Dzięki za komentarze, które bardzo mnie motywują do dalszej pracy!
ROZDZIAŁ
7
-
Żałujesz?- odważył zapytać się Bukowski, wyraźnie obawiał
się odpowiedzi. Chwilę milczenia przerwały słowa:
-
A powinienem?- zdziwił się, nie takiej odpowiedzi oczekiwał.- Ja
niczego nie żałuje i ty też nie powinieneś, bo to ty mnie
uwiodłeś- wytknął go palcem.
-
Nie strasz mnie tak następnym razem, o mało na zawał nie
zszedłem!
-
Następnym?
-
A czemu nie?- uśmiechnął się zadziornie jak to miał w zwyczaju.
Obaj
wstali z pobrudzonej jakąś białą mazią kanapy. Blondyn pierwszy
postanowił wziąć prysznic, czuł że wszędzie się kleił.
Robił krok za krokiem co chwilę sycząc z bólu. Miejsce, gdzie
plecy kończą swą szlachetną nazwę piekło go i obcierało przy
chodzeniu. W łazience wziął gorący prysznic uprzednio rzucając
nagiemu mężczyźnie ręcznik do zasłonięcia tyłka. Trudno było
mu się pozbyć zaschniętej spermy wewnątrz niego, przyrzekł sobie,
że jeszcze dzisiaj kupi gumki, tak na wszelki wypadek.
Po
dwóch godzinach byli czyści i pachnący, jedli właśnie późne
śniadanie, ale Podgórskiemu nie dopisywał humor. Wiercił się i
kręcił by znaleźć dobrą pozycją do siedzenia, jednakże nic nie
pomagało, najlepiej dla jego zmaltretowanej pupy byłoby ciągłe stanie.
Popołudniu
miał odebrać siostrę od przyjaciółki, ale nie był w stanie
ruszyć się z łóżka. Dół placów nadal go trochę bolał a do
tego za jakiś czas musiał iść do pracy. Poprosił więc kochanka o drobną pomoc, ten z chęcią poszedł po swoją
księżniczkę i już po piętnastu minutach byli z powrotem.
Koniec
urlopu zbliżał się nieubłaganie. Wróci do pracy, to go akurat
cieszyło, jednakże myśli o matce, ojcu i Marlenie doprowadzały go
do furii. Kiedy co jakiś czas aktywował komórkę, przychodziły na
nią dziesiątki wiadomości, nic go jednak nie obchodziło.
Zostały
dwa dni, ostatnie dni przyjemności jakiej potrzebował. Od
pierwszego razu nie mieli żadnej okazji by pobyć ze sobą sam na
sam, więc nie kochali się więcej. Dowiedział się także od Seby,
że sprawa z jego samochodem jest prosta do rozwiązania, wystarczy,
że pokaże numer telefony wpisywany w razie jakichś komplikacji z
pojazdem.
Wieczorami
gdy rodzeństwo chodziło spać on pogrążał się w myślach.
Zastanawiał się nad dalszą znajomością z Podgórskimi, którą
chciał utrzymywać, ale nie w relacjach czysto- przyjacielskich, na
to i tak było za późno.
Są
dla mnie bardzo ważni, chciałbym wiedzieć o nich więcej. Dlaczego
Eliza nie mówi o swoich rodzicach, dlaczego Seba tak dużo pracuje,
zaniedbując siebie? Ma dwadzieścia trzy lata, a jego jedyne zajęcie
to praca, nawet nie wiem gdzie i opieka nad księżniczką. Choć ja
lepszy nie jestem, też ukrywam wiele rzeczy. Nie będę miał zbyt
wiele czasu na spotkania z nimi. Co by tu zrobić?
Cała
trójka siedziała przy stole i jadła deser w postaci dużej
tabliczki czekolady. Dziewczynka jadła aż jej się uszy trzęsły.
W telewizji oglądali bajkę wybraną przez Elizę. Wpatrzona w ekran
na ślepo wpychała sobie kolejne kostki rozpływającej się w
ustach słodyczy.
-
... Te jej siostry są złe! Brzydko traktują swoją siostrzyczkę!-
zdenerwowało się dziecko. Mężczyźni popatrzyli po sobie
znudzeni do granic możliwości, ale obiecali obejrzeć bajkę więc
nie śmieli się odezwać.- Ta pani- wskazała na jasnowłosą
kobietę w niebieskiej sukni- jest Kopciuszkiem. Jest biedna,
pracuje ciężko dla swojej rodziny, ale mama jej nie lubi. Później
pójdzie na bal i spotka tam swojego księcia z bajki i zamieszkają
razem w pałacu i będę żyć długo i szczęśliwe- opowiadała.
Nagle
w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Bukowski
sięgnąwszy po aparat wstał i poszedł rozmawiać na przedpokój
nie chcąc przeszkadzać małej w oglądaniu.
-
Cześć wiedźmo- powiedział zrezygnowany, nie zdawał sobie z tego
sprawy ale był doskonale słyszalny dla blondyna.-
Wiem, wiem... tak. Jutro rano... Daj mi już spokój Doti, muszę to
wszystko odkręcić. Ach i podziękuj Michałowi za podlewanie moich
chwastów. Gdzie mieszkam? Na pewno nie pod mostem hehe... Ty
zbereźna kobieto! Ja się boję pomyśleć co Michał z tobą ma.
Hehe jaaasne... Dobra, to do jutra.
Sebastian
uważnie go obserwował. W życiu by się do tego nie przyznał, ale
nie chciał żeby mężczyzna odchodził. Pomimo dziwnych
okoliczności, w których się poznali szybko się zaprzyjaźnili. Nie
mógł być niebezpieczny, jego siostra szybko zaakceptowała obcego
w domu. I to go najbardziej dziwiło. Kiedy ledwo rok temu był w
związku z Olafem, bardzo się lubili, chłopak często przychodził
do ich domu, jedynym problemem było to, że Eliza za nim nie
przepadała. Później okazało się, że miał kogoś na boku,
wściekły Podgórski urządził mu prawdziwe piekło, nie dopuszczał
swojego chłopaka do słowa, nie pozwolił mu się wytłumaczyć. Nie
było z czego. To co zobaczył było jednoznaczne, no chyba, że
pieprzenie się z innym facetem jest w porządku. Zerwali i do tej
pory nie widzieli się.
Ludzie
to proste istoty, czynią zło bo mają dużo słabości. W tym
przypadku chodziło o zdradę, kłamstwa, coś co jest "niedozwolone"
w związku. Ludzie ulegają pokusą szatana, chcąc sprawdzić jak to
jest zrobić coś złego, inni nie. Gdyby potraktować miłość,
związek jak grę, zasady tej "gry" byłby proste. Nie
oszukuj, nie graj nieczysto, a jeśli już to robisz to rób tak by
inni gracze się o tym nie dowiedzieli.
Był
bardzo ciekawy jaki pod tym względem jest brunet. Gdyby kiedyś się
związali, to jak ten związek by wyglądał? Chciał być kimś
ważnym w jego życiu, jednak wiedział, że to niemożliwe.
Kim
ty jesteś na prawdę ? Jakim jesteś mężczyzną? Czy gdy
odejdziesz... zobaczymy się kiedyś?... Taa kurwa, na pewno!
-
Coś się stało?- usłyszał nagle wibrujący głos i poczuł
gorący oddech na szyi.
-
Nie... Czekaj gdzie ty mnie macasz?! Eliza jest...- na dane mu było
dokończyć bo Tomek perfidnie zatkał mu usta swoimi, wtargnął
językiem do środka zaczynając badać dziąsła, zęby. Trącił
śliski organ blondyna i zaprosił do szalonego tańca. Podgórski
zarzucił mu ręce na szyję przysuwając się spragniony bliskości
męskiego ciała. Nie potrafił przerwać pocałunku, ten kretyn
robił z nim co chciał, władał jego zdradzieckim ciałem jak
marionetką, zapomniał o całym otaczającym go świecie, pragnął
zatracić się w tych doznaniach.
-
....nnnn.....ssss...- zamruczał gdy Tom zassał się i przygryzł
jego dolną wargę, z której kapnęło kilka kropelek krwi. Zimne
ręce zawędrowały pod jego koszulkę brutalnie pieszcząc
rozgrzaną klatkę, szczypały stwardniałe sutki.
-
Braciszku!- ten głos przywrócił im rozsadek, odsunęli się od
siebie jak oparzeni. Spojrzeli jeden po drugim w niemałym szoku.
Blondyn miał zwichrowane włosy i twarz w kolorze dojrzałej wiśni.
Starszy mężczyzna wyglądał zadziwiająco normalnie, miał
jedynie pogniecioną koszulę.
-
Gdzie Eli?- rozejrzał się wokoło, ale nie widział jej.
-
Poszła do łazienki kilka minut temu. Za kogo ty mnie masz,
przecież przy dziecku bym się na ciebie nie rzucił. Na prawdę
nie zauważyłeś? O czym lub o kim tak namiętnie myślałeś?... O
mnie?- posłał mu zawadiacki uśmiech.
-
Chciałbyś!- poprawił włosy i naciągnął bluzkę na siebie.- Co
jest?- podszedł do drzwi łazienki.
Dziewczynka
wyszła z pomieszczenia ubrana w pomarańczową bluzeczkę i krótkie
spodenki. Miała mokrą głowę, z końcówek blond włosów kapały
krople wody. Chłopak sięgnął po suchy ręcznik i narzucił go na
nią. Bukowski przyglądał się im z podziwem, nigdy nie miał
rodzeństwa, zawsze był sam. Opiekunki wynajmowane przez
zapracowanych rodziców go wychowały, narzucały mu ideały jakie
popierali Mariusz i Karolina. Jak dobrze, że im nie wyszło. Gdyby
tak było, to teraz byłby zimnym, wrednym, fałszywym skurwysynem
prowadzącym firmę ubezpieczeniową dojąc naiwnych klientów.
-
Moje spodnie...- pokazała mocno przetarte czerwone jeansy, na lewym
kolanie była dziura. Mężczyzna wziął je w dłoń, przyjrzał się im i westchnął męczeńsko. Kupił je na wyprzedaży, podobnie
jak większość ubrań, tylko z tego względu mógł nadal płacić
czynsz.
-
...Kupie ci nowe. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?-
podparł się w boki spoglądając na dziecko z góry. Zapomniał, że
to on jako dorosły powinien wiedzieć czy siostrze niczego nie
brakuje. Brakowało. Wielu rzeczy, czuł to, pomimo, że ona nie
narzeka, wiedział, że niektóre dzieciaki wytykają ją palcami.
Gdyby tylko...
Podgórski
wstał z samego rana chcąc przygotować ostatni posiłek jak zje w
towarzystwie kochanka. Wątpił, że znów się spotkają, brunet
wróci do domu, pracy, przyjaciół, będzie zajęty, prędzej czy
później zapomni o jedno-nocnym partnerze i znajdzie sobie kogoś
nowego.
Trochę
dobijająca wizja...- pomyślał
mieszając mąkę i jajka na omlet.
Była
godzina 8.30 gdy kończyli śniadanie. Wszyscy byli po porannej
toalecie, na dworze było ciepło, w mieszkaniu okna były
pootwierane. Pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze. Wydawać się
mogło, że wszyscy wstali z łóżka lewą noga. Dziewczynka była
przygnębiona i zbierało się jej na płacz. Twarz Sebastiana była
jakaś bez wyrazu.
Brunet
wstał zbierając puste talerze ze stołu. On również nie chciał
się stąd ruszać, ale jakby to wyglądało? Poza tym obaj są
dorośli, muszą myśleć racjonalnie i odpowiedzialnie.
-
Nie musisz zmywać naczyń, później bym to zrobił- podszedł do
mężczyzny i oparł się o jego ramię.
-
Taa, i co jeszcze? Nawet nie wiem jak ja się wam odwdzięczę.
Zabrałeś jakiegoś gościa z ulicy do domu i pozwoliłeś mu
mieszkać u siebie przez dwa tygodnie! Żyłem na wasz koszt, moja
duma została nadszarpnięta! Jak ja mogło się tak stoczyć? Heh
dużo nie brakowało a spałbym na ławce- wytarł mokre dłonie w
ścierkę i odwrócił się twarzą w twarz do blondyna.
-
Nie musisz się tak unosić. Chyba nie jesteś typem awanturnika, co?
-
Oczywiście, że nie. Wiesz... ludzie różnie zachowują się w
różnych środowiskach, ja jestem na obcym terenie i nie wiem na
ile mogę sobie pozwolić. Gdybym był u siebie, pewnie
zachowywałbym się nieco inaczej- podrapał się po głowie.
-
Mianowicie?
-
Jak do mnie kiedyś przyjedziesz to zobaczysz- posłał mu psotne
spojrzenie i uśmiechnął się tajemniczo.
Podgórscy
przyglądali się ubierającemu buty i marynarkę mężczyźnie.
Kilka minut temu napisał do Michała, że za jakieś dwie do trzech
godzin będzie w domu. Na pożegnanie przytulił Sebastiana i
pochylił się by móc spojrzeć Elizie w błękitne oczy.
-
Hej księżniczko nie możesz płakać za kimś obcym- pogłaskał
ją po głowie, a ta rzuciła mu się na szyję i wybuchła płaczem.
-
Nie jesteś obcy, a ja nie jestem dzieckiem! Wiem, że już do nas
nie przyjedziesz!
-
Naprawdę tak myślisz?- nagle wpadł na pomysł. Podał dwudziestotrzylatkowi swój numer telefonu.
-
Ciesz się, kopnął cię zaszczyt. Otrzymałeś mój numer
telefonu- chłopak nie wiedział czy brunet mówi poważnie czy
żartuje, ale nic się nie odezwał.
Jeszcze
raz wymienił uściski z dzieckiem i błękitnookim. Wyszedł z
mieszkania i skierował się prosto na parking gdzie zostawił
swojego ukochanego Astona. Nie odpalił go od razu. Przez mózg
przeleciało mu wiele myśli...
Jaki
jest sens w zawieraniu obietnic, skoro nie może się ich dotrzymać?
Witam,
OdpowiedzUsuńno i co Tomasz wraca mam nadzieję, że się jeszcze spotkają....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Taki smutny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie odjedzie tylko wróci po nich.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)