Powered By Blogger

niedziela, 6 listopada 2016

Nieznane uczucie - Rozdział 22


Hej Wam :) Zbliżamy się do końca Uczucia, więc pora by zapowiedzieć Wam kolejny tekst, który pojawi się prawdopodobnie dopiero na początku stycznia 2017 roku. Nosi tytuł "Lodowa powłoka", to obyczajówka, a jej bohaterem będzie ktoś kogo już znacie. A w każdym razie powinniście :D

Dziękuję za komentarze :)






Leżeli w łóżku twarzami do siebie wpatrując się w oczy naprzeciw. Byli tą czynnością tak zaabsorbowani, że nie miało dla nich znaczenia, że na materacu brakuje poduszek, kołdra wychodząca z poszewki leży na podłodze, a prześcieradło okrywa jedynie kawałek łóżka.
Caleb nie miał najmniejszej ochoty by wstawać i zabierać się do pracy, choć zbliżało się południe. Zdawało mu się, że cały dzień może tak przeleżeć nie robiąc zupełnie nic, jedynie mając przy sobie Kaylora. To co mężczyzna zrobił przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Każdy jego pierwszy raz należał teraz do Ledwooda, i był szczęśliwy z tego powodu. A gdy wypowiedział te słowa na głos, kochanek przytaknął dodając, że on chyba bardziej. Doczołgał się do Kaylora i położył mu rękę na biodrze. Sunął nią w górę, aż do ramion, które łaskotał. Przejechał opuszkami palców po plecach mężczyzny starając się być delikatnym. Zauważył, że od czasu kiedy go tak podrapał, mąż pilnował, by więcej się to nie powtórzyło. Calebowi źle było z tego powodu, nie chciał go zranić. Jednak zdarta skóra już się goiła, więc nie powinien mieć takich zmartwień. Zastanawiało go zaś coś zupełnie innego. Temat, który poruszył poprzedniej nocy partner. Wiedział, że trapi to Kaylora, więc tak ja sobie postanowił, powrócił do przykrej kwestii.

    - Pytaj o co chcesz, a ja postaram się odpowiedzieć.
    - Zmuszam cię do tego, ale nie mam sobie nic do zarzucenia. Chcę dla ciebie dobrze, bo martwi mnie twoje zachowanie. Dlaczego jesteś taki zamknięty w sobie. Dlaczego tylko niektórym ludziom pozwalasz się do siebie zbliżyć, a resztę trzymasz na dystans?

Spostrzegł jak blondyn bierze głęboki oddech i chwyta w swoja dłoń tą należącą co bruneta splatając z nią palce. Doskonale zdawał sobie sprawę, że niektóre zdarzenia w przeszłości mają silny wpływ na to co będzie działo się w późniejszych latach. Przeżył to na własnej skórze kilka razy, domyślał się, że Antrosa także. I problemem nie byli jedynie jego okropni rodzice.

    - To moje kalectwo podkopywało moją pewność siebie, zawsze myślałem, że jestem gorszy od innych, bo nie potrafię chodzić, choć inne dzieci to umiały. Jednak dawałem sobie z tym radę, próbowałem żyć normalnie. Wtedy to jeszcze nie miało dla mnie takiego znaczenia. Kiedyś nie byłem taki jak teraz. Lubiłem uczęszczać do szkoły, poznawać nowych ludzi, zawierać znajomości, a przez to, że rodzinna sytuacja moja i Lilith była do siebie zbliżona szybko się zaprzyjaźniliśmy. Koszmar zaczął się w liceum. Już wtedy uświadomiłem sobie, że nie zwracam większej uwagi na dziewczyny, lecz na chłopców. Dziwnie mi z tym było.

Kaylor chłonął każde jego słowo wyszukując w wypowiedzi kawałków układanki, dzięki którym odkryje przyczynę zamknięcia się w sobie przez partnera. Pozwalał mu bawić się swoimi dłońmi czując, że to pomaga Calebowi dalej mówić.

    - Odważyłem się porozmawiać o tym z ciocią. Wyjaśniła mi parę rzeczy i zapewniła, że bez względu na wszystko kocha mnie takim jakim jestem. Zaakceptowała mnie bez dwóch zdań. Chociaż bałem się jej cokolwiek wyznać, gdyż wiedziałem jaki ma stosunek do pewnych spraw. Później dowiedziała się Lilith. Przyjaźniliśmy się i nie chciałem jej okłamywać. Ona zachowała się w sposób, o który nigdy bym jej nie podejrzewał. Od tamtego czasu próbowała mi znaleźć chłopaka, co było swoją drogą upokarzające. Zwłaszcza, że nie zamierzałem się tym chwalić wszem i wobec w szkole. W końcu... W połowie roku dołączył do mojej klasy pewnie chłopak. Nazywał się Gabriel. Od razu mi się spodobał. Był lubiany, towarzyski i w krótkim czasie zdobył wielu znajomych. Codziennie przychodził do szkoły z gitarą, a w czasie przerw grał na niej dla dziewczyn. Przyczepiały się do niego jak rzep do psiego ogona. Ale traktował je jak zwykłe koleżanki. Mógłbym powiedzieć, że był ideałem. Byłem w niego zapatrzony i podziwiałem go. Kiedy Lilith zrozumiała, że jestem w nim zakochany postanowiła mi pomóc. Nakłaniała mnie, bym powiedział mu co do niego czuję. Nie chciałem, żeby się dowiedział, ale ostatecznie uległem jej. Z racji, że chodziliśmy razem do klasy miałem okazję z nim porozmawiać. Zapytałem się więc, czy poświęciłby mi chwilę po lekcjach. Zgodził się. Byłem taki szczęśliwy.

Na twarz blondyna wpłynął ponury uśmiech, z tego mógł się domyślać, że spotkanie nie zakończyło się zbyt dobrze. Miał niejasne przeczucie, że Caleb żałował, że poznał tego Gabriela. Nie chciał mu przerywać, skoro otworzył przed nim swoje serce i mu to wszystko opowiadał. Jednak zdziwiło go, że w życiu jego męża był inny mężczyzna, do którego blondyn czuł coś więcej niż przyjaźń.

    - Powiedziałem to. Za radą Lilith wyznałem mu, że zakochałem się w nim. Zdziwił się. Przez dłuższy czas milczał. W pewnym momencie jego twarz wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu. Jakby z podziemi wyrośli jego znajomi, którzy się wszystkiemu przysłuchiwali. Podeszli do nas i zaczęli się ze mnie śmiać. Wszyscy, łącznie z Gabrielem. Obrzucali mnie najgorszymi wyzwiskami, a ja próbowałem zniknąć. Właśnie wtedy zrozumiałem, że to przyjacielskie usposobienie Gabriela, zachowanie i ten uśmiech było jedynie powłoką, na którą nabierał innych ludzi. Ukrywał pod nią swoją prawdziwą twarz. Czułem się jak ostatni idiota mówiąc o swoich uczuciach osobie, która wgniotła je w ziemię. Ja również dałem się oszukać temu dupkowi. Kiedy chciałem stamtąd odjechać, ale nie pozwolili mi. W zasięgu wzroku nikogo nie było, więc zatrzymali wózek i podjechali z nim od strony schodów. Cały czas się śmiejąc Gabriel popchnął mnie i wraz z wózkiem spadłem z piętra. Gdyby nie to, że nie było ich dużo i były stosunkowo niskie... Nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
    - Co takiego?! – tego już Kaylor nie potrafił przemilczeć. – Jak ten sukinsyn mógł coś takiego zrobić?! Gdybym dopadł go w swoje ręce to zabiłbym. Ale nie zrobiłeś sobie nic poważnego prawda?
    - Leżałem tam chwilę, bo przybiegła nauczycielka. To ona mi pomogła i zadzwoniła po pogotowie. Nic poważnego, byłem na szczęście tylko potłuczony, ale zatrzymali mnie na parę dni na obserwację. Gdy ciocia zmusiła mnie do wyjaśniania wszystkiego złożyła na nich doniesienie na policję. Chciała, żeby odpowiedzieli za to co zrobili, mimo że nie miałem żadnych większych ran. Chciała sprawiedliwości. Jednak nie stać jej było, by ciągać po sądach ludzi, którzy dadzą w łapę sędziemu oraz ławie przysięgłych i góry wygrają proces. Długo nie mogła zapomnieć o tej niesprawiedliwości. Ja natomiast modliłem się, by zapomnieć. By wszyscy zapomnieli. Po moim powrocie do szkoły wiele się zmieniło, Gabriel mnie dręczył, popychał, często rzucał jakieś głupie komentarze, zawsze pilnując by w otoczeniu nie było żadnego dorosłego, który usłyszałby to. Od tamtej chwili szkoła stała się dla mnie piekłem, ale musiałem do niej uczęszczać, bo ciocia bardzo się starała, by mnie do niej zapisać. Nie mówiłem jej więcej o moich problemach, a przez to zdarzenie zamknąłem się w sobie i stwierdziłem, że ludziom nie można ufać, bo ty im zawierzysz, a później wbiją ci nóż w plecy.
    - Ostatecznie nie otrzymali żadnej satysfakcjonującej kary, prawda?
    - Nie, a ja usiłowałem dawać z siebie wszystko i nie sprawiać problemów cioci, do końca liceum. Od tamtej chwili mam spokój, ale Lilith zawsze się obwiniała. To ona mnie przekonała do rozmowy z Gabrielem, więc uważała, że wina częściowi leży po jej stronie. Pomagała mi od tamtej pory i próbowała pozbyć się u mnie tej nieufności do ludzi. Na studiach też nie było kolorowo, ale cokolwiek usłyszałem na swój temat starałem się puszczać mimo uszu. I tak przeżyłem ostatnie lata. Na odseparowaniu się od każdego.
    - Teraz potrafię zrozumieć dlaczego jest ci tak ciężko przebywać w większym gronie ludzi. Fobia społeczna?
    - Zgadza się – rzekł z rezygnacją w głosie.

Przeszło mu przez myśl, że chciałby być jego wsparciem w tamtych trudnych chwilach, wspierałby go, zawsze był obok, gdyby blondyn potrzebował się komuś wypłakać. Najbardziej we wściekłość wprawiało go to, że tamci ludzi, znęcający się nad Calebem żyją sobie ominięci przez prawo. Doprawdy, gdyby mógł sam wymierzyć im sprawiedliwość, odetchnąłby z ulgą, nawet jeśli wsadziliby go za to do więzienia.

    - Przepraszam.
    - Za co dokładnie? – zapytał zdziwiony Kaylor.
    - Kiedyś porównałem cię do Gabriela i stwierdziłem, że niczym się od niego nie różnisz. To był błąd, żałuję, że tak o tobie pomyślałem. Wybacz mi – powiedział skruszony.
    - Miałeś pełne prawo tak pomyśleć, skoro wtedy zachowywałem się jak skończony kretyn. Nie jestem zły – cmoknął Caleba w usta. – Żałuję, że w tamtych czasach nie mogłem być dla ciebie wsparciem.
    - Jesteś nim teraz. Chcę ci się za to odwdzięczyć, ale będziesz musiał jakiś czas poczekać.
    - Co planujesz?
    - Tajemnica. Dowiesz się w swoim czasie.

Niechętnie mu odpuścił temat „tajemnicy”. Za to zainteresował się czymś innym. Zapytał się Caleba o jego pracę, bo nie wątpił, że jakąś miał. Lecz znów usłyszał słowo „tajemnica”. Poczochrał go po jasnych włosach poddając się. Na jakiś czas. Miał nadzieję, że gdy następnym razem poprosi Antrosę o rozwianie jego wątpliwości, ten się zgodzi.


~~* * *~~


Zajechali przed dom pana Banera. Kaylor jak zwykle pomógł mu wysiąść i posadził go na wózek, który stał na odśnieżonym podjeździe. Mąż położył na jego kolanach niewielkie pakunki, które musiał przytrzymać rękoma, by nie zsunęły się na ziemię. Brunet zamknął samochód i chwytając za rączki zaprowadził ich do domu. Śnieg ostro zacinał, a temperatura sięgała minus dziesięciu stopni. To chyba i tak nieźle wiedząc co może sprezentować im Matka Natura. Pojawili się w przedpokoju przywitani przez uśmiechniętą od ucha do ucha Abigail oraz Banera. Przywitali się z nimi i zaprosili do salonu, w którym był już suto zastawiony stół. Gospodarz poinformował, że kucharka dostała wolne na święta, więc wszystko co widzieli gotowała Abigail. Kaylor swoim zwyczajem poprawił koszulę wystającą z jego spodni. Obaj ubrali się w bardziej odświętne ubrania niż zawsze, ale bez ekstrawagancji.

    - Ale ja już się odzwyczaiłem od tych kuchennych eksperymentów – rzucił Caleb podjeżdżając do stołu.
    - To znów się lepiej przystosowuj. Nigdy nie narzekałeś – wymierzyła w niego drewnianą łopatką.
    - Karmiłaś go, nie miał innego wyjścia – rzekł rozbawiony Baner.

Włączyli telewizor by posłuchać świątecznych kolęd wykonywanych przez różnych artystów. Zdaniem Kaylora większości brakowało talentu i uszy zaczynały boleć od tych pisków. W tym aspekcie blondyn musiał się zgodzić. Jedynie pani Abigail i ojcu mogło podobać się coś takiego. W końcu jak to bywało w domu Ledwoodów po wysłuchaniu kilku kolęd, z wielkim trudem dla małżeństwa, podzielili się opłatkiem i złożyli życzenia dotyczące różnych rzeczy. Jak to życzenia, większość z nich jest taka sama i dotyczą jednego. Później zabrali się za jedzenie przygotowanych przez kobietę potraw. Cała trójka mężczyzn musiała pochylić przed nią czoła, bo posiłek nie był katastrofą, a wręcz przeciwnie.

    - Cieszę się, że widzę panią w dobrym zdrowiu – zagadnął Kaylor do kobiety.
    - Trochę to trwało, ale leczenie zostało zakończone bez żadnych powikłań. Gdybym bardziej o siebie dbała może nie musielibyście się o mnie tak martwić.
    - Tutaj masz rację. To twoja wina. Nawet nie masz pojęcia jak się czułem. Nie waż się nigdzie więcej wyjeżdżać. Pracę możesz znaleźć w Kansas.
    - O to nie musisz się martwić. Mój znajomy bardzo chętnie przyjmie tą oto panią do pracy. Problem tkwi w tym, że...
    - Nie będziesz wtrącać się w moje sprawy. Banerze, docenia twoją pomoc, ale potrafię znaleźć pracę. Ale byłeś natarczywy, więc ostatecznie się zgodziłam na rozmowę wstępną.
    - Skądś znam tą gadkę. Ciekawe gdzie ją już słyszałem? – spojrzał wymownie na męża, na co Caleb szturchnął go w ramię, a Kaylor roześmiał się.


Byli już po kolacji, więc prowadzili dyskusje dotyczące głównie pracy. Czwórką siedzieli przed telewizorem, ale on był włączony tak dla zasady. Kaylor pomyślał sobie, że po raz pierwszy spędza święta w takiej miłej atmosferze. Odkąd był mały nie było dnia, żeby jego rodzice się nie kłócili, a okres świąteczny był centrum tego wszystkiego. Wiele razy widział jak oboje zachowują się podczas tych kilku dni, właśnie dlatego nigdy ich dobrze nie wspominał. Po rozwodzie, gdy Angelika odeszła od nich też nie było rewelacji. Chociaż z dwojga złego wolał gdy zniknęła.

    - Jak wam się żyje? – zapytał Baner kierowany ciekawością wynikającą z prywatnego życia syna. Jak się spodziewał syn natychmiast spiorunował go wzrokiem.
    - Ile razy mam ci powtarzać, że to co dzieje się w moim życiu nie powinno cię obchodzić?!
    - Byłem po prostu ciekaw. Zrozum mnie, zacząłeś przykładać się do swojej pracy, jesteś nawet gotów, by za parę tygodni przejąć moje stanowisko, przestałeś pić, a tym samym i Dann wziął się za siebie. Słyszałem od jego matki, że kilka dni temu przedstawił im swoją partnerkę.
    - Chyba żartujesz – Kaylor uniósł wysoko brwi. – Przecież on spotyka się tylko z mężatkami. I na pewno nie zaprasza ich do domu swoich rodziców. To pewnie musiało się jej śnić, bo bardzo chce mieć synową.
    - Z kim się spotyka?!o – wrzasnęła zszokowana kobieta.
    - Abi, znam Danna od lat i mogę poręczyć za niego w każdej sytuacji, jednak ma tą wadę, że umawia się z zamężnymi kobietami. A był kiedyś taki niewinny, kto by pomyślał, że wyrośnie na takiego łajdaka. Z resztą Kaylor nie jest lepszy – machnął ręką spoglądając ukradkiem na minę Caleba. – Ale czy to znaczy, że ja też śnię, patrząc na twojego męża?

To zamknęło usta brunetowi denerwującemu się na swojego rozgadanego ojca coraz bardziej. Jedynie dzięki mężowi był w stanie nad sobą zapanować.
Z racji, że każdego roku poza świętowaniem wręczali sobie prezenty, usłyszał jak ojciec mówi, że czas się wymienić. Nie były to Bóg wie jak drogie niespodzianki, zazwyczaj wręczali sobie drobne upominki i tyle. Miało być symbolicznie, a nie z rozmachem. Ostatnimi, którzy nie wymienili się jeszcze prezentami był Caleb z Kaylorem. Wreszcie nadszedł ten czas, by przekonać się, czy trafił w gust męża czy poległ. Przyniósł z innego pokoju torbę i wręczył ją mężowi.

    - Nie miałem pojęcia co chciałbyś dostać – zaczął się tłumaczyć widząc jak blondyn ogląda dwie książki.
    - Doskonale wiedziałeś. Parę dni temu skończyłem czytać wszystko co w ciągu ostatnich miesięcy sobie kupiłem. Dziękuję – posłał mu zadowolony uśmiech upewniając partnera, że to co dostał bardzo mu się podoba. Książki to całe jego życie.

Odłożył je na stół i sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni. Na sekundę zacisnął pięść na małym opakowaniu. Liczył, że mąż przyjmie ten prezent. Wyciągnął kolorowy woreczek i podał go do mężczyźnie.


~~* * *~~


Wziął od męża małe opakowanie zastanawiając się co może być wewnątrz. Skłamałby mówiąc, że nie był ciekawy. Otworzył je i zajrzał do środka. Raptownie jego serce zaczęło bić bardzo szybko, a jemu w jednej chwili zrobiło się niespodziewanie gorąco. Nie spodziewał się takiego podarunku. Wysypał zawartość na dłoń i i uważnie się jej przyjrzał. Na niej leżał srebrny łańcuszek, jak się domyślał, o długości pięćdziesięciu centymetrów. Po dokładnych oględzinach stwierdził, że jest to splot figaro, który charakteryzował się elementami pancerki, najczęściej spotyka się przeplatankę kilku małych, zazwyczaj dwóch lub trzech ogniw na przemian z jednym wydłużonym.1 On sam właśnie nosił na szyi cienką pancerkę. Zatkało go, wręcz nie wiedział co powiedzieć. Powrócił wzrokiem do męża i uśmiechnął się.

    - Jest niesamowity. Ty również idealnie trafiłeś z prezentem. Teraz żałuję, że ja dałem ci jedynie książki – chciał zapiąć sobie łańcuszek na szyi, lecz powstrzymała go dłoń Caleba.
    - Najpierw zdejmij ten – wskazał na jego wieloletnią ozdobę mówiąc twardym głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Ten łańcuszek ma już wiele lat, jest stary i zniszczony. Nie potrzebujesz go. A najlepiej jeśli go po prostu wyrzucisz.

Chłonął zimne słowa Cala nic nie rozumiejąc. Najpierw daje mu łańcuszek, a potem nie pozwala założyć. Co szkodziło, że nałożyłby ten nowy na obecny? Przecież to nic nie znaczy. Powiedział to na głos, a wtedy spojrzenie męża go spiorunowało.

    - Kaylor, zdejmij go.

Blondyn wpatrywał się w niego lodowatym wzrokiem jakiego jeszcze u niego nie wiedział. Dlaczego miałby wyrzucić łańcuszek, który był prezentem od... Nie, to niemożliwe. Skąd Caleb miałby wiedzieć o Collinsie? I o tym, że ta stara ozdoba jest od niego? Nie ma opcji, żeby się dowiedział. Chyba, że... widział mnie z nim, a Dann dodał swoje trzy grosze. Przełknął ślinę na chwilę odchodząc myślami. Prawdopodobnie mąż zna historię jego i Zacka. Czyżby był zazdrosny?

    - W porządku – pokazał mu szereg swoich zębów uśmiechając się. Odpiął z szyi rzecz, którą pielęgnował przez wiele lat bez specjalnego powodu. Robił to bo... Bo chciałem mieć jakąś pamiątkę po nim, ale już jej nie potrzebuję. Koniec z przeszłością. Koniec z Collinsem. Odłożył rzecz na stół i zapiął na szyi nowy łańcuszek. – Dobrze wygląda?
    - Świetnie – Caleb już myślał, że Kaylor nie zgodzi się pozbyć czegoś cennego dla niego, ale zaraz po podmiance ozdób wstał i pochwycił starocia w rękę.
    - Masz rację. Ten nie jest mi potrzebny. Pójdę go wyrzucić.

Wiedział, że Abigail i ojciec zastanawiają się co tu dokładnie zaszło, ale wystarczy, że on i blondyn wiedzą. Podreptał do kuchni. Otworzył szafkę, gdzie znajdował się kosz na śmieci i wrzucił tam trzymany w ręku przedmiot. Robiąc to poczuł zaskakującą ulgę. Jakby ktoś z jego ramion zdjął ogromny ciężar. Pozbył się złych wspomnień, odciął od przeszłości. Teraz już spokojnie mógł żyć ze wspaniałym mężem u boku. Wrócił do salonu, a gdy siadał na krześle cmoknął Caleba w policzek.

    - Naprawdę ci pasuje – powiedział Baner, a Antrosa poprawił łańcuszek tak, by wystawał z koszuli i błyszczał się w świetle.
    - Oczywiście, w końcu to od mojego męża – popatrzył się czule na Cala.
    - Myślę, że powinniście zostać tutaj na noc, nic nie będzie stało wtedy na przeszkodzie, by trochę się napić szampana.
    - Szampan pije się na Sylwestra – zaznaczyła Abigail.
    - Nie będziemy się nad tym rozwodzić. Kieliszek nie zaszkodzi.


Baner widząc zachowanie swojego syna wobec siostrzeńca swojej przyjaciółki poczuł ciepło na sercu. Małżeństwo służyło Kaylorowi ja nic innego, zwłaszcza mając przy sobie człowieka jak Caleb. Uwielbiał tego młodego mężczyznę i nie posiadał się ze szczęścia uświadamiając sobie, że ta dwójka bardzo się kocha, bo widać to było na pierwszy rzut oka.



9 komentarzy:

  1. Super odcinek! Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze dopiero w 2017 roku? nw czy tak długo wytrzymam Nieznane uczucia już dawno skończyłam czytać, ehhh no cóż zostało mi tylko cierpliwie czekać. Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. hej mam pytanie szukam opowiadania pamiętam tylko fragment tego "Że ktoś był w kimś zakochany i chciał mu o tym powiedzieć w kawiarni która była otwarta przez pewien okres czasu, spotkali sie tam czy tez poszli razem ale sie spóźnili było już zamknięte i jeden z nich sie rozpłakał czy jakoś tak" pytam tu bo kojarzyło mi się to z Pierwszą Gwiazdką na twoim blogu ale po przeleceniu wzrokiem wszystkich rozdziałów nie zauważyłam czegoś takiego. Wiec chce sie upewnić czy jest cos takiego w tym opowiadaniu?? albo kojarzysz co to może być c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie, o którym mówisz nosi tytuł Pierwsza Gwiazdka i znajduje się na moim blogu. Spis tytułów jest na górze po lewej.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Święta, święta, jaki to piękny okres :) Zawsze zdarzają się cuda :)
    Kaylor w końcu pozbył się łańcuszka!! Hura!!
    Caleb idealnie wymyślił prezent dla Kaylera, i w końcu może przestać być zazdrosnym.
    Zastanawia mnie to, że gdy przychodzi czas zwierzeń to głównie mówi Caleb a nie Kaylor. Chyba trzeba to zmienić.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać następnego opowiadani :)
    Wszystkie uwielbiam :)
    Mogłabyś zdradzić rąbka tajemnicy, kto będzie głównym bohaterem? Kogo już znamy?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na samym początku najszczersze przeprosiny! Obiecałam komentarz jak tylko przeczytam całość a już kilka miesięcy minęło po przeczytaniu (T.T)- totalna klapa. Na swoje wytłumaczenie mam, że prześladował mnie brak internetu (słaboooo, wiem). No ale dobra, przejdźmy do konkretów :D

    Nie czytam zwykle historii gdzie bohaterowie są niepełnosprawni (kurcze nie zlinczujcie mnie). To nie tak, że ich całkowicie unikam. Po prostu na nie nie trafiam i nie lubię się dołować, o! Ci dwaj goście mnie ujęli. Kaylor, nie będę kłamać, to dupek. Nie raz z chęcią bym mu odcięła to i owo. A teraz małe sprostowanie: był dupkiem. Z radością mogę powiedzieć, że się chłopak otrząsnął. Jeszcze będą z niego ludzie XD A jak nie to Caleb go naprostuje. Ja to od początku byłam #teamcaleb :D Gościu jest w końcu pisarzem! I to jakim *.* (się zastanawiałam jak ten K mógł go totalnie zlewać -.-). Nie tylko Kaylor się zmienił od początku tej opowieści. Caleb również postawił duże kroki w kierunku świetlanej przyszłości. Ich przyszłości. Nie obyło się bez wątpliwości i trudności, ale udało się. Mają swój happy end! I to jest ważne :D

    Dziękuję za możliwość przeczytania tej historii bo z pewnością była warta poświęconego czasu ^_^ Szkoda mi tylko, że nie mogę więcej napisać bo, nie oszukujmy się, piszę tyle ile zapamiętałam. Wiedz, że ciepło oraz z uśmiechem na ustach wspominam podróż z tymi dwoma ciachami (#teamcaleb). Niewykluczone, że jeszcze do niej powrócę. Na koniec życzę ci dużo weny do kolejnych ciekawych opowieści.

    Pozdrawiam ^_^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, zachowanie Kaylora mi się bardzo spodobało, poznał dlaczego Celeb unika ludzi, smutno mi, że coś takiego go spotkało... ale zachowanie, reakcja i słowa Kaylora mi się spodobały... i dobrze, że w końcu pozbył się tego łańcuszka od Zaca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, zachowanie Kaylora mi się bardzo podobało, poznał dlaczego Celeb unika ludzi, ocj tak mi smutno, że coś takiego go spotkało w życiu, bardzo cierpiał, ale właśnie zachowanie, reakcja na te informacje Kaylora mi się ogromnie spodobały, i dobrze, że w końcu pozbył się tego łańcuszka od Zaca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń