Powered By Blogger

niedziela, 27 listopada 2016

Nieznane uczucie - Rozdział 25 Ostatni


Hej Kochani! Jak widzicie, to koniec historii Caleba i Kaylora. Mam nadzieję, że przeżyliście z nimi dobre chwile, bo mi świetnie pisało się ten tekst. Kolejny na blogu pojawi się równo 1 stycznia 2017 roku, czyli jak zwykle w niedzielę. Wcześniej dodam opis i postacie. Jestem ciekawa Waszej reakcji na nowe opowiadanie :)
Dziękuję za komentarze :D





Źle czuł się siedząc przyjaciółce na głowie już cały tydzień. Co prawda, Lilith powiedziała, że może zostać w jej mieszkaniu jak długo zechce, lecz jemu ciężko było wykorzystywać dobroć tej kobiety. Z drugiej zaś strony, gdyby nie ona załamałby się i pogrążył w żalu. To ona go wspierała w trudnej sytuacji, pocieszała go, pomogła uporządkować swoje uczucia, które przytłaczały go w momencie, gdy dowiedział się z kim tak naprawdę miał do czynienia. Caleb sprawiał wrażenie wyciszonego, choć w jego sercu i umyśle panował kompletny bałagan. Całymi dniami przeżywał scenę, której tak bardzo nienawidził, rozpamiętywał każde słowo, wyraz twarzy Kaylora, głupie tłumaczenie się Danna. To wszystko sprawiało, że miał ochotę zamknąć się w pomieszczeniu i nigdy z niego nie wychodzić. Nie pokazywać się ludziom, nie mieć z nimi do czynienia. Pragnął zapomnieć o tych miesiącach, które przeżył przy mężu, który jak się okazało traktował go z góry, kpił sobie z niego cały czas. Wiedział! Po prostu wiedział, że z Ledwoodem od samego początku było coś nie halo. Dlaczego nie przejrzał na oczy wcześniej? Zanim pozwolił, by mężczyzna zawładną jego sercem i zamieszkał tam jako jedyna miłość. Gdyby nie dopuścił do głosu serca pragnącego miłości to nie przejąłby się wychodzącą na jaw prawdą. Chciałby być z kamienia, nie czuć krzywdy, bólu, ani tych okropnych płytkich, nie nieznaczących uczuć.
Najgorsze jednak było to, że wciąż kocha tego skończonego bydlaka. Nie potrafi pozbyć się go ze swojej głowy, a tym bardziej nie serca, które teraz było pokruszone na miliony drobinek. To nie było tylko zauroczenie, zakochanie jak w przypadku Gabriela. Męża darzył głęboko skrywanymi uczuciami, którym bał się ujrzeć światło dzienne w obawie przez zdruzgotaniem ich. Lecz ostatecznie zebrał się w sobie i wyznał miłość ukochanemu krótkim tekstem, który, na domiar złego znajdował się w każdym egzemplarzu książki. Osoba, którą zakupi tom bez trudności przeczyta pierwszą stronę. Myśląc o tym czuł się podle. To tak jakby wyznał to Kaylorowi przed publicznością. Zdecydował, że tak zrobi po tym gdy mąż mu wytłumaczył dlaczego nie chce się ukrywać ze swoją orientacją. Nie chciał ograniczać ani krępować bruneta, więc postanowił oficjalnie powiedzieć te dwa słówka, które chciałoby się usłyszeć od ukochanej osoby. Zrobił wielki błąd. Sięgając po tą powieść raz po raz będzie sobie przypominał o mężczyźnie, który był dla Caleba całym światem.

    - A ja głupia wierzyłam, że kocha ciebie i jest z tobą szczęśliwy. Mam ochotę pojechać do tej gnidy i wypruć jej flaki – syczała Lilith plując jadem.
    - Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

Przyjaciółka położyła tackę z ciastem, które po odczekaniu zdążyło wystygnąć. Przyniosła dwa talerzyki i widelce. Jej rude włosy latały to w jedną stronę, to w drugą gdy była w biegu. Ostatnio nie mieli dla siebie czasu, gdyż opoje byli zajęci pracą i swoimi partnerami. Kilka dni temu gdy stan Caleba poprawił się zdała mu relacje, które ciężko było prowadzić przez telefon, zwłaszcza, że gdy można zobaczyć reakcję tej drugiej osoby jest o niebo lepiej. Dowiedział się, że niedostępna Lilith zaczęła od niedawna spotykać się z Harrym. Jednak jego praca zajmowała wiele czasu, i gdy ona go miała, on z kolei był zajęty. Głupio czuł się, że poniekąd przez niego nie może się spotkać z mężczyzną.

    - Pamiętaj, żeby nie wygadać się przed Harrym, że jestem u ciebie. Zna twój adres i z pewnością podałby go Kaylorowi. Nie zamierzam go więcej oglądać. Ani tym bardziej słuchać jego kretyńskich wymówek, które już sobie pewnie przygotował.
    - Zdaję sobie sprawę, z tego co musisz czuć. Zwłaszcza, że on sprawiał wrażenie jakby również cię kochał. Czy osoba, która kłamałaby usiłowałaby się do ciebie dodzwonić ponad sto razy oraz zostawiłaby prawie tyle samo wiadomości? Wkurwił mnie niesamowicie, ale pokazuje, że mu zależy, by wszystko tobie wyjaśnić jak należy. Obierz chociaż raz, lub odczytaj sms'a.
    - Nie zamierzam – warknął piorunując ją wzrokiem.
    - Mówiłeś, że był chory. Nie przejmujesz się jego stanem zdrowia?
    - Ani trochę – skłamał, bo naprawdę martwił się o mężczyznę. Zastanawiał się czy sobie poradzi. Jak go ostatnim razem widział, to Kaylor nie mógł wstać z łóżka. Minęło parę dni, więc powinno mu się poprawić. – Mógł bardziej o siebie dbać. To już mnie nie dotyczy. Przecież nigdy nie chciał tego ślubu i modlił się o jak najszybszy rozwód.
    - Znam jeszcze jedną osobę, która z małżeństwa nie była zadowolona, ale ostatecznie spodobało jej się życie z mężem.
    - Który okazał się perfidnym kłamcą i draniem.
    - Co fakt to fakt. Porozmawiajmy o czymś innym. Na przykład o książce pewnego pana, która rozeszła się niczym ciepłe bułeczki.
    - Nie kop leżącego – jęknął zażenowany głupotą, którą popełnił stwarzając tekst dla męża.


~~* * *~~


Czuł się jakby umierał. Wszystko go bolało i paliło od wewnątrz. Powodem nie była jednak choroba, która opuściła go kilka dni temu. Odkąd Caleb wyszedł z ich mieszkania do tej pory do niego nie wrócił. Nie odbierał telefonów ani nie odczytywał wiadomości. Nie miał mu tego za złe, mąż odrzucił go tak jak on to zrobił z blondynem na początku. Jeszcze nigdy nie żałował niczego tak jak swojej głupoty.
Kaylor poza problemami z mężem miał utrapienie z ojcem próbującym się z nim bezskutecznie skontaktować na różne sposoby. Nie zamierzał się z nim widzieć obawiając się jego reakcji na wszystko co działo się obecnie w pomieszanym życiu jego syna. Dał mu tylko znać, że żyje, ale nie chce nikogo widzieć. Przez siedem dni nie ruszył się krokiem z mieszkania co głównie miało na celu unikanie spotkania z matką, która swoim natręctwem zaczynała działać mu na nerwy. Gdyby poszedł do pracy prędzej czy później spotkałby ją. Jest dobrze jak jest. Z małym wyjątkiem, którym jest oczywiście Caleb.
Powrócił myślami do chwili kiedy przeczytał wiadomość w książce CJ Jenkinsa skierowaną do niego. Znów poczuł rozrywające i ściskające się serce. Notatka była skierowana do niego, czytał ją kilka razy nie potrafiąc pojąc o co właściwie chodzi. On nie potrafił poskładać całości układanki tak szybko jak Dann, który po chwili namysłu rzucił „Tak bardzo chciałeś poznać tożsamość tego pisarza, a okazało się, że od paru miesięcy mieszkaliście pod jednym dachem”
Caleb odkrył przed nim wszystkie karty, lecz on musiał spartolić sprawę, za co siebie znienawidził. Mąż powiedział, że go kocha w tak niesamowity sposób, że brakowało mu słów, by opisać jak się czuje, pomijając wielkie nieporozumienie, które koniec końców wynikło i ciągnęło się dalej. Koniecznie musiał złożyć porządne wyjaśnienia partnerowi. Problemem był brak jakichkolwiek informacji na temat miejsca jego pobytu. Nie wątpił, że Caleb jest u swojej przyjaciółki, lecz nie miał do niej żadnego kontaktu. Pytał Abigail, ale ta znała tylko adres do rodziców kobiety, a ona mieszkała sama. Naprawienie tego co zepsuł było w tym momencie kluczową sprawą, jednak od czego miałby zacząć? Poszukiwania igły w stogu siana?
Padł zmęczony psychicznie i fizycznie na łóżko w sypialni. Obok leżała książka, która miała być jego prezentem. Nawet nie mógł na nią patrzeć, bo wszystko wracało. Jęknął głośno jakby miał zaraz się rozpłakać. Do tego nie brakowało wiele. Poczucie winy zżerało go od środka. Liczył, że może Caleb wróci do mieszkania po swoje rzeczy i wtedy będą mieli okazję sobie wszystko wyjaśnić. Dopiero po tym będzie miał porządek w swojej głowie i sercu.

    - Jak głupim można być w moim wieku?

Rzucił pytanie, lecz nie uzyskał na nie żadnej odpowiedzi. Wciągnął nosem zapach pościeli. Pachniała Calem. Nagle zobaczył w głowie obrazy, które przedstawiały chwile, gdy on i mąż przytulali się do siebie, całowali, spędzali razem czas, kochali się niezliczoną ilość razy, byli dla siebie. Przyciągnął do siebie kołdrę i zarzucił sobie na głowę. Chwilę później w pomieszczeniu rozeszło się pociąganie nosem i szloch.


~~* * *~~


Drobna, czarnowłosa kobieta założyła na szyję żółty fartuszek i zawiązała go sobie w pasie. Podeszła do kuchenki, na której smażyła się cebulka. W pomieszczeniu unosił się jej mocny zapach. Przemieszała ją drewnianą łyżką, by się nie przypaliła, a potem odcedziła ziemniaki. Westchnęła ciężko i otarła pot z czoła. Raptownie poczuła na swoim ramieniu dłoń, którą ją odwróciła. Spojrzała się na mężczyznę i spuściła głowę.

    - Co ty robisz? – usłyszała warknięcie i skuliła się jeszcze bardziej.
    - Chciałam zrobić obiad zanim wrócisz. Nie chcę żyć jak utrzymanka. Skoro musiałam zrezygnować z pracy to pomyślałam, że zajmę się chociaż pracami domowymi.
    - Jesteś w ciąży, więc powinnaś odpoczywać. Lekarz ci powiedział, że masz nadciśnienie, w dodatku łatwo się stresujesz i często jest ci słabo. To jest niebezpieczne dla ciebie i dziecka. To, że gdy się o ciąży dowiedziałem byłem wściekły, nie znaczy, że jestem jakimś potworem.
    - Wiem – przytaknęła mu i po zdjęciu z siebie fartucha pobiegła do sypialni. Położyła się przykrywając miękkim kocem, który Dann kupił jej dwa dni temu. Mężczyzna skierował się za nią. Przysiadł na łóżku i odgarnął jej kosmyki z czoła.
    - Nie łatwo mnie zdenerwować, ale tobie się jakoś to udaje. Gdy mam cię w swojej obecności robię się niespokojny. Jeszcze żadna kobieta nie denerwowała mnie tak jak ty. Trochę to zabawne.

Być może mówił przykre rzeczy, ale taka była prawda. Jeszcze żadna kochanka nie doprowadzała go do białej gorączki, choć zdarzało się parę kobiet, które miał ochotę wyrzucić przez okno. Anna była inna od wszystkich. Była dużo młodsza, gdyż miała jedynie dwadzieścia lat, nie miała męża, i nie była bogata. Jednak pomijając czas, w którym go denerwowała, przyjemnie się na nią patrzyło. Zwłaszcza gdy spała. Wtedy miękło mu serce i nawet czasem łapał się na tym, że ją lubi. Annę poznał w barze, w którym pracowała. Potem wziął do siebie, by ochronić kobietę przez agresywnym ex. To on zaczął ją kokietować i po upiciu jej zaciągnął do łóżka. Wiedział, że było to podstępne i podchodziło pod przestępstwo. Spodziewał się, że oberwie mu się za taką akcję, lecz ona nie miała nic przeciwko. Domyślał się, że jej również było wstyd, że dała się uwieść. Z drugiej strony zgodziła się zostać jego kumpelą od seksu, w zamian za mieszkanie. Callaway nie miał na co narzekać, kobieta dostępna od zaraz, w dodatku pod nosem. Nie musiałby obdzwaniać kochanek, by dostać kilka godzin przyjemności. Uświadomił sobie, że kobieta była bardziej niewinna niż mu się wydawało. W przeciwieństwie do pań, które znał, Anna nie chodziła do łóżka z każdym kto się nawinie.
Ogólnie rzecz ujmując było całkiem nieźle, jednak po odkryciu, że kochanka jest w ciąży, jego świat się załamał. Po rozmowie z przyjaciółmi musiał poprzestawiać niektóre sprawy oraz wziąć sobie do serca słowa Caleba. Poza tym nie chciałby popełnić błędów Kaylora, który nie kontaktował się z nim od kilku dni. Niektórzy kretyni nie odróżniają współczucia od miłości!” Przypomniał sobie mocne zdanie, które chyba miało na niego największy wpływ.

    - Zaopiekuję się tobą, pomogę ci w czymkolwiek będziesz potrzebowała pomocnej dłoni. Usunę wszystkie numery kobiet, z którymi się spotykałem. Przemienię się w wiernego męża i odpowiedzialnego ojca. A kiedyś może nawet weźmiemy ślub – rzekł z rosnącym uśmiechem na ustach.
    - Dann, nie musisz niczego dla mnie poświęcać. Nie chcę być ciężarem, choć nim niestety jestem.
    - Cicho bądź. Gadasz bzdury. Nie będę wiecznie zachowywać się jak rozpuszczone dziecko. W życiu nadchodzi czas, by wreszcie dojrzeć. Kaylor zrobił to jakiś czas temu zakochując się w swoim mężu. Na mnie także przyszła pora. Wybacz, że wystraszyłem cię tym nagłym wybuchem. Nie jestem nerwową osobą. Bardziej niż się drzeć na kogoś wolę żartować. Wiesz to. Anno, zostań ze mną i nigdy nie odchodź – pochylił się i złożył czuły pocałunek na jej ustach.


~~* * *~~


Wstał z kanapy, by pójść do łazienki. Odkręcił zimną wodę i przemył twarz pozbywając się z niej śladów łez. Wytarł ją w wiszący obok ręcznik. Obrysował swoje odbicie w lustrze. Pokazywało ono żałosnego mężczyznę, który po odejściu męża nie potrafił nic zrobić. Nie był nawet w stanie wziąć w dłoń maszynkę i porządnie się ogolić. Jedyną czynnością, na którą miał ochotę to przeczytanie powieści, którą dał, w właściwie rzucił Antrosa. Najpierw kilka razy od początku do końca czytał notatkę, a dopiero potem przewertował kartki na pierwszy rozdział. Chwilę temu zamknął tom kończąc na ostatniej stronie. Historia jaką poznał wycisnęła mu zły z oczu. Dużo scen, sytuacji w jakich znajdowali się poszczególni bohaterowie dało mu odczuć wszystko co czuł Cala. Można powiedzieć, że tytuł w dziwny sposób opisuje życie ich obu, lecz żeby doszukać się zgodności z rzeczywistością trzeba było znać życie ich jako małżeństwo. A o faktach z och życia wiedział tylko on i Caleb.
Użalał się nad sobą jeszcze gorzej niż po zerwaniu z Collinsem, który niegdyś był dla niego najwspanialszy co go spotkało. Dziś wiedział, że ten tytuł należy wyłącznie do męża. Obiecał sobie, że nie pozwoli, by jego małżeństwo spotkał tak beznadziejny koniec.
Po wejściu do sypialni otworzył komodę by wyjąć z niej poszewkę na kołdrę i poduszki oraz czyste prześcieradło. Brudną pościel wrzucił do prania zmieniając na nową i pachnącą. Odsłonił kotarę z okna, czego zazwyczaj nie robił. Caleb lubił przesiadywać na balkonie. Ciekawe czy u Ravezy ma tą szansę. Niespodziewanie do jego uszu doszedł szczęk zamka i otwieranie drzwi. Tylko jedna osoba miała dodatkowy klucz do jego mieszkania. Serce zaczęło uderzać mocno w jego piersi, a na ustach rozciągnął się błogi uśmiech. Czym prędzej pobiegł na przedpokój. Miał ochotę paść na kolana przed osobą, którą ujrzał.

    - Kochanie – jęknął podchodząc bliżej. – Tak się cieszę, że wróciłeś.
    - Nie waż się mnie dotykać. Jestem tu tylko po swoje rzeczy, Nie mam najmniejszego zamiaru...
    - Nie odchodź ode mnie – wydukał gdy ze szczęścia w jego oczach pojawiły się łzy.
Nieoczekiwanie dla Antrosy brunet klęknął przed nim, a zanim położył czoło na jego kolanach spostrzegł spadające po jego policzkach łzy. Kaylor objął jego nogi i ścisnął mocno jakby łapiąc się ostatniej deski ratunku. Oniemiały przyglądał się mężowi, którego nie poznawał. Ten pewny siebie, arogancki, patrzący na ludzi z góry, dupek wyglądał żałośnie i przygnębiająco. Caleb nie był pewny co powinien zrobić. Widzieć takiego Ledwooda... to nowość. Może zabrzmi to dziwnie, ale przez tą chwilę, gdy zdążył spojrzeć mu w błękitne oczy, dojrzał w nich napływającą ulgę i niewyobrażalną radość. Ciało bruneta trzęsło się, a płacz mężczyzny odbijał się głośnym echem na złamanym sercu i poranionej duszy Antrosy. Naprawdę jestem naiwniakiem, który uwierzy w każde kłamstwo męża, pomyślał po czym wczepił swoją dłoń w czarne włosy. Zaczął głaskać uspokajająco klęczącego po głowie. Partner, bo Kaylor wciąż nim był, mimo wszystko, jęknął i ścisnął jego nogi jeszcze bardziej, nie żeby on cokolwiek czuł. Serce blondyna zaczęło bić szybciej zdając sobie sprawę, że może tym razem kochanek nie udaje. Chciał w to wierzyć, lecz było mu trudno, nie po tym co przeszedł.

    - Powinienem cię nienawidzić.

Mężczyzna podniósł wzrok, by spotkać na swojej drodze zielone źrenice. Wypatrzył w nich również wielki ból, który czuł Kaylor.

    - Nie wiem kiedy mówisz prawdę, a kiedy kłamiesz. To dziwne, bo bardzo dobrze potrafiłem to rozpoznać u ludzi.
    - Prawdą było wszystko co powiedział Dann. Skreśliłem cię na samym początku, myślałem tylko o sobie i korzyściach płynących ze ślubu. Nie chciałem go brać, ale ojciec zagroził, że odetnie mnie od pieniędzy. Jednak nim zauważyłem, już byłem w tobie zakochany. Mówiłem szczerze wyznając ci miłość. Po przeczytaniu twojej książki zrozumiałem dlaczego pewne rzeczy jeszcze przede mną ukrywałeś. Trzeba przyznać, że niespodzianka ci się udała.
    - CJ napisał tą powieść specjalnie dla ciebie. On jest szczęśliwy, gdy ludziom podoba się jego twórczość – mówił prawie szeptem wpatrując się w głębokie niczym ocean oczy. – Kiedyś powiedziałeś mi, że twój tata dał Angelice szansę, którą jego zdaniem powinien dostać każdy. Kylor. Jeśli zmarnujesz szansę, którą daję ci ja, będziesz żałował do końca życia.
    - Zrobię z niej użytek. Przepraszam cię za krzywdę, którą ci wyrządziłem – na powrót jego kolan dotknęło czoło męża.

Nie było szansy, żeby od ręki wybaczył Kaylorowi. Potrzeba czasu i cierpliwości by odbudować zniszczone zaufanie. Kochają się, a to najważniejsze. Chcą tego samego. Jeśli zaczną od nowa z nowym nastawieniem i wiedzą, którą zdobyli w ciągu ostatnich miesięcy, będą w stanie podołać wszystkiemu.
Kaylor już wiedział, że nie chce nikogo innego w swoim życiu, bo bez Caleba, to nie byłoby życie, którego by chciał.
Zaś Caleb po raz kolejny zawierzył ukochanemu modląc się w duchu, by nie żałować tej decyzji po raz trzeci.


~~* * *~~


    - Mówił ci już ktoś, że jesteś irytujący? Chciałbym się umyć, więc daj mi z łaski swojej spokój – od bełkotu Kaylora zaczynała boleć go głowa.
    - Wrócimy do tej kwestii – zaznaczył.

Zdjął z siebie koszulkę i celnym rzutem trafił do kosza na pranie. Z dolną partią ubioru jak zwykle miał problem, więc z pomocą pospieszył mu mąż. Rozpiął jego spodnie pokazując przy tej czynności zawadiacki uśmiech. Kaylor klęknął i położył sobie jego nogi na ramionach. Uniósł się na rękach, a wtedy brunet ściągnął z niego opinające nogawki.

    - Bielizny także pomogę ci się pozbyć – na słowa męża Caleb zarumienił się ostro.
    - To ma być seks na zgodę? – uniósł brwi denerwując się.
    - Przecież już się pogodziliśmy. Ale seksu nigdy za wiele. Skoczę pod prysznic kiedy ty wyjdziesz.

Pochylił się nad pisarzem i złapał za jedyny materiał znajdujący się na jego seksownym ciele. Ruchem głowy podpowiedział mu, by uniósł biodra. W tej czynności mąż jakoś poradziłby sobie, ale uwielbiał go rozbierać. Cal miał wtedy taką niesamowicie podniecającą minę, że nie potrafiłby przegapić takiej okazji. Odrzucił bokserki do kosza zatrzymując wzrok na miękkim penisie kochanka. Niedługo nie będzie taki miękki, przebiegło mu przez myśl. Posłał blondynowi rozpromieniony uśmiech i dał mu chwilę prywatności.
Mąż wrócił do niego kilka dni temu, za co nie posiadał się z radości. Bał się, że jak tylko wyjdzie do pracy i wróci wieczorem to okaże się, że Cal zniknął. Jednak do wydawnictwa musiał wreszcie pójść czy mu się to podobało, czy nie. Antrosa przyrzekł, że nigdzie się nie wybiera i będzie czekał. Kiedy przekroczył próg biurowca zorientował się, że jest na językach pracowników z firmy i mówią o nim więcej niż zazwyczaj. Nie musiał się nawet specjalnie wysilać, by zgadnąć o czym tak rozprawiają. Po prostu zignorował ich natarczywe spojrzenia i pewnym siebie krokiem zmierzał do swojego gabinetu. Na którymś piętrze dopadła go Karina żądając wyjaśnień dotyczących dwuznacznej notki napisanej przez Jenkinsa. Oczywiście lubiąc ją denerwować nie pisnął słówka na ten temat, zamykając go. Jedynie widząc z oddali Jennera uśmiechnął się i puścił oczko redaktorowi. Na co ten odpowiedział pokazując kciuk w górę.
Był zadowolony wiedząc jaki geniusz i utalentowana osoba kryje się za pseudonimem. Kochał tą osobę. Okazywał to na każdym kroku. Od teraz będzie starał się dwa razy bardziej, by ich relacje uległy zmianie na lepsze. Wszedł do sypialni, bo gdy wspomniał kochankowi o stosunku coś go zaniepokoiło. Otworzył szufladę, w której trzymał kondomy i żel intymny, który był jego zmartwieniem. Wziąwszy buteleczkę do ręki odetchnął z ulgą zauważając, że substancja nie skończyła się, bo musiałby lecieć do sklepu lub do apteki.
Długo nie musiał czekać, by mąż wyjechał z łazienki w przepasanym wokół bioder białym ręczniku. Ucałował go w polik i popędził pod prysznic.

    - Nie spiesz się – rzucił za nim blondyn. – Jest napalony jak nastolatek.

Podjechał do łóżka i podnosząc się na rękach posadził na nim swoje ciało. Odepchnął pojazd kawałek dalej i rozłożył się wygodnie na środku materacu. Podłożył sobie ręce pod głowę, zamknął oczy czekając na pojawienie się partnera. Nie potrafił się przyznać, że tak bardzo spodobał mu się seks, że mógłby robić to z Kaylorem na okrągło, jednak mąż w życiu się o tym nie dowie, bo wykorzystałby to. Nieważne jak bardzo starałby mu się odmawiać, brunet postawiłby na swoi, a on prędzej czy później uległby. Podobnie dzieje się teraz, Ledwood perfidnie stara się wykorzystać informację o CJ, by zmusić go do spotkania autorskiego, na którym podpisywałby swoje książki. Właśnie o tym mu truł od kilku dni i o to denerwował się Cal. Wiedział, że tak będzie, dlatego nie pozwolił nikomu dawać swojego numeru mężczyźnie, uświadamiając sobie jaki będzie miał problem.
Czując, że materac ugina się pod ciężarem kolejnego ciała podniósł powieki. Mężczyzna przełożył swoją nogę na drugą stronę jego nieruchomych nóg. Ujrzał bruneta zbliżającego się do niego i siadającego na jego biodrach. Popatrzył się na niego jak na wariata. Za to Kaylor prychnął pod nosem uśmiechając się.

    - Coś taki zdziwiony? Chciałby się dzisiaj z tobą zamienić. Nigdy nie powiedziałem, że bycie na dole mi nie odpowiada – obserwował jak wyraz twarz Caleba się, o dziwno, nie zmienia. W dalszym ciągu pozostawał zdumiony – No chyba, że nie chcesz być na górze. Do niczego się nie zmuszam.
    - Ja po prostu... Nigdy nie sądziłem, że pozwolisz mi na to. Dann mówił, że tylko z Zackiem...
    - Tak, bo jego kochałem, więc mu na to pozwoliłem. Ciebie kocham bardziej, więc pomyślałem, że chciałbyś spróbować.
    - Chyba zapomniałeś o pewnym szczególe. Jak ja miałbym uklęknąć czy zrobić cokolwiek co wymaga sprawnych nóg?
    - Pomyślałem o tym. Pozycja, w której się znajdujemy nie wymaga byś ruszał nogami. Odwalę za ciebie robotę, kotku. Pytanie tylko czy się zgadzasz?
    - Oczywiście, że tak.


Caleb podniósł się na ile mógł, by zostać porwanym w ramiona męża. Owinął swoje wokół jego szyi i wpił się w smakowite usta przejmując kontrolę nad pocałunkiem, na co Kaylor mu pozwalał. Całował bruneta niespiesznie rysując opuszkami palców wzorki na jego umięśnionych plecach. Pamiętał, by go nie drapać i nie wbijać paznokci, gdyż podczas seksu nie kontroluje się z tym. Muskał usta swoimi pozwalając, by Ledwood dla odmiany nieco podrapał jego. Były to niezbyt mocne pociągnięcia, które dało się spokojnie przeżyć. Nieważne ile razy kochaliby się, to nigdy nie odstępowały go motyle w brzuchu i rumieniec na polikach. Teraz odczuwał to jeszcze mocniej. Sama myśl, że miałby wejść w Kaylora, który jego zdaniem zupełnie nie pasował do pasywa, sprawiała, że po jego kręgosłupie przebiegały elektryzujące dreszcze. Nie chciał się nigdzie spieszyć, lecz pragnął poczuć to co mąż, gdy to robili. Calebowi przeleciało przez myśl, że teraz już z pewnością Ledwood będzie jego pierwszym we wszystkim. Przywoływał do pomięci rzeczy, które sprawiały jemu przyjemność myśląc, że kochanek także chciałby ich doświadczyć. Niestety miał problem z poruszaniem się, bo w tym momencie to mąż go przytrzymywał od tyłu, by nie poleciał plackiem na łóżko. Było trudno, ale jakoś sobie radzili przez cały czas, więc teraz też dadzą radę. Nie odmówiłby zamiany ról skoro Kaylor sam to zaproponował, a on pragnął to zrobić.
Utrzymywali ścisły kontakt wzrokowy, więc gdy poczuł na brzuchu jak penis Kaylora twardnieje miał ochotę jęknąć.

    - Zdejmujemy ręczniki, niewygodnie w nich.

Obaj pozbyli się materiałów, które znalazły swoje miejsce na podłodze kawałek od łóżka. Wiedział co zamierza zrobić brunet, więc go uprzedził. Złapał naraz oba członki i zaczął poruszać ręką. Było u potwornie wstyd, ale widział, że mężowi się podoba, toteż nie przerywał. Poczuł jak do jego ust próbuje wkraść się śliski język. Kolejny raz zdominował partnera i to jego organ znalazł się w wargach bruneta. Ten przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, lecz poprawił się i poddał się woli Caleba robiąc to z rozkoszą.

    - Jeśli będziesz się tak zachowywać w łóżku to będę ci się bardzo chętnie oddawać – rzekł z ciepłym uśmiechem do Caleba.
    - Chciałbym, żeby ci się naprawdę podobało. Jeżeli tylko zrobię coś nie tak, to mi zaraz powiedz.
    - Robisz wszystko idealnie, kochanie. Ale myślę, że nam obu będzie wygodniej gdy oprzesz się plecami o ścianę.
    - Yhm.

Kaylor na chwilę zszedł z jego nóg pozwalając mu się podciągnąć i oprzeć. Na czworaka zbliżył się do niego udając drapieżcę skradającego się do ofiary. W końcu ponownie zajął swoje miejsce pozwalając pieścić się blondynowi. Był zadowolony, bo Caleb przejął inicjatywę i starał się sprawić mu przyjemność. Dotykał go, całował po ciele i mimo że bardzo się tego wstydził to kontynuował. Kaylor był z niego dumny. Nawet gdy Cal był na dole i leżał pod nim, bo rzeczywiście inne pozycje seksualne były karkołomne, to nie zachowywał się jak kłoda. Dawał od siebie bardzo dużo, a on wiedział, że blondyn się stara. Był pewien, że gdyby go o to poprosił, to wziąłby do ust jego kutasa, tak jak on jakiś czas temu jego. Ledwoodowi ciężko było to zrozumieć, ale spodobało mu się obciąganie kochankowi. Kiedyś za żadne skarby świata nie pozwoliłby facetowi włożyć swojego penisa do jego ust, a co dopiero spuścić się. A teraz sam dość często proponował to Calebowi.

    - Kocham cię – szepnął blondyn odrywając ich spierzchnięte wargi od siebie.
    - Jak ciebie także – pogładził go czule dłonią po poliku. – Przejdziemy do kolejnego etapu, bo już nie mogę się doczekać.

Kiwnął głową, bo tylko tyle był w stanie zrobić pod uważnym wzrokiem błękitnych oczu. Zaobserwował jak kochanek wyciąga z szuflady dwie najważniejsze rzeczy i podaje je jemu. Kaylor wytłumaczył mu w jaki sposób będą się dziś kochać. Pierwszy raz w nowej pozycji może sprawiać kłopoty, ale tylko na początku. Z czasem się przyzwyczają. Ledwood uklęknął rozkładając swoje nogi i prezentując stojącego bezwstydnie penisa. Oparł dłonie na ścianie za nim i pochylił się w przód.

    - Nie oszczędzaj żelu, nie używałem swojego tyłka w ten sposób jakieś dwanaście lat. Poza tym wiesz co robić, prawda?
    - Wiem.
Chciał się spisać, by Kaylor nie był na niego zły lub mówił, że mu się nie spodobało. Wycisnął z butelki resztę mazi na dłoń. W tym zamaczał palce, które wędrowały do zaciśniętej dziurki. Przejechał po niej opuszkiem palca. Do jego uszu doleciało ciche, ledwo słyszalne westchnienie. Śliskim palcem przekraczał krąg mięśni, który zacisnął się na niechcianym intruzie.

    - Nie przejmuj się. Mam zaskakująco wysoki próg bólu. Powiem ci kiedy będzie bardzo bolało.

Zrobił jak kazał kochanek. Poruszał palcem, później dwoma w odbycie, który zaciskał się za każdym razem, gdy coś w niego wchodziło. Jemu się wydawało, że to powinno boleć, lecz Kaylor nic nie mówił i próbował się rozluźnić. Skarcił się za to, że nic do męża nie mówił, ale jemu szeptanie sprośnych słówek nie szło tak dobrze jak brunetowi. Serce biło mu niewiarygodne szybko jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Bał się, że jak zawali sprawę, to partner nie będzie pozwalał mu na zamianę.
Patrzył jak jego palce znikają między kręgami mięśni, które luzowały się i zacieśniały. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz gdy wyobraził sobie swojego nabrzmiałego członka wsuwającego się w miejsca, gdzie chowają się palce. Zastanawiał się czy mężowi jest dobrze, bo milczał jak zaklęty.

    - Poruszaj nimi szybciej. Cholernie dobrze – zamruczał wibrującym głosem jakby czytając Calebowi w myślach.

Wkładał i wyciągał śliskie palce, zginał je i krzyżował masując delikatną skórę odbytu. W powietrzu unosił się zapach wiśni pochodzący od żelu. Wydawało mu się, że pomimo początkowych trudności, dziurka jest już dostatecznie nawilżona, lecz nie przerywał penetracji. W pewnym momencie zaobserwował, że biodra męża pracują nabijając się ostrożnie.

    - Kaylor – jęknął nie potrafiąc wprost się go zapytać, czy już może zrobić coś więcej.
    - Słucham, kotku. Aż tak bardzo chcesz mnie przelecieć?

Złapał Caleba za nadgarstek i odsunął jego rękę, po czym zniżył się. Wpił się w słodkie wargi blondyna i spijał z nich nektar. Mąż oddawał pocałunki z pasją w pewnych momentach zapominając o wstydzie kierując się wyłącznie pożądaniem. Wiele czasu minęło odkąd był na dole, więc wolał się przygotować, by później nie musieć przerywać, gdy nie potrafiłby przezwyciężyć bólu. Przejechał kilka razy po swoim penisie i Cala. Zaraz potem odpakował gumkę i założył ją kochankowi, gdyż ten miał śliskie dłonie i nie poradziłby sobie. Kaylor spojrzał mu głęboko w oczy. Widział w nich tyle miłości należącej tylko do niego. Westchnął i podniósł się lekko przystawiając sobie pod tyłek kutasa. Opuszczał powoli biodra wpuszczając w siebie męża. Myślał, że nie wytrzyma. Mimo dobrego nawilżenia wciąż bolało. Nic dziwnego skoro od lat to on posuwał facetów, a nie na odwrót. Przełamał się i nabił na twardego niczym skała kutasa siadając na biodrach partnera. Caleb może i był nieco mniejszych rozmiarów, lecz na pewno był grubszy od niego.


Rozkosz rozchodząca się po jego całym ciele była nie do opisania. Gdy główka przebiła się przez kręgi mięśni poczuł jakby miał dojść natychmiast, jednak próbował nad sobą panować. Zaciskający się na nim odbyt już teraz robił mu dobrze, a co będzie gdy Kaylor zacznie się na nim poruszać. Dali sobie chwilę na odsapnięcie i opanowanie się.

    - Całkiem nieźle, co?

Kaylor objął męża ramionami, na co ten odpowiedział tym samym. Byli złączeni w trwałym uścisku. W końcu brunet nie odrywając się od Antrosy zaczął powoli poruszać się w górę i dół biorąc w siebie pulsującego kutasa. Czuł się bosko, jak jeszcze nigdy. Caleb sprawował się doskonale, za co właśnie go pochwalił. Obsypywał jego szyję pocałunkami i ciągnął ją zębami. Błądził ciekawskimi dłońmi po jego ciele zaznaczając drogę kręgosłupa. Nagle poczuł w dole spięcie. Przyspieszył ruch bioder mając dość tego czekania. Musiał dojść w tej chwili.

    - Kaylor, zaraz dojdę – wyjęczał blondyn.
    - To świetnie, bo ja też.

W końcu, ku jego uldze, zawładnął nim elektryzujący dreszcz. Zacisnął się na penisie niczym imadło czując jak ten drga niebezpiecznie wewnątrz niego. Doszedł obficie dzięki poruszającej się na nim dłoni. Trysnął w nią białą mazią nie zaprzestając ruchów bioder wiedząc, że kochanek jest bliski orgazmu. Nie musiał długo czekać aż to się stanie. Caleb odchylił głowę w tył wydając z siebie przeciągły jęk na koniec wymawiając na koniec jego imię.
Opadł zmęczony na blondyna opierając głowę na jego piersi. Oddychał głośno i chaotycznie wciąż próbując się uspokoić po orgazmie.

    - Koniecznie musimy to powtórzyć – powiedział Kaylor łapiąc oddech.
    - Nie mam nic przeciwko.
    - No to odpoczywaj póki możesz, bo na dzisiaj to nie koniec – polizał czubkiem języka usta blondyna, na co ten uchylił wargi wpuszczając organ do środka.



~~* * *~~


Odłożył długopis na biurko robiąc sobie mała przerwę. Był wykończony całodniową pracą i przebywaniem w tak licznym gronie ludzi, którzy przyszli do galerii po podpis CJ'a Jenkinsa. Miał serdecznie dosyć. Zaczynał żałować, że ostatecznie uległ mężowi, który od kilkunastu dni nakłaniał go do spotkania. Paplanina bruneta była tak męcząca, że wolał dać za wygraną. Odsunął się od biurka i podjechał do stojącego nieopodal Kaylora i Banera.

    - Synu, jak ty przekonałeś tego uparciucha, żeby pokazał się światu?
    - Mam swoje sposoby – puścił mu oczko, za co Cal miał ochotę go uderzyć. Dlaczego mąż musi zachowywać się w taki sposób?
    - Caleb, muszę porozmawiać z tobą o pewnej sprawie. Chodzi o procent który przekazujesz ze sprzedaży swoich książek do ośrodka rehabilitacyjnego.
    - Coś się stało? – zmartwił się.
    - Nie, ale właściciel tegoż miejsca chciałby poznać osobę, która anonimowo łożyła fundusze na zakup potrzebnych urządzeń dla ośrodka i osób, których nie stać na takie finansowe obciążenia.
    - Robiłeś coś takiego? Nie miałem pojęcia – przyznał zdumiony Kaylor. – Przekazywałeś swoje zarobki ludziom, których nie stać było na zakup specjalistycznego sprzętu, choć przez to tobie brakowało pieniędzy?
    - Na świecie są potrzebujący, ważniejsi ode mnie. Ja miałem to czego potrzebowałem, to ciocia marudziła.

Caleb po krótkiej wymianie zdań powrócił do podpisywania i słuchania jak to wielu ludziom podoba się jego twórczość i co myślą o ostatniej książce. Oczywiście nie obyło się bez krytyki, lecz nie przejął się tym, bo najważniejszej osobie powieść się podobała. Mając u boku Kaylora już się nawet nie bał ani nie wstydził okazywania mu swoich uczuć wśród ludzi. Nie udawali nieznajomych lub zwykłych przyjaciół. W pewnym momencie jego uwagę zwróciła wysoka, bardzo ładna kobieta, o czarnych jak noc włosach w iście czerwonej sukience. Zdawało mu się, że przyglądała się jemu i brunetowi od dłuższego czasu. Został mu podsunięty pod nos kolejny tom, który z uśmiechem na ustach podpisał imieniem pisarza. Gdy powrócił wzrokiem do miejsca, w którym stała kobieta, uświadomił sobie, że już jej tam nie ma. Szybko jednak o tym zapomniał pogrążając się w pracy, która zaczęła przynosić mu radość.


~~* * *~~


Nie potrafił oderwać oczu od Caleba. Cieszył się, że wyszło na jego i ostatecznie CJ pokazał się swoim fanom. Dla niego był to osobisty sukces, gdyż małymi kroczkami przyzwyczajał męża do ludzi, od których się odseparowywał. Nagle ojciec oderwał go od rozmyślań szturchając go w rękę.

    - Koniec końców nie spotkałeś się z Angeliką?
    - Nie potrzebuję tego. Ile razy mam ci powtarzać? To szczęście, że na nią nie wpadłem.
    - Właściwie to przed sekundą dostałem od niej wiadomość. Jest do ciebie, przeczytaj – wziął od ojca telefon zaczął niedługą wiadomość zostawioną przez Angelikę.

Jesteś niechętny do spotkania ze mną, więc nie będę się narzucać. Może kiedyś się zobaczymy. Jestem spokojna, że mogłam cię chociaż zobaczyć. Życzę Ci wszystkiego najlepszego dopiero teraz, gdyż nie było mnie na ślubie, i powodzenia z tym chłopakiem.
Rozejrzał się wokół siebie, lecz nie dostrzegł żadnej kobiety, którą mogłaby okazać się jego matka. Tego się nie spodziewał, nie od niej. Takiej wyrozumiałości? Nie czuł żadnej ironii w tekście, który do niego napisała. Uśmiechnął się pod nosem oddając rodzicowi komórkę uprzednio usuwając wiadomość. W jednej chwili jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem blondyna. Spoglądał właśnie na swoją przyszłość, której będzie się kurczowo trzymać. Do szczęścia już mu niczego nie brakowało.







~~KONIEC~~


10 komentarzy:

  1. No i koniec dzięki za opowiadanie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne opowiadanie! :) Nie wierzę ze to już koniec.... weny życzę do innych dzieł! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania.... Na pewne będzie równie fantastyczne co to i wszystkie poprzednie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne opowiadanie :)
    Piszesz rewelacyjnie :)
    Historia miłości Caleba i Kaylora bardzo mnie poruszyła, dawno nie czytałam tak cudownego tekstu :)
    Miłość niech zawsze zwycięża :)
    Caleb i Kaylor niech żyją długo i szczęśliwie :)
    Jeszcze raz wielkie dzięki za Twoją cudowną twórczość :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)
    P.S. Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania :) Ciekawi mnie, kto będzie głównym bohaterem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku dziękuję Ci za komentarz pod każdym rozdziałem. Czytając je miałam banana na twarzy :D Wkradło się parę błędów (nie parę) bo tekstu nikt nie poprawiał, a ja... no cóż. Gdy piszę szybko popełniam dużo literówek. W sprawie kolejnego opowiadania mogę zdradzić tyle co wcześniej. Osoby, które czytały każdy mój tekst (nie powiem jaki, bo może ktoś się domyśli i z niespodzianki nici) szybko połączą ze sobą fakty, a tego nie chcę :D Dowiesz się za miesiąc, bo teraz robię sobie urlop ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Hej,
    ok, jeszcze tak na spokojnie czytam, a co mi tam, opowiadanie jest fantastyczne, dziękuję Tobie, wiem, że będę do niego wracać od czasu do czasu, już też nie mogę się doczekać nowego, ale teraz spróbuję nadrobić zaległości w jakimś tam stopniu z tym skomentować rozdział za rozdziałem, jak i te wcześniejsze opowiadania... a z nowym to będę starała się być na bieżąco...
    Multum weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie!
    Najbardziej lubię gdy podczas czytania mogę się pośmiać i jednocześnie są sceny smutne i dramatyczne(oj tak przyznaję się bez bicia że płakałam jak Caleb dowiedział się o zakładzie), w ogóle Miałaś świetny i bardzo innowacyjny pomysł na to opowiadanie na pewno utkwi mi w pamięci i wrócę do niego nie raz! Dalego również życzę dużo weny i czekam na pierwszy rozdział nowego opowiadania ;) (już przeczytałam jego opis i zacieram rączki ) Powodzenia! :)
    Pozdrawiam Dżoana

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajna opowiadanie. Trochę błędów ale nie raziły aż tak. Tekst szybko i z przyjemnością się czytało. Masz bardzo fajny styl pisania. Mi się podobało. Mam nadzieję, że cały czas piszesz.
    Pozdrawiam
    Nao

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniale, Kaylot bardzo przeżył to rozstanie z Celebem, no pięknie oddał się Celebowi, w końcu udało mu się namówić go do spotkania z fanami, no i Dann się w końcu ustatkuje...
    wspaniałe zakończenie tej historii
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniale, fantastycznie, och Kaylor bardzo przeżył to rozstanie z Celebem, i w zasadzie dobrze, bo to pokazało, że jednak zależało mu, no i pięknie oddał się Celebowi, także w końcu Kaylorowi udało się namówić Celeba do spotkania z fanami, i Dann się w końcu ustatkuje...
    a na koniec powiem, wspaniałe zakończenie tej historii...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń