Powered By Blogger

niedziela, 14 lutego 2016

Pierwsza gwiazdka- Rozdział 4


Hejka ludzie :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, aż łaskawie napiszę rozdział. Ostatnio bardzo się opuściłam jak i moja wena zaczęła kuleć. Pomyślałam, że jeżeli zrobię sobie małą przerwę to napiszę coś porządnego z sensem. Oto efekty, sami oceńcie :D






To był zdecydowanie najgorszy dzień w jego życiu! Nigdy więcej nie pozwoli żeby ktoś zaciągnął go na lodowisko. Nie ma nawet takiej mowy! Mogliby używać przeciw niemu siły, szantażować, on i tak na to nie pozwoli. Przeklęty Dee! Niech idzie w diabły ten facet. I ten jego cholernie szczęśliwy uśmieszek w tamtym momencie! I te lśniące oczka! A przede wszystkim te cholerne słowa, których nie mógł się pozbyć z głowy! Wkurza go ten facet. Nie tylko za to co zrobił wcześniej, ale za ogół. To nie jest normalne, żeby zwykły facet miał wygląd modela z najwyższej półki. Wygląda jak typowy playboy! Zawsze świetnie ułożona fryzura, nienaganny strój, wysportowane ciało, zawieszają na nim wzrok nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Jak również wielu osobą się podoba. A jego charakter zupełnie odbiega od wyobrażenia o nim. To miły, fajny facet, który potrafi zadowolić kubki smakowe nawet każdej, nawet najwybredniejszej osoby. Jest troskliwy i wierny jako przyjaciel, lepszego nie mógł sobie wymarzyć, lecz czasami bywał zazdrosny, że wszyscy tak się ślinią na jego widok. Bywały chwile gdy to naprawdę go denerwowało. Nagle przeszło mu przez myśl dziwne pytanie: Jaki jest, jak się zachowuje gdy jest z kimś w związku? No i... jaki jest w łóżku? Cholera, o czym on myśli?! Co go to obchodzi? Nie jego sprawa. Życie Dee należy tylko do niego, a on nie ma zamiaru wtryniać się w czyjeś życie tak jak robi to Samantha.
Gdy wrócił do domu, myślał, że nogi mu odpadną. Nie dość, że go tam torturowali to jeszcze dziewczyny zaciągnęły ich na schadzkę do Galerii. Marzył tylko o tym, by ta przeklęta zima się skończyła i jak najszybciej nastało lato. Czas, w którym to on jest panem i władcą, w przeciwieństwie do Laytnera, który zawsze „zdycha z gorąca”- jak to zawsze mówił. Cóż, będzie musiał pocierpieć jeszcze parę miesięcy. Czuł jakby ktoś pozbawił go wszystkich sił. Pomyślał, że powinien się położyć, w końcu jutro jest ten wyjątkowy dzień, który w końcu będzie mógł spędzić z przyszłym kochankiem. Nie będzie wtedy myślał o pracy, problemach i głupim zachowaniu najlepszego przyjaciela, ale jakoś pomimo ogólnego zmęczenia po gorącej i odprężającej kąpieli nie mógł się zmusić do zaśnięcia. Męczył się ze snem, który jak na złość nie chciał nadejść. Przekręcał się z boku na bok, ale nie potrafił znaleźć odpowiedniej oraz wygodnej pozycji. W łóżku było mu to za gorąco to za zimno. Chce spać a nie może. Nienawidził tego. Akurat teraz, jakby ktoś zabraniał mi odpocząć psychicznie i fizycznie- przebiegło mu przez myśl.
Powinien być jutrzejszego dnia wypoczęty, w końcu on i Ashton mieli spędzić cały dzień razem... I nie tylko dzień. Zacisnął powieki a na twarzy wykwił się uśmiech pełen zadowolenia. Zaczął sobie wyobrażać cały dzień. Już się nie mógł doczekać nocy z nim. Był ciekaw jak to będzie wyglądać? Jak to dokładnie zrobią? Jak będzie wyglądał Ashton dochodząc? Po tych wszystkich zadanych sobie w myślach pytaniach do głowy zaczęły mu napływać podniecające i rozpalające obrazy. Tak bardzo chciałby żeby mężczyzna był tu teraz. Może powinien już dawno zgodzić się na stosunek? W końcu prawiczkiem to on już od dawna nie był. Nie zachowywał się też jak nieśmiała pensjonarka, wstydząca się każdego rodzaju intymności. Gdy był w związkach, albo czymś do nich podobnym, bo nie zawsze jako taka miłość tam występowała, nie miał żadnych większych oporów by z kimś współżyć. Aż do czasu gdy dojrzał i zrozumiał, że nie może przez całe życie skakać z kwiatka na kwiatek i w końcu powinien stworzyć z kimś tą specyficzną i silną więź. Miło byłoby mieć kogoś kto cię kocha, jest się dla tej osoby wszystkim, rozumiecie się jak nikt inny, lubicie spędzać ze sobą czas i nie byłoby w tym żadnego podtekstu erotycznego. Nie seks byłby w tym związku najważniejszy a relacje między wami. Ha, gdyby moi kumple to usłyszeli mieli by ze mnie polewkę do końca życia. Takie gadanie nie jest w moim stylu, ale przecież ja też chcę mieć kogoś na dobre i na złe. Kogoś, kto nie zostawi mnie zaraz po upojnej nocy w łóżku, tylko powita ze mną nowy dzień, on będzie dla mnie a ja dla niego. Wszystkie moje poprzednie związki kończyły się tak samo, nie chcę by i ten zamienił się w „Nic między nami nigdy nie było”. Jeżeli się za coś zabieram to porządnie.
Jak zwykle najlepszą porą do rozmyślań tego typu jest noc, gdy ciało chce odpocząć a mózg aż pęka od myśli, fantazji i pomysłów. Przynajmniej ma jakieś zajęcie i nie gapi się bezczynnie w sufit czekając aż sen nadejdzie, na co się nie zapowiadało. Jednak mimo wszystko nawet się nie spostrzegł kiedy zamknął oczy a Morfeusz wziął go w swoje objęcia.



Podniósł ciężkie powieki, a pierwsze co zobaczyły jego oczy to oślepiający blask promieni słonecznych, które wdzierały się do pomieszczenia przez odsłonięte okno. Najwyraźniej zapomniał go wczoraj zasłonić. Przedramieniem przykrył zmęczoną twarz. Czuł się okropnie, jakby w ogóle nie spał, miał niezmierną ochotę przekręcić się na drugi bok i spać dalej, jednak zmusił się, by sięgnąć po komórkę jak zwykle znajdującą się pod poduszką. To było jej stało miejsce, nigdy nie kładł jej w innym, głównie dlatego, żeby nie musieć się zrywać gdy budzić zaczyna dzwonić, ale podnosić z wyrka to się nie chce. Odblokował ekran i spojrzał na wyświetlacz szybko się orientując, że jest dopiero siódma czterdzieści.

    - Nic dziwnego, że najchętniej znów uderzyłbym w kimę.

Jednak po tych słowach w głowie wykiełkowała myśl „to już dzisiaj”. Jakby na zawołanie dostał zastrzyku energii i wstał z łóżka. Od razu skierował się do łazienki an poranną toaletę. Umył się szybko pod prysznicem, myjąc porządnie włosy. Już najwyższy czas na to, myślał, że zadrapie się na śmierć. Cała głowa go swędziała, na szczęście zaraz po nałożeniu orzechowego szamponu i wmasowaniu go przyszła ulga. Minęło około piętnastu minut kiedy skończył się szorować. Pochwycił wiszący na wieszaku ręcznik i owinął się nim w pasie, drugi zaś zarzucił sobie na mokre włosy, by woda wsiąkała w niego, a nie skopywała na podłogę. Podszedł do lustra i przyjrzał się dwudniowemu zarostowi, który postanowił zgolić mimo że sam przyznał, iż wygląda w nim cholernie pociągająco. Był ciekaw czy spodobałby się Ashtonowi? Po wykonaniu czynności zaczął pocierać puchatym ręcznikiem włosy, by te szybciej wyschły. Potem to samo zrobił z ciałem, wycierając je dokładnie. Zdecydował, że nie musi się jakoś strasznie szykować czy stroić, wystarczy elegancki, ale luźny ubiór. Przecież będą tylko we dwoje, więc nie musi przychodzić pod krawatem i w garniturze. Z tą myślą skierował się do pokoju po jakieś ubrania. Miał wielkie nadzieje co do tego związku, chciałby w końcu być z kimś ta stałe. Mógł się założyć, że ten dureń Dee też kogoś ma, ale nie chciał się przyznać. A może rzeczywiście nikogo nie ma... Ale w końcu by sobie kogoś znalazł, więc on powinien zrobić to samo.
Po założeniu przygotowanych rzeczy poszedł do kuchni. Śniadania nie ma ochoty jeść, więc zaparzy tylko wodę na kawę i tyle mu wystarczy. Czekając aż woda w czajniku zacznie wrzeć wsypał do kubka dwie łyżeczki kawy sypanej. Lubił mocą. Wyjrzał przez jedyne, acz dość duże okno w pomieszczeniu. Słońce rozprowadzało wszędzie swoje promienie, wprawiając w połysk skrzący się śnieg. W nocy znów go poprószyło. Jak bardzo by nienawidził zimy, to musiał przyznać, że widok zapierał dech, zwłaszcza, że to okno wychodziło prosto na ogromny park, z daleka od jezdni, samochodów i smogu. Nie zazdrościł Laytnerowi przeciwnych do jego widoków. Mężczyzna mieszkał w kamienicy przy samej drodze, w dodatku najbardziej ruchliwej. Właśnie dlatego nie lubił u niego spać. Zdecydowanie wolał gdy ten przychodził na noc do niego. Oczywiście tylko się przespać, gdy wracał z pobliskiej knajpy pijany w trzy dupy. Nie miało znaczenia, że dzielili to samo łóżko...

    - Szlag!- warknął podnosząc czajnik elektroniczny i zalewając wrzątkiem kawę.
Dlaczego ciągle ma go w głowie!? Co by sobie nie pomyślał to te myśli kierują się do Dee. Wszystkie!

    - Ale on mnie wkurza- zaczął się dziwić samemu sobie. Dlaczego tak jest? Połowę, a raczej większą część obrazów w jego głowie zapełnia ten brunet. Cały czas o nim myśli, co jest... cholernie irytujące i frustrujące. No i czemu naszła go nagła ochota by przypieprzyć temu facetowi? Dziwne, ale miał tak bardzo często, niby gość nic mu nie zrobił, a niejednokrotnie chciał mu dokopać. Ciekawe dlaczego? Czasami wkurzało go samo zachowanie Dee, udawać opanowanego to on lubił. Wszystko trzeba z niego na siłę wyciągać. Jeśli coś go trapi nie powie o tym otwarcie, trzeba zmuszać go do otworzenia gęby i gadania. Zaś jak chciał komuś dogadać, popisać się albo odpyskować to potrafił to zrobić bez najmniejszego zahamowania. Bywały chwile gdy jego słowa cięły jak brzytwa i było to bardzo bolesne. Jemu nigdy tego nie zrobił, ale Tony'emu, pomimo że byli bardzo dobrymi kumplami tak. Chłopak kiedyś uwziął się na ich przyjaciółkę Cassidy. Dokuczał dziewczynie, że dużo jadła i w końcu będzie tak gruba, że nikt jej nie zechce. Gardził nią i obrażał przy każdej możliwej okazji. Dużo przez niego płakała. Do pewnego momentu tylko oni z całej paczki się nie dogadywali. W końcu Laytner nie wytrzymał, bo dziewczynę bardzo lubił. Stanął w jej obronie i zjechał Andersona z góry na dół nie przebierając w słowach, później za namową Samy zapisała się na zajęcia ze Capoeiry, żeby rozładować jakoś napięcie, stres kumulujący się w niej oraz do obrony własnej. Nikt nie wie na jakich ludzi trafi, a takie umiejętności są przydatne. Na przykład do spuszczenia łomotu kolesiom pokroju Tony'ego. Dobrze, ze ten gówniarz się opamiętał i dorósł.

Zastanawiał się czy Crowe skończył przygotowania, czy dopiero je poczynał. Miał zająć się całą kolacją i domem, z tego powodu było mu głupio, że zamierza zrobić wszystko sam, chętnie by mu pomógł, spędzili by więcej czasu razem, ale mężczyzna zabronił. W dodatku stwierdził, że prezenty będą zbędne, i że ma nic mu nie kupować. Teraz siedzi na dupie, nic nie robi i czeka aż mężczyzna do niego zadzwoni by mógł przyjść. Kusiło go, żeby zrobić mu niespodziankę i pojawić się o wiele wcześniej, ale może tym zepsuć to nad czym blondyn pracował.
W sumie, skoro nie ma nic pożytecznego do roboty, to może przejść się do Dee i odzyskać swoje filmy, których z dwa lata nie widział na oczy. Przyjaciel od dnia ich pożyczenia powtarzał, że za kilka dni je zwróci i w ten sposób obaj o nich zapomnieli. Mogli by z Crowe jakiś fajny film obejrzeć. Dużo ich tam było, więc z pewnością znalazłoby się coś co zaciekawiłoby obu. Spędziliby miło czas przed kulminacyjnym momentem. Jakże on już nie mógł się doczekać! Od kilku miesięcy z nikim nie spał, a własna ręka prędzej czy później się nudzi.

    - W sumie Dee pewnie już nie śpi, więc co mi szkodzi się do niego przejść?

Z tą myślą przeszedł na przedpokój założyć ciepłe buty i kurtkę. Owinął się jeszcze granatową chustą w kratkę a w kieszeń schował parę czarnych rękawiczek. Założy je już na dole bo w domu zaraz się udusi. Schował nieodłączny telefon do kieszeni i zszedł na dół. W ciągu półgodziny był na miejscu, przez kamienicą zamieszkiwaną przez najlepszego przyjaciela i nie tylko jego. Drzwi były otwarte, więc nie musiał dzwonić na domofon. Pokonał cztery pietra w try miga szybko pojawiając się przez drzwiami do mieszkania. Zapukał kilka razy i czekał dobrą chwilę, lecz nikt mu nie otworzył. Ponowił czynność, ale bez rezultatów. Czyżby nie było go w domu? Ale gdzie on mógł pójść z samego rana? Święta miał spędzić sam. W przeciwieństwie do Laytnerów, jego rodzina nie zbierała się zewsząd tylko każdy spędzał święta u siebie. U Dee było to zupełnie nie do pomyślenia. Umawiali się kilka miesięcy wcześniej u kogo w domu będzie zbierać się rodzina, by owa osoba miała czas wcześniej przygotować się na to. W takim wielkim gronie musiało być wesoło i a przede wszystkim głośno. Miał bardzo liczną rodzinę, licząc od dwóch zestawów dziadków, szóstki rodzeństwa ze strony jego ojca i ósemki od matki. Każdy z nich miał co najmniej jedno dziecko. Do tego kilku z nich było w wieku Dee i miało już swoje rodziny. Więc trochę ich tam było. Ale z powodu pracy, którą w ostatniej chwili odwołano nie pojechał z resztą. Z jednej strony to i dobrze, zawsze narzekał jak od nich wracał. Z drugiej... siedział sam w domu i zbijał bąki. No bo co miał robić? Gdyby spędzał święta jak zawsze z rodzicami zaprosiłby Laytnera do siebie.
Miał po wyżej uszu sterczenia na klatce i czekania aż jaśnie pan mu otworzy. Naszła go ochota, żeby zacząć walić w te przeklęte drzwi pięściami, ale nie chciał pobudzić sąsiadów. Jak na złość właśnie teraz mężczyzna musi być zajęty czymś bardzo ważnym, że mu nie otwiera, gdyż nie wierzył w to, że o tak barbarzyńskiej porze mógłby udać się na spacerek, mimo że jest rannym ptaszkiem. Westchnął ciężko. I przyszło mu włamywać się do chaty kumpla. Zajrzał pod wycieraczkę i uśmiechnął się sam do siebie. Jak zawsze darł się na tego gamonia mówiąc mu, że jeśli nadal będzie trzymał klucz zapasowy w tak oczywistym miejscu prędzej czy później ktoś go okradnie, tak teraz nie posiadał się ze szczęścia. W tym momencie cieszył się, że jego prośby i kazania nie zostały wysłuchane. Zawsze tak było. Co Laytnerowi wleciało jednym uchem wyleciało drugim. Nie martwił się, że w drzwiach od wewnątrz mógłby tkwić już klucz, bo w tym też mężczyzna go nie posłuchał. Albo jest naiwny jak cholera i wierzy, że nigdy nie zostanie okradziony, albo głupi ma zawsze szczęście. Przekręcił delikatnie klucz i napotkał opór. Przecież dobrze go włożył, i kręcił także w dobrą stronę.

    - Chyba sobie ze mnie jaja robisz- warknął.


Wyciągnął klucz i miał ochotę by nim rzucić najlepiej w twarz temu nieodpowiedzialnemu idiocie. Jak daleko sięga jego naiwność?! Bardzo daleko – oto odpowiedź. Dorosły facet?! Gówniarz ot co. Otworzył z rozmachem drzwi i bez jakichkolwiek uprzejmości wpadł do jego mieszkania od razu kierując się do pokoju przyjaciela.

    - Laytner, jak mogłeś zostawić otwarte...!- urwał w połowie gdy jego oczom ukazał się widok, którego nigdy w życiu się nie spodziewał.

Wszedł do sypialni bruneta i dosłownie wmurowało go w podłogę. Wpierw pomyślał, że ma przewidzenia, ale im dłużej się przyglądał scenie przed sobą coraz mocniej uderzała w niego rzeczywistość. Przebijała się do umysłu jak taran niszcząc wszystko na swojej drodze. Całe ciało zamarło w bezruchu jakby zmieniło się w marmurowy posąg. To co widział ani trochę mu się nie podobało. Zaczął rozglądać się wokół, usilnie starając się ignorować widok swojego najlepszego przyjaciela i partnera nagich w łóżku. Po pokoju walały się ubrania jednego i drugiego, kilka puszek z piwem i jakichś pogniecionych kartek. Znów powrócił wzrokiem do obrazka od którego krew w żyłach zaczynała mu wrzeć. Po prostu to było... Okropne. Jak oni śmieli?! Dee i Ashton... Nie! To się nie działo naprawdę! Kurwa, tylko mu to się śni! Tak! Zdecydowanie! Wczoraj był bardzo zmęczony, nie spał zbyt długo i oto efekty. Dla pewności porządnie przetarł oczy i pomasował skronie. W końcu to niemożliwe, żeby jego najlepszy przyjaciel zniszczył mu związek zaciągając jego faceta do łóżka. A może to Crowe miał dość czekania na niego i poszedł się pieprzyć z pierwszym lepszym? Nie było nawet mowy by mogło mu się to śnić, przez co jeszcze dobitniej uświadamiał sobie co ci dwaj zrobili. Był... wściekły. Zaraz im rozkwasi mordy! Ponownie zacisnął pięści. Aż mu się rzygać chciało jak na to wszystko patrzył! To było obrzydliwe i odrażające. Crowe z przerzuconą nogą przez biodro Dee, a ten z ręką na jego głowie spali sobie w najlepsze, w nocy faktycznie musieli nieźle zaszaleć. Ależ miał ochotę przypierdolić tej dwójce! W końcu jego ciało jakby się ocknęło z szoku. Po cholerę on tu jeszcze stoi i podjudza samego siebie? Gdyby od razu stąd wyszedł, jak tylko ich zobaczył byłoby lepiej... Nie. Nie było by, nie jemu w każdym razie. Kim on by musiał być żeby pozwolił na takie beztroskie spanie osobą, które właśnie go zdradziły, jego zaufanie i wszystko z nią związane? Poszedł do kolejnego pomieszczenia obok czyli łazienki. Tam na pralce, jak zawsze leżały trzy wiaderka o różnej wielkości. Wziął to największe, które miało średnice około 30 centymetrów o wysokości jakieś 40. Włożył wiaderko pod kran w wannie i zapał do pełna lodowatej wody. Uśmiech wykwił mu się na ustach, lecz nie pozostał tam długo, gdyż zniknął jak tylko ponownie wszedł do sypialni. Torturował siebie, ale chciał zapamiętać ten widok. Ten od którego go mdliło. Najwyraźniej słowo „przyjaciel” nie ma znaczenia ani prawa bytu gdy chce się przelecieć czyjegoś faceta.

    - Skurwiele- szepnął do siebie.

Nie zastanawiając się dłużej chlusnął lodowatą wodą wprost na mężczyzn oraz łóżko na którym leżeli. Obaj zerwali się do siadu zszokowani nagłą pobudką. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że mogą dostać szoku termicznego. Cóż, bywa. Crowe otoczył ramionami zmarznięte ciało, co uczynił również Dee. Obaj zaczęli szukać sprawcy tego zajścia. Błądząc szybko wzrokiem po pomieszczeniu na środku pokoju zauważyli Randy'ego. Minę miał co najmniej nieciekawą. Spojrzeli po sobie rejestrując, że są kompletnie nadzy. Znów powrócili do szatyna zabijającego ich wzrokiem.

    - Randy, posłuchaj... My...- zaczął się tłumaczyć Laytner.
    - Zamknij mordę, bo nie mam zamiaru słuchać twojego głupiego pierdolenia!
    - Skarbie, tak wyszło i tyle, trochę popiliśmy. Zapomnij o tym- podrapał się z zakłopotaniem po karku Ashton. Nie tak to miało być. Planował coś innego i wyszło też coś innego.
    - O tak, zrzuć wszystko na alkohol, bo tak jest najłatwiej! Nawet nie chcę wiedzieć po cholerę do niego przylazłeś! Ja pierdole!- złapał się za włosy ledwo się powstrzymując przed ich wyrwaniem. Rzucił wiaderkiem o mały włosy nie trafiając Ashtona. A nawet jeśliby trafił nie miałby wyrzutów sumienia. Ciskał w nich sztyletami i gdyby mógł, pozwoliłby im pozbawić życia przeklętych zdrajców. Odwrócił się na pięcie z zamiarem opuszczenia tego domu, nigdy więcej tutaj nie przyjdzie. Nie chce żadnego z nich oglądać do końca życia, a może i dłużej.

    - Randy! Czekaj, ja ci wszystko wyjaś...- do jego uszu już tylko doleciał dźwięk zatrzaskujących się mocno drzwi i przeciągłe westchnięcie Crowe.

4 komentarze:

  1. Historia ciekawa i bardzo fajnie napisana. Co prawda wyłapałam sporo błędów, ale to nic. Czekam na następny rozdział.

    Paulina P. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy, ale poprawiałam wszystko na szybko bo rano w niedzielę miałam wyjeżdżać. Postaram się je poprawić :D I dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Świetne opowiadanie. Dobrze że Randy oblał ich wodą a nie czymś żrącym. Ciekawe jak zareaguję na tą sytuację reszta paczki ? Dużo weny, pozdrawiam Karo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no ciekawe, ale jak Dee mógł coś takiego zrobić, przecież jest w nim zakochany...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń