Dziękuję za komentarze i zapraszam :)
ROZDZIAŁ
9
Do
domu wrócił po jedenastej w nocy. Tak jak się spodziewał
przyjaciółka zadawała mu multum pytań. Gdzie był, gdzie
mieszkał, z kim, czy był przystojny, jak się nazywa? Na żadne z nich nie
miał zamiaru odpowiadać, więc dała mu spokój po półgodzinie, gdy się
zorientowała, że nie puści pary z ust. Ale i tak za cel
postanowiła sobie wydobycie z niego tych informacji.
Co
za uparte babsko- jęknął w myśli.
Wziął
szybką kąpiel i zmęczony całym dniem wskoczył do łóżka. Nie
minęło dziesięć minut, a już spał w objęciach Morfeusza.
O
szóstej rano zadzwonił budzik i mężczyzna musiał zwlec się z
posłania. Dziś musiał wracać do roboty, ciszył się z tego,
jedynym problemem byli w tej chwili kumple, dla których stanie się
pośmiewiskiem.
Nie
jedząc śniadania, głównie dlatego, że nie miał kto go zrobić
pojechał do remizy strażackiej trzy kilometry od miejsca
zamieszkania.
Zaparkował
samochód i szybkim krokiem wszedł do gabinetu prezesa, dając znak,
że stawił się w pracy punktualnie. Koledzy nie zdążyli z niego
zażartować, bo wszyscy szykowali się do akcji. On także w
ekspresowym tempie się przebrał w kombinezon i po kilkunastu
sekundach byli już w drodze.
-
Gdzie jedziemy?- zapytał siedząc na tylnym siedzeniu.
-
Masz- Kubicki siedzący obok kierowcy podał mu kartkę z adresem-
jakiś wariat podpalił mieszkanie, w którym była jego żona i
czwórka dzieci.
-
Dzieci?!- krzyknął zszokowany Tomek.- Pojebało go?! Chce zabić
całą rodzinę?!
-
Ma długi, wpadł w jakieś gówno i siedzi w nim po uszy. Dmowski,
ten z policji dużo razy u nich gościł, wzywany przez sąsiadów.
Awanturował się, bił żonę, dzieci... Dostał rok, ale wyszedł
wcześniej za dobrym sprawowaniem. Teraz jak nic dostanie dziesięć
lat- tłumaczył Michał.
-
Jak bardzo trzeba być pojebanym, żeby chcieć wysłać na tamten
świat rodzinę!? Jak chciał mieć problem z głowy, to mógł
samemu popełnić samobójstwo.
-
Lepiej żeby nikt oprócz nas nie słyszał twoich słów- odezwał
się Ziaja kierując czerwonym pojazdem.
Po
kilkunastu minutach byli przed blokiem. Trzecie piętro jarało się
a płomienie dosięgały już okna. Wokół było pełno gapiów,
którzy zamiast się odsunąć i zrobić miejsce dla strażaków
podziwiali palące się mieszkanie. Jakże tacy ludzie go wkurwiali.
Krzyknął do nich, nie omieszkawszy ich opierdolić i dopiero wtedy
mieli przejazd.
W drodze planowali rozłożenie dmuchanego materaca by osoby w domu mogły
skoczyć, a teraz na szybkiego musieli wymyślić coś innego. Cała
piątka zaczęła działać, dwie osoby wzięły się za gaszenie z
ziemi, a pozostała trójka weszła do budynku. Z oddali było
słychać nadjeżdżające posiłki.
Tomek
kierował grupą wchodzącą do mieszkania. Przez wysokie płomienie i
czarny jak smoła dym nie mógł niczego zobaczyć. Nagle usłyszeli
trzask i przed ich oczami na podłogą spadła drewniana szafa o mało
nie przygniatając bruneta. Szybko uspokoił szalejące nerwy swoje i
kompanów. Przeszukiwali dom, raptem odezwał się płacz dziecka.
Ostrożnie przeszli do łazienki uważając by na ich głowy nic się nie zawaliło i otworzyli drzwi. W wannie leżała trójka dzieci
chroniona przez matkę. Konrad pochwycił mdlejącą kobietę i na
plecach wyniósł ją z budynku. Pomoc, która przyjechała pomogła
w wyciągnięciu trójki dzieci.
-
Coś mi tu nie gra!- krzyknął Kubicki.- Gdzie jest ten skurwiel i
czwarte dziecko?!
-
Nie było trójki?!
-
Nie czwórka!- spojrzeli po sobie i gorączkowo przeszukiwali
wszystkie pomieszczenia jeszcze raz.
Ogień
gaszony z zewnątrz powoli zanikał dając pole do działań.
Mężczyźni przerzucali ostrożnie każdy mebel w poszukiwaniu
dziecka i ojca. Tknąwszy dziwnym przeczuciem starszy brunet otworzył
duża szafę, która wcześniej o mało nie przygniotła jego
przyjaciela. Zobaczył tam nieprzytomnego i brudnego od dymu
mężczyznę oraz leżącą na nim dziewczynkę.
-
Tomek tutaj!
-
Cholera! Żyją?!
-
Nie wiem, bierz dziecko!
Wziął
pięciolatkę na plecy i przytrzymując ją pomógł Michałowi
podnieść starego dziada, którego jego zdaniem powinni tutaj
zostawić. Ludzie obserwujący wszystko z dołu z niecierpliwością
czekali aż dwaj strażacy wrócą. Po piętnastu minutach się tego
doczekali. Wybiegli z budynku, a na ich miejsce wbiegli inni wraz z
wężem strażackim.
Pogotowie
i policja byli już na miejscu, przetransportowali ranych do
najbliższego szpitala. Światkowie zeznali, że to mąż podpalił
dom. Już miał zaplanowaną odsiadkę za próbę morderstwa i pewnie
wiele innych.
Do
remizy wrócili godzinę później, nie zdążyli dobrze wysiąść z
wozu strażackiego a zostali wezwani do ściągnięcia kota z drzewa.
Przynajmniej nie było to jakieś wyczerpujące zajęcie.
Bukowski
nie rozumiał jednego, jak to jest, że te zwierzęta na drzewo wejść
potrafią, z zejść to już nie? Tak więc pracowali w pocie czoła
od siódmej rano do szóstej wieczorem. Na szczeście po takim dniu
przypisywało im 48 godzin wolnego, w najlepszym razie.
-
No i jak tam z twoją kocicą?- zagaił Przemek do pijącego czarny
napój Tomasza.
-
...Nawet mnie nie denerwój, między nami nic nie ma i nigdy nie
będzie.
-
No ja nie wiem, twoja matka upatrzyła sobie całkiem niezłą
synową.
-
Jak tak ci się podoba to możesz ją sobie wziąć- powoli sie
irytował, samo wspomnienie o matce i synowej przyprawiało go o
mdłości.
-
Uważaj sobie, bo pomyślimy że lecisz na facetów- Krzysztoforski
usiadł w fotelu z gazetą w ręce.
-
A co podobam ci się?- przekręcił głowę na bok i pokazał mu
lśniące ząbki.
-
Nie jestem pedałem. Nie wiem jak faceci mogą się piepszyć z
innymi facetami. Właśnie po to Bóg stworzył kobiety! To jest
normalne!
-
Czyli geje albo lesbijki normalni nie są?- uniósł brwi. Kto jak
kto ale tych słów nie spodziewał się od Krzysztoforskiego.
-
Zdecydowanie nie, może to z powodu jakiejś choroby czy coś...
Nie
mógł tego słuchać wstał i wyszedł. Jak ktoś może twierdzić,
że homoseksualizm to skutek jakiejś choroby, ludzie tak myślący
wkurwiali go. Nie mają pojęcia o czym mówią i tyle, powinni
postawić się w sytuacji geja lub lesbijki. Widział jak jego
nemezis pakuje swoje rzeczy i kieruje się na parking. On zrobił to
samo. Po dwudziestu minutach wjeżdżał do garażu.
Skoro
jutro mam wolne...
Nagle telefon
zadzwonił a on chcąc nie chcąc odebrał. Ojciec przekazał mu
szybko pewne informacje i rozłączył się bez żadnego "dzień
dobry" czy nawet "pocałuj mnie w dupę".
...Miałem
wolne.
Wyczerpany,
po kolacji, na którą składała się zapiekanka ze spożywczaka
wziął szybki prysznic, później przyszykował garnitur na
jutrzejsze spotkanie i położył się spać.
Nazajutrz
wstał o piątej rano obudzony przez dźwięk domofonu. Jakiś
nieproszony gość najwyraźniej chciał umrzeć. Jakież było jego zdziwienie gdy zamiast ojca w progu pojawił się Artur. Zaprosił
go do środka, żądając tłumaczeń dlaczego jest tu on a nie jego
rodzice.
-
Państwo Bukowscy kazali mi po pana przyjechać. Nie chcieli byście
się pokłócili przy wielu ważnych ludziach.
-
Aha jak zwykle chodzi o przypodobanie się innym. Irytujące-
jęknął ale zaczął się ubierać.
Po
godzinie byli w studiu telewizyjnym gdzie czekali na niego Karolina i
Mariusz. Ich szczęście, że nikogo więcej nie postanowili
zaprosić. Przywitał się z dziennikarką Sylwią, od niej
dowiedział się dlaczego robią ten program. Usiadł w miękkim
fotelu i rozglądał się dookoła. Wszędzie było pełno kabli,
lamp, kamer i aparatów. Z przodu siedziała widownia, najwyraźniej
to program na żywo.
Zajebiście,
szkoda tylko, że ani ojciec, ani matka nie raczyli mnie poinformować
dokładniej. Co ja mam mówić i po co im jestem potrzebny, przecież
nie prowadzę firmy.
Jakiś
gościu stał przed jedną z kamer i zaczął odliczanie. Usłuszał
charakterystyczną muzyczkę i głos Sylwi.
*
* *
Sebastian szykował się właśnie do pracy a siostrę do szkoły. Mężczyzna
miał paskudny humor, przy dziecku starał się to ukrywać, ale jej
sprawne oko zauważyło, że coś jest nie tak. Brat wychowywał ją
samemu od wielu lat i nie chciała by pomyślał o niej jak o
ciężaże.
Wczorajszego
wieczoru przyszła do nich kobieta, od której wynajmowali
mieszkanie. Powiedziała, że w ciągu tygodnia mają się
wyprowadzić, nie miał jej tego za złe, nie płacił czynszu od
trzech miesięcy, a ona także musiała zarabiać. Obniżyła nawet
rachunki dowiedziawszy się co nico o jego problemach. Pracował,
oszczędzał na czym się dało, ale ile mógł zarabiać w małej
restauracji po skończeniu jedynie liceum? Nie miał
pieniędzy na porządne ubrania dla siebie, bo Elizie bardziej były
potrzebne. Nie zniósł by gdyby jakieś dzieciaki się z niej
wyśmiewały, bo są biedni. Przysiągł sobie, że kiedyś wyjdą na
prostą. Taki stan rzeczy mógł zawdzięczać tylko rodzicom.
-
Eliza włącz wiadomości!- krzykął z łazienki do dziecka
siędzącego na sofie i wcinającego płatki z mlekiem.
Dziewczynka
włączyła ekran i zaczęła skakać po kanałach zatrzymując się
na porannych wiadomościach. Oglądając obraz coś przykuło jej
uwagę. To co tam zobaczyła zdziwiło ją na tyle by płatki z jej
buzi znalazły się za stole. Podgórski zaalarmowany kaszlem siostry
wybiegł z łazienki jak torpeda. Nie wiedział co jej jest, nagle
wyciągnęła rękę i wskazała palcem na telewizor. Zaniepokojony
odwrócił głowę a szczęka znalazła się na podłodze. Oboje
wyglądali przezabawnie. Usłyszeli głos dziennikarki:
-
To już dwudziesta piąta rocznica powstania państwa firmy
ubezpieczeniowej LUCA, nieukrywajmy, najlepszej na rynku od
piętnastu lat.
-
Na pani świętą rację, my jedynie chcemy pomagać ludzią, a
nasza rodzinna firma umożliwia nam to- odezwał się starszy
mężczyzna w garniturze.
-
A co pan o tym myśli?- skierowała pytanie do młodego bruneta,
którego oboje znali.
-
Cóż, ja nie zajmuję się firmą, szczerze powiedziawszy to nigdy
mnie nie ciągnąło do biznesu, wolę działać fizycznie- posłał
wszystkim swój uwodzicielski uśmiech.
-
Z tego względu postanowił pan na pracę strażaka?
-
Od dziecka marzyłem o tym zawodzie i nic innego mnie nie
przekonywało.
-
Rozumiem- uśmiechnęła się- ale w przyszłości zamierza pan zająć
się firmą, prawda? Przecież zyski z niej to rocznie około
dziesięciu milionów.
Po
usłyszeniu tak dużej liczby pieniędzy Seba się zapowietrzył i
nie mógł oddychać. Nawet gdyby pracował przez całe życie, to i
tak nie zarobiłby nawet połowy tego co oni przez rok. Zawsze
myślał, że tacy bogacze patrzą na innych z góry, Tomek był
jednym z nich ale nigdy nie spojrzał na niego krzywo. Chociaż od
razu mógł się domyślić, że jego gość jest kimś ważnym, na
przykład po ubraniach jakie nosił. Nie wyglądały na tanie, ale
wtedy nie zwracał na to większej uwagi.
Myslałem,
że jest taki jak ja. Tak bardzo się pomylić...Nie powinniśmy
utrzymywać kontaktów, on jest ważną osobą, a znajomość z takim
zerem jak ja może tylko zaszkodzić jego wizerunkowi.
Witam,
OdpowiedzUsuńSebastian dowiedział się kim jest Tomek, ale nie myśl tak, że nie możecie się widywać, co za nietolerancyjni....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia