Powered By Blogger

niedziela, 20 listopada 2016

Nieznane uczucie - Rozdział 24


Dziękuję za komentarze :)






Mężczyzna przed nim wyglądał niepokojąco. Wpuścił go do środka od razu pytając o stan, w którym Dann się znajduje. Przyjaciel przełknął głośno ślinę i powiedział, że zaraz wszystko wyjaśni. Zaprosił gestem ręki Callaway'a, by wszedł w głąb mieszkania, przecież nie będą stać na korytarzu. Czarnowłosy powłóczył nogami do sypialni zastając Kaylora w łóżku.

    - Słyszałem, że jesteś chory, ale jest aż tak źle? – usiadł na skraju łóżka nie przejmując się, że może się zarazić od przyjaciela.
    - Uwierz, teraz jest znacznie lepiej. Dobrze, że nie wiedziałeś mnie wczoraj. Ale wyjaśnij nam z łaski swojej dlaczego muszę od rana oglądać twoją twarz? Nie obchodzi mnie kogo znowu zaliczyłeś, to mogło poczekać.
    - Przestań się tak źle wyrażać, Kaylor – upomniał go blondyn.
    - Olej to Caleb. Przyganiał kocioł garnkowi – rzucił i spojrzał się wymownie na Ledwooda, który doskonale wiedział o co chodziło. – To sprawa niecierpiąca zwłoki. Potrzebuję pomocy – jęknął.
    - W czym takim? – przewrócił oczami widząc uradowaną minę Danna.
    - Pamiętacie jak wspominałem o tej kelnerce pracującej w „Lust”? Zaproponowałem jej, by zamieszkała ze mną dopóki jej były facet nie odpuści. Nie chciałem zostawiać Anny samej na święta, więc zaprosiłem ją do rodziców, a tym kompletnie odwaliło. Pomyśleli, że to moja partnerka i są święcie przekonani, że wkrótce odbędzie się ślub, a ja dam im wnuki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to ostatnie się sprawdzi!

Małżeństwo popatrzyło po sobie w zdziwieniu nie potrafiąc wykrztusić z siebie słowa. Kaylor przyglądał się spanikowanemu Dannowi z otwartymi ustami. Już miał coś powiedzieć gdy ponownie ucichł. Po prostu nie chciało mu się wierzyć w zeznania przyjaciela. Doskonale wiedział, że tak jak on kiedyś, Callaway ma wiele kochanek, którymi były najczęściej mężatki, ale nigdy nie zdarzyło mu się wpaść, ani być podejrzewanym o zostanie ojcem. Coś czuł, że Dann szybko nie oswoi się z tą sytuacją.

    - Może wyjaśnij nam wszystko od początku – zaproponował nadal zdumiony Caleb.

Mężczyzna westchnął męczeńsko i począł opowiadać wszystko co zdarzyło się w jego domu począwszy od dzisiejszego poranka.
Anna, kochanka Danna, tymczasowo mieszkająca w jego domu zerwała się wcześnie z łóżka tłumacząc, że nie czuje się najlepiej. On tymczasem nie przejmując się tym wrócił do spania. Jakiś czas później doszły go dziwne odgłosy z łazienki, więc chcąc nie chcąc wstał i skierował się tam. Na kafelkach zobaczył pochylającą się nad sedesem kobietę. Kazała mu wyjść z pomieszczenia, ale żołądek podchodzący jej do gardła uniemożliwiał wypędzenie mężczyzny. Pomógł Annie dojść do siebie gdy przestała wymiotować. Wziął ją na ręce zamierzając wrócić z nią do sypialni i dać jej odpocząć, jednak coś przykuło jego uwagę. Na toaletce zarejestrował rozpakowany test ciążowy. W jednej sekundzie poczuł się jakby dostał w twarz. Nie potrafił oderwać wzroku od podłużnego paska. Zdawało mu się, że jego ciało płonie, zrobiło mu się gorąco, a pot zaczął oblewać jego czoło. Zebrał się w sobie, by zanieść Annę do łóżka. Kobieta spuściła głowę i nie ważyła się nawet na niego spojrzeć. Zapytał się jej czy test, który zrobiła jest pozytywny, czy negatywny. Wściekł się kiedy zwlekała z odpowiedzą i wrzasnął na nią. Wtedy przez łzy przyznała, że Dann zostanie ojcem. W jego odczuciu było to kopanie leżącego. Sypiał z wieloma kobietami, czasem w chwilach nieuwagi bez środków zabezpieczających, ale nic się nie stało! A sprowadził tylko kobietę do domu i zaproponował jej pomoc, zrobił jej dzieciaka! Przecież uważali! Zresztą uprawiali seks od czasu do czasu, zachowując się jak seks – przyjaciele, których coś zmusiło do mieszkania razem. Chciał ją chronić przed jej agresywnym facetem, który nie przyjął do wiadomości, że z nim zerwała.
Oczekiwał od przyjaciela trochę wsparcia, musiał komuś powiedzieć, więc zostawił Annę samą w domu, wychodząc bez słowa. Później znalazł się w mieszkaniu przyjaciół.
Siedział na łóżku pochylając głowę. Zastanawiał się jak mogło do tego dojść. On nie może mieć dziecka. To zepsułoby mu rozrywkowe życie, które dotychczas prowadził, poza tym jego rodzina jest związana z polityką. Nie chciał jeszcze więcej szkodzić ojcu i dawać powodu do co rusz to nowszych plotek.

    - Co mam zrobić? Rodzice nic nie wiedzą, a gdy poznają prawdę jak będą musiał się ożenić. Nie chcę rezygnować ze swojego życia. Ona miała zostać przy mnie na jakiś czas, a nie na zawsze! W dodatku jest w ciąży. Nie chcę wychowywać dzieciaka, nie nadaję się do tego.
    - Ciężko ci, ale postaw się w jej sytuacji – syknął zirytowany Caleb, który nie mógł uwierzyć, że Dann potrafi być takim zimnym dupkiem. Nie takiego zachowania spodziewał się po przyjacielu. – To ta kobieta jest w ciąży, to ona będzie nosiła dziecko i ona je urodzi. Skąd wiesz, że ona nie cierpi? Zaszła w ciążę z mężczyzną, który nie ma za grosz delikatności i taktu. Anna teraz może myśleć, że żałujesz, iż ofiarowałeś jej swoją pomoc. Nie zachowuj się jak dranie, który najpierw zapładniają kobietę, a później uciekają z podkulonym ogonem.
    - A ona pomyślała przez co ja przechodzę?! Powinna być świadoma, że takie życie mi nie leży. Nie potrafię trzymać się jednej kobiety do końca życia. Mam mnóstwo świetnych kochanek, które...
    - Które służą ci tylko do łóżka. Ogarnij się Dann! Zamierzasz zostawić matkę swojego dziecka na pastwę losu? Czyż nie ty powiedziałeś, że ona nie ma gdzie pójść?! Odeszła do tamtego faceta, który się nad nią znęcał, a ty ją przygarnąłeś z litości. Mieszkał u ciebie od kilku miesięcy. Mogłeś po prostu pomóc znaleźć jej nowe mieszkanie, wcale nie musiała tak długo u ciebie zostawać. Niektórzy kretyni nie odróżniają współczucia od miłości! Zastanów się nad sobą, bo mnie wkurzasz!


Dann był oniemiał podobnie jak Kaylor słuchając słów Antrosy. Wybuch męża zdziwił Kaylora jeszcze bardziej niż fakt, który rujnował życie przyjaciela. Owszem, już kiedyś widział coś podobnego, ale raczej Caleb był spokojny. Złość Callaway'a musiała go mocno uderzyć, bo dotyczyła bardzo poważnej sprawy, w której Dann dbał jedynie o własne dobro. Nie chciał być pośrodku między mężem, a przyjacielem, który oczekiwał wsparcia, a nie dobijania.

    - Kotku, uspokój się. Rzeczywiście Dann źle zrobił, ale nikt nie powiedział, że zamierza tą kobietę wyrzucać z domu. Ona również powinna zrozumieć, że dla osoby ściśle związaną z życiem społecznym, polityką, taka wiadomość może być ciężka do odebrania. To stało się szybko, nagle. Jesteście oboje winni – skierował słowa do przyjaciela.
    - Ja nie obwiniam Anny, bo jedna osoba nie wystarczy, by począć dziecko, ale nie może ode mnie wymagać Bóg wie czego. Nie powinienem wychodzić, tylko porozmawiać z nią, ale byłem tak przerażony i wściekły, że na spokojną konwersację nie było by szans. Nie obiecam jej szczęśliwej rodziny, męża i ojca, jednak mógłbym płacić jej alimenty na tyle wysokie, że starczyłoby na dostatnie życie i wychowanie dziecka.
    - Zrób chociaż tyle i poczuj się do odpowiedzialności – burknął wciąż zdenerwowany blondyn.

Taki moment wybrał sobie telefon Antrosy, by zacząć dzwonić. Pospiesznie poprosił męża by rzucił mu komórkę leżącą na łóżku gdzieś w pościeli. Czekał z niecierpliwością na wiadomość dotyczącą swojej książki i wreszcie mógł coś się o niej dowiedzieć. Kaylor odnalazł dzwoniące urządzenie i zerkając na wyświetlacz, choć nie powinien tego robić, podrzucił je Calebowi. Ten natychmiast odebrał.

    - Cześć panie J. – rzucił dumnym głosem. – Przesyłka jest gotowa i czeka na parterze apartamentowca. Mam ją przynieść czy sam zechcesz ją odebrać?
    - Sam to zrobię. Daj mi chwilę, muszę się ubrać – powiedział i zakończył połączenie.
    - Skąd masz numer Josha? – zapytał Kaylor, lecz nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi, gdyż Caleb przejechał do swojego pokoju i zaczął się szybko ubierać. Jak zwykle szło mu to opornie, ale nie mógł liczyć na pomoc bruneta, któremu ciężko było ustać na własnych nogach. – Gdzie się wybierasz? – krzyknął za nim.
    - Na parter. Zaraz wracam.

Trzasnął drzwiami i korytarzem skierował się do windy. Czekał na nią niedługą chwilę. Wjechał do niej z mocno bijącym sercem. Cieżko pracował nad najnowszą powieścią, która miała mieć premierę dopiero za dwa dni. Był uśmiechnięty od ucha do ucha czując jak zalewa go fala szczęścia. Liczył, że Kaylor doceni jego pracę i to co napisał na pierwszej stronie książki. To były specjalne podziękowania, w napisanie których włożył całe serce. Wyjechawszy z windy na swojej drodze ujrzał redaktora. Stał niedaleko trzymając w dłoniach zapakowaną książkę w kolorowy papier.

    - Nawet ją zapakowałeś. Nie musiałeś – zwrócił się do Jennera.
    - Cała przyjemność po mojej stronie. To wyjątkowy prezent, więc wymaga odpowiedniego wyglądu. Jestem pewien, że prezesowi się spodoba. Będzie zadowolony, że w końcu pozna tożsamość pisarza, którego twórczość bardzo polubił. A ja sam jestem pełen uznania dla twojego talentu. Praca naszego zespołu jest w moich dłoniach. Proszę – podał pakunek blondynowi.
    - Sprawiałem mnóstwo problemów swoim zachowaniem Kaylorowi i utrudniałem mu pracę. Gdy pozna prawdę nie odpuści mi.
    - Będzie kazał ci odpokutować. Już on wymyśli sposób, żeby zmusić cię do spotkania z fanami – puścił oczko młodemu mężczyźnie i pożegnał się życząc powodzenia.


~~* * *~~


Zastanawiało go skąd Caleb mógłby mieć numer do jego pracownika. Przypuszczał, że mogli na weselu się nim wymienić. W końcu mają podobne zainteresowania. Czekał na jego powrót, lecz mężowi się najwyraźniej nie spieszyło. Obrysował Danna wzrokiem chłonąc jego ponurą minę. Callaway to idiota, ale taki któremu należały się słowa otuchy. Gdy on cierpiał po zerwaniu z Zackiem, Dann go pocieszał i był przy nim.

    - Nie ma innego sposobu? Może Cal ma rację i z czasem się pokochacie? Zresztą, czy dziecko nie odgrywa tu kluczowej roli?
    - Miałbym zrezygnować z mojego wygodnego życia? Ja nie potrafię być mężem, a co dopiero dobrym ojcem.
    - Mnie się udało zerwać z wygodnym życiem. Teraz jest cudownie – rozłożył ręce na boki, ale zaraz musiał nimi zasłonić usta, gdyż zaczął kaszleć.
    - A skoro mowa o twoim cudownym życiu – rzekł z nieukrywaną kpiną – to kiedy zamierzasz brać rozwód?
    - Rozwód? – dopiero po chwili dotarło do niego co chciał przez to powiedzieć Dann.
    - Przed ślubem powiedziałeś, że to przeklęte małżeństwo będzie tymczasową odskocznią od twojej rutyny. Ale widzę, że bardzo się wciągnąłeś w nasz zakład. Miałeś przez rok grać dobrego, kochającego męża, ale jestem zszokowany twoją doskonałą grą aktorską. Rzuć pracę w wydawnictwie i zatrudnij się w telewizji, tam wykorzystasz swój talent do zwodzenia ludzi – Callaway zaśmiał się widząc minę przyjaciela. Po prostu musiał mu dowalić czymś takim, choć już dawno zauważył, że o ich zakładzie kumpel zapomniał, a Caleba darzył szczerymi uczuciami. Teoretycznie Ledwood powinien wziąć za cztery miesiące rozwód, ale Dann wiedział, że nigdy do niego nie dojdzie. Zawierając z nim tą małą grę liczył, że wróci dawny Kaylor, dla którego liczy się coś więcej niż dobry seks. I tak się na szczęście stało. Zakład był idealnym interesem, dzięki któremu mężczyzna zyskał swoją drugą połówkę.
    - Jeśli o to chodzi to... – podrapał się z zakłopotaniem po szyi. Doskonale pamiętał jaki był przed ślubem i żałował swojej okropnej postawy do dziś.
    - W dodatku całkowicie go znienawidziłeś gdy zobaczyłeś go na wózku. Głupotą z twojej strony było przeoczenie takiej informacji. Jak już pod przymusem zgadzałeś się na to małżeństwo, to trzeba było chociaż wypytać ojca o stan zdrowia przyszłego męża.
    - Dann, to nie tak – westchnął przeczesując dłonią wilgotne od potu włosy.
    - A jak Kaylor? – obaj bruneci gwałtownie odwrócili się w stronę wejścia dostrzegając w nim blondyna.


~~* * *~~


Był niesamowicie szczęśliwy, bo to był najwyższy czas, na wręczenia mężowi swojego dzieła, które tak naprawdę pisane było specjalnie dla Kaylora. Po wjechaniu do mieszkania zamknął cicho drzwi, nie chcąc denerwować mężczyzny, który skarżył się na każdy większy hałas. Trzymając zapakowaną książkę na kolanach przejechał wzdłuż przedpokoju, aż w pewnym momencie do jego uszu doleciało słowo „rozwód”. Raptownie zatrzymał wózek. Jego ciało się spięło, w rezultacie nie potrafił poruszyć nawet palcem. W głowie pojawiło się milion myśli. Co miało oznaczać wypowiedziane przez Kaylora słowo? Przekonał się sekundę potem kiedy Dann zaczął mówić coś, od czego serce Caleba zaczęło boleć. Ostre słowa cięły jego duszę na drobne kawałeczki. Zdawało mu się, że ktoś żywcem pali jego ciało. Zacisnął pięść na bluzce, w miejscu gdzie znajdowało się serce. Chciało mu się płakać, a równocześnie opętała go wściekłość. Nigdy nie wierzył, że kiedykolwiek będzie mieć partnera, a gdy w końcu go zyskał i zdążył pokochać, ten wbija mu nóż w plecy?! Z trudem przełknął wielką gulę, która pojawiła się w jego gardle. Czuł jak w kącikach oczu zbierają się łzy. Tak bardzo kochał Kaylora, a mężczyzna tylko się zabawiał?! Roczna odskocznia, zakład, dobry, kochający mąż?! Takiego Ledwood miał właśnie udawać?! Więc to wszystko co dla niego zrobił... Jesteś naiwnym idiotą! Jak mogłeś otworzyć się przed takim człowiekiem? Uwierzyć w jego szczere intencje? Tak się dzieje, gdy pokochasz niewłaściwą osobę, gdy zaufasz komuś bezgranicznie. Już drugi raz się sparzyłeś. Ile razy będziesz musiał przez to przechodzić, nim dotrze do ciebie, że nie masz szans na miłość?! Jak długo będziesz siebie oszukiwać? W dodatku on nawet nie wiedział, że jeździsz na wózku. Znienawidził cię za coś czemu nie jesteś winien! A może jesteś? Matka porzuciła cię przez kalectwo, osoba którą kochasz także nie chce mieć z tobą nic wspólnego z tego samego powodu.
Kolejny raz dał się zwieść, bo ktoś był dla niego miły. Czasem zdawało mu się, że Kaylor też coś do niego czuje, że dzielą te same uczucia względem siebie, lecz bardzo się pomylił. Brunet udawał ideał męża, a on dał się na to nabrać. Rzeczywistość jak zwykle okazała się być brutalna i przebiegła. Nie wiedział, czy lepiej było gdy poznał prawdę, czy wolałby żyć w słodkiej nieświadomości i kłamstwach dopóki Kaylor nie zażąda od niego rozwodu. Oba te rozwiązania były jak gwóźdź do trumny. Przepełniało go rozgoryczenie i żal, który pozostawiał po sobie piętno. Jednak gniew zaczął się w nim tlić. Ledwood miał zabawę, tak jak chciał, oderwał się od rutyny. Wyobrażając sobie co brunet mógł myśleć po tym jak mu się zwierzył, jak powiedział o Gabrielu, czuł wstyd. Na co on właściwie liczył? Na zakończenie jak z bajki? Gdzie bohaterowie żyją długo i szczęśliwie? Życie to nie bajka, nie opowiadanie, którym autor może manipulować jak mu się żywnie podoba.
Nie potrafił pozostać obojętny wobec takiego upokorzenia. Mąż musiał się niewiarygodnie dobrze bawić. Na to Caleb uśmiechnął się ponuro, zebrał w sobie wszystkie siły, by wjechać do sypialni i spojrzeć ukochanemu prosto w twarz.

    - Cal – wydukał zachrypniętym głosem Ledwood. Jego twarz wykrzywiła się w szoku.
    - Długo sobie ze mną pogrywałeś. Dann ma rację, powinieneś zostać aktorem ty pieprzony sukinsynie – syknął nie przebierając w słowach. Mówił to co pierwsze przyszło mu na język gdy pomyślał „Kaylor”.
    - Kochanie, daj mi wytłumaczyć! Źle zrozumiałeś! – blondyn przybrał na twarz obojętną minę, co wymagało od niego dużych pokładów spokoju.
    - Źle? Nie wydaje mi się. Doskonale wszystko słyszałem. Naprawdę się starałeś, bym uwierzył, że ja mogę coś znaczyć. Kochający mąż? Taka była twoja rola? Moja gratulacje, spisałeś się idealnie. Gdybym dziś się nie dowiedział o twoim kłamstwie to zrobiłbym to w lipcu, prawda? Wtedy zamierzałeś się ze mną rozwieść, uwolnić się? Związałeś się ze mną, by ojciec nie odciął cię od pieniędzy? To rzeczywiście była sprawa życia i śmierci – wysyczał.
    - Przepraszam, ale daj dojść mi do słowa. Nie tak to miało wyglądać. Prawda zachowałem się jak drań, ale kocham cię, Caleb – odrzucił kołdrę na bok i próbował się podnieść z łóżka, choć wiedział, że jego organizm jest osłabiony i nie da rady tego dokonać.
    - Skończ! Jak śmiesz mnie tak ośmieszać! – nie potrafił dłużej udawać, że jest obojętny na wszystko. On także ma uczucia, a te właśnie zostały zdeptane. – Jak te słowa przechodzą ci przez gardło po tym wszystkim?!
    - Przysięgam, że mówię prawdę. Kotku, uwierz mi, jesteś dla mnie całym światem! – krzyczał łamiącym się głosem zdając sobie sprawę, że zawiódł na całej linii.
    - Nienawidzę cię – wydukał poprzez łzy.
    - Caleb, Kaylor ma rację. Źle to odebrałeś. To moja wina.

Miał dość kłamstw tej dwójki. Na domiar złego, Dann, którego uważał za przyjaciela wiedział o wszystkim. Ta dwójka musiała mieć z niego niezły ubaw. Miał dość tej chorej sytuacji. Pragnął wynieść się z tego miejsca jak najszybciej. Widząc, że Kaylor usiłuje stanąć na nogi, chociaż jego ciało jest wycieńczone, ani trochę nie było mu żal bruneta. Patrząc na niego czuł jedynie zawód, wstyd i gniew.

    - Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej, podły draniu – krzyknął celując książką w głowę mężczyzny, którego nazywał mężem. Niestety chybił, ale brunet zachwiał się i poleciał prosto na podłogę pod ciężarem własnego ciała.
    - Caleb, błagam cię! Nie odchodź – Callaway podbiegł do leżącego na podłodze Ledwooda.

On już nie miał powodu, by dłużej zostawać w tym miejscu. Nie obchodziło go nic więcej związanego z Kaylorem. Podjechał do drzwi, słysząc jeszcze wołającego go mężczyznę, przekroczył próg i skierował się do windy. Na szczęście ta szybko przyjechała. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer przyjaciółki, jedynej osoby, którą chciał teraz widzieć. Gdy kobieta odebrała, jak zwykle, swoim wesołym głosem, Caleb nie potrafił powstrzymać szlochu.

    - Lilith, przyjedź po mnie – głos mu się złamał, a udawanie przed nią, że nic się nie stało nie miało sensu. Usłyszał od niej „Daj mi pięć minut” i się rozłączyła.

Czuł się potwornie. Kocham cię. Jak Ledwoodowi te słowa przeszły przez gardło? Mówić coś takiego po tym co usłyszał? Kto uwierzyłby w takie bujdy? Tylko skończony naiwniak. I pomyśleć, że gdyby nie cała prawda, która wyszła na jaw, bez wahania wierzyłby.
Zaczął trzeć mokre oczy, z których woda nie chciała przestać spływać. Widok miał przez to zamazany i ledwo rejestrował co się wokół niego dzieje. Zakrył trzęsące się usta, by nie wydawać z siebie pełnych bólu dźwięków. W budynku czekał na Lilith, która faktycznie przyjechała w jak najkrótszym czasie. O tej godzinie korków nie było, więc to może dlatego. Jak tylko zobaczyła go skulonego podbiegła do niego i potrząsnęła ramieniem.

    - Cal, co się wydarzyło? Wyglądasz jak siedem nieszczęść – załamała ręce.
    - Zabierz mnie stąd. Szybko.
    - W porządku – wyprowadziła go z klatki kierując do swojego samochodu, który postawiła na chodniku. Rozmawiając z nim telefonicznie czuła, że coś jest nie tak, ale zastać go w takim stanie się nie spodziewała. Przez całe życie, jak się znają, to drugi raz, gdy widziała swojego najlepszego przyjaciela tak załamanego. Czym prędzej postanowiła zabrać go do swojego mieszkania. Tam będą mieli spokój. Jak tylko się dowie co zaszło w jego domu, weźmie sprawy w swoje ręce.


~~* * *~~


Przy pomocy Danna usiadł na łóżku. Jego ciało było sztywne i obolałe, co uniemożliwiało mu poruszanie się. Rozmasował sobie nogi zwisające z materaca. Caleb perfidnie celował jakąś rzeczą w jego głowę, na szczęście nie trafił, bo nabiłby mu niezłego siniaka. Chociaż na niego zasłużył. Po raz kolejny widział łzy Cala, które tym razem wywołał on. Mąż miał rację wyzywając go od najgorszych. Tak bardzo żałował, że blondyn usłyszał te okropne rzeczy. Tak, były prawdą. Rzeczywiście myślał w ten sposób, ale to już przeszłość. Mimo że był dorosły to wciąż pozostawał niedojrzały. Gdy zrozumiał swoje błędy i pojął ich moc, która miała odzwierciedlanie w teraźniejszości żałował, było za późno. Caleb dowiedział się czegoś, czego nigdy nie powinien. W obecnej chwili ta reszta, którą odkrył była dawno nieaktualna. Kochał go. Powinien powiedzieć mu to dużo wcześniej. Karina miała rację, miłość dopadła i jego, a on ją właśnie stracił przez swoją głupotę.

    - Przykro mi, gdybym nie przywoływał tego tematu... To powinno do końca życia zostać między nami.
    - Przestań. Podejrzewam, że dowiedziałby się prędzej czy później. Wiem, że nie chciałeś źle. Jedyną winną osobą jestem ja. Po cholerę mówiłem wtedy te wszystko straszne rzeczy? – jęknął zasłaniając twarz. – Gdybym był wobec niego fair od samego początku może nie doszłoby do tego. Zresztą i tak się już tego nie dowiemy. Ja na chwilę obecną jestem wykończony, nie mogę się ruszyć. A Caleb nie zechce ze mną rozmawiać przez najbliższy czas. Musi się uspokoić. Był roztrzęsiony, podobnie jak jak gdy uświadomiłem sobie, że słyszał każde słowo. Najbardziej boli mnie, że nie mogę mu złożyć wyjaśnień, bo jego tu nie ma. A wyznawanie mu uczuć w takim momencie było idiotyczne. Oczywiście, że się zdenerwował jeszcze bardziej i nie uwierzył mi.
    - Czym on chciał w ciebie rzucić?
    - Nie wiem, ale poleciało gdzieś tam – wskazał ręką za siebie.

Callaway podreptał na drugą stronę pokoju i podniósł pakunek z podłogi. Obrócił go w dłoni, a potem zapukał w niego kostkami. Nie potrafił zgadnąć co to dokładnie jest, więc podał brunetowi.
Mężczyzna niezwłocznie rozerwał papier i wyjął z niego dość gruby tom. Dann przysiadł się obok i obserwował czynności Kaylora. Obaj przyglądali się twardej, kolorowej okładce książki. Przeczytali tytuł, który niewiele wyjaśniał oraz autora, co dopiero wtedy dało im do myślenia.

    - Więc to jest nowa powieść Jenkinsa. Josh mówił mi, zanim zachorowałem, że pisarz w niedługim czasie się ze mną osobiście skontaktuje. Ale skąd Caleb miałby coś co jeszcze nie wyszło do sprzedaży? Nie mógł ot tak jej zdobyć.

Otworzył czytadło na pierwszej stronie, która w pracach autorstwa CJ'a zawsze pozostawała pusta, tym razem jednak coś było na niej napisane. Zaczął czytać na głos parę zdań wykonanych ozdobną czcionką.


Życzenie do Spadającej Gwiazdy” różni się od moich poprzednich tytułów, niemniej jednak liczę, że historia, którą zawarłem spodoba się. Pomysł na nią nie powstałaby, gdyby nie uczestnictwo Kaylora. Włożyłem w tą powieść całe serce, gdyż była pisana dla specjalnej osoby.
Dziękuję Ci za bycie przy mnie w wielu trudnych chwilach. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję za cierpliwość. Dziękuję, że dałeś mi szansę. I przepraszam, że utrudniałem Ci pracę swoimi humorkami. To co właśnie czytasz to moja wdzięczność i szansa by powiedzieć, że Cię kocham.





5 komentarzy:

  1. No nieeeee! Co za końcówka ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!
    Końcówka najlepsza :)
    Kaylorowi szczęka jak nic opadła jak kopara. Radosna chwila stała się wielkim dramatem, a wszystko przez niewyparzoną buzię Danna, który chciał się wyładować na Kaylorze, a przecież sam naważył piwa, dziecko nie bierze się z powietrza, więc powinien je wypić. Nic dziwnego, że zobaczył ducha, test ciążowy pogromcą każdego playboya.
    Caleb cierpi :( Nie wiem, co Kaylor zrobi, aby odzyskać zaufanie Caleba, ale niech szybko się o nie postara.
    Nie lubię nieszczęśliwych zakończeń, więc mam nadzieję, że będą razem :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, a Dann i jego zachowanie wkurzające, a potem to co Celeb usłyszał, płakać się chce, to co usłyszał bardzo go zraniło, w cudownym momencie skończyłaś tą dedykacją, co teraz zrobi Kaylor?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, Dann i to jego zachowanie jest wkurzające, a Celeb to co usłyszał bardzo go zraniło, w cudownym momencie skończyłaś tą dedykacją, co teraz zrobi Kaylor?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń