Powered By Blogger

niedziela, 21 czerwca 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 8


UWAGA! W związku z tym, że 27.06. wieczorem wyjeżdżam na czas bliżej nieokreślony kolejny rozdział pojawi się w sobotę do południa. To jest jedyny wyjątek, kolejne będą wychodziły w niedzielę. Mam mały problem, bo nie wiem czy będę miała dostęp do internetu, ale jakoś sobie poradzę xD

Zapraszam do czytania.

ROZDZIAŁ 8

Wjechał samochodem na szeroki podjazd wyłożony biało- czarną kostką. Szczerze się uśmiechnął na widok swojego długiego, dwupiętrowego domu. Białe ściany i pomarańczowy dach były oświetlone przez mocne słońce, pogoda była wspaniała i nic nie zapowiadało by w najbliższym czasie miała się zmienić. Skierował się w lewą stroną by zaparkować pojazd przed wjazdem do garażu. Wysiadł i zaczerpnął powietrza pachnącego różnorodnymi kwiatami i drzewami posadzonymi na posiadłości. Zamknął czarną bramę i zawrócił do dębowych drzwi wejściowych, spojrzał jeszcze w prawo, jego oczom ukazał się zadbany ogród z kolorowymi kwiatami dodającymi uroku otoczeniu.
Ogrodnik się spisał, powinienem do dać mu podwyżkę. Ale najpierw kąpiel.
Z tą myślą wszedł do środka. Przeszedł przez korytarz, minął pierwsze drzwi po lewej, gdzie mieściła się garderoba z ogromną jasnobrązową szafą. Otworzył wejście i wkroczył do przestronnego salonu, kuchni i jadalni w jednym. Chwycił ze szklanego stołu pilota od głośników i puścił na full swoją ulubioną piosenką "Stay" S.Grand'a. Następnie wpuścił trochę powietrza otwierając szybę na parcelę. Wszedł po schodach na drugie piętro gdzie mieściły się trzy sypialnie i duża luksusowa łazienka. U szczytu schodów skręcił w lewo i wszedł do niej. Była pokryta kafelkami z wzorami jasnego drewna, by tworzyła przyjemną atmosferę. Schylił się do kranu i nalał wody do okrągłej wanny, robiącej również za jacuzzi.
Poszedł do oślepiającej bielą sypialni, jego wzrok zatrzymał się na łóżku. Warknął zły, uderzony myślą, że znów będzie sam w tym ogromnym domu. Uchylił wrota na balkon, przyjaciel się sprawdził, tak jak obiecał podlewał jego chwasty.
Po godzinie był już czysty i pachnący. Zszedł do kuchni, bo jego nienażarty brzuch się odezwał. W jeansach, w których chodził po domu i ręcznikiem na mokrej głowie zaczął robić skromny posiłek, bo mistrzem kulinarnym to on nie był, cudem było, że potrafił zrobić jajecznicę i jej nie spalić.
Nagle odezwał się sygnał przychodzących wiadomości. To Kubicki, a raczej Dorota zaprasza go dzisiaj na kolację.
Z chęcią pójdę, ale jak znam życie to to spotkanie będzie bardzie przypominać wizytę na komisariacie. Milion pytań do...
Odpisał kobiecie, nie zdążył odłożyć aparatu kiedy zaczął dzwonić. Jak tylko zerknął na wyświetlacz to się skrzywił, ale odebrał przecież nie może wiecznie uciekać od nieuniknionego. W słuchawce rozległ się surowy głos ojca sygnalizujący, że jeśli nie przyjedzie do nich w ciągu dwudziestu minut to zrobi wszystko by znaleźć się u niego, a tego żaden by nie chciał.
Ubrał na siebie czystą żółtą koszulę w kratkę i kilka minut później był w drodze do rodzinnego domu.
Jechał krótko, pewnie z powodu korków, których na weekendy jest bardzo mało, gorzej jest w środku tygodnia. Już kilkaset metrów wcześniej zauważył wznoszący się, granatowy dach rezydencji Bukowskich. Z kwaśną miną wjechał na oświetlony podjazd. Za kompletną głupotę uważał oświetlanie tego miejsca w biały i tak słoneczny dzień, ale to nie jego sprawa, niech staruszkowie robią sobie co chcę, byleby z dala od niego.
Wysiadając zauważył czerwonego Ferrari 456 GT Sedan.
Ja pierdole, tylko nie to! Trzeba skończyć to raz na zawsze! Gówno mnie obchodzi, że się ode mnie odwrócą, za żadne skarby świata się nie ożenię z kobietą!
W wejściu powitał go kamerdyner Artur, z którym miał bardzo dobre kontakty, w przeciwieństwie do rodziców. Lubił tego mężczyznę jak ojca, którego nigdy nie miał, jednak nie pokazywali tego przy domownikach. Ci byliby źli za takie zażyłe stosunki między państwem a służbą. Obecnie Artur miał pięćdziesiąt dwa lata, był mężem, ojcem i dziadkiem sześciorga wnucząt. To on był pierwszą osobą, która dowiedziała się o jego skłonnościach. W wieku licealnym podczas nieobecności Mariusza i Karoliny zaprosił do domu kumpla, popili, zabalowali i przespali się ze sobą kompletnie zapominając o obecności mężczyzny. W tamtych czasach pan Kamiński nie mieszkał w rezydencji tylko przychodził z rana a wieczorami wracał do siebie. Gdy zawitał do domu zobaczył chlew zamiast salonu, a na sofie leżeli dwaj nadzy, młodzi mężczyźni.

* * *

W czasie gdy Tomasz miał nieprzyjemne spotkanie z rodzicami Sebastian kończył pracę. Dzień wcześniej poprosił szefa o drobną zmianę w grafiku. Chciał pobyć w towarzystwie bruneta ile to możliwe, skoro nie było szans żeby się zobaczyli, chciał mieć trochę dobrych wspomnień. Najbardziej było mu szkoda Elizy, mała przywiązała się do Bukowskiego. Ale nie miał się czemu dziwić, facet był opiekuńczy, troskliwy, zabawny, chciał zdjąć z barków część obowiązków i pomagał w domu, do tego był niesamowicie seksowny. Już nie raz przejechał się na tym, że z początku wszystko było super, a później zaczynały się kłótnie, zdrady i było po związku. Nie wątpił, że ktoś taki jak Tomasz miał wzięcie.
Kim ty do cholery jesteś?!- krążyło mu po głowie i nie mogło przestać.

    - Braciszku pójdziemy do parku?- usłyszał nagle. Siedmiolatka patrzyła się na niego błękitnymi ślepkami.
    - ...Niech ci będzie. Tylko pamiętaj jutro idziemy na zakupy, mam nadzieję, że resztę ubrań masz w całości?
    - Pewnie, że tak. No chodź już!- chłopak ubrał bluzę dresową i pozdzierane tenisówki. Dziewczynka przyjrzała się bratu i pokręciła głowa.
    - O mnie dbasz, a o siebie kiedy zadbasz?
    - Czy ty nie jesteś czasem za mądra moja panno?

Dziecko pokiwało głową i wystawiła mu język. Szybko zbiegła na sam dół i na chodniku poczekała na dorosłego. Podszedł do niej i chwycił za rękę. Szli przez chwilę obserwowani przez przechodniów. W takim małym miasteczku wieści szybko się rozchodziły, zwłaszcza że najgorętsze ploteczki rozprowadzane były pocztą pantoflową. Podstarzałe sąsiadki często stały na środku ulicy wymieniając się informacjami, kto kogo ostatnio zdradził, kto się ożenił lub wziął ślub. Jeszcze brakowało żeby stały w oknach z lornetkami, a i to mogło się zdarzyć. Więc naturalnym było, że cała mała społeczność wiedziała o jego upodobaniach. Właściwie to nie ukrywał tego, nie obchodziło go zdanie innych. Był ciekaw jak jest z Tomkiem.
Czy wszystkie moje myśli muszą się sprowadzać do niego! Wkurwia mnie to! Ledwo wyjechał a ja umieram z rozpaczy i tęsknoty.

* * *

Usiadł na fotelu i przyjrzał się z jawną niechęcią i mordem w oczach zebranym gościom. Naprzeciwko niego siedział ojciec, oczywiście w bezpiecznej odległości, w innym przypadku pozabijali by się. Po jego prawej stronie na skórzanej sofie przyszli teściowie, a po lewej matka ze swoją wymarzoną synową.
Po, kurwa, moim trupie!- założył ręce na krzyż i posłał wszystkim zebranym kpiący uśmiech.
Głowa rodziny Bukowskich wstała. Czterdziestosiedmioletni mężczyzna przeszedł się po pomieszczeniu aż odezwał się zimnym i wypranym z emocji głosem.
    - Gdzieś ty był przeklęty gówniarzu!? Jak śmiałeś zrobić mi i matce taki wstyd! Wystawiłeś do wiatru Marlenę, która była gotowa żeby za ciebie wyjść! Specjalnie pofatygowałem się do twojego domu ale ciebie tam nie było! Nie odbierałeś telefonu! Wiesz co teraz będą o nas ludzie mówić?!
    - Gówno mnie to obchodzi! Świetnie zabawiliście się moim kosztem, nie powiem. Dlaczego zgodziłaś się uczestniczyć w tym...przedsięwzięciu, delikatnie mówiąc- zapytał młodej brunetki.
    - Cóż... rodzice pokazali mi twoje zdjęcia i spodobałeś mi się- na początku wyglądała na pewną siebie, ale speszyła się pod lodowatym wzrokiem rozjuszonego mężczyzny.
    - Więc zgodziłaś się na to nie wiedząc nawet jaki jestem? A gdybym był wrednym skurwysynem, zdradzałbym cię, bił i poniżał? Byłabyś szczęśliwa?- dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szoku.
    - Ale na szczęście taki nie jesteś!- głos zabrała zdziwiona słowami syna matka.- Z pewnością będziecie szczęśliwi.
    - ...Racja nie jestem aż takim draniem. Ale...raz kozie śmierć...Wolę mężczyzn- wszystkie pary oczu spojrzały na niego w szoku. Pan Czajka wypluł herbatę, którą właśnie pił. Marlenie szczęka opadła na ziemię, podobnie jak jej matce. Ojciec usiadł zrezygnowany na sofie i zerknął na żonę.
    - Przyznaję ci rację- powiedział do Karoliny.

Tomek przyjrzał się im uważnie, nie potrafił odgadnąć o czym myślą. Nagle go olśniło.
    - To wy wiedzieliście?!
    - Czy ty masz nas za idiotów?- ojciec pomasował nasadę nosa.- Jeżeli nie chcesz się tak z tym obnosić to nie obściskuj się z facetami publicznie. Nie dość, że mój syn jest zerem, to jeszcze pedałem... Jak ja się ludziom na oczy pokaże gdy to wyjdzie na jaw?- westchnął zrezygnowany.
    - Sekundka... Wiedzieliście o tym, a przynajmniej podejrzewaliście, i nadal truliście mi dupę o to małżeństwo? Po co?!
    - Gdybyś był nadal sam to prędzej czy później ludzie by się dowiedzieli, a my bylibyśmy pośmiewiskiem! Pomyśl o naszym wizerunku! Czy ty myślisz, że chcę mieć w rodzinie takiego odmieńca?!

Wstał z fotela, popatrzył na każdego po kolei rzucając sztylety w ich stronę. Nie odezwał się słowem, pożegnał się dopiero z Arturem i wyszedł zostawiając wszystkich z mętlikiem w głowach. Już go nic nie obchodziło. Wsiadł do Astona i ruszył z piskiem opon.
Musiał się wyżyć, tylko nie wiedział na czym. Przez chwilę pomyślał o przygodnym seksie, który by go odprężył, ale odechciało mu się gdy dostał sms'a od Sebastiana, w prawdzie był wysłany z jego komórki, ale pisany przez Elizę. Pytała się czy wszystko w porządku i czy nie jest głodny. Zaśmiał się i odpisał, że wszystko dobrze. Pojechał do przyjaciół godzinę wcześniej, nie mogąc znaleźć sobie nic ciekawego do roboty. Wszedł do nich jak do siebie, rozsiadł się na ulubionym fotelu Doti i westchnął zirytowany tym wszystkim.
    - Może jeszcze wino szanownemu panu podać?- zapytała kpiąco.
    - Nie...Ale wódki możesz dać- został uderzony po głowie, Kubicki przyglądał się im z rozbawieniem.
    - Widzę, że wyprowadzili cię z równowagi...- podparł głowę na dłoni.
    - A żebyś wiedział- kilka minut panowała cisza, aż w końcu powiedział- ta sytuacja dała mi do myślenia. Chyba nie mam już powodu by ukrywać to, że jestem gejem. Ludzie z zewnątrz mnie nie obchodzą. Tylko...co z pracą?
    - Po chuj się przejmujesz takimi drobiazgami, po co ci ich przychylność? Masz nas- rozłożyła ręce w boki i wypięła dumnie pierś.
    - No to go pocieszyłaś...- westchnął rozbawiony Michał, ale starał się tego nie pokazywać.

2 komentarze:

  1. Witam,
    w końcu powiedział, ale jak widać rodzice Tomka myślą tylko o opinii publicznej, nie o synu....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zobaczyć tą akcję w salonie, szczególnie moment, gdy jego ojciec pluł herbatą xD
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń