Powered By Blogger

niedziela, 31 grudnia 2017

Lodowa powłoka - Rozdział 15


Hej Kochani :) Trochę późno, ale zawsze, nie? Do siego roku!
Dziękuję za komentarze i zapraszam na ostatni w tym roku rozdział :D





Poczuł na ciele chłód. Odsłonięte plecy oraz ramiona owiał powiew wiatru. Temperatura niższa niż zwykle zdziwiła go, bo w domu zawsze panował zaduch i było gorąco. Zwłaszcza, gdy mama zabierała się za gotowanie. Zaniepokojony brakiem jakiegokolwiek zapachu jedzenia, stukania szklanych naczyń, kubków, patelni, garnków i sztućców zmusił się do przewrócenia z brzucha na plecy. Kołdra pod wpływem ruchu przesunęła się i zsunęła na podłogę odkrywając nagie ciało. Nie przejął się tym, gdyż nikt nigdy nie wchodzi do jego sypialni. Rodzice dają mu tę, tak potrzebną w jego wieku, prywatność i nie zaglądają do pokoju, chyba, że jego akurat w nim nie ma. Zwykle mama tam sprząta. Przeciągnął się unosząc ręce wysoko ponad głowę, dopiero po porannej gimnastyce jaką zwykł wykonywać w tenże sposób, otworzył niechętnie oczy. Zaspane i nieprzygotowane na oślepiające światło promieni słonecznych, wkradających się do pomieszczenia, ponownie się zamknęły. Wydał z siebie przeciągły pomruk niezadowolenia. Ponownie spróbował podnieść powieki, tym razem powoli i ostrożnie, pamiętając o obecnym oślepiającym blasku. Ujrzał przed sobą ogromny sufit, białe ściany, otoczenie w ogóle nie przypominające jego sypialnię. Wydarzenia z poprzedniej nocy w zawrotnym tempie napłynęły do świadomości i nie musiał dłużej główkować nad tym, gdzie jest, co tu robi i dlaczego się tu znalazł. Za to zastanawiało go coś innego. Zdawało mu się, że po seksie z Gwiazdeczką zasnął kamiennym snem, w dodatku śpiąc na tyle długo, że był w stanie się wyspać. Ale to nie mogła być prawda. Od lat nie przespał spokojnie nocy, wiecznie chodził zmęczony, otępiały, żył dzięki ogromnym ilościom kofeiny zawartej w kawie albo napojach energetycznych. To były jego dwie najpotrzebniejsze do funkcjonowania rzeczy. Tym razem coś było inaczej. Podniósł się i oparł plecami o tapicerowane wezgłowie. Zerknął na kołdrę leżącą na ziemi, ale nie przejął się nią. Obejrzał drugą połowę wielkiego, wygodnego łóżka – jak stwierdził po kilkunastu godzinach przebywania w nim – i zarejestrował brak drugiej osoby. Westchnąwszy, przetarł twarz i obiecał sobie, że jak tylko założy majtki, wypije kubek mocnej czarnej kawy, pójdzie wziąć gorący prysznic. Po odszukaniu tej najważniejszej części garderoby, bez której nikt normalny się nie rusza z domu, zszedł po kręconych metalowych schodach. Poprzedniego dnia nie zwracał zbytnio uwagi na wystrój tej części domu, ale teraz mógł stwierdzić, że właściciel mieszkania miał specyficzny gust. Jego mama powiedziałaby, że takie czarno – białe wnętrze przyprawia o depresyjny nastrój, jest w nim za mało żywych kolorów, ozdób, roślin i w ogóle wszystkiego za mało. Jak tylko by się tu pojawiła, natychmiast skrytykowałaby minimalistyczny styl. W sumie miałaby trochę racji, choć o gustach się nie dyskutuje, komu mogłoby się podobać w takim ponurym świecie. Jedyne pomieszczenie, które zrobiło na nim piorunujące wrażenie to sypialnia Gwiazdeczki – była niesamowita.
Pana i władcę zastał w kuchni pochylającego się nad miską z jakimś jedzeniem. Na stole stała szklanka soku pomarańczowego. Krótkie „cześć” zwróciło uwagę siedzącego mężczyzny.

    - Cześć – odburknął w przerwie od chrupania płatków kukurydzianych z mlekiem.

Po tej minie Charlie wnioskował, że – jak zwykle – łyżwiarz był w podłym nastroju. Początkowo nie zamierzał się odzywać, jednak ciekawość okazała się silniejsza od niego. Chciał znać powód, dla którego blondyn od jedenastej – bo taką godzinę ujrzał na zegarku wiszącym w pokoju – wygląda jakby pragnął unicestwić całe życie na Ziemi. Przez pierwszych kilka minut nie otrzymał odpowiedzi, nadeszła po pewnym czasie, kiedy to siedział naprzeciwko niego i nie spuszczał intensywnego wzroku.

    - Cholerne rodzeństwo – warknął uderzając pięścią w stół. – Owenowie zajęli pierwsze miejsce. Znaleźli się na pierdolonym podium – miał ochotę się rozpłakać. Na myśl o przegranej jego serce ściskało się z żalu. Nie potrafił opanować emocji, choć zauważył, że dziś było dużo spokojniejszy niż kilka dni temu. Zawdzięczał to relaksowi i odprężeniu, na które mógł sobie w końcu pozwolić, pod postacią namiętnego, rozpalającego trzewia, przyprawiającego o przyjemny dreszczyk seksu z młodym trenerem.
    - Przykro mi – odparł szczerze. – Wiem, że bardzo zależało ci na zwycięstwie, obiecałem, że pomogę ci osiągnąć cel. Poza tym – urwał na moment – mieliśmy umowę.
    - Jaką umowę? – uniósł jedną brew i zmrużył oczy. Według Charliego wyglądało to pociągająco.
    - Nie pamiętasz? Wspólnie ustaliliśmy, już jakiś czas temu, że jak tylko zdobędziesz złoto, rozejdziemy się w swoje strony. Zapomnimy o swoim istnieniu i nigdy więcej nie będziemy mieć nic wspólnego.

Ciche „Aaaa” było potwierdzeniem, że mężczyzna doznał olśnienia. Nie musiał kontynuować, by Castella zorientował się, co miał na myśli. Proponował przedłużenie ich współpracy – jak kiedyś uzgodnili – dopóki łyżwiarz nie wygra złota. Nagle główny zainteresowany prychnął prezentując jedną ze swoich standardowych min. Tym razem była przesiąknięta kpiną i próżnością.

    - Dostrzegam w tym pewien podtekst albo korzyści, które chyba starasz się mi pokazać. O to chodzi. To ma być znajomość z korzyściami? – zapytał bezpośrednio, bez kręcenia. Chciał wiedzieć co trener planuje.
    - Powiedziałbym, praca z korzyściami. Ty, kiedy nie możesz sobie pozwolić na rozładowanie emocji poprzez seks, stajesz się agresywny. Zdążyłem to zauważył – trochę dziwnie było mu mówić, będąc prawie nagim, podczas gdy jego rozmówca był w pełni ubrany. W dodatku miał ochotę na kawę i jakieś śniadanie, ale nie zamierzał się o nic prosić. Może zjeść jak wróci do domu, gorzej było z napojem, który był jego mocą napędową. – Natomiast ja nie chcę, by tata musiał się przemęczać. Powinien odpoczywać i powoli dochodzić do zdrowia. Najmłodszy nie jest, więc zajmie to dłużej.
    - Będziesz się ze mną pieprzyć kiedy tylko najdzie mnie ochotą? – parsknął nie wierząc, że to może być prawda. Dlaczego Deakin miałby to robić? – Masz w tym jakiś interes?
    - Może tak, a może nie. Widzisz, starałem się panować nad sobą i nie dać się uwieść, ale kocham seks, a skoro byłeś taki chętny... Kochanek, którego cały czas masz pod ręką. To takie złe? Wczoraj byłeś zdolny mnie błagać, bym cię pieprzył – podkreślił ostatnie słowo wypowiadając je z niejaką nonszalancją. Zdążył zauważyć jak seks działa na Gwiazdeczkę. Śmiać mu się chciało, bo nigdy nie podejrzewałby o perwersyjne zachowania w łóżku kogoś tak zimnego i niechętnego do obcowania z ludźmi.
    - Też byś był, gdybyś nie mógł bzyknąć się z facetem przez parę lat, a masturbacji unikałbyś jak ognia. Czemu nie? To wygodne. Ale ostrzegam cię – spiorunował go spojrzeniem swoich dwukolorowych oczu. – Jeśli ktokolwiek dowie się o mojej orientacji, to przysięgam, zatłukę cię i poślę do piekła za zrujnowanie mojej kariery.
    - Ja nadal nie rozumiem dlaczego ją ukrywasz. Przecież to nic złego, nikogo tym nie krzywdzisz, po prostu podobają ci się faceci. Co w tym złego? Ja otwarcie się do tego przyznaję i dobrze mi z tym.
    - Widziałem – mruknął wstając. Włożył naczynie wraz z łyżką do zlewu. – Jesteś bardzo otwarty. Jednak postaw się w mojej sytuacji. Jestem osobą publiczną, rozpoznawalną, występuję w telewizji. Co, gdyby prasa dowiedziała się o moim gejostwie? Nie zostawiliby na mnie suchej nitki. Moi fani mogliby się odwrócić, ludzie, którzy mnie podziwiają, mogliby odejść. Nie zniósłbym tego. Na dodatek, mogliby zaszkodzić moim rodzicom, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia. Myślą, że jestem normalny. Nie zamierzam rozczarować swojej rodziny, a już na pewno nie ojca. Nie jego – przymknął na moment oczy i ścisnął nasadę nosa.

Charlie chciał go uspokoić i zapewnić, że jest w stu procentach normalny, ale mężczyzna kontynuował podając więcej argumentów popierających pozostawanie w cieniu. Nawet gdyby próbował mu wytłumaczyć, że się myli, prawdopodobnie wiedziałby lepiej, nie dopuszczałby myśli, że może żyć inaczej. W zgodzie z samym sobą. Ręce mu opadały, ale co on mógł. Jeśli to Rene nie zechce się zmienić, nikt mu nie pomoże. Gdzieś w podświadomości zauważył, że podobnie było z Ivanem. On także musiał chcieć się zmienić, bo co z tego, że będzie go pouczać i siłą wyciągać z podejrzanego świata, który go pochłonął, jeśli sam nic nie zrobi w tym kierunku. Pewnego dnia naprawdę skończy martwy w rowie.

    - Więc? – głos Rene pozwolił mu wrócić na Ziemię i przestać zawracać sobie głowę przyjacielem, z którym od dawna nie miał kontaktu. – Ech, pytałem czy planujesz zrobić sobie śniadanie.
    - Mam sobie je zrobić? Tak po prostu? – zdziwił się. Według Castelli powinien grzebać po jego szafkach jak gdyby nigdy nic?
    - Tak po prostu, ja nie będę cię obsługiwać. Chyba że w łóżku – puścił mu oczko i uśmiechnął się pod nosem. – Chcesz jeść, to tam jest lodówka – wskazał za siebie, gdzie rzeczywiście stało wejście do lepszego świata, pełnego pyszności. – Tam, na blacie jest ekspres do kawy. Na dole jest łazienka, ale nigdy z niej nie korzystam, ponieważ nie ma tam dosłownie nic, poza prysznicem i toaletą. U góry jest druga łazienka, na lewo od mojego pokoju. W szafce znajdziesz czyste ręczniki, kosmetyki są na półkach. Nie przegapisz.
    - A ty gdzie idziesz? – zapytał pospiesznie widząc, że Castella opuszcza kuchnię.
    - O tej godzinie zwykle trenuje, ale nie mam na to dzisiaj ochoty.
    - Co zatem zamierzasz?
    - Nie wiem. Obejrzę coś w telewizji. Nie mam innego hobby poza łyżwiarstwem – wzruszył ramionami. – Melinda jest zajęta rodzinką, toteż na jej towarzystwo nie ma co liczyć.
    - A może po śniadaniu, dołączysz do mnie pod prysznicem? – zadał pytanie z charakterystycznym dla siebie niskim wibrującym głosem, roziskrzonymi oczami oraz delikatnie przygryzioną dolną wargą. Odpowiedzią na zaproszenie był mocny, nachalny i chaotyczny pocałunek, który w krótkim czasie przerodził się w walkę o dominację, pragnienie doprowadzenia tego drugiego do granicy szczytu, rzucenie się w przepaść i pozwolenie na kolejne przyjemności.


*


Rzucił komórkę, której właśnie rozładowała się bateria, na łóżko i tam postanowił ją zostawić. Jak tylko uruchomi się automatycznie po podłączeniu ładowarki, będzie musiał odbierać telefony od rodziny, a wolał sobie tego oszczędzić i w spokoju spędzić kilka najbliższych dni. To jedna z niewielu chwil wolności, która niebawem zostanie mu bezlitośnie odebrana. Skoro już opłacił pobyt w hotelu, zostanie w nim na dłużej niż dwie noce. Obiecał sobie spędzić w Pittsburghu cały tydzień i wykorzystać go na spotkanie z przyjacielem. Nie widział go odkąd ten wyjechał z Filadelfii w celach zarobkowych. Nie spoglądając więcej na urządzenie przeszedł w część salonową. Apartament, który wynajął był jednym z lepszych i droższych w jakich się zatrzymał. W wielu pomieszczeniach dominowały płytki o wyglądzie drewna „ciemnego orzecha”. Wszędzie przeważał brąz, w niektórych miejscach podchodzący pod pomarańcz. Podobał mu się pomysł kontrastujących ze ścianami i meblami łóżek oraz foteli w kolorze kości słoniowej. Musiał przyznać, że jego zmysł artystyczny został zaspokojony. Zanim usiadł na miękkim fotelu, pochwycił z półki pierwszą lepszą książkę, mając nadzieję, że ta go zainteresuje. Pogrążył się w lekturze i trwało to dopóki nie dobiegło go pukanie do drzwi. Zaznaczywszy fragment, w którym skończył, a był na pięćdziesiątej czwartej stronie, odłożył powieść psychologiczną na drewniany stolik. Udał się do drzwi, by przywitać swojego gościa. W progu pojawił się wysoki, ale nie wyższy od niego, mężczyzna o włosach w kolorze ostrej czerwieni, piwnych tęczówkach, ubrany rozpiętą błękitną kamizelkę garniturową, białą koszulę oraz czarne spodnie. Na nogach miał lakierowane buty z czubkiem.
Starszy mężczyzna lustrował go od stóp do głów, co Keith również robił względem starego przyjaciela. Cmoknął z niesmakiem na widok kolejnego koloru na jego głowie. Ostatnim razem, gdy miał okazję go widzieć, włosy wyglądały jak bujna, soczysta, zielona trawa. Obecnie musiał pasjonować się czerwienią. Ciekawiło go jaki odcień rzuci na głowę następnym razem.

    - Któż to wie. Może żółty, a może niebieski, a może fioletowy, a może strzelę se tęcze na kudłach i będę paradować w najbardziej rozrywkowych dzielnicach w Pittsburghu! – wzruszył ramionami. Owen zaprosił Marcusa do środka gestem ręki. Znalazłszy się w salonie czerwonowłosy gwizdnął. – Nic się nie zmieniłeś, jak zawsze z rozmachem. Żeby dostać pokój w tym cholernym hotelu musisz albo mieć dobre znajomości w kierownictwie, albo mieć portfel wypchany zielonymi, albo umieć robić niezłego loda, bo facet przy recepcji to uwielbia i wykorzystuje swoje stanowisko jak się da. To jak, dobrą masz technikę?
    - Wiesz, tym razem zmieniłem plan działania i zapłaciłem kasą, a nie ciałem. Powiedz mi lepiej, skąd ty wiesz, co lubi facet przy recepcji – podparł się w boki i uśmiechał od ucha do ucha. Uwielbiał tego wariata. Marcus to dziwak, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
    - A, słyszy się to i owo. Słyszałem to od przyjaciółki brata chłopaka siostry mojej żonki. Koneksje, rozumiesz – pokiwał znacząco głową. – Ale dobra, przyszedłem tu, bo idziemy się zabawić na mieście, a nie żeby gadać o pierdołach. O pierdołach pogadasz z lekarzem tej swojej tej – machnął niedbale ręką jakby imię jego narzeczonej nie miało dla Stewarta znaczenia. Nie przejął się, bo nie było specjalnie czym. Marcus Stewart to dziwny człowiek.
    - Muszę koniecznie to jutro załatwić, by mieć to z głowy. Właściwie to główny cel mojej wizyty.
    - Keith, kochany Keith, cudowny, mój najdroższy Keith – wzdychał teatralnie mężczyzna – zapomnij na chwilę o swojej laluni, to nie ona jest najważniejsza. Dziś ty jesteś. Idziemy się zabawić – przyjaciel położył rękę na jego ramieniu, po czym pochylił się i wrzasnął mu do ucha: – To będzie jedyna taka niezapomniana noc w całym twoim życiu! Gwarantuję ci, drogi panie Owen, że zaoferuję ci dziś taką rozrywkę, że do końca życia będziesz pamiętać tydzień w Pittsburghu!

Marcus nie owijał w bawełnę. Obiecał mu zapewnienie całonocnej rozrywki i słowa dotrzymał. Od sześciu godzin chodzili od klubu do klubu, a na tych Stewart się znał jak nikt inny. Pokazywał mu co lepsze i droższe, bardziej ekskluzywne, do których przywykł Keith. Podobały mu się również te, w których można było po prostu tanio i dobrze zjeść, wypić, potańczyć, zabawić się, wyszaleć. Z doświadczenia wiedział, że wielkie miasta nie śpią. Ilekroć był w którymś zdawać się mogło, że życie toczy się tam nieprzerwanie. Dla imprezowiczów nie miało znaczenia czy to dzień, czy noc, korzystali pełnymi garściami, bawili się, szaleli. Zawsze było głośno, jasno, w oczy rzucały się neony klubów i barów nocnych tak tłumnie odwiedzanych. Od czasu do czasu i on może pozwolić sobie na ten rodzaj rozrywki. Bez siostry, bez Andrei.
Taksówka zatrzymała się kilka metrów od olbrzymiej fontanny, przy której mnóstwo par wyznawało sobie uczucia. Zajmowała dużą powierzchnie, była kamienna, w kształcie koła, a na środku tryskały strumienie wody podświetlane przez kolorowe neony. Była jednym z bardziej romantycznych miejsc, a fakt że znajdowała się obok prestiżowej restauracji dodawało jej jakiegoś uroku. Po zapłaceniu za przewóz, obaj skierowali swoje kroki w stronę przeciwną do pięciogwiazdkowej restauracji. Wyglądała na potwornie drogą i przeznaczoną dla śmietanki towarzyskiej. Zapytał o nią Stewarta.

    - Jeśli masz odrobinę szacunku do siebie to nigdy tam nie pójdziesz – zakomunikował zimno. – Jak tylko o tym pomyślę, to lodowate dreszcze mnie przechodzą.
    - Wydaje się w porządku.
    - Dokładnie, dokładnie! Wydaje się. Dlatego trzymaj się od tego gówna z daleka. Nawet w najgorszych spelunach nie znajdziesz tylu narkotyków, alkoholu, seksu i różnego rodzaju orgii – fuknął.
    - Żartujesz – prychnął, chociaż poważna mina towarzysza zaniepokoiła go.
    - Znaczy... Nie, że w tej restauracji. Pod nią. Jest takie miejsce, w którym byłem tylko raz w życiu i to sześć lat temu, nazywa się „Red Walls”. Nie słyszałeś? To dobrze. Specjalni klienci tamtej restauracji mają specjalne przywileje i specjalne wejściówki do tego „specjalnego” miejsca. To nic miłego, uwierz mi.

Skoro ten facet przedstawia to w ten sposób, to lepiej będzie nie drążyć tematu. Z drugiej strony takie tajemnice intrygowałby każdego. Mistyfikacja, wszechobecna tajemnica, brak pewności co do legalności jakiejś działalności, to zawsze budziło zainteresowanie. Mimo wszystko nie jest człowiekiem, który pakowałby się w jakieś bagno dla zaspokojenia ciekawości. Zanotował sobie w głowie, żeby później podpytać o „Red Walls” Marcusa. Przynajmniej posłucha jego opowieści, pewnie nieco podkoloryzowanej, ale co tam.
Przeszli kilka metrów, gdy coś zwróciło jego uwagę. Światła lamp oświetlały główne ulice, nie sięgały w boczne uliczki, jednak kolejny czerwony kolor mignął mu przed oczyma. Zatrzymał się. Steward również to zrobił, choć nie jeszcze nie wiedział o co mu chodzi. Przesuwał powoli wzrokiem po okolicy, aż w końcu zobaczył to, co przykuło jego uwagę. Kilkanaście metrów od nich, w ciemnej uliczce koło śmietnika leżała, najwyraźniej, nieprzytomna kobieta o długich blond włosach i czerwonej jak krew długiej sukience.


9 komentarzy:

  1. Dzięki za rozdział, fajny układ będą mieć chłopaki:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Domyślam, że ta pani to ta co była w bodajże 13 rozdziale? Przepraszam, że tak późno, ale zalatana jestem.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za dalsze pisanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Przyda się. Oj, żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. Opornie idzie mi pisanie.

      Usuń
  4. Cieszę się, że Rene i Charli nie zwerwali znajomości :) Wkroczyli teraz w nowy etap, kumple z korzyściami ;) Ciekawe, jak ich losy będą się toczyć.
    Kaith niech idzie do tego lekarza, żeby nie zmrnował sobie życia.
    Czyżby kobieta, którą znaleźli to Bella?
    Z kim chciałabyś związać Kaitha? Z mężczyzną czy z kobietą?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Rene i Charlie to początek... pięknej znajomości? Albo tylko chwilowy i nic nie wnoszący do ich życia romans? Któż to wie? Oj, jeśli zdradzę z kim widzę Keitha to ktoś mógłby się domyślić, a tego na chwilę obecną nie chcę. To ma być zaskoczenie :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Odnośnie Keitha też mam jeszcze jeden pomysł, ale taki bardzo nieprawdopodobny, ale może się sprawdzi? Pożyjemy zobaczymy :)
      U Rene i Charliego obstawiam piękną znajomość i proszę nie rób na przekór ;)
      Dużo weny :)
      Pozdrawiam :)
      P.S Kiedy można się spodziewać rozdziału?

      Usuń
  5. Hej,
    fajny będą mieć układ chłopaki, czyżby to była nasza znajoma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, o tak fajny będą mieć układ chłopaki ;) ale czyżby to była nasza znajoma?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń