem, choć nim niestety jestem.
- Cicho bądź. Gadasz bzdury. Nie będę wiecznie
zachowywać się jak rozpuszczone dziecko. W życiu nadchodzi czas,
by wreszcie dojrzeć. Kaylor zrobił to jakiś czas temu zakochując
się w swoim mężu. Na mnie także przyszła pora. Wybacz, że
wystraszyłem cię tym nagłym wybuchem. Nie jestem nerwową osobą.
Bardziej niż się drzeć na kogoś wolę żartować. Wiesz to.
Anno, zostań ze mną i nigdy nie odchodź – pochylił się i
złożył czuły pocałunek na jej ustach.
~~* * *~~
Wstał
z kanapy, by pójść do łazienki. Odkręcił zimną wodę i przemył
twarz pozbywając się z niej śladów łez. Wytarł ją w wiszący
obok ręcznik. Obrysował swoje odbicie w lustrze. Pokazywało ono
żałosnego mężczyznę, który po odejściu męża nie potrafił
nic zrobić. Nie był nawet w stanie wziąć w dłoń maszynkę i
porządnie się ogolić. Jedyną czynnością, na którą miał
ochotę to przeczytanie powieści, którą dał, w właściwie rzucił
Antrosa. Najpierw kilka razy od początku do końca czytał notatkę,
a dopiero potem przewertował kartki na pierwszy rozdział. Chwilę
temu zamknął tom kończąc na ostatniej stronie. Historia jaką
poznał wycisnęła mu zły z oczu. Dużo scen, sytuacji w jakich
znajdowali się poszczególni bohaterowie dało mu odczuć wszystko
co czuł Cala. Można powiedzieć, że tytuł w dziwny sposób
opisuje życie ich obu, lecz żeby doszukać się zgodności z
rzeczywistością trzeba było znać życie ich jako małżeństwo. A
o faktach z och życia wiedział tylko on i Caleb.
Użalał się nad sobą jeszcze gorzej niż po zerwaniu
z Collinsem, który niegdyś był dla niego najwspanialszy co go
spotkało. Dziś wiedział, że ten tytuł należy wyłącznie do
męża. Obiecał sobie, że nie pozwoli, by jego małżeństwo
spotkał tak beznadziejny koniec.
Po wejściu do sypialni otworzył komodę by wyjąć z
niej poszewkę na kołdrę i poduszki oraz czyste prześcieradło.
Brudną pościel wrzucił do prania zmieniając na nową i pachnącą.
Odsłonił kotarę z okna, czego zazwyczaj nie robił. Caleb lubił
przesiadywać na balkonie. Ciekawe czy u Ravezy ma tą szansę.
Niespodziewanie do jego uszu doszedł szczęk zamka i otwieranie
drzwi. Tylko jedna osoba miała dodatkowy klucz do jego mieszkania.
Serce zaczęło uderzać mocno w jego piersi, a na ustach rozciągnął
się błogi uśmiech. Czym prędzej pobiegł na przedpokój. Miał
ochotę paść na kolana przed osobą, którą ujrzał.
- Kochanie – jęknął podchodząc bliżej. – Tak
się cieszę, że wróciłeś.
- Nie waż się mnie dotykać. Jestem tu tylko po swoje
rzeczy, Nie mam najmniejszego zamiaru...
- Nie odchodź ode mnie – wydukał gdy ze szczęścia
w jego oczach pojawiły się łzy.
Nieoczekiwanie
dla Antrosy brunet klęknął przed nim, a zanim położył czoło na
jego kolanach spostrzegł spadające po jego policzkach łzy. Kaylor
objął jego nogi i ścisnął mocno jakby łapiąc się ostatniej
deski ratunku. Oniemiały przyglądał się mężowi, którego nie
poznawał. Ten pewny siebie, arogancki, patrzący na ludzi z góry,
dupek wyglądał żałośnie i przygnębiająco. Caleb nie był pewny
co powinien zrobić. Widzieć takiego Ledwooda... to nowość. Może
zabrzmi to dziwnie, ale przez tą chwilę, gdy zdążył spojrzeć mu
w błękitne oczy, dojrzał w nich napływającą ulgę i
niewyobrażalną radość. Ciało bruneta trzęsło się, a płacz
mężczyzny odbijał się głośnym echem na złamanym sercu i
poranionej duszy Antrosy. Naprawdę
jestem naiwniakiem, który uwierzy w każde kłamstwo męża,
pomyślał po czym wczepił swoją dłoń w czarne włosy. Zaczął
głaskać uspokajająco klęczącego po głowie. Partner, bo Kaylor
wciąż nim był, mimo wszystko, jęknął i ścisnął jego nogi
jeszcze bardziej, nie żeby on cokolwiek czuł. Serce blondyna
zaczęło bić szybciej zdając sobie sprawę, że może tym razem
kochanek nie udaje. Chciał w to wierzyć, lecz było mu trudno, nie
po tym co przeszedł.
- Powinienem cię nienawidzić.
Mężczyzna podniósł wzrok, by spotkać na swojej
drodze zielone źrenice. Wypatrzył w nich również wielki ból,
który czuł Kaylor.
- Nie wiem kiedy mówisz prawdę, a kiedy kłamiesz. To
dziwne, bo bardzo dobrze potrafiłem to rozpoznać u ludzi.
-
Prawdą było wszystko co powiedział Dann. Skreśliłem cię na
samym początku, myślałem tylko o sobie i korzyściach płynących
ze ślubu. Nie chciałem go brać, ale ojciec zagroził, że odetnie
mnie od pieniędzy. Jednak nim zauważyłem, już byłem w tobie
zakochany. Mówiłem szczerze wyznając ci miłość. Po
przeczytaniu twojej książki zrozumiałem dlaczego pewne rzeczy
jeszcze przede mną ukrywałeś. Trzeba przyznać, że niespodzianka
ci się udała.
- CJ napisał tą powieść specjalnie dla ciebie. On
jest szczęśliwy, gdy ludziom podoba się jego twórczość –
mówił prawie szeptem wpatrując się w głębokie niczym ocean
oczy. – Kiedyś powiedziałeś mi, że twój tata dał Angelice
szansę, którą jego zdaniem powinien dostać każdy. Kylor. Jeśli
zmarnujesz szansę, którą daję ci ja, będziesz żałował do
końca życia.
- Zrobię z niej użytek. Przepraszam cię za krzywdę,
którą ci wyrządziłem – na powrót jego kolan dotknęło czoło
męża.
Nie było szansy, żeby od ręki wybaczył Kaylorowi.
Potrzeba czasu i cierpliwości by odbudować zniszczone zaufanie.
Kochają się, a to najważniejsze. Chcą tego samego. Jeśli zaczną
od nowa z nowym nastawieniem i wiedzą, którą zdobyli w ciągu
ostatnich miesięcy, będą w stanie podołać wszystkiemu.
Kaylor już wiedział, że nie chce nikogo innego w
swoim życiu, bo bez Caleba, to nie byłoby życie, którego by
chciał.
Zaś Caleb po raz kolejny zawierzył ukochanemu modląc
się w duchu, by nie żałować tej decyzji po raz trzeci.
~~* * *~~
-
Mówił ci już ktoś, że jesteś irytujący? Chciałbym się umyć,
więc daj mi z łaski swojej spokój – od bełkotu Kaylora
zaczynała boleć go głowa.
-
Wrócimy do tej kwestii – zaznaczył.
Zdjął
z siebie koszulkę i celnym rzutem trafił do kosza na pranie. Z
dolną partią ubioru jak zwykle miał problem, więc z pomocą
pospieszył mu mąż. Rozpiął jego spodnie pokazując przy tej
czynności zawadiacki uśmiech. Kaylor klęknął i położył sobie
jego nogi na ramionach. Uniósł się na rękach, a wtedy brunet
ściągnął z niego opinające nogawki.
-
Bielizny także pomogę ci się pozbyć – na słowa męża Caleb
zarumienił się ostro.
-
To ma być seks na zgodę? – uniósł brwi denerwując się.
-
Przecież już się pogodziliśmy. Ale seksu nigdy za wiele. Skoczę
pod prysznic kiedy ty wyjdziesz.
Pochylił
się nad pisarzem i złapał za jedyny materiał znajdujący się na
jego seksownym ciele. Ruchem głowy podpowiedział mu, by uniósł
biodra. W tej czynności mąż jakoś poradziłby sobie, ale
uwielbiał go rozbierać. Cal miał wtedy taką niesamowicie
podniecającą minę, że nie potrafiłby przegapić takiej okazji.
Odrzucił bokserki do kosza zatrzymując wzrok na miękkim penisie
kochanka. Niedługo nie będzie taki miękki, przebiegło mu
przez myśl. Posłał blondynowi rozpromieniony uśmiech i dał mu
chwilę prywatności.
Mąż
wrócił do niego kilka dni temu, za co nie posiadał się z radości.
Bał się, że jak tylko wyjdzie do pracy i wróci wieczorem to okaże
się, że Cal zniknął. Jednak do wydawnictwa musiał wreszcie pójść
czy mu się to podobało, czy nie. Antrosa przyrzekł, że nigdzie
się nie wybiera i będzie czekał. Kiedy przekroczył próg biurowca
zorientował się, że jest na językach pracowników z firmy i mówią
o nim więcej niż zazwyczaj. Nie musiał się nawet specjalnie
wysilać, by zgadnąć o czym tak rozprawiają. Po prostu zignorował
ich natarczywe spojrzenia i pewnym siebie krokiem zmierzał do
swojego gabinetu. Na którymś piętrze dopadła go Karina żądając
wyjaśnień dotyczących dwuznacznej notki napisanej przez Jenkinsa.
Oczywiście lubiąc ją denerwować nie pisnął słówka na ten
temat, zamykając go. Jedynie widząc z oddali Jennera uśmiechnął
się i puścił oczko redaktorowi. Na co ten odpowiedział pokazując
kciuk w górę.
Był
zadowolony wiedząc jaki geniusz i utalentowana osoba kryje się za
pseudonimem. Kochał tą osobę. Okazywał to na każdym kroku. Od
teraz będzie starał się dwa razy bardziej, by ich relacje uległy
zmianie na lepsze. Wszedł do sypialni, bo gdy wspomniał kochankowi
o stosunku coś go zaniepokoiło. Otworzył szufladę, w której
trzymał kondomy i żel intymny, który był jego zmartwieniem.
Wziąwszy buteleczkę do ręki odetchnął z ulgą zauważając, że
substancja nie skończyła się, bo musiałby lecieć do sklepu lub
do apteki.
Długo
nie musiał czekać, by mąż wyjechał z łazienki w przepasanym
wokół bioder białym ręczniku. Ucałował go w polik i popędził
pod prysznic.
-
Nie spiesz się – rzucił za nim blondyn. – Jest napalony jak
nastolatek.
Podjechał
do łóżka i podnosząc się na rękach posadził na nim swoje
ciało. Odepchnął pojazd kawałek dalej i rozłożył się wygodnie
na środku materacu. Podłożył sobie ręce pod głowę, zamknął
oczy czekając na pojawienie się partnera. Nie potrafił się
przyznać, że tak bardzo spodobał mu się seks, że mógłby robić
to z Kaylorem na okrągło, jednak mąż w życiu się o tym nie
dowie, bo wykorzystałby to. Nieważne jak bardzo starałby mu się
odmawiać, brunet postawiłby na swoi, a on prędzej czy później
uległby. Podobnie dzieje się teraz, Ledwood perfidnie stara się
wykorzystać informację o CJ, by zmusić go do spotkania
autorskiego, na którym podpisywałby swoje książki. Właśnie o
tym mu truł od kilku dni i o to denerwował się Cal. Wiedział,
że tak będzie, dlatego nie pozwolił nikomu dawać swojego numeru
mężczyźnie, uświadamiając sobie jaki będzie miał problem.
Czując,
że materac ugina się pod ciężarem kolejnego ciała podniósł
powieki. Mężczyzna przełożył swoją nogę na drugą stronę jego
nieruchomych nóg. Ujrzał bruneta zbliżającego się do niego i
siadającego na jego biodrach. Popatrzył się na niego jak na
wariata. Za to Kaylor prychnął pod nosem uśmiechając się.
-
Coś taki zdziwiony? Chciałby się dzisiaj z tobą zamienić. Nigdy
nie powiedziałem, że bycie na dole mi nie odpowiada – obserwował
jak wyraz twarz Caleba się, o dziwno, nie zmienia. W dalszym ciągu
pozostawał zdumiony – No chyba, że nie chcesz być na górze. Do
niczego się nie zmuszam.
-
Ja po prostu... Nigdy nie sądziłem, że pozwolisz mi na to. Dann
mówił, że tylko z Zackiem...
-
Tak, bo jego kochałem, więc mu na to pozwoliłem. Ciebie kocham
bardziej, więc pomyślałem, że chciałbyś spróbować.
-
Chyba zapomniałeś o pewnym szczególe. Jak ja miałbym uklęknąć
czy zrobić cokolwiek co wymaga sprawnych nóg?
-
Pomyślałem o tym. Pozycja, w której się znajdujemy nie wymaga
byś ruszał nogami. Odwalę za ciebie robotę, kotku. Pytanie tylko
czy się zgadzasz?
-
Oczywiście, że tak.
Caleb
podniósł się na ile mógł, by zostać porwanym w ramiona męża.
Owinął swoje wokół jego szyi i wpił się w smakowite usta
przejmując kontrolę nad pocałunkiem, na co Kaylor mu pozwalał.
Całował bruneta niespiesznie rysując opuszkami palców wzorki na
jego umięśnionych plecach. Pamiętał, by go nie drapać i nie
wbijać paznokci, gdyż podczas seksu nie kontroluje się z tym.
Muskał usta swoimi pozwalając, by Ledwood dla odmiany nieco
podrapał jego. Były to niezbyt mocne pociągnięcia, które dało
się spokojnie przeżyć. Nieważne ile razy kochaliby się, to nigdy
nie odstępowały go motyle w brzuchu i rumieniec na polikach. Teraz
odczuwał to jeszcze mocniej. Sama myśl, że miałby wejść w
Kaylora, który jego zdaniem zupełnie nie pasował do pasywa,
sprawiała, że po jego kręgosłupie przebiegały elektryzujące
dreszcze. Nie chciał się nigdzie spieszyć, lecz pragnął poczuć
to co mąż, gdy to robili. Calebowi przeleciało przez myśl, że
teraz już z pewnością Ledwood będzie jego pierwszym we wszystkim.
Przywoływał do pomięci rzeczy, które sprawiały jemu przyjemność
myśląc, że kochanek także chciałby ich doświadczyć. Niestety
miał problem z poruszaniem się, bo w tym momencie to mąż go
przytrzymywał od tyłu, by nie poleciał plackiem na łóżko. Było
trudno, ale jakoś sobie radzili przez cały czas, więc teraz też
dadzą radę. Nie odmówiłby zamiany ról skoro Kaylor sam to
zaproponował, a on pragnął to zrobić.
Utrzymywali
ścisły kontakt wzrokowy, więc gdy poczuł na brzuchu jak penis
Kaylora twardnieje miał ochotę jęknąć.
-
Zdejmujemy ręczniki, niewygodnie w nich.
Obaj
pozbyli się materiałów, które znalazły swoje miejsce na podłodze
kawałek od łóżka. Wiedział co zamierza zrobić brunet, więc go
uprzedził. Złapał naraz oba członki i zaczął poruszać ręką.
Było u potwornie wstyd, ale widział, że mężowi się podoba,
toteż nie przerywał. Poczuł jak do jego ust próbuje wkraść się
śliski język. Kolejny raz zdominował partnera i to jego organ
znalazł się w wargach bruneta. Ten przez chwilę wyglądał na
zdezorientowanego, lecz poprawił się i poddał się woli Caleba
robiąc to z rozkoszą.
-
Jeśli będziesz się tak zachowywać w łóżku to będę ci się
bardzo chętnie oddawać – rzekł z ciepłym uśmiechem do Caleba.
-
Chciałbym, żeby ci się naprawdę podobało. Jeżeli tylko zrobię
coś nie tak, to mi zaraz powiedz.
-
Robisz wszystko idealnie, kochanie. Ale myślę, że nam obu będzie
wygodniej gdy oprzesz się plecami o ścianę.
-
Yhm.
Kaylor
na chwilę zszedł z jego nóg pozwalając mu się podciągnąć i
oprzeć. Na czworaka zbliżył się do niego udając drapieżcę
skradającego się do ofiary. W końcu ponownie zajął swoje miejsce
pozwalając pieścić się blondynowi. Był zadowolony, bo Caleb
przejął inicjatywę i starał się sprawić mu przyjemność.
Dotykał go, całował po ciele i mimo że bardzo się tego wstydził
to kontynuował. Kaylor był z niego dumny. Nawet gdy Cal był na
dole i leżał pod nim, bo rzeczywiście inne pozycje seksualne były
karkołomne, to nie zachowywał się jak kłoda. Dawał od siebie
bardzo dużo, a on wiedział, że blondyn się stara. Był pewien, że
gdyby go o to poprosił, to wziąłby do ust jego kutasa, tak jak on
jakiś czas temu jego. Ledwoodowi ciężko było to zrozumieć, ale
spodobało mu się obciąganie kochankowi. Kiedyś za żadne skarby
świata nie pozwoliłby facetowi włożyć swojego penisa do jego
ust, a co dopiero spuścić się. A teraz sam dość często
proponował to Calebowi.
-
Kocham cię – szepnął blondyn odrywając ich spierzchnięte
wargi od siebie.
-
Jak ciebie także – pogładził go czule dłonią po poliku. –
Przejdziemy do kolejnego etapu, bo już nie mogę się doczekać.
Kiwnął
głową, bo tylko tyle był w stanie zrobić pod uważnym wzrokiem
błękitnych oczu. Zaobserwował jak kochanek wyciąga z szuflady
dwie najważniejsze rzeczy i podaje je jemu. Kaylor wytłumaczył mu
w jaki sposób będą się dziś kochać. Pierwszy raz w nowej
pozycji może sprawiać kłopoty, ale tylko na początku. Z czasem
się przyzwyczają. Ledwood uklęknął rozkładając swoje nogi i
prezentując stojącego bezwstydnie penisa. Oparł dłonie na ścianie
za nim i pochylił się w przód.
-
Nie oszczędzaj żelu, nie używałem swojego tyłka w ten sposób
jakieś dwanaście lat. Poza tym wiesz co robić, prawda?
-
Wiem.
Chciał
się spisać, by Kaylor nie był na niego zły lub mówił, że mu
się nie spodobało. Wycisnął z butelki resztę mazi na dłoń. W
tym zamaczał palce, które wędrowały do zaciśniętej dziurki.
Przejechał po niej opuszkiem palca. Do jego uszu doleciało ciche,
ledwo słyszalne westchnienie. Śliskim palcem przekraczał krąg
mięśni, który zacisnął się na niechcianym intruzie.
-
Nie przejmuj się. Mam zaskakująco wysoki próg bólu. Powiem ci
kiedy będzie bardzo bolało.
Zrobił
jak kazał kochanek. Poruszał palcem, później dwoma w odbycie,
który zaciskał się za każdym razem, gdy coś w niego wchodziło.
Jemu się wydawało, że to powinno boleć, lecz Kaylor nic nie mówił
i próbował się rozluźnić. Skarcił się za to, że nic do męża
nie mówił, ale jemu szeptanie sprośnych słówek nie szło tak
dobrze jak brunetowi. Serce biło mu niewiarygodne szybko jakby miało
zaraz wyskoczyć z piersi. Bał się, że jak zawali sprawę, to
partner nie będzie pozwalał mu na zamianę.
Patrzył
jak jego palce znikają między kręgami mięśni, które luzowały
się i zacieśniały. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz
gdy wyobraził sobie swojego nabrzmiałego członka wsuwającego się
w miejsca, gdzie chowają się palce. Zastanawiał się czy mężowi
jest dobrze, bo milczał jak zaklęty.
-
Poruszaj nimi szybciej. Cholernie dobrze – zamruczał wibrującym
głosem jakby czytając Calebowi w myślach.
Wkładał
i wyciągał śliskie palce, zginał je i krzyżował masując
delikatną skórę odbytu. W powietrzu unosił się zapach wiśni
pochodzący od żelu. Wydawało mu się, że pomimo początkowych
trudności, dziurka jest już dostatecznie nawilżona, lecz nie
przerywał penetracji. W pewnym momencie zaobserwował, że biodra
męża pracują nabijając się ostrożnie.
-
Kaylor – jęknął nie potrafiąc wprost się go zapytać, czy już
może zrobić coś więcej.
-
Słucham, kotku. Aż tak bardzo chcesz mnie przelecieć?
Złapał
Caleba za nadgarstek i odsunął jego rękę, po czym zniżył się.
Wpił się w słodkie wargi blondyna i spijał z nich nektar. Mąż
oddawał pocałunki z pasją w pewnych momentach zapominając o
wstydzie kierując się wyłącznie pożądaniem. Wiele czasu minęło
odkąd był na dole, więc wolał się przygotować, by później nie
musieć przerywać, gdy nie potrafiłby przezwyciężyć bólu.
Przejechał kilka razy po swoim penisie i Cala. Zaraz potem odpakował
gumkę i założył ją kochankowi, gdyż ten miał śliskie dłonie
i nie poradziłby sobie. Kaylor spojrzał mu głęboko w oczy.
Widział w nich tyle miłości należącej tylko do niego. Westchnął
i podniósł się lekko przystawiając sobie pod tyłek kutasa.
Opuszczał powoli biodra wpuszczając w siebie męża. Myślał, że
nie wytrzyma. Mimo dobrego nawilżenia wciąż bolało. Nic dziwnego
skoro od lat to on posuwał facetów, a nie na odwrót. Przełamał
się i nabił na twardego niczym skała kutasa siadając na biodrach
partnera. Caleb może i był nieco mniejszych rozmiarów, lecz na
pewno był grubszy od niego.
Rozkosz
rozchodząca się po jego całym ciele była nie do opisania. Gdy
główka przebiła się przez kręgi mięśni poczuł jakby miał
dojść natychmiast, jednak próbował nad sobą panować.
Zaciskający się na nim odbyt już teraz robił mu dobrze, a co
będzie gdy Kaylor zacznie się na nim poruszać. Dali sobie chwilę
na odsapnięcie i opanowanie się.
-
Całkiem nieźle, co?
Kaylor
objął męża ramionami, na co ten odpowiedział tym samym. Byli
złączeni w trwałym uścisku. W końcu brunet nie odrywając się
od Antrosy zaczął powoli poruszać się w górę i dół biorąc w
siebie pulsującego kutasa. Czuł się bosko, jak jeszcze nigdy.
Caleb sprawował się doskonale, za co właśnie go pochwalił.
Obsypywał jego szyję pocałunkami i ciągnął ją zębami. Błądził
ciekawskimi dłońmi po jego ciele zaznaczając drogę kręgosłupa.
Nagle poczuł w dole spięcie. Przyspieszył ruch bioder mając dość
tego czekania. Musiał dojść w tej chwili.
-
Kaylor, zaraz dojdę – wyjęczał blondyn.
-
To świetnie, bo ja też.
W
końcu, ku jego uldze, zawładnął nim elektryzujący dreszcz.
Zacisnął się na penisie niczym imadło czując jak ten drga
niebezpiecznie wewnątrz niego. Doszedł obficie dzięki poruszającej
się na nim dłoni. Trysnął w nią białą mazią nie zaprzestając
ruchów bioder wiedząc, że kochanek jest bliski orgazmu. Nie musiał
długo czekać aż to się stanie. Caleb odchylił głowę w tył
wydając z siebie przeciągły jęk na koniec wymawiając na koniec
jego imię.
Opadł
zmęczony na blondyna opierając głowę na jego piersi. Oddychał
głośno i chaotycznie wciąż próbując się uspokoić po orgazmie.
-
Koniecznie musimy to powtórzyć – powiedział Kaylor łapiąc
oddech.
-
Nie mam nic przeciwko.
-
No to odpoczywaj póki możesz, bo na dzisiaj to nie koniec –
polizał czubkiem języka usta blondyna, na co ten uchylił wargi
wpuszczając organ do środka.
~~*
* *~~
Odłożył
długopis na biurko robiąc sobie mała przerwę. Był wykończony
całodniową pracą i przebywaniem w tak licznym gronie ludzi, którzy
przyszli do galerii po podpis CJ'a Jenkinsa. Miał serdecznie dosyć.
Zaczynał żałować, że ostatecznie uległ mężowi, który od
kilkunastu dni nakłaniał go do spotkania. Paplanina bruneta była
tak męcząca, że wolał dać za wygraną. Odsunął się od biurka
i podjechał do stojącego nieopodal Kaylora i Banera.
-
Synu, jak ty przekonałeś tego uparciucha, żeby pokazał się
światu?
-
Mam swoje sposoby – puścił mu oczko, za co Cal miał ochotę go
uderzyć. Dlaczego mąż musi zachowywać się w taki sposób?
-
Caleb, muszę porozmawiać z tobą o pewnej sprawie. Chodzi o
procent który przekazujesz ze sprzedaży swoich książek do
ośrodka rehabilitacyjnego.
-
Coś się stało? – zmartwił się.
-
Nie, ale właściciel tegoż miejsca chciałby poznać osobę, która
anonimowo łożyła fundusze na zakup potrzebnych urządzeń dla
ośrodka i osób, których nie stać na takie finansowe obciążenia.
-
Robiłeś coś takiego? Nie miałem pojęcia – przyznał zdumiony
Kaylor. – Przekazywałeś swoje zarobki ludziom, których nie stać
było na zakup specjalistycznego sprzętu, choć przez to tobie
brakowało pieniędzy?
-
Na świecie są potrzebujący, ważniejsi ode mnie. Ja miałem to
czego potrzebowałem, to ciocia marudziła.
Caleb
po krótkiej wymianie zdań powrócił do podpisywania i słuchania
jak to wielu ludziom podoba się jego twórczość i co myślą o
ostatniej książce. Oczywiście nie obyło się bez krytyki, lecz
nie przejął się tym, bo najważniejszej osobie powieść się
podobała. Mając u boku Kaylora już się nawet nie bał ani nie
wstydził okazywania mu swoich uczuć wśród ludzi. Nie udawali
nieznajomych lub zwykłych przyjaciół. W pewnym momencie jego uwagę
zwróciła wysoka, bardzo ładna kobieta, o czarnych jak noc włosach
w iście czerwonej sukience. Zdawało mu się, że przyglądała się
jemu i brunetowi od dłuższego czasu. Został mu podsunięty pod nos
kolejny tom, który z uśmiechem na ustach podpisał imieniem
pisarza. Gdy powrócił wzrokiem do miejsca, w którym stała
kobieta, uświadomił sobie, że już jej tam nie ma. Szybko jednak o
tym zapomniał pogrążając się w pracy, która zaczęła przynosić
mu radość.
~~*
* *~~
Nie
potrafił oderwać oczu od Caleba. Cieszył się, że wyszło na jego
i ostatecznie CJ pokazał się swoim fanom. Dla niego był to
osobisty sukces, gdyż małymi kroczkami przyzwyczajał męża do
ludzi, od których się odseparowywał. Nagle ojciec oderwał go od
rozmyślań szturchając go w rękę.
-
Koniec końców nie spotkałeś się z Angeliką?
-
Nie potrzebuję tego. Ile razy mam ci powtarzać? To szczęście, że
na nią nie wpadłem.
-
Właściwie to przed sekundą dostałem od niej wiadomość. Jest do
ciebie, przeczytaj – wziął od ojca telefon zaczął niedługą
wiadomość zostawioną przez Angelikę.
Jesteś
niechętny do spotkania ze mną, więc nie będę się narzucać.
Może kiedyś się zobaczymy. Jestem spokojna, że mogłam cię
chociaż zobaczyć. Życzę Ci wszystkiego najlepszego dopiero teraz,
gdyż nie było mnie na ślubie, i powodzenia z tym chłopakiem.
Rozejrzał
się wokół siebie, lecz nie dostrzegł żadnej kobiety, którą
mogłaby okazać się jego matka. Tego się nie spodziewał, nie od
niej. Takiej wyrozumiałości? Nie czuł żadnej ironii w tekście,
który do niego napisała. Uśmiechnął się pod nosem oddając
rodzicowi komórkę uprzednio usuwając wiadomość. W jednej chwili
jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem blondyna. Spoglądał właśnie
na swoją przyszłość, której będzie się kurczowo trzymać. Do
szczęścia już mu niczego nie brakowało.
~~KONIEC~~
niedziela, 20 listopada 2016
Nieznane uczucie - Rozdział 24
Dziękuję za komentarze :)
Mężczyzna przed nim wyglądał niepokojąco. Wpuścił
go do środka od razu pytając o stan, w którym Dann się znajduje.
Przyjaciel przełknął głośno ślinę i powiedział, że zaraz
wszystko wyjaśni. Zaprosił gestem ręki Callaway'a, by wszedł w
głąb mieszkania, przecież nie będą stać na korytarzu.
Czarnowłosy powłóczył nogami do sypialni zastając Kaylora w
łóżku.
- Słyszałem, że jesteś chory, ale jest aż tak źle?
– usiadł na skraju łóżka nie przejmując się, że może się
zarazić od przyjaciela.
- Uwierz, teraz jest znacznie lepiej. Dobrze, że nie
wiedziałeś mnie wczoraj. Ale wyjaśnij nam z łaski swojej
dlaczego muszę od rana oglądać twoją twarz? Nie obchodzi mnie
kogo znowu zaliczyłeś, to mogło poczekać.
- Przestań się tak źle wyrażać, Kaylor –
upomniał go blondyn.
- Olej to Caleb. Przyganiał kocioł garnkowi –
rzucił i spojrzał się wymownie na Ledwooda, który doskonale
wiedział o co chodziło. – To sprawa niecierpiąca zwłoki.
Potrzebuję pomocy – jęknął.
- W czym takim? – przewrócił oczami widząc
uradowaną minę Danna.
- Pamiętacie jak wspominałem o tej kelnerce
pracującej w „Lust”? Zaproponowałem jej, by zamieszkała ze
mną dopóki jej były facet nie odpuści. Nie chciałem zostawiać
Anny samej na święta, więc zaprosiłem ją do rodziców, a tym
kompletnie odwaliło. Pomyśleli, że to moja partnerka i są
święcie przekonani, że wkrótce odbędzie się ślub, a ja dam im
wnuki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to ostatnie się
sprawdzi!
Małżeństwo popatrzyło po sobie w zdziwieniu nie
potrafiąc wykrztusić z siebie słowa. Kaylor przyglądał się
spanikowanemu Dannowi z otwartymi ustami. Już miał coś powiedzieć
gdy ponownie ucichł. Po prostu nie chciało mu się wierzyć w
zeznania przyjaciela. Doskonale wiedział, że tak jak on kiedyś,
Callaway ma wiele kochanek, którymi były najczęściej mężatki,
ale nigdy nie zdarzyło mu się wpaść, ani być podejrzewanym o
zostanie ojcem. Coś czuł, że Dann szybko nie oswoi się z tą
sytuacją.
- Może wyjaśnij nam wszystko od początku –
zaproponował nadal zdumiony Caleb.
Mężczyzna westchnął męczeńsko i począł
opowiadać wszystko co zdarzyło się w jego domu począwszy od
dzisiejszego poranka.
Anna, kochanka Danna, tymczasowo mieszkająca w jego
domu zerwała się wcześnie z łóżka tłumacząc, że nie czuje
się najlepiej. On tymczasem nie przejmując się tym wrócił do
spania. Jakiś czas później doszły go dziwne odgłosy z łazienki,
więc chcąc nie chcąc wstał i skierował się tam. Na kafelkach
zobaczył pochylającą się nad sedesem kobietę. Kazała mu wyjść
z pomieszczenia, ale żołądek podchodzący jej do gardła
uniemożliwiał wypędzenie mężczyzny. Pomógł Annie dojść do
siebie gdy przestała wymiotować. Wziął ją na ręce zamierzając
wrócić z nią do sypialni i dać jej odpocząć, jednak coś
przykuło jego uwagę. Na toaletce zarejestrował rozpakowany test
ciążowy. W jednej sekundzie poczuł się jakby dostał w twarz. Nie
potrafił oderwać wzroku od podłużnego paska. Zdawało mu się, że
jego ciało płonie, zrobiło mu się gorąco, a pot zaczął oblewać
jego czoło. Zebrał się w sobie, by zanieść Annę do łóżka.
Kobieta spuściła głowę i nie ważyła się nawet na niego
spojrzeć. Zapytał się jej czy test, który zrobiła jest
pozytywny, czy negatywny. Wściekł się kiedy zwlekała z odpowiedzą
i wrzasnął na nią. Wtedy przez łzy przyznała, że Dann zostanie
ojcem. W jego odczuciu było to kopanie leżącego. Sypiał z wieloma
kobietami, czasem w chwilach nieuwagi bez środków
zabezpieczających, ale nic się nie stało! A sprowadził tylko
kobietę do domu i zaproponował jej pomoc, zrobił jej dzieciaka!
Przecież uważali! Zresztą uprawiali seks od czasu do czasu,
zachowując się jak seks – przyjaciele, których coś zmusiło do
mieszkania razem. Chciał ją chronić przed jej agresywnym facetem,
który nie przyjął do wiadomości, że z nim zerwała.
Oczekiwał od przyjaciela trochę wsparcia, musiał
komuś powiedzieć, więc zostawił Annę samą w domu, wychodząc
bez słowa. Później znalazł się w mieszkaniu przyjaciół.
Siedział na łóżku pochylając głowę. Zastanawiał
się jak mogło do tego dojść. On nie może mieć dziecka. To
zepsułoby mu rozrywkowe życie, które dotychczas prowadził, poza
tym jego rodzina jest związana z polityką. Nie chciał jeszcze
więcej szkodzić ojcu i dawać powodu do co rusz to nowszych plotek.
- Co mam zrobić? Rodzice nic nie wiedzą, a gdy
poznają prawdę jak będą musiał się ożenić. Nie chcę
rezygnować ze swojego życia. Ona miała zostać przy mnie na jakiś
czas, a nie na zawsze! W dodatku jest w ciąży. Nie chcę
wychowywać dzieciaka, nie nadaję się do tego.
- Ciężko ci, ale postaw się w jej sytuacji –
syknął zirytowany Caleb, który nie mógł uwierzyć, że Dann
potrafi być takim zimnym dupkiem. Nie takiego zachowania spodziewał
się po przyjacielu. – To ta kobieta jest w ciąży, to ona będzie
nosiła dziecko i ona je urodzi. Skąd wiesz, że ona nie cierpi?
Zaszła w ciążę z mężczyzną, który nie ma za grosz
delikatności i taktu. Anna teraz może myśleć, że żałujesz, iż
ofiarowałeś jej swoją pomoc. Nie zachowuj się jak dranie, który
najpierw zapładniają kobietę, a później uciekają z podkulonym
ogonem.
- A ona pomyślała przez co ja przechodzę?! Powinna
być świadoma, że takie życie mi nie leży. Nie potrafię trzymać
się jednej kobiety do końca życia. Mam mnóstwo świetnych
kochanek, które...
- Które służą ci tylko do łóżka. Ogarnij się
Dann! Zamierzasz zostawić matkę swojego dziecka na pastwę losu?
Czyż nie ty powiedziałeś, że ona nie ma gdzie pójść?! Odeszła
do tamtego faceta, który się nad nią znęcał, a ty ją
przygarnąłeś z litości. Mieszkał u ciebie od kilku miesięcy.
Mogłeś po prostu pomóc znaleźć jej nowe mieszkanie, wcale nie
musiała tak długo u ciebie zostawać. Niektórzy kretyni nie
odróżniają współczucia od miłości! Zastanów się nad sobą,
bo mnie wkurzasz!
Dann był oniemiał podobnie jak Kaylor słuchając
słów Antrosy. Wybuch męża zdziwił Kaylora jeszcze bardziej niż
fakt, który rujnował życie przyjaciela. Owszem, już kiedyś
widział coś podobnego, ale raczej Caleb był spokojny. Złość
Callaway'a musiała go mocno uderzyć, bo dotyczyła bardzo poważnej
sprawy, w której Dann dbał jedynie o własne dobro. Nie chciał być
pośrodku między mężem, a przyjacielem, który oczekiwał
wsparcia, a nie dobijania.
- Kotku, uspokój się. Rzeczywiście Dann źle zrobił,
ale nikt nie powiedział, że zamierza tą kobietę wyrzucać z
domu. Ona również powinna zrozumieć, że dla osoby ściśle
związaną z życiem społecznym, polityką, taka wiadomość może
być ciężka do odebrania. To stało się szybko, nagle. Jesteście
oboje winni – skierował słowa do przyjaciela.
- Ja nie obwiniam Anny, bo jedna osoba nie wystarczy,
by począć dziecko, ale nie może ode mnie wymagać Bóg wie czego.
Nie powinienem wychodzić, tylko porozmawiać z nią, ale byłem tak
przerażony i wściekły, że na spokojną konwersację nie było by
szans. Nie obiecam jej szczęśliwej rodziny, męża i ojca, jednak
mógłbym płacić jej alimenty na tyle wysokie, że starczyłoby na
dostatnie życie i wychowanie dziecka.
- Zrób chociaż tyle i poczuj się do
odpowiedzialności – burknął wciąż zdenerwowany blondyn.
Taki moment wybrał sobie telefon Antrosy, by zacząć
dzwonić. Pospiesznie poprosił męża by rzucił mu komórkę leżącą
na łóżku gdzieś w pościeli. Czekał z niecierpliwością na
wiadomość dotyczącą swojej książki i wreszcie mógł coś się
o niej dowiedzieć. Kaylor odnalazł dzwoniące urządzenie i
zerkając na wyświetlacz, choć nie powinien tego robić, podrzucił
je Calebowi. Ten natychmiast odebrał.
- Cześć panie J. – rzucił dumnym głosem. –
Przesyłka jest gotowa i czeka na parterze apartamentowca. Mam ją
przynieść czy sam zechcesz ją odebrać?
- Sam to zrobię. Daj mi chwilę, muszę się ubrać –
powiedział i zakończył połączenie.
- Skąd masz numer Josha? – zapytał Kaylor, lecz nie
otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi, gdyż Caleb przejechał do
swojego pokoju i zaczął się szybko ubierać. Jak zwykle szło mu
to opornie, ale nie mógł liczyć na pomoc bruneta, któremu ciężko
było ustać na własnych nogach. – Gdzie się wybierasz? –
krzyknął za nim.
- Na parter. Zaraz wracam.
Trzasnął drzwiami i korytarzem skierował się do
windy. Czekał na nią niedługą chwilę. Wjechał do niej z mocno
bijącym sercem. Cieżko pracował nad najnowszą powieścią, która
miała mieć premierę dopiero za dwa dni. Był uśmiechnięty od
ucha do ucha czując jak zalewa go fala szczęścia. Liczył, że
Kaylor doceni jego pracę i to co napisał na pierwszej stronie
książki. To były specjalne podziękowania, w napisanie których
włożył całe serce. Wyjechawszy z windy na swojej drodze ujrzał
redaktora. Stał niedaleko trzymając w dłoniach zapakowaną książkę
w kolorowy papier.
- Nawet ją zapakowałeś. Nie musiałeś – zwrócił
się do Jennera.
- Cała przyjemność po mojej stronie. To wyjątkowy
prezent, więc wymaga odpowiedniego wyglądu. Jestem pewien, że
prezesowi się spodoba. Będzie zadowolony, że w końcu pozna
tożsamość pisarza, którego twórczość bardzo polubił. A ja
sam jestem pełen uznania dla twojego talentu. Praca naszego zespołu
jest w moich dłoniach. Proszę – podał pakunek blondynowi.
- Sprawiałem mnóstwo problemów swoim zachowaniem
Kaylorowi i utrudniałem mu pracę. Gdy pozna prawdę nie odpuści
mi.
- Będzie kazał ci odpokutować. Już on wymyśli
sposób, żeby zmusić cię do spotkania z fanami – puścił oczko
młodemu mężczyźnie i pożegnał się życząc powodzenia.
~~* * *~~
Zastanawiało
go skąd Caleb mógłby mieć numer do jego pracownika. Przypuszczał,
że mogli na weselu się nim wymienić. W końcu mają podobne
zainteresowania. Czekał na jego powrót, lecz mężowi się
najwyraźniej nie spieszyło. Obrysował Danna wzrokiem chłonąc
jego ponurą minę. Callaway to idiota, ale taki któremu należały
się słowa otuchy. Gdy on cierpiał po zerwaniu z Zackiem, Dann go
pocieszał i był przy nim.
- Nie ma
innego sposobu? Może Cal ma rację i z czasem się pokochacie?
Zresztą, czy dziecko nie odgrywa tu kluczowej roli?
- Miałbym
zrezygnować z mojego wygodnego życia? Ja nie potrafię być mężem,
a co dopiero dobrym ojcem.
- Mnie się
udało zerwać z wygodnym życiem. Teraz jest cudownie – rozłożył
ręce na boki, ale zaraz musiał nimi zasłonić usta, gdyż zaczął
kaszleć.
- A skoro
mowa o twoim cudownym życiu – rzekł z nieukrywaną kpiną
– to kiedy zamierzasz brać rozwód?
- Rozwód?
– dopiero po chwili dotarło do niego co chciał przez to
powiedzieć Dann.
- Przed
ślubem powiedziałeś, że to przeklęte małżeństwo będzie
tymczasową odskocznią od twojej rutyny. Ale widzę, że bardzo się
wciągnąłeś w nasz zakład. Miałeś przez rok grać dobrego,
kochającego męża, ale jestem zszokowany twoją doskonałą grą
aktorską. Rzuć pracę w wydawnictwie i zatrudnij się w telewizji,
tam wykorzystasz swój talent do zwodzenia ludzi – Callaway
zaśmiał się widząc minę przyjaciela. Po prostu musiał mu
dowalić czymś takim, choć już dawno zauważył, że o ich
zakładzie kumpel zapomniał, a Caleba darzył szczerymi uczuciami.
Teoretycznie Ledwood powinien wziąć za cztery miesiące rozwód,
ale Dann wiedział, że nigdy do niego nie dojdzie. Zawierając z
nim tą małą grę liczył, że wróci dawny Kaylor, dla którego
liczy się coś więcej niż dobry seks. I tak się na szczęście
stało. Zakład był idealnym interesem, dzięki któremu mężczyzna
zyskał swoją drugą połówkę.
- Jeśli o
to chodzi to... – podrapał się z zakłopotaniem po szyi.
Doskonale pamiętał jaki był przed ślubem i żałował swojej
okropnej postawy do dziś.
- W dodatku
całkowicie go znienawidziłeś gdy zobaczyłeś go na wózku.
Głupotą z twojej strony było przeoczenie takiej informacji. Jak
już pod przymusem zgadzałeś się na to małżeństwo, to trzeba
było chociaż wypytać ojca o stan zdrowia przyszłego męża.
- Dann, to
nie tak – westchnął przeczesując dłonią wilgotne od potu
włosy.
- A jak
Kaylor? – obaj bruneci gwałtownie odwrócili się w stronę
wejścia dostrzegając w nim blondyna.
~~* * *~~
Był
niesamowicie szczęśliwy, bo to był najwyższy czas, na wręczenia
mężowi swojego dzieła, które tak naprawdę pisane było
specjalnie dla Kaylora. Po wjechaniu do mieszkania zamknął cicho
drzwi, nie chcąc denerwować mężczyzny, który skarżył się na
każdy większy hałas. Trzymając zapakowaną książkę na kolanach
przejechał wzdłuż przedpokoju, aż w pewnym momencie do jego uszu
doleciało słowo „rozwód”. Raptownie zatrzymał wózek. Jego
ciało się spięło, w rezultacie nie potrafił poruszyć nawet
palcem. W głowie pojawiło się milion myśli. Co miało oznaczać
wypowiedziane przez Kaylora słowo? Przekonał się sekundę potem
kiedy Dann zaczął mówić coś, od czego serce Caleba zaczęło
boleć. Ostre słowa cięły jego duszę na drobne kawałeczki.
Zdawało mu się, że ktoś żywcem pali jego ciało. Zacisnął
pięść na bluzce, w miejscu gdzie znajdowało się serce. Chciało
mu się płakać, a równocześnie opętała go wściekłość. Nigdy
nie wierzył, że kiedykolwiek będzie mieć partnera, a gdy w końcu
go zyskał i zdążył pokochać, ten wbija mu nóż w plecy?! Z
trudem przełknął wielką gulę, która pojawiła się w jego
gardle. Czuł jak w kącikach oczu zbierają się łzy. Tak bardzo
kochał Kaylora, a mężczyzna tylko się zabawiał?! Roczna
odskocznia, zakład, dobry, kochający mąż?! Takiego Ledwood miał
właśnie udawać?! Więc to wszystko co dla niego zrobił... Jesteś
naiwnym idiotą! Jak mogłeś otworzyć się przed takim człowiekiem?
Uwierzyć w jego szczere intencje? Tak się dzieje, gdy pokochasz
niewłaściwą osobę, gdy zaufasz komuś bezgranicznie. Już drugi
raz się sparzyłeś. Ile razy będziesz musiał przez to
przechodzić, nim dotrze do ciebie, że nie masz szans na miłość?!
Jak długo będziesz siebie oszukiwać? W dodatku on nawet nie
wiedział, że jeździsz na wózku. Znienawidził cię za coś czemu
nie jesteś winien! A może jesteś? Matka porzuciła cię przez
kalectwo, osoba którą kochasz także nie chce mieć z tobą nic
wspólnego z tego samego powodu.
Kolejny
raz dał się zwieść, bo ktoś był dla niego miły. Czasem zdawało
mu się, że Kaylor też coś do niego czuje, że dzielą te same
uczucia względem siebie, lecz bardzo się pomylił. Brunet udawał
ideał męża, a on dał się na to nabrać. Rzeczywistość jak
zwykle okazała się być brutalna i przebiegła. Nie wiedział, czy
lepiej było gdy poznał prawdę, czy wolałby żyć w słodkiej
nieświadomości i kłamstwach dopóki Kaylor nie zażąda od niego
rozwodu. Oba te rozwiązania były jak gwóźdź do trumny.
Przepełniało go rozgoryczenie i żal, który pozostawiał po sobie
piętno. Jednak gniew zaczął się w nim tlić. Ledwood miał
zabawę, tak jak chciał, oderwał się od rutyny. Wyobrażając
sobie co brunet mógł myśleć po tym jak mu się zwierzył, jak
powiedział o Gabrielu, czuł wstyd. Na co on właściwie liczył? Na
zakończenie jak z bajki? Gdzie bohaterowie żyją długo i
szczęśliwie? Życie to nie bajka, nie opowiadanie, którym autor
może manipulować jak mu się żywnie podoba.
Nie
potrafił pozostać obojętny wobec takiego upokorzenia. Mąż musiał
się niewiarygodnie dobrze bawić. Na to Caleb uśmiechnął się
ponuro, zebrał w sobie wszystkie siły, by wjechać do sypialni i
spojrzeć ukochanemu
prosto w twarz.
-
Cal – wydukał zachrypniętym głosem Ledwood. Jego twarz
wykrzywiła się w szoku.
-
Długo sobie ze mną pogrywałeś. Dann ma rację, powinieneś
zostać aktorem ty pieprzony sukinsynie – syknął nie
przebierając w słowach. Mówił to co pierwsze przyszło mu na
język gdy pomyślał „Kaylor”.
-
Kochanie, daj mi wytłumaczyć! Źle zrozumiałeś! – blondyn
przybrał na twarz obojętną minę, co wymagało od niego dużych
pokładów spokoju.
-
Źle? Nie wydaje mi się. Doskonale wszystko słyszałem. Naprawdę
się starałeś, bym uwierzył, że ja mogę coś znaczyć.
Kochający mąż? Taka była twoja rola? Moja gratulacje, spisałeś
się idealnie. Gdybym dziś się nie dowiedział o twoim kłamstwie
to zrobiłbym to w lipcu, prawda? Wtedy zamierzałeś się ze mną
rozwieść, uwolnić się? Związałeś się ze mną, by ojciec nie
odciął cię od pieniędzy? To rzeczywiście była sprawa życia i
śmierci – wysyczał.
-
Przepraszam, ale daj dojść mi do słowa. Nie tak to miało
wyglądać. Prawda zachowałem się jak drań, ale kocham cię,
Caleb – odrzucił kołdrę na bok i próbował się podnieść z
łóżka, choć wiedział, że jego organizm jest osłabiony i nie
da rady tego dokonać.
-
Skończ! Jak śmiesz mnie tak ośmieszać! – nie potrafił dłużej
udawać, że jest obojętny na wszystko. On także ma uczucia, a te
właśnie zostały zdeptane. – Jak te słowa przechodzą ci przez
gardło po tym wszystkim?!
-
Przysięgam, że mówię prawdę. Kotku, uwierz mi, jesteś dla mnie
całym światem! – krzyczał łamiącym się głosem zdając sobie
sprawę, że zawiódł na całej linii.
-
Nienawidzę cię – wydukał poprzez łzy.
-
Caleb, Kaylor ma rację. Źle to odebrałeś. To moja wina.
Miał
dość kłamstw tej dwójki. Na domiar złego, Dann, którego uważał
za przyjaciela wiedział o wszystkim. Ta dwójka musiała mieć z
niego niezły ubaw. Miał dość tej chorej sytuacji. Pragnął
wynieść się z tego miejsca jak najszybciej. Widząc, że Kaylor
usiłuje stanąć na nogi, chociaż jego ciało jest wycieńczone,
ani trochę nie było mu żal bruneta. Patrząc na niego czuł
jedynie zawód, wstyd i gniew.
-
Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej, podły draniu – krzyknął
celując książką w głowę mężczyzny, którego nazywał mężem.
Niestety chybił, ale brunet zachwiał się i poleciał prosto na
podłogę pod ciężarem własnego ciała.
-
Caleb, błagam cię! Nie odchodź – Callaway podbiegł do leżącego
na podłodze Ledwooda.
On
już nie miał powodu, by dłużej zostawać w tym miejscu. Nie
obchodziło go nic więcej związanego z Kaylorem. Podjechał do
drzwi, słysząc jeszcze wołającego go mężczyznę, przekroczył
próg i skierował się do windy. Na szczęście ta szybko
przyjechała. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer
przyjaciółki, jedynej osoby, którą chciał teraz widzieć. Gdy
kobieta odebrała, jak zwykle, swoim wesołym głosem, Caleb nie
potrafił powstrzymać szlochu.
-
Lilith, przyjedź po mnie – głos mu się złamał, a udawanie
przed nią, że nic się nie stało nie miało sensu. Usłyszał od
niej „Daj mi pięć minut” i się rozłączyła.
Czuł
się potwornie. Kocham cię.
Jak Ledwoodowi te słowa przeszły przez gardło? Mówić coś
takiego po tym co usłyszał? Kto uwierzyłby w takie bujdy? Tylko
skończony naiwniak. I pomyśleć, że gdyby nie cała prawda, która
wyszła na jaw, bez wahania wierzyłby.
Zaczął
trzeć mokre oczy, z których woda nie chciała przestać spływać.
Widok miał przez to zamazany i ledwo rejestrował co się wokół
niego dzieje. Zakrył trzęsące się usta, by nie wydawać z siebie
pełnych bólu dźwięków. W budynku czekał na Lilith, która
faktycznie przyjechała w jak najkrótszym czasie. O tej godzinie
korków nie było, więc to może dlatego. Jak tylko zobaczyła go
skulonego podbiegła do niego i potrząsnęła ramieniem.
-
Cal, co się wydarzyło? Wyglądasz jak siedem nieszczęść –
załamała ręce.
-
Zabierz mnie stąd. Szybko.
-
W porządku – wyprowadziła go z klatki kierując do swojego
samochodu, który postawiła na chodniku. Rozmawiając z nim
telefonicznie czuła, że coś jest nie tak, ale zastać go w takim
stanie się nie spodziewała. Przez całe życie, jak się znają,
to drugi raz, gdy widziała swojego najlepszego przyjaciela tak
załamanego. Czym prędzej postanowiła zabrać go do swojego
mieszkania. Tam będą mieli spokój. Jak tylko się dowie co zaszło
w jego domu, weźmie sprawy w swoje ręce.
~~*
* *~~
Przy
pomocy Danna usiadł na łóżku. Jego ciało było sztywne i
obolałe, co uniemożliwiało mu poruszanie się. Rozmasował sobie
nogi zwisające z materaca. Caleb perfidnie celował jakąś rzeczą
w jego głowę, na szczęście nie trafił, bo nabiłby mu niezłego
siniaka. Chociaż na niego zasłużył. Po raz kolejny widział łzy
Cala, które tym razem wywołał on. Mąż miał rację wyzywając go
od najgorszych. Tak bardzo żałował, że blondyn usłyszał te
okropne rzeczy. Tak, były prawdą. Rzeczywiście myślał w ten
sposób, ale to już przeszłość. Mimo że był dorosły to wciąż
pozostawał niedojrzały. Gdy zrozumiał swoje błędy i pojął ich
moc, która miała odzwierciedlanie w teraźniejszości żałował,
było za późno. Caleb dowiedział się czegoś, czego nigdy nie
powinien. W obecnej chwili ta reszta, którą odkrył była dawno
nieaktualna. Kochał go. Powinien powiedzieć mu to dużo wcześniej.
Karina miała rację, miłość dopadła i jego, a on ją właśnie
stracił przez swoją głupotę.
-
Przykro mi, gdybym nie przywoływał tego tematu... To powinno do
końca życia zostać między nami.
-
Przestań. Podejrzewam, że dowiedziałby się prędzej czy później.
Wiem, że nie chciałeś źle. Jedyną winną osobą jestem ja. Po
cholerę mówiłem wtedy te wszystko straszne rzeczy? – jęknął
zasłaniając twarz. – Gdybym był wobec niego fair od samego
początku może nie doszłoby do tego. Zresztą i tak się już tego
nie dowiemy. Ja na chwilę obecną jestem wykończony, nie mogę się
ruszyć. A Caleb nie zechce ze mną rozmawiać przez najbliższy
czas. Musi się uspokoić. Był roztrzęsiony, podobnie jak jak gdy
uświadomiłem sobie, że słyszał każde słowo. Najbardziej boli
mnie, że nie mogę mu złożyć wyjaśnień, bo jego tu nie ma. A
wyznawanie mu uczuć w takim momencie było idiotyczne. Oczywiście,
że się zdenerwował jeszcze bardziej i nie uwierzył mi.
-
Czym on chciał w ciebie rzucić?
-
Nie wiem, ale poleciało gdzieś tam – wskazał ręką za siebie.
Callaway
podreptał na drugą stronę pokoju i podniósł pakunek z podłogi.
Obrócił go w dłoni, a potem zapukał w niego kostkami. Nie
potrafił zgadnąć co to dokładnie jest, więc podał brunetowi.
Mężczyzna
niezwłocznie rozerwał papier i wyjął z niego dość gruby tom.
Dann przysiadł się obok i obserwował czynności Kaylora. Obaj
przyglądali się twardej, kolorowej okładce książki. Przeczytali
tytuł, który niewiele wyjaśniał oraz autora, co dopiero wtedy
dało im do myślenia.
-
Więc to jest nowa powieść Jenkinsa. Josh mówił mi, zanim
zachorowałem, że pisarz w niedługim czasie się ze mną osobiście
skontaktuje. Ale skąd Caleb miałby coś co jeszcze nie wyszło do
sprzedaży? Nie mógł ot tak jej zdobyć.
Otworzył
czytadło na pierwszej stronie, która w pracach autorstwa CJ'a
zawsze pozostawała pusta, tym razem jednak coś było na niej
napisane. Zaczął czytać na głos parę zdań wykonanych ozdobną
czcionką.
„Życzenie
do Spadającej Gwiazdy” różni się od moich poprzednich tytułów,
niemniej jednak liczę, że historia, którą zawarłem spodoba się.
Pomysł na nią nie powstałaby, gdyby nie uczestnictwo Kaylora.
Włożyłem w tą powieść całe serce, gdyż była pisana dla
specjalnej osoby.
Dziękuję
Ci za bycie przy mnie w wielu trudnych chwilach. Dziękuję za
wszystko co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję za cierpliwość.
Dziękuję, że dałeś mi szansę. I przepraszam, że utrudniałem
Ci pracę swoimi humorkami. To co właśnie czytasz to moja
wdzięczność i szansa by powiedzieć, że Cię kocham.
Subskrybuj:
Posty (Atom)