Powered By Blogger

niedziela, 17 maja 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

Było słoneczne popołudnie, lekki wiaterek smyrał przechodniów po twarzy, rozwiewał im włosy i układał z nich przeróżne fryzury. Bukowski siedział na ławce w parku klnąc pod nosem. Niecenzuralnym wyrazom nie było końca. Przechodzący obok ludzi zerkali na niego jak na wariata co najmniej. Miał ochotę zrobić komuś krzywdę. A najlepiej temu gościu, który go okradł. Dopiero kilka godzin temu zorientował się, że nie ma portfela. To przekreśliło wszystko, bo w nim miał numer do parkingu na którym zostawił swoje auto, prócz tego jedyne pieniądze wzięte z domu. Tak więc był głodny i chwilowo bez dachu nad głową, a że małe miasteczko było prawie 150 kilometrów od domu...
On człowiek czynu miał związane ręce. Denerwował się z minuty na minutę próbując wymyślić jakieś wyjście. Jakby tego było mało bateria w telefonie mu padła. Odcięty od świata, pieniędzy i pomocy.
Mały bezradny chłopczyk, który nie umie sobie poradzić bo zrobiło się trochę pod górkę! To nie jestem ja! Nigdy z niczego nie rezygnowałem, teraz też nie zamierzam.
Podniósł się i otrzepał granatowe, opinające tyłek spodnie. Pogładził rękoma ciemnozieloną koszulę i poprawił czarną marynarkę. Stał chwilę obserwując przyjemną dla oka okolicę. W parku był plac zabaw dla dzieci, dookoła rosły drzewa i krzewy, na których można było dostrzec pączki liści.
No ale co ja mam kurwa zrobić bez kasy, telefonu i dokumentów?!
Ruszył w głąb miasteczka. Na ulicy mijał śpieszących się ludzi, starszą panią z psem, dzieci wracające ze szkoły. Nagle w oczy rzuciła mu się mała dziewczynka z tornistrem. Nie byłby to jakiś specjalny widok pomijając to, że miała zamiar przejść przez ulicę na czerwonym świetle. Szybkim krokiem dopadł do niej i przytrzymał małą za plecak aby nie mogła się ruszyć. Wiele się słyszało, że ktoś przebiega na czerwonym myśląc, że droga wolna a tu znienacka wyjeżdżał jakiś samochód pędzący 200 km/h. I tak też było, zza zakrętu wyjechał pirat drogowy, którego nie obchodziło, że mógłby kogoś zabić! Mała obejrzała się na niego z przerażeniem w oczach, chyba zdała sobie sprawę co mogło się stać.
    - W porządku?- zapytał łagodnie pochylając się do, jak sądził siedmiolatki.
Odpowiedziała mu głucha cisza. Dziewczynka cała się trzęsła, mokre krople zaczęły spływać jej po policzkach nie wydając z siebie żadnego odgłosu.
    - Chodź- usłyszała i została pociągnięta za rękę, za bardzo się bała by jakoś zareagować. Ku jej zaskoczeniu nie trafiła do ciemnego zaułka tylko do parku, w którym często przesiadywała. Ten pan wydawał się jej nawet miły. Miał takie duże i ciepłe dłonie. Podeszli do brązowej ławki, nieznajomy pomógł zdjąć dziewczynce plecak. Mała usiadła nadal spuszczając głowę, a on nie wiedział jak ma się zachować, nigdy nie miał do czynienia z dziećmi.
    - Hej księżniczko, uspokój się. Nic ci nie grozi, ale następnym razem uważaj gdy przechodzisz przez ulicę- ukucnął przed nią i pogłaskał po jasnych włosach.

Dziecko rozpłakało się jeszcze bardziej. Wyprostował się i podrapał ręką po szyi.
    - Eh i co ja mam z tobą zrobić?
    - Eliza!- usłyszał za sobą.

Odwrócił się i zobaczył biegnącego w ich kierunku młodego chłopaka. Jego mina świadczyła o tym, że ma ochotę kogoś zabić. Tomek nie zdążył nawet zareagować gdy dostał prosto w szczękę prawego sierpowego. Zachwiał się by w końcu upaść na brutalnie na tyłek. Przez zamglone oczy zobaczył wirujące gwiazdki. Złapał się za bolące miejsce i poniósł wzrok na rozjuszonego blondyna. Ten patrzył na niego jak na śmiecia, robaka, którego trzeba zgnieść. Pochwycił fioletowy tornister w jedną rękę a drugą pobladłą z wrażenia dziewczynę.
    - Ty pieprzony pedofilu!- wrzasnął na całe gardło, a jego zimne i gniewne oczy rzucały iskrami.

Bukowski siedział z zamętem w głowie przez dobre dziesięć minut. Twarz bolała go niemiłosiernie, w głowie szumiało jedno zdanie wykrzyczane przez chłopaka.
Przecież ja kurwa nie wyglądam na pedofila! Pojebany dzieciak!

Na dworze robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Zegarek pokazywał 8.30. Od popołudnia zdążył zwiedzić całe miasteczko, nie mając nic lepszego do roboty. Dowiedział się dzięki temu, że w pobliżu jest szkoła podstawowa połączona z gimnazjum i jedno małe liceum. Przechadzając się ulicą minął trzy kluby nocne i jedną restaurację "Pod Jelonkiem". Zastanawiał się przez chwilę co mogą tam podawać, zaśmiał się gdy wyobraził sobie żywego jelenia związanego sznurkami na jego talerzu. W tym momencie brzuch po raz kolejny dał o sobie znać, kiszki mu marsza grały i z głodu to mógłby zjeść nawet tego jelenia.
Widział jeszcze warsztat samochodowy, jednak już dawno zamknięty. Gdyby wcześniej pomyślał mógłby poprosić tam o pomoc. Widok sklepów spożywczych i piekarni, z której wydobywały się przepyszne zapachy aż do wieczora przyprawiał go o kurwicę! Koniec końców wrócił do parku u klapnął tyłkiem na deski. Rozglądał się wokół, brak żywej duszy. Oparł się i odchylił ciężką głowę. Nagle poczuł jak coś kapnęło mu na twarz. Zwrócił wzrok ku czarnemu niebu, zabrakło na nim gwiazd zasłonięte gęstymi burzowymi chmurami. Nie musiał długo czekać aż rozpada się na dobre. Ukrył twarz w dłoniach i miał ochotę śmiać się histerycznie. Czy to kara za ucieczkę przed ożenkiem?
Dopiero teraz przypomniał sobie dlaczego tu jest. Małżeństwo! Był cholernie ciekaw jak wyglądały twarze rodzinki gdy on nie pojawił się w domu. Pewnie do tej pory wyrywają sobie włosy z głów.
A nich wyrywają. Mają za swoje, cholerni handlarze moim życiem. Naprawdę tego nie rozumiem, przecież nie mieszkam z nimi, zarabiam sam na siebie, nie sprawiam żadnych problemów, więc dlaczego? Dla większej kasy?
    - To chyba kiepski żart- jęknął.
    - Wyjąłeś mi to z ust- niespodziewanie odezwał się męski głos. Wydawało mu się, że już go słyszał.

Wstał szybko z ławki, która prawdopodobnie miała posłużyć dzisiaj za łóżko. Jego oczom ukazał się ubrany w czerwoną bluzę z kapturem, szerokie, wytarte jeansy blondyn, który kilka godzin temu śmiał mu przyjebać! W dłoni trzymał reklamówkę a w drugiej osłaniającą przed deszczem parasolkę. Jego błękitne źrenice obrysowały zmarzniętego i mokrego bruneta oświetlonego przez lampę. Widział jak wykrzywia twarz na jego widok.
    - Czego się gapisz?! Może znów chcesz mi przypierdolić za nic?!- prychnął Tom.
    - ...Przepraszam- wyszeptał chłopak.
    - Co takiego? Możesz powtórzyć?
    - Wal się!
    - Nie, czekaj serio nie słyszałem. Deszcz trochę cię zagłusza- powiedział spokojnie. Chłopak westchnął.
    - Powiedziałem, że przepraszam. Eliza wyjaśniła mi wszystko w domu. Gdyby nie ty wpadłaby pod pędzący samochód. Zareagowałem zbyt gwałtownie, bo kiedyś w tych okolicach kręciły się podejrzane typki- czarne i niebieskie źrenice spotkały się.
    - Czy ja ci człowieku wyglądam na pedofila? Dzieciaki mnie nie interesują żeby było jasne.
    - He he wierze ci. Ale mam jedno pytanko. Co ty robisz w parku o dziewiątej w deszcz?- podparł się w bok i jeszcze raz zlustrował sylwetkę przystojnego nieznajomego.
    - Jak to co? Ja w taki sposób spędzam urlop. Nawet nie wiesz co tracisz stojąc pod tą parasolką- uśmiechnął się. Humor mu się odrobinę poprawił.
    - Skoro tak mówisz...

Taki nieodpowiedni moment wybrał sobie marudny żołądek Tomasza by wołać o żarcie. Chłopak zaśmiał się a on poczerwieniał na twarzy.
Cholera co za wstyd!
    - Wydaje mi się, że nie spędzasz tak urlopu z własnej woli.
    - No coś ty! Też mi odkrycie- zbulwersował się.
    - Już się nie denerwuj.

Mężczyźnie patrzyli na siebie jeszcze chwilę, w końcu rękę wyciągnął nadpobudliwy blondyn, który jak się okazało nazywa się Sebastian. Wymienili uściski, zawierając tym samym trochę dziwną, nową znajomość. Chłopak nieco beztrosko zaproponował tymczasowe schronienie przed ulewą w swoim domu. Głodny, zmęczony, zziębnięty i przemoczony do suchej nitki Bukowski nie zamierzał protestować, choć źle się czuł korzystając z gościny. Obaj szli pod rozłożystym parasolem aż dotarli do bloku mieszkalnego. Pokonali dwa piętra i znaleźli się na ciepłym i suchym przedpokoju. Był w kształcie kwadratu o białych ścianach. Zaraz na przeciw niego znajdowało się duże pomieszczenie, z tego co widział był to salon. Prze jego wejściu były dwie pary wykonanych za brązowego drewna drzwi.
    - Tu jest łazienka- wskazał ręką na pierwsze drzwi po prawej- weź kąpiel, wysusz się, a ja postaram się poszukać jakichś ubrań, które będę na ciebie pasować.
    - Człowieku ratujesz mi życie.
    - Nie przesadzasz czasem?- podrapał się po głowie, będąc odrobinę zakłopotanym tą przesadną wdzięcznością i niesamowitym urokiem Tomka.
Brunet właśnie miał wejść do łazienki, gdy nagle usłyszeli potężny trzask i krzyk dziecka. Nie zastanawiając się dłużej pobiegli do małego pomieszczenia za salonem, którym była kuchnia.



4 komentarze:

  1. Witaj:)
    Jeszcze bardziej dzięki tobie polubię niedziele;). Przeczytałam jeden rozdział za drugim i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że opowiadanie mi się spodobało. Współczuje Tomkowi naprawdę ma biedaczek pecha najpierw mama z bombową wiadomością, ucieczka cichaczem z domu, później kradzież, przygoda w parku. Wydaje się on ciepłą i sympatyczną osobą która jak każdy szuka miłości w swoim życiu. Mam nadzieje, że los się do niego uśmiechnie w postaci Sebastiana. Choć naprawdę ciekawie rozpoczęli znajomość mam cichą nadzieję, że pojawi się między nimi uczucie. Choć cos mi się wydaje, że czeka nas jeszcze kilka niespodzianek;) Jestem ciekawa co go jeszcze ciekawego spotka:). Zapowiada się ciekawe ciepłe opowiadanie, i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny. Następna fanka twojego opowiadania.. Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam cię przez przypadek i jak na razie się z tego powodu cieszę :) Opowiadane zapowiada się naprawdę fajnie, trochę da się odczuć że to twoje pierwsze (albo mi się wydaje:D ). Zastanawia mnie tylko jak można zmusić dorosłego faceta do ożenku tym bardziej że jest samodzielny i niezależny...
    Postacie mi się podobają szczególnie chyba przypadnie mi do gustu Sebastian widać ma charakterek :)
    Weny życzę i czekam na kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny twój rozdział jest genialny! Biedny Tomek. Współczuję mu. Co do Sebastiana czuję, że ma całkiem niezły charakterek :P
    Pozdrawiam i życzę weny,
    jak zwykle Merkuriuszka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    no po prostu ma pecha, ale czy na policji nie może zgłosić kradzieży, a to spotkanie z Sebastianem bombowe…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń