Dziękuję za komentarze :)
Mężczyzna przed nim wyglądał niepokojąco. Wpuścił
go do środka od razu pytając o stan, w którym Dann się znajduje.
Przyjaciel przełknął głośno ślinę i powiedział, że zaraz
wszystko wyjaśni. Zaprosił gestem ręki Callaway'a, by wszedł w
głąb mieszkania, przecież nie będą stać na korytarzu.
Czarnowłosy powłóczył nogami do sypialni zastając Kaylora w
łóżku.
- Słyszałem, że jesteś chory, ale jest aż tak źle?
– usiadł na skraju łóżka nie przejmując się, że może się
zarazić od przyjaciela.
- Uwierz, teraz jest znacznie lepiej. Dobrze, że nie
wiedziałeś mnie wczoraj. Ale wyjaśnij nam z łaski swojej
dlaczego muszę od rana oglądać twoją twarz? Nie obchodzi mnie
kogo znowu zaliczyłeś, to mogło poczekać.
- Przestań się tak źle wyrażać, Kaylor –
upomniał go blondyn.
- Olej to Caleb. Przyganiał kocioł garnkowi –
rzucił i spojrzał się wymownie na Ledwooda, który doskonale
wiedział o co chodziło. – To sprawa niecierpiąca zwłoki.
Potrzebuję pomocy – jęknął.
- W czym takim? – przewrócił oczami widząc
uradowaną minę Danna.
- Pamiętacie jak wspominałem o tej kelnerce
pracującej w „Lust”? Zaproponowałem jej, by zamieszkała ze
mną dopóki jej były facet nie odpuści. Nie chciałem zostawiać
Anny samej na święta, więc zaprosiłem ją do rodziców, a tym
kompletnie odwaliło. Pomyśleli, że to moja partnerka i są
święcie przekonani, że wkrótce odbędzie się ślub, a ja dam im
wnuki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to ostatnie się
sprawdzi!
Małżeństwo popatrzyło po sobie w zdziwieniu nie
potrafiąc wykrztusić z siebie słowa. Kaylor przyglądał się
spanikowanemu Dannowi z otwartymi ustami. Już miał coś powiedzieć
gdy ponownie ucichł. Po prostu nie chciało mu się wierzyć w
zeznania przyjaciela. Doskonale wiedział, że tak jak on kiedyś,
Callaway ma wiele kochanek, którymi były najczęściej mężatki,
ale nigdy nie zdarzyło mu się wpaść, ani być podejrzewanym o
zostanie ojcem. Coś czuł, że Dann szybko nie oswoi się z tą
sytuacją.
- Może wyjaśnij nam wszystko od początku –
zaproponował nadal zdumiony Caleb.
Mężczyzna westchnął męczeńsko i począł
opowiadać wszystko co zdarzyło się w jego domu począwszy od
dzisiejszego poranka.
Anna, kochanka Danna, tymczasowo mieszkająca w jego
domu zerwała się wcześnie z łóżka tłumacząc, że nie czuje
się najlepiej. On tymczasem nie przejmując się tym wrócił do
spania. Jakiś czas później doszły go dziwne odgłosy z łazienki,
więc chcąc nie chcąc wstał i skierował się tam. Na kafelkach
zobaczył pochylającą się nad sedesem kobietę. Kazała mu wyjść
z pomieszczenia, ale żołądek podchodzący jej do gardła
uniemożliwiał wypędzenie mężczyzny. Pomógł Annie dojść do
siebie gdy przestała wymiotować. Wziął ją na ręce zamierzając
wrócić z nią do sypialni i dać jej odpocząć, jednak coś
przykuło jego uwagę. Na toaletce zarejestrował rozpakowany test
ciążowy. W jednej sekundzie poczuł się jakby dostał w twarz. Nie
potrafił oderwać wzroku od podłużnego paska. Zdawało mu się, że
jego ciało płonie, zrobiło mu się gorąco, a pot zaczął oblewać
jego czoło. Zebrał się w sobie, by zanieść Annę do łóżka.
Kobieta spuściła głowę i nie ważyła się nawet na niego
spojrzeć. Zapytał się jej czy test, który zrobiła jest
pozytywny, czy negatywny. Wściekł się kiedy zwlekała z odpowiedzą
i wrzasnął na nią. Wtedy przez łzy przyznała, że Dann zostanie
ojcem. W jego odczuciu było to kopanie leżącego. Sypiał z wieloma
kobietami, czasem w chwilach nieuwagi bez środków
zabezpieczających, ale nic się nie stało! A sprowadził tylko
kobietę do domu i zaproponował jej pomoc, zrobił jej dzieciaka!
Przecież uważali! Zresztą uprawiali seks od czasu do czasu,
zachowując się jak seks – przyjaciele, których coś zmusiło do
mieszkania razem. Chciał ją chronić przed jej agresywnym facetem,
który nie przyjął do wiadomości, że z nim zerwała.
Oczekiwał od przyjaciela trochę wsparcia, musiał
komuś powiedzieć, więc zostawił Annę samą w domu, wychodząc
bez słowa. Później znalazł się w mieszkaniu przyjaciół.
Siedział na łóżku pochylając głowę. Zastanawiał
się jak mogło do tego dojść. On nie może mieć dziecka. To
zepsułoby mu rozrywkowe życie, które dotychczas prowadził, poza
tym jego rodzina jest związana z polityką. Nie chciał jeszcze
więcej szkodzić ojcu i dawać powodu do co rusz to nowszych plotek.
- Co mam zrobić? Rodzice nic nie wiedzą, a gdy
poznają prawdę jak będą musiał się ożenić. Nie chcę
rezygnować ze swojego życia. Ona miała zostać przy mnie na jakiś
czas, a nie na zawsze! W dodatku jest w ciąży. Nie chcę
wychowywać dzieciaka, nie nadaję się do tego.
- Ciężko ci, ale postaw się w jej sytuacji –
syknął zirytowany Caleb, który nie mógł uwierzyć, że Dann
potrafi być takim zimnym dupkiem. Nie takiego zachowania spodziewał
się po przyjacielu. – To ta kobieta jest w ciąży, to ona będzie
nosiła dziecko i ona je urodzi. Skąd wiesz, że ona nie cierpi?
Zaszła w ciążę z mężczyzną, który nie ma za grosz
delikatności i taktu. Anna teraz może myśleć, że żałujesz, iż
ofiarowałeś jej swoją pomoc. Nie zachowuj się jak dranie, który
najpierw zapładniają kobietę, a później uciekają z podkulonym
ogonem.
- A ona pomyślała przez co ja przechodzę?! Powinna
być świadoma, że takie życie mi nie leży. Nie potrafię trzymać
się jednej kobiety do końca życia. Mam mnóstwo świetnych
kochanek, które...
- Które służą ci tylko do łóżka. Ogarnij się
Dann! Zamierzasz zostawić matkę swojego dziecka na pastwę losu?
Czyż nie ty powiedziałeś, że ona nie ma gdzie pójść?! Odeszła
do tamtego faceta, który się nad nią znęcał, a ty ją
przygarnąłeś z litości. Mieszkał u ciebie od kilku miesięcy.
Mogłeś po prostu pomóc znaleźć jej nowe mieszkanie, wcale nie
musiała tak długo u ciebie zostawać. Niektórzy kretyni nie
odróżniają współczucia od miłości! Zastanów się nad sobą,
bo mnie wkurzasz!
Dann był oniemiał podobnie jak Kaylor słuchając
słów Antrosy. Wybuch męża zdziwił Kaylora jeszcze bardziej niż
fakt, który rujnował życie przyjaciela. Owszem, już kiedyś
widział coś podobnego, ale raczej Caleb był spokojny. Złość
Callaway'a musiała go mocno uderzyć, bo dotyczyła bardzo poważnej
sprawy, w której Dann dbał jedynie o własne dobro. Nie chciał być
pośrodku między mężem, a przyjacielem, który oczekiwał
wsparcia, a nie dobijania.
- Kotku, uspokój się. Rzeczywiście Dann źle zrobił,
ale nikt nie powiedział, że zamierza tą kobietę wyrzucać z
domu. Ona również powinna zrozumieć, że dla osoby ściśle
związaną z życiem społecznym, polityką, taka wiadomość może
być ciężka do odebrania. To stało się szybko, nagle. Jesteście
oboje winni – skierował słowa do przyjaciela.
- Ja nie obwiniam Anny, bo jedna osoba nie wystarczy,
by począć dziecko, ale nie może ode mnie wymagać Bóg wie czego.
Nie powinienem wychodzić, tylko porozmawiać z nią, ale byłem tak
przerażony i wściekły, że na spokojną konwersację nie było by
szans. Nie obiecam jej szczęśliwej rodziny, męża i ojca, jednak
mógłbym płacić jej alimenty na tyle wysokie, że starczyłoby na
dostatnie życie i wychowanie dziecka.
- Zrób chociaż tyle i poczuj się do
odpowiedzialności – burknął wciąż zdenerwowany blondyn.
Taki moment wybrał sobie telefon Antrosy, by zacząć
dzwonić. Pospiesznie poprosił męża by rzucił mu komórkę leżącą
na łóżku gdzieś w pościeli. Czekał z niecierpliwością na
wiadomość dotyczącą swojej książki i wreszcie mógł coś się
o niej dowiedzieć. Kaylor odnalazł dzwoniące urządzenie i
zerkając na wyświetlacz, choć nie powinien tego robić, podrzucił
je Calebowi. Ten natychmiast odebrał.
- Cześć panie J. – rzucił dumnym głosem. –
Przesyłka jest gotowa i czeka na parterze apartamentowca. Mam ją
przynieść czy sam zechcesz ją odebrać?
- Sam to zrobię. Daj mi chwilę, muszę się ubrać –
powiedział i zakończył połączenie.
- Skąd masz numer Josha? – zapytał Kaylor, lecz nie
otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi, gdyż Caleb przejechał do
swojego pokoju i zaczął się szybko ubierać. Jak zwykle szło mu
to opornie, ale nie mógł liczyć na pomoc bruneta, któremu ciężko
było ustać na własnych nogach. – Gdzie się wybierasz? –
krzyknął za nim.
- Na parter. Zaraz wracam.
Trzasnął drzwiami i korytarzem skierował się do
windy. Czekał na nią niedługą chwilę. Wjechał do niej z mocno
bijącym sercem. Cieżko pracował nad najnowszą powieścią, która
miała mieć premierę dopiero za dwa dni. Był uśmiechnięty od
ucha do ucha czując jak zalewa go fala szczęścia. Liczył, że
Kaylor doceni jego pracę i to co napisał na pierwszej stronie
książki. To były specjalne podziękowania, w napisanie których
włożył całe serce. Wyjechawszy z windy na swojej drodze ujrzał
redaktora. Stał niedaleko trzymając w dłoniach zapakowaną książkę
w kolorowy papier.
- Nawet ją zapakowałeś. Nie musiałeś – zwrócił
się do Jennera.
- Cała przyjemność po mojej stronie. To wyjątkowy
prezent, więc wymaga odpowiedniego wyglądu. Jestem pewien, że
prezesowi się spodoba. Będzie zadowolony, że w końcu pozna
tożsamość pisarza, którego twórczość bardzo polubił. A ja
sam jestem pełen uznania dla twojego talentu. Praca naszego zespołu
jest w moich dłoniach. Proszę – podał pakunek blondynowi.
- Sprawiałem mnóstwo problemów swoim zachowaniem
Kaylorowi i utrudniałem mu pracę. Gdy pozna prawdę nie odpuści
mi.
- Będzie kazał ci odpokutować. Już on wymyśli
sposób, żeby zmusić cię do spotkania z fanami – puścił oczko
młodemu mężczyźnie i pożegnał się życząc powodzenia.
~~* * *~~
Zastanawiało
go skąd Caleb mógłby mieć numer do jego pracownika. Przypuszczał,
że mogli na weselu się nim wymienić. W końcu mają podobne
zainteresowania. Czekał na jego powrót, lecz mężowi się
najwyraźniej nie spieszyło. Obrysował Danna wzrokiem chłonąc
jego ponurą minę. Callaway to idiota, ale taki któremu należały
się słowa otuchy. Gdy on cierpiał po zerwaniu z Zackiem, Dann go
pocieszał i był przy nim.
- Nie ma
innego sposobu? Może Cal ma rację i z czasem się pokochacie?
Zresztą, czy dziecko nie odgrywa tu kluczowej roli?
- Miałbym
zrezygnować z mojego wygodnego życia? Ja nie potrafię być mężem,
a co dopiero dobrym ojcem.
- Mnie się
udało zerwać z wygodnym życiem. Teraz jest cudownie – rozłożył
ręce na boki, ale zaraz musiał nimi zasłonić usta, gdyż zaczął
kaszleć.
- A skoro
mowa o twoim cudownym życiu – rzekł z nieukrywaną kpiną
– to kiedy zamierzasz brać rozwód?
- Rozwód?
– dopiero po chwili dotarło do niego co chciał przez to
powiedzieć Dann.
- Przed
ślubem powiedziałeś, że to przeklęte małżeństwo będzie
tymczasową odskocznią od twojej rutyny. Ale widzę, że bardzo się
wciągnąłeś w nasz zakład. Miałeś przez rok grać dobrego,
kochającego męża, ale jestem zszokowany twoją doskonałą grą
aktorską. Rzuć pracę w wydawnictwie i zatrudnij się w telewizji,
tam wykorzystasz swój talent do zwodzenia ludzi – Callaway
zaśmiał się widząc minę przyjaciela. Po prostu musiał mu
dowalić czymś takim, choć już dawno zauważył, że o ich
zakładzie kumpel zapomniał, a Caleba darzył szczerymi uczuciami.
Teoretycznie Ledwood powinien wziąć za cztery miesiące rozwód,
ale Dann wiedział, że nigdy do niego nie dojdzie. Zawierając z
nim tą małą grę liczył, że wróci dawny Kaylor, dla którego
liczy się coś więcej niż dobry seks. I tak się na szczęście
stało. Zakład był idealnym interesem, dzięki któremu mężczyzna
zyskał swoją drugą połówkę.
- Jeśli o
to chodzi to... – podrapał się z zakłopotaniem po szyi.
Doskonale pamiętał jaki był przed ślubem i żałował swojej
okropnej postawy do dziś.
- W dodatku
całkowicie go znienawidziłeś gdy zobaczyłeś go na wózku.
Głupotą z twojej strony było przeoczenie takiej informacji. Jak
już pod przymusem zgadzałeś się na to małżeństwo, to trzeba
było chociaż wypytać ojca o stan zdrowia przyszłego męża.
- Dann, to
nie tak – westchnął przeczesując dłonią wilgotne od potu
włosy.
- A jak
Kaylor? – obaj bruneci gwałtownie odwrócili się w stronę
wejścia dostrzegając w nim blondyna.
~~* * *~~
Był
niesamowicie szczęśliwy, bo to był najwyższy czas, na wręczenia
mężowi swojego dzieła, które tak naprawdę pisane było
specjalnie dla Kaylora. Po wjechaniu do mieszkania zamknął cicho
drzwi, nie chcąc denerwować mężczyzny, który skarżył się na
każdy większy hałas. Trzymając zapakowaną książkę na kolanach
przejechał wzdłuż przedpokoju, aż w pewnym momencie do jego uszu
doleciało słowo „rozwód”. Raptownie zatrzymał wózek. Jego
ciało się spięło, w rezultacie nie potrafił poruszyć nawet
palcem. W głowie pojawiło się milion myśli. Co miało oznaczać
wypowiedziane przez Kaylora słowo? Przekonał się sekundę potem
kiedy Dann zaczął mówić coś, od czego serce Caleba zaczęło
boleć. Ostre słowa cięły jego duszę na drobne kawałeczki.
Zdawało mu się, że ktoś żywcem pali jego ciało. Zacisnął
pięść na bluzce, w miejscu gdzie znajdowało się serce. Chciało
mu się płakać, a równocześnie opętała go wściekłość. Nigdy
nie wierzył, że kiedykolwiek będzie mieć partnera, a gdy w końcu
go zyskał i zdążył pokochać, ten wbija mu nóż w plecy?! Z
trudem przełknął wielką gulę, która pojawiła się w jego
gardle. Czuł jak w kącikach oczu zbierają się łzy. Tak bardzo
kochał Kaylora, a mężczyzna tylko się zabawiał?! Roczna
odskocznia, zakład, dobry, kochający mąż?! Takiego Ledwood miał
właśnie udawać?! Więc to wszystko co dla niego zrobił... Jesteś
naiwnym idiotą! Jak mogłeś otworzyć się przed takim człowiekiem?
Uwierzyć w jego szczere intencje? Tak się dzieje, gdy pokochasz
niewłaściwą osobę, gdy zaufasz komuś bezgranicznie. Już drugi
raz się sparzyłeś. Ile razy będziesz musiał przez to
przechodzić, nim dotrze do ciebie, że nie masz szans na miłość?!
Jak długo będziesz siebie oszukiwać? W dodatku on nawet nie
wiedział, że jeździsz na wózku. Znienawidził cię za coś czemu
nie jesteś winien! A może jesteś? Matka porzuciła cię przez
kalectwo, osoba którą kochasz także nie chce mieć z tobą nic
wspólnego z tego samego powodu.
Kolejny
raz dał się zwieść, bo ktoś był dla niego miły. Czasem zdawało
mu się, że Kaylor też coś do niego czuje, że dzielą te same
uczucia względem siebie, lecz bardzo się pomylił. Brunet udawał
ideał męża, a on dał się na to nabrać. Rzeczywistość jak
zwykle okazała się być brutalna i przebiegła. Nie wiedział, czy
lepiej było gdy poznał prawdę, czy wolałby żyć w słodkiej
nieświadomości i kłamstwach dopóki Kaylor nie zażąda od niego
rozwodu. Oba te rozwiązania były jak gwóźdź do trumny.
Przepełniało go rozgoryczenie i żal, który pozostawiał po sobie
piętno. Jednak gniew zaczął się w nim tlić. Ledwood miał
zabawę, tak jak chciał, oderwał się od rutyny. Wyobrażając
sobie co brunet mógł myśleć po tym jak mu się zwierzył, jak
powiedział o Gabrielu, czuł wstyd. Na co on właściwie liczył? Na
zakończenie jak z bajki? Gdzie bohaterowie żyją długo i
szczęśliwie? Życie to nie bajka, nie opowiadanie, którym autor
może manipulować jak mu się żywnie podoba.
Nie
potrafił pozostać obojętny wobec takiego upokorzenia. Mąż musiał
się niewiarygodnie dobrze bawić. Na to Caleb uśmiechnął się
ponuro, zebrał w sobie wszystkie siły, by wjechać do sypialni i
spojrzeć ukochanemu
prosto w twarz.
-
Cal – wydukał zachrypniętym głosem Ledwood. Jego twarz
wykrzywiła się w szoku.
-
Długo sobie ze mną pogrywałeś. Dann ma rację, powinieneś
zostać aktorem ty pieprzony sukinsynie – syknął nie
przebierając w słowach. Mówił to co pierwsze przyszło mu na
język gdy pomyślał „Kaylor”.
-
Kochanie, daj mi wytłumaczyć! Źle zrozumiałeś! – blondyn
przybrał na twarz obojętną minę, co wymagało od niego dużych
pokładów spokoju.
-
Źle? Nie wydaje mi się. Doskonale wszystko słyszałem. Naprawdę
się starałeś, bym uwierzył, że ja mogę coś znaczyć.
Kochający mąż? Taka była twoja rola? Moja gratulacje, spisałeś
się idealnie. Gdybym dziś się nie dowiedział o twoim kłamstwie
to zrobiłbym to w lipcu, prawda? Wtedy zamierzałeś się ze mną
rozwieść, uwolnić się? Związałeś się ze mną, by ojciec nie
odciął cię od pieniędzy? To rzeczywiście była sprawa życia i
śmierci – wysyczał.
-
Przepraszam, ale daj dojść mi do słowa. Nie tak to miało
wyglądać. Prawda zachowałem się jak drań, ale kocham cię,
Caleb – odrzucił kołdrę na bok i próbował się podnieść z
łóżka, choć wiedział, że jego organizm jest osłabiony i nie
da rady tego dokonać.
-
Skończ! Jak śmiesz mnie tak ośmieszać! – nie potrafił dłużej
udawać, że jest obojętny na wszystko. On także ma uczucia, a te
właśnie zostały zdeptane. – Jak te słowa przechodzą ci przez
gardło po tym wszystkim?!
-
Przysięgam, że mówię prawdę. Kotku, uwierz mi, jesteś dla mnie
całym światem! – krzyczał łamiącym się głosem zdając sobie
sprawę, że zawiódł na całej linii.
-
Nienawidzę cię – wydukał poprzez łzy.
-
Caleb, Kaylor ma rację. Źle to odebrałeś. To moja wina.
Miał
dość kłamstw tej dwójki. Na domiar złego, Dann, którego uważał
za przyjaciela wiedział o wszystkim. Ta dwójka musiała mieć z
niego niezły ubaw. Miał dość tej chorej sytuacji. Pragnął
wynieść się z tego miejsca jak najszybciej. Widząc, że Kaylor
usiłuje stanąć na nogi, chociaż jego ciało jest wycieńczone,
ani trochę nie było mu żal bruneta. Patrząc na niego czuł
jedynie zawód, wstyd i gniew.
-
Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej, podły draniu – krzyknął
celując książką w głowę mężczyzny, którego nazywał mężem.
Niestety chybił, ale brunet zachwiał się i poleciał prosto na
podłogę pod ciężarem własnego ciała.
-
Caleb, błagam cię! Nie odchodź – Callaway podbiegł do leżącego
na podłodze Ledwooda.
On
już nie miał powodu, by dłużej zostawać w tym miejscu. Nie
obchodziło go nic więcej związanego z Kaylorem. Podjechał do
drzwi, słysząc jeszcze wołającego go mężczyznę, przekroczył
próg i skierował się do windy. Na szczęście ta szybko
przyjechała. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer
przyjaciółki, jedynej osoby, którą chciał teraz widzieć. Gdy
kobieta odebrała, jak zwykle, swoim wesołym głosem, Caleb nie
potrafił powstrzymać szlochu.
-
Lilith, przyjedź po mnie – głos mu się złamał, a udawanie
przed nią, że nic się nie stało nie miało sensu. Usłyszał od
niej „Daj mi pięć minut” i się rozłączyła.
Czuł
się potwornie. Kocham cię.
Jak Ledwoodowi te słowa przeszły przez gardło? Mówić coś
takiego po tym co usłyszał? Kto uwierzyłby w takie bujdy? Tylko
skończony naiwniak. I pomyśleć, że gdyby nie cała prawda, która
wyszła na jaw, bez wahania wierzyłby.
Zaczął
trzeć mokre oczy, z których woda nie chciała przestać spływać.
Widok miał przez to zamazany i ledwo rejestrował co się wokół
niego dzieje. Zakrył trzęsące się usta, by nie wydawać z siebie
pełnych bólu dźwięków. W budynku czekał na Lilith, która
faktycznie przyjechała w jak najkrótszym czasie. O tej godzinie
korków nie było, więc to może dlatego. Jak tylko zobaczyła go
skulonego podbiegła do niego i potrząsnęła ramieniem.
-
Cal, co się wydarzyło? Wyglądasz jak siedem nieszczęść –
załamała ręce.
-
Zabierz mnie stąd. Szybko.
-
W porządku – wyprowadziła go z klatki kierując do swojego
samochodu, który postawiła na chodniku. Rozmawiając z nim
telefonicznie czuła, że coś jest nie tak, ale zastać go w takim
stanie się nie spodziewała. Przez całe życie, jak się znają,
to drugi raz, gdy widziała swojego najlepszego przyjaciela tak
załamanego. Czym prędzej postanowiła zabrać go do swojego
mieszkania. Tam będą mieli spokój. Jak tylko się dowie co zaszło
w jego domu, weźmie sprawy w swoje ręce.
~~*
* *~~
Przy
pomocy Danna usiadł na łóżku. Jego ciało było sztywne i
obolałe, co uniemożliwiało mu poruszanie się. Rozmasował sobie
nogi zwisające z materaca. Caleb perfidnie celował jakąś rzeczą
w jego głowę, na szczęście nie trafił, bo nabiłby mu niezłego
siniaka. Chociaż na niego zasłużył. Po raz kolejny widział łzy
Cala, które tym razem wywołał on. Mąż miał rację wyzywając go
od najgorszych. Tak bardzo żałował, że blondyn usłyszał te
okropne rzeczy. Tak, były prawdą. Rzeczywiście myślał w ten
sposób, ale to już przeszłość. Mimo że był dorosły to wciąż
pozostawał niedojrzały. Gdy zrozumiał swoje błędy i pojął ich
moc, która miała odzwierciedlanie w teraźniejszości żałował,
było za późno. Caleb dowiedział się czegoś, czego nigdy nie
powinien. W obecnej chwili ta reszta, którą odkrył była dawno
nieaktualna. Kochał go. Powinien powiedzieć mu to dużo wcześniej.
Karina miała rację, miłość dopadła i jego, a on ją właśnie
stracił przez swoją głupotę.
-
Przykro mi, gdybym nie przywoływał tego tematu... To powinno do
końca życia zostać między nami.
-
Przestań. Podejrzewam, że dowiedziałby się prędzej czy później.
Wiem, że nie chciałeś źle. Jedyną winną osobą jestem ja. Po
cholerę mówiłem wtedy te wszystko straszne rzeczy? – jęknął
zasłaniając twarz. – Gdybym był wobec niego fair od samego
początku może nie doszłoby do tego. Zresztą i tak się już tego
nie dowiemy. Ja na chwilę obecną jestem wykończony, nie mogę się
ruszyć. A Caleb nie zechce ze mną rozmawiać przez najbliższy
czas. Musi się uspokoić. Był roztrzęsiony, podobnie jak jak gdy
uświadomiłem sobie, że słyszał każde słowo. Najbardziej boli
mnie, że nie mogę mu złożyć wyjaśnień, bo jego tu nie ma. A
wyznawanie mu uczuć w takim momencie było idiotyczne. Oczywiście,
że się zdenerwował jeszcze bardziej i nie uwierzył mi.
-
Czym on chciał w ciebie rzucić?
-
Nie wiem, ale poleciało gdzieś tam – wskazał ręką za siebie.
Callaway
podreptał na drugą stronę pokoju i podniósł pakunek z podłogi.
Obrócił go w dłoni, a potem zapukał w niego kostkami. Nie
potrafił zgadnąć co to dokładnie jest, więc podał brunetowi.
Mężczyzna
niezwłocznie rozerwał papier i wyjął z niego dość gruby tom.
Dann przysiadł się obok i obserwował czynności Kaylora. Obaj
przyglądali się twardej, kolorowej okładce książki. Przeczytali
tytuł, który niewiele wyjaśniał oraz autora, co dopiero wtedy
dało im do myślenia.
-
Więc to jest nowa powieść Jenkinsa. Josh mówił mi, zanim
zachorowałem, że pisarz w niedługim czasie się ze mną osobiście
skontaktuje. Ale skąd Caleb miałby coś co jeszcze nie wyszło do
sprzedaży? Nie mógł ot tak jej zdobyć.
Otworzył
czytadło na pierwszej stronie, która w pracach autorstwa CJ'a
zawsze pozostawała pusta, tym razem jednak coś było na niej
napisane. Zaczął czytać na głos parę zdań wykonanych ozdobną
czcionką.
„Życzenie
do Spadającej Gwiazdy” różni się od moich poprzednich tytułów,
niemniej jednak liczę, że historia, którą zawarłem spodoba się.
Pomysł na nią nie powstałaby, gdyby nie uczestnictwo Kaylora.
Włożyłem w tą powieść całe serce, gdyż była pisana dla
specjalnej osoby.
Dziękuję
Ci za bycie przy mnie w wielu trudnych chwilach. Dziękuję za
wszystko co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję za cierpliwość.
Dziękuję, że dałeś mi szansę. I przepraszam, że utrudniałem
Ci pracę swoimi humorkami. To co właśnie czytasz to moja
wdzięczność i szansa by powiedzieć, że Cię kocham.
No nieeeee! Co za końcówka ����
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńWow!
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza :)
Kaylorowi szczęka jak nic opadła jak kopara. Radosna chwila stała się wielkim dramatem, a wszystko przez niewyparzoną buzię Danna, który chciał się wyładować na Kaylorze, a przecież sam naważył piwa, dziecko nie bierze się z powietrza, więc powinien je wypić. Nic dziwnego, że zobaczył ducha, test ciążowy pogromcą każdego playboya.
Caleb cierpi :( Nie wiem, co Kaylor zrobi, aby odzyskać zaufanie Caleba, ale niech szybko się o nie postara.
Nie lubię nieszczęśliwych zakończeń, więc mam nadzieję, że będą razem :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, a Dann i jego zachowanie wkurzające, a potem to co Celeb usłyszał, płakać się chce, to co usłyszał bardzo go zraniło, w cudownym momencie skończyłaś tą dedykacją, co teraz zrobi Kaylor?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Dann i to jego zachowanie jest wkurzające, a Celeb to co usłyszał bardzo go zraniło, w cudownym momencie skończyłaś tą dedykacją, co teraz zrobi Kaylor?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza