UWAGA! W związku z tym, że 27.06. wieczorem wyjeżdżam na czas bliżej nieokreślony kolejny rozdział pojawi się w sobotę do południa. To jest jedyny wyjątek, kolejne będą wychodziły w niedzielę. Mam mały problem, bo nie wiem czy będę miała dostęp do internetu, ale jakoś sobie poradzę xD
Zapraszam do czytania.
ROZDZIAŁ
8
Wjechał
samochodem na szeroki podjazd wyłożony biało- czarną kostką.
Szczerze się uśmiechnął na widok swojego długiego, dwupiętrowego
domu. Białe ściany i pomarańczowy dach były oświetlone przez
mocne słońce, pogoda była wspaniała i nic nie zapowiadało by w
najbliższym czasie miała się zmienić. Skierował się w lewą
stroną by zaparkować pojazd przed wjazdem do garażu. Wysiadł i
zaczerpnął powietrza pachnącego różnorodnymi kwiatami i drzewami
posadzonymi na posiadłości. Zamknął czarną bramę i zawrócił
do dębowych drzwi wejściowych, spojrzał jeszcze w prawo, jego
oczom ukazał się zadbany ogród z kolorowymi kwiatami dodającymi
uroku otoczeniu.
Ogrodnik
się spisał, powinienem do dać mu podwyżkę. Ale najpierw kąpiel.
Z
tą myślą wszedł do środka. Przeszedł przez korytarz, minął
pierwsze drzwi po lewej, gdzie mieściła się garderoba z ogromną
jasnobrązową szafą. Otworzył wejście i wkroczył do
przestronnego salonu, kuchni i jadalni w jednym. Chwycił ze
szklanego stołu pilota od głośników i puścił na full swoją
ulubioną piosenką "Stay" S.Grand'a. Następnie wpuścił
trochę powietrza otwierając szybę na parcelę. Wszedł po schodach
na drugie piętro gdzie mieściły się trzy sypialnie i duża
luksusowa łazienka. U szczytu schodów skręcił w lewo i wszedł do
niej. Była pokryta kafelkami z wzorami jasnego drewna, by tworzyła
przyjemną atmosferę. Schylił się do kranu i nalał wody do
okrągłej wanny, robiącej również za jacuzzi.
Poszedł
do oślepiającej bielą sypialni, jego wzrok zatrzymał się na
łóżku. Warknął zły, uderzony myślą, że znów będzie sam w
tym ogromnym domu. Uchylił wrota na balkon, przyjaciel się sprawdził, tak jak obiecał podlewał jego chwasty.
Po
godzinie był już czysty i pachnący. Zszedł do kuchni, bo jego
nienażarty brzuch się odezwał. W jeansach, w których chodził po
domu i ręcznikiem na mokrej głowie zaczął robić skromny posiłek,
bo mistrzem kulinarnym to on nie był, cudem było, że potrafił
zrobić jajecznicę i jej nie spalić.
Nagle
odezwał się sygnał przychodzących wiadomości. To Kubicki, a
raczej Dorota zaprasza go dzisiaj na kolację.
Z
chęcią pójdę, ale jak znam życie to to spotkanie będzie bardzie
przypominać wizytę na komisariacie. Milion pytań do...
Odpisał
kobiecie, nie zdążył odłożyć aparatu kiedy zaczął dzwonić.
Jak tylko zerknął na wyświetlacz to się skrzywił, ale odebrał
przecież nie może wiecznie uciekać od nieuniknionego. W słuchawce
rozległ się surowy głos ojca sygnalizujący, że jeśli nie
przyjedzie do nich w ciągu dwudziestu minut to zrobi wszystko by
znaleźć się u niego, a tego żaden by nie chciał.
Ubrał
na siebie czystą żółtą koszulę w kratkę i kilka minut później
był w drodze do rodzinnego domu.
Jechał
krótko, pewnie z powodu korków, których na weekendy jest bardzo
mało, gorzej jest w środku tygodnia. Już kilkaset metrów
wcześniej zauważył wznoszący się, granatowy dach rezydencji
Bukowskich. Z kwaśną miną wjechał na oświetlony podjazd. Za
kompletną głupotę uważał oświetlanie tego miejsca w biały i
tak słoneczny dzień, ale to nie jego sprawa, niech staruszkowie
robią sobie co chcę, byleby z dala od niego.
Wysiadając
zauważył czerwonego Ferrari 456 GT
Sedan.
Ja
pierdole, tylko nie to! Trzeba skończyć to raz na zawsze! Gówno
mnie obchodzi, że się ode mnie odwrócą, za żadne skarby świata
się nie ożenię z kobietą!
W
wejściu powitał go kamerdyner Artur, z którym miał bardzo dobre
kontakty, w przeciwieństwie do rodziców. Lubił tego mężczyznę
jak ojca, którego nigdy nie miał, jednak nie pokazywali tego przy
domownikach. Ci byliby źli za takie zażyłe stosunki między
państwem a służbą. Obecnie Artur miał pięćdziesiąt dwa lata,
był mężem, ojcem i dziadkiem sześciorga wnucząt. To on był
pierwszą osobą, która dowiedziała się o jego skłonnościach. W
wieku licealnym podczas nieobecności Mariusza i Karoliny zaprosił
do domu kumpla, popili, zabalowali i przespali się ze sobą
kompletnie zapominając o obecności mężczyzny. W tamtych czasach
pan Kamiński nie mieszkał w rezydencji tylko przychodził z rana a
wieczorami wracał do siebie. Gdy zawitał do domu zobaczył chlew
zamiast salonu, a na sofie leżeli dwaj nadzy, młodzi mężczyźni.
*
* *
W
czasie gdy Tomasz miał nieprzyjemne spotkanie z rodzicami Sebastian
kończył pracę. Dzień wcześniej poprosił szefa o drobną zmianę
w grafiku. Chciał pobyć w towarzystwie bruneta ile to możliwe,
skoro nie było szans żeby się zobaczyli, chciał mieć trochę
dobrych wspomnień. Najbardziej było mu szkoda Elizy, mała
przywiązała się do Bukowskiego. Ale nie miał się czemu dziwić,
facet był opiekuńczy, troskliwy, zabawny, chciał zdjąć z barków
część obowiązków i pomagał w domu, do tego był niesamowicie
seksowny. Już nie raz przejechał się na tym, że z początku
wszystko było super, a później zaczynały się kłótnie, zdrady i
było po związku. Nie wątpił, że ktoś taki jak Tomasz miał
wzięcie.
Kim
ty do cholery jesteś?!- krążyło
mu po głowie i nie mogło przestać.
-
Braciszku pójdziemy do parku?- usłyszał nagle. Siedmiolatka
patrzyła się na niego błękitnymi ślepkami.
-
...Niech ci będzie. Tylko pamiętaj jutro idziemy na zakupy, mam
nadzieję, że resztę ubrań masz w całości?
-
Pewnie, że tak. No chodź już!- chłopak ubrał bluzę dresową i
pozdzierane tenisówki. Dziewczynka przyjrzała się bratu i
pokręciła głowa.
-
O mnie dbasz, a o siebie kiedy zadbasz?
-
Czy ty nie jesteś czasem za mądra moja panno?
Dziecko
pokiwało głową i wystawiła mu język. Szybko zbiegła na sam dół
i na chodniku poczekała na dorosłego. Podszedł do niej i chwycił
za rękę. Szli przez chwilę obserwowani przez przechodniów. W takim
małym miasteczku wieści szybko się rozchodziły, zwłaszcza że
najgorętsze ploteczki rozprowadzane były pocztą pantoflową.
Podstarzałe sąsiadki często stały na środku ulicy wymieniając
się informacjami, kto kogo ostatnio zdradził, kto się ożenił lub
wziął ślub. Jeszcze brakowało żeby stały w oknach z lornetkami,
a i to mogło się zdarzyć. Więc naturalnym było, że cała mała
społeczność wiedziała o jego upodobaniach. Właściwie to nie
ukrywał tego, nie obchodziło go zdanie innych. Był ciekaw jak jest
z Tomkiem.
Czy
wszystkie moje myśli muszą się sprowadzać do niego! Wkurwia mnie
to! Ledwo wyjechał a ja umieram z rozpaczy i tęsknoty.
*
* *
Usiadł
na fotelu i przyjrzał się z jawną niechęcią i mordem w oczach
zebranym gościom. Naprzeciwko niego siedział ojciec, oczywiście w
bezpiecznej odległości, w innym przypadku pozabijali by się. Po
jego prawej stronie na skórzanej sofie przyszli teściowie, a po
lewej matka ze swoją wymarzoną synową.
Po,
kurwa, moim trupie!- założył
ręce na krzyż i posłał wszystkim zebranym kpiący uśmiech.
Głowa
rodziny Bukowskich wstała. Czterdziestosiedmioletni mężczyzna
przeszedł się po pomieszczeniu aż odezwał się zimnym i wypranym
z emocji głosem.
-
Gdzieś ty był przeklęty gówniarzu!? Jak śmiałeś zrobić mi i
matce taki wstyd! Wystawiłeś do wiatru Marlenę, która była
gotowa żeby za ciebie wyjść! Specjalnie pofatygowałem się do
twojego domu ale ciebie tam nie było! Nie odbierałeś telefonu!
Wiesz co teraz będą o nas ludzie mówić?!
-
Gówno mnie to obchodzi! Świetnie zabawiliście się moim kosztem,
nie powiem. Dlaczego zgodziłaś się uczestniczyć w
tym...przedsięwzięciu, delikatnie mówiąc- zapytał młodej
brunetki.
-
Cóż... rodzice pokazali mi twoje zdjęcia i spodobałeś mi się-
na początku wyglądała na pewną siebie, ale speszyła się pod
lodowatym wzrokiem rozjuszonego mężczyzny.
-
Więc zgodziłaś się na to nie wiedząc nawet jaki jestem? A gdybym
był wrednym skurwysynem, zdradzałbym cię, bił i poniżał?
Byłabyś szczęśliwa?- dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szoku.
-
Ale na szczęście taki nie jesteś!- głos zabrała zdziwiona
słowami syna matka.- Z pewnością będziecie szczęśliwi.
-
...Racja nie jestem aż takim draniem. Ale...raz
kozie śmierć...Wolę
mężczyzn- wszystkie pary oczu spojrzały na niego w szoku. Pan
Czajka wypluł herbatę, którą właśnie pił. Marlenie szczęka
opadła na ziemię, podobnie jak jej matce. Ojciec usiadł
zrezygnowany na sofie i zerknął na żonę.
-
Przyznaję ci rację- powiedział do Karoliny.
Tomek
przyjrzał się im uważnie, nie potrafił odgadnąć o czym myślą.
Nagle go olśniło.
-
To wy wiedzieliście?!
-
Czy ty masz nas za idiotów?- ojciec pomasował nasadę nosa.-
Jeżeli nie chcesz się tak z tym obnosić to nie obściskuj się z
facetami publicznie. Nie dość, że mój syn jest zerem, to jeszcze
pedałem... Jak ja się ludziom na oczy pokaże gdy to wyjdzie na
jaw?- westchnął zrezygnowany.
-
Sekundka... Wiedzieliście o tym, a przynajmniej podejrzewaliście,
i nadal truliście mi dupę o to małżeństwo? Po co?!
-
Gdybyś był nadal sam to prędzej czy później ludzie by się
dowiedzieli, a my bylibyśmy pośmiewiskiem! Pomyśl o naszym
wizerunku! Czy ty myślisz, że chcę mieć w rodzinie takiego
odmieńca?!
Wstał
z fotela, popatrzył na każdego po kolei rzucając sztylety w ich
stronę. Nie odezwał się słowem, pożegnał się dopiero z Arturem
i wyszedł zostawiając wszystkich z mętlikiem w głowach. Już go
nic nie obchodziło. Wsiadł do Astona i ruszył z piskiem opon.
Musiał
się wyżyć, tylko nie wiedział na czym. Przez chwilę pomyślał o przygodnym seksie, który by go odprężył, ale odechciało mu się gdy dostał sms'a od Sebastiana, w
prawdzie był wysłany z jego komórki, ale pisany przez Elizę.
Pytała się czy wszystko w porządku i czy nie jest głodny. Zaśmiał
się i odpisał, że wszystko dobrze. Pojechał
do przyjaciół godzinę wcześniej, nie mogąc znaleźć sobie nic
ciekawego do roboty. Wszedł
do nich jak do siebie, rozsiadł się na ulubionym fotelu Doti i westchnął zirytowany tym wszystkim.
-
Może jeszcze wino szanownemu panu podać?- zapytała kpiąco.
-
Nie...Ale wódki możesz dać- został uderzony po głowie, Kubicki
przyglądał się im z rozbawieniem.
-
Widzę, że wyprowadzili cię z równowagi...- podparł głowę na
dłoni.
-
A żebyś wiedział- kilka minut panowała cisza, aż w końcu
powiedział- ta sytuacja dała mi do myślenia. Chyba nie mam już
powodu by ukrywać to, że jestem gejem. Ludzie z zewnątrz mnie nie
obchodzą. Tylko...co z pracą?
-
Po chuj się przejmujesz takimi drobiazgami, po co ci ich
przychylność? Masz nas- rozłożyła ręce w boki i wypięła
dumnie pierś.
-
No to go pocieszyłaś...- westchnął rozbawiony Michał, ale
starał się tego nie pokazywać.
Witam,
OdpowiedzUsuńw końcu powiedział, ale jak widać rodzice Tomka myślą tylko o opinii publicznej, nie o synu....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Chciałabym zobaczyć tą akcję w salonie, szczególnie moment, gdy jego ojciec pluł herbatą xD
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)