Hej Kochani! Jak mówiłam rozdział miał być "w godzinach popołudniowych", ale pewna scena zajęła mi kilka ostatnich godzin. Mówiłam to już? Nienawidzę pisać opisów stosunków seksualnych! To właśnie powód, dla którego cały cholerny rozdział się przesunął. Jeszcze raz przepraszam, ale jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Wiem, że kiepsko u mnie z systematycznością, ale jak się pojawia seks to myślę sobie "Kurde, znowu to samo". Ale mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie.
Dziękuję za komentarze :)
Naciągając
na biodra pomarańczową długą bluzkę opinająca jego ciało
podciągnął spodnie i stanął naprzeciwko ogromnego lustra. Widząc
niezadowoloną wysoką postać skrzywił się. Obrysował dokładnie
wzrokiem swoje odbicie stwierdzając, że kolor pomarańczowy już
wyszedł z mody i strój przeznaczony specjalnie na zajęcia
gimnastyczne trzeba koniecznie zmienić. Nie spodobały mu się
dłuższe niż zwykle blond włosy sięgające niemalże do ramion.
Powinien rozpatrzyć w niedalekiej przyszłości wizytę u fryzjera,
nie pamiętał kiedy ostatnim razem odwiedzał salon, by poprawić
wygląd. Jednak odkładał to od jakiejś pory, bo Charlie uważał,
że dłuższe włosy mu pasują. Nie przyznał tego, ale chciał się
podobać kochankowi, inną sprawą było, że Deakin doskonale o tym
wiedział i nie szczędził komplementów. Czasami były one
ironiczne, innym razem płynące z głębi serca, mimo tego nie miał
najmniejszych problemów z rozpoznaniem które są które. Przez czas
jaki ze sobą spędzili nauczył się rozpoznawać humory Charliego,
jego myśli, pragnienia, najłatwiej było w łóżku, kiedy byli
razem bardzo szybko potrafił się zorientować czego mężczyzna
potrzebuje i chce, by mu zrobił. Rzadko rozmawiali podczas seksu,
nie musieli się instruować, jak postępować w danej chwili, to
działo się samo, bez własnej świadomości umieli sprawić
przyjemność temu drugiemu tak, by było mu naprawdę dobrze. Od
kiedy zdjęli mu gips tydzień temu, a tego samego dnia zaczęła się
intensywna rehabilitacja, w której uczestniczyło kilka osób,
pieprzyli się dziewięć razy. Kilka numerków odbyło się tego
samego dnia, gdy żaden z nich nie potrafił dłużej hamować swoich
żądzy. Pomijając fakt, że bolały go biodra i tyłek od ostrego
seksu, czuł się jak w niebie.
Odganiając
natrętne myśli o Deakinie siedzącym w domu, rozłożył trzymaną
do tej pory w dłoni zieloną gumową matę. Zgodnie z instrukcjami
Augustiny usiadł na niej po turecku twarzą skierowaną do lustra.
Dostrzegając kobiece odbicie dwa metry od niego skrzywił się.
Wysoka szczupła kobieta ubrana w czerwoną sukienkę na grubych
ramiączkach o intensywnym odcieniu stała za nim z rękami
skrzyżowanymi na piersi. Słysząc stukanie jej obcasów pomyślał,
że brakuje tylko pisku paznokci rysujących tablicę. Znów
znajdował się w piekle pani Julii, tym razem był z nią sam na sam
i to stanowiło problem. Żałował, że kochanek nie zdecydował się
dotrzymać mu towarzystwa tylko wybrał psa. Przypominała czasami
Cruellę de Vil, sam szatan mógłby się od niej uczyć. Mógł się
założyć, że gdyby przefarbowała się na czarno – biało
wyglądałaby jak czarny charakter ze 101 Dalmatyńczyków.
Wykonując
pierwsze z ćwiczeń kręcił kółka ramionami. Robił to powoli,
dokładnie rozciągając ciało. Następnie zrobił to samo, lecz
głową, rozluźniając się przy tym i uwalniając umysł od
niepotrzebnych przemyśleń. Pod cienką bluzką rysowały się
obojczyki, które dotkliwie poznały spragnionego seksu Deakina i
jego zamiłowanie do zostawiania śladów upojnych nocy. Skarcił
siebie za ciągłe wracanie do mężczyzny, będącego przyczyną
gotującej się krwi w żyłach i fantastycznego ciepła zalewającego
serce.
Zmieniając
pozycję tak, by siedzieć bokiem do lustra podpierał się z tyłu
rękoma. Napinał nogi i palce starając się sięgnąć nimi jak
najdalej. Takie ćwiczenia pomagały uszkodzonej kończynie, którą
musiał na nowo wytrenować. Początkowo sprawiało mu to ból, czuł
nieprzyjemne uczucie kłucia, lecz im częściej się gimnastykował,
tym noga lepiej to znosiła.
- Skup się!
– szorstki głos przypomniał mu, po co tu jest. Przez moment
wyrzucił obecność Augustiny ze świadomości i nie przykładał
się do poprawnego wykonania ćwiczenia. Nie odzywając się słuchał
cierpliwie komend. – A teraz litera „L”. Połóż się na
plecach, ciało ma tworzyć kąt dziewięćdziesięciu stopni. Ani
drgnij. Wytrzymaj w tej pozycji dopóki nie pozwolę ci jej zmienić.
Trwało
pewien czas zanim zmieniła komendę, do tej chwili biodra zdążyły
mu zesztywnieć, a plecy boleć. Utrzymując się tak przez dziesięć
minut kończyny zaczęły odmawiać posłuszeństwa i same opadły na
podłogę, nie był w stanie dłużej wytrwać. Kolejne potworności
nie były aż tak potworne jak przypuszczał, choć ponownie go
dekoncentrowały, gdyż przypominały pozycje seksualne, a tak się
składało, że tę, którą właśnie wykonywał upodobał sobie
Charlie jakiś czas temu. Leżał bokiem podpierając głowę na
dłoni, drugą miał blisko ciała, natomiast nogi pracowały. Jedna
leżała nieruchomo, a druga unosiła się stopniowo, obie tworzyły
jak we wcześniejszym przypadku kąt prosty. Później zmienił
stronę ciała, na której leżał, aby obie miały ruch. Wykonał
jeszcze wiele ćwiczeń rozciągających, by małymi kroczkami
przechodzić do rzeczy poważniejszych i wymagających większych
pokładów energii i umiejętności. Po dwóch godzinach złożył
matę i stanął przy poręczy. Figury typowo podchodzące pod balet,
robienie szpagatu, wyskoki i wytrzymanie kilka minut w jednej pozycji
w jego obecnym stanie nie należały do najłatwiejszych, ale i je
pokazał, udowadniając obserwującej go kobiecie, że bardzo mu
zależy na powrocie do dawnej formy, a nawet lepszej.
- Mam
rozumieć, że na następne zawody zostajemy z tym, co uprzednio
zaplanowaliśmy? Oficjalnie „Time to say goodbye”
- Tak, nie
ma potrzeby niczego zmieniać, skoro nawet nie wziąłem udziału w
pokazach – przywykł do myśli, że nie stawił się na tak
ważnych dla siebie wydarzeniach, lecz nie miał na to większego
wpływu. Tym razem będzie zupełnie inaczej. – Kończmy na
dzisiaj. Jestem wyczerpany – jęknął opierając się o ścianę.
- Cztery
godziny dały ci w kość? – zbulwersowała się Augustina, jednak
chwilę później przewróciła oczami i dała mu pozwolenie na
powrót do domu. Pod warunkiem, oczywiście, że następnego dnia
zjawi się znowu o tej samej porze na pięć godzin. Nie miał
wyjścia, musiał na to przystać.
Zmieniwszy
ubranie na swoje zwyczajowe, czyli jeansowe spodnie, koszulkę i
marynarkę opuścił studio Julii z torbą na ramieniu w doskonałym
humorze. Pozostało mu tylko wsiąść do samochodu stojącego na
parkingu. Nie spodziewał się ujrzeć na miejscu obok zielonego
motocyklu, którego właściciela doskonale znał. Upewniwszy się,
że jest to pojazd Deakina spoglądając na rejestrację zatrzymał
się obok niego i czekał. Nie trwało to długo, gdyż już po
dziecięciu minutach mężczyzna zjawił się z jakąś papierową
torbą w ręku. Zadając sobie w głowie pytanie, po co poszedł na
zakupy, skoro w domu niczego im nie brakowało odpowiedział na
uśmiech. Przez moment kompletnie zapomniał, że znajdowali się w
miejscu publicznym i każdy mógł ich zobaczyć. Nie trudno było
odgadnąć, iż byli dla siebie kimś więcej niż znajomymi, a on
nie chciał, by ktokolwiek na to wpadł, dlatego mimo wszystko
usiłował zachowywać pozory normalności. Kochanek tego nie
komentował, lecz zdawał sobie sprawę, że denerwuje go to, w końcu
Charlie nigdy się nie ukrywał z orientacją i nie zamierzał tego
robić.
- Co to? –
zainteresował się spoglądając na pakunek.
- Zakupy –
odpowiedź go nie zadowoliła, ale nie drążył. Bardziej
zastanawiało go co mężczyzna robił akurat tutaj, więc zapytał.
– Nie chciało mi się gotować, pomyślałem, że moglibyśmy
zjeść na mieście. Przyjechałem po ciebie.
- Co
proponujesz? – nie przeszkadzało mu spędzenie czasu z nim, nawet
ucieszył się z takiego obrotu spraw.
- Możemy
wpaść do pizzeri, w której mojej Gwiazdeczce było tak dobrze –
mówiąc to pochylił się nad jego uchem, jakby rozumiejąc, że
nie powinien poruszać takich tematów publicznie w jego
towarzystwie.
- Jeśli
myślisz, że tam wrócę to chyba masz nie po kolei w głowie –
warknął odpychając go od siebie. – Idziemy do restauracji na
porządne jedzenie. Skończyła się wolność i jedzenie byle
czego. Fast foody odpadają, zjemy coś smacznego, ale zdrowego.
Charlie
załadował niewielki pakunek do bagażnika samochodu, to samo zrobił
Rene z torbą z ubraniami. Prowadząc do jadłodajni, w której
kiedyś jadał, gdy był zdesperowany, a płatki z mlekiem już go
nie zadowalały, odezwał się z pretensją.
- Ile musi
minąć czasu, żebyś przestał mnie tak nazywać. Ostatnio
używałeś tego sformułowania rzadziej, co nie zmienia faktu, że
mnie wkurwia ta „Gwiazdeczka”.
- Ciebie?
Wyobraź sobie co ja musiałem przejść z tą wkurwiającą
Gwiazdeczką. Czasami myślałem sobie, że nie wytrzymam i jej
przyłożę. Ale szkoda byłoby takiej ładnej buźki – złapał
jego brodę w dwa palce i przyciągnął do siebie. Z prędkością
światła został odepchnięty i obrzucony lodowatym spojrzeniem.
Zdawał sobie sprawę, że to mogło zaboleć Deakina i nawet miał
go przeprosić, ale właściwie z jakiej racji? Nie będzie się
zachowywał jakby byli parą. Seks to jedno, ale w ich przypadku na
więcej nie było szans. – A odpowiedź na twoje pytanie brzmi:
nigdy!
Udając,
że odrzucenie kolejny raz z rzędu wcale go nie ruszyło kierował
się za blondynem. Z kilkunastu metrów widział dosyć elegancki
budynek, w którym Rene zamierzał zjeść obiad. Wolał sobie nie
wyobrażać ile kosztowała tam najmniejsza porcja żarcia. Może
Castella mógł sobie pozwolić na wydawanie kasy, ale on wolał
zapłacić niedużo i pochłonąć cały talerz pieczeni mamy, zupy
albo steku. Niechętnie wchodził do lokalu. Wyglądał na pełen
przepychu i na taki, do którego powinno zakładać się wyjściowy
strój. Zajęli miejsce przy oknie, po czym do razu dostali do rąk
menu. Niesłychanie zdziwiło go, że ceny w karcie nie są
kosmiczne, a nawet całkiem na poziomie, przynajmniej mógł tyle
zapłacić za niektóre dania. Potrawy wyglądały zachęcająco, być
może mała odmiana nie była taka zła.
- Ta
restauracja tylko wygląda na taką dla snobów – łyżwiarz
zwrócił jego uwagę. – Gdyby kazali tu płacić jak za złoto,
to bym nie przychodził. Ale nie jest źle. Żarcie też mają
dobre.
- Byłem
pewny, że zabierzesz mnie do jakiejś ekskluzywnej knajpy, gdzie za
porcję płaci się tysiąc dolców. Rozczarowałem się –
zażartował, ciesząc się, że kochanek pomyślał o nim, że
czułby się niekomfortowo.
-
Wyolbrzymiasz – zaśmiał się wybierając z karty najlepsze
danie. – Chodź ze mną później do fryzjera, muszę w końcu coś
zrobić z włosami.
- Jednak je
obcinasz? – kelner odebrał od nich menu i zamówienia, które
miały być gotowe za dziesięć minut. – Za co będę ciągnął
w nocy? – puścił mu oczko nie mogąc się powstrzymać przed
poruszeniem tego tematu, pokusa była zbyt wielka. Spodziewał się
kopniaka w nogę, którego sekundę później dostał. Chciałby
jakoś przekonać Rene do wyjścia z szafy, do normalnego życia bez
ukrywania się. Dlaczego miałby to robić, powinien być sobą, a
jeśli komuś to nie odpowiadałoby to nie byłby problem Castelli.
Żył w nieuzasadnionym strachu. Nawet jeżeli spróbuje go otworzyć
na świat i ludzi nie dostanie gwarancji, że w swoim życiu coś
zmieni, a on nigdy nie zamierzał żyć z kimś zamknięty w
czterech ścianach uciekając od ciekawskiego wzroku innych. Związek
z blondynem byłby trudny dla niego, gdyż nie mógłby nikomu
powiedzieć, że są razem, nawet rodzinie, przyjaciołom, a to było
niewykonalne.
Posiłek
przebiegł w miłej atmosferze, jak na nich to rzadkie, ale o dziwo
wytrzymali dłuższy czas bez kłótni o byle pierdołę. Można było
to zrzucić na fakt, że są poza domem i nie wypadało w miejscach
publicznych robić rzeczy, które powinny dziać się bez udziału
osób trzecich, a tym przypadku innych gości restauracji. Minęła
godzina, podczas której rozmawiali głównie o sprawach zawodowych,
przyszłych zawodach i co na nich mogłoby spotkać Rene.
Charlie nie
mógł skończyć zachwycać się cudowna pogodą, jaka postanowiła
na dłużej zagościć w ich mieście. Nie było się czemu dziwić,
od kilku dni temperatury pokazywały ponad dwadzieścia pięć
stopni, słońce bez towarzystwa chmur utrzymywało się na błękitnym
niebie, nie zapowiadało się na jakiekolwiek opady lub zmianę
pogody. Dostarczało to okazji do aktywnego wypoczynku, choć w ich
przypadku oznaczało to przerwę w codziennym kąpaniu Lupo, który
po ulewach wracał ze spaceru z błotem przylepionym do łap.
Zatarganie go do łazienki już stanowiło problem, kolejnym było
utrzymanie psa w brodziku prysznica, a innym latanie po całym
mieszkaniu z mopem. Stwierdzili zgodnie, a właściwie Charles to
powiedział, a Rene przytaknął, że miło będzie spędzić parę
chwil poza domem. Bardzo rzadko to robili, a Deakin miał dosyć
siedzenia w czterech ścianach, a przynajmniej do wieczora. Nie mając
nic lepszego do roboty, a chcieli przecież zostać w mieście do
dziewiętnastej, wybrali się na zakupy do pobliskiego marketu.
Uzupełnili lodówkę o sześciopak ulubionego piwa Charliego i
słodkie wino, które było przysmakiem Castelli. Przechodząc obok
sklepu ze słodyczami sprowadzonymi z każdego zakątka świata nie
uszło jego uwadze, jakim tęsknym wzrokiem kochanek na nie zerka.
Logicznym było, że wraca do zdrowia, treningów, więc musiał
trzymać ścisłą dietę. Chipsy, napoje gazowane z olbrzymią
ilością cukru i chemii odeszły w niepamięć, fast foody i dania
odgrzewane w mikrofali także musiały zniknąć. Z jednej strony
bawiło go, że partner zachowuje się jak spragnione łakoci
dziecko, choć nie było to podobne do jego charakteru, z drugiej zaś
zrobiło mu się go żal. Mężczyzna musiał odmawiać sobie wielu
rzeczy przez lata swojego życia, co nie było sprawiedliwe, inni nie
przejmowali się czymś takim. Spuszczając nieco z rygorystycznego
tonu jako tymczasowy trener zaciągnął go do sklepu i pozwolił
wybrać dziesięć produktów, które będzie mógł jeść do jakiś
czas. Mimo początkowego zaskoczenia błyskawicznie ruszył między
półki wybierając co lepsze słodkości. Charlie zdał sobie wtedy
sprawę, że widok szczęśliwego Rene sprawia mu wiele radości. Sam
do końca nie wiedział, w którym momencie zakochał się w tym
nerwowym, gwałtownym, irytującym i zadziornym mężczyźnie. Lecz
nie żałował, obserwowanie go każdego dnia było czystą
przyjemnością.
Po
zapłaceniu wyszli ze sklepu, słońce z godziny na godzinę chyliło
się ku zachodowi, błękitne niebo przybrało różowo –
pomarańczową barwę. Kiedy jasne promienie spadły na głowę Rene
Charlie bez pardonu pociągnął go za blond kosmyk.
- Zaczepki
szukasz na środku ulicy? – warknął zirytowany, liczył na
chwile spokoju, a okazuje się, że ktoś mu ten spokój zakłóca.
-
Wspomniałeś o fryzjerze. Poszukajmy jakiegoś otwartego salonu –
pociągnął go łapiąc chłodną dłoń. Castella miał to do
siebie, że jego dłonie często bywało zimne, właściwie nie
wiadomo z jakiego powodu.
Przyspieszył
kroku jakby nie było chwili do stracenia, a znalezienie otwartego
salonu było najważniejszą misją. Przebiegli przez ulicę kiedy
zielone światło już mrugało informując, że za moment dla
pieszych zapali się czerwone. Nie zwracał uwagi, że torby z
zakupami uderzają innych przechodniów. Liczyło się tylko to, że
miał pretekst do trzymania kochanka publicznie za rękę. W
odmiennych okolicznościach Castella w życiu nie zgodziłby się na
to.
- Zwolnij
trochę, jak nie dziś to jutro.
- Skoro już
tu jesteśmy to pójdziemy do fryzjera. Chciałeś przecież skrócić
włosy. I mnie nie denerwuj. Jutro mogę nie mieć czasu –
skwitował starając się zakończyć temat.
- Nie mieć
czasu? Masz mnie za idiotę? – prychnął.
- Dobre
pytanie – mocne szarpnięcie wyrwało rękę z jego uścisku.
Został
spiorunowany wzrokiem co, musiał przyznać, podniecało go w
Gwiazdeczce. Wojownicze i zadziorne spojrzenie działało na niego
odurzająco i niesamowicie prowokująco.
- Wkurwiasz
mnie – syknął ruszając przed siebie.
- Nic
nowego.
Finalnie
dotarli do jakiegoś salonu. Wkroczyli do pierwszego lepszego w
nadziei, że personel będzie w stanie sprostać wymagającemu
klientowi. Pomimo że cała wizyta miała się opierać na lekkim
skróceniu włosów wiedział, że jeśli Castelli się nie spodoba
to urządzi im piekło na Ziemi. Na szczęście nic takiego nie miało
miejsca. Okazało się, że ponad sześćdziesięcioletnia kobiecina
miała dryg w rękach, a wiek nie przeszkadzał jej w znajomości
najnowszych trendów. Zdawała sobie sprawę, że należy iść z
duchem czasu. Proponowała mu kompletną zmianę wygladu, jednak nie
wyraził na to zgody i grzecznie – co niesłychanie zdziwiło
Deakina – poinstruował ją w jaki sposób ma go obciąć i ułożyć
włosy. Był zadowolony, chociaż pani chyba poczuła się urażona,
gdyż nie pozwolono jej na improwizację i zaprezentowanie swojego
wszechstronnego talentu. Gdy wychodzili rzuciła coś, przez co jemu
zrobiło się ciepło na sercu, a Rene dostałby zapewne ataku.
Usłyszał „Ten pana chłopak nadąsany jakiś, może relaksu
potrzebuje”, po czym zobaczył jak kobieta puszcza mu oczko.
Zabawnie było słyszeć coś takiego od starszej osoby, mimo tego
wiedział, że kochankowi ani trochę by się to nie spodobało. Lecz
on cieszył się, że dla niektórych wyglądają jak para, nawet
jeśli nie okazują sobie czułości. Snuł także przypuszczenia, że
doświadczona życiem po prostu bez trudu dostrzegła to w
spojrzeniu, którym nieustannie obdarzał Castellę.
- To co? Do
domu? – zagadnął do blondyna. Wrzucili zakupy do bagażnika
samochodu. Gdy łyżwiarz dał mu potwierdzenie obaj wsiedli do
pojazdów i ruszyli w stronę wyjazdu z Akron.
Sprzątanie
i rozpakowywanie rzeczy z auta zajęło im trochę czasu, tym
bardziej, że rozmawiali o jutrzejszym, bardzo ważnym wydarzeniu.
Wszyscy łyżwiarze bowiem mieli się dowiedzieć, w którym miejscu
będą się odbywały ich pierwsze kwalifikacje do wielkiego finału
Grand Prix. Każdy bez wyjątku wyczekiwał tej chwili, a już jutro
Unia Łyżwiarska miała rozwiać tajemnicę.
-
Zdenerwowany? – usłyszał tak dobrze znany głos z nutą troski.
Brunet zbliżył się do niego siadając na skraju łóżka po
swojej stronie, czyli tej od drzwi. Siedząc do niego plecami po
stronie okna i ustawiając budzik na siódmą rano odparł.
- Ani
trochę. Pokażę zakałom jak wygląda prawdziwy mistrz
łyżwiarstwa. A nim mogę być tylko ja.
- Jak
zwykle pewny siebie, a może zadufany w sobie?
- Czep się
rzepa – syknął odkładając urządzenie na szafkę nocną. –
Czy to źle, że chcę wygrać? Zwycięstwo z trzech imprez
spierdoliło mi sprzed nosa. Nie pozwolę, żeby cokolwiek stanęło
mi na drodze do złota.
- Spójrz
na mnie – pokonując drogę przez łóżko usiadł obok niego i
pochwycił brodę w dwa palce. – Owszem, jesteś niesamowity,
zasługujesz na wygraną. Ale nie zapominaj, że dobra zabawa i
fakt, że w ogóle udało ci się dojść tak daleko są ważniejsze
niż wygrana po trupach. W Grand Prix biorą udział najlepsi z
najlepszych, a już stawałeś tam na podium, więc pamiętaj, że...
- Tak, tak,
czerp radość z tego co robisz. Twój ojciec mówił mi to za
każdym razem. Nie chcę kolejny raz czegoś spierdolić. To dla
mnie bardzo ważne.
- Wiem to,
dlatego, aby uchronić cię przed presją i stresem, a będziesz
miał ich dużo w nadchodzącym czasie, przygotowałem coś, co
sprawi, że stracisz głowę i przestaniesz myśleć – jego
spokojny dotąd głos nabrał drapieżności, a świdrujące jego
ciało zielone oczy sprawiały, że elektryzujące dreszcze
przebiegły go od stóp do głowy.
- Nie lubię
niespodzianek. Chcę wiedzieć czego powinienem się spodziewać –
spodobała mu się ręka duża męska dłoń zakradająca się
pomiędzy uda ukryte jeszcze pod szlafrokiem sięgającym do kolan.
Uprawiali
seks od jakiegoś czasu, a jednak za każdym razem czuł cholerną
ekscytację, kiedy do jego głowy napływała myśl, że już
niedługo Charlie będzie go pieprzył. Mężczyzna był w łóżku
niesamowity, władczy, dominujący, ostry, a zarazem bardzo
troskliwy, pilnujący, by jemu też było przyjemnie. Uwielbiał czuć
go w sobie i za żadne skarby świata nie zamieniłby go na innego
faceta. Nie miało znaczenia, że kilka lat wstecz posiadał w
ukryciu kilku seks kumpli, żaden nie nie dorównywał Deakinowi,
żaden nie dawał mu tego, czego potrzebował. Wieli z nich
oczekiwało, że również będzie ich brać i odgrywać obydwie
role, dominującą i pasywną, jednak jemu nie było to potrzebne.
Był całkowitym pasywem i nie lubił tego zmieniać, zadowalało go
więc, że trafił na faceta, który go do niczego nie zmuszał.
Domyślał się, że to działało w obie strony, Charlie nie palił
się, żeby oddać komuś swój tyłek.
Rozkładając
szerzej nogi podpierał się z tyłu rękoma, by z tego wszystkiego
nie runąć na materac. Spoglądał prosto w zielone oczy, pieszczące
go roziskrzonym wzrokiem. Zgryzał wargę ilekroć brunet oblizywał
z lubością usta. Pozwalając mu dotykać swojego członka odprężał
się i relaksował, jakby świat wokół przestał mieć znaczenie,
bo oni właśnie zaczynają noc pełna ekscesów. Zdawało mu się,
że stado motyli zagnieździło się w jego żołądku. Serce niemal
skoczyło do gardła, gdy sprawny język smakujący miętową pastą
do zębów wkradł się gwałtownie do jego ust. Z rozkoszą ocierał
się i ssał drugi organ dając do siebie pełen dostęp. Trzepiąca
mu dłoń doprowadzała do szaleństwa co rusz wyrywając przeciągłe
westchnięcia lub jęki. Nie wstydził się własnych reakcji,
wiedział, że gdyby Charlie nie chciał ich słuchać, nie
zajmowałby się nim w ten sposób. Ponadto był świadomy, że swoim
zachowaniem podniecał kochanka. Jeszcze jedna rzecz działała na
niego niesamowicie pobudzająco i miał ochotę ją zrobić.
- Wiesz
czego teraz chcę? – zapytał zaczepnie rozdzielając ich
spragnione wargi.
- Zapewne
dość – mruknął niskim głosem. Zmienił miejsce urzędowania
przenosząc się na płatek ucha, liżąc go i podgryzając.
Zostawiał na nim czerwone ślady.
- Tak, ale
to później. Teraz chcę possać twojego kutasa.
Oblizując
lubieżnie wargi uklęknął przed kochankiem odsłaniając jego
prężącego się członka. Uwolnił go spod materiału szlafroka
rozwiązując jego pasek. Mokry, gruby, czerwony stał tuż przed
nosem Rene, choć nie długo. Po kilku chwilach, gdy przestał się
nim zachwycać owiał go gorącym powietrzem, przejechał językiem
po całej jego długości i objął swoimi ustami. Wypełniło je
ciepło i uczucie posiadania w ustach czegoś żywego, ruszającego,
wciąż powiększającego się. Uwielbiał te uczucie, ilekroć mu
obciągał czuł się jakby wzlatywał w powietrze. Był dumny z
siebie, iż potrafi sprawić Deakinowi w ten sposób przyjemność, w
dodatku nie musiał go o to prosić, robił to sam z siebie, bo
chciał i lubił. Mając ogromne doświadczenie i wprawę postępował
jak zwykle dogadzając Charliemu. Postępował z nim powoli
zmuszając, by jego twarz zmieniała miny na te wypełnione
przyjemnością. Przełykał ostrożnie ślinę, aby nie zakrztusić
się, wciąż mając go głęboko w ustach. Poruszając głową w
górę i dół dotykał nosem włosów łonowych, których mężczyzna
chyba nigdy nie golił. Ale nie odrzucało go to, wręcz przeciwnie,
wciągał jego zapach jakby był najlepszym odurzającym narkotykiem
na świecie.
Zaciskając
usta u nasady zaczął pocierać dłonią jądra domagające się
zainteresowania, im też zamierzał poświęcić odpowiednio dużo
czasu. Zanim jednak się za nie zabrał wypuścił twardego jak skała
penisa. Zmieniając taktykę użył samego języka, aby doprowadzić
Deakina na szczyt przyjemności. Czubkiem śliskiego organu pieścił
męskość na całej długości. Dłoń obciągała napletek
odsłaniając purpurową główkę, która zaczęła sączyć swoje
soki. W ruchach było wiele zmysłowości, co w pewnym momencie
kochanek sam przyznał. Zwracając uwagę na wyciekający z dziurki
preejakulat zlizał go próbując gorzkiego smaku. Język łaskotał
wrażliwego i silnie unerwionego żołędzia. Ciche „O kurwa”
sprawiło mu dużo satysfakcji i zapewniło, że jest na dobrej
drodze. Powtarzał tę samą czynność kilka razy wyrywając z
mężczyzny coraz głośniejsze przekleństwa. Obdarzając dotykiem
również wnętrze ud wiedział, że idzie w dobrą stronę. W końcu
wziął w obroty jadra, co spotkało się z warknięciem
przepełnionym niezadowoleniem i pretensją. Brunet oczekiwał, że
doprowadzi go do spełnienia wygłodniałymi, doświadczonymi ustami
i tak planował zrobić, ale powoli, małymi kroczkami zbliżając
się do upragnionego momentu. Z aprobatą przyjął rękę ciągnącą
jego włosy i kierującą ruchami głowy. Charlie lubił mieć władzę
i bardzo dobrze, bo on kochał się takiej męskiej dominacji
poddawać. Nie minęło wiele czasu, jak powrócił do pieszczenia
spragnionego ust kutasa, przeciągając po nim językiem.
- Jeżeli
tak kochasz mojego chuja, to go w końcu wsadź i pozwól mi dojść
– warknął zniecierpliwiony, nie wypuszczając z uścisku blond
włosów.
- Twojego
chuja lubię też w innym miejscu. Tam mógłbyś dojść –
zadziorne spojrzenie dwukolorowych oczu sprawiło, że miał ochotę
zaatakować i wgryźć się w soczyste usta łyżwiarza przygryzane
od czasu do czasu zębami.
Chciał
skończyć w ich wnętrz, bo dla seksownego tyłeczka i nienasyconej
w ruchaniu dziurki miał inne plany. Oczywiście Rene jeszcze o nich
nie wiedział, ale to tylko kwestia czasu. Rozchylając palcami jego
wargi wtargnął w nie bez pardonu, nie przejmując się, że
zrobienie tego nagle sprawi, że Castella się zakrztusi. Stanął na
nogi przed klęczącą Gwiazdeczką wbijając się energicznie w
słodkie usta. Złapał go za głowę unieruchamiając ją. Teraz
nareszcie sprawował nad nim pełną kontrolę i musiał przyznać,
że było mu z tym kurewsko dobrze. Kilka pchnięć biodrami
wystarczyło, aby osiągnąć wyczekiwane spełnienie. Dwie sekundy
później gęsta sperma kapała z brody Rene na podłogę. Całą
resztę połknął skupiając na nim swój wzrok. Wyglądał
niesamowicie erotycznie jakby występował w filmie pornograficznym.
Głębokie spojrzenia, jakimi siebie obdarzali przez pewien czas
zaciskały intymną więź między nimi.
- Nie
mogłeś się powstrzymać, nie? – odparł blondyn prostując się.
– Co masz dla mnie? – mówiąc to zdjął biały szlafrok
odrzucając go na fotel. – Też zrobisz mi loda?
- Nie
będziemy resztę nocy jechać no oralu. Dla ciebie przygotowałem
coś lepszego – rzucił tajemniczo opuszczając sypialnię na
moment.
Korzystając
z okazji zwilżył gardło chłodną herbatą owocową, po czym
rozłożył się na środku łóżka. Stwierdził, że zamiast
kolejny raz w tygodniu przebierać brudną pościel po prostu odrzuci
kołdrę na bok. Wygodniej będzie zmienić tylko prześcieradło,
niż poszwę z pościeli, tym bardziej, że z jakiegoś powodu nie
znosił tego. Zachodził w głowę, jaką niespodziankę Charlie mu
przygotował. Owszem, nie lubił zaskakujących sytuacji, lecz w tym
przypadku ciekawość zżerała go od środka. Nawet korciło go,
żeby iść za kochankiem, jednak nim się na to zdecydował
mężczyzna był z powrotem. Przyniósł ze sobą papierową
reklamówkę, którą miał w chwili, gdy spotkali się na mieście.
Przeleciał go podniecający dreszcz na myśl, co może kryć się w
środku.
- To są te
twoje zakupy z popołudnia?
W
odpowiedzi dostał uśmiech, a potem niewinny głos dodał.
-
Twierdziłeś, że w łóżku nie ograniczasz się do zwykłego
seksu. Postanowiłem sprawdzić na ile twoje słowa są prawdą.
Kiedy
partner odwrócił reklamówkę do góry dnem, a tajemnica została
rozwiana szczęka opadła mu z łoskotem na podłogę. Przez moment
nie wierzył własnym oczom, lecz im dłużej się wpatrywał w
„przybory” nabierał świadomości na co patrzy. Zerkając raz na
zawartość torby, a raz na Deakina wypalił z niedowierzaniem.
- Naprawdę
wszedłeś do sklepu i to kupiłeś?
- Bez
najmniejszego problemu – zaśmiał się. – To prezent dla
ciebie. Co chciałbyś wypróbować najpierw? Może to?
Złapał
rzucone przez Charlesa fioletowe urządzenie na oko mające dziesięć
centymetrów. Obracał niewielkie silikonowe jajko w dłoniach
ponownie czując atak motyli w brzuchu. Podskoczył, gdy sprzęt
zaczął niespodziewanie wibrować. Pilot trzymany przez mężczyznę
co rusz zmieniał częstotliwość, siłę i rodzaj wibracji. Łapiąc
za kabelek przyjrzał mu się z bliska i parsknął.
- Zapowiada
się... ciekawa noc – skwitował, a jego słowa najwyraźniej
ucieszyły partnera.
Widząc
zakupione urządzenia podniecenie wcale nie zniknęło mimo chwilowej
przerwy. Wizualizował sobie w głowie jak używają razem każdej z
erotycznych zabawek i wprost nie mógł się doczekać. Nie wstydząc
się nagości, w końcu nie miał z tym kłopotów przed Charliem,
usiadł na rogu łóżka zapoznając się z nowymi towarzyszami
nocnych igraszek. Na widok srebrnych kajdanek przełknął z trudem
ślinę nadal się uśmiechając. Chwycił coś, co przypominało
gumowy pierścionek, ale w którym zamiast jednego palca mogły
pomieścić się nawet dwa. Nacisnąwszy jego górną część poczuł
bardzo mocne wibracje. Przyznał na głos, że niebieski stymulator
prostaty mógł być nie głupim pomysłem i że chętnie go
wypróbuje. Nie był pewien, czy wszystkie gadżety, które się
„wkłada” były tylko dla niego.
- Nie włożę
sobie w tyłek absolutnie żadnej z tych rzeczy, wszystkie są dla
ciebie.
Mimo tego
wydawało mu się, że brunet również powinien z czegoś
skorzystać. Może kiedyś go przekona, chociaż do wibratora, w
końcu to mogło być cholernie przyjemne. Właściwie może użyć
czegoś ruchomego dotykając jego penisa. Zafascynowany prezentem,
jak to nazwał Deakin, układał w głowie jak i z czego na wstępie.
Z całego zakupu zdziwił go nieco sztuczny penis imitujący
prawdziwy.
- Mówiąc,
że masz małego żartowałem. Chcesz wsadzić we mnie to bydle? –
złapał za ponad dwudziestocentymetrowego członka wymachując nim
na prawo i lewo. Ten gibał się jakby był z gumy.
- Kochanie
– wyszeptał dotykając go po udzie – założę ci kajdanki,
wsadzę w ciebie wibrator, a potem tego kutasa, usiądę obok na
krześle i wszystko nagram.
- Nie
sądziłem, że takie zabawy cię podniecają.
- Obudziłeś
we mnie te uczucia, bierz na siebie winę za to, jaki się stałem –
rzekł uśmiechając się nonszalancko i podrzucając butelkę
olejku wiśniowego do masażu intymnego.
Głośne
niekontrolowane jęki dobijały się od ścian dużej sypialni.
Odgłosy wzmacniało wiele pustej przestrzeni, w końcu mebli było
tylko kilka, poza szafą, łóżkiem, komodą i fotelem nie było tam
praktycznie nic. Owocowy zapach nęcący nozdrza unosił się w
powietrzu. Postanowienie, że pościel nie będzie ponownie zmieniana
przez najbliższe dni poszło się paść, gdy na jego ciele rozlany
został olejek, a on co chwile tarzał się po łóżku, nie
potrafiąc zapanować nad własnym ciałem. Dostawało właśnie
wspaniałą rozkosz i nie myślało o jej zakończeniu. Pulsujące
jajko dotarło do prostaty i uderzało w nią ilekroć brunet wkładał
palce z drgającym pierścionkiem w jego odbyt. Miał już dość
powolnej gry, którą sam wcześniej ofiarował kochankowi. Pragnął
dojść, mimo że zdarzyło się to już kilka razy, a unoszący się
w spazmach brzuch pokryty był spermą od trzech godzin. Krzyczał,
by te tortury zakończyły się, ale Charlie się do tego nie palił.
Godzinę zajęła kolejna kra wstępna, mająca za zadanie pobudzić
Rene. Masaż sutków nowo zakupionymi narzędziami przyniósł
pożądany efekt. Jego męskość stała na baczność, w pewnym
momencie uwalniając biały płyn, który był w tych trudnych
chwilach prawdziwym ukojeniem. Spocone, poklejone, śliskie ciało
domagało się więcej, a łzy spływające z kącików oczu w żadnym
razie nie były rezultatem czegoś niemiłego.
- Kurwa
mać! – wygiął się w łuk dając kilka następnych minut
wytchnienia. – Rozkuj mnie – szarpnął się blondyn, mając
utrudniony dostęp do materiału, który mógłby ścisnąć
szczytując.
- Kluczyk
jest za daleko – zakpił.
- Masz go
na szafce, metr dalej!
- No mówię,
że za daleko.
Zatkał mu
usta namiętnym pocałunkiem nie rezygnując z penetrowania odbytu
palcami. Nawet przez sekundę nie dotknął jego członka, a mimo to
doszedł tak wiele razy. Patrzenie na rozochoconego Rene potrafiło
doprowadzić do orgazmu, więc nie będąc w stanie dłużej się
hamować zdjął gadżet z palców odkładając go na bok. Zmienił
ustawienia w jajku, które Castella wciąż miał w sobie na powolne
pulsacje. Pragnąc spuścić się głęboko w nim zapomniał o
bezpiecznym seksie, który zawsze praktykował i bez trudu przebił
się przez rozluźnione mięśnie. Objęło go z każdej strony
ciepło, przez co musiał wstrzymywać orgazm. Pracując energicznie
biodrami wykonywał szybkie płytkie ruchy. Kilkukrotnie główka
zderzała się z wibratorem, który również jemu dostarczał masę
doznań. Wrażliwy żołądź posyłał dreszcze do każdej części
penisa. Czując, że przekroczył dopuszczalną granicę nie
zatrzymywał się już, przyspieszył chaotyczne ruchy mocno się
wbijając w zakleszczający się odbyt. Jak przez mgłę widział
moment, w którym sięgnął na oślep po kluczyk i z trudem uwolnił
ręce kochanka. Pot leciał z nich ciurkiem, obaj mieli mokre włosy
jakby dopiero wyszli spod prysznica. Wykonał jedno z ostatnich
pchnięć i rozlał gorącą spermę w odbycie Castelli. Blondyn w
chwili szczytowania zarzucił mu ręce na plecy i wbił w nie
paznokcie szorując nimi po skórze. Nie potrafił utrzymać się na
rękach, więc opadł bezsilnie na mniejsze ciało. Obydwaj dyszeli
ciężko wykończeni cudownym seksem, z którym żaden nie miał
nigdy wcześniej styczności.
- To było
– stęknął brunet łapiąc hausty powietrza.
- Tak
kurewsko niesamowite.
* * *
Komputer
leżał na stole od dwóch godzin czekając, aż ktoś się nim
zainteresuje. Z niebieskiego ekranu zniknął już napis
„Aktualizacja”, więc można było z niego spokojnie skorzystać.
Oczywiście urządzenie ledwo przeżyło spotkanie z wściekłym
Castellą, który chciał wiedzieć od razu, w jakich miejscach
będzie występował, lecz z planów jak najszybszego zdobycia
informacji nic nie wyszło. Na wiadomości sportowe zaspali, nie
pomógł nawet budzik, gdyż zmęczenie nocnymi wyczynami dało o
sobie znać. Alarm został wyłączony o siódmej, jednak nikt się
nie pofatygował, aby wyjść z łóżka, obejrzeć wiadomości czy
wypuścić Lupo na dwór. Dopiero Deakin wygramolił się spod kołdry
po dziewiątej, wyszedł na spacer z psem i przygotował śniadanie.
Następnie obudził jego i razem przymierzali się do informacji
pierwszych kwalifikacji. W międzyczasie aktualizacji komputera zlew
został opróżniony, śmieci wyniesione, a ubrania z poprzedniego
dnia włożone do pralki i wyprane.
- Chodź
tu! – krzyknął zadowolony do blondyna. – Zaraz się
wszystkiego dowiemy.
Rene
pojawił się w salonie z prędkością światła cudem nie wylewając
gorących napojów. Usadowił się obok niego wcześniej odkładając
parzące w dłonie naczynia na stół i składając pocałunek na
nieogolony policzku. Jakoś się ostatnimi czasy zdarzało, że
łyżwiarz często obdarowywał go takimi czułościami nawet nie
znając sobie z tego sprawy. Deakin żałował, że działo się to
tylko w domu, ale nie miał prawa narzekać. Po przeszukaniu strony
internetowej ich oczom ukazała się zakładka „Grand Prix” z
aktualną datą. Natychmiast zaczęli przekopywać się przez
nazwiska sportowców z całego świata. Dla Charliego nie było
specjalnej różnicy, gdzie miałaby się odbyć impreza,
gdziekolwiek, byle Castella stanął na podium. To na pewno by go
zmotywowało. Nie wiedział, że Rene odbierał to zupełnie inaczej.
Dla niego to była niemal sprawa życia i śmierci. Zaciskał zęby,
a ręce trzymał ułożone jak do modlitwy. Błagał w myślach, by
nie musieć jechać do tego kraju. Wszelkie nadzieje i
błagania zostały rozwiane, gdy zobaczył swoje nazwisko na „Skate
America”, „Skate Canada International” oraz ku swojej
największej rozpaczy „Internationaux de France”.
Każdemu się zdarza dodawać w różnych odstępach, nie przejmowałabym się tym aż tak, bo nie robisz tego celowo ;) a co do stosunków, to może po prostu ich nie pisz tak na przyszłość, skoro sprawiają problem? Pisanie ma być frajdą, a nie męczarnią :D
OdpowiedzUsuńI coś Ci się kochana czcionka w pary miejscach tak zmniejszyła, że nieźle trzeba się napatrzeć w nią, żeby zrozumieć tekst.
Niby tutaj nie ma związku, tararira, ale myślę, że oboje doskonale wiedzą co do siebie czują, tylko przed samym sobą nie umieją przyznać. Aaaalbo się dziwię i każdy z nich pójdzie w swoją stronę. to by było ciekawe zakończenie, ale smutne nieco. Zobaczymy co tam wymyślisz i pisz kiedy masz chęć :3
Może odrobinę przesadziłam, że ich nienawidzę, ale sprawiają mi duży problem. Zawsze chcę opisać scenę stosunku jak najlepiej i tak, jak widzę ją w głowie. Zapominam wtedy, że nieważne jak bym się nie starała, każdy zobaczy to na swój sposób. Ponadto czasami trudno przenieść mi to, co mam w głowie na tekst. Szkoda, że nie mogę siłą woli zmaterializować swoich wymysłów wprost do programu, w którym piszę :/.
UsuńCo do czcionki to próbowałam ją naprawić, ale nie mam zielonego pojęcia jak to się stało i czemu nie chce działać jak zwykle... Blogger nie chce współpracować.
Co będzie na końcu to się okaże. Nawet nie masz pojęcia jak wiele razy myślałam sobie "zaskoczę czytelników i zakończę ten związek". Wkrótce się dowiesz :D
Dziękuję za kolejny świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWspaniale się go czytałó :)
Między naszymi bohaterami panuje ista sielanka :) Dogadują się, a z tym na początku było różnie ;) Mam nadzieję, że Gwiazeczka zrozumie już wkrótce, że kocha Ch i to co jest pomiędzy nimi nie jest tylko seksem, a jest ogromnym uczuciem i powiedzą wszystkim, że są parą :)
Komentarz pani fryzjerki był boski ;) Myślę, że Ch wziął sobie jej radę bardzo do serca :)
Może we Francji Ch pozna rodziców R?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńto wyszło Ci naprawę wspaniale, ta scena... szkoda, że Rene odrzuca Charliego i tylko myśli, że tylko seks łączy, ale po tych małych gestach widać coś innego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńo tak fantastycznie, to wyszło naprawę wspaniale, wielka szkoda, że Rene odrzuca Charliego i uważa, że tylko seks ich łączy, po tych gestach widać coś zupełnie innego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga