Hejka ludzie :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, aż łaskawie napiszę rozdział. Ostatnio bardzo się opuściłam jak i moja wena zaczęła kuleć. Pomyślałam, że jeżeli zrobię sobie małą przerwę to napiszę coś porządnego z sensem. Oto efekty, sami oceńcie :D
To był
zdecydowanie najgorszy dzień w jego życiu! Nigdy więcej nie
pozwoli żeby ktoś zaciągnął go na lodowisko. Nie ma nawet takiej
mowy! Mogliby używać przeciw niemu siły, szantażować, on i tak
na to nie pozwoli. Przeklęty Dee! Niech idzie w diabły ten facet. I
ten jego cholernie szczęśliwy uśmieszek w tamtym momencie! I te
lśniące oczka! A przede wszystkim te cholerne słowa, których nie
mógł się pozbyć z głowy! Wkurza go ten facet. Nie tylko za to co
zrobił wcześniej, ale za ogół. To nie jest normalne, żeby zwykły
facet miał wygląd modela z najwyższej półki. Wygląda jak typowy
playboy! Zawsze świetnie ułożona fryzura, nienaganny strój,
wysportowane ciało, zawieszają na nim wzrok nie tylko kobiety, ale
i mężczyźni. Jak również wielu osobą się podoba. A jego
charakter zupełnie odbiega od wyobrażenia o nim. To miły, fajny
facet, który potrafi zadowolić kubki smakowe nawet każdej, nawet
najwybredniejszej osoby. Jest troskliwy i wierny jako przyjaciel,
lepszego nie mógł sobie wymarzyć, lecz czasami bywał zazdrosny, że
wszyscy tak się ślinią na jego widok. Bywały chwile gdy to
naprawdę go denerwowało. Nagle przeszło mu przez myśl dziwne
pytanie: Jaki jest, jak się zachowuje gdy jest z kimś w związku?
No i... jaki jest w łóżku? Cholera, o czym on myśli?! Co go to
obchodzi? Nie jego sprawa. Życie Dee należy tylko do niego, a on
nie ma zamiaru wtryniać się w czyjeś życie tak jak robi to
Samantha.
Gdy wrócił
do domu, myślał, że nogi mu odpadną. Nie dość, że go tam
torturowali to jeszcze dziewczyny zaciągnęły ich na schadzkę do
Galerii. Marzył tylko o tym, by ta przeklęta zima się skończyła
i jak najszybciej nastało lato. Czas, w którym to on jest panem i
władcą, w przeciwieństwie do Laytnera, który zawsze „zdycha z
gorąca”- jak to zawsze mówił. Cóż, będzie musiał pocierpieć
jeszcze parę miesięcy. Czuł jakby ktoś pozbawił go wszystkich
sił. Pomyślał, że powinien się położyć, w końcu jutro jest
ten wyjątkowy dzień, który w końcu będzie mógł spędzić z
przyszłym kochankiem. Nie będzie wtedy myślał o pracy, problemach
i głupim zachowaniu najlepszego przyjaciela, ale jakoś pomimo
ogólnego zmęczenia po gorącej i odprężającej kąpieli nie mógł
się zmusić do zaśnięcia. Męczył się ze snem, który jak na
złość nie chciał nadejść. Przekręcał się z boku na bok, ale
nie potrafił znaleźć odpowiedniej oraz wygodnej pozycji. W łóżku
było mu to za gorąco to za zimno. Chce spać a nie może.
Nienawidził tego. Akurat teraz, jakby ktoś zabraniał mi odpocząć
psychicznie i fizycznie- przebiegło mu przez myśl.
Powinien
być jutrzejszego dnia wypoczęty, w końcu on i Ashton mieli spędzić
cały dzień razem... I nie tylko dzień. Zacisnął powieki a na
twarzy wykwił się uśmiech pełen zadowolenia. Zaczął sobie
wyobrażać cały dzień. Już się nie mógł doczekać nocy z nim.
Był ciekaw jak to będzie wyglądać? Jak to dokładnie zrobią? Jak
będzie wyglądał Ashton dochodząc? Po tych wszystkich zadanych
sobie w myślach pytaniach do głowy zaczęły mu napływać
podniecające i rozpalające obrazy. Tak bardzo chciałby żeby
mężczyzna był tu teraz. Może powinien już dawno zgodzić się na
stosunek? W końcu prawiczkiem to on już od dawna nie był. Nie
zachowywał się też jak nieśmiała pensjonarka, wstydząca się
każdego rodzaju intymności. Gdy był w związkach, albo czymś do
nich podobnym, bo nie zawsze jako taka miłość tam występowała,
nie miał żadnych większych oporów by z kimś współżyć. Aż do
czasu gdy dojrzał i zrozumiał, że nie może przez całe życie
skakać z kwiatka na kwiatek i w końcu powinien stworzyć z kimś tą
specyficzną i silną więź. Miło byłoby mieć kogoś kto cię
kocha, jest się dla tej osoby wszystkim, rozumiecie się jak nikt
inny, lubicie spędzać ze sobą czas i nie byłoby w tym żadnego
podtekstu erotycznego. Nie seks byłby w tym związku najważniejszy
a relacje między wami. Ha, gdyby moi kumple to usłyszeli mieli by
ze mnie polewkę do końca życia. Takie gadanie nie jest w moim
stylu, ale przecież ja też chcę mieć kogoś na dobre i na złe.
Kogoś, kto nie zostawi mnie zaraz po upojnej nocy w łóżku, tylko
powita ze mną nowy dzień, on będzie dla mnie a ja dla niego.
Wszystkie moje poprzednie związki kończyły się tak samo, nie chcę
by i ten zamienił się w „Nic między nami nigdy nie było”.
Jeżeli się za coś zabieram to porządnie.
Jak zwykle
najlepszą porą do rozmyślań tego typu jest noc, gdy ciało chce
odpocząć a mózg aż pęka od myśli, fantazji i pomysłów.
Przynajmniej ma jakieś zajęcie i nie gapi się bezczynnie w sufit
czekając aż sen nadejdzie, na co się nie zapowiadało. Jednak mimo
wszystko nawet się nie spostrzegł kiedy zamknął oczy a Morfeusz
wziął go w swoje objęcia.
Podniósł
ciężkie powieki, a pierwsze co zobaczyły jego oczy to oślepiający
blask promieni słonecznych, które wdzierały się do pomieszczenia
przez odsłonięte okno. Najwyraźniej zapomniał go wczoraj zasłonić.
Przedramieniem przykrył zmęczoną twarz. Czuł się okropnie, jakby
w ogóle nie spał, miał niezmierną ochotę przekręcić się na
drugi bok i spać dalej, jednak zmusił się, by sięgnąć po
komórkę jak zwykle znajdującą się pod poduszką. To było jej
stało miejsce, nigdy nie kładł jej w innym, głównie dlatego,
żeby nie musieć się zrywać gdy budzić zaczyna dzwonić, ale
podnosić z wyrka to się nie chce. Odblokował ekran i spojrzał na
wyświetlacz szybko się orientując, że jest dopiero siódma
czterdzieści.
- Nic
dziwnego, że najchętniej znów uderzyłbym w kimę.
Jednak po
tych słowach w głowie wykiełkowała myśl „to już dzisiaj”.
Jakby na zawołanie dostał zastrzyku energii i wstał z łóżka. Od
razu skierował się do łazienki an poranną toaletę. Umył się
szybko pod prysznicem, myjąc porządnie włosy. Już najwyższy czas
na to, myślał, że zadrapie się na śmierć. Cała głowa go
swędziała, na szczęście zaraz po nałożeniu orzechowego szamponu
i wmasowaniu go przyszła ulga. Minęło około piętnastu minut
kiedy skończył się szorować. Pochwycił wiszący na wieszaku
ręcznik i owinął się nim w pasie, drugi zaś zarzucił sobie na
mokre włosy, by woda wsiąkała w niego, a nie skopywała na podłogę.
Podszedł do lustra i przyjrzał się dwudniowemu zarostowi, który
postanowił zgolić mimo że sam przyznał, iż wygląda w nim
cholernie pociągająco. Był ciekaw czy spodobałby się Ashtonowi?
Po wykonaniu czynności zaczął pocierać puchatym ręcznikiem
włosy, by te szybciej wyschły. Potem to samo zrobił z ciałem,
wycierając je dokładnie. Zdecydował, że nie musi się jakoś
strasznie szykować czy stroić, wystarczy elegancki, ale luźny
ubiór. Przecież będą tylko we dwoje, więc nie musi przychodzić
pod krawatem i w garniturze. Z tą myślą skierował się do pokoju
po jakieś ubrania. Miał wielkie nadzieje co do tego związku,
chciałby w końcu być z kimś ta stałe. Mógł się założyć, że
ten dureń Dee też kogoś ma, ale nie chciał się przyznać. A może
rzeczywiście nikogo nie ma... Ale w końcu by sobie kogoś znalazł,
więc on powinien zrobić to samo.
Po
założeniu przygotowanych rzeczy poszedł do kuchni. Śniadania nie
ma ochoty jeść, więc zaparzy tylko wodę na kawę i tyle mu
wystarczy. Czekając aż woda w czajniku zacznie wrzeć wsypał do
kubka dwie łyżeczki kawy sypanej. Lubił mocą. Wyjrzał przez
jedyne, acz dość duże okno w pomieszczeniu. Słońce rozprowadzało
wszędzie swoje promienie, wprawiając w połysk skrzący się śnieg.
W nocy znów go poprószyło. Jak bardzo by nienawidził zimy, to
musiał przyznać, że widok zapierał dech, zwłaszcza, że to okno
wychodziło prosto na ogromny park, z daleka od jezdni, samochodów i
smogu. Nie zazdrościł Laytnerowi przeciwnych do jego widoków.
Mężczyzna mieszkał w kamienicy przy samej drodze, w dodatku
najbardziej ruchliwej. Właśnie dlatego nie lubił u niego spać.
Zdecydowanie wolał gdy ten przychodził na noc do niego. Oczywiście
tylko się przespać, gdy wracał z pobliskiej knajpy pijany w trzy
dupy. Nie miało znaczenia, że dzielili to samo łóżko...
- Szlag!-
warknął podnosząc czajnik elektroniczny i zalewając wrzątkiem
kawę.
Dlaczego
ciągle ma go w głowie!? Co by sobie nie pomyślał to te myśli
kierują się do Dee. Wszystkie!
- Ale on
mnie wkurza- zaczął się dziwić samemu sobie. Dlaczego tak jest?
Połowę, a raczej większą część obrazów w jego głowie
zapełnia ten brunet. Cały czas o nim myśli, co jest... cholernie
irytujące i frustrujące. No i czemu naszła go nagła ochota by
przypieprzyć temu facetowi? Dziwne, ale miał tak bardzo często,
niby gość nic mu nie zrobił, a niejednokrotnie chciał mu
dokopać. Ciekawe dlaczego? Czasami wkurzało go samo zachowanie
Dee, udawać opanowanego to on lubił. Wszystko trzeba z niego na
siłę wyciągać. Jeśli coś go trapi nie powie o tym otwarcie,
trzeba zmuszać go do otworzenia gęby i gadania. Zaś jak chciał
komuś dogadać, popisać się albo odpyskować to potrafił to
zrobić bez najmniejszego zahamowania. Bywały chwile gdy jego
słowa cięły jak brzytwa i było to bardzo bolesne. Jemu nigdy
tego nie zrobił, ale Tony'emu, pomimo że byli bardzo dobrymi kumplami
tak. Chłopak kiedyś uwziął się na ich przyjaciółkę Cassidy.
Dokuczał dziewczynie, że dużo jadła i w końcu będzie tak
gruba, że nikt jej nie zechce. Gardził nią i obrażał przy
każdej możliwej okazji. Dużo przez niego płakała. Do pewnego
momentu tylko oni z całej paczki się nie dogadywali. W końcu
Laytner nie wytrzymał, bo dziewczynę bardzo lubił. Stanął w jej
obronie i zjechał Andersona z góry na dół nie przebierając w
słowach, później za namową Samy zapisała się na zajęcia ze
Capoeiry,
żeby rozładować jakoś napięcie, stres kumulujący się w niej
oraz do obrony własnej. Nikt nie wie na jakich ludzi trafi, a takie
umiejętności są przydatne. Na przykład do spuszczenia łomotu
kolesiom pokroju Tony'ego. Dobrze, ze ten gówniarz się opamiętał i
dorósł.
Zastanawiał
się czy Crowe skończył przygotowania, czy dopiero je poczynał.
Miał zająć się całą kolacją i domem, z tego powodu było mu
głupio, że zamierza zrobić wszystko sam, chętnie by mu pomógł,
spędzili by więcej czasu razem, ale mężczyzna zabronił. W
dodatku stwierdził, że prezenty będą zbędne, i że ma nic mu nie
kupować. Teraz siedzi na dupie, nic nie robi i czeka aż mężczyzna
do niego zadzwoni by mógł przyjść. Kusiło go, żeby zrobić mu
niespodziankę i pojawić się o wiele wcześniej, ale może tym
zepsuć to nad czym blondyn pracował.
W sumie,
skoro nie ma nic pożytecznego do roboty, to może przejść się do
Dee i odzyskać swoje filmy, których z dwa lata nie widział na
oczy. Przyjaciel od dnia ich pożyczenia powtarzał, że za kilka dni
je zwróci i w ten sposób obaj o nich zapomnieli. Mogli by z Crowe
jakiś fajny film obejrzeć. Dużo ich tam było, więc z pewnością
znalazłoby się coś co zaciekawiłoby obu. Spędziliby miło czas
przed kulminacyjnym momentem. Jakże on już nie mógł się
doczekać! Od kilku miesięcy z nikim nie spał, a własna ręka
prędzej czy później się nudzi.
- W sumie
Dee pewnie już nie śpi, więc co mi szkodzi się do niego przejść?
Z tą myślą przeszedł na przedpokój założyć ciepłe buty i kurtkę. Owinął
się jeszcze granatową chustą w kratkę a w kieszeń schował parę
czarnych rękawiczek. Założy je już na dole bo w domu zaraz się
udusi. Schował nieodłączny telefon do kieszeni i zszedł na dół.
W ciągu półgodziny był na miejscu, przez kamienicą zamieszkiwaną
przez najlepszego przyjaciela i nie tylko jego. Drzwi były otwarte,
więc nie musiał dzwonić na domofon. Pokonał cztery pietra w try miga
szybko pojawiając się przez drzwiami do mieszkania. Zapukał kilka
razy i czekał dobrą chwilę, lecz nikt mu nie otworzył. Ponowił
czynność, ale bez rezultatów. Czyżby nie było go w domu? Ale
gdzie on mógł pójść z samego rana? Święta miał spędzić sam.
W przeciwieństwie do Laytnerów, jego rodzina nie zbierała się
zewsząd tylko każdy spędzał święta u siebie. U Dee było to
zupełnie nie do pomyślenia. Umawiali się kilka miesięcy wcześniej
u kogo w domu będzie zbierać się rodzina, by owa osoba miała czas
wcześniej przygotować się na to. W takim wielkim gronie musiało
być wesoło i a przede wszystkim głośno. Miał bardzo liczną
rodzinę, licząc od dwóch zestawów dziadków, szóstki rodzeństwa
ze strony jego ojca i ósemki od matki. Każdy z nich miał co
najmniej jedno dziecko. Do tego kilku z nich było w wieku Dee i
miało już swoje rodziny. Więc trochę ich tam było. Ale z powodu
pracy, którą w ostatniej chwili odwołano nie pojechał z resztą.
Z jednej strony to i dobrze, zawsze narzekał jak od nich wracał. Z
drugiej... siedział sam w domu i zbijał bąki. No bo co miał
robić? Gdyby spędzał święta jak zawsze z rodzicami zaprosiłby
Laytnera do siebie.
Miał po
wyżej uszu sterczenia na klatce i czekania aż jaśnie pan mu
otworzy. Naszła go ochota, żeby zacząć walić w te przeklęte
drzwi pięściami, ale nie chciał pobudzić sąsiadów. Jak na złość
właśnie teraz mężczyzna musi być zajęty czymś bardzo ważnym,
że mu nie otwiera, gdyż nie wierzył w to, że o tak barbarzyńskiej
porze mógłby udać się na spacerek, mimo że jest rannym
ptaszkiem. Westchnął ciężko. I przyszło mu włamywać się do
chaty kumpla. Zajrzał pod wycieraczkę i uśmiechnął się sam do
siebie. Jak zawsze darł się na tego gamonia mówiąc mu, że jeśli
nadal będzie trzymał klucz zapasowy w tak oczywistym miejscu
prędzej czy później ktoś go okradnie, tak teraz nie posiadał się
ze szczęścia. W tym momencie cieszył się, że jego prośby i
kazania nie zostały wysłuchane. Zawsze tak było. Co Laytnerowi
wleciało jednym uchem wyleciało drugim. Nie martwił się, że w
drzwiach od wewnątrz mógłby tkwić już klucz, bo w tym też
mężczyzna go nie posłuchał. Albo jest naiwny jak cholera i
wierzy, że nigdy nie zostanie okradziony, albo głupi ma zawsze
szczęście. Przekręcił delikatnie klucz i napotkał opór.
Przecież dobrze go włożył, i kręcił także w dobrą stronę.
- Chyba
sobie ze mnie jaja robisz- warknął.
Wyciągnął
klucz i miał ochotę by nim rzucić najlepiej w twarz temu
nieodpowiedzialnemu idiocie. Jak daleko sięga jego naiwność?!
Bardzo daleko – oto odpowiedź. Dorosły facet?! Gówniarz ot co.
Otworzył z rozmachem drzwi i bez jakichkolwiek uprzejmości wpadł
do jego mieszkania od razu kierując się do pokoju przyjaciela.
- Laytner,
jak mogłeś zostawić otwarte...!- urwał w połowie gdy jego oczom
ukazał się widok, którego nigdy w życiu się nie spodziewał.
Wszedł do
sypialni bruneta i dosłownie wmurowało go w podłogę. Wpierw
pomyślał, że ma przewidzenia, ale im dłużej się przyglądał
scenie przed sobą coraz mocniej uderzała w niego rzeczywistość.
Przebijała się do umysłu jak taran niszcząc wszystko na swojej
drodze. Całe ciało zamarło w bezruchu jakby zmieniło się w
marmurowy posąg. To co widział ani trochę mu się nie podobało.
Zaczął rozglądać się wokół, usilnie starając się ignorować
widok swojego najlepszego przyjaciela i partnera nagich w łóżku.
Po pokoju walały się ubrania jednego i drugiego, kilka puszek z
piwem i jakichś pogniecionych kartek. Znów powrócił wzrokiem do
obrazka od którego krew w żyłach zaczynała mu wrzeć. Po prostu
to było... Okropne. Jak oni śmieli?! Dee i Ashton... Nie! To się
nie działo naprawdę! Kurwa, tylko mu to się śni! Tak!
Zdecydowanie! Wczoraj był bardzo zmęczony, nie spał zbyt długo i
oto efekty. Dla pewności porządnie przetarł oczy i pomasował
skronie. W końcu to niemożliwe, żeby jego najlepszy przyjaciel
zniszczył mu związek zaciągając jego faceta do łóżka. A może
to Crowe miał dość czekania na niego i poszedł się pieprzyć z
pierwszym lepszym? Nie było nawet mowy by mogło mu się to śnić,
przez co jeszcze dobitniej uświadamiał sobie co ci dwaj zrobili.
Był... wściekły. Zaraz im rozkwasi mordy! Ponownie zacisnął
pięści. Aż mu się rzygać chciało jak na to wszystko patrzył!
To było obrzydliwe i odrażające. Crowe z przerzuconą nogą przez
biodro Dee, a ten z ręką na jego głowie spali sobie w najlepsze, w
nocy faktycznie musieli nieźle zaszaleć. Ależ miał ochotę
przypierdolić tej dwójce! W końcu jego ciało jakby się ocknęło
z szoku. Po cholerę on tu jeszcze stoi i podjudza samego siebie?
Gdyby od razu stąd wyszedł, jak tylko ich zobaczył byłoby
lepiej... Nie. Nie było by, nie jemu w każdym razie. Kim on by
musiał być żeby pozwolił na takie beztroskie spanie osobą, które
właśnie go zdradziły, jego zaufanie i wszystko z nią związane?
Poszedł do kolejnego pomieszczenia obok czyli łazienki. Tam na
pralce, jak zawsze leżały trzy wiaderka o różnej wielkości.
Wziął to największe, które miało średnice około 30 centymetrów
o wysokości jakieś 40. Włożył wiaderko pod kran w wannie i
zapał do pełna lodowatej wody. Uśmiech wykwił mu się na ustach,
lecz nie pozostał tam długo, gdyż zniknął jak tylko ponownie
wszedł do sypialni. Torturował siebie, ale chciał zapamiętać ten
widok. Ten od którego go mdliło. Najwyraźniej słowo „przyjaciel”
nie ma znaczenia ani prawa bytu gdy chce się przelecieć czyjegoś
faceta.
-
Skurwiele- szepnął do siebie.
Nie
zastanawiając się dłużej chlusnął lodowatą wodą wprost na
mężczyzn oraz łóżko na którym leżeli. Obaj zerwali się do
siadu zszokowani nagłą pobudką. Nawet mu przez myśl nie przeszło,
że mogą dostać szoku termicznego. Cóż, bywa. Crowe otoczył
ramionami zmarznięte ciało, co uczynił również Dee. Obaj zaczęli
szukać sprawcy tego zajścia. Błądząc szybko wzrokiem po
pomieszczeniu na środku pokoju zauważyli Randy'ego. Minę miał co
najmniej nieciekawą. Spojrzeli po sobie rejestrując, że są
kompletnie nadzy. Znów powrócili do szatyna zabijającego ich wzrokiem.
- Randy,
posłuchaj... My...- zaczął się tłumaczyć Laytner.
- Zamknij
mordę, bo nie mam zamiaru słuchać twojego głupiego pierdolenia!
- Skarbie,
tak wyszło i tyle, trochę popiliśmy. Zapomnij o tym- podrapał
się z zakłopotaniem po karku Ashton. Nie tak to miało być.
Planował coś innego i wyszło też coś innego.
- O tak,
zrzuć wszystko na alkohol, bo tak jest najłatwiej! Nawet nie chcę
wiedzieć po cholerę do niego przylazłeś! Ja pierdole!- złapał
się za włosy ledwo się powstrzymując przed ich wyrwaniem. Rzucił
wiaderkiem o mały włosy nie trafiając Ashtona. A nawet jeśliby
trafił nie miałby wyrzutów sumienia. Ciskał w nich sztyletami i
gdyby mógł, pozwoliłby im pozbawić życia przeklętych zdrajców.
Odwrócił się na pięcie z zamiarem opuszczenia tego domu, nigdy
więcej tutaj nie przyjdzie. Nie chce żadnego z nich oglądać do
końca życia, a może i dłużej.
- Randy!
Czekaj, ja ci wszystko wyjaś...- do jego uszu już tylko doleciał
dźwięk zatrzaskujących się mocno drzwi i przeciągłe
westchnięcie Crowe.
Historia ciekawa i bardzo fajnie napisana. Co prawda wyłapałam sporo błędów, ale to nic. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPaulina P. :p
Przepraszam za błędy, ale poprawiałam wszystko na szybko bo rano w niedzielę miałam wyjeżdżać. Postaram się je poprawić :D I dziękuję za komentarz :)
UsuńŚwietne opowiadanie. Dobrze że Randy oblał ich wodą a nie czymś żrącym. Ciekawe jak zareaguję na tą sytuację reszta paczki ? Dużo weny, pozdrawiam Karo
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno ciekawe, ale jak Dee mógł coś takiego zrobić, przecież jest w nim zakochany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia