ROZDZIAŁ
1
W
remizie panował niezły zamęt, dotarło do nich zgłoszenie o
poważnym wypadku. Na drodze zderzyły się trzy auta osobowe, z
których dwa leżały w rowie uniemożliwiając wydostanie się z
niebezpiecznej teraz puszki. Zdarzenie miało miejsce kilka
kilometrów za miastem. Wszyscy wolni od zajęć w pośpiechu
zakładali specjalne buty strażackie, rękawice i czarne kombinezony
oraz czerwone hełmy.
Czwórka
mężczyzn wsiadła do dużego, czerwonego pojazdu i po chwili była
już w ruchu ulicznym śpiesząc do celu. Za nimi wysłana została
jeszcze jedna straż. Po dotarciu na miejsce udzielili pomocy
uczestników tej kraksy wyciągając ich z samochodów. Ku uciesze
wszystkich nikomu nic się nie stało. Tylko kierowcy byli odrobinę
poobijani, ale poza tym nie mieli większych obrażeń.
Po
dwuch godzinach wszyscy wrócili do remizy na zasłużony odpoczynek.
Jedli pączki z dżemem jagodowym zrobione przez żonę jednego z
dowódców roty i popijali aromatyczną kawę. Opowiadali sobie
kawały i naśmiewali się z kolegi, który nieudolnie próbował
flirtować z Kasią, córką wiceprezesa. Dobrze że ojca nie było w
pobliżu bo z automatu straciłby uzębienie i godność ku uciesze
reszty zespołu. Bukowski oglądał jego starania kiedy w rozmowie
kumpli usłyszał swoje imię. Zwrócił się do nich i nasłuchiwał
o czym plotkują.
-
...Czemu nie, może mu się spodoba. Przecież prawiczkiem to on nie
jest- szepnął Ziaja, jego zdaniem irytujący dupek, z którym
ciężko było wytrzymać. Ciągle wchodził mu z butami w życie
prywatne, głupio się dopytując czy się z kimś spotyka, czy ma
bardzo dobrze rozwinięty romans ze swoją ręką. W pubie rzucał
tekstami, od których robiło mu się niedobrze. Na siłę ustawiał
mu randki z kobietami, ale ten cięgle się wykręcał. Akurat on
nie musiał wiedzieć, że woli mieć pod sobą płaską, umięśnioną
klatę, a nie dwa duże balony tak jak co to poniektórzy.
-
O czym tak namiętnie rozmawiacie?- zagaił prowadzony swoją nadmierną ciekawością.
-
Chyba nie masz żadnych planów w sobotni wieczór, prawda?- zapytał
kpiąco Ziaja.
-
A co, zapraszasz mnie na randkę? Przykro mi nie jesteś w moim typie- puścił przyjacielowi dyskretnie oczko.
-
Masz tupet, nie powiem. Ja i kilku chłopaków idziemy jutro do
Striptiz Clubu, zabierz się z nami. Taki ogier jak ty będzie miał
używanie- szturchnął go wymownie łokciem.
Taa...
żeby mi tylko stanął- pomyślał.
Nim
zdążył cokolwiek odpowiedzieć do pomieszczenia, w którym było
dziewięć osób, dołączyła kolejna. Był to członek zarządu,
zazwyczaj tacy ważniacy nie pokazują się w ich pokoju, tym razem
jednak miał wiadomość do przekazania.
Podszedł
do bruneta i burknął nieprzyjemnie:
-
Twoja matka przyszła. ZNOWU!-oburzył się i wskazał kciukiem
drzwi.
Wstał
zza biurka, przy którym siedział i ruszył przed siebie. Jego
natrętna jak komar matka przychodziła co kilka dni, tłumacząc
się, że tylko w ten sposób może się z nim skontaktować. Tu
miała rację, unikał wizyt i telefonów rodziców, którzy szli w
zaparte przedstawiając mu córki swoich znajomych. Karolina Bukowska
na chama pchała go w otwarte ramiona rozpieszczonych córeczek
przyjaciółek, w tym była podobna do Ziaji. Ojciec prawił kazania,
że zostanie starym kawalerem jak się nie ożeni. Każdy byłby
zdenerwowany, ale on wychodził z siebie. Wszyscy na siłę chcieli go
swatać nie biorąc pod uwagę jego zdania! No ile można! Ale jako
dżentelmen grzecznie odmawiał tłumacząc napuszonym kobietą, iż
ożenił się z pracą. Rodzicielki to nie przekonało i już po raz
-enty składała mu wizytę w miejscu pracy, robiąc dodatkowo wstyd,
bo po każdych takich odwiedzinach koledzy nazywali go maminsynkiem.
Był ciekaw jakich argumentów kobieta użyje tym razem.
-
Jestem, o co chodzi?- stanął w rozkroku i skrzyżował ręce na
klatce.
Czterdziestopięcioletnia
kobieta zobaczywszy, że jej dziecko zaszczyciło ją obecnością
szybko zakończyła rozmowę telefoniczna i uśmiechnęła się.
Poprawiła czarny żakiet i granatową spódnice przed kolano, i
uściskała zaskoczonego takimi czułościami mężczyznę. Czarne
loki połaskotały go po szyi robiąc małe zamieszanie w jego
głowie. Ani matka, ani ojciec nigdy nie okazywali mu takiej czułości
od dnia, w którym synek oświadczył im, że w przyszłości zamiast
zająć się rodzinną firmą ubezpieczeniową zostanie strażakiem.
Ale widać coś im się odmieniło. Bał się tylko zapytać co to
było. Od kilku dni nie mógł spać kołatany złym przeczuciem.
-
Coś taki nadąsany Tomeczku? Uśmiechnij się życie jest zbyt
krótkie by zadręczać się niepotrzebnie- pogładziła go po
gładkim policzku.
-
Dobra, koniec tych podchodów- odsunął się na bezpieczną
odległość i stamtąd kontynuował- mów o co chodzi albo się
wynoś!
Mina
kobiety zrzedła, z pochmurnym wyrazem twarzy sięgnęła do wściekle
czerwonej torebki. Wręczyła mu białą kopertę bez słowa.
Bukowski zręcznie ją otworzył, wyjął list i od razu zaczął na
głos:
~Tomaszu~
Nazywam
się Paweł Czajka, poznaliśmy się kiedyś na jednym z bankietów
twoich rodziców. Byłem tam z córką i żoną. Kilka tygodni temu
rozmawiałem z Mariuszem i Karoliną o tobie i twoim długim życiu
kawalerskim. Cała nasz czwórka stwierdziła, że najwyższy czas
coś z tym zrobić. Doszliśmy do wniosku, że nasza Marlena byłaby
idealną partią. Jest wykształcona, skończyła najlepszy
uniwersytet w USA, inteligentna, obyta i ma maniery z najwyższej
półki. Dobrze by się tobą zajęła, stworzylibyście szczęśliwy
związek. Spotkanie przedmałżeńskie zorganizujemy w naszej
posiadłości 5 maja, a ślub weźmiecie dwa tygodnie później.
Czajka
Hmm...
Wychodzi na to, że do klubu z Ziają nie pójdę...- pomyślał,
ale nie wiedział czy ma się cieszyć, czy płakać.
"czy ma bardzo dobrze rozwinięty romans ze swoją ręką" - Ten tekst bardzo mnie rozbawił ^^
OdpowiedzUsuńDo rzeczy:
Opowiadanie robi się coraz ciekawsze. Zastanawia mnie jak rozwinie się historia Tomka. Czy znajomi i bliscy przestaną próbować na siłę go zeswatać? Czekam na następny rozdział i życzę weny! :D
Pozdrawiam,
Merkuriuszka
Hej izi. No przeczytałam i muszę przyznać że mi się spodobało oraz motywowało do działania jeśli chodzi o pisanie. :) Ah , cóż za kochaniunich rodziców ma główny bohater no nie powiem. XD Czekam na kolejne części. Twoja najka ;D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbiedny Tomasz wszyscy go swatają, choć mam nadzieję, że uda mu się z tego wykręcić, ciekawe kiedy wybuchnie i na przykład do jakieś dziewczyny powie coś w stylu, że gdyby miała płaską klate i bonus między nogami to by się zainteresował…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wow :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesujące opowiadanie :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)