Dziękuję za komentarze :)
Wakacje w dziewięćdziesięciu procentach może uznać
za udane. Pomijając operację pani Abigail i spotkanie z ojcem w
Paryżu oraz pierwszy dzień gdy dotarli na Santorini i gnieździli
się w klatce. Kolejnym minusem urlopu było ciągłe latanie
samolotem, którego będzie miał dosyć na całe życie. Najpierw na
wyspę, potem do Francji, z powrotem na wyspę i do Stanów. Gdy
ojciec zaproponuje mu kolejny wyjazd za granicę powie stanowcze
„dziękuję, jedź sobie sam”. Od tych ciągłych przelotów
przez różne strefy czasowe czuł ciągłe zmęczenie. Odetchnięciem
od tego był dłuższy pobyt w jednym miejscu. I tak on i Caleb
stracili kilka dni z ich urlopu, przez jeżdżenie w te i z powrotem.
Po powrocie na Santorini natychmiast wynieśli się z pensjonatu i
wynajęli pokój hotelowy. Dopiero tam mogli się zrelaksować.
Antrosa mógł się swobodnie poruszać, nie wchodzili sobie w drogę
i mieli dużo przestrzeni dla siebie. Obaj cenią sobie swoją
prywatność. W pakiecie do hotelu był jeszcze basen. Chętnie z
niego korzystali. Zwłaszcza blondyn. Kaylor dzięki temu dowiedział
się, że mąż jest rzeczywiście wysportowany i dobrze pływa.
Oczywiście w każdej chwili był gotowy mu pomóc, ale nie było
takiej potrzeby, bo dobrze sobie radził. Powiedział, że to za
sprawą uczęszczania na rehabilitację i dodatkowych godzin
poświęconych na różne dyscypliny sportowe. Jedyną sytuacją
wtedy, która wymagała pomocy drugiej osoby było zejście z wózka
i wejście do wody. Razem miło spędzali chwile i nawet nie
zauważyli jak czas ich pobytu na wyspie szybko mija. Zwiedzali różne
zakątki wyspy i to zabierało im najwięcej czasu. Po drodze nawet
natknęli się na pewien kościół „wyrzeźbiony” w górze.
Zwiedzając go spotkali wiekową parę. Kobieta, która miała około
osiemdziesięciu lat od razu dostrzegła, że nie są jedynie
przyjaciółmi lub rodzeństwem, choć to było widoczne na pierwszy
rzut oka. Diametralnie się od siebie różnią, nie tylko
charakterem. Jej mąż, który mógł być kilka lat starszy od niej
przyłączył się do jej przekonania. Zwłaszcza, że szybko oboje
dostrzegli ich obrączki. Caleb natychmiast się spiął i zaczął
denerwować. Zamiast przekleństw, odrazy czy oburzenia takim
związkiem, obaj usłyszeli najszczersze gratulacje, jak to
starsza pani powiedziała „Na nowej drodze życia”. I jeden i
drugi się zdziwił, ale przyjęli gratulacje z uśmiechami na
twarzy. W tamtym momencie Kaylor pomyślał, że nie wszyscy ludzie
starzy datą mają zamknięte i konserwatywne myślenie. A Caleb
przekonał się, iż są ludzie, którym homoseksualizm nie
przeszkadza. Małżeństwo, które od lat mieszkało na Santorini
powiedziało im, że ta wyspa to punkt obowiązkowy dla zakochanych
par czy nowożeńców. Odwiedziny
wyspy mają zapewnić ich związkowi pomyślność na długie lata.
Mężczyzna dodał, że w wielu miejscach można spotkać wyryte w
skałach inicjały, czy zawieszone na płotach kłódki.
Zaciekawiło go to, ale nie tak bardzo jak Caleba, który wtedy
wyglądał jakby w jego głowie rodził się jakiś pomysł. Zapytany
o to powiedział, że to tajemnica i uśmiechnął się przebiegle.
Do tego tematu więcej nie wrócili. Podobnie jak do tematu seksu,
który w ich domu zdawał się przerodzić w tabu.
-
Harry, nie wiem jak ja ci się odwdzięczę – podszedł do
potężnie zbudowanego mężczyzny i poklepał go po nagim ramieniu.
Wzrostem przeganiał Kaylora o parę centymetrów. Miał brązowe,
kręcone włosy i tatuaż chińskiego smoka ze skrzydłami na prawym
ramieniu.
-
Chętnie przyjmę gotówkę, więc zapłać mi i moim chłopcom –
wskazał ręką za siebie na trójkę wspólników. – Nie miałbym
nic przeciwko gdybyś dorzucił parę groszy za pracę w trudnych
warunkach i długość robót.
-
Za to ostatnie powinienem obciąć wynagrodzenie – warknął. –
To trwało dobre trzy tygodnie!
-
Gdybyś wrócił szybciej z urlopu zaczęlibyśmy i skończyli
szybciej – wzruszył ramionami odpalając papierosa.
-
Dobra – poddał się zrezygnowany. – Powiedz ile za przeróbkę
łazienki a wam zapłacę.
-
Niesłychane – gwizdnął – ty robisz dla kogoś takie rzeczy. W
życiu nie pomyślałbym, że zaczniesz się troszczyć o czyjeś
dobro.
-
To nie „ktoś”, ale mój mąż. Prosząc właśnie ciebie,
profesjonalistę, miałem nadzieję, że przerobisz to pomieszczenie
tak, że będzie bez problemu sobie sam radził. Jest bardzo uparty
jak sobie coś postanowi. W dodatku nie lubi, gdy ktoś mu usługuje,
więc musiałem coś wymyślić – o tej części charakteru
blondyna dowiedział się stosunkowo niedawno.
-
Żeby zadowolić mężusia? – roześmiał się a trzej mężczyźni
za nimi zawtórowali mu. – Gdzie on teraz jest? Ostatnio rzadko go
widuję.
-
Jest z Lilith u swojej ciotki. Mówiłem ci, że po operacji nie
czuła się dobrze. Kilka dni temu znów wylądowała w szpitalu.
-
Lepiej żeby wróciła do zdrowia – zasępił się. – Lilith to
ta ruda dziewczyna co ostatnio tu była zgadza się? Ładniutka.
Gdzie on poznał taką młódkę?
-
Są w tym samym wieku – przewrócił oczami widząc malujące się
na jego twarzy zaskoczenie a następnie uśmiech.
Wyjął
z portfela odpowiednią sumę pieniędzy, która mała nie była.
Wręczył równą liczbę każdemu z pracowników, którzy od prawie
miesiąca na jego zlecenie przerabiali łazienkę zdatną do użytku
dla osoby niepełnosprawnej. Po pozbieraniu wszystkich narzędzi i
uprzątnięciu ukończonego miejsca pracy trójka mężczyzn, którzy
nie mieli nic więcej do roboty wyszła z mieszkania. Z nim został
tylko Harry Atkinson, dawny kolega ze szkoły. On, Kaylor i Dann od
niepamiętnych czasów trzymali się razem, jednak Atkinson nie miał
tyle czasu co oni dwaj, gdyż musiał pracować i zarabiać na życie.
Przedstawił go mężowi przy pierwszej wizycie, gdy szatyn przyszedł
obejrzeć przyszłe miejsce pracy i rozejrzeć się przed planowaniem
zmian. Wtedy również poznał Lilith, przyjaciółkę jego męża, o
której Harry wciąż mówił aż mu się buzia nie zamykała. Kilka
dni wcześniej małego rudzielca, jak mówił na kobietę chcąc ją
zdenerwować, poznał Callaway. Jeden i drugi zaczęli kokietować
Lilith, lecz ta odrzucała ich zaloty i nie zwracała na to większej
uwagi. Zna tych dwóch gości od lat i wiedział, że jeden mógłby
być poważny w stosunku do niej, zaś drugi zabawiłby się i
zapomniał. Ledwood miał na obecną chwile większe zmartwienia niż
życie miłosne Harrego i Danna. Od kiedy postanowił nie pić i
zaczęć chodzić do pracy jak normalny człowiek czuł okropne
zmęczenie.
-
Powiesz jej?
-
Co? – ocknął się usłyszawszy, że ktoś coś do niego mówi.
-
Zapytaj się męża o jej numer i mi go podaj albo powiedz jej, gdy
ją spotkasz, że chcę się z nią umówić.
-
Przestań śnić. Ile razy już powiedziała „nie”? Ani ty, ani
Dann ją nie obchodzicie.
-
Przynajmniej porozmawiaj o niej z Calebem i powiedz mi czego się
dowiedziałeś!
-
Dobra, dobra. Że też jedna kobieta zakręciła wam w głowach.
-
Miłość dopada każdego. Łącznie z tobą, Kaylor – powiedział
na odchodnym.
Zignorował
ostatnie zdanie przyjaciela. W jednej chwili został sam ze swoimi
myślami. Dzięki ich pracy Antrosa w końcu będzie mógł bez
problemów i krępacji, którą u niego odkrył, swobodnie korzystać
z łazienki. Jednak głowę teraz zaprzątało mu coś innego.
Zastanawiał się dlaczego gdy widzi męża, rozmawia z nim, uśmiech
przychodzi mu tak łatwo. Czasami bywa, że gdy usłyszy śmiech męża
serce bije mu strasznie szybko. Od kiedy rozmawiał z nim na temat
uciekania od niego wzrokiem Caleb przestał to robić i normalnie się
na niego patrzy. A on już nie czuje żadnej złości na niego, bo w
końcu nie miał żadnego powodu. Zastanawiał się także w jaki
sposób mieli by uprawiać seks, gdyby jakimś cudem do tego doszło,
w końcu Caleb jest niepełnosprawny. Nie mogliby robić tego w
każdej pozycji, a pewnie reszta, która im została tak czy inaczej
wymagała by kombinowania i jego pomocy. Mimo wszystko chciałby już
to zrobić. Nie pamięta kiedy ostatnio miał faceta w łóżku.
Kontroluje swoją frustrację jak może.
Odgoniwszy
natrętne myśli skierował się do nowej łazienki. Obejrzał
wszystko jeszcze raz dokładnie podziwiając robotę Harrego i jego
kumpli. Spisali się świetnie, nawet te pieniądze, które zapłacił
były tego warte. Wszystko było wytrzymałe i dawało Calebowi
poczucie, że może być bardziej samodzielny. A właśnie tego
najbardziej chciał. Chociaż już się przyzwyczaił, że nosi go na
rękach i dziwnie było mu przestać. Polubił to, a zwłaszcza jak
wtedy mąż się na niego złości i robi obrażoną minę mówiąc
żeby już go puścił.
-
W sumie to wcale nie muszę z tego rezygnować – uśmiechnął się
do siebie. – Mam nadzieję, że mu się spodoba nowa łazienka.
~~*
* *~~
Wyszli
ze szpitala zostawiając Abigail i pana Banera samych. Skierowali się
w swoim zwyczaju do galerii. Lilith kierowała wózkiem a Caleb o
dziwo jej na to pozwolił i nie wyraził w tej kwestii żadnego
sprzeciwu. Przez drogę rozmawiali o bzdurach, poważniejsze tematy
zostawiając na później. Mieli do wyboru dotrzeć przed galerię w
dziesięć minut autobusem lub iść tam przez czterdzieści minut w
pełnym słońcu przy ponad trzydziestu stopniach.
-
Już nie wiem co gorsze. Słońce pokazało swoja moc nawet w
połowie września.
-
Nie lekceważ Matki Natury. Lało cały czas odkąd wyjechaliście,
pogoda poprawiał się dopiero kilka dni przed waszym powrotem.
Powinniśmy jechać autobusem.
-
Ale w weekendy ludzi jest od groma. Czasami wydaje mi się, że
nawet więcej niż w tygodniu. Powinniśmy się przejść. To wcale
nie jest tak daleko. Poza tym pamiętasz tego staruszka, który wdał
się z tobą w rozmowę ostatnio?
Kobieta
przypomniawszy sobie mężczyznę około siedemdziesiątki, który
nie dawał jej spokoju przez cały czas gdy jechali na zakupy,
wzdrygnęła się. Wolałaby wymazać ten epizod ze swojej pamięci.
Wtedy było bardzo ciepło, więc ubrała się na krótkie spodenki
odsłaniające jej nogi i bluzkę na ramiączka pokazującą nieduży,
ale widoczny dekolt. Mężczyzna całą drogę zalewał ją
komplementami, bez skrępowania patrzył się na jej piersi, a nawet
dotknął nóg, a gdy zwróciła mu uwagę zaczął tłumaczyć, że
to przypadkiem. Jeszcze nigdy w życiu nie miała ochoty dać w twarz
mężczyźnie, lecz jego zaszczyciłaby tym z przyjemnością.
-
O matko! – zmarszczyła czoło i ukryła twarz w dłoniach.
-
No więc? – zapytał uśmiechając się, czego na szczęście nie
widziała.
-
W sumie, to nie jest znów tak daleko. A w autobusach jest tyle
ludzi, że nie da się oddychać. Przejdziemy się.
Zadowolony,
że potrafił ją zmanipulować, zastanawiał się czy powinien
zrobić jakieś zakupy. Kaylor nie prosił o nic do domu, ale zawsze
może się go zapytać dzwoniąc. Od jutra mąż znów idzie do
pracy, a że prezes firmy godzinami przesiaduje w szpitalu przy
swojej przyjaciółce brunet go zastępuje i tym samym przygotowuje
się na objecie głównego stanowiska. Ma dużo więcej pracy i musi
pogodzić wszystkie swoje zadania z życiem. Caleb zorientował się,
że obaj zaczęli się zmieniać. Rozmawiają ze sobą, jadają razem
posiłki, na ile im czas i sytuacja pozwoli, spędzają czas, głównie
przed telewizorem, ale to bez znaczenia. Ważne, że razem. Na myśl
o chwilach wspólnie spędzonych ciepło rozpływa się w jego sercu.
Jeszcze parę miesięcy temu nigdy by się nie cieszył mogąc się z
nim zobaczyć. Zaciekawiło go to. Co to za uczucie i dlaczego je
czuje?
Gdy
dotarli na miejsce na pierwszy ogień poszły sklepy z odzieżą,
gdzie oczywiście Lilith go zaciągnęła. Nie znosił kupować
ubrań, dlatego siedział cicho z boku i obserwował jak ona buszuje
wśród ubrań. Wybrała jakąś zwiewną, rozkloszowaną, czerwoną
sukienkę w białe poziome paski z krótkim rękawem.
-
Czyżbyś dostała wypłatę?
-
Wczoraj – odpowiedziała z przebieralni.
-
I wszystko jasne. Pensja reporterki jest aż tak dobrze płatna?
-
Czy ja wiem – oczyma wyobraźni widział jak wzrusza ramionami –
ale ostatnio się spisałam, więc szefowa mnie sowicie nagrodziła.
W dodatku po pochwaleniu mnie opieprzyła Amber, bo ta nie potrafiła
wykonać zadania, do którego się zgłosiła.
-
Aleś ty złośliwa. Cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia.
-
Nie lubię tej pieprzonej, wypudrowanej blondi. Poza tym dobrze jej
tak. Podjęła się zadania, które chciałaby każda gazeta. Ale
nikt nie potrafi tego dokonać.
-
Mianowicie? – wyszła z przebieralni i zakręciła się wokół
własnej osi prezentując jak sukienka na niej leży. – Wyglądasz
świetnie. Na pewno spodobasz się Dannowi i Harremu.
-
Och, cicho! A zadaniem Abmer było dowiedzenie się kim jest pewien
sławny pisarz i przeprowadzenie z nim wywiadu.
-
Pisarz – prychnął.
-
Mowa o twoim ulubieńcu, CJ'u Jenkinsie. Zdajesz sobie sprawę, że
po tych jego najnowszych książkach każda gazeta próbuje
rozkminić z kim jest?
-
Jakbym nie wiedział. Niech próbują. Nigdy się nie dowiedzą –
odrzekł pewnym siebie głosem.
Po
zakupieniu sukienki przez Ravezę poszli do kawiarni. Po wejściu
stwierdzili, że była prawie pusta. Gdyby nie liczyć trzech osób i
teraz ich, to znajdowałby się tutaj tylko personel. Zajęli stolik
przy niedaleko lady.
-
Na kawę jest stanowczo za gorąco. Co weźmiemy?
-
Napiłbym się waniliowego shake'a z czekoladą.
-
Hmm, a ja wzięłabym truskaweczkę – oblizała się na myśl o
chłodnym owocowym napoju.
Od
złożenia zamówienia minęło kilka minut. Zauważyli jak kelnerka
niesie na tacy ich koktajle.
-
Dobrze tak się spotkać i zrelaksować. W twoim domu nie wytrzymuję
za długo. Nie lubię tam przychodzić.
-
Dlaczego? – zdziwił się upijając łyk i oblizując wargi by
pozbyć się jasnego wąsa od napoju.
-
Bo prawie za każdym razem kiedy tam jestem to ten kretyn Harry też
tam jest. Już nie wspomnę o tym tanim podrywaczu Dannie.
-
Czy ja wiem? Tani? Jego ojciec jest politykiem.
-
Ach! Nie o to mi chodziło! Ma okropne tekst na podryw, poza tym
założę się, że co drugą dziewuchę na nie wyrywa.
-
Kaylor mówił, że Callaway ma wiele kochanek. A większości z
nich to mężatki. Za to Atkinson jest w porządku, ale tak dużo
pracuje, że na wiele rzeczy nie ma czasu. Zwłaszcza na romanse.
Przynajmniej jeden wierny.
-
A Kaylor? Skoro już mówimy o facetach to powiedz coś o nim.
-
Ma dużo pracy, bo pan Baner opiekuje się ciocią. Męczy się z
wieloma rzeczami. Jedną z nich jest przeczytanie wszystkich moich
książek.
-
Naprawdę to zrobił?!
-
Jest w trakcie. Na urlopie przeczytał Talię Kart w kilka dni i
bardzo mu się spodobała. Po powrocie do domu zapytał czy pożyczę
mu inne książki. Skończył większość z nich. Kilka najnowszych
jeszcze przed nim. Powiedział, że nie lubi dramatów, a CJ zalicza
się do pisarzy, którzy je tworzą, ale jest jedynym autorem,
którego powieści tak mu się spodobały. Dla mnie... Znaczy dla
Jenkinsa to duże wyróżnienie. Cieszy się, że Kaylorowi
przypadły do gustu. Często rozmawiamy na ich temat.
-
Wiszę, że rzeczywiście się wciągnął. Przejrzał na oczy i
zrozumiał co dobre – puściła mu oczko.
-
Tak. Przez to, że długo mu zajmuje, chce jak najszybciej skończyć
książkę, by zacząć kolejną nie ma czasu na picie.
-
Mówiłeś, że miał z tym problemy.
-
Sam to w końcu zaważył. Co się nie działo, sięgał po alkohol.
Zwierzył mi się, że jeśli mu nie pomogę to wpadnie w nałóg.
Dlatego staram się być dla niego wsparciem tak jak on jest dla
mnie.
Kobieta
uśmiechnęła się tajemniczo słuchając z jaką pasją Cal mówi o
Ledwoodzie. Cieszyła się, że dobrze się mu wiedzie i jest
szczęśliwy ze swoim mężem. Ktoś w końcu dostał się do
najgłębszych zakamarków jego serca i otworzył je. Znalazł się
mężczyzna, który pokochał go. Może na razie, żaden z nich nie
zdawał sobie sprawy co to za uczucie, to ona doskonale to wiedziała.
Wzrokiem jakim blondyn obdarza męża swego czasu posyłał
Gabrielowi. Mogła powiedzieć, że wyszedł ze skorupy. A jego fobia
powolutku, stopniowo się zmniejszała.
-
A jak tam przygotowania do kolejnego arcydzieła?
-
Nie jestem pewien. Może jednak powinienem trzymać się tego co
zawsze? Czytelników może zaskoczyć coś innego niż zwykle było
w moich książkach.
-
W nich zawsze była śmierć głównego bohatera. Miały ponury
charakter, często były trudne do zrozumienia, nie nadawały się
dla przeciętnie myślącego człowieka, gdyż nic by z tego bełkotu
nie zrozumiał. Kryły w sobie coś co można było dostrzec dopiero
po głębszym spekulowaniu. Były także mroczne. Trzeba przyznać,
że to co niedawno wymyśliłeś rzeczywiście zupełnie różni się
od każdej poprzedniej książki, ale powinieneś to napisać.
-
Ale ten nowy tekst byłby niepodobny pod żadnym względem do
reszty. To także byłby dramat, ale inny. Myślisz, że czytelnikom
się spodoba? Co jeśli pomyślą, że nowość się im nie podoba?
Nie chcą jej?
-
A tobie podoba się ten pomysł?
-
Gdyby mi się nie podobał to bym ci o nim nie mówił. Historia,
którą wymyślałem już prawie w całości siedzi mi w głowie i
nie napisze nic innego dopóki ona nie znajdzie się w pełni na
moim komputerze.
-
Masz odpowiedz jakiej chciałeś. Napisz chociaż cześć i wyślij
redaktorowi. On to oceni. Kiedy ja musiałam napisać pierwszy
artykuł a nie wiedziałam o czym miałby być, ktoś mi powiedział
„Pisz to co lubisz. Pierwszy sposób na sukces.” I wiesz co?
Dzięki tej osobie, dzięki tej niepozornej wskazówce dostałam
świetną pracę, bo napisałam to co chciałam i uważałam za
słuszne. To nie takie głupie, nie? Ty też tak zrób. Jeśli
rzeczywiście masz tylu wiernych fanów oni nie będą cię
krytykowali za coś innego,
nowego.
Owszem, może się komuś to nie spodobać, ale może dzięki temu
ktoś inny otworzy się na twoja twórczość. Przemyśl to.
Rzeczywiście powinien się zastanowić jeszcze raz.
Może czytelnikom spodoba się taka odskocznia od tego co zawsze
było? Chociaż wątpił, że skończy to w miesiąc czy dwa. Przy
tym tekście będzie dwa razy więcej pracy. Ale potrafi tego
dokonać.
Lilith odprowadziła go przed apartamentowiec a sama
zamówiła taksówkę, którą udała się do siebie. Zanim wszedł
do holu spojrzał w ciemne już niebo przypominające granatową
płachtę z przyczepionymi do niej iskrzącymi się gwiazdami. Wtem
doznał olśnienia i znalazł idealny tytuł do opowieści, którą
koniecznie musi stworzyć.
- W końcu wróciłeś – w progu mieszkania powitał
go pochmurnym spojrzeniem Kaylor. – Gdzie się tak długo
podziewałeś?
- Tu i tam... Byłem z Lilith.
- Chciałem pokazać ci efekt końcowy małego remontu
łazienki. W końcu nie będziesz musiał za każdym razem czekać
aż wrócę z pracy, żeby się myć. No i już nie będziesz musiał
wysłuchiwać mojej dwuznacznej gadki.
- O, to będzie największy plus – zrobił zadziorną
minę, która brunetowi przypadła go gustu. Lubił go takiego.
Pochylił się nad mężem i wycisnął na jego usta
soczysty pocałunek. Usta odpowiedziały natychmiastowym muskaniem i
podgryzieniem jego dolnej wargi. Zauważył już jakiś czas temu, że
Caleb bardzo lubił się całować, więc codziennie robili to kilka
razy, a pieszczoty te były intensywne i podniecające. Za każdym
razem blondyn zarzucał mu ręce na szyję i mocno przyciągał do
siebie. W takich momentach wcale nie wyglądał na niedoświadczonego
i wstydliwego. Zdaje się, że zapomina się i nie kontroluje swojego
głosu, co Kaylorowi akurat odpowiadało. Jego jęki i westchnienia
były prawdziwą muzyką dla uszu, więc za każdym razem robił
wszystko, żeby wyrwać z ust męża te cudowne dźwięki. Uklęknął
i łapiąc Caleba za kark przyciągnął do siebie nie przerywając
pocałunków. Dłoń męża wczepiła się w jego włosy i pociągnęła
do tyłu. Jest bardzo pojętnym uczniem. Jeżeli seks będzie tak
dobry jak to, to mam partnera idealnego. Gdzieś w umyśle
pojawiła się myśl, że nawet jeśli w łóżku nie będzie tak
wspaniale, to wciąż ma partnera idealnego. Składali sobie
wzajemnie namiętne pocałunki i posyłali gorące spojrzenia. W
końcu Kaylor, który najchętniej w tym momencie wziąłby Caleba na
ręce, zaniósł do sypialni i kochał się z nim przez całą noc,
przerwał miłosne uniesienie. Wiedział, że względem męża nie
może działać impulsywnie.
- Dlaczego przerwałeś? – zapytał z pretensją w
głosie.
- Bo miałem ci pokazać łazienkę, a gdybym ja nie
przerwał ty byś tego nie zrobił.
Wstał z kolan i zaprowadził Caleba przed drzwi nowo
wyremontowanego pomieszczenia. Otworzył je i odsunął się, by mąż
mógł wjechać do środka.
~~* * *~~
Nagle zabrakło mu powietrza w płucach. Oczy zrobiły
się wielkie jak spodki a usta z hukiem opadły na ziemię. Nie
wierzył w to co widział. Obrysował wzrokiem całe pomieszczenie,
którego nie poznawał. Zawsze chciał mieć w łazience coś
takiego, lecz nie stać go było na taki wydatek i nie było jak tego
dokonać. Toaleta w jego poprzednim miejscu zamieszkania nie nadawała
się do żadnych przeróbek. Pomieszczenie zostało idealnie
dostosowane do jego potrzeb, będzie mógł korzystać z toalety bez
skrępowania. Kiedyś nienawidził chwil, gdy musiał się kąpać
lub w ogóle korzystać z łazienki. Teraz może to się zmieni.
- Jedyne co kazałem zostawić to prysznic. Nie zajmuje
dużo miejsca no i ja także muszę się gdzieś umyć. Nic nie
mówisz a ja się zastanawiam czy ci się podoba czy nie.
- Jak miałoby mi się nie podobać? – głos mu
zadrżał a w kącikach oczu pojawiły się łzy.
- Dlaczego płaczesz? – oparł o jego ramię brodę i
otulił ramionami.
Przenosił swój niedowierzający wzrok z poręczy
przymocowanych przy sedesie i po obu stronach umywalki na pierwszą z
tych rzeczy, a później na drugą, te znajdowały się na optymalnej
wysokości, by mógł z nich swobodnie korzystać. Pod ścianą
znajdującą się naprzeciwko prysznica stała nowa wanna wykonana
specjalnie dla osób niepełnosprawnych. Przed nią podłoga była
pokryta specjalnymi płytkami antypoślizgowymi.
- Wiele razy widziałem jak sprawnie potrafisz unieść
się na rękach i z łóżka wsiąść na wózek, więc
stwierdziłem, że taka wanna będzie dobra.
Podszedł do niej a Caleb podjechał zaraz za nim. Mąż
pokazał mu, że przód wanny można upuścić i ze ścianki zrobić
„ławeczkę”, która podobnie jak dno jest z antypoślizgowej
nawierzchni. Bateria znajdowała się w zasięgu jego ręki. Nie
wiedział co powiedzieć. Wiedział, że łazienka ma być dla niego
komfortowa, ale nie spodziewał się, że Kaylor mógłby zrobić coś
takiego specjalnie dla niego. Widząc to wszystko chciało mu się
płakać. Zawsze o tym marzył, o byciu samodzielnym w każdej
chwili, a mąż mu to zapewnił. Nie wiedział jak mu dziękować. Z
oczy wreszcie poleciało kilka kropelek łez, które niemal
natychmiast zostały wytarte przez bruneta. I pomyśleć, że na
początku nie pałali do siebie sympatią.
- Dla ciebie wszystko – szepnął mu do ucha.
- Dziękuje – wydukał przez łzy. W tej chwili nie
potrafił zapanować nad emocjami.
~~* * *~~
Położył się na łóżku przygnębiony, że jutro
będzie musiał wstać wcześnie do pracy. Zaniedbanie obowiązków
przez ojca skutkowało tym, że on miał więcej roboty i musiał
wszystko ogarnąć. W jednym momencie na jego głowę zrzucono wiele
rzeczy, którymi musi się zająć. Przejął zadania rodzica a poza
nimi ma jeszcze swoją pracę w dziale sprzedaży. Ostatnio doszły
go słuchy na pewien temat związany z pisarzem, który jest obecnie
na topie, ale musi się upewnić i jeśli to czego się dowiedział
to prawda, porozmawiać z prezesem firmy. Przeczytał prawie
wszystkie jego książki i już po pierwszej był pełen podziwu dla
jego twórczość. Wcześniej nie sięgnął po żadną z nich, a
teraz oczekiwał, że Jenkins dla znać co do swojej kolejnej
produkcji. Jednak od kilku miesięcy jakby nie dawał o sobie znaku
życia. Jako tymczasowy, a za niedługo oficjalny, prezes powinien
mieć jakąś formę kontaktu z nim. W całym wydawnictwie tylko dwie
osoby wiedziały kim jest ten mężczyzna, ale żadna z nich nie
puściłaby pary z ust. Irytowało go trzymanie tego w tajemnicy, ale
ponoć autor nie chciał rozgłosu związanego z prywatnym życiem
tylko zawodowym.
Słysząc, że drzwi od łazienki się zamykają,
usiadł na skraju materacu i czekał aż Caleb wjedzie do pokoju.
- Nie wołałeś mnie, więc zakładam, że spokojnie
sobie poradziłeś.
- Pierwszy raz miałem tyle prywatności podczas
kąpieli – zaśmiał się. – Jestem ci naprawdę wdzięczny.
Położę się już spać, ty też to zrób. W końcu jutro musisz
wcześnie wstać.
- Nawet mi nie przypominaj – jęknął.
Widząc, że mąż jedzie do swojego pokoju wpadł na
pomysł, który natychmiast wprowadził w życie. Wstał gwałtownie
i w kilku szybkich krokach znalazł się przy blondynie. Cofnął
jego wózek i przejął nad nim kontrolę.
- Hej! Co robisz?!
- Od dzisiaj śpisz tutaj.
Pojechał wózkiem do dużego łóżka. Wbrew protestom
męża wziął go na ręce, co utrudniało szarpiące się ciało.
Nogą odepchnął pojazd, by blondyn nie mógł po niego sięgnąć.
Wreszcie drocząc się z nim pozwolił mu usiąść na materacu.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał zdenerwowanym tonem.
- W hotelu spałeś ze mną w jednym łóżku. Dlaczego
w domu mój mąż miałby spać w innym pokoju? Nie jesteśmy w
jakieś separacji.
- Sam powiedziałeś, że okropnie się wiercę w łóżku
– uniósł brwi w zdziwieniu.
- Jeśli owinę cię ramionami mała będzie szansa, że
mi się wywiniesz. Nie narzekaj. Mam dość spania samemu. Odmówisz
mi? – posłał mu zawadiacki uśmiech.
Caleb widząc to przetarł twarz dłońmi i spojrzał
na niego spode łba. Ten jego uśmieszek sprawiał, że serce mu
szybciej biło, chociaż z drugiej strony był irytujący. Jakby
wszystko mógł osiągnąć pokazując tą przystojną twarz. Zresztą
nie będzie się z nim kłócił. Przecież w rzeczywistości liczył,
że mąż to zaproponuje, bo sam nie pchałby mu się do łóżka.
Naciągnął na siebie kołdrę i odwrócił się tyłem do drugiej
połowy materaca.
- Poddałeś się? – on również się położył.
Zdając sobie sprawę, że zdenerwuje tym męża, przysunął się i
przytulił torsem do jego pleców. Potem położył na jego biodrze
rękę jakby sygnalizując do kogo blondyn należy.
- Przestań mnie zaczepiać. Powoli dochodzę do
wniosku, że spanie z tobą będzie udręką. Jeśli nie chce ci się
spać to idź oglądać telewizję.
- Tutaj mam ciekawsze widoki – szepnął mu do ucha.
Wtem w jego brzuch brutalnie wbił się łokieć.
- Dobra – jęknął – zrozumiałem aluzję. Już
przestaję. Masz naprawdę dużo siły w rękach.
- Ja nie muszę wstawać z samego rana by iść do
pracy, w przeciwieństwie do ciebie. Jeśli chcesz być jutro
przytomny to śpij.
- Ale chciałem jeszcze o czymś porozmawiać.
- To nie może zaczekać? – wkurzał się na niego
coraz bardziej. Nagle poczuł jak ręka na jego ciele wzmacnia
uścisk, a w jednej chwili on zostaje przekręcony na drugi bok i
znajduje się kilka centymetrów od twarzy męża. Raptownie serce
podskoczyło mu do gardła.
- Nie, tu chodzi o rudą. Harry kazał wyciągnąć o
niej jakieś informacje, które miałbym mu przekazać.
- Niby dlaczego miałbym cokolwiek powiedzieć? Jej się
zapytaj. A najlepiej będzie jeśli on sam to zrobi.
- To podaj przynajmniej jej numer telefonu.
- Nie – usłyszał natychmiastową odpowiedź.
- Dlaczego?! Czy ja chcę wykorzystać te informacje do
złych celów?
- Niech Harry da sobie z nią spokój. Dann także. Nie
jest zainteresowana – rzekł znużonym głosem.
- A może ona woli kobiety?
- Kto wie?
- Ty. Jesteście ze sobą bardzo blisko. Prawie jak
rodzeństwo. Mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy.
Czuł, że wkrótce złamie Antrosę i ten powie mu
chociaż kilka istotnych rzeczy. I nie mylił się, choć
wyciągnięcie z niego trwało trzy godziny, i żeby tego dokonać
musiał wciąż go szturchać, łaskotać lub gadać bez przerwy.
Koniec końców dowiedział się, kim z zawodu jest kobieta i jeszcze
kilka innych szczegółów, których nigdy nie brał pod uwagę.
Cudo po prostu cudo;)
OdpowiedzUsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwracam tutaj z czytaniem po tak długim czasie, niestety nie mam zbyt dużo czasu ostatnio na czytaniu...
jak widać Kaylor się zmienia za sprawą Celeba, ten wyjazd wiele dał, nowa książka w planach, mam podejrzenia co do tego :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Kaylor widać, że zmienia się za sprawą Celeba, ten wyjazd wiele dał... nowa książka w planach, mam pewien pomysł co do tego, ale poczekam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia