Późno, bo późno, ale w końcu wstawiam rozdział rozpoczynający to opowiadanie :) Muszę być z Wami szczera, planowałam to na 1 stycznia, ale wtedy cały dzień przeleżałam w łóżku i nie potrafiłam się z niego podnieść. Potem chciałam wrzucić go 8, ale musiałam poprawić parę rzeczy (tak, w pierwszym rozdziale, jak i dalej). Także, wybaczcie, że kazałam Wam tyle czekać.
Dziękuję za każdy komentarz :)
Tutaj macie Charliego w wykonaniu mojej przyjaciółki Karoliny S. :D
~Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.~
William Wharton "Tato"
~Nie ma serc
z lodu. Są serca w lodowej powłoce.
Tylko odpowiednia ilość
ciepła może ją rozpuścić.~
Cytat znaleziony w Internecie
Wybił się
w powietrze z zewnętrznej krawędzi lewej łyżwy zamachując się
prawą nogą, wykonał dwa i pół obrotu w powietrzu lądując na
zewnętrznej krawędzi prawej łyżwy. Rozłożył ręce na boki jak
to robiono w tej figurze i skończył jadąc tyłem na jednej nodze.
Axel był jego ulubioną figurą i nad nią od zawsze najbardziej
pracował. Położył drugą nogę na lód nadal jadąc wyłem. Nie
oglądał się za siebie znając na pamięć dokładne wymiary
powierzchni lodowej. Jechał pewnie nie bojąc się, że w pewnym
momencie upadnie. Nie było nawet mowy, żeby to się mogło stać.
Nie jemu, on nie upadał na lodzie. Zahamował ostro przy samym końcu
barierek łapiąc się ich jedną ręką. Oddychał szybko i
gwałtownie. Odchylił na chwilę głowę w tył pozwalając miękkim
włosom swobodnie się poruszać. Spojrzał na dużych rozmiarów
zegar wiszący na wysokiej ścianie. Dochodziła siedemnasta, a to
znaczyło, że już od ponad sześciu godzin intensywnie trenuje. Nie
zauważył kiedy ten czas mu uciekł. Nie czuł się nawet zmęczony,
a od szóstej rano był na nogach.
- Może
powinienem skończyć na dzisiaj? – zapytał sam siebie
podpierając się w boki.
- Dobry
pomysły, młodzieńcze – echo męskiego głosu odbiło się od
ścian, docierając w końcu do jego ucha. Nie spodziewał się go
usłyszeć. Był pewny, że poza nim nikogo tu nie ma.
Odwrócił
się w stronę podwójnych przesuwanych drzwi, które były wyjściem
z jego sali ćwiczeń. Stał w nich wysoki, szczupły mężczyzna,
ubrany w długie spodnie oraz niebieską koszulę polo. Na głowie
miał czuprynę czarnych włosów. Obrysował gościa zaskoczonym
spojrzeniem i podjechał do niego. Mężczyzna także podszedł do
barierki stojąc po jej drugiej stronie, która nie obejmowała
śliskiej tafli.
- To było
pytanie retoryczne, nie wymagające odpowiedzi. Poza tym, co pan tu
robi. O ile pamiętam miał być pan z rodzinką na obiedzie – w
głosie Rene dało się słyszeć ironię, której nigdy nie starał
się ukryć.
- Byłem –
gość uśmiechnął się przyjaźnie ignorując jego prymat,
doskonale znając, i będąc przyzwyczajonym do takiego zachowania.
- Rodzinne
obiadki w miłej atmosferze, śmiechy, wygłupy, pytanie się o
samopoczucie, choć tak naprawdę nikogo to nie interesuje, spokojna
rozmowa w gronie najbliższych, jakież to irytujące – westchnął
teatralnie jak to miał w zwyczaju.
- Dokładnie
tak, i powiem ci więcej. Było wspaniale – widział jak starszy
mężczyzna krzyżuje ręce na piersi i staje w niedużym rozkroku,
prezentując tą swoją „wyluzowaną” postawę, która działała
mu na nerwy.
-
Niepotrzebne zawracanie tyłka, przez takie zbędne rzeczy tylko
traci się czas, który można by spożytkować w lepszy sposób –
oparł się o barierkę robiąc znudzoną minę, mówiącą, że nic
go nie obchodzi.
- Jakieś
sugestie? – zaśmiał się mężczyzna.
- Na
przykład przyjście na mój trening!k – Rene wrzasnął nie
potrafiąc dłużej udawać stoickiego spokoju. – Jesteś moim
trenerem! Pilnowanie mnie, żebym nie wykręcał się od pracy i
polepszanie moich umiejętności to twoja praca. Choć w sumie nie
masz czego polepszać, wszakże jestem najlepszym łyżwiarzem –
rzekł jakby to było oczywiste, wzruszając ramionami.
- Och tak,
zgadza się. Jesteś prawie tak bardzo utalentowany jak skromny –
ten staruch ewidentnie starał się wyprowadził go z równowagi,
którą i tak zachowuje dla pozorów, że nie jest niezrównoważony.
Blondyn
tylko prychnął robiąc zgorzkniałą minę. Z zamiarem opuszczenia
lodowiska, podjechał do drzwiczek otwierając specjalne
zabezpieczenie. Stanął białymi, świeżo naostrzonymi łyżwami na
trudno
ścieralnej
gumowej wycieraczce, którą była obłożona cała podłoga. Usiadł
na ławce i zdjął lśniące łyżwy od razu wycierając je
ściereczką. Wyczyścił dokładnie buty oraz ich metalową część.
Potem położył obok i w końcu wziął się za ubranie adidasów, w
których wszedł do hali. Przez cały czas czuł na sobie
wywiercający dziurę w jego głowie wzrok mężczyzny, który stał
tylko na swoim dotychczasowym miejscu, czekając aż on się
oporządzi i podejdzie. Mając na uwadze, że Arkady, bo takie nosił
imię przybysz, ubrany jest w cienką koszulę, Rene nie spieszył
się z wykonywanymi czynnościami pragnąc zapewnić mężczyźnie
orzeźwiające powietrze, które go dodatkowo wychłodzi. Nie
obchodziło go, że jest wredny i robi to żeby się zemścić za
wystawienie go do wiatru. On chciał trenować, ale ten staruch miał
już inne plany.
Zaniósł
łyżwy do jedynego pomieszczenia znajdującego się w sali sportowej
i powiesił je na specjalnie zamontowanych do tego haczykach.
Rozejrzał się po urządzonym w kolorach szarości pokój z pełnym
wyposażeniem łyżwiarskim. Znajdowały się tu dwie podłużne
ławki oraz rząd szafek przy ścianie po lewej, z których tylko
jedna była wypełniona jego codziennymi ubraniami. Prawa była
zajęta przez stojaki na stroje sportowe, szczelnie zamknięte w
specjalnych pokrowcach. Miejsce naprzeciwko drzwi miały trzymające
się na haczykach łyżwy, różnej wielkości, koloru i z odmiennymi
ozdobami. To co widział napawało go dumą. Myśl, że na to
wszystko ciężko pracował, podnosiła jego pewność siebie i chęć
dalszej walki o mistrzostwo i zdobycie największej ilości złota w
historii łyżwiarstwa figurowego.
Uśmiech
zagościł na jego twarzy przez krótką chwilę, lecz po zamknięciu
drzwi przybrał zwyczajowy szorstki wyraz, który sprawiał, że
wydawał się nieprzyjazny i nieprzystępny. Powrócił do
czekającego na niego mężczyzny.
-
Nie można było dłużej? Zamarzam tu – Arkady złapał się za
ramiona i potarł dłońmi. Jego twarzy zrobiła się czerwona, a z
ust leciała para.
-
Kto ci każe tu czekać? Chyba zapomniałeś, że w moim ukochanym
miejscu panuje zima, a wiosna jest na zewnątrz.
-
Dobrze ci mówić, ty masz na sobie ciepły golf, rękawiczki i
chustę, a ja? – zapytał pokazując na siebie.
Blondyn
otworzył białe drzwi rozsuwając je na przeciwne strony po czym
obaj wyszli z olbrzymiej hali. Trener z ulgą przyjął promienie
zachodzącego powoli słońca. Rene zamknął halę na klucz, który
zaraz schował do swojej kieszeni czarnych wycierusów. Poprawił
zielono białą chustę w kratę tak, żeby było mu wygodnie i go
nie dusiła.
Na
dworze nadal było jasno, nie to co w zimę, w którą o tej porze
panowały egipskie ciemności. Przyjemny wiosenny wietrzyk łaskotał
go po twarzy. Powietrze było rześkie, niezanieczyszczone smogiem i
oparami paliwa, które musiałby wdychać, gdyby mieszkał w mieście.
Czasami wydawało mu się, że tutaj nawet niebo jest bardziej
błękitne, a w nocy widać niezwykłą panoramę gwiazd. To
otoczenie uspokajało, działało kojąco na jego gwałtowną naturę.
Wschody oraz zachody słońca robiły wrażenie, wyglądały jakby
zza pasma gęstego lasu wyłaniała się płonąca kula ognia.
Promienie padały wtedy na korony drzew zmieniając ich kolory.
Najpiękniej wyglądało to jesienią. Do jego ucha doleciał łagodny
szum lasu. Kątem oka dostrzegł jak wiatr porusza cieńszymi
gałęziami wyginając je w różne strony. Podczas potężnej burzy
wyglądało to jednak nieco strasznie. Jakby w jednej chwili
wszystkie pnie miały zostać wyrwane z korzeniami z podłoża.
Przeszli
kawałek po chodniku z granatowej kostki aż ich oczom ukazał się
duży dwupiętrowy, nowoczesny dom. Omijając złączony z
mieszkaniem garaż oraz stary czarny samochód Arkady'ego, weszli do
środka. Przed nimi rozległ się duży korytarz, z którego widoczne
było wejście do kuchni, salonu oraz białe schody prowadzące na
piętro. Wnętrze było urządzone w stylu minimalistycznym, w całym
domu rządziły dwa kolory: czarny i biały. Tylko niektóre elementy
były w kolorze limonkowym, a nie było ich dużo. Mężczyźni po
zdjęciu i ułożeniu na półce butów, przeszli do kuchni. Starszy
z nich usiadł przy stole, obok którego znajdowało się okno na
całą ścianę, wychodzące z widokiem na ogród. Urządzony wedle
gustów właściciela posesji. On także obowiązywał zasadę
gospodarza, że im mniej tym lepiej, lecz nie wyglądał ubogo, ale
właśnie przez tą prostotę, dużo zieleni i dwa drzewa magnoliowe
wyglądał pięknie.
-
Masz może ochotę na coś do picia, bo sobie robię kawę? – Rene
podszedł do wiszącej szafki, by wyjąć z niej szklanki lub
szklankę, jeśli gość nie będzie miał na nic ochoty.
-
Dziękuję, ale przed wyjściem żona wcisnęła we mnie zieloną
herbatę i mam dość. I miło, że zapytałeś – starszy pan
ułożył ręce na blacie szklanego stołu i oparł na nich twarz.
Zerknął na magazyn sportowy leżący nieopodal. Sięgnął po
niego i zaczął przeglądać, omijając co nudniejsze rzeczy. W tym
czasie Rene wrzucił do kubka dwie łyżeczki czarnej kawy i jedną
cukru.
-
Wiesz, że byle komu bym nic nie zaproponował.
-
Wiem, wiem. Przez te kilka lat, gdy cię trenowałem zdążyłem
nieco cię poznać.
-
Trenowałeś? Przecież nadal to robisz. Tylko coraz częściej się
opierdzielasz – wlał wrzątek do swojego ulubiony, fioletowego
kubka z napisem Sto
lat
oraz niewielkim zdjęciem pary łyżew. Dostał go na dwudzieste
urodziny.
Do
jego nosa doleciał aromatyczny zapach czarnej kawy. Wziął ją w
ręce i zajął miejsce naprzeciwko uśmiechającego się wrednie
gościa czytającego jakiś artykuł. Sam już trzykrotnie
przestudiował magazyn, poza kilkoma swoimi zdjęciami, relacjami z
ostatnich zawodów z grudnia i przypomnieniem wywiadu sprzed roku nie
było nic ciekawego. Z wyjątkiem informacji o sobie, przejrzał
rozkład zawodów w tym roku. Zapowiadało się dwanaście niezwykle
interesujących, tak przynajmniej myślał na początku roku, kiedy
to rzucił jazdę w parach zmieniając się tym samym w solistę.
-
Ty sam wiesz kiedy powinieneś trenować, lecz nie znasz umiaru.
Mogę się złożyć, że zanim jeszcze dobrze wstałeś już
myślałeś o przygotowaniu jakiegoś pokazu. Nie musisz się
spieszyć. Ledwo w grudniu ty i Susana wzięliście udział w
Mistrzostwach Europy w Wiedniu. A teraz zamierzasz startować solo w
kolejnym konkursie? Odpuści sobie. Najpierw przyzwyczaj się do
jazdy samemu – Arkady rzekł z troską, lecz on nie brał sobie
tego do serca. A nawet zdenerwowało go to.
-
Odpuścić? Nigdy w życiu!
-
Rene, dopiero co zrezygnowałeś z jazdy w parach. Co swoją drogą
doszczętnie dobiło twoją partnerkę, a już chcesz startować
jako solista? Nie uważasz, że powinieneś odpocząć trochę.
-
Nie – odpowiedział natychmiast. – Cieszę się, że odprawiłem
Suzanę z kwitkiem. Nie dorównywała mi, była za wolna, często
popełniała błędy i nie potrafiła wykorzenić z siebie pewnych
przyzwyczajeń. W dodatku na każdy trening się spóźniała, nie
była rozgrzana na czas i mnie irytowała. Nie znoszę takich kobiet
– warknął wściekle. Po co Deakin mu przypomina o Susanie?
-
Przesadzasz, a może chodziło o to, że wpadłeś jej w oko, a ona
nie była w twoim typie? Nie wiedziała, że łatwo się denerwujesz
i jeśli ktoś ci nie odpowiada to pozbywasz się tej osoby. Byłeś
dla niej za ostry – odłożył magazyn, który od razu wziął w
swoje ręce Castella.
-
Nie sądzę – wypił swoją kawę już do połowy. Dopiero teraz
jego żołądek dał mu znać, że potrzebuje czegoś do jedzenia,
ale tak bardzo nie chciało mu się nic robić. Przewracał szybko
kartki jakby czegoś szukał.
-
Cóż, nie ważne co bym ci nie mówił i jakich dobrych rad bym ci
nie udzielał ty i tak wiesz swoje.
-
Zawsze słucham twoich rad, Arkady, jednak tylko tych na lodowisku.
Tam możesz mi rozkazywać ile dusza zapragnie. Nigdzie indziej bym
na to nie pozwolił. Wracając do Susany. Teraz mogę jeździć jako
włoski łyżwiarz, skoro mam włoskie pochodzenie, a nie z nią
jako amerykańska para. To nie jest wbrew regulaminowi.
-
Przecież jesteś Amerykaninem. W pewnej części.
-
Tak, tak. Oryginalni rodzice to mój cały sekret – przewrócił
oczami, jakby w ogóle miał ochotę o nich rozmawiać.
Ostatecznie
udało mu się znaleźć to czego szukał. Dwie końcowe strony pisma
zawierały rozpiskę przyszłych zawodów, a on musi wziąć udział
we wszystkich. I we wszystkich zdobyć złoto. Spełni swoje marzenie
i stanie się najbardziej rozpoznawalną osobą na świecie. Nie
wystarczy mu już, że połowa Ameryki go kojarzy. Pragnął wielkiej
sławy. Dla swojej pracy poświęci całe życie.
Według
zamieszczonej tabeli jako pierwsze miały się odbyć Letnie Igrzyska
Olimpijskie, które organizuje się co cztery lata. W połowie maja
wszystko się rozstrzygnie. Nie podano informacji jeszcze, gdzie
dokładnie. Kolejne będą Mistrzostwa Europy, czyli w lipcu.
Natomiast po nich Mistrzostwa Świata w tym samym miesiącu. Oba z
Mistrzostw celebruje się co roku, więc jest szansa na wiele nagród
w przeciągu kilku lat. Zimowe Igrzyska Olimpijskie obchodzić się
będzie w grudniu. One również pojawiają się co cztery lata, więc
w nich musi wziąć udział bezwarunkowo. Przed nimi Międzynarodowa
Unia Łyżwiarska organizuje cykl zawodów pod nazwą Grand Prix. W
kilku miejscach na świcie zawodnicy startują w maksymalnie trzech
imprezach, z których w dwóch, wcześniej wyznaczonych, walczą o
punkty.
Ci,
którzy w sumie zdobędą ich najwięcej, biorą udział w Finale
Grand Prix.1
Rene,
choć czytał gazetę wcześniej, dopiero teraz zdał sobie sprawę,
że startuje za półtorej miesiąca, a jest z przygotowaniami w
plecy. Musi porozmawiać o tym z trenerem, w końcu to Arkady
wszędzie mu towarzyszy i wspiera.
-
Zmieniając temat – zaczął poważnie Deakin. – Znamy się
osiem lat i nie uważam cię za obcego człowieka, więc przykro mi,
że po raz kolejny odrzucasz moje zaproszenie. Moja żona bardzo
chce cię poznać. Tyle razy zapraszaliśmy cię do siebie, a ty
wciąż odmawiasz. Nie chce żeby Eleanor pomyślała, że nie
chcesz skorzystać, bo jesteśmy gorsi od ciebie nie mając takiego
bogactwa.
-
Słucham?! – obruszył się. Miał ochotę uderzyć pięściami w
szklany stół. – To nie prawda. Możesz powiedzieć o mnie
wszystko, ale nie to, że spoglądam na ludzi przez pryzmat ich
wykształcenia, dochodów czy klasy, z której się wywodzą. Nie
obchodzi mnie to. Jak kogoś nie lubię to nie lubię.
-
Więc przyjmij propozycję następnym razem – mężczyzna wstał,
zasunął krzesło z białej ekoskóry. Skierował się on do
przedpokoju, za nim podążył Castella.
-
To nie w moim stylu. Nie robię takich rzeczy – ile razy miał
powtarzać, że nie lubi spędzać czasu w „rodzinnym gronie”?
-
No to się zmuś, panie Castella. W porządku, ja będę się
zbierał, nie miałem zabawić tu długo. Syn wraca i chcę się
zapytać jak mu poszło. Jutro wrócę i obgadamy wszystko od zmiany
twojego planu dnia do układu i przystosowania cię do jazdy
solowej. Skoro aż tak bardzo chcesz wziąć udział w Letnich
Igrzyskach to moim zadaniem jest cię wspierać i pomóc wzbić na
wyżyny – założył na korytarzu buty z zamiarem wyjścia.
-
Twój syn? A co takiego dziś robił, że chcesz się go o coś
wypytać? – oparł się plecami o ścianę zapominając o
poruszeniu ważnego tematu, skoro trener zapowiedział, że od jutra
zaczynają. Słysząc o synu Arkady'ego, zainteresował się tym.
-
A to nie twoja sprawa. Żegnam – powiedział udając zimnego, choć
Rene wiedział, że w duchu się z niego śmieje.
-
Do jutra – prychnął obrażony, bo odmówiło mu się czegoś.
Pchnął
drzwi, które głośno trzasnęły, przekręcił w nich klucz i
skierował się do salonu zostawiając zmywanie do czasu gdy uzbiera
się więcej naczyń. Położył się bokiem na czarnej podłużnej
sofie i włączył wysuwany z komody telewizor. Wszedł w folder z
filmami nagranymi i włączył Mistrzostwa Europy, które odbywały
się w Wiedniu prawie pięć miesięcy temu, w zimę. Przewinął
film do momentu, w którym on i Susana startują. Widział ich oboje
uśmiechających się od widzów i do siebie. Raptownie ciśnienie mu
się podniosło patrząc na tę jej promienną twarz. Wkurzyła go
jak jeszcze chyba nikt. Przygotowywali się tyle czasu do Mistrzostw,
jadł zbilansowane posiłki, odżywiał się zdrowo, codziennie
ciężko trenował, biegał po lesie rano i wieczorem, a cały ten
wysiłek poszedł na marne, bo zajął tylko drugie miejsce. Schodząc
z lodowiska modlił się, żeby sędziowie nie zauważyli jak jego
partnerce but prawie zleciał z nogi. Idiotka źle go zawiązała,
nie poświęcając temu czasu i robiąc to na odpierdziel, bo jak
stwierdziła: musi poprawić makijaż i włosy. Tak, jakby to było
ważniejsze. Oczywiście prezentacja jest ważna, ale podstawą są
umiejętności i ich wykorzystanie. Poza tym przy jednej z
trudniejszych do wykonania figur potknęła się, a że trzymała go
za rękę, oboje polecieli za lód. Było mu okropnie z myślą, że
pomimo tylu starań zajęli drugie miejsce. Najgorsze jednak było
to, że parą która wygrała był Keith i Miranda. Zajęli, ku jego
rozpaczy, pierwsze miejsce. Co prawda to był pierwszy raz gdy ta
dwójka miała lepszy wynik niż oni, ale w tamtym momencie miał
ochotę zamordować Susane. Nie mógł na nią patrzeć, myśląc, że
zaraz zrobi jej krzywdę. Widok znienawidzonych przez niego ludzi
trzymających puchar, który należał się jemu był paskudnym
doświadczeniem. Kochał łyżwiarstwo ponad wszystko na świecie, to
było całe jego życie, poświęcał się temu od najmłodszych lat,
gdy matka zabrała go na jego pierwsze zawody młodzików, które
oglądał, bo brał w nich udział jego starszy kuzyn. Widząc to co
uczestnicy wyprawiają na lodzie nie potrafił wykrztusić z siebie
słowa. Był oczarowany ich popisami. Nigdy wcześniej nie widział
zawodów na żywo, w telewizji, a nawet nie wiedział, że coś
takiego jak jazda figurowa istnieje, a gdy mama w drodze mu
opowiadała co będą oglądać, spodziewał się, iż będzie się
niemiłosiernie nudził. W jednej chwili zmienił podejście do tego
sportu od tamtej chwili uważając go za najpiękniejszą dyscyplinę.
Inaczej
jest postrzegać porażkę gdy jest się samemu za nią
odpowiedzialnym, a inaczej jak jest kilka osób i żadna nie uważa,
że zrobiła coś nie tak. On zrobił wszystko tak jak chciał.
Wyuczył się układu na pamięć, dał z siebie dwieście procent,
ani razu się nie potknął, nie zachwiał i każdą z figur wykonał
perfekcyjnie. Jest idealny, nie ma sobie nic do zarzucenia. Dlatego
właśnie tak bardzo przeżywał tą przegraną. Arkady poradził mu,
żeby się nią zbytnio nie przejmował. Jest młody, zdąży jeszcze
osiągnąć szczyt, bo to do niego chciał dotrzeć. Trzeba przyznać,
że kariera łyżwiarza nie trwa specjalnie długo. Jeśli chce się
zostać zapamiętanym, nie można pozostać w tyle. Teraz powinno mu
być łatwiej. Jeżeli tym razem przegra, będzie pewny, że to on
popełnił błąd a nie partnerka. Ale co może powiedzieć o kimś z
kim współpracuje od dwóch lat?
Jest
pewna kobieta, której żadna inna nie potrafiłaby nigdy dorównać.
Doprawdy wspaniała, wyrozumiała kobieta. Chwalił się nią
wszystkim i przedstawiał jako nie tylko partnerkę zawodowo. Stało
się jednak coś co uniemożliwiło mu mówienie o niej jak o swojej
ukochanej.
-
Tak, śmiesznie wyszło z tym wszystkim – powiedział do siebie,
gdyż był jedynym mieszkańcem tego ogromnego domu.
Patrzył
na siebie pokazującego sędziom swoją specjalność w poczwórnym
wykonaniu. Później zatoczył szybkie koło jadąc tyłem i wykonał
wraz z Susaną kombinację piruetów, którą ułożył im Arkady.
Zdaniem mężczyzny poszło im bardzo dobrze, skoro zajęli drugie
miejsce, ale wiedział także, że on zawsze liczył na pierwsze.
Zajął je kilka razy, dostał złoty medal i puchar, wraz ze swoją
pierwszą partnerką. Ale od czasu, kiedy ona przestała jeździć,
przestał zdobywać najwyższe noty. Nie mógł przecież sam robić
wszystkiego. Nie można być w parze i ewidentnie dostrzegać, że
tylko jedna ze stron wkłada w układ całe serce. Na szczęście w
porę się opamiętał i skończył z jazdą w parach, skoro nie miał
zadowalającej go partnerki. W takie sytuacji wolał produkować się
sam.
Patrzył
na głupi telewizor tylko dlatego, że nie miał co robić. Nudziło
mu się. Nie chciał się przed sobą przyznać, że desperacko
pragnie się rozerwać, pójść do baru, popić, potańczyć, zrobić
coś czego sobie zabrania. Zamiast ćwiczyć, czego na dziś mu
wystarczy, wolałby zachować się choć raz jak przystało na
młodego człowieka i się zabawić.
-
Nienawidzę się tak czuć. Jakbym był na jakimś głodzie. Nic by
mi się przecież nie stało gdybym poszedł się trochę zabawić.
Ale pewnie skończyłoby się jak zwykle – przekręcił się na
brzuch i wbił twarz w sofę.
*
* *
Wjechał
na przedmieścia miasta, w którym mieszkał ponad dwadzieścia lat.
W domach naprzeciwko jego zaczęły palić się światła. Mimo że
nastała wiosna i na dworze z każdym tygodniem słońce zachodziło
później, to wciąż był początek kwietnia. Zaparkował samochód
przed bramą do garażu. Otworzył ją pilotem zawsze znajdującym
się w jego kieszeni i wjechał do środka. Po upewnieniu się, że
na pewno dobrze zamknął pojazd oraz garaż wszedł do domu, przez
łączące go z mieszkaniem drzwi. Zastanawiał się kiedy on
znajdzie czas, by posprzątać w garażu. Było tak wiele
niepotrzebnych gratów, które tylko zawadzały. Zastał swoją
rodzinę czekającą na niego z kolacją. Już od kilku chwil czuł
intensywny zapach pieczonego kurczaka.
Podszedł
najpierw do żony, która wyglądała dość młodo jak na swój
prawdziwy wiek. Miała czarne, rozpuszczone swobodnie loki okalające
pulchną twarz. Jej oczy zwróciły się w jego kierunku.
Uśmiechnąwszy się, pocałował ją czule w oba policzki.
Obserwujący
to wszystko Charles nie mógł się na nich napatrzeć. Okazywali
sobie tyle czułości nawet po latach małżeństwa. Nawet gdy razem
wychodzili na miasto trzymali się za ręce niczym nastolatki. Czasem
miał wrażenie, że jego rodzice zachowują się młodziej niż on.
Tak jak to było dziś gdy wyszli we trójkę na obiad. Ojciec puścił
mamę i podszedł do niego przybijając z nim tzw. piątkę. W końcu
i on zajął swoje miejsce przy stole. Kobieta z czarnymi lokami
lekko przy tuszy podniosła się i wyciągnęła z pieca soczystego i
smakowicie pachnącego kurczaka nadziewanego kapustą i papryką.
Postawiła go w tacce na środku po czym nalała obu im obu oraz
sobie czarnej herbaty dając im od razu cukier, którego ona do
herbaty nie używała.
-
Mamo, chcesz żebyśmy zjedli to wszystko w trójkę?l – od samego
patrzenia na górę jedzenia czuł się pełny, a od obiadu kilka
godzin temu nic nie przełknął. – Przecież tego jest za dużo,
do tego te ziemniaki – urwał pokazując na jedzenie.
-
O, zjecie to we dwójkę, ja próbuję się odchudzać, więc dla
mnie jest tylko ta sałatka – uśmiechając się pokazała na
niewielką miseczkę pełną gotowanych na parze warzyw.
-
Eleanor, chyba żartujesz. Po pierwsze: tobie nie potrzeba się
odchudzać, nie jesteś gruba, a po drugie: jak ja i Charlie mamy
zjeść to wszystko? Ja jeszcze czuję ten obiad, na którym byliśmy
– tata zawsze się irytował kiedy mama wspominała, że jest
gruba, przyda się jej dieta i tym podobne. Nawet on myślał, że
kobieta popada w kompleksy po ciągłym oglądaniu reklam na
odchudzanie, w których występują wysportowane kobiety z
nienaganną figurą. Lub zawodowe modelki nie raz wyglądające jak
wieszaki, promujące nierealne kanony piękna.
-
Arkady, przestań mnie denerwować i jedz. A jeśli chodzi ci o moje
odchudzanie się, to nie myślę o tym jak o diecie, ale o zdrowym
trybie życia – zamilkła na moment. – Właściwie to jest
sukienka, którą sobie w sklepie odłożyłam, jest o rozmiar
mniejsza, ale tak bardzo mi się spodobała, że po prostu musiałam
ją mieć. I muszę nieco zejść z wagi – wytłumaczyła.
-
Skoro tak mówisz – wzruszył ramionami, mając nadzieję, że
jego żona wie co robi. – Ale nie mogłaś poczekać, aż do tego
sklepu dostarczą większe rozmiary? – nałożył sobie ukrojony
kawałek kurczaka, a za chwilę zrobił to jego ojciec prowadząc
konwersację ze swoją żoną.
-
Tamten był największy. Ta marka produkuje ubrania dla
szczuplejszych osób. Każda tak robi, jakby tężsi ludzie nie
istnieli. Uda mi się zejść z wagi, to będę miała również
więcej pewności siebie – posłała mężowi perlisty uśmiech i
wzięła się ze jedzenie sałatki.
-
Eeleanor – warknął ojciec. – Kupiłaś markową sukienkę?
Masz pojęcie, że kawałek takiej szmatki kosztuje steki dolarów?
-
Nie potrafiłam się oprzeć – odparła skruszona. – Jest od
„Rouge” – kobieta wyglądała jakby modliła się w duchu, by
ojciec nie zorientował się, że marka francuskiej projektantki
mody kosztowała nie setki, a tysiące. Jednak po minie taty,
zorientował się, że mężczyzna wie sporo na ten temat.
-
Zwariowałaś kobieto! Wyrzuciłaś w błoto wiele pieniędzy, bo
zamarzyłaś sobie markowe ubranie? – wrzasnął mężczyzna po
pięćdziesiątce. – To twoje „Rouge” jest marką jakiejś
francuskiej projektantki, która nieźle sobie liczy za kupno
chociażby paska do spodni!
Mężczyzna
wyglądał na rozwścieczonego. Nie znosił bezmyślnego wydawania
pieniędzy. Nie był skąpy i nie żałował nikomu ze swojej rodziny
majątku, ale warunkiem było to, że trzeba go najpierw mieć. Mama
często zapominała się, że nie pracuje już jako lekarz sądowy i
ma jej koncie nie ma kilkunastu zer za jakąś liczbą.
-
Ktoś mnie oświeci? Nie znam się na świecie mody, więc nie
rozumiem o czym mówicie – odezwał się młody mężczyzna, który
poczuł się wykluczony z tej rozmowy. Nie miał pojęcia o czym oni
mówią. Ciuchy? Projektanci mody? To nie jego bajka.
-
Oczywiści, że cię oświecę – tata w żadnej części nie
przypominał tego spokojnego starszego mężczyzny, którym był na
co dzień. – Twoja matka wydała połowę mojej wypłaty na jedną
rzecz, w dodatku markową sukienkę od Blanche La
Brun.
-
Nie powiem za dużo na ten temat. Nie znam się na tym – przełknął
kęs soczystego mięsa i upił ze szklanki herbatę.
-
Ale skąd wiedziałeś? – zapytała kobieta, której zrobiło się
przykro przez to, że mąż zaczął krzyczeć.
-
Bo ty cięgle o niej mówisz, jakie to jej kolekcje nie są
wspaniałe, a poza tym Castella nosi tylko ubrania z ten marki.
Widziałem kiedyś na jego kurtce ten firmowy znaczek i zapytałem z
ciekawości. Różnica między wami jest taka, że jego stać na
markowe ubrania, a nas jakoś nie bardzo.
Tym
zdaniem uciął temat dotyczący w zasadzie pieniędzy i zmienił go
na inny. Jego syn miał dziś zakończenie kursu na instruktora
łyżwiarstwa i zamierzał się go o wszystko wypytać. Akurat działo
się to po obiedzie, więc dopiero teraz może porozmawiać z nim na
ten temat. W odpowiedzi na pytanie dostał to czego od początku był
pewien, czyli ukończenie kursu z najwyższymi wynikami. W końcu
lata, w których szkolił swoje jedyne dziecko nie mogły pójść na
marne. Nauczył syna tego co sam umiał, przekazał mu niezbędną
wiedzę i był pewny, że w przyszłości będzie trenerem jakiejś
gwiazdy sportu. Chciał przecież dla niego jak najlepiej. Lecz
pewnie trochę mu zajmie zanim ktoś go zatrudni na stałe.
Uświadomił sobie, że powiedział to na głos gdy brunet
odpowiedział.
-
Nie martwię się na zapas. Prędzej czy później ludzie mnie
docenią i tak jak ty będę pomagał sportowcom piąć się na
szczyt. Jeśli nie tu, to gdzieś indziej. Pracując w jakimś innym
miejscu na świecie mógłbym wiele zwiedzić, nauczyć się.
Miałbym co opowiadać przyjaciołom. Może poznałby tam kogoś
interesującego – rozmarzył się, ignorując wzrok rodziców oraz
ich niezbyt dyskretne uśmiechy.
-
Aż miło posłuchać, że mierzysz tak wysoko Charlie – poklepał
Młodego po ramieniu i wstał skończywszy swoją porcję jedzenia.
– A z tobą moja droga, porozmawiam jutro, bo już nie mam siły
mówić ci tego teraz. Jesteś dorosła a zachowałaś się jak
gówniara wydając pieniądze na tak drogą rzecz.
-
Przepraszam, ale ja też chcę ci się podobać, i pomyślałam, że
nowe ubranie – powiedziała cichym głosem.
-
Kocham cię, dla mnie jesteś piękna i nigdy nie stracisz urody.
Jak mogłaś pomyśleć w ten sposób, to tak jakbyś nie znała
swojego własnego męża.
Nie
słuchał już rodziców, wstał od stołu i poszedł do swojego
pokoju znajdującego się od strony ich podwórka. A właściwie uciekł od sprzątania po kolacji. Cieszył się, że wprowadzając się
tu przed laty rodzice postanowili wziąć sypialnię po drugiej
stronie, okno z niej wychodziło na ulicę. Nie zazdrościł im, on
nie miał zamiaru słuchać pędzących nocą aut. Wolał ciszę i
spokój, zwłaszcza, że często miał problemy z zaśnięciem.
Musiał brać wcześniej tabletki na sen albo wypić kubek gorącej
wody z ziołami. Na samo wspomnienie tego obrzydliwego smaku się
wzdrygnął. Jak dobrze, że umył się zanim tata przyjechał,
teraz, po tej sytej kolacji nic by mu się nie chciało robić.
Marzył tylko aby się położyć i, jakby ktoś się nad nim
zlitował, szybko zasnąć.
-
Nadzieja matką głupich – ziewnął i zasunął rolety.
Otworzywszy
szufladę w komodzie złapał pudełko tabletek na receptę
wyszukując je pośród wielu innych leków, na przeróżne
dolegliwości. Połknął niedużą białą kapsułkę popijając ją
wodą. Odstawił picie stolik w niewielkim pokoju, który niewiele
się zmienił od czasów jego nastoletniego życia.
Przez
chwilę myślami wrócił do małej sprzeczki rodziców. Nie
interesował się modą, nowymi trendami, tylko ubierał się w to w
czym było mu wygodnie i w czym dobrze wyglądał. Zazwyczaj była to
zwykła bluzka na długi rękaw, czarna katana, jeansy i glany. Nigdy
nie przepłacał i nie kupował sobie ubrań za horrendalną cenę,
bo przecież to tylko ubrania. Nie wiedział ile mogła kosztować
sukienka odłożona przez jego mamę, ale przecież chyba nic nie
zaszkodzi jeśli i ona raz kiedyś kupi sobie coś nowego. W końcu
chce wyglądać atrakcyjnie dla kogoś kogo kocha. Ale zapomniała
najwyraźniej, że jego tata kocha ją w każdym wydaniu i nigdy to
się nie zmieni.
Zastanawiał
się kiedy on znajdzie taką osobę, z którą zapragnie spędzić
życie, pokocha nader wszystko i będzie dla niej w stanie przepłynąć
wszystkie oceany świata. Tak tęsknił za ciepłem drugiego ciała
leżącego w jednym łóżku. Jęknął cicho, bo chciał kogoś w
końcu mieć. Chciał poznać wyjątkowego mężczyznę, którego
polubiliby jego rodzice i który polubiłby ich. Z jego ostatnim
partnerem w ogóle się nie dogadywali. Był opryskliwy, miał cięty
język i rzucał przekleństwami na prawo i lewo. Nawet po czasie
zaczął się zastanawiać co mu się w tym mężczyźnie spodobało.
Wygląd miał przeciętny, nie wyróżniał się niczym specjalnym,
gdy go bardziej poznał zrozumiał, że nie miał za grosz kultury i
nie umiał się zachowywać przyzwoicie. Poza tym po kilku razach w
łóżku stwierdził, że ich ciała w ogóle do siebie nie pasują.
Teraz widzi jaki był głupi. Na co on poleciał? A może wszystko
zaczęło się od tej nocy w dark roomie? Zrobili to raz, potem
kolejny i jakoś tak wyszło, że zaczęli się umawiać, co teraz
widzi jako idiotyczny błąd. Przekręcił się na drugi bok z
przekonaniem, że prędzej czy później znajdzie tego jedynego,
który zaakceptuje go z całym pakietem problemów, trosk, wad i
zalet.
1 Wszystkie
informacje o zawodach pochodzą z Wikipedii.
(Chciałam poprawić wygląd graficzny, ale na razie musicie zadowolić się takim jaki był do tej pory. Później jakoś to poprawię)
Zapowiada się rewelacyjne opowiadani :)
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiałam łyżwiarstwo i te triki, choć sama pod tym względem jestem łamagą :D
Czyżby pasja miała połączyć głównych bohaterów?
Nie mogę się doczekać ich pierwszego spotkania, czy polecą wióry?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Ja też nie potrafię jeździć. Po lodowisku chodzę i trzymam się kurczowo barierki. Śmiać mi się chce, bo większość osób, z którymi się często spotykam jeżdżą bardzo dobrze. Tylko ja taka ofiara i boi się puścić barierki :D
UsuńPozdrawiam
Bomba ;)
OdpowiedzUsuńUgh! No strasznie mi się spodobał Castella! Swoją drogą, kojarzy mi się z naszą miejscową lodziarnią "Castella" xd. Pozdrawiam i oczywiście duuuużo weny i czasu! :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńkochana autorko, tak, tak wiem, niestety mam malo czasu, i żadko bywam przy komputerze, aby coś przeczytać, choć na pewno skomentuję do końca "Nieznane uczucie", bo mowiąc rozdziały do końca są przeczytane, i zarys komentarza jest, ale nie mam za dużo czasu aby go dodać... choć teraz zdecydowałam się na komentarz, aby chociaż teraz być w miarę na bieżąco (co z tego wyjdzie to zobaczymy), oczywiście "nieznane uczucie" skomentujęi wrócę do poprzednich tekstów...
a co do tego opoiadania spodobało mi się bardzo, coś mi się wydaje, że Charles do niego trafi, i będzie na przyjład pomagał ojcu przy jego treningach... rozumię dążenie do bycia lepszym, ale jego zachowanie jest złe, wyrzucił Susanne bo zajął drugie miejsce, bo to ona zawiniła...
ok, teraz tak z reguły nie zauważam błędów, i mi nie przeszkadzają aż tak, bo dla mnie liczy się treść, ale wiem, że pokazanie Ci ich pomoże. A tutaj to trochę jest "masło maślane" a dokładniej chodzi mi o fragment: "...Nie słuchał już rodziców, wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju, a właściwie uciekł od sprzątania po kolacji, znajdującego się od strony ich podwórka..." to powinno być rozbite na dwa zdania...
no i wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech marzenia się spełniają, niech ten rok będzie jeszcze lepszy od poprzedniego, i wena jak pomysły dopisują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Już to masło maślane poprawiłam. Rzeczywiście głupio to brzmiało. Dziękuję za taki długi komentarz :) Rozumiem, że na dłuższe pisanie można nie mieć za bardzo czasu. Ja gdy je piszę staram się streścić, ale zawsze wychodzą długie, bo się zachwycam i wypisuje wszystko co mi się podobało. Muszę się wtedy do wielu rzeczy odnosić.
UsuńPozdrawiam
Gratuluję rozpoczęcia nowego tekstu. Opis jest świetny i na pewno to opowiadanie przeczytam. Ale poczekam na całość. Tobie życzę powodzenia w pisaniu. Po obejrzeniu anime Yurii!!! On Ice czy jakoś tak, mam teraz chrapkę na panów na lodzie. :D
OdpowiedzUsuńZabawnie się składa, bo ja też to oglądałam :D Między innymi tym się inspirowałam. Niby takie yuri, a jednak yaoi (jeśli wiesz co mam na myśli) :D
UsuńPozdrawiam
Wiem, chociaż tam byli faceci, więc yurii tak nie widziałam. :D
Usuńtam* nie tak.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twoje opowiadania 😊
Czytając opis kolejnego wiedziałam, że wpasuje się w mój gust.
Po Yuri on ice pojawiła się fala łyżwiarskich opowiadań i mam nadzieję, że twoje również będzie cudowne.
Jednak mam pewne zastrzeżenia. Specjalnie sprawdziłam swoją wiedzę nabytą przez lata trenowania z Wikipedią (hahahha) i nie wiem skąd wzięłaś daty tych wszystkich zawodów,zgadza się tylko info dotyczące Grand Prix, ale reszta nie trzyma się rzeczywistości.
Okres maj, czerwiec, lipiec to przerwa, brak zawodów, czas na regenerację, odpoczynek i zbudowanie kondycji na następny sezon.
Najważniejsze zawody są zawsze w drugiej połowie sezonu, tzn. styczeń -kwiecień.
Nie chcę cię pouczać, ale bardzo mnie gryzą (mimo że to tylko fikcja) takie zagięcia rzeczywistości.
Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Zu
Hej :) Cieszę się, że się podobają. Rzeczywiście od Yuri!!!On Ice wszędzie kipi, chociaż moje plany dotyczące tego tekstu, kreowania wydarzeń i tego, że będzie to o łyżwiarstwie zaczęły się już rok temu. Ale przez wgląd na inne rzeczy dopiero niedawno ponownie się za niego zabrałam. Nie znam się na łyżwiarstwie, ale inspiracje czerpałam najpierw z Yuzuru Hanyu, potem z anime, no i Wikipedii.
UsuńNie wiedziałam kiedy dokładnie przypadają jakie zawody, ale takie ich ułożenie było potrzebne do rozgrywającej się akcji. Przez to, że zaczęło się od kwietnia, tak wcześniejsze miesiące musiałam odpuścić i udawać, że w nich nic się nie dzieje. To jest tylko fikcja i była konieczna :) W opowiadaniach nie może być oparte wszystko na niezbitych faktach, niektóre rzeczy trzeba podkoloryzować ;D
Pozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńoch fantastycznie, coś mam wrażenie, że tym jedynym będzie nasz Charlie, no i cóż mam ogromne wrażenie, że może się bardzo przejechać ba tym dążeniu na szczyt... mając takie właśnie podejście...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńok, jako że z moich planów bycia na bieżąco nic nie wyszło niestety... no ale może w bliższym lub dalszym czasie uda mi się nadrobić te rozdziały i już będę na bieżąco, cóż poczekamy, zobaczymy, bo ostatnio moje plany idą w diabły...
postanowiłam jeszcze raz przeczytać bo yo jednak trochę czasu minęło...
w zasadzie to chyba nic nowego nie wniosę, poprzednim razem wszystko powiedziałam... ale tak jsk tak na spokojnie przeczytałam, to, to zachowanie Rene bardzo mnie wkurza, takie postępowanie bo zajął drugie miejsce tak bywa w życiu, a nie od razu tak traktować Suzanne... coś tu będzie jakaś rewolta w jego życiu, czuję to...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza