Powered By Blogger

niedziela, 10 maja 2015

Wszystko ma swoje granice- Rozdział 2

Oto dodaję kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Dziekuję za komentrze.


ROZDZIAŁ 2

Patrzył z niedowierzaniem na list i zdjęcie ładnej brunetki z kręconymi włosami i piwnymi oczami prezentującej obfity biust. Skrzywił się z niesmakiem. Oczywiście miała swój urok i zdziwiłby się gdyby nie podobała się facetom, ale on miał odmienne zdanie w tym wszystkim. Ci handlowcy żywym towarem nie brali nawet pod uwagę jego odmowy. A ta kobieta? Czy on ją w ogóle obchodził?! Kochali się?! Rodzinka ubiła pewnie niezły interes, dosłownie sprzedali go, nikomu to nie przeszkadzało. Tej całej Marlenie też nie, był ciekawy dlaczego ona tak szybko zgodziła się za niego wyjść.
No tak, przystojny, bogaty kawaler, którego starzy na siłę wplątują w małżeństwo. Każda by na to poleciała- przemknęło mu przez myśl.
Żałował tylko, że nikt nie patrzył na jego wnętrze. Ludzie z natury oceniają czy im się coś podoba czy nie nawet tego nie poznając. Oceniają po pozorach, jego charakter, zalety i wady nie mają najmniejszego znaczenia. Wygląda na to, że ten cholerny związek małżeński lub raczej cyrk był tylko interesem!
On już im kurwa da interesy jego kosztem!

    - Co to ma do cholery być!- ryknął na całe gardło.- Czy wyście kompletnie powariowali?! Ślub?! Chyba w waszych snach! Po pierwsze, nikt nie raczył mnie poinformować o tym cyrku! Po drugie, mam w dupie wasze zdanie, tamtych i tej kobiety! Po trzecie, wynoś mi się stąd zanim powiem coś czego będę żałował!
    - Nie interesuje nie to! Zostałeś jakimś podrzędnym strażakiem, zamiast przejąć firmę! Odpuściliśmy, ale tym razem nie będzie tak dobrze! Zawrzesz ten cholerny związek z Marleną i spłodzisz dzieci! Reszta nas nie interesuje!- wypięła dumnie pierś i kołysząc biodrami opuściła remizę.

Tomek stał jak sparaliżowany, chcąc przetrawić słowa matki. W głowie mu się nie mieściło, jak oni mogą tak zabawiać się jego życiem. Chociaż zdawał sobie sprawę, że to także jego wina. Pozwalał sobą manipulować przez wiele lat, pomijając wybrany zawód.
Dość tego, to moje życie i nie mam zamiaru grać marionetki, unieszczęśliwiać siebie i tą pożal się Boże dziewczynę.
W prawdzie mógłby rzucić "jestem gejem" i mieć święty spokój, ale nie chciał odpychać od siebie jedynej rodziny.
    - Tom- odwrócił się w stronę drzwi usłyszawszy zaniepokojony głos Michała.- Gadaj co mówiła. Chyba nie masz najlepszych wieści sądząc po twojej minie...
    - Przyjdź do mnie dzisiaj to pogadamy, a ja idę skołować sobie urlop- przetarł dłońmi znużoną twarz i wyszedł.


Był wieczór, niebo było pokryte gęstymi burzowymi chmurami. Padał rzęsisty deszcz. Za oknem można było zobaczyć kilku ludzi z parasolkami. Pomino ciepłych i pełnych słońca dni, noce były chłodne.
Tomek właśnie zdawał relacje osłupiałemu z wrażenia Kubickiemu. Obaj mężczyźni siedzieli na szarej sofie i popijali złocisty napój z bąbelkami. Przez dłuższą chwilę Michał milczał a jego twarz wyrażała emocje od szoku przez zdziwienie, kpinę aż wreszcie kończąc na złośliwym uśmieszku.
    - Doigrałeś się chłopie. Trzeba było być szczerym i powiedzieć starym prosto z mostu "mamo, tato wole kutasy".
    - Łatwo ci mówić... No ale masz rację, muszę jakoś się z tego wykręcić bez wyznawania im... no wiesz...- oparł się i odchylił głowę usilnie się nad czymś zastanawiając.
    - No dobra to kiedy jest to twoje wesele?- prychnął, jego przyjaciel to idiota. On chyba uwielbia utrudniać sobie życie.
    - A jaki dzisiaj dzień? Bo 5 maja miało być spotkanie, ale ja nic o nim nie wiedziałem. Skurwysyni chcieli postawić mnie przed faktem dokonany, mówiąc pewnie, że za 10 minut mam być w garniaku i przed ołtarzem.
    - ... Mam złe wieści...
    - Michał- jęknął brunet i potarł nasadę nosa- nie mów mi, że to jutro. Ja cie błagam stary...

Niestety trafił w dziesiątkę. Jutro miał zostać panem młodym, a kilka godzin później świeżo upieczonym mężem. Cóż za ironia, chciał być w poważnym związku, a jak już ma być to tchórzy. Jednak to inna sytuacja, normalnym było dla niego sypianie z innym facetem, kobietą już nie koniecznie.
Zrobili burzę mózgów, jakby tu uratować od żeniaczki Bukowskiego. Myśleli intensywnie, ale nic mądrego nie przyszło im do głowy, w końcu starszy brunet wstał z kanapy i z niepewną miną zabrał głos.

    - Słuchaj, a jakbyś tak sobie nagle zniknął na kilka dni?- zapytał z nadzieją.
    - Hę?- padła inteligentna odpowiedź.
    - Ach cholera! Dostałeś dwa tygodnie wolnego! Znikaj stąd ale to już bo rankiem nie zdążysz dobrze wstać z łóżka a zaskoczy cię powitalny orszak! Ja zajmę się mieszkaniem, kwiatki ci nawet popodlewam tylko mnie wypuść już do Doroty. Siedzimy tu dobrych kilku godzin...- stękną od razu kierując się na przedpokój.

Obmyślili plan działania. Skoro następnego dnia jest to feralne wydarzenie to brunet musi wyjechać jak najszybciej. Przyjaciel zabronił brać mu jakichkolwiek kart kredytowych, walizek czy sprzętów elektronicznych, prócz komórki, dzięki którym można by było go namierzyć. Musi być niezmiernie ostrożny, jedyne co pozwolono mu zabrać to plik kolorowych banknotów zamkniętych szczelnie w portfelu. Na koncie założonym dawno temu przez ojca miał niezłą sumkę pieniędzy, obecnie nie musiałby nawet pracować a żyłby jak król. On jednak nie zniósłby bezczynnego siedzenia w fotelu i popijania winka. Był bardzo pracowitym mężczyzną, zawsze osiągał wyznaczony przez siebie cel. Niekiedy bywał arogancki, uszczypliwy i nie unikał ironicznych uwag, ale po za kilkoma wadami, które posiada każdy człowiek to serce miał złote. Przyjaciele zawsze mogli na nim polegać.
On i Michał byli ubrani i stali na przedpokoju przyglądając się sobie uważnie. Chwilę później wyszli z eleganckiego, dużego domu na dwór. Deszcz ustał, powietrze było wilgotne, mrok rozpraszały jedynie żółte światła lamp. Mężczyzna wręczył starszemu zapasowe klucze do swojego mieszkania po czym otworzył drzwi srebrnego Aston Martin Vanquish.
    - Uważaj na siebie stary- powiedział z troską kumpel.
    - Wiem, wiem. Wrócę gdy wszystko się uspokoi, jakby co ty nic nie wiesz, ani o ślubie, ani o tym gdzie zniknąłem- zastrzegł.- Chciałbym zobaczyć ich twarze gdy na tym cyrku zabraknie pana młodego. Wkurwią się jak cholera i zaczną wyrywać sobie włosy. Hmm...- zamknął oczy- całkiem przyjemny widok.
    - Powiem tylko Dorocie, żeby się nie martwiła. Wiesz dobrze, że się na ciebie wkurzy...
    - Jak ją trochę popieścisz to zapomni o mnie i skupi się na tobie- roześmiał się widząc tajemniczy uśmiech.


Pożegnawszy się z Kubickim odpalił samochód i ruszył przed siebie z piskiem opon. Co on teraz ma zrobić? Gdzie się podziać?

2 komentarze:

  1. Hm... ciekawe gdzie Tomek się uda.Czy jego rodzina kiedyś pozna prawdę i zaakceptuje ją? Nie zostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    och postawili go przed faktem dokonanym, choć dobrze, że faktycznie dzień przed przyszła poinformować, a nie tego samego dnia dziesięć minut przed, tak dzięki temu miał szansę jeszcze wziąć…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń