Hej :) Przepraszam, że nie wstawiłam wczoraj rozdziału. Nie zapomniałam o nim, ale wynikły pewne sprawy i nie miałam dojścia do Internetu przez kilka dni.
Uwaga na przyszłość! Jeśli jakiś rozdział (kiedykolwiek miałoby się to zdarzyć) nie pojawi się w określonym terminie, ja na ten temat nic nie powiem, nie będę aktywna na blogu dłużej niż 2 miesiące to znaczy, że wącham kwiatki od spodu :) Żyć zamierzam jak najdłużej, ale mówię o tym... tak na wszelki wypadek. Wtedy będziecie wiedzieć, że blog nie będzie prowadzony, bo zabrakło mnie.
Dziękuję za komentarze :)
~
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali,
zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć,
nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek
uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w
sobie. ~
Jan Twardowski
Caleb zamarł. Dowiadując się kim jest przystojny
mężczyzna rozmawiający z jego mężem w życiu by się nie
spodziewał, że to osoba, którą Kaylor darzył szczególnym
uczuciem. Z jakiegoś powodu poczuł mocny ucisk w sercu. Patrząc na
scenę rozgrywającą się w pewnej odległości odczuł irytację.
Nie wiedział dlaczego, ale zaczynało go denerwować, że jakiś
obcy mężczyzna stoi tak blisko jego męża i wygląda jakby z nim
flirtował. Obejrzał się na Danna.
- Puść mnie. Możemy w końcu dotrzeć do drzwi? –
mówił obojętnym tonem jakby nic go już nie interesowało.
- Jeśli tam podejdę to zabiję Zacka na miejscu. Ten
śmieć ma czelność zachowywać się jakby się nic nie stało?
Tupetu i pewności siebie mu nie brakuje! Po tym wszystkim zamierza
się wywyższać ponad wszystkich?!
- Dann, wrzuć na luz. Teraz to ty zachowujesz się jak
wariat. Jesteś zazdrosny o Kaylora? Zdajesz sobie sprawę, że on
ma męża? – zażartował Atkinson.
- Nie pieprz! To ten skurwiel nie jest uświadomiony,
że jego Kaylorek nie jest już kawalerem.
- Rzeczywiście bardzo nienawidzisz tego Zacka, ale
tylko dlatego, że Ledwood się z nim spotykał? – mówił jakby
zapomniał o obecności milczącego na zewnątrz, a wrzeszczącego w
duchu, Caleba. Dann nie potrafił się powstrzymać od powiedzenia
wszystkiego od razu. Czuł wściekłość na samą myśl
przebrzydłego drania.
- Collins porządnie namieszał w życiu Kaylora.
Zaczęli się spotykać gdy twój kumpel miał piętnaście lat.
Przez kolejne dwa byli w związku. Ten dupek tak bardzo rozkochał w
sobie Ledwooda, że ten nie widział poza nim świata. Był w nim do
szaleństwa zakochany. To pierwszy i jedyny facet, któremu Kaylor
się oddał. To może nie jest informacja, o której powinienem
wiedzieć, ale to mi się zawsze zwierzał i płakał na moim
ramieniu, gdy został przez Callinsa rzucony. Zack potraktował go
jak zabawkę, która po pewnym czasie mu się znudziła. Kiedy
Kaylor doszedł do siebie po takim ciosie diametralnie się zmienił.
Zaczął kłócić się z ojcem, a każdego następnego kochanka
traktował ja śmiecia. Żadnego nigdy nie kochał, nie szanował, a
po seksie zaraz wywalał ich z łóżka. Nie poznawałem go. Wtedy
nie przypuszczałbym, że przez złamane serce zmieni się nie do
poznania. To świadczy tylko o tym, jak wielki wpływ miał Zack na
Kaylora.
Calebowi nie chciało się tego słuchać. Zdawał
sobie sprawę, że Dann musi się przed kimś wygadać, zważywszy,
że to nie jest jakaś błaha sprawa, a przez dotychczasowe życie
trzymał to w tajemnicy. Jednak pragnął by już ucichł. Nie
potrafił słuchać o mężczyźnie, który był w przeszłości dla
jego męża całym światem. Czuł narastającą złość i z
jakiegoś powodu zazdrość. Wbrew sobie dowiedział się jaki był
brunet zanim nastała w nim zmiana. Gdyby nie powiedział tego
wieloletni przyjaciel jego męża to nie uwierzyłby w takie brednie.
W dodatku „pierwsza miłość”, „pierwszy kochanek”, „jedyny
mężczyzna, któremu Kaylor się oddał” doprowadzały go do
wrzenia. W jednej chwili poczuł się okropnie jakby odechciało mu
się żyć. Mimo że partner został tak skrzywdzony to śmiało
rozmawia i uśmiecha się do swojego byłego. Dlaczego to robił
mając do niego wielki żal?
- Twój mąż, ten skończony naiwniak wciąż nosi
srebrny wisiorek, który dostał od Callinsa lata temu w prezencie.
Jeszcze nigdy przez piętnaście lat nie widziałem, żeby zabrakło
tej gównianej ozdóbki na jego szyi.
- Ja także nie – syknął Caleb zwracając na siebie
uwagę. Żałował, że w ogóle tu przyjechał, gdyby siedział w
domu to nie dowiedziałby się tych wszystkich rzeczy o partnerze.
- Kontrolujcie się przed wybuchem, gdy tam podejdziemy
– zaznaczył Atkinson.
~~* * *~~
Był zdumiony widząc tutaj Zacka. Nie przypuszczał,
że jeszcze się kiedyś spotkają. To było zaskakujące. Były
kochanek przywitał się z nim. Jeśli miałby określić uczucia,
które w tej chwili czuł to byłoby to zmieszanie oraz zaskoczenie.
Nadal doskonale pamiętał jak cierpiał po zerwaniu z nim, jak
wypłakiwał swoje smutki przyjacielowi, któremu jako jedynemu
wszystko wyznał. Zabolało go to, że mężczyzna, z którym przed
laty dzielił miłość traktował go w sposób jakby nic się nie
wydarzyło. Z jakiegoś powodu dziwnie mu było w towarzystwie Zacka,
starszego od niego o pięć lat. Czuł się trochę niezręcznie,
lecz mężczyzna stojący obok zachowywał się normalnie.
- Miałem w mieście coś do załatwienia i bardzo się
cieszę, że nie przełożyłem tego na inny dzień. Wtedy nie
mógłbym cię spotkać. To dość nieoczekiwane – uśmiech nie
schodził mu z twarzy.
- Tak... Świąteczna niespodzianka?
- Określiłbym to bardziej mianem przeznaczenie. Nasze
spotkanie po latach musiało być zapisane w gwiazdach – puścił
Ledwoodowi oczko. – Ostatnim razem gdy się widzieliśmy miałeś
siedemnaście lat. Naprawdę wyrósł z ciebie niezły przystojniak.
W takim wydaniu podobasz mi się jeszcze bardziej. Co tu porabiasz?
- Przyjechałem na zakupy z kumplami i mężem –
rzucił cierpko uświadamiając sobie, że Collins otwarcie z nim
flirtuje. Nie spodobało mu się to. W tym momencie doszedł do
wniosku, że nie powinien wywoływać nieporozumień i grać w
otwarte karty. Cieszył się, że Danna tutaj nie ma, bo ich
spotkanie dobrze by się nie skończyło. Przypuszczał także, że
Callaway mógłby wygadać się przed Calebem, a nie chciał drażnić
męża. Chociaż czy partner miałby się o co wściekać? Byli
małżeństwem, ale nie łączyło ich żadne uczucie, nie było
między nimi miłości, więc jakakolwiek zazdrość nie mogła
pokazać swoich szponów.
- Żartujesz – rzucił pospiesznie mężczyzna. –
Mąż? Kpisz sobie ze mnie.
- Dlaczego miałbym? Między nami wszystko zamknięte.
Sam zakończyłeś nasz związek stwierdzając, że ci się
znudziłem, chociaż fajnie ci się mnie pieprzyło. Myślisz, że
modliłbym się i szukał cię, żebyś do mnie wrócił? Wyobrażasz
sobie zbyt wiele. Nic a nic się nie zmieniłeś. Twoja gadka na
podryw jest ta sama co wcześniej, zawadiackie zachowanie także.
Mógłbym dać sobie głowę uciąć, że masz gdzieś faceta, który
czeka aż wrócisz do domu, nieświadomego, że zdradzasz go z kimś
innym lub próbujesz to zrobić.
- Faktycznie kogoś mam, ale ja go raczej traktuję jak
kilkomiesięczną przygodę – wzruszył ramionami.
- A on naiwnie wierzy, że kochasz go i jesteś wierny
– prychnął. – Fajnie było cię znowu zobaczyć i wiedzieć,
że dobrze ci się wiedzie, ale jak już mówiłem mam wspaniałego
męża i nie zamierzam go potraktować jak ty mnie.
- Do tej pory miałeś mi to za złe?
- Nie, to przeszłość. Zapomnijmy o tym i udawajmy,
że nigdy nas nic nie łączyło. Bo to prawda. Tylko ja w naszym
związku kochałem. Ty się bawiłeś.
Zdumiały Collins wypuścił powietrze ze swoim typowym
uśmieszkiem. Podszedł do niego w jednej chwili zostając
przytulonym przez starszego mężczyznę. Nie odwzajemnił tego, nie
miał powodu, by to robić. Były kochanek szepnął mu na ucho „Do
zobaczenia” i zniknął po drugiej stronie budynku kierując się
na parking. Powędrował za nim wzrokiem. Mężczyzna zatrzymał się
niedaleko wejścia przy białym samochodzie. Zack zorientował się,
że jest przez niego obserwowany, więc pomachał mu, chwile później
odjeżdżając. Może to dziwne, ale gdy został sam poczuł ulgę.
Ale co miały znaczyć jego ostatnie słowa? Nie miał najmniejszego
zamiaru ponownie się z nim spotykać, co więcej nie ma mowy o
żadnym skoku w bok. Szczególnie gdy tą osobą miałby być ten
przewrotny facet. Przypuszczał, że gdyby Callaway dowiedział się,
że ich znów coś łączy to w jednej sekundzie straciłby
przyjaciela, który włożył dużo wysiłku, by w krótkim czasie
postawić go na nogi po brutalnym zerwaniu.
Kilka minut później zobaczył, że dwaj przyjaciele i
mąż zbliżają się do niego. Nie wdawali się w rozmowy, pomknęli
prosto do samochodów uciekając z lodowatego dworu. Harry
zaproponował, żeby zjedli coś na mieście we czwórkę, ale Caleb
i Dann najwyraźniej nie byli zachwyceni tym pomysłem, bo siedzieli
cicho i słowem przez całą drogę się nie odezwali. Konwersację
prowadził z Atkinsonem, bo tamci dwaj wydawali się być nie w
sosie. Koniec końców i tak zatrzymali się w jednej z restauracji i
pochłonęli ciepły obiad.
Po dotarciu do Kansas kumple przesiedli się do swoich
aut i wrócili do siebie, a oni do swojego mieszkania. Zastanawiał
się nad zachowaniem męża, który wyraźnie był czymś
przygnębiony. Martwił się o niego, bo od długiego czasu nie
zachowywał się w ten sposób. Czyżby teraz miał powód?
- Od kiedy wróciliśmy z galerii wyglądasz na
wkurzonego. Powiesz mi co...
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku –
wszedł mu w słowo. – Będę teraz zajęty, więc nie
przeszkadzaj mi. Dzięki – wjechał do swojego pokoju i zamknął
drzwi na klucz.
- Nie potrafisz kłamać, przecież widzę, że coś
jest nie tak – mruknął do siebie kierując swoje kroki do
salonu. Naprawdę nie wiedział co ugryzło męża. Nim zajmie się
później, na obecną chwilę ma dużo pracy i musi się z nią
uporać. Prawdopodobnie zejdzie mu to do wieczora, ale nikt tego za
niego nie zrobi. Jeśli chce wznieść wydawnictwo na wyżyny to
koniecznie musi się do tego przyłożyć i jeszcze wielu rzeczy się
nauczyć. Nie wiedział jak długo to zajmie, ale sprawi, że ich
wydawnictwo stanie się jeszcze popularniejsze i zaczną wydawać
więcej wspaniałych książek.
~~* * *~~
Czuł się okropnie i nie potrafił wyjaśnić
dlaczego. Coś go ściskało w piersi i czuł palący ból. Od kilku
godzin nie potrafił skupić się na pisaniu, bo głowę zaprzątała
mu sytuacja z galerii. Obraz męża przytulanego przez Zacka utkwił
mu w pamięci na stałe. Nie miałby problemu gdyby to był ktoś
obcy lub osoba, która dla Kaylora nic nie znaczyła. Przynajmniej
nie leżałoby mu to tak na sercu. Ilekroć przywoływał do pamięci
informacje pozyskane od Danna nie potrafił oprzeć się wrażeniu,
że czuje silną zazdrość.
- Dlaczego tak bardzo to rozpamiętuję? Od początku
wiedziałem, że mój mąż miał wielu przede mną. Nie zaskoczyło
mnie to. Zack należy do przeszłości, a tylko idioci są o nią
martwią. Więc jestem idiotą – dodał po dłuższej chwili
wahania.
Próbował nie dopuszczać do siebie myśli, które
łatwo wyjaśniały powód jego irytacji. Prawda była na
wyciągnięcie ręki, lecz on bał się tego zrobić, przeczuwając,
że będzie przez to na przegranej pozycji. Nie przejąłby się ex
kochankiem Kaylora gdyby mąż poprzednio traktował go jak kumpla do
seksu. Nie było tak. Collins był kochany przez jego męża, co
więcej nie tylko był jego pierwszym kochankiem. W ich związku tym,
który był na dole jest Kaylor.
- Zack był jedyna osobą, której Kaylor oddał się w
pełni.
Zgadzając się na seks z mężem zdawał sobie sprawę,
że to on wyląduje na dole i nie przeszkadzało mu to, gdy Ledwood
zapewnił, że odpowiednio się nim zajmie. Od miesięcy robili to
wiele razy, i było fantastycznie, lecz nigdy nie zaproponował, żeby
się zamienili.
- I nie zrobi tego. Na co ty liczysz, Caleb? – mówił
do siebie. – Kochał Collinsa, o ile wciąż czegoś do niego nie
czuje, ciebie nie miałby powodu kochać. Dlaczego nie przejrzysz na
oczy? W waszym małżeństwie nie ma czegoś takiego jak miłość.
Zbierało mu się na płacz. Wolałby chyba żyć w
niewiedzy niż uświadomić sobie, że w tak krótkim czasie zakochał
się w Kaylorze.
Około dziesiątej postanowił wyłączyć komputer i
pójść do sypialni. Nie będzie się przed mężem chował w
nieskończoność. Nie chciał go również niepokoić. Przejeżdżając
przez korytarz spostrzegł leżącego na sofie, na wpół przytomnego
partnera. Podjechał do niego orientując się, że błękitne oczy
są w niego wlepione. Uśmiechnął się lekko przeczesując dłonią
czarne pasma. Kaylor odwzajemnił uśmiech i westchnął cicho.
- Uwielbiam jak to robisz. Nie przerywaj.
Kaylor poprawił się na kanapie, by Caleb miał lepszy
dostęp do jego głowy. Wplatał dłoń w jego włosy ciągnąc je w
górę, lecz nie sprawiając mężczyźnie bólu. Każde pasmo
nakładał na poprzednie tworząc z nich zabawną fryzurę.
- Zamierzałem się dzisiaj z tobą kochać, ale jestem
zbyt zmęczony – jęknął. – Daj mi buzi to się rozbudzę.
- Skąd ta pewność, że mam dzisiaj na to ochotę? –
uniósł brew.
- Wystarczy, że cię trochę popieszczę, a szybko
najdzie cię ochota.
Usiadł i przyciągnął do siebie wózek ustawiając
go przodem do siebie. Spojrzał wprost w zielone tęczówki, a
przeszło go jakieś niemiłe uczucie. Tak jak się domyślał, Caleb
miał mu coś za złe. Zrobił coś o co mąż ma pretensje, ale nie
powie tego otwarcie udając, że wszystko gra. Jak zdążył go
poznać, tak wiedział, że sam z siebie nie zacznie rozmowy. Powinni
kiedyś usiąść i na spokojnie szczerze pomówić o sprawach, które
ich trapią. On chętnie dowiedziałby się jak Antrosa zarabia na
życie, bo wiedział, że pracuje. Jednak blondyn nie chciał
zdradzić jaki ma zawód i kiedy go wykonuje. Akurat to musi nieco
poczekać, bo planuje z mężem trochę nocnych igraszek.
Pochylił się w przód i dotknął swoimi ustami jego.
Przez chwilę Caleb się opierał i nie odwzajemniał pocałunku,
jednak pod jego uporem i coraz to bardziej chaotycznym tańcem warg
uchylił swoje.
- Teraz widzę, że mnie chcesz – ostatni raz musnął
słodkie wargi.
Sprawnym ruchem, przy pomocy Cala, podniósł go z
wózka i zaprowadził go do łazienki zostawiając pojazd w salonie.
Trzymając go na rękach udało mu się otworzyć ściankę od wanny.
Posadził na niej męża.
- Dzisiaj kąpiemy się razem. Wanna jest spora, więc
będzie dobrze. I ciekawie.
- Co rozumiesz przez ciekawie? – w sumie to nie
musiał pytać, bo doskonale wiedział. Przez cały dzień miał
paskudny humor, więc może mały relaks nie będzie taki zły.
W odpowiedzi na jego twarzy pojawił się zawadiacki
uśmiech. Nie tracąc czasu pozbył się najpierw całego swojego
odzienia, a następnie rozebrał męża. Długo nie musiał czekać,
aż na twarzy małżonka rozbłyśnie czerwony rumieniec. Poczekał
aż Caleb przesunie się w środek wanny. On wszedł do niej gdy
zostało mu zrobione miejsce, po czym zamknął ściankę i odkręcił
wodę uprzednio ustawiają komfortową temperaturę. Ani za wysoką,
ani za niską. Wpierw zastanawiał się gdzie powinien usiąść, ale
z racji, że uwielbiał przyglądać się speszonemu mężowi
usadowił się za nim. Zmusił go, by oparł swoje plecy o jego tors.
- Całkiem miło co?
- Nie radzę ci próbować czegokolwiek. Od tego jest
łóżko – mruknął spuszczając głowę na dół.
- Aleś ty zasadniczy. Seks można uprawiać w różnych
miejscach. Nie koniecznie na łóżku.
- Z całą pewnością, zaznaczając, że obie osoby są
zdrowe.
- Jesteś zdrowy, po prostu masz utrudnione możliwości
poruszania się, ale to nie jest problem. Widzę, że się o coś
dąsasz. Nawrzeszcz na mnie, zdenerwuj się, ale nie zakładaj tej
maski mówiącej „nic mnie nie obchodzi, wszystko jest dobrze”.
~~* * *~~
Kaylor jest uparty jak osioł i nie odpuści mu.
Dlaczego brunet nie potrafi zrozumieć, że on chce spokoju? Nie
będzie mu się tłumaczył ze swoich humorków. Nie dość, że byli
w takiej sytuacji, to na domiar złego miałby mu robić wyrzuty z
idiotycznego powodu. Co miałby powiedzieć Ledwoodowi? Aby kochanek
zdjął ten wisiorek z szyi, bo jak tylko go widzi to go szlag
trafia?! Tak właśnie się czuł. Wcześniej nie zwracał na niego
specjalnie uwagi, ale poznając jego pochodzenie, nie potrafił
znieść, że ta ozdoba nie odstępuje Kaylora na krok. Śpi w nim,
kąpie się i tylko czasami zdejmuje, by go wyczyścić. Wyobraził
sobie, że mówi to wszystko ujawniając, jak bardzo potrafi być
zazdrosny o głupią rzecz, a mąż zaczyna się z niego śmiać. Dla
niego samego to była czysta komedia. Był pewny, że mąż wciąż
czuje coś do Zacka, mimo że ten okropnie go potraktował. To
musiała być przyczyna, dlaczego nawet po tylu latach obejmuje tą
głupia rzecz specjalnym traktowaniem.
- Czego ode mnie oczekujesz? – odezwał się w końcu
Caleb.
- Wyjaśnień. Czy to tak wiele?
- Mógłbym zapytać cię o to samo – syknął. –
Ode mnie oczekujesz, że powiem ci wszystko jak na świętym
kazaniu, a siebie nie widzisz. Przestań doszukiwać się czegoś
czego nie ma i zapomnij. Jeśli chcesz seksu to się pospiesz z
kąpielą – Kaylor niespodziewanie złapał go za żuchwę i mocno
odwrócił ku swojej twarzy przechylając tym samym jego ciało. Mąż
wpatrywał się w niego jakby Caleb go obraził.
- „Jeśli chcę seksu”? – warknął. – Zdaje ci
się, że pusty, nic nieznaczący stosunek, który mógłbym odbyć
z byle kim mnie zadowoli? Może kiedyś. Teraz chcę się kochać z
moim mężem, ale nie chcę, by się do tego zmuszał. Zróbmy to
jak należy, a nie na odpierdziel. Odkąd ciebie poznałem moje
życie uległo zmianie, już nie chcę wracać do tego co było. Nie
traktuj mnie jak swojego wroga, lecz przyjaciela, osobę, której
możesz się zwierzyć, porozmawiać. Jeśli tego nie robisz i
cierpisz po cichu, boli mnie to.
Kaylor mówił poważny głosem kryjącym w sobie sieć
emocji, nie odrywając wzroku od niego. Mógłby przysiąc, że
słyszał jego głośne bicie serca. Może to co brunet mówił było
poniekąd prawdą, lecz bał się komuś stuprocentowo zaufać. W
myślach karcił się za to. Kocha Kaylora, a zachowuje się w ten
sposób raniąc go. Pierwszy mężczyzna, którego pokochał czuje
się przez niego źle. Jestem okropny, od zawsze chciałem, żeby
jakiś mężczyzna traktował mnie jak robi to on. A ja uciekam.
Chowam się, boję. Teraz gdy go mam, odpycham go od siebie. Przestań
się bać, Caleb. Po prostu mu powiedz. Czy to jest takie trudne?
- Przepraszam. Chciałem, żeby to tak zabrzmiało, ale
nie chciałem cię urazić. Pragnę tego co ty. Nie zmuszam się do
sypiania z tobą. Lubię to – mówiąc to próbował zapaść się
pod ziemię ze wstydu. – Ale zdecyduj się na coś. Chcesz teraz o
tym rozprawiać czy iść do łóżka?
- Kochanie – zamruczał mu do ucha – zamierzam
zrobić obie te rzeczy. W odpowiedniej kolejności.
Ledwood zamykając jego usta pocałunkiem zmusił do
milczenia. Potem dodał, że zamierza wysłuchać go do końca, ale
po kąpieli. W ten sposób chciał dać mu czas, by Antrosa ustalił
sobie co chce dokładnie powiedzieć i jak to zrobić, by nie zacinać
się co chwila. Partner wziął w dłoń gąbkę i nalał na niej
słodko pachnącego płynu. Zaczął jeździć nią po ciele blondyna
nie omijając żadnego skrawka ciała. W trakcie pieścił jego usta
swoimi. Caleb z satysfakcją zarzucił mu ręce na szyję
przyciągając do siebie. Czuł mrowienie w całym ciele gdy
chropowata strona gąbki pieniącej się, jeździła po jego skórze.
- Ty już skończyłeś, moja kolej.
Zabrał z dłoni Kaylora myjkę i przejechał nią
wzdłuż jego torsu. Mężczyzna uśmiechnął się z aprobatą na
przejęcie przez Caleba inicjatywy. Młodszy mył go tam, gdzie
sięgnęła ręka i umożliwiało mu to poruszanie się. Wyszło na
to, że nie udało mu się dotrzeć do pleców, ale może to i
dobrze, bo obawiałby się ich dotknąć. Gdy ostatnim razem
współżyli, nie kontrolując się, podrapał całe plecy bruneta i
od tamtej pory nie pozwala mu się do nich zbliżać. Nie zrobił
tego specjalnie, by sprawić mu ból, to przyszło samo i nie
potrafił tego powstrzymać.
Kochanek po spłukaniu z nich piany postanowił poleżeć
z nim odrobinę dłużej w ciepłej wodzie. Ledwood rozłożył się
w całej wannie a on leżał oparty o klatkę męża. Naprawdę było
mu dobrze i miło. Jak kiedyś nie znosił przebywać w towarzystwie
Kaylora, tak teraz najchętniej nigdy by się z nim nie rozstawał.
Trudno było mu zaufać, ale w końcu to zrobił i był z tego powodu
dumny z siebie. Coś się w nim zmieniało, a on bezsprzecznie to
akceptował.
W pewnym momencie poczuł jak dłonie kochanka, z
torsu, ześlizguje się coraz niżej docierając do pasa. Kaylor
masował energicznymi ruchami jego pachwiny przyciskając je i
ugniatając. Gdyby tylko mógł ruszać nogami, w tej chwili
rozłożyłby je na boki dając partnerowi dostęp do siebie.
Podniecał go intensywny dotyk jak również zęby podgryzające jego
płatek ucha. Odchylił głowę wbijając ją w pierś męża.
- Kaylor – wydusił z siebie po zaczerpnięciu
powietrza.
- Hm? Przyjemnie, prawda?
W odpowiedzi dostał przeciągły jęk rozchodzący się
echem po całej łazience. Nie szczędził blondynowi tych drobnych
pieszczot. Dawał mu jak najwięcej, chcąc mu udowodnić, że nie
myśli tylko o sobie, ale Caleb to przecież dostrzega. Nie
przestając go masować nacisnął wolną ręką odpływ, by woda
czym prędzej zniknęła. Jakby wyczuwając myśli blondyna,
podciągnął go do siebie i rozłożył mu nogi, na tyle na ile
pozwalała mu przestrzeń wewnątrz wanny. Widząc, że członek
kochanka twardnieje zaczął dotykać lubieżnie jego jąder. Macał
je, głaskał opuszkami i przelewał przez palce napawając się
widokiem rozochoconego małżonka. Obserwował jak Cal próbuje
nieudolnie zdusić w sobie westchnienia. Co rusz po pomieszczeniu
jego głos odbijał się od ścian i powracał. Kaylorowi zachciało
się śmiać widząc purpurową twarz męża, ale to on doprowadził
do takiego stanu, z czego był wielce zadowolony.
- Przestań mnie dręczyć – dyszał głośno
prosząc, by partner przeszedł do czegoś więcej.
- Cierpliwości, kotku.
Miał ochotę nabić się na penisa Ledwooda i szybko
się na nim poruszać. Tak bardzo potrzebował go w sobie. Sam nie
wierzył, że tak pomyślał, ale mężczyzna odbierał mu rozum.
Chciał go mieć już w sobie, skoro o innej kombinacji nie było
mowy, musiał po prostu się poddać brunetowi. On tak czy inaczej
miał go w garści, bo prawdą było, że na chwilę obecną nic nie
zrobi sam. Próbując przybliżyć się do ciała Kaylora poczuł coś
co było niesamowicie twarde i obijało mu się o dół pleców.
Natychmiast nad jego głową zapaliła się lampka sygnalizująca
czym owa rzecz była. Skoro temu draniowi też stoi na baczność, to
dlaczego nie przeniosą się w końcu do sypialni?!
- Kiedy zamierzasz... – nie dane mu było dokończyć,
gdyż jego usta zostały porwane do namiętnego tańca, którego
wyuczył się idealnie.
Caleb zapytał, kiedy on zamierza? Zależy co? Bo do
dzisiejszej nocy miał kilka planów i obiecał sobie je wszystkie
zrealizować. Tym pierwszym było coś do czego nie był przekonany,
ale widząc jak rozkosz rozlewa się po ciele Antrosy, jak przechodzi
w błogostan, wręcz nie potrafił się pohamować.
Oderwał się od niego i sprawnie opuścił ściankę.
Niechętnie wydostał się z pustej wanny, z której woda już
zdążyła wylecieć. Napotkał zaskoczoną minę męża, więc
postanowił rozwiać jego wszystkie wątpliwości jakie się u niego
pojawiły i swoje również. Staną przed nim nagi, mokry z penisem
nieskrępowanie się prezentującym. Złapał go tak, by pomóc mu w
usiąść na ławeczce ze ścianki. Dostrzegł czerwoną główkę
leżącą swobodnie na udzie i napinający się brzuch. Oblizał usta
i zaczął siebie dotykać. Nie trwało to jednak długi i służyło
mu, by jeszcze bardziej stwardnieć, o ile było to możliwe.
Zapominając o mokrej podłodze, na którą spadały krople wody
cieknące po jego ciele, uklęknął przed Calebem. Rękoma gładził
jego nogi pomimo faktu, że te nic nie czują. Rozsunął je sobie,
jedną z nich opierając na swoim ramieniu. Trzymając ją ssał oraz
podgryzał. W tej chwili zdawało mu się, że mąż w całości
należy wyłącznie do niego. Jak gdyby życie Kaylora kręciło się
właśnie wokół zmokniętego blondyna.
Nie przestając obsypywać jego ud pocałunkami
zacisnął dłoń na sterczącym kutasie. Poruszał nią powolutku
pocierając cały trzon. Uważnie rejestrował reakcje Caleba, w tej
chwili wyginającego się w łuk.
- Sprawię, że poczujesz się jeszcze lepiej –
szepnął, a wtedy zielone zamglone oczy spojrzały na niego pytając
niemo „jak”? – Jednak bądź dla mnie wyrozumiały robię to
pierwszy raz.
Nie pozwolił kochankowi rozwodzić się nad tematem,
zebrał w płuca masę powietrza, przytrzymał sekundę i wypuścił
pochylając się nad kroczem. Kosztowało go to wiele odwagi, ale
zrobił to. Musnął ustami purpurową, pulsującą główkę. Przez
to zdawało mu się, że mąż płonął. Sam nie wierzył, że nie
obrzydziło go to. Powtórzył to co zrobił przed sekundą
upewniając się, że jest w stanie. Nie potrafił spojrzeć na twarz
Caleba, ale zdawał sobie sprawę, że może być to dla niego
wielkie zdziwienie. Dla niego był to szok. Nigdy wcześniej tego nie
robił i nie zamierzał obciągać jakiemuś facetowi uważając to
za obrzydliwe. To zawsze jemu tak robili. Jemu odwzajemnienie się
tym samym nie wchodziło w rachubę. A teraz zastanawiał się nad
dalszym krokiem, czy powinien to zrobić i czy będzie w stanie wziąć
go do ust.
- Nnyy – gdy jęknięcie doleciało do jego uszu
dając znać jak dobrze w tej chwili czuje się Caleb, postanowił
kontynuować co zaczął.
Przytrzymał sobie penisa, by prężył się przed nim,
i przejechał językiem po całej jego długości wliczając w to
napięte jądra. Czynność powtarzał jeszcze kilka razy, orientując
się, że nawet on się przez to podnieca, a swojego kutasa nie
dotknął. Przywołał do pamięci te razy gdy kochankowie robili mu
loda, by wiedzieć jak powinien sprawić mężowi najwięcej
przyjemności, a łatwe dla niego to nie było. Trudno powiedzieć
jak się czuł. Najlepszym określeniem byłoby: krępowanie się.
Krępował się, bo nie wiedział czy będzie robić to dobrze i czy
odważy się. Obie te rzeczy ma już za sobą. Osłonił zęby
wargami i pochłonął członek do połowy. Wiedział, że na chwilę
obecną nie potrafiłby włożyć do ust całego, a penis Cala mały
nie był. Mając go wewnątrz oblizał i wprawiał w poślizg swoją
śliną. Ostrożnie poruszał głową w tył i przód wsuwając go do
ust. To było dziwne uczucie. Miał coś gorącego i pulsującego w
swoich wargach. Nie potrafił dokładnie opisać tego uczucia, było
po prostu dziwne. Ale nie nieprzyjemne. Cieszył się, że potrafił
tego dokonać. Dał partnerowi coś, co Kaylor dostawał niemal za
każdym razem. Domyślał się, że z czasem będzie potrafił
połknąć go całego, wystarczy trochę więcej praktyki. Coraz
bardziej zatracał się w tym co robił. Zaciskał usta i zasysał
się na członku, dołączył do tego dłoń ugniatającą jądra.
Czuł jak penis drży w jego ustach, a kątem oka zarejestrował
pięści Caleba zaciskające się na ściance.
~~* * *~~
Nie zrozumiał jego początkowych słów, lecz teraz
ich znaczenia ujawniło się przed Calebem. Spodziewał się
wszystkiego, ale nie tego. Nie potrafił uwierzyć, że mąż klęka
przed nim, a po chwili ssie jego kutasa. W jednej chwili poczuł
gorąco wnętrza jego ust. Było mu niesamowicie, to było cudowne.
Wargi składające na nim pocałunki, język wirujący wokół niego.
Był zniewalany przez to uczucie euforii gromadzące się w nim. Nie
wiedział co powinien zrobić z rękoma, więc zamknął je na
ściance wanny, którą miał wrażenie, że zaraz złamie. Raptownie
naszedł go znajomy ucisk w podbrzuszu. Był pewien, że nie pohamuje
się i zaraz dojdzie. Chciał tego bardzo, lecz Kaylor nie przerywał
pieszczenia go oralnie, mimo wszystko zdając sobie sprawę, że
Caleb jest bliski orgazmu. Wreszcie postanowił złapać bruneta za
włosy zmuszając, by podniósł swoją głowę, tym samym
wypuszczając go z ust.
- Jeśli nie przestaniesz to – urwał gdy uścisk
warg wzmocnił się, a ruchy przyspieszyły.
Nie był w stanie dłużej odwlekać nieuniknione. W
takiej chwili nie ma już odwrotu, gdy przekroczyło się pewną
granicę. Napinając wszystkie mięśnie doszedł obfitym strumieniem
spermy w usta Kaylora, który nadal poruszał głową. Jego ciałem
wciąż władały dreszcze. Miał nieodpartą ochotę położyć się
i tak leżeć. Jednak raptownie przypomniał sobie o mężu, do
którego ust właśnie spuścił się.
~~* * *~~
Tego akurat nie planował. Zamierzał się odsunąć, a
resztę dokończyć ręką, ale jakoś poczuł, że nie może się od
niego oderwać. Pozwolił na coś czego nienawidził i nie wiedzieć
dlaczego nie czuł obrzydzenia, choć smak nie był najwyższych
lotów, to tragedii również nie było. Co więcej połknął spermę
zamiast ją po prostu wypluć. Prawdopodobnie zrobił to pod wpływem
chwili, lecz nie przeszkadzało mu to. Spodziewał się, że będzie
o wiele gorzej.
- Kaylor – jego imię przywróciło go na ziemię.
Podniósł wzrok zderzając się spojrzeniem z, jak zwykle
zarumienionym, Calebem. Mąż wyglądał na niesamowicie odprężonego
i nieco skołowanego.
- Następnym razem bardziej się postaram. W tym nie
mam jeszcze doświadczenia, ale nadrobię to.
Niespodziewanie dłonie Antrosy ujęły jego twarz i
zbliżyły do siebie. Kochanek automatycznie zamknął oczy wpijając
się w jego spierzchnięte wargi. Kaylor nie zdążył zarejestrować
kiedy język jego i blondyna połączyły się ocierając się o
siebie namiętnie. Nie wiedział czy tak powinno być, przed chwilą
obciągał Calebowi, a ten teraz go całuje. Nagle po kręgosłupie
przebiegł elektryzujący dreszcz, gdy jego nabrzmiałym penisem
zaczęła interesować się ręka Caleba.
- Dlaczego zawsze ja jestem pierwszy? Wolałbym
skończyć razem z tobą.
- Jak sobie życzysz, kochanie. Tylko nie narzekaj
jutro, jeżeli będziesz niewyspany.
- Nieważne. Dziękuję ci za to co przed chwilę
zrobiłeś. Zdaje mi się, że na ciebie nie zasługują – Kaylor
nie wierzył własnym uszom. Uśmiechnął się szczerze i złapał
jego dłoń w swoją.
- Jest dokładnie na odwrót – to on jest osobą,
która dostała najwspanialszy prezent od losu. Antrosa, doprawdy
nie zdaje sobie z tego sprawy.
Chwilę później z łazienki przenieśli się do
sypialni i tam dokończyli co zaczęli. Zegarek pokazywał czwartą
nad ranem, gdy obaj zasnęli wykończeni całonocnymi igraszkami.
Jednak żaden nie zapomniał o tym co miało nastąpić potem.
Wciągnęłam się strasznie w twoje opowiadanie! Z ogromna niecierpliwością czekam na nową część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Panowie karty na stół, tylko bez żadnych ściem w następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńW sumie nie dziwię się Calebowi, że tak zareagował na wiadomość o byłym Kaylora i jeszcze ten, cholerny łańcuszek. Nie wiem, jak Kaylor może ciągle to trzymać i traktować, jak największy skarb, skoro przy jego boku jest Caleb. Caleb ma być skarbem Kaylora, a nie jakiś stary łańcuszek
Zack niech się nie wtrąca w życie Kaylora, niech spada na drzewo. Kaylor jest teraz przykładnym mężem i tak ma być.
Współczuję Kalorowi, że był z takim draniem, może teraz poznamy jego prawdziwe oblicze?
Igraszki panów są rewelacyjne xD
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Kaylor bardzo pragnie aby Celeb był szczęśliwy, jak dobrze, że Zakowi powiedział od razu, że ma męża, powinien się cieszyć, że doprowadza męża do takiego stanu za drapanie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Kaylor tak pragnie aby Celeb był szczęśliwy, dobrze, że powiedział od razu Zakowi, że ma męża, och powinien się cieszyć, że doprowadza męża do takiego stanu, że ten drapie w rozkoszy... ;)
Dużo weny życzę...