Hej Kochani! Jak widzicie, to koniec historii Caleba i Kaylora. Mam nadzieję, że przeżyliście z nimi dobre chwile, bo mi świetnie pisało się ten tekst. Kolejny na blogu pojawi się równo 1 stycznia 2017 roku, czyli jak zwykle w niedzielę. Wcześniej dodam opis i postacie. Jestem ciekawa Waszej reakcji na nowe opowiadanie :)
Dziękuję za komentarze :D
Źle
czuł się siedząc przyjaciółce na głowie już cały tydzień. Co
prawda, Lilith powiedziała, że może zostać w jej mieszkaniu jak
długo zechce, lecz jemu ciężko było wykorzystywać dobroć tej
kobiety. Z drugiej zaś strony, gdyby nie ona załamałby się i
pogrążył w żalu. To ona go wspierała w trudnej sytuacji,
pocieszała go, pomogła uporządkować swoje uczucia, które
przytłaczały go w momencie, gdy dowiedział się z kim tak naprawdę
miał do czynienia. Caleb sprawiał wrażenie wyciszonego, choć w
jego sercu i umyśle panował kompletny bałagan. Całymi dniami
przeżywał scenę, której tak bardzo nienawidził, rozpamiętywał
każde słowo, wyraz twarzy Kaylora, głupie tłumaczenie się Danna.
To wszystko sprawiało, że miał ochotę zamknąć się w
pomieszczeniu i nigdy z niego nie wychodzić. Nie pokazywać się
ludziom, nie mieć z nimi do czynienia. Pragnął zapomnieć o tych
miesiącach, które przeżył przy mężu, który jak się okazało
traktował go z góry, kpił sobie z niego cały czas. Wiedział! Po
prostu wiedział, że z Ledwoodem od samego początku było coś nie
halo. Dlaczego nie przejrzał na oczy wcześniej? Zanim pozwolił, by
mężczyzna zawładną jego sercem i zamieszkał tam jako jedyna
miłość. Gdyby nie dopuścił do głosu serca pragnącego miłości
to nie przejąłby się wychodzącą na jaw prawdą. Chciałby być z
kamienia, nie czuć krzywdy, bólu, ani tych okropnych płytkich, nie
nieznaczących uczuć.
Najgorsze
jednak było to, że wciąż kocha tego skończonego bydlaka. Nie
potrafi pozbyć się go ze swojej głowy, a tym bardziej nie serca,
które teraz było pokruszone na miliony drobinek. To nie było tylko
zauroczenie, zakochanie jak w przypadku Gabriela. Męża darzył
głęboko skrywanymi uczuciami, którym bał się ujrzeć światło
dzienne w obawie przez zdruzgotaniem ich. Lecz ostatecznie zebrał
się w sobie i wyznał miłość ukochanemu krótkim tekstem, który,
na domiar złego znajdował się w każdym egzemplarzu książki.
Osoba, którą zakupi tom bez trudności przeczyta pierwszą stronę.
Myśląc o tym czuł się podle. To tak jakby wyznał to Kaylorowi
przed publicznością. Zdecydował, że tak zrobi po tym gdy mąż mu
wytłumaczył dlaczego nie chce się ukrywać ze swoją orientacją.
Nie chciał ograniczać ani krępować bruneta, więc postanowił
oficjalnie powiedzieć te dwa słówka, które chciałoby się
usłyszeć od ukochanej osoby. Zrobił wielki błąd. Sięgając po
tą powieść raz po raz będzie sobie przypominał o mężczyźnie,
który był dla Caleba całym światem.
-
A ja głupia wierzyłam, że kocha ciebie i jest z tobą szczęśliwy.
Mam ochotę pojechać do tej gnidy i wypruć jej flaki – syczała
Lilith plując jadem.
-
Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Przyjaciółka
położyła tackę z ciastem, które po odczekaniu zdążyło
wystygnąć. Przyniosła dwa talerzyki i widelce. Jej rude włosy
latały to w jedną stronę, to w drugą gdy była w biegu. Ostatnio
nie mieli dla siebie czasu, gdyż opoje byli zajęci pracą i swoimi
partnerami. Kilka dni temu gdy stan Caleba poprawił się zdała mu
relacje, które ciężko było prowadzić przez telefon, zwłaszcza,
że gdy można zobaczyć reakcję tej drugiej osoby jest o niebo
lepiej. Dowiedział się, że niedostępna Lilith zaczęła od
niedawna spotykać się z Harrym. Jednak jego praca zajmowała wiele
czasu, i gdy ona go miała, on z kolei był zajęty. Głupio czuł
się, że poniekąd przez niego nie może się spotkać z mężczyzną.
-
Pamiętaj, żeby nie wygadać się przed Harrym, że jestem u
ciebie. Zna twój adres i z pewnością podałby go Kaylorowi. Nie
zamierzam go więcej oglądać. Ani tym bardziej słuchać jego
kretyńskich wymówek, które już sobie pewnie przygotował.
-
Zdaję sobie sprawę, z tego co musisz czuć. Zwłaszcza, że on
sprawiał wrażenie jakby również cię kochał. Czy osoba, która
kłamałaby usiłowałaby się do ciebie dodzwonić ponad sto razy
oraz zostawiłaby prawie tyle samo wiadomości? Wkurwił mnie
niesamowicie, ale pokazuje, że mu zależy, by wszystko tobie
wyjaśnić jak należy. Obierz chociaż raz, lub odczytaj sms'a.
-
Nie zamierzam – warknął piorunując ją wzrokiem.
-
Mówiłeś, że był chory. Nie przejmujesz się jego stanem
zdrowia?
-
Ani trochę – skłamał, bo naprawdę martwił się o mężczyznę.
Zastanawiał się czy sobie poradzi. Jak go ostatnim razem widział,
to Kaylor nie mógł wstać z łóżka. Minęło parę dni, więc
powinno mu się poprawić. – Mógł bardziej o siebie dbać. To
już mnie nie dotyczy. Przecież nigdy nie chciał tego ślubu i
modlił się o jak najszybszy rozwód.
-
Znam jeszcze jedną osobę, która z małżeństwa nie była
zadowolona, ale ostatecznie spodobało jej się życie z mężem.
-
Który okazał się perfidnym kłamcą i draniem.
-
Co fakt to fakt. Porozmawiajmy o czymś innym. Na przykład o
książce pewnego pana, która rozeszła się niczym ciepłe
bułeczki.
-
Nie kop leżącego – jęknął zażenowany głupotą, którą
popełnił stwarzając tekst dla męża.
~~*
* *~~
Czuł
się jakby umierał. Wszystko go bolało i paliło od wewnątrz.
Powodem nie była jednak choroba, która opuściła go kilka dni
temu. Odkąd Caleb wyszedł z ich mieszkania do tej pory do niego nie
wrócił. Nie odbierał telefonów ani nie odczytywał wiadomości.
Nie miał mu tego za złe, mąż odrzucił go tak jak on to zrobił z
blondynem na początku. Jeszcze nigdy nie żałował niczego tak jak
swojej głupoty.
Kaylor
poza problemami z mężem miał utrapienie z ojcem próbującym się
z nim bezskutecznie skontaktować na różne sposoby. Nie zamierzał
się z nim widzieć obawiając się jego reakcji na wszystko co
działo się obecnie w pomieszanym życiu jego syna. Dał mu tylko
znać, że żyje, ale nie chce nikogo widzieć. Przez siedem dni nie
ruszył się krokiem z mieszkania co głównie miało na celu
unikanie spotkania z matką, która swoim natręctwem zaczynała
działać mu na nerwy. Gdyby poszedł do pracy prędzej czy później
spotkałby ją. Jest dobrze jak jest. Z małym wyjątkiem, którym
jest oczywiście Caleb.
Powrócił
myślami do chwili kiedy przeczytał wiadomość w książce CJ
Jenkinsa skierowaną do niego. Znów poczuł rozrywające i
ściskające się serce. Notatka była skierowana do niego, czytał
ją kilka razy nie potrafiąc pojąc o co właściwie chodzi. On nie
potrafił poskładać całości układanki tak szybko jak Dann, który
po chwili namysłu rzucił „Tak bardzo chciałeś poznać tożsamość
tego pisarza, a okazało się, że od paru miesięcy mieszkaliście
pod jednym dachem”
Caleb
odkrył przed nim wszystkie karty, lecz on musiał spartolić sprawę,
za co siebie znienawidził. Mąż powiedział, że go kocha w tak
niesamowity sposób, że brakowało mu słów, by opisać jak się
czuje, pomijając wielkie nieporozumienie, które koniec końców
wynikło i ciągnęło się dalej.
Koniecznie musiał złożyć porządne wyjaśnienia
partnerowi. Problemem był brak jakichkolwiek informacji na temat
miejsca jego pobytu. Nie wątpił, że Caleb jest u swojej
przyjaciółki, lecz nie miał do niej żadnego kontaktu. Pytał
Abigail, ale ta znała tylko adres do rodziców kobiety, a ona
mieszkała sama. Naprawienie tego co zepsuł było w tym momencie
kluczową sprawą, jednak od czego miałby zacząć? Poszukiwania
igły w stogu siana?
Padł
zmęczony psychicznie i fizycznie na łóżko w sypialni. Obok leżała
książka, która miała być jego prezentem. Nawet nie mógł na nią
patrzeć, bo wszystko wracało. Jęknął głośno jakby miał zaraz
się rozpłakać. Do tego nie brakowało wiele. Poczucie winy zżerało
go od środka. Liczył, że może Caleb wróci do mieszkania po swoje
rzeczy i wtedy będą mieli okazję sobie wszystko wyjaśnić.
Dopiero po tym będzie miał porządek w swojej głowie i sercu.
-
Jak głupim można być w moim wieku?
Rzucił
pytanie, lecz nie uzyskał na nie żadnej odpowiedzi. Wciągnął
nosem zapach pościeli. Pachniała Calem. Nagle zobaczył w głowie
obrazy, które przedstawiały chwile, gdy on i mąż przytulali się
do siebie, całowali, spędzali razem czas, kochali się niezliczoną
ilość razy, byli dla siebie. Przyciągnął do siebie kołdrę i
zarzucił sobie na głowę. Chwilę później w pomieszczeniu
rozeszło się pociąganie nosem i szloch.
~~*
* *~~
Drobna,
czarnowłosa kobieta założyła na szyję żółty fartuszek i
zawiązała go sobie w pasie. Podeszła do kuchenki, na której
smażyła się cebulka. W pomieszczeniu unosił się jej mocny
zapach. Przemieszała ją drewnianą łyżką, by się nie
przypaliła, a potem odcedziła ziemniaki. Westchnęła ciężko i
otarła pot z czoła. Raptownie poczuła na swoim ramieniu dłoń,
którą ją odwróciła. Spojrzała się na mężczyznę i spuściła
głowę.
-
Co ty robisz? – usłyszała warknięcie i skuliła się jeszcze
bardziej.
-
Chciałam zrobić obiad zanim wrócisz. Nie chcę żyć jak
utrzymanka. Skoro musiałam zrezygnować z pracy to pomyślałam, że
zajmę się chociaż pracami domowymi.
-
Jesteś w ciąży, więc powinnaś odpoczywać. Lekarz ci
powiedział, że masz nadciśnienie, w dodatku łatwo się
stresujesz i często jest ci słabo. To jest niebezpieczne dla
ciebie i dziecka. To, że gdy się o ciąży dowiedziałem byłem
wściekły, nie znaczy, że jestem jakimś potworem.
-
Wiem – przytaknęła mu i po zdjęciu z siebie fartucha pobiegła
do sypialni. Położyła się przykrywając miękkim kocem, który
Dann kupił jej dwa dni temu. Mężczyzna skierował się za nią.
Przysiadł na łóżku i odgarnął jej kosmyki z czoła.
-
Nie łatwo mnie zdenerwować, ale tobie się jakoś to udaje. Gdy
mam cię w swojej obecności robię się niespokojny. Jeszcze żadna
kobieta nie denerwowała mnie tak jak ty. Trochę to zabawne.
Być
może mówił przykre rzeczy, ale taka była prawda. Jeszcze żadna
kochanka nie doprowadzała go do białej gorączki, choć zdarzało
się parę kobiet, które miał ochotę wyrzucić przez okno. Anna
była inna od wszystkich. Była dużo młodsza, gdyż miała jedynie
dwadzieścia lat, nie miała męża, i nie była bogata. Jednak
pomijając czas, w którym go denerwowała, przyjemnie się na nią
patrzyło. Zwłaszcza gdy spała. Wtedy miękło mu serce i nawet
czasem łapał się na tym, że ją lubi. Annę poznał w barze, w
którym pracowała. Potem wziął do siebie, by ochronić kobietę
przez agresywnym ex. To on zaczął ją kokietować i po upiciu jej
zaciągnął do łóżka. Wiedział, że było to podstępne i
podchodziło pod przestępstwo. Spodziewał się, że oberwie mu się
za taką akcję, lecz ona nie miała nic przeciwko. Domyślał się,
że jej również było wstyd, że dała się uwieść. Z drugiej
strony zgodziła się zostać jego kumpelą od seksu, w zamian za
mieszkanie. Callaway nie miał na co narzekać, kobieta dostępna od
zaraz, w dodatku pod nosem. Nie musiałby obdzwaniać kochanek, by
dostać kilka godzin przyjemności. Uświadomił sobie, że kobieta
była bardziej niewinna niż mu się wydawało. W przeciwieństwie do
pań, które znał, Anna nie chodziła do łóżka z każdym kto się
nawinie.
Ogólnie
rzecz ujmując było całkiem nieźle, jednak po odkryciu, że
kochanka jest w ciąży, jego świat się załamał. Po rozmowie z
przyjaciółmi musiał poprzestawiać niektóre sprawy oraz wziąć
sobie do serca słowa Caleba. Poza tym nie chciałby popełnić
błędów Kaylora, który nie kontaktował się z nim od kilku dni.
„Niektórzy kretyni nie
odróżniają współczucia od miłości!”
Przypomniał sobie mocne zdanie, które chyba miało na niego
największy wpływ.
- Zaopiekuję się tobą, pomogę ci w czymkolwiek
będziesz potrzebowała pomocnej dłoni. Usunę wszystkie numery
kobiet, z którymi się spotykałem. Przemienię się w wiernego
męża i odpowiedzialnego ojca. A kiedyś może nawet weźmiemy ślub
– rzekł z rosnącym uśmiechem na ustach.
- Dann, nie musisz niczego dla mnie poświęcać. Nie
chcę być ciężarem, choć nim niestety jestem.
- Cicho bądź. Gadasz bzdury. Nie będę wiecznie
zachowywać się jak rozpuszczone dziecko. W życiu nadchodzi czas,
by wreszcie dojrzeć. Kaylor zrobił to jakiś czas temu zakochując
się w swoim mężu. Na mnie także przyszła pora. Wybacz, że
wystraszyłem cię tym nagłym wybuchem. Nie jestem nerwową osobą.
Bardziej niż się drzeć na kogoś wolę żartować. Wiesz to.
Anno, zostań ze mną i nigdy nie odchodź – pochylił się i
złożył czuły pocałunek na jej ustach.
~~* * *~~
Wstał
z kanapy, by pójść do łazienki. Odkręcił zimną wodę i przemył
twarz pozbywając się z niej śladów łez. Wytarł ją w wiszący
obok ręcznik. Obrysował swoje odbicie w lustrze. Pokazywało ono
żałosnego mężczyznę, który po odejściu męża nie potrafił
nic zrobić. Nie był nawet w stanie wziąć w dłoń maszynkę i
porządnie się ogolić. Jedyną czynnością, na którą miał
ochotę to przeczytanie powieści, którą dał, w właściwie rzucił
Antrosa. Najpierw kilka razy od początku do końca czytał notatkę,
a dopiero potem przewertował kartki na pierwszy rozdział. Chwilę
temu zamknął tom kończąc na ostatniej stronie. Historia jaką
poznał wycisnęła mu zły z oczu. Dużo scen, sytuacji w jakich
znajdowali się poszczególni bohaterowie dało mu odczuć wszystko
co czuł Cala. Można powiedzieć, że tytuł w dziwny sposób
opisuje życie ich obu, lecz żeby doszukać się zgodności z
rzeczywistością trzeba było znać życie ich jako małżeństwo. A
o faktach z och życia wiedział tylko on i Caleb.
Użalał się nad sobą jeszcze gorzej niż po zerwaniu
z Collinsem, który niegdyś był dla niego najwspanialszy co go
spotkało. Dziś wiedział, że ten tytuł należy wyłącznie do
męża. Obiecał sobie, że nie pozwoli, by jego małżeństwo
spotkał tak beznadziejny koniec.
Po wejściu do sypialni otworzył komodę by wyjąć z
niej poszewkę na kołdrę i poduszki oraz czyste prześcieradło.
Brudną pościel wrzucił do prania zmieniając na nową i pachnącą.
Odsłonił kotarę z okna, czego zazwyczaj nie robił. Caleb lubił
przesiadywać na balkonie. Ciekawe czy u Ravezy ma tą szansę.
Niespodziewanie do jego uszu doszedł szczęk zamka i otwieranie
drzwi. Tylko jedna osoba miała dodatkowy klucz do jego mieszkania.
Serce zaczęło uderzać mocno w jego piersi, a na ustach rozciągnął
się błogi uśmiech. Czym prędzej pobiegł na przedpokój. Miał
ochotę paść na kolana przed osobą, którą ujrzał.
- Kochanie – jęknął podchodząc bliżej. – Tak
się cieszę, że wróciłeś.
- Nie waż się mnie dotykać. Jestem tu tylko po swoje
rzeczy, Nie mam najmniejszego zamiaru...
- Nie odchodź ode mnie – wydukał gdy ze szczęścia
w jego oczach pojawiły się łzy.
Nieoczekiwanie
dla Antrosy brunet klęknął przed nim, a zanim położył czoło na
jego kolanach spostrzegł spadające po jego policzkach łzy. Kaylor
objął jego nogi i ścisnął mocno jakby łapiąc się ostatniej
deski ratunku. Oniemiały przyglądał się mężowi, którego nie
poznawał. Ten pewny siebie, arogancki, patrzący na ludzi z góry,
dupek wyglądał żałośnie i przygnębiająco. Caleb nie był pewny
co powinien zrobić. Widzieć takiego Ledwooda... to nowość. Może
zabrzmi to dziwnie, ale przez tą chwilę, gdy zdążył spojrzeć mu
w błękitne oczy, dojrzał w nich napływającą ulgę i
niewyobrażalną radość. Ciało bruneta trzęsło się, a płacz
mężczyzny odbijał się głośnym echem na złamanym sercu i
poranionej duszy Antrosy. Naprawdę
jestem naiwniakiem, który uwierzy w każde kłamstwo męża,
pomyślał po czym wczepił swoją dłoń w czarne włosy. Zaczął
głaskać uspokajająco klęczącego po głowie. Partner, bo Kaylor
wciąż nim był, mimo wszystko, jęknął i ścisnął jego nogi
jeszcze bardziej, nie żeby on cokolwiek czuł. Serce blondyna
zaczęło bić szybciej zdając sobie sprawę, że może tym razem
kochanek nie udaje. Chciał w to wierzyć, lecz było mu trudno, nie
po tym co przeszedł.
- Powinienem cię nienawidzić.
Mężczyzna podniósł wzrok, by spotkać na swojej
drodze zielone źrenice. Wypatrzył w nich również wielki ból,
który czuł Kaylor.
- Nie wiem kiedy mówisz prawdę, a kiedy kłamiesz. To
dziwne, bo bardzo dobrze potrafiłem to rozpoznać u ludzi.
-
Prawdą było wszystko co powiedział Dann. Skreśliłem cię na
samym początku, myślałem tylko o sobie i korzyściach płynących
ze ślubu. Nie chciałem go brać, ale ojciec zagroził, że odetnie
mnie od pieniędzy. Jednak nim zauważyłem, już byłem w tobie
zakochany. Mówiłem szczerze wyznając ci miłość. Po
przeczytaniu twojej książki zrozumiałem dlaczego pewne rzeczy
jeszcze przede mną ukrywałeś. Trzeba przyznać, że niespodzianka
ci się udała.
- CJ napisał tą powieść specjalnie dla ciebie. On
jest szczęśliwy, gdy ludziom podoba się jego twórczość –
mówił prawie szeptem wpatrując się w głębokie niczym ocean
oczy. – Kiedyś powiedziałeś mi, że twój tata dał Angelice
szansę, którą jego zdaniem powinien dostać każdy. Kylor. Jeśli
zmarnujesz szansę, którą daję ci ja, będziesz żałował do
końca życia.
- Zrobię z niej użytek. Przepraszam cię za krzywdę,
którą ci wyrządziłem – na powrót jego kolan dotknęło czoło
męża.
Nie było szansy, żeby od ręki wybaczył Kaylorowi.
Potrzeba czasu i cierpliwości by odbudować zniszczone zaufanie.
Kochają się, a to najważniejsze. Chcą tego samego. Jeśli zaczną
od nowa z nowym nastawieniem i wiedzą, którą zdobyli w ciągu
ostatnich miesięcy, będą w stanie podołać wszystkiemu.
Kaylor już wiedział, że nie chce nikogo innego w
swoim życiu, bo bez Caleba, to nie byłoby życie, którego by
chciał.
Zaś Caleb po raz kolejny zawierzył ukochanemu modląc
się w duchu, by nie żałować tej decyzji po raz trzeci.
~~* * *~~
-
Mówił ci już ktoś, że jesteś irytujący? Chciałbym się umyć,
więc daj mi z łaski swojej spokój – od bełkotu Kaylora
zaczynała boleć go głowa.
-
Wrócimy do tej kwestii – zaznaczył.
Zdjął
z siebie koszulkę i celnym rzutem trafił do kosza na pranie. Z
dolną partią ubioru jak zwykle miał problem, więc z pomocą
pospieszył mu mąż. Rozpiął jego spodnie pokazując przy tej
czynności zawadiacki uśmiech. Kaylor klęknął i położył sobie
jego nogi na ramionach. Uniósł się na rękach, a wtedy brunet
ściągnął z niego opinające nogawki.
-
Bielizny także pomogę ci się pozbyć – na słowa męża Caleb
zarumienił się ostro.
-
To ma być seks na zgodę? – uniósł brwi denerwując się.
-
Przecież już się pogodziliśmy. Ale seksu nigdy za wiele. Skoczę
pod prysznic kiedy ty wyjdziesz.
Pochylił
się nad pisarzem i złapał za jedyny materiał znajdujący się na
jego seksownym ciele. Ruchem głowy podpowiedział mu, by uniósł
biodra. W tej czynności mąż jakoś poradziłby sobie, ale
uwielbiał go rozbierać. Cal miał wtedy taką niesamowicie
podniecającą minę, że nie potrafiłby przegapić takiej okazji.
Odrzucił bokserki do kosza zatrzymując wzrok na miękkim penisie
kochanka. Niedługo nie będzie taki miękki, przebiegło mu
przez myśl. Posłał blondynowi rozpromieniony uśmiech i dał mu
chwilę prywatności.
Mąż
wrócił do niego kilka dni temu, za co nie posiadał się z radości.
Bał się, że jak tylko wyjdzie do pracy i wróci wieczorem to okaże
się, że Cal zniknął. Jednak do wydawnictwa musiał wreszcie pójść
czy mu się to podobało, czy nie. Antrosa przyrzekł, że nigdzie
się nie wybiera i będzie czekał. Kiedy przekroczył próg biurowca
zorientował się, że jest na językach pracowników z firmy i mówią
o nim więcej niż zazwyczaj. Nie musiał się nawet specjalnie
wysilać, by zgadnąć o czym tak rozprawiają. Po prostu zignorował
ich natarczywe spojrzenia i pewnym siebie krokiem zmierzał do
swojego gabinetu. Na którymś piętrze dopadła go Karina żądając
wyjaśnień dotyczących dwuznacznej notki napisanej przez Jenkinsa.
Oczywiście lubiąc ją denerwować nie pisnął słówka na ten
temat, zamykając go. Jedynie widząc z oddali Jennera uśmiechnął
się i puścił oczko redaktorowi. Na co ten odpowiedział pokazując
kciuk w górę.
Był
zadowolony wiedząc jaki geniusz i utalentowana osoba kryje się za
pseudonimem. Kochał tą osobę. Okazywał to na każdym kroku. Od
teraz będzie starał się dwa razy bardziej, by ich relacje uległy
zmianie na lepsze. Wszedł do sypialni, bo gdy wspomniał kochankowi
o stosunku coś go zaniepokoiło. Otworzył szufladę, w której
trzymał kondomy i żel intymny, który był jego zmartwieniem.
Wziąwszy buteleczkę do ręki odetchnął z ulgą zauważając, że
substancja nie skończyła się, bo musiałby lecieć do sklepu lub
do apteki.
Długo
nie musiał czekać, by mąż wyjechał z łazienki w przepasanym
wokół bioder białym ręczniku. Ucałował go w polik i popędził
pod prysznic.
-
Nie spiesz się – rzucił za nim blondyn. – Jest napalony jak
nastolatek.
Podjechał
do łóżka i podnosząc się na rękach posadził na nim swoje
ciało. Odepchnął pojazd kawałek dalej i rozłożył się wygodnie
na środku materacu. Podłożył sobie ręce pod głowę, zamknął
oczy czekając na pojawienie się partnera. Nie potrafił się
przyznać, że tak bardzo spodobał mu się seks, że mógłby robić
to z Kaylorem na okrągło, jednak mąż w życiu się o tym nie
dowie, bo wykorzystałby to. Nieważne jak bardzo starałby mu się
odmawiać, brunet postawiłby na swoi, a on prędzej czy później
uległby. Podobnie dzieje się teraz, Ledwood perfidnie stara się
wykorzystać informację o CJ, by zmusić go do spotkania
autorskiego, na którym podpisywałby swoje książki. Właśnie o
tym mu truł od kilku dni i o to denerwował się Cal. Wiedział,
że tak będzie, dlatego nie pozwolił nikomu dawać swojego numeru
mężczyźnie, uświadamiając sobie jaki będzie miał problem.
Czując,
że materac ugina się pod ciężarem kolejnego ciała podniósł
powieki. Mężczyzna przełożył swoją nogę na drugą stronę jego
nieruchomych nóg. Ujrzał bruneta zbliżającego się do niego i
siadającego na jego biodrach. Popatrzył się na niego jak na
wariata. Za to Kaylor prychnął pod nosem uśmiechając się.
-
Coś taki zdziwiony? Chciałby się dzisiaj z tobą zamienić. Nigdy
nie powiedziałem, że bycie na dole mi nie odpowiada – obserwował
jak wyraz twarz Caleba się, o dziwno, nie zmienia. W dalszym ciągu
pozostawał zdumiony – No chyba, że nie chcesz być na górze. Do
niczego się nie zmuszam.
-
Ja po prostu... Nigdy nie sądziłem, że pozwolisz mi na to. Dann
mówił, że tylko z Zackiem...
-
Tak, bo jego kochałem, więc mu na to pozwoliłem. Ciebie kocham
bardziej, więc pomyślałem, że chciałbyś spróbować.
-
Chyba zapomniałeś o pewnym szczególe. Jak ja miałbym uklęknąć
czy zrobić cokolwiek co wymaga sprawnych nóg?
-
Pomyślałem o tym. Pozycja, w której się znajdujemy nie wymaga
byś ruszał nogami. Odwalę za ciebie robotę, kotku. Pytanie tylko
czy się zgadzasz?
-
Oczywiście, że tak.
Caleb
podniósł się na ile mógł, by zostać porwanym w ramiona męża.
Owinął swoje wokół jego szyi i wpił się w smakowite usta
przejmując kontrolę nad pocałunkiem, na co Kaylor mu pozwalał.
Całował bruneta niespiesznie rysując opuszkami palców wzorki na
jego umięśnionych plecach. Pamiętał, by go nie drapać i nie
wbijać paznokci, gdyż podczas seksu nie kontroluje się z tym.
Muskał usta swoimi pozwalając, by Ledwood dla odmiany nieco
podrapał jego. Były to niezbyt mocne pociągnięcia, które dało
się spokojnie przeżyć. Nieważne ile razy kochaliby się, to nigdy
nie odstępowały go motyle w brzuchu i rumieniec na polikach. Teraz
odczuwał to jeszcze mocniej. Sama myśl, że miałby wejść w
Kaylora, który jego zdaniem zupełnie nie pasował do pasywa,
sprawiała, że po jego kręgosłupie przebiegały elektryzujące
dreszcze. Nie chciał się nigdzie spieszyć, lecz pragnął poczuć
to co mąż, gdy to robili. Calebowi przeleciało przez myśl, że
teraz już z pewnością Ledwood będzie jego pierwszym we wszystkim.
Przywoływał do pomięci rzeczy, które sprawiały jemu przyjemność
myśląc, że kochanek także chciałby ich doświadczyć. Niestety
miał problem z poruszaniem się, bo w tym momencie to mąż go
przytrzymywał od tyłu, by nie poleciał plackiem na łóżko. Było
trudno, ale jakoś sobie radzili przez cały czas, więc teraz też
dadzą radę. Nie odmówiłby zamiany ról skoro Kaylor sam to
zaproponował, a on pragnął to zrobić.
Utrzymywali
ścisły kontakt wzrokowy, więc gdy poczuł na brzuchu jak penis
Kaylora twardnieje miał ochotę jęknąć.
-
Zdejmujemy ręczniki, niewygodnie w nich.
Obaj
pozbyli się materiałów, które znalazły swoje miejsce na podłodze
kawałek od łóżka. Wiedział co zamierza zrobić brunet, więc go
uprzedził. Złapał naraz oba członki i zaczął poruszać ręką.
Było u potwornie wstyd, ale widział, że mężowi się podoba,
toteż nie przerywał. Poczuł jak do jego ust próbuje wkraść się
śliski język. Kolejny raz zdominował partnera i to jego organ
znalazł się w wargach bruneta. Ten przez chwilę wyglądał na
zdezorientowanego, lecz poprawił się i poddał się woli Caleba
robiąc to z rozkoszą.
-
Jeśli będziesz się tak zachowywać w łóżku to będę ci się
bardzo chętnie oddawać – rzekł z ciepłym uśmiechem do Caleba.
-
Chciałbym, żeby ci się naprawdę podobało. Jeżeli tylko zrobię
coś nie tak, to mi zaraz powiedz.
-
Robisz wszystko idealnie, kochanie. Ale myślę, że nam obu będzie
wygodniej gdy oprzesz się plecami o ścianę.
-
Yhm.
Kaylor
na chwilę zszedł z jego nóg pozwalając mu się podciągnąć i
oprzeć. Na czworaka zbliżył się do niego udając drapieżcę
skradającego się do ofiary. W końcu ponownie zajął swoje miejsce
pozwalając pieścić się blondynowi. Był zadowolony, bo Caleb
przejął inicjatywę i starał się sprawić mu przyjemność.
Dotykał go, całował po ciele i mimo że bardzo się tego wstydził
to kontynuował. Kaylor był z niego dumny. Nawet gdy Cal był na
dole i leżał pod nim, bo rzeczywiście inne pozycje seksualne były
karkołomne, to nie zachowywał się jak kłoda. Dawał od siebie
bardzo dużo, a on wiedział, że blondyn się stara. Był pewien, że
gdyby go o to poprosił, to wziąłby do ust jego kutasa, tak jak on
jakiś czas temu jego. Ledwoodowi ciężko było to zrozumieć, ale
spodobało mu się obciąganie kochankowi. Kiedyś za żadne skarby
świata nie pozwoliłby facetowi włożyć swojego penisa do jego
ust, a co dopiero spuścić się. A teraz sam dość często
proponował to Calebowi.
-
Kocham cię – szepnął blondyn odrywając ich spierzchnięte
wargi od siebie.
-
Jak ciebie także – pogładził go czule dłonią po poliku. –
Przejdziemy do kolejnego etapu, bo już nie mogę się doczekać.
Kiwnął
głową, bo tylko tyle był w stanie zrobić pod uważnym wzrokiem
błękitnych oczu. Zaobserwował jak kochanek wyciąga z szuflady
dwie najważniejsze rzeczy i podaje je jemu. Kaylor wytłumaczył mu
w jaki sposób będą się dziś kochać. Pierwszy raz w nowej
pozycji może sprawiać kłopoty, ale tylko na początku. Z czasem
się przyzwyczają. Ledwood uklęknął rozkładając swoje nogi i
prezentując stojącego bezwstydnie penisa. Oparł dłonie na ścianie
za nim i pochylił się w przód.
-
Nie oszczędzaj żelu, nie używałem swojego tyłka w ten sposób
jakieś dwanaście lat. Poza tym wiesz co robić, prawda?
-
Wiem.
Chciał
się spisać, by Kaylor nie był na niego zły lub mówił, że mu
się nie spodobało. Wycisnął z butelki resztę mazi na dłoń. W
tym zamaczał palce, które wędrowały do zaciśniętej dziurki.
Przejechał po niej opuszkiem palca. Do jego uszu doleciało ciche,
ledwo słyszalne westchnienie. Śliskim palcem przekraczał krąg
mięśni, który zacisnął się na niechcianym intruzie.
-
Nie przejmuj się. Mam zaskakująco wysoki próg bólu. Powiem ci
kiedy będzie bardzo bolało.
Zrobił
jak kazał kochanek. Poruszał palcem, później dwoma w odbycie,
który zaciskał się za każdym razem, gdy coś w niego wchodziło.
Jemu się wydawało, że to powinno boleć, lecz Kaylor nic nie mówił
i próbował się rozluźnić. Skarcił się za to, że nic do męża
nie mówił, ale jemu szeptanie sprośnych słówek nie szło tak
dobrze jak brunetowi. Serce biło mu niewiarygodne szybko jakby miało
zaraz wyskoczyć z piersi. Bał się, że jak zawali sprawę, to
partner nie będzie pozwalał mu na zamianę.
Patrzył
jak jego palce znikają między kręgami mięśni, które luzowały
się i zacieśniały. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz
gdy wyobraził sobie swojego nabrzmiałego członka wsuwającego się
w miejsca, gdzie chowają się palce. Zastanawiał się czy mężowi
jest dobrze, bo milczał jak zaklęty.
-
Poruszaj nimi szybciej. Cholernie dobrze – zamruczał wibrującym
głosem jakby czytając Calebowi w myślach.
Wkładał
i wyciągał śliskie palce, zginał je i krzyżował masując
delikatną skórę odbytu. W powietrzu unosił się zapach wiśni
pochodzący od żelu. Wydawało mu się, że pomimo początkowych
trudności, dziurka jest już dostatecznie nawilżona, lecz nie
przerywał penetracji. W pewnym momencie zaobserwował, że biodra
męża pracują nabijając się ostrożnie.
-
Kaylor – jęknął nie potrafiąc wprost się go zapytać, czy już
może zrobić coś więcej.
-
Słucham, kotku. Aż tak bardzo chcesz mnie przelecieć?
Złapał
Caleba za nadgarstek i odsunął jego rękę, po czym zniżył się.
Wpił się w słodkie wargi blondyna i spijał z nich nektar. Mąż
oddawał pocałunki z pasją w pewnych momentach zapominając o
wstydzie kierując się wyłącznie pożądaniem. Wiele czasu minęło
odkąd był na dole, więc wolał się przygotować, by później nie
musieć przerywać, gdy nie potrafiłby przezwyciężyć bólu.
Przejechał kilka razy po swoim penisie i Cala. Zaraz potem odpakował
gumkę i założył ją kochankowi, gdyż ten miał śliskie dłonie
i nie poradziłby sobie. Kaylor spojrzał mu głęboko w oczy.
Widział w nich tyle miłości należącej tylko do niego. Westchnął
i podniósł się lekko przystawiając sobie pod tyłek kutasa.
Opuszczał powoli biodra wpuszczając w siebie męża. Myślał, że
nie wytrzyma. Mimo dobrego nawilżenia wciąż bolało. Nic dziwnego
skoro od lat to on posuwał facetów, a nie na odwrót. Przełamał
się i nabił na twardego niczym skała kutasa siadając na biodrach
partnera. Caleb może i był nieco mniejszych rozmiarów, lecz na
pewno był grubszy od niego.
Rozkosz
rozchodząca się po jego całym ciele była nie do opisania. Gdy
główka przebiła się przez kręgi mięśni poczuł jakby miał
dojść natychmiast, jednak próbował nad sobą panować.
Zaciskający się na nim odbyt już teraz robił mu dobrze, a co
będzie gdy Kaylor zacznie się na nim poruszać. Dali sobie chwilę
na odsapnięcie i opanowanie się.
-
Całkiem nieźle, co?
Kaylor
objął męża ramionami, na co ten odpowiedział tym samym. Byli
złączeni w trwałym uścisku. W końcu brunet nie odrywając się
od Antrosy zaczął powoli poruszać się w górę i dół biorąc w
siebie pulsującego kutasa. Czuł się bosko, jak jeszcze nigdy.
Caleb sprawował się doskonale, za co właśnie go pochwalił.
Obsypywał jego szyję pocałunkami i ciągnął ją zębami. Błądził
ciekawskimi dłońmi po jego ciele zaznaczając drogę kręgosłupa.
Nagle poczuł w dole spięcie. Przyspieszył ruch bioder mając dość
tego czekania. Musiał dojść w tej chwili.
-
Kaylor, zaraz dojdę – wyjęczał blondyn.
-
To świetnie, bo ja też.
W
końcu, ku jego uldze, zawładnął nim elektryzujący dreszcz.
Zacisnął się na penisie niczym imadło czując jak ten drga
niebezpiecznie wewnątrz niego. Doszedł obficie dzięki poruszającej
się na nim dłoni. Trysnął w nią białą mazią nie zaprzestając
ruchów bioder wiedząc, że kochanek jest bliski orgazmu. Nie musiał
długo czekać aż to się stanie. Caleb odchylił głowę w tył
wydając z siebie przeciągły jęk na koniec wymawiając na koniec
jego imię.
Opadł
zmęczony na blondyna opierając głowę na jego piersi. Oddychał
głośno i chaotycznie wciąż próbując się uspokoić po orgazmie.
-
Koniecznie musimy to powtórzyć – powiedział Kaylor łapiąc
oddech.
-
Nie mam nic przeciwko.
-
No to odpoczywaj póki możesz, bo na dzisiaj to nie koniec –
polizał czubkiem języka usta blondyna, na co ten uchylił wargi
wpuszczając organ do środka.
~~*
* *~~
Odłożył
długopis na biurko robiąc sobie mała przerwę. Był wykończony
całodniową pracą i przebywaniem w tak licznym gronie ludzi, którzy
przyszli do galerii po podpis CJ'a Jenkinsa. Miał serdecznie dosyć.
Zaczynał żałować, że ostatecznie uległ mężowi, który od
kilkunastu dni nakłaniał go do spotkania. Paplanina bruneta była
tak męcząca, że wolał dać za wygraną. Odsunął się od biurka
i podjechał do stojącego nieopodal Kaylora i Banera.
-
Synu, jak ty przekonałeś tego uparciucha, żeby pokazał się
światu?
-
Mam swoje sposoby – puścił mu oczko, za co Cal miał ochotę go
uderzyć. Dlaczego mąż musi zachowywać się w taki sposób?
-
Caleb, muszę porozmawiać z tobą o pewnej sprawie. Chodzi o
procent który przekazujesz ze sprzedaży swoich książek do
ośrodka rehabilitacyjnego.
-
Coś się stało? – zmartwił się.
-
Nie, ale właściciel tegoż miejsca chciałby poznać osobę, która
anonimowo łożyła fundusze na zakup potrzebnych urządzeń dla
ośrodka i osób, których nie stać na takie finansowe obciążenia.
-
Robiłeś coś takiego? Nie miałem pojęcia – przyznał zdumiony
Kaylor. – Przekazywałeś swoje zarobki ludziom, których nie stać
było na zakup specjalistycznego sprzętu, choć przez to tobie
brakowało pieniędzy?
-
Na świecie są potrzebujący, ważniejsi ode mnie. Ja miałem to
czego potrzebowałem, to ciocia marudziła.
Caleb
po krótkiej wymianie zdań powrócił do podpisywania i słuchania
jak to wielu ludziom podoba się jego twórczość i co myślą o
ostatniej książce. Oczywiście nie obyło się bez krytyki, lecz
nie przejął się tym, bo najważniejszej osobie powieść się
podobała. Mając u boku Kaylora już się nawet nie bał ani nie
wstydził okazywania mu swoich uczuć wśród ludzi. Nie udawali
nieznajomych lub zwykłych przyjaciół. W pewnym momencie jego uwagę
zwróciła wysoka, bardzo ładna kobieta, o czarnych jak noc włosach
w iście czerwonej sukience. Zdawało mu się, że przyglądała się
jemu i brunetowi od dłuższego czasu. Został mu podsunięty pod nos
kolejny tom, który z uśmiechem na ustach podpisał imieniem
pisarza. Gdy powrócił wzrokiem do miejsca, w którym stała
kobieta, uświadomił sobie, że już jej tam nie ma. Szybko jednak o
tym zapomniał pogrążając się w pracy, która zaczęła przynosić
mu radość.
~~*
* *~~
Nie
potrafił oderwać oczu od Caleba. Cieszył się, że wyszło na jego
i ostatecznie CJ pokazał się swoim fanom. Dla niego był to
osobisty sukces, gdyż małymi kroczkami przyzwyczajał męża do
ludzi, od których się odseparowywał. Nagle ojciec oderwał go od
rozmyślań szturchając go w rękę.
-
Koniec końców nie spotkałeś się z Angeliką?
-
Nie potrzebuję tego. Ile razy mam ci powtarzać? To szczęście, że
na nią nie wpadłem.
-
Właściwie to przed sekundą dostałem od niej wiadomość. Jest do
ciebie, przeczytaj – wziął od ojca telefon zaczął niedługą
wiadomość zostawioną przez Angelikę.
Jesteś
niechętny do spotkania ze mną, więc nie będę się narzucać.
Może kiedyś się zobaczymy. Jestem spokojna, że mogłam cię
chociaż zobaczyć. Życzę Ci wszystkiego najlepszego dopiero teraz,
gdyż nie było mnie na ślubie, i powodzenia z tym chłopakiem.
Rozejrzał
się wokół siebie, lecz nie dostrzegł żadnej kobiety, którą
mogłaby okazać się jego matka. Tego się nie spodziewał, nie od
niej. Takiej wyrozumiałości? Nie czuł żadnej ironii w tekście,
który do niego napisała. Uśmiechnął się pod nosem oddając
rodzicowi komórkę uprzednio usuwając wiadomość. W jednej chwili
jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem blondyna. Spoglądał właśnie
na swoją przyszłość, której będzie się kurczowo trzymać. Do
szczęścia już mu niczego nie brakowało.
~~KONIEC~~
No i koniec dzięki za opowiadanie:-)
OdpowiedzUsuńcudowne opowiadanie! :) Nie wierzę ze to już koniec.... weny życzę do innych dzieł! :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nowego opowiadania.... Na pewne będzie równie fantastyczne co to i wszystkie poprzednie :)
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPiszesz rewelacyjnie :)
Historia miłości Caleba i Kaylora bardzo mnie poruszyła, dawno nie czytałam tak cudownego tekstu :)
Miłość niech zawsze zwycięża :)
Caleb i Kaylor niech żyją długo i szczęśliwie :)
Jeszcze raz wielkie dzięki za Twoją cudowną twórczość :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania :) Ciekawi mnie, kto będzie głównym bohaterem :P
Na początku dziękuję Ci za komentarz pod każdym rozdziałem. Czytając je miałam banana na twarzy :D Wkradło się parę błędów (nie parę) bo tekstu nikt nie poprawiał, a ja... no cóż. Gdy piszę szybko popełniam dużo literówek. W sprawie kolejnego opowiadania mogę zdradzić tyle co wcześniej. Osoby, które czytały każdy mój tekst (nie powiem jaki, bo może ktoś się domyśli i z niespodzianki nici) szybko połączą ze sobą fakty, a tego nie chcę :D Dowiesz się za miesiąc, bo teraz robię sobie urlop ;)
UsuńPozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńok, jeszcze tak na spokojnie czytam, a co mi tam, opowiadanie jest fantastyczne, dziękuję Tobie, wiem, że będę do niego wracać od czasu do czasu, już też nie mogę się doczekać nowego, ale teraz spróbuję nadrobić zaległości w jakimś tam stopniu z tym skomentować rozdział za rozdziałem, jak i te wcześniejsze opowiadania... a z nowym to będę starała się być na bieżąco...
Multum weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię gdy podczas czytania mogę się pośmiać i jednocześnie są sceny smutne i dramatyczne(oj tak przyznaję się bez bicia że płakałam jak Caleb dowiedział się o zakładzie), w ogóle Miałaś świetny i bardzo innowacyjny pomysł na to opowiadanie na pewno utkwi mi w pamięci i wrócę do niego nie raz! Dalego również życzę dużo weny i czekam na pierwszy rozdział nowego opowiadania ;) (już przeczytałam jego opis i zacieram rączki ) Powodzenia! :)
Pozdrawiam Dżoana
Bardzo fajna opowiadanie. Trochę błędów ale nie raziły aż tak. Tekst szybko i z przyjemnością się czytało. Masz bardzo fajny styl pisania. Mi się podobało. Mam nadzieję, że cały czas piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nao
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Kaylot bardzo przeżył to rozstanie z Celebem, no pięknie oddał się Celebowi, w końcu udało mu się namówić go do spotkania z fanami, no i Dann się w końcu ustatkuje...
wspaniałe zakończenie tej historii
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, fantastycznie, och Kaylor bardzo przeżył to rozstanie z Celebem, i w zasadzie dobrze, bo to pokazało, że jednak zależało mu, no i pięknie oddał się Celebowi, także w końcu Kaylorowi udało się namówić Celeba do spotkania z fanami, i Dann się w końcu ustatkuje...
a na koniec powiem, wspaniałe zakończenie tej historii...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza