Hej Wam :) Zbliżamy się do końca Uczucia, więc pora by zapowiedzieć Wam kolejny tekst, który pojawi się prawdopodobnie dopiero na początku stycznia 2017 roku. Nosi tytuł "Lodowa powłoka", to obyczajówka, a jej bohaterem będzie ktoś kogo już znacie. A w każdym razie powinniście :D
Dziękuję za komentarze :)
Leżeli w łóżku twarzami do siebie wpatrując się w
oczy naprzeciw. Byli tą czynnością tak zaabsorbowani, że nie
miało dla nich znaczenia, że na materacu brakuje poduszek, kołdra
wychodząca z poszewki leży na podłodze, a prześcieradło okrywa
jedynie kawałek łóżka.
Caleb nie miał najmniejszej ochoty by wstawać i
zabierać się do pracy, choć zbliżało się południe. Zdawało mu
się, że cały dzień może tak przeleżeć nie robiąc zupełnie
nic, jedynie mając przy sobie Kaylora. To co mężczyzna zrobił
przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Każdy jego pierwszy raz
należał teraz do Ledwooda, i był szczęśliwy z tego powodu. A gdy
wypowiedział te słowa na głos, kochanek przytaknął dodając, że
on chyba bardziej. Doczołgał się do Kaylora i położył mu rękę
na biodrze. Sunął nią w górę, aż do ramion, które łaskotał.
Przejechał opuszkami palców po plecach mężczyzny starając się
być delikatnym. Zauważył, że od czasu kiedy go tak podrapał, mąż
pilnował, by więcej się to nie powtórzyło. Calebowi źle było z
tego powodu, nie chciał go zranić. Jednak zdarta skóra już się
goiła, więc nie powinien mieć takich zmartwień. Zastanawiało go
zaś coś zupełnie innego. Temat, który poruszył poprzedniej nocy
partner. Wiedział, że trapi to Kaylora, więc tak ja sobie
postanowił, powrócił do przykrej kwestii.
- Pytaj o co chcesz, a ja postaram się odpowiedzieć.
- Zmuszam cię do tego, ale nie mam sobie nic do
zarzucenia. Chcę dla ciebie dobrze, bo martwi mnie twoje
zachowanie. Dlaczego jesteś taki zamknięty w sobie. Dlaczego tylko
niektórym ludziom pozwalasz się do siebie zbliżyć, a resztę
trzymasz na dystans?
Spostrzegł jak blondyn bierze głęboki oddech i
chwyta w swoja dłoń tą należącą co bruneta splatając z nią
palce. Doskonale zdawał sobie sprawę, że niektóre zdarzenia w
przeszłości mają silny wpływ na to co będzie działo się w
późniejszych latach. Przeżył to na własnej skórze kilka razy,
domyślał się, że Antrosa także. I problemem nie byli jedynie
jego okropni rodzice.
- To moje kalectwo podkopywało moją pewność siebie,
zawsze myślałem, że jestem gorszy od innych, bo nie potrafię
chodzić, choć inne dzieci to umiały. Jednak dawałem sobie z tym
radę, próbowałem żyć normalnie. Wtedy to jeszcze nie miało dla
mnie takiego znaczenia. Kiedyś nie byłem taki jak teraz. Lubiłem
uczęszczać do szkoły, poznawać nowych ludzi, zawierać
znajomości, a przez to, że rodzinna sytuacja moja i Lilith była
do siebie zbliżona szybko się zaprzyjaźniliśmy. Koszmar zaczął
się w liceum. Już wtedy uświadomiłem sobie, że nie zwracam
większej uwagi na dziewczyny, lecz na chłopców. Dziwnie mi z tym
było.
Kaylor chłonął każde jego słowo wyszukując w
wypowiedzi kawałków układanki, dzięki którym odkryje przyczynę
zamknięcia się w sobie przez partnera. Pozwalał mu bawić się
swoimi dłońmi czując, że to pomaga Calebowi dalej mówić.
- Odważyłem się porozmawiać o tym z ciocią.
Wyjaśniła mi parę rzeczy i zapewniła, że bez względu na
wszystko kocha mnie takim jakim jestem. Zaakceptowała mnie bez
dwóch zdań. Chociaż bałem się jej cokolwiek wyznać, gdyż
wiedziałem jaki ma stosunek do pewnych spraw. Później dowiedziała
się Lilith. Przyjaźniliśmy się i nie chciałem jej okłamywać.
Ona zachowała się w sposób, o który nigdy bym jej nie
podejrzewał. Od tamtego czasu próbowała mi znaleźć chłopaka,
co było swoją drogą upokarzające. Zwłaszcza, że nie
zamierzałem się tym chwalić wszem i wobec w szkole. W końcu... W
połowie roku dołączył do mojej klasy pewnie chłopak. Nazywał
się Gabriel. Od razu mi się spodobał. Był lubiany, towarzyski i
w krótkim czasie zdobył wielu znajomych. Codziennie przychodził
do szkoły z gitarą, a w czasie przerw grał na niej dla dziewczyn.
Przyczepiały się do niego jak rzep do psiego ogona. Ale traktował
je jak zwykłe koleżanki. Mógłbym powiedzieć, że był ideałem.
Byłem w niego zapatrzony i podziwiałem go. Kiedy Lilith
zrozumiała, że jestem w nim zakochany postanowiła mi pomóc.
Nakłaniała mnie, bym powiedział mu co do niego czuję. Nie
chciałem, żeby się dowiedział, ale ostatecznie uległem jej. Z
racji, że chodziliśmy razem do klasy miałem okazję z nim
porozmawiać. Zapytałem się więc, czy poświęciłby mi chwilę
po lekcjach. Zgodził się. Byłem taki szczęśliwy.
Na twarz blondyna wpłynął ponury uśmiech, z tego
mógł się domyślać, że spotkanie nie zakończyło się zbyt
dobrze. Miał niejasne przeczucie, że Caleb żałował, że poznał
tego Gabriela. Nie chciał mu przerywać, skoro otworzył przed nim
swoje serce i mu to wszystko opowiadał. Jednak zdziwiło go, że w
życiu jego męża był inny mężczyzna, do którego blondyn czuł
coś więcej niż przyjaźń.
- Powiedziałem to. Za radą Lilith wyznałem mu, że
zakochałem się w nim. Zdziwił się. Przez dłuższy czas milczał.
W pewnym momencie jego twarz wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu.
Jakby z podziemi wyrośli jego znajomi, którzy się wszystkiemu
przysłuchiwali. Podeszli do nas i zaczęli się ze mnie śmiać.
Wszyscy, łącznie z Gabrielem. Obrzucali mnie najgorszymi
wyzwiskami, a ja próbowałem zniknąć. Właśnie wtedy
zrozumiałem, że to przyjacielskie usposobienie Gabriela,
zachowanie i ten uśmiech było jedynie powłoką, na którą
nabierał innych ludzi. Ukrywał pod nią swoją prawdziwą twarz.
Czułem się jak ostatni idiota mówiąc o swoich uczuciach osobie,
która wgniotła je w ziemię. Ja również dałem się oszukać
temu dupkowi. Kiedy chciałem stamtąd odjechać, ale nie pozwolili
mi. W zasięgu wzroku nikogo nie było, więc zatrzymali wózek i
podjechali z nim od strony schodów. Cały czas się śmiejąc
Gabriel popchnął mnie i wraz z wózkiem spadłem z piętra. Gdyby
nie to, że nie było ich dużo i były stosunkowo niskie... Nie
skończyłoby się to dla mnie dobrze.
- Co takiego?! – tego już Kaylor nie potrafił
przemilczeć. – Jak ten sukinsyn mógł coś takiego zrobić?!
Gdybym dopadł go w swoje ręce to zabiłbym. Ale nie zrobiłeś
sobie nic poważnego prawda?
- Leżałem tam chwilę, bo przybiegła nauczycielka.
To ona mi pomogła i zadzwoniła po pogotowie. Nic poważnego, byłem
na szczęście tylko potłuczony, ale zatrzymali mnie na parę dni
na obserwację. Gdy ciocia zmusiła mnie do wyjaśniania wszystkiego
złożyła na nich doniesienie na policję. Chciała, żeby
odpowiedzieli za to co zrobili, mimo że nie miałem żadnych
większych ran. Chciała sprawiedliwości. Jednak nie stać jej
było, by ciągać po sądach ludzi, którzy dadzą w łapę
sędziemu oraz ławie przysięgłych i góry wygrają proces. Długo
nie mogła zapomnieć o tej niesprawiedliwości. Ja natomiast
modliłem się, by zapomnieć. By wszyscy zapomnieli. Po moim
powrocie do szkoły wiele się zmieniło, Gabriel mnie dręczył,
popychał, często rzucał jakieś głupie komentarze, zawsze
pilnując by w otoczeniu nie było żadnego dorosłego, który
usłyszałby to. Od tamtej chwili szkoła stała się dla mnie
piekłem, ale musiałem do niej uczęszczać, bo ciocia bardzo się
starała, by mnie do niej zapisać. Nie mówiłem jej więcej o
moich problemach, a przez to zdarzenie zamknąłem się w sobie i
stwierdziłem, że ludziom nie można ufać, bo ty im zawierzysz, a
później wbiją ci nóż w plecy.
- Ostatecznie nie otrzymali żadnej satysfakcjonującej
kary, prawda?
- Nie, a ja usiłowałem dawać z siebie wszystko i nie
sprawiać problemów cioci, do końca liceum. Od tamtej chwili mam
spokój, ale Lilith zawsze się obwiniała. To ona mnie przekonała
do rozmowy z Gabrielem, więc uważała, że wina częściowi leży
po jej stronie. Pomagała mi od tamtej pory i próbowała pozbyć
się u mnie tej nieufności do ludzi. Na studiach też nie było
kolorowo, ale cokolwiek usłyszałem na swój temat starałem się
puszczać mimo uszu. I tak przeżyłem ostatnie lata. Na
odseparowaniu się od każdego.
- Teraz potrafię zrozumieć dlaczego jest ci tak
ciężko przebywać w większym gronie ludzi. Fobia społeczna?
- Zgadza się – rzekł z rezygnacją w głosie.
Przeszło mu przez myśl, że chciałby być jego
wsparciem w tamtych trudnych chwilach, wspierałby go, zawsze był
obok, gdyby blondyn potrzebował się komuś wypłakać. Najbardziej
we wściekłość wprawiało go to, że tamci ludzi, znęcający się
nad Calebem żyją sobie ominięci przez prawo. Doprawdy, gdyby mógł
sam wymierzyć im sprawiedliwość, odetchnąłby z ulgą, nawet
jeśli wsadziliby go za to do więzienia.
- Przepraszam.
- Za co dokładnie? – zapytał zdziwiony Kaylor.
- Kiedyś porównałem cię do Gabriela i stwierdziłem,
że niczym się od niego nie różnisz. To był błąd, żałuję,
że tak o tobie pomyślałem. Wybacz mi – powiedział skruszony.
- Miałeś pełne prawo tak pomyśleć, skoro wtedy
zachowywałem się jak skończony kretyn. Nie jestem zły –
cmoknął Caleba w usta. – Żałuję, że w tamtych czasach nie
mogłem być dla ciebie wsparciem.
- Jesteś nim teraz. Chcę ci się za to odwdzięczyć,
ale będziesz musiał jakiś czas poczekać.
- Co planujesz?
- Tajemnica. Dowiesz się w swoim czasie.
Niechętnie mu odpuścił temat „tajemnicy”. Za to
zainteresował się czymś innym. Zapytał się Caleba o jego pracę,
bo nie wątpił, że jakąś miał. Lecz znów usłyszał słowo
„tajemnica”. Poczochrał go po jasnych włosach poddając się.
Na jakiś czas. Miał nadzieję, że gdy następnym razem poprosi
Antrosę o rozwianie jego wątpliwości, ten się zgodzi.
~~* * *~~
Zajechali przed dom pana Banera. Kaylor jak zwykle
pomógł mu wysiąść i posadził go na wózek, który stał na
odśnieżonym podjeździe. Mąż położył na jego kolanach
niewielkie pakunki, które musiał przytrzymać rękoma, by nie
zsunęły się na ziemię. Brunet zamknął samochód i chwytając za
rączki zaprowadził ich do domu. Śnieg ostro zacinał, a
temperatura sięgała minus dziesięciu stopni. To chyba i tak nieźle
wiedząc co może sprezentować im Matka Natura. Pojawili się w
przedpokoju przywitani przez uśmiechniętą od ucha do ucha Abigail
oraz Banera. Przywitali się z nimi i zaprosili do salonu, w którym
był już suto zastawiony stół. Gospodarz poinformował, że
kucharka dostała wolne na święta, więc wszystko co widzieli
gotowała Abigail. Kaylor swoim zwyczajem poprawił koszulę
wystającą z jego spodni. Obaj ubrali się w bardziej odświętne
ubrania niż zawsze, ale bez ekstrawagancji.
- Ale ja już się odzwyczaiłem od tych kuchennych
eksperymentów – rzucił Caleb podjeżdżając do stołu.
- To znów się lepiej przystosowuj. Nigdy nie
narzekałeś – wymierzyła w niego drewnianą łopatką.
- Karmiłaś go, nie miał innego wyjścia – rzekł
rozbawiony Baner.
Włączyli telewizor by posłuchać świątecznych
kolęd wykonywanych przez różnych artystów. Zdaniem Kaylora
większości brakowało talentu i uszy zaczynały boleć od tych
pisków. W tym aspekcie blondyn musiał się zgodzić. Jedynie pani
Abigail i ojcu mogło podobać się coś takiego. W końcu jak to
bywało w domu Ledwoodów po wysłuchaniu kilku kolęd, z wielkim
trudem dla małżeństwa, podzielili się opłatkiem i złożyli
życzenia dotyczące różnych rzeczy. Jak to życzenia, większość
z nich jest taka sama i dotyczą jednego. Później zabrali się za
jedzenie przygotowanych przez kobietę potraw. Cała trójka mężczyzn
musiała pochylić przed nią czoła, bo posiłek nie był
katastrofą, a wręcz przeciwnie.
- Cieszę się, że widzę panią w dobrym zdrowiu –
zagadnął Kaylor do kobiety.
- Trochę to trwało, ale leczenie zostało zakończone
bez żadnych powikłań. Gdybym bardziej o siebie dbała może nie
musielibyście się o mnie tak martwić.
- Tutaj masz rację. To twoja wina. Nawet nie masz
pojęcia jak się czułem. Nie waż się nigdzie więcej wyjeżdżać.
Pracę możesz znaleźć w Kansas.
- O to nie musisz się martwić. Mój znajomy bardzo
chętnie przyjmie tą oto panią do pracy. Problem tkwi w tym, że...
- Nie będziesz wtrącać się w moje sprawy. Banerze,
docenia twoją pomoc, ale potrafię znaleźć pracę. Ale byłeś
natarczywy, więc ostatecznie się zgodziłam na rozmowę wstępną.
- Skądś znam tą gadkę. Ciekawe gdzie ją już
słyszałem? – spojrzał wymownie na męża, na co Caleb
szturchnął go w ramię, a Kaylor roześmiał się.
Byli już po kolacji, więc prowadzili dyskusje
dotyczące głównie pracy. Czwórką siedzieli przed telewizorem,
ale on był włączony tak dla zasady. Kaylor pomyślał sobie, że
po raz pierwszy spędza święta w takiej miłej atmosferze. Odkąd
był mały nie było dnia, żeby jego rodzice się nie kłócili, a
okres świąteczny był centrum tego wszystkiego. Wiele razy widział
jak oboje zachowują się podczas tych kilku dni, właśnie dlatego
nigdy ich dobrze nie wspominał. Po rozwodzie, gdy Angelika odeszła
od nich też nie było rewelacji. Chociaż z dwojga złego wolał gdy
zniknęła.
- Jak wam się żyje? – zapytał Baner kierowany
ciekawością wynikającą z prywatnego życia syna. Jak się
spodziewał syn natychmiast spiorunował go wzrokiem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to co dzieje się w
moim życiu nie powinno cię obchodzić?!
- Byłem po prostu ciekaw. Zrozum mnie, zacząłeś
przykładać się do swojej pracy, jesteś nawet gotów, by za parę
tygodni przejąć moje stanowisko, przestałeś pić, a tym samym i
Dann wziął się za siebie. Słyszałem od jego matki, że kilka
dni temu przedstawił im swoją partnerkę.
- Chyba żartujesz – Kaylor uniósł wysoko brwi. –
Przecież on spotyka się tylko z mężatkami. I na pewno nie
zaprasza ich do domu swoich rodziców. To pewnie musiało się jej
śnić, bo bardzo chce mieć synową.
- Z kim się spotyka?!o – wrzasnęła zszokowana
kobieta.
- Abi, znam Danna od lat i mogę poręczyć za niego w
każdej sytuacji, jednak ma tą wadę, że umawia się z zamężnymi
kobietami. A był kiedyś taki niewinny, kto by pomyślał, że
wyrośnie na takiego łajdaka. Z resztą Kaylor nie jest lepszy –
machnął ręką spoglądając ukradkiem na minę Caleba. – Ale
czy to znaczy, że ja też śnię, patrząc na twojego męża?
To zamknęło usta brunetowi denerwującemu się na
swojego rozgadanego ojca coraz bardziej. Jedynie dzięki mężowi był
w stanie nad sobą zapanować.
Z racji, że każdego roku poza świętowaniem wręczali
sobie prezenty, usłyszał jak ojciec mówi, że czas się wymienić.
Nie były to Bóg wie jak drogie niespodzianki, zazwyczaj wręczali
sobie drobne upominki i tyle. Miało być symbolicznie, a nie z
rozmachem. Ostatnimi, którzy nie wymienili się jeszcze prezentami
był Caleb z Kaylorem. Wreszcie nadszedł ten czas, by przekonać
się, czy trafił w gust męża czy poległ. Przyniósł z innego
pokoju torbę i wręczył ją mężowi.
- Nie miałem pojęcia co chciałbyś dostać –
zaczął się tłumaczyć widząc jak blondyn ogląda dwie książki.
- Doskonale wiedziałeś. Parę dni temu skończyłem
czytać wszystko co w ciągu ostatnich miesięcy sobie kupiłem.
Dziękuję – posłał mu zadowolony uśmiech upewniając partnera,
że to co dostał bardzo mu się podoba. Książki to całe jego
życie.
Odłożył je na stół i sięgnął do tylnej kieszeni
swoich spodni. Na sekundę zacisnął pięść na małym opakowaniu.
Liczył, że mąż przyjmie ten prezent. Wyciągnął kolorowy
woreczek i podał go do mężczyźnie.
~~* * *~~
Wziął
od męża małe opakowanie zastanawiając się co może być
wewnątrz. Skłamałby mówiąc, że nie był ciekawy. Otworzył je i
zajrzał do środka. Raptownie jego serce zaczęło bić bardzo
szybko, a jemu w jednej chwili zrobiło się niespodziewanie gorąco.
Nie spodziewał się takiego podarunku. Wysypał zawartość na dłoń
i i uważnie się jej przyjrzał. Na niej leżał srebrny łańcuszek,
jak się domyślał, o długości pięćdziesięciu centymetrów. Po
dokładnych oględzinach stwierdził, że jest to splot figaro, który
charakteryzował się elementami
pancerki, najczęściej spotyka się przeplatankę kilku małych,
zazwyczaj dwóch lub trzech ogniw na przemian z jednym wydłużonym.1
On sam właśnie nosił na szyi cienką pancerkę. Zatkało go, wręcz
nie wiedział co powiedzieć. Powrócił wzrokiem do męża i
uśmiechnął się.
-
Jest niesamowity. Ty również idealnie trafiłeś z prezentem.
Teraz żałuję, że ja dałem ci jedynie książki – chciał
zapiąć sobie łańcuszek na szyi, lecz powstrzymała go dłoń
Caleba.
-
Najpierw zdejmij ten – wskazał na jego wieloletnią ozdobę
mówiąc twardym głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Ten łańcuszek
ma już wiele lat, jest stary i zniszczony. Nie potrzebujesz go. A
najlepiej jeśli go po prostu wyrzucisz.
Chłonął
zimne słowa Cala nic nie rozumiejąc. Najpierw daje mu łańcuszek,
a potem nie pozwala założyć. Co szkodziło, że nałożyłby ten
nowy na obecny? Przecież to nic nie znaczy. Powiedział to na głos,
a wtedy spojrzenie męża go spiorunowało.
-
Kaylor, zdejmij go.
Blondyn
wpatrywał się w niego lodowatym wzrokiem jakiego jeszcze u niego
nie wiedział. Dlaczego miałby wyrzucić łańcuszek, który był
prezentem od... Nie,
to niemożliwe. Skąd Caleb miałby wiedzieć o Collinsie? I o tym,
że ta stara ozdoba jest od niego? Nie ma opcji, żeby się
dowiedział. Chyba, że... widział mnie z nim, a Dann dodał swoje
trzy grosze. Przełknął
ślinę na chwilę odchodząc myślami. Prawdopodobnie mąż zna
historię jego i Zacka. Czyżby był zazdrosny?
-
W porządku – pokazał mu szereg swoich zębów uśmiechając się.
Odpiął z szyi rzecz, którą pielęgnował przez wiele lat bez
specjalnego powodu. Robił to bo... Bo
chciałem mieć jakąś pamiątkę po nim, ale już jej nie
potrzebuję. Koniec z przeszłością. Koniec z Collinsem. Odłożył
rzecz na stół i zapiął na szyi nowy łańcuszek. – Dobrze
wygląda?
-
Świetnie – Caleb już myślał, że Kaylor nie zgodzi się pozbyć
czegoś cennego dla niego, ale zaraz po podmiance ozdób wstał i
pochwycił starocia w rękę.
-
Masz rację. Ten nie jest mi potrzebny. Pójdę go wyrzucić.
Wiedział,
że Abigail i ojciec zastanawiają się co tu dokładnie zaszło, ale
wystarczy, że on i blondyn wiedzą. Podreptał do kuchni. Otworzył
szafkę, gdzie znajdował się kosz na śmieci i wrzucił tam
trzymany w ręku przedmiot. Robiąc to poczuł zaskakującą ulgę.
Jakby ktoś z jego ramion zdjął ogromny ciężar. Pozbył się
złych wspomnień, odciął od przeszłości. Teraz już spokojnie
mógł żyć ze wspaniałym mężem u boku. Wrócił do salonu, a gdy
siadał na krześle cmoknął Caleba w policzek.
-
Naprawdę ci pasuje – powiedział Baner, a Antrosa poprawił
łańcuszek tak, by wystawał z koszuli i błyszczał się w
świetle.
-
Oczywiście, w końcu to od mojego męża – popatrzył się czule
na Cala.
-
Myślę, że powinniście zostać tutaj na noc, nic nie będzie
stało wtedy na przeszkodzie, by trochę się napić szampana.
-
Szampan pije się na Sylwestra – zaznaczyła Abigail.
-
Nie będziemy się nad tym rozwodzić. Kieliszek nie zaszkodzi.
Baner
widząc zachowanie swojego syna wobec siostrzeńca swojej
przyjaciółki poczuł ciepło na sercu. Małżeństwo służyło
Kaylorowi ja nic innego, zwłaszcza mając przy sobie człowieka jak
Caleb. Uwielbiał tego młodego mężczyznę i nie posiadał się ze
szczęścia uświadamiając sobie, że ta dwójka bardzo się kocha,
bo widać to było na pierwszy rzut oka.
Super odcinek! Czekam z niecierpliwością na kolejny
OdpowiedzUsuńkurcze dopiero w 2017 roku? nw czy tak długo wytrzymam Nieznane uczucia już dawno skończyłam czytać, ehhh no cóż zostało mi tylko cierpliwie czekać. Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńhej mam pytanie szukam opowiadania pamiętam tylko fragment tego "Że ktoś był w kimś zakochany i chciał mu o tym powiedzieć w kawiarni która była otwarta przez pewien okres czasu, spotkali sie tam czy tez poszli razem ale sie spóźnili było już zamknięte i jeden z nich sie rozpłakał czy jakoś tak" pytam tu bo kojarzyło mi się to z Pierwszą Gwiazdką na twoim blogu ale po przeleceniu wzrokiem wszystkich rozdziałów nie zauważyłam czegoś takiego. Wiec chce sie upewnić czy jest cos takiego w tym opowiadaniu?? albo kojarzysz co to może być c:
OdpowiedzUsuńOpowiadanie, o którym mówisz nosi tytuł Pierwsza Gwiazdka i znajduje się na moim blogu. Spis tytułów jest na górze po lewej.
UsuńPozdrawiam :)
Święta, święta, jaki to piękny okres :) Zawsze zdarzają się cuda :)
OdpowiedzUsuńKaylor w końcu pozbył się łańcuszka!! Hura!!
Caleb idealnie wymyślił prezent dla Kaylera, i w końcu może przestać być zazdrosnym.
Zastanawia mnie to, że gdy przychodzi czas zwierzeń to głównie mówi Caleb a nie Kaylor. Chyba trzeba to zmienić.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Nie mogę się doczekać następnego opowiadani :)
OdpowiedzUsuńWszystkie uwielbiam :)
Mogłabyś zdradzić rąbka tajemnicy, kto będzie głównym bohaterem? Kogo już znamy?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Na samym początku najszczersze przeprosiny! Obiecałam komentarz jak tylko przeczytam całość a już kilka miesięcy minęło po przeczytaniu (T.T)- totalna klapa. Na swoje wytłumaczenie mam, że prześladował mnie brak internetu (słaboooo, wiem). No ale dobra, przejdźmy do konkretów :D
OdpowiedzUsuńNie czytam zwykle historii gdzie bohaterowie są niepełnosprawni (kurcze nie zlinczujcie mnie). To nie tak, że ich całkowicie unikam. Po prostu na nie nie trafiam i nie lubię się dołować, o! Ci dwaj goście mnie ujęli. Kaylor, nie będę kłamać, to dupek. Nie raz z chęcią bym mu odcięła to i owo. A teraz małe sprostowanie: był dupkiem. Z radością mogę powiedzieć, że się chłopak otrząsnął. Jeszcze będą z niego ludzie XD A jak nie to Caleb go naprostuje. Ja to od początku byłam #teamcaleb :D Gościu jest w końcu pisarzem! I to jakim *.* (się zastanawiałam jak ten K mógł go totalnie zlewać -.-). Nie tylko Kaylor się zmienił od początku tej opowieści. Caleb również postawił duże kroki w kierunku świetlanej przyszłości. Ich przyszłości. Nie obyło się bez wątpliwości i trudności, ale udało się. Mają swój happy end! I to jest ważne :D
Dziękuję za możliwość przeczytania tej historii bo z pewnością była warta poświęconego czasu ^_^ Szkoda mi tylko, że nie mogę więcej napisać bo, nie oszukujmy się, piszę tyle ile zapamiętałam. Wiedz, że ciepło oraz z uśmiechem na ustach wspominam podróż z tymi dwoma ciachami (#teamcaleb). Niewykluczone, że jeszcze do niej powrócę. Na koniec życzę ci dużo weny do kolejnych ciekawych opowieści.
Pozdrawiam ^_^
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zachowanie Kaylora mi się bardzo spodobało, poznał dlaczego Celeb unika ludzi, smutno mi, że coś takiego go spotkało... ale zachowanie, reakcja i słowa Kaylora mi się spodobały... i dobrze, że w końcu pozbył się tego łańcuszka od Zaca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zachowanie Kaylora mi się bardzo podobało, poznał dlaczego Celeb unika ludzi, ocj tak mi smutno, że coś takiego go spotkało w życiu, bardzo cierpiał, ale właśnie zachowanie, reakcja na te informacje Kaylora mi się ogromnie spodobały, i dobrze, że w końcu pozbył się tego łańcuszka od Zaca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia