Powered By Blogger

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Lodowa powłoka - Rozdział 25


Hej Kochani! Jak mówiłam rozdział miał być "w godzinach popołudniowych", ale pewna scena zajęła mi kilka ostatnich godzin. Mówiłam to już? Nienawidzę pisać opisów stosunków seksualnych! To właśnie powód, dla którego cały cholerny rozdział się przesunął. Jeszcze raz przepraszam, ale jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Wiem, że kiepsko u mnie z systematycznością, ale jak się pojawia seks to myślę sobie "Kurde, znowu to samo". Ale mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie.

Dziękuję za komentarze :)






Naciągając na biodra pomarańczową długą bluzkę opinająca jego ciało podciągnął spodnie i stanął naprzeciwko ogromnego lustra. Widząc niezadowoloną wysoką postać skrzywił się. Obrysował dokładnie wzrokiem swoje odbicie stwierdzając, że kolor pomarańczowy już wyszedł z mody i strój przeznaczony specjalnie na zajęcia gimnastyczne trzeba koniecznie zmienić. Nie spodobały mu się dłuższe niż zwykle blond włosy sięgające niemalże do ramion. Powinien rozpatrzyć w niedalekiej przyszłości wizytę u fryzjera, nie pamiętał kiedy ostatnim razem odwiedzał salon, by poprawić wygląd. Jednak odkładał to od jakiejś pory, bo Charlie uważał, że dłuższe włosy mu pasują. Nie przyznał tego, ale chciał się podobać kochankowi, inną sprawą było, że Deakin doskonale o tym wiedział i nie szczędził komplementów. Czasami były one ironiczne, innym razem płynące z głębi serca, mimo tego nie miał najmniejszych problemów z rozpoznaniem które są które. Przez czas jaki ze sobą spędzili nauczył się rozpoznawać humory Charliego, jego myśli, pragnienia, najłatwiej było w łóżku, kiedy byli razem bardzo szybko potrafił się zorientować czego mężczyzna potrzebuje i chce, by mu zrobił. Rzadko rozmawiali podczas seksu, nie musieli się instruować, jak postępować w danej chwili, to działo się samo, bez własnej świadomości umieli sprawić przyjemność temu drugiemu tak, by było mu naprawdę dobrze. Od kiedy zdjęli mu gips tydzień temu, a tego samego dnia zaczęła się intensywna rehabilitacja, w której uczestniczyło kilka osób, pieprzyli się dziewięć razy. Kilka numerków odbyło się tego samego dnia, gdy żaden z nich nie potrafił dłużej hamować swoich żądzy. Pomijając fakt, że bolały go biodra i tyłek od ostrego seksu, czuł się jak w niebie.
Odganiając natrętne myśli o Deakinie siedzącym w domu, rozłożył trzymaną do tej pory w dłoni zieloną gumową matę. Zgodnie z instrukcjami Augustiny usiadł na niej po turecku twarzą skierowaną do lustra. Dostrzegając kobiece odbicie dwa metry od niego skrzywił się. Wysoka szczupła kobieta ubrana w czerwoną sukienkę na grubych ramiączkach o intensywnym odcieniu stała za nim z rękami skrzyżowanymi na piersi. Słysząc stukanie jej obcasów pomyślał, że brakuje tylko pisku paznokci rysujących tablicę. Znów znajdował się w piekle pani Julii, tym razem był z nią sam na sam i to stanowiło problem. Żałował, że kochanek nie zdecydował się dotrzymać mu towarzystwa tylko wybrał psa. Przypominała czasami Cruellę de Vil, sam szatan mógłby się od niej uczyć. Mógł się założyć, że gdyby przefarbowała się na czarno – biało wyglądałaby jak czarny charakter ze 101 Dalmatyńczyków.
Wykonując pierwsze z ćwiczeń kręcił kółka ramionami. Robił to powoli, dokładnie rozciągając ciało. Następnie zrobił to samo, lecz głową, rozluźniając się przy tym i uwalniając umysł od niepotrzebnych przemyśleń. Pod cienką bluzką rysowały się obojczyki, które dotkliwie poznały spragnionego seksu Deakina i jego zamiłowanie do zostawiania śladów upojnych nocy. Skarcił siebie za ciągłe wracanie do mężczyzny, będącego przyczyną gotującej się krwi w żyłach i fantastycznego ciepła zalewającego serce.
Zmieniając pozycję tak, by siedzieć bokiem do lustra podpierał się z tyłu rękoma. Napinał nogi i palce starając się sięgnąć nimi jak najdalej. Takie ćwiczenia pomagały uszkodzonej kończynie, którą musiał na nowo wytrenować. Początkowo sprawiało mu to ból, czuł nieprzyjemne uczucie kłucia, lecz im częściej się gimnastykował, tym noga lepiej to znosiła.

    - Skup się! – szorstki głos przypomniał mu, po co tu jest. Przez moment wyrzucił obecność Augustiny ze świadomości i nie przykładał się do poprawnego wykonania ćwiczenia. Nie odzywając się słuchał cierpliwie komend. – A teraz litera „L”. Połóż się na plecach, ciało ma tworzyć kąt dziewięćdziesięciu stopni. Ani drgnij. Wytrzymaj w tej pozycji dopóki nie pozwolę ci jej zmienić.

Trwało pewien czas zanim zmieniła komendę, do tej chwili biodra zdążyły mu zesztywnieć, a plecy boleć. Utrzymując się tak przez dziesięć minut kończyny zaczęły odmawiać posłuszeństwa i same opadły na podłogę, nie był w stanie dłużej wytrwać. Kolejne potworności nie były aż tak potworne jak przypuszczał, choć ponownie go dekoncentrowały, gdyż przypominały pozycje seksualne, a tak się składało, że tę, którą właśnie wykonywał upodobał sobie Charlie jakiś czas temu. Leżał bokiem podpierając głowę na dłoni, drugą miał blisko ciała, natomiast nogi pracowały. Jedna leżała nieruchomo, a druga unosiła się stopniowo, obie tworzyły jak we wcześniejszym przypadku kąt prosty. Później zmienił stronę ciała, na której leżał, aby obie miały ruch. Wykonał jeszcze wiele ćwiczeń rozciągających, by małymi kroczkami przechodzić do rzeczy poważniejszych i wymagających większych pokładów energii i umiejętności. Po dwóch godzinach złożył matę i stanął przy poręczy. Figury typowo podchodzące pod balet, robienie szpagatu, wyskoki i wytrzymanie kilka minut w jednej pozycji w jego obecnym stanie nie należały do najłatwiejszych, ale i je pokazał, udowadniając obserwującej go kobiecie, że bardzo mu zależy na powrocie do dawnej formy, a nawet lepszej.

    - Mam rozumieć, że na następne zawody zostajemy z tym, co uprzednio zaplanowaliśmy? Oficjalnie „Time to say goodbye”
    - Tak, nie ma potrzeby niczego zmieniać, skoro nawet nie wziąłem udziału w pokazach – przywykł do myśli, że nie stawił się na tak ważnych dla siebie wydarzeniach, lecz nie miał na to większego wpływu. Tym razem będzie zupełnie inaczej. – Kończmy na dzisiaj. Jestem wyczerpany – jęknął opierając się o ścianę.
    - Cztery godziny dały ci w kość? – zbulwersowała się Augustina, jednak chwilę później przewróciła oczami i dała mu pozwolenie na powrót do domu. Pod warunkiem, oczywiście, że następnego dnia zjawi się znowu o tej samej porze na pięć godzin. Nie miał wyjścia, musiał na to przystać.

Zmieniwszy ubranie na swoje zwyczajowe, czyli jeansowe spodnie, koszulkę i marynarkę opuścił studio Julii z torbą na ramieniu w doskonałym humorze. Pozostało mu tylko wsiąść do samochodu stojącego na parkingu. Nie spodziewał się ujrzeć na miejscu obok zielonego motocyklu, którego właściciela doskonale znał. Upewniwszy się, że jest to pojazd Deakina spoglądając na rejestrację zatrzymał się obok niego i czekał. Nie trwało to długo, gdyż już po dziecięciu minutach mężczyzna zjawił się z jakąś papierową torbą w ręku. Zadając sobie w głowie pytanie, po co poszedł na zakupy, skoro w domu niczego im nie brakowało odpowiedział na uśmiech. Przez moment kompletnie zapomniał, że znajdowali się w miejscu publicznym i każdy mógł ich zobaczyć. Nie trudno było odgadnąć, iż byli dla siebie kimś więcej niż znajomymi, a on nie chciał, by ktokolwiek na to wpadł, dlatego mimo wszystko usiłował zachowywać pozory normalności. Kochanek tego nie komentował, lecz zdawał sobie sprawę, że denerwuje go to, w końcu Charlie nigdy się nie ukrywał z orientacją i nie zamierzał tego robić.

    - Co to? – zainteresował się spoglądając na pakunek.
    - Zakupy – odpowiedź go nie zadowoliła, ale nie drążył. Bardziej zastanawiało go co mężczyzna robił akurat tutaj, więc zapytał. – Nie chciało mi się gotować, pomyślałem, że moglibyśmy zjeść na mieście. Przyjechałem po ciebie.
    - Co proponujesz? – nie przeszkadzało mu spędzenie czasu z nim, nawet ucieszył się z takiego obrotu spraw.
    - Możemy wpaść do pizzeri, w której mojej Gwiazdeczce było tak dobrze – mówiąc to pochylił się nad jego uchem, jakby rozumiejąc, że nie powinien poruszać takich tematów publicznie w jego towarzystwie.
    - Jeśli myślisz, że tam wrócę to chyba masz nie po kolei w głowie – warknął odpychając go od siebie. – Idziemy do restauracji na porządne jedzenie. Skończyła się wolność i jedzenie byle czego. Fast foody odpadają, zjemy coś smacznego, ale zdrowego.

Charlie załadował niewielki pakunek do bagażnika samochodu, to samo zrobił Rene z torbą z ubraniami. Prowadząc do jadłodajni, w której kiedyś jadał, gdy był zdesperowany, a płatki z mlekiem już go nie zadowalały, odezwał się z pretensją.

    - Ile musi minąć czasu, żebyś przestał mnie tak nazywać. Ostatnio używałeś tego sformułowania rzadziej, co nie zmienia faktu, że mnie wkurwia ta „Gwiazdeczka”.
    - Ciebie? Wyobraź sobie co ja musiałem przejść z tą wkurwiającą Gwiazdeczką. Czasami myślałem sobie, że nie wytrzymam i jej przyłożę. Ale szkoda byłoby takiej ładnej buźki – złapał jego brodę w dwa palce i przyciągnął do siebie. Z prędkością światła został odepchnięty i obrzucony lodowatym spojrzeniem. Zdawał sobie sprawę, że to mogło zaboleć Deakina i nawet miał go przeprosić, ale właściwie z jakiej racji? Nie będzie się zachowywał jakby byli parą. Seks to jedno, ale w ich przypadku na więcej nie było szans. – A odpowiedź na twoje pytanie brzmi: nigdy!

Udając, że odrzucenie kolejny raz z rzędu wcale go nie ruszyło kierował się za blondynem. Z kilkunastu metrów widział dosyć elegancki budynek, w którym Rene zamierzał zjeść obiad. Wolał sobie nie wyobrażać ile kosztowała tam najmniejsza porcja żarcia. Może Castella mógł sobie pozwolić na wydawanie kasy, ale on wolał zapłacić niedużo i pochłonąć cały talerz pieczeni mamy, zupy albo steku. Niechętnie wchodził do lokalu. Wyglądał na pełen przepychu i na taki, do którego powinno zakładać się wyjściowy strój. Zajęli miejsce przy oknie, po czym do razu dostali do rąk menu. Niesłychanie zdziwiło go, że ceny w karcie nie są kosmiczne, a nawet całkiem na poziomie, przynajmniej mógł tyle zapłacić za niektóre dania. Potrawy wyglądały zachęcająco, być może mała odmiana nie była taka zła.

    - Ta restauracja tylko wygląda na taką dla snobów – łyżwiarz zwrócił jego uwagę. – Gdyby kazali tu płacić jak za złoto, to bym nie przychodził. Ale nie jest źle. Żarcie też mają dobre.
    - Byłem pewny, że zabierzesz mnie do jakiejś ekskluzywnej knajpy, gdzie za porcję płaci się tysiąc dolców. Rozczarowałem się – zażartował, ciesząc się, że kochanek pomyślał o nim, że czułby się niekomfortowo.
    - Wyolbrzymiasz – zaśmiał się wybierając z karty najlepsze danie. – Chodź ze mną później do fryzjera, muszę w końcu coś zrobić z włosami.
    - Jednak je obcinasz? – kelner odebrał od nich menu i zamówienia, które miały być gotowe za dziesięć minut. – Za co będę ciągnął w nocy? – puścił mu oczko nie mogąc się powstrzymać przed poruszeniem tego tematu, pokusa była zbyt wielka. Spodziewał się kopniaka w nogę, którego sekundę później dostał. Chciałby jakoś przekonać Rene do wyjścia z szafy, do normalnego życia bez ukrywania się. Dlaczego miałby to robić, powinien być sobą, a jeśli komuś to nie odpowiadałoby to nie byłby problem Castelli. Żył w nieuzasadnionym strachu. Nawet jeżeli spróbuje go otworzyć na świat i ludzi nie dostanie gwarancji, że w swoim życiu coś zmieni, a on nigdy nie zamierzał żyć z kimś zamknięty w czterech ścianach uciekając od ciekawskiego wzroku innych. Związek z blondynem byłby trudny dla niego, gdyż nie mógłby nikomu powiedzieć, że są razem, nawet rodzinie, przyjaciołom, a to było niewykonalne.

Posiłek przebiegł w miłej atmosferze, jak na nich to rzadkie, ale o dziwo wytrzymali dłuższy czas bez kłótni o byle pierdołę. Można było to zrzucić na fakt, że są poza domem i nie wypadało w miejscach publicznych robić rzeczy, które powinny dziać się bez udziału osób trzecich, a tym przypadku innych gości restauracji. Minęła godzina, podczas której rozmawiali głównie o sprawach zawodowych, przyszłych zawodach i co na nich mogłoby spotkać Rene.
Charlie nie mógł skończyć zachwycać się cudowna pogodą, jaka postanowiła na dłużej zagościć w ich mieście. Nie było się czemu dziwić, od kilku dni temperatury pokazywały ponad dwadzieścia pięć stopni, słońce bez towarzystwa chmur utrzymywało się na błękitnym niebie, nie zapowiadało się na jakiekolwiek opady lub zmianę pogody. Dostarczało to okazji do aktywnego wypoczynku, choć w ich przypadku oznaczało to przerwę w codziennym kąpaniu Lupo, który po ulewach wracał ze spaceru z błotem przylepionym do łap. Zatarganie go do łazienki już stanowiło problem, kolejnym było utrzymanie psa w brodziku prysznica, a innym latanie po całym mieszkaniu z mopem. Stwierdzili zgodnie, a właściwie Charles to powiedział, a Rene przytaknął, że miło będzie spędzić parę chwil poza domem. Bardzo rzadko to robili, a Deakin miał dosyć siedzenia w czterech ścianach, a przynajmniej do wieczora. Nie mając nic lepszego do roboty, a chcieli przecież zostać w mieście do dziewiętnastej, wybrali się na zakupy do pobliskiego marketu. Uzupełnili lodówkę o sześciopak ulubionego piwa Charliego i słodkie wino, które było przysmakiem Castelli. Przechodząc obok sklepu ze słodyczami sprowadzonymi z każdego zakątka świata nie uszło jego uwadze, jakim tęsknym wzrokiem kochanek na nie zerka. Logicznym było, że wraca do zdrowia, treningów, więc musiał trzymać ścisłą dietę. Chipsy, napoje gazowane z olbrzymią ilością cukru i chemii odeszły w niepamięć, fast foody i dania odgrzewane w mikrofali także musiały zniknąć. Z jednej strony bawiło go, że partner zachowuje się jak spragnione łakoci dziecko, choć nie było to podobne do jego charakteru, z drugiej zaś zrobiło mu się go żal. Mężczyzna musiał odmawiać sobie wielu rzeczy przez lata swojego życia, co nie było sprawiedliwe, inni nie przejmowali się czymś takim. Spuszczając nieco z rygorystycznego tonu jako tymczasowy trener zaciągnął go do sklepu i pozwolił wybrać dziesięć produktów, które będzie mógł jeść do jakiś czas. Mimo początkowego zaskoczenia błyskawicznie ruszył między półki wybierając co lepsze słodkości. Charlie zdał sobie wtedy sprawę, że widok szczęśliwego Rene sprawia mu wiele radości. Sam do końca nie wiedział, w którym momencie zakochał się w tym nerwowym, gwałtownym, irytującym i zadziornym mężczyźnie. Lecz nie żałował, obserwowanie go każdego dnia było czystą przyjemnością.
Po zapłaceniu wyszli ze sklepu, słońce z godziny na godzinę chyliło się ku zachodowi, błękitne niebo przybrało różowo – pomarańczową barwę. Kiedy jasne promienie spadły na głowę Rene Charlie bez pardonu pociągnął go za blond kosmyk.

    - Zaczepki szukasz na środku ulicy? – warknął zirytowany, liczył na chwile spokoju, a okazuje się, że ktoś mu ten spokój zakłóca.
    - Wspomniałeś o fryzjerze. Poszukajmy jakiegoś otwartego salonu – pociągnął go łapiąc chłodną dłoń. Castella miał to do siebie, że jego dłonie często bywało zimne, właściwie nie wiadomo z jakiego powodu.

Przyspieszył kroku jakby nie było chwili do stracenia, a znalezienie otwartego salonu było najważniejszą misją. Przebiegli przez ulicę kiedy zielone światło już mrugało informując, że za moment dla pieszych zapali się czerwone. Nie zwracał uwagi, że torby z zakupami uderzają innych przechodniów. Liczyło się tylko to, że miał pretekst do trzymania kochanka publicznie za rękę. W odmiennych okolicznościach Castella w życiu nie zgodziłby się na to.

    - Zwolnij trochę, jak nie dziś to jutro.
    - Skoro już tu jesteśmy to pójdziemy do fryzjera. Chciałeś przecież skrócić włosy. I mnie nie denerwuj. Jutro mogę nie mieć czasu – skwitował starając się zakończyć temat.
    - Nie mieć czasu? Masz mnie za idiotę? – prychnął.
    - Dobre pytanie – mocne szarpnięcie wyrwało rękę z jego uścisku.

Został spiorunowany wzrokiem co, musiał przyznać, podniecało go w Gwiazdeczce. Wojownicze i zadziorne spojrzenie działało na niego odurzająco i niesamowicie prowokująco.

    - Wkurwiasz mnie – syknął ruszając przed siebie.
    - Nic nowego.

Finalnie dotarli do jakiegoś salonu. Wkroczyli do pierwszego lepszego w nadziei, że personel będzie w stanie sprostać wymagającemu klientowi. Pomimo że cała wizyta miała się opierać na lekkim skróceniu włosów wiedział, że jeśli Castelli się nie spodoba to urządzi im piekło na Ziemi. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Okazało się, że ponad sześćdziesięcioletnia kobiecina miała dryg w rękach, a wiek nie przeszkadzał jej w znajomości najnowszych trendów. Zdawała sobie sprawę, że należy iść z duchem czasu. Proponowała mu kompletną zmianę wygladu, jednak nie wyraził na to zgody i grzecznie – co niesłychanie zdziwiło Deakina – poinstruował ją w jaki sposób ma go obciąć i ułożyć włosy. Był zadowolony, chociaż pani chyba poczuła się urażona, gdyż nie pozwolono jej na improwizację i zaprezentowanie swojego wszechstronnego talentu. Gdy wychodzili rzuciła coś, przez co jemu zrobiło się ciepło na sercu, a Rene dostałby zapewne ataku. Usłyszał „Ten pana chłopak nadąsany jakiś, może relaksu potrzebuje”, po czym zobaczył jak kobieta puszcza mu oczko. Zabawnie było słyszeć coś takiego od starszej osoby, mimo tego wiedział, że kochankowi ani trochę by się to nie spodobało. Lecz on cieszył się, że dla niektórych wyglądają jak para, nawet jeśli nie okazują sobie czułości. Snuł także przypuszczenia, że doświadczona życiem po prostu bez trudu dostrzegła to w spojrzeniu, którym nieustannie obdarzał Castellę.

    - To co? Do domu? – zagadnął do blondyna. Wrzucili zakupy do bagażnika samochodu. Gdy łyżwiarz dał mu potwierdzenie obaj wsiedli do pojazdów i ruszyli w stronę wyjazdu z Akron.

Sprzątanie i rozpakowywanie rzeczy z auta zajęło im trochę czasu, tym bardziej, że rozmawiali o jutrzejszym, bardzo ważnym wydarzeniu. Wszyscy łyżwiarze bowiem mieli się dowiedzieć, w którym miejscu będą się odbywały ich pierwsze kwalifikacje do wielkiego finału Grand Prix. Każdy bez wyjątku wyczekiwał tej chwili, a już jutro Unia Łyżwiarska miała rozwiać tajemnicę.

    - Zdenerwowany? – usłyszał tak dobrze znany głos z nutą troski. Brunet zbliżył się do niego siadając na skraju łóżka po swojej stronie, czyli tej od drzwi. Siedząc do niego plecami po stronie okna i ustawiając budzik na siódmą rano odparł.
    - Ani trochę. Pokażę zakałom jak wygląda prawdziwy mistrz łyżwiarstwa. A nim mogę być tylko ja.
    - Jak zwykle pewny siebie, a może zadufany w sobie?
    - Czep się rzepa – syknął odkładając urządzenie na szafkę nocną. – Czy to źle, że chcę wygrać? Zwycięstwo z trzech imprez spierdoliło mi sprzed nosa. Nie pozwolę, żeby cokolwiek stanęło mi na drodze do złota.
    - Spójrz na mnie – pokonując drogę przez łóżko usiadł obok niego i pochwycił brodę w dwa palce. – Owszem, jesteś niesamowity, zasługujesz na wygraną. Ale nie zapominaj, że dobra zabawa i fakt, że w ogóle udało ci się dojść tak daleko są ważniejsze niż wygrana po trupach. W Grand Prix biorą udział najlepsi z najlepszych, a już stawałeś tam na podium, więc pamiętaj, że...
    - Tak, tak, czerp radość z tego co robisz. Twój ojciec mówił mi to za każdym razem. Nie chcę kolejny raz czegoś spierdolić. To dla mnie bardzo ważne.
    - Wiem to, dlatego, aby uchronić cię przed presją i stresem, a będziesz miał ich dużo w nadchodzącym czasie, przygotowałem coś, co sprawi, że stracisz głowę i przestaniesz myśleć – jego spokojny dotąd głos nabrał drapieżności, a świdrujące jego ciało zielone oczy sprawiały, że elektryzujące dreszcze przebiegły go od stóp do głowy.
    - Nie lubię niespodzianek. Chcę wiedzieć czego powinienem się spodziewać – spodobała mu się ręka duża męska dłoń zakradająca się pomiędzy uda ukryte jeszcze pod szlafrokiem sięgającym do kolan.

Uprawiali seks od jakiegoś czasu, a jednak za każdym razem czuł cholerną ekscytację, kiedy do jego głowy napływała myśl, że już niedługo Charlie będzie go pieprzył. Mężczyzna był w łóżku niesamowity, władczy, dominujący, ostry, a zarazem bardzo troskliwy, pilnujący, by jemu też było przyjemnie. Uwielbiał czuć go w sobie i za żadne skarby świata nie zamieniłby go na innego faceta. Nie miało znaczenia, że kilka lat wstecz posiadał w ukryciu kilku seks kumpli, żaden nie nie dorównywał Deakinowi, żaden nie dawał mu tego, czego potrzebował. Wieli z nich oczekiwało, że również będzie ich brać i odgrywać obydwie role, dominującą i pasywną, jednak jemu nie było to potrzebne. Był całkowitym pasywem i nie lubił tego zmieniać, zadowalało go więc, że trafił na faceta, który go do niczego nie zmuszał. Domyślał się, że to działało w obie strony, Charlie nie palił się, żeby oddać komuś swój tyłek.
Rozkładając szerzej nogi podpierał się z tyłu rękoma, by z tego wszystkiego nie runąć na materac. Spoglądał prosto w zielone oczy, pieszczące go roziskrzonym wzrokiem. Zgryzał wargę ilekroć brunet oblizywał z lubością usta. Pozwalając mu dotykać swojego członka odprężał się i relaksował, jakby świat wokół przestał mieć znaczenie, bo oni właśnie zaczynają noc pełna ekscesów. Zdawało mu się, że stado motyli zagnieździło się w jego żołądku. Serce niemal skoczyło do gardła, gdy sprawny język smakujący miętową pastą do zębów wkradł się gwałtownie do jego ust. Z rozkoszą ocierał się i ssał drugi organ dając do siebie pełen dostęp. Trzepiąca mu dłoń doprowadzała do szaleństwa co rusz wyrywając przeciągłe westchnięcia lub jęki. Nie wstydził się własnych reakcji, wiedział, że gdyby Charlie nie chciał ich słuchać, nie zajmowałby się nim w ten sposób. Ponadto był świadomy, że swoim zachowaniem podniecał kochanka. Jeszcze jedna rzecz działała na niego niesamowicie pobudzająco i miał ochotę ją zrobić.

    - Wiesz czego teraz chcę? – zapytał zaczepnie rozdzielając ich spragnione wargi.
    - Zapewne dość – mruknął niskim głosem. Zmienił miejsce urzędowania przenosząc się na płatek ucha, liżąc go i podgryzając. Zostawiał na nim czerwone ślady.
    - Tak, ale to później. Teraz chcę possać twojego kutasa.

Oblizując lubieżnie wargi uklęknął przed kochankiem odsłaniając jego prężącego się członka. Uwolnił go spod materiału szlafroka rozwiązując jego pasek. Mokry, gruby, czerwony stał tuż przed nosem Rene, choć nie długo. Po kilku chwilach, gdy przestał się nim zachwycać owiał go gorącym powietrzem, przejechał językiem po całej jego długości i objął swoimi ustami. Wypełniło je ciepło i uczucie posiadania w ustach czegoś żywego, ruszającego, wciąż powiększającego się. Uwielbiał te uczucie, ilekroć mu obciągał czuł się jakby wzlatywał w powietrze. Był dumny z siebie, iż potrafi sprawić Deakinowi w ten sposób przyjemność, w dodatku nie musiał go o to prosić, robił to sam z siebie, bo chciał i lubił. Mając ogromne doświadczenie i wprawę postępował jak zwykle dogadzając Charliemu. Postępował z nim powoli zmuszając, by jego twarz zmieniała miny na te wypełnione przyjemnością. Przełykał ostrożnie ślinę, aby nie zakrztusić się, wciąż mając go głęboko w ustach. Poruszając głową w górę i dół dotykał nosem włosów łonowych, których mężczyzna chyba nigdy nie golił. Ale nie odrzucało go to, wręcz przeciwnie, wciągał jego zapach jakby był najlepszym odurzającym narkotykiem na świecie.
Zaciskając usta u nasady zaczął pocierać dłonią jądra domagające się zainteresowania, im też zamierzał poświęcić odpowiednio dużo czasu. Zanim jednak się za nie zabrał wypuścił twardego jak skała penisa. Zmieniając taktykę użył samego języka, aby doprowadzić Deakina na szczyt przyjemności. Czubkiem śliskiego organu pieścił męskość na całej długości. Dłoń obciągała napletek odsłaniając purpurową główkę, która zaczęła sączyć swoje soki. W ruchach było wiele zmysłowości, co w pewnym momencie kochanek sam przyznał. Zwracając uwagę na wyciekający z dziurki preejakulat zlizał go próbując gorzkiego smaku. Język łaskotał wrażliwego i silnie unerwionego żołędzia. Ciche „O kurwa” sprawiło mu dużo satysfakcji i zapewniło, że jest na dobrej drodze. Powtarzał tę samą czynność kilka razy wyrywając z mężczyzny coraz głośniejsze przekleństwa. Obdarzając dotykiem również wnętrze ud wiedział, że idzie w dobrą stronę. W końcu wziął w obroty jadra, co spotkało się z warknięciem przepełnionym niezadowoleniem i pretensją. Brunet oczekiwał, że doprowadzi go do spełnienia wygłodniałymi, doświadczonymi ustami i tak planował zrobić, ale powoli, małymi kroczkami zbliżając się do upragnionego momentu. Z aprobatą przyjął rękę ciągnącą jego włosy i kierującą ruchami głowy. Charlie lubił mieć władzę i bardzo dobrze, bo on kochał się takiej męskiej dominacji poddawać. Nie minęło wiele czasu, jak powrócił do pieszczenia spragnionego ust kutasa, przeciągając po nim językiem.

    - Jeżeli tak kochasz mojego chuja, to go w końcu wsadź i pozwól mi dojść – warknął zniecierpliwiony, nie wypuszczając z uścisku blond włosów.
    - Twojego chuja lubię też w innym miejscu. Tam mógłbyś dojść – zadziorne spojrzenie dwukolorowych oczu sprawiło, że miał ochotę zaatakować i wgryźć się w soczyste usta łyżwiarza przygryzane od czasu do czasu zębami.

Chciał skończyć w ich wnętrz, bo dla seksownego tyłeczka i nienasyconej w ruchaniu dziurki miał inne plany. Oczywiście Rene jeszcze o nich nie wiedział, ale to tylko kwestia czasu. Rozchylając palcami jego wargi wtargnął w nie bez pardonu, nie przejmując się, że zrobienie tego nagle sprawi, że Castella się zakrztusi. Stanął na nogi przed klęczącą Gwiazdeczką wbijając się energicznie w słodkie usta. Złapał go za głowę unieruchamiając ją. Teraz nareszcie sprawował nad nim pełną kontrolę i musiał przyznać, że było mu z tym kurewsko dobrze. Kilka pchnięć biodrami wystarczyło, aby osiągnąć wyczekiwane spełnienie. Dwie sekundy później gęsta sperma kapała z brody Rene na podłogę. Całą resztę połknął skupiając na nim swój wzrok. Wyglądał niesamowicie erotycznie jakby występował w filmie pornograficznym. Głębokie spojrzenia, jakimi siebie obdarzali przez pewien czas zaciskały intymną więź między nimi.

    - Nie mogłeś się powstrzymać, nie? – odparł blondyn prostując się. – Co masz dla mnie? – mówiąc to zdjął biały szlafrok odrzucając go na fotel. – Też zrobisz mi loda?
    - Nie będziemy resztę nocy jechać no oralu. Dla ciebie przygotowałem coś lepszego – rzucił tajemniczo opuszczając sypialnię na moment.

Korzystając z okazji zwilżył gardło chłodną herbatą owocową, po czym rozłożył się na środku łóżka. Stwierdził, że zamiast kolejny raz w tygodniu przebierać brudną pościel po prostu odrzuci kołdrę na bok. Wygodniej będzie zmienić tylko prześcieradło, niż poszwę z pościeli, tym bardziej, że z jakiegoś powodu nie znosił tego. Zachodził w głowę, jaką niespodziankę Charlie mu przygotował. Owszem, nie lubił zaskakujących sytuacji, lecz w tym przypadku ciekawość zżerała go od środka. Nawet korciło go, żeby iść za kochankiem, jednak nim się na to zdecydował mężczyzna był z powrotem. Przyniósł ze sobą papierową reklamówkę, którą miał w chwili, gdy spotkali się na mieście. Przeleciał go podniecający dreszcz na myśl, co może kryć się w środku.

    - To są te twoje zakupy z popołudnia?

W odpowiedzi dostał uśmiech, a potem niewinny głos dodał.

    - Twierdziłeś, że w łóżku nie ograniczasz się do zwykłego seksu. Postanowiłem sprawdzić na ile twoje słowa są prawdą.

Kiedy partner odwrócił reklamówkę do góry dnem, a tajemnica została rozwiana szczęka opadła mu z łoskotem na podłogę. Przez moment nie wierzył własnym oczom, lecz im dłużej się wpatrywał w „przybory” nabierał świadomości na co patrzy. Zerkając raz na zawartość torby, a raz na Deakina wypalił z niedowierzaniem.

    - Naprawdę wszedłeś do sklepu i to kupiłeś?
    - Bez najmniejszego problemu – zaśmiał się. – To prezent dla ciebie. Co chciałbyś wypróbować najpierw? Może to?

Złapał rzucone przez Charlesa fioletowe urządzenie na oko mające dziesięć centymetrów. Obracał niewielkie silikonowe jajko w dłoniach ponownie czując atak motyli w brzuchu. Podskoczył, gdy sprzęt zaczął niespodziewanie wibrować. Pilot trzymany przez mężczyznę co rusz zmieniał częstotliwość, siłę i rodzaj wibracji. Łapiąc za kabelek przyjrzał mu się z bliska i parsknął.

    - Zapowiada się... ciekawa noc – skwitował, a jego słowa najwyraźniej ucieszyły partnera.

Widząc zakupione urządzenia podniecenie wcale nie zniknęło mimo chwilowej przerwy. Wizualizował sobie w głowie jak używają razem każdej z erotycznych zabawek i wprost nie mógł się doczekać. Nie wstydząc się nagości, w końcu nie miał z tym kłopotów przed Charliem, usiadł na rogu łóżka zapoznając się z nowymi towarzyszami nocnych igraszek. Na widok srebrnych kajdanek przełknął z trudem ślinę nadal się uśmiechając. Chwycił coś, co przypominało gumowy pierścionek, ale w którym zamiast jednego palca mogły pomieścić się nawet dwa. Nacisnąwszy jego górną część poczuł bardzo mocne wibracje. Przyznał na głos, że niebieski stymulator prostaty mógł być nie głupim pomysłem i że chętnie go wypróbuje. Nie był pewien, czy wszystkie gadżety, które się „wkłada” były tylko dla niego.

    - Nie włożę sobie w tyłek absolutnie żadnej z tych rzeczy, wszystkie są dla ciebie.

Mimo tego wydawało mu się, że brunet również powinien z czegoś skorzystać. Może kiedyś go przekona, chociaż do wibratora, w końcu to mogło być cholernie przyjemne. Właściwie może użyć czegoś ruchomego dotykając jego penisa. Zafascynowany prezentem, jak to nazwał Deakin, układał w głowie jak i z czego na wstępie. Z całego zakupu zdziwił go nieco sztuczny penis imitujący prawdziwy.

    - Mówiąc, że masz małego żartowałem. Chcesz wsadzić we mnie to bydle? – złapał za ponad dwudziestocentymetrowego członka wymachując nim na prawo i lewo. Ten gibał się jakby był z gumy.
    - Kochanie – wyszeptał dotykając go po udzie – założę ci kajdanki, wsadzę w ciebie wibrator, a potem tego kutasa, usiądę obok na krześle i wszystko nagram.
    - Nie sądziłem, że takie zabawy cię podniecają.
    - Obudziłeś we mnie te uczucia, bierz na siebie winę za to, jaki się stałem – rzekł uśmiechając się nonszalancko i podrzucając butelkę olejku wiśniowego do masażu intymnego.

Głośne niekontrolowane jęki dobijały się od ścian dużej sypialni. Odgłosy wzmacniało wiele pustej przestrzeni, w końcu mebli było tylko kilka, poza szafą, łóżkiem, komodą i fotelem nie było tam praktycznie nic. Owocowy zapach nęcący nozdrza unosił się w powietrzu. Postanowienie, że pościel nie będzie ponownie zmieniana przez najbliższe dni poszło się paść, gdy na jego ciele rozlany został olejek, a on co chwile tarzał się po łóżku, nie potrafiąc zapanować nad własnym ciałem. Dostawało właśnie wspaniałą rozkosz i nie myślało o jej zakończeniu. Pulsujące jajko dotarło do prostaty i uderzało w nią ilekroć brunet wkładał palce z drgającym pierścionkiem w jego odbyt. Miał już dość powolnej gry, którą sam wcześniej ofiarował kochankowi. Pragnął dojść, mimo że zdarzyło się to już kilka razy, a unoszący się w spazmach brzuch pokryty był spermą od trzech godzin. Krzyczał, by te tortury zakończyły się, ale Charlie się do tego nie palił. Godzinę zajęła kolejna kra wstępna, mająca za zadanie pobudzić Rene. Masaż sutków nowo zakupionymi narzędziami przyniósł pożądany efekt. Jego męskość stała na baczność, w pewnym momencie uwalniając biały płyn, który był w tych trudnych chwilach prawdziwym ukojeniem. Spocone, poklejone, śliskie ciało domagało się więcej, a łzy spływające z kącików oczu w żadnym razie nie były rezultatem czegoś niemiłego.

    - Kurwa mać! – wygiął się w łuk dając kilka następnych minut wytchnienia. – Rozkuj mnie – szarpnął się blondyn, mając utrudniony dostęp do materiału, który mógłby ścisnąć szczytując.
    - Kluczyk jest za daleko – zakpił.
    - Masz go na szafce, metr dalej!
    - No mówię, że za daleko.

Zatkał mu usta namiętnym pocałunkiem nie rezygnując z penetrowania odbytu palcami. Nawet przez sekundę nie dotknął jego członka, a mimo to doszedł tak wiele razy. Patrzenie na rozochoconego Rene potrafiło doprowadzić do orgazmu, więc nie będąc w stanie dłużej się hamować zdjął gadżet z palców odkładając go na bok. Zmienił ustawienia w jajku, które Castella wciąż miał w sobie na powolne pulsacje. Pragnąc spuścić się głęboko w nim zapomniał o bezpiecznym seksie, który zawsze praktykował i bez trudu przebił się przez rozluźnione mięśnie. Objęło go z każdej strony ciepło, przez co musiał wstrzymywać orgazm. Pracując energicznie biodrami wykonywał szybkie płytkie ruchy. Kilkukrotnie główka zderzała się z wibratorem, który również jemu dostarczał masę doznań. Wrażliwy żołądź posyłał dreszcze do każdej części penisa. Czując, że przekroczył dopuszczalną granicę nie zatrzymywał się już, przyspieszył chaotyczne ruchy mocno się wbijając w zakleszczający się odbyt. Jak przez mgłę widział moment, w którym sięgnął na oślep po kluczyk i z trudem uwolnił ręce kochanka. Pot leciał z nich ciurkiem, obaj mieli mokre włosy jakby dopiero wyszli spod prysznica. Wykonał jedno z ostatnich pchnięć i rozlał gorącą spermę w odbycie Castelli. Blondyn w chwili szczytowania zarzucił mu ręce na plecy i wbił w nie paznokcie szorując nimi po skórze. Nie potrafił utrzymać się na rękach, więc opadł bezsilnie na mniejsze ciało. Obydwaj dyszeli ciężko wykończeni cudownym seksem, z którym żaden nie miał nigdy wcześniej styczności.

    - To było – stęknął brunet łapiąc hausty powietrza.
    - Tak kurewsko niesamowite.

* * *

Komputer leżał na stole od dwóch godzin czekając, aż ktoś się nim zainteresuje. Z niebieskiego ekranu zniknął już napis „Aktualizacja”, więc można było z niego spokojnie skorzystać. Oczywiście urządzenie ledwo przeżyło spotkanie z wściekłym Castellą, który chciał wiedzieć od razu, w jakich miejscach będzie występował, lecz z planów jak najszybszego zdobycia informacji nic nie wyszło. Na wiadomości sportowe zaspali, nie pomógł nawet budzik, gdyż zmęczenie nocnymi wyczynami dało o sobie znać. Alarm został wyłączony o siódmej, jednak nikt się nie pofatygował, aby wyjść z łóżka, obejrzeć wiadomości czy wypuścić Lupo na dwór. Dopiero Deakin wygramolił się spod kołdry po dziewiątej, wyszedł na spacer z psem i przygotował śniadanie. Następnie obudził jego i razem przymierzali się do informacji pierwszych kwalifikacji. W międzyczasie aktualizacji komputera zlew został opróżniony, śmieci wyniesione, a ubrania z poprzedniego dnia włożone do pralki i wyprane.

    - Chodź tu! – krzyknął zadowolony do blondyna. – Zaraz się wszystkiego dowiemy.

Rene pojawił się w salonie z prędkością światła cudem nie wylewając gorących napojów. Usadowił się obok niego wcześniej odkładając parzące w dłonie naczynia na stół i składając pocałunek na nieogolony policzku. Jakoś się ostatnimi czasy zdarzało, że łyżwiarz często obdarowywał go takimi czułościami nawet nie znając sobie z tego sprawy. Deakin żałował, że działo się to tylko w domu, ale nie miał prawa narzekać. Po przeszukaniu strony internetowej ich oczom ukazała się zakładka „Grand Prix” z aktualną datą. Natychmiast zaczęli przekopywać się przez nazwiska sportowców z całego świata. Dla Charliego nie było specjalnej różnicy, gdzie miałaby się odbyć impreza, gdziekolwiek, byle Castella stanął na podium. To na pewno by go zmotywowało. Nie wiedział, że Rene odbierał to zupełnie inaczej. Dla niego to była niemal sprawa życia i śmierci. Zaciskał zęby, a ręce trzymał ułożone jak do modlitwy. Błagał w myślach, by nie musieć jechać do tego kraju. Wszelkie nadzieje i błagania zostały rozwiane, gdy zobaczył swoje nazwisko na „Skate America”, „Skate Canada International” oraz ku swojej największej rozpaczy „Internationaux de France”.


5 komentarzy:

  1. Każdemu się zdarza dodawać w różnych odstępach, nie przejmowałabym się tym aż tak, bo nie robisz tego celowo ;) a co do stosunków, to może po prostu ich nie pisz tak na przyszłość, skoro sprawiają problem? Pisanie ma być frajdą, a nie męczarnią :D

    I coś Ci się kochana czcionka w pary miejscach tak zmniejszyła, że nieźle trzeba się napatrzeć w nią, żeby zrozumieć tekst.


    Niby tutaj nie ma związku, tararira, ale myślę, że oboje doskonale wiedzą co do siebie czują, tylko przed samym sobą nie umieją przyznać. Aaaalbo się dziwię i każdy z nich pójdzie w swoją stronę. to by było ciekawe zakończenie, ale smutne nieco. Zobaczymy co tam wymyślisz i pisz kiedy masz chęć :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może odrobinę przesadziłam, że ich nienawidzę, ale sprawiają mi duży problem. Zawsze chcę opisać scenę stosunku jak najlepiej i tak, jak widzę ją w głowie. Zapominam wtedy, że nieważne jak bym się nie starała, każdy zobaczy to na swój sposób. Ponadto czasami trudno przenieść mi to, co mam w głowie na tekst. Szkoda, że nie mogę siłą woli zmaterializować swoich wymysłów wprost do programu, w którym piszę :/.
      Co do czcionki to próbowałam ją naprawić, ale nie mam zielonego pojęcia jak to się stało i czemu nie chce działać jak zwykle... Blogger nie chce współpracować.
      Co będzie na końcu to się okaże. Nawet nie masz pojęcia jak wiele razy myślałam sobie "zaskoczę czytelników i zakończę ten związek". Wkrótce się dowiesz :D

      Usuń
  2. Dziękuję za kolejny świetny rozdział :)
    Wspaniale się go czytałó :)
    Między naszymi bohaterami panuje ista sielanka :) Dogadują się, a z tym na początku było różnie ;) Mam nadzieję, że Gwiazeczka zrozumie już wkrótce, że kocha Ch i to co jest pomiędzy nimi nie jest tylko seksem, a jest ogromnym uczuciem i powiedzą wszystkim, że są parą :)
    Komentarz pani fryzjerki był boski ;) Myślę, że Ch wziął sobie jej radę bardzo do serca :)
    Może we Francji Ch pozna rodziców R?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    to wyszło Ci naprawę wspaniale, ta scena... szkoda, że Rene odrzuca Charliego i tylko myśli, że tylko seks łączy, ale po tych małych gestach widać coś innego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    o tak fantastycznie, to wyszło naprawę wspaniale, wielka szkoda, że Rene odrzuca Charliego i uważa, że tylko seks ich łączy, po tych gestach widać coś zupełnie innego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń