Hej Kochani :) Trochę późno, ale zawsze, nie? Do siego roku!
Dziękuję za komentarze i zapraszam na ostatni w tym roku rozdział :D
Poczuł
na ciele chłód. Odsłonięte plecy oraz ramiona owiał powiew
wiatru. Temperatura niższa niż zwykle zdziwiła go, bo w domu
zawsze panował zaduch i było gorąco. Zwłaszcza, gdy mama
zabierała się za gotowanie. Zaniepokojony brakiem jakiegokolwiek
zapachu jedzenia, stukania szklanych naczyń, kubków, patelni,
garnków i sztućców zmusił się do przewrócenia z brzucha na
plecy. Kołdra pod wpływem ruchu przesunęła się i zsunęła na
podłogę odkrywając nagie ciało. Nie przejął się tym, gdyż
nikt nigdy nie wchodzi do jego sypialni. Rodzice dają mu tę, tak
potrzebną w jego wieku, prywatność i nie zaglądają do pokoju,
chyba, że jego akurat w nim nie ma. Zwykle mama tam sprząta.
Przeciągnął się unosząc ręce wysoko ponad głowę, dopiero po
porannej gimnastyce jaką zwykł wykonywać w tenże sposób,
otworzył niechętnie oczy. Zaspane i nieprzygotowane na oślepiające
światło promieni słonecznych, wkradających się do pomieszczenia,
ponownie się zamknęły. Wydał z siebie przeciągły pomruk
niezadowolenia. Ponownie spróbował podnieść powieki, tym razem
powoli i ostrożnie, pamiętając o obecnym oślepiającym blasku.
Ujrzał przed sobą ogromny sufit, białe ściany, otoczenie w ogóle
nie przypominające jego sypialnię. Wydarzenia z poprzedniej nocy w
zawrotnym tempie napłynęły do świadomości i nie musiał dłużej
główkować nad tym, gdzie jest, co tu robi i dlaczego się tu
znalazł. Za to zastanawiało go coś innego. Zdawało mu się, że
po seksie z Gwiazdeczką zasnął kamiennym snem, w dodatku śpiąc
na tyle długo, że był w stanie się wyspać. Ale to nie mogła być
prawda. Od lat nie przespał spokojnie nocy, wiecznie chodził
zmęczony, otępiały, żył dzięki ogromnym ilościom kofeiny
zawartej w kawie albo napojach energetycznych. To były jego dwie
najpotrzebniejsze do funkcjonowania rzeczy. Tym razem coś było
inaczej. Podniósł się i oparł plecami o tapicerowane wezgłowie.
Zerknął na kołdrę leżącą na ziemi, ale nie przejął się nią.
Obejrzał drugą połowę wielkiego, wygodnego łóżka – jak
stwierdził po kilkunastu godzinach przebywania w nim – i
zarejestrował brak drugiej osoby. Westchnąwszy, przetarł twarz i
obiecał sobie, że jak tylko założy majtki, wypije kubek mocnej
czarnej kawy, pójdzie wziąć gorący prysznic. Po odszukaniu tej
najważniejszej części garderoby, bez której nikt normalny się
nie rusza z domu, zszedł po kręconych metalowych schodach.
Poprzedniego dnia nie zwracał zbytnio uwagi na wystrój tej części
domu, ale teraz mógł stwierdzić, że właściciel mieszkania miał
specyficzny gust. Jego mama powiedziałaby, że takie czarno –
białe wnętrze przyprawia o depresyjny nastrój, jest w nim za mało
żywych kolorów, ozdób, roślin i w ogóle wszystkiego za mało.
Jak tylko by się tu pojawiła, natychmiast skrytykowałaby
minimalistyczny styl. W sumie miałaby trochę racji, choć o gustach
się nie dyskutuje, komu mogłoby się podobać w takim ponurym
świecie. Jedyne pomieszczenie, które zrobiło na nim piorunujące
wrażenie to sypialnia Gwiazdeczki – była niesamowita.
Pana i
władcę zastał w kuchni pochylającego się nad miską z jakimś
jedzeniem. Na stole stała szklanka soku pomarańczowego. Krótkie
„cześć” zwróciło uwagę siedzącego mężczyzny.
- Cześć –
odburknął w przerwie od chrupania płatków kukurydzianych z
mlekiem.
Po tej
minie Charlie wnioskował, że – jak zwykle – łyżwiarz był w
podłym nastroju. Początkowo nie zamierzał się odzywać, jednak
ciekawość okazała się silniejsza od niego. Chciał znać powód,
dla którego blondyn od jedenastej – bo taką godzinę ujrzał na
zegarku wiszącym w pokoju – wygląda jakby pragnął unicestwić
całe życie na Ziemi. Przez pierwszych kilka minut nie otrzymał
odpowiedzi, nadeszła po pewnym czasie, kiedy to siedział
naprzeciwko niego i nie spuszczał intensywnego wzroku.
- Cholerne
rodzeństwo – warknął uderzając pięścią w stół. –
Owenowie zajęli pierwsze miejsce. Znaleźli się na pierdolonym
podium – miał ochotę się rozpłakać. Na myśl o przegranej
jego serce ściskało się z żalu. Nie potrafił opanować emocji,
choć zauważył, że dziś było dużo spokojniejszy niż kilka dni
temu. Zawdzięczał to relaksowi i odprężeniu, na które mógł
sobie w końcu pozwolić, pod postacią namiętnego, rozpalającego
trzewia, przyprawiającego o przyjemny dreszczyk seksu z młodym
trenerem.
- Przykro
mi – odparł szczerze. – Wiem, że bardzo zależało ci na
zwycięstwie, obiecałem, że pomogę ci osiągnąć cel. Poza tym –
urwał na moment – mieliśmy umowę.
- Jaką
umowę? – uniósł jedną brew i zmrużył oczy. Według Charliego
wyglądało to pociągająco.
- Nie
pamiętasz? Wspólnie ustaliliśmy, już jakiś czas temu, że jak
tylko zdobędziesz złoto, rozejdziemy się w swoje strony.
Zapomnimy o swoim istnieniu i nigdy więcej nie będziemy mieć nic
wspólnego.
Ciche
„Aaaa” było potwierdzeniem, że mężczyzna doznał olśnienia.
Nie musiał kontynuować, by Castella zorientował się, co miał na
myśli. Proponował przedłużenie ich współpracy – jak kiedyś
uzgodnili – dopóki łyżwiarz nie wygra złota. Nagle główny
zainteresowany prychnął prezentując jedną ze swoich standardowych
min. Tym razem była przesiąknięta kpiną i próżnością.
-
Dostrzegam w tym pewien podtekst albo korzyści, które chyba
starasz się mi pokazać. O to chodzi. To ma być znajomość z
korzyściami? – zapytał bezpośrednio, bez kręcenia. Chciał
wiedzieć co trener planuje.
-
Powiedziałbym, praca z korzyściami. Ty, kiedy nie możesz sobie
pozwolić na rozładowanie emocji poprzez seks, stajesz się
agresywny. Zdążyłem to zauważył – trochę dziwnie było mu
mówić, będąc prawie nagim, podczas gdy jego rozmówca był w
pełni ubrany. W dodatku miał ochotę na kawę i jakieś śniadanie,
ale nie zamierzał się o nic prosić. Może zjeść jak wróci do
domu, gorzej było z napojem, który był jego mocą napędową. –
Natomiast ja nie chcę, by tata musiał się przemęczać. Powinien
odpoczywać i powoli dochodzić do zdrowia. Najmłodszy nie jest,
więc zajmie to dłużej.
- Będziesz
się ze mną pieprzyć kiedy tylko najdzie mnie ochotą? –
parsknął nie wierząc, że to może być prawda. Dlaczego Deakin
miałby to robić? – Masz w tym jakiś interes?
- Może
tak, a może nie. Widzisz, starałem się panować nad sobą i nie
dać się uwieść, ale kocham seks, a skoro byłeś taki chętny...
Kochanek, którego cały czas masz pod ręką. To takie złe?
Wczoraj byłeś zdolny mnie błagać, bym cię pieprzył –
podkreślił ostatnie słowo wypowiadając je z niejaką
nonszalancją. Zdążył zauważyć jak seks działa na Gwiazdeczkę.
Śmiać mu się chciało, bo nigdy nie podejrzewałby o perwersyjne
zachowania w łóżku kogoś tak zimnego i niechętnego do obcowania
z ludźmi.
- Też byś
był, gdybyś nie mógł bzyknąć się z facetem przez parę lat, a
masturbacji unikałbyś jak ognia. Czemu nie? To wygodne. Ale
ostrzegam cię – spiorunował go spojrzeniem swoich dwukolorowych
oczu. – Jeśli ktokolwiek dowie się o mojej orientacji, to
przysięgam, zatłukę cię i poślę do piekła za zrujnowanie
mojej kariery.
- Ja nadal
nie rozumiem dlaczego ją ukrywasz. Przecież to nic złego, nikogo
tym nie krzywdzisz, po prostu podobają ci się faceci. Co w tym
złego? Ja otwarcie się do tego przyznaję i dobrze mi z tym.
- Widziałem
– mruknął wstając. Włożył naczynie wraz z łyżką do zlewu.
– Jesteś bardzo otwarty. Jednak postaw się w mojej sytuacji.
Jestem osobą publiczną, rozpoznawalną, występuję w telewizji.
Co, gdyby prasa dowiedziała się o moim gejostwie? Nie zostawiliby
na mnie suchej nitki. Moi fani mogliby się odwrócić, ludzie,
którzy mnie podziwiają, mogliby odejść. Nie zniósłbym tego. Na
dodatek, mogliby zaszkodzić moim rodzicom, którzy nie mają o tym
zielonego pojęcia. Myślą, że jestem normalny. Nie zamierzam
rozczarować swojej rodziny, a już na pewno nie ojca. Nie jego –
przymknął na moment oczy i ścisnął nasadę nosa.
Charlie
chciał go uspokoić i zapewnić, że jest w stu procentach normalny,
ale mężczyzna kontynuował podając więcej argumentów
popierających pozostawanie w cieniu. Nawet gdyby próbował mu
wytłumaczyć, że się myli, prawdopodobnie wiedziałby lepiej, nie
dopuszczałby myśli, że może żyć inaczej. W zgodzie z samym
sobą. Ręce mu opadały, ale co on mógł. Jeśli to Rene nie zechce
się zmienić, nikt mu nie pomoże. Gdzieś w podświadomości
zauważył, że podobnie było z Ivanem. On także musiał chcieć
się zmienić, bo co z tego, że będzie go pouczać i siłą
wyciągać z podejrzanego świata, który go pochłonął, jeśli sam
nic nie zrobi w tym kierunku. Pewnego dnia naprawdę skończy martwy
w rowie.
- Więc? –
głos Rene pozwolił mu wrócić na Ziemię i przestać zawracać
sobie głowę przyjacielem, z którym od dawna nie miał kontaktu. –
Ech, pytałem czy planujesz zrobić sobie śniadanie.
- Mam sobie
je zrobić? Tak po prostu? – zdziwił się. Według Castelli
powinien grzebać po jego szafkach jak gdyby nigdy nic?
- Tak po
prostu, ja nie będę cię obsługiwać. Chyba że w łóżku –
puścił mu oczko i uśmiechnął się pod nosem. – Chcesz jeść,
to tam jest lodówka – wskazał za siebie, gdzie rzeczywiście
stało wejście do lepszego świata, pełnego pyszności. – Tam,
na blacie jest ekspres do kawy. Na dole jest łazienka, ale nigdy z
niej nie korzystam, ponieważ nie ma tam dosłownie nic, poza
prysznicem i toaletą. U góry jest druga łazienka, na lewo od
mojego pokoju. W szafce znajdziesz czyste ręczniki, kosmetyki są
na półkach. Nie przegapisz.
- A ty
gdzie idziesz? – zapytał pospiesznie widząc, że Castella
opuszcza kuchnię.
- O tej
godzinie zwykle trenuje, ale nie mam na to dzisiaj ochoty.
- Co zatem
zamierzasz?
- Nie wiem.
Obejrzę coś w telewizji. Nie mam innego hobby poza łyżwiarstwem
– wzruszył ramionami. – Melinda jest zajęta rodzinką, toteż
na jej towarzystwo nie ma co liczyć.
- A może
po śniadaniu, dołączysz do mnie pod prysznicem? – zadał
pytanie z charakterystycznym dla siebie niskim wibrującym głosem,
roziskrzonymi oczami oraz delikatnie przygryzioną dolną wargą.
Odpowiedzią na zaproszenie był mocny, nachalny i chaotyczny
pocałunek, który w krótkim czasie przerodził się w walkę o
dominację, pragnienie doprowadzenia tego drugiego do granicy
szczytu, rzucenie się w przepaść i pozwolenie na kolejne
przyjemności.
*
Rzucił
komórkę, której właśnie rozładowała się bateria, na łóżko
i tam postanowił ją zostawić. Jak tylko uruchomi się
automatycznie po podłączeniu ładowarki, będzie musiał odbierać
telefony od rodziny, a wolał sobie tego oszczędzić i w spokoju
spędzić kilka najbliższych dni. To jedna z niewielu chwil
wolności, która niebawem zostanie mu bezlitośnie odebrana. Skoro
już opłacił pobyt w hotelu, zostanie w nim na dłużej niż dwie
noce. Obiecał sobie spędzić w Pittsburghu cały tydzień i
wykorzystać go na spotkanie z przyjacielem. Nie widział go odkąd
ten wyjechał z Filadelfii w celach zarobkowych. Nie spoglądając
więcej na urządzenie przeszedł w część salonową. Apartament,
który wynajął był jednym z lepszych i droższych w jakich się
zatrzymał. W wielu pomieszczeniach dominowały płytki o wyglądzie
drewna „ciemnego orzecha”. Wszędzie przeważał brąz, w
niektórych miejscach podchodzący pod pomarańcz. Podobał mu się
pomysł kontrastujących ze ścianami i meblami łóżek oraz foteli
w kolorze kości słoniowej. Musiał przyznać, że jego zmysł
artystyczny został zaspokojony. Zanim usiadł na miękkim fotelu,
pochwycił z półki pierwszą lepszą książkę, mając nadzieję,
że ta go zainteresuje. Pogrążył się w lekturze i trwało to
dopóki nie dobiegło go pukanie do drzwi. Zaznaczywszy fragment, w
którym skończył, a był na pięćdziesiątej czwartej stronie,
odłożył powieść psychologiczną na drewniany stolik. Udał się
do drzwi, by przywitać swojego gościa. W progu pojawił się
wysoki, ale nie wyższy od niego, mężczyzna o włosach w kolorze
ostrej czerwieni, piwnych tęczówkach, ubrany rozpiętą błękitną
kamizelkę garniturową, białą koszulę oraz czarne spodnie. Na
nogach miał lakierowane buty z czubkiem.
Starszy
mężczyzna lustrował go od stóp do głów, co Keith również
robił względem starego przyjaciela. Cmoknął z niesmakiem na widok
kolejnego koloru na jego głowie. Ostatnim razem, gdy miał okazję
go widzieć, włosy wyglądały jak bujna, soczysta, zielona trawa.
Obecnie musiał pasjonować się czerwienią. Ciekawiło go jaki
odcień rzuci na głowę następnym razem.
- Któż to
wie. Może żółty, a może niebieski, a może fioletowy, a może
strzelę se tęcze na kudłach i będę paradować w najbardziej
rozrywkowych dzielnicach w Pittsburghu! – wzruszył ramionami.
Owen zaprosił Marcusa do środka gestem ręki. Znalazłszy się w
salonie czerwonowłosy gwizdnął. – Nic się nie zmieniłeś, jak
zawsze z rozmachem. Żeby dostać pokój w tym cholernym hotelu
musisz albo mieć dobre znajomości w kierownictwie, albo mieć
portfel wypchany zielonymi, albo umieć robić niezłego loda, bo
facet przy recepcji to uwielbia i wykorzystuje swoje stanowisko jak
się da. To jak, dobrą masz technikę?
- Wiesz,
tym razem zmieniłem plan działania i zapłaciłem kasą, a nie
ciałem. Powiedz mi lepiej, skąd ty wiesz, co lubi facet przy
recepcji – podparł się w boki i uśmiechał od ucha do ucha.
Uwielbiał tego wariata. Marcus to dziwak, ale w pozytywnym
znaczeniu tego słowa.
- A, słyszy
się to i owo. Słyszałem to od przyjaciółki brata chłopaka
siostry mojej żonki. Koneksje, rozumiesz – pokiwał znacząco
głową. – Ale dobra, przyszedłem tu, bo idziemy się zabawić na
mieście, a nie żeby gadać o pierdołach. O pierdołach pogadasz z
lekarzem tej swojej tej – machnął niedbale ręką jakby imię
jego narzeczonej nie miało dla Stewarta znaczenia. Nie przejął
się, bo nie było specjalnie czym. Marcus Stewart to dziwny
człowiek.
- Muszę
koniecznie to jutro załatwić, by mieć to z głowy. Właściwie to
główny cel mojej wizyty.
- Keith,
kochany Keith, cudowny, mój najdroższy Keith – wzdychał
teatralnie mężczyzna – zapomnij na chwilę o swojej laluni, to
nie ona jest najważniejsza. Dziś ty jesteś. Idziemy się zabawić
– przyjaciel położył rękę na jego ramieniu, po czym pochylił
się i wrzasnął mu do ucha: – To będzie jedyna taka
niezapomniana noc w całym twoim życiu! Gwarantuję ci, drogi panie
Owen, że zaoferuję ci dziś taką rozrywkę, że do końca życia
będziesz pamiętać tydzień w Pittsburghu!
Marcus
nie owijał w bawełnę. Obiecał mu zapewnienie całonocnej rozrywki
i słowa dotrzymał. Od sześciu godzin chodzili od klubu do klubu, a
na tych Stewart się znał jak nikt inny. Pokazywał mu co lepsze i
droższe, bardziej ekskluzywne, do których przywykł Keith. Podobały
mu się również te, w których można było po prostu tanio i
dobrze zjeść, wypić, potańczyć, zabawić się, wyszaleć. Z
doświadczenia wiedział, że wielkie miasta nie śpią. Ilekroć był
w którymś zdawać się mogło, że życie toczy się tam
nieprzerwanie. Dla imprezowiczów nie miało znaczenia czy to dzień,
czy noc, korzystali pełnymi garściami, bawili się, szaleli. Zawsze
było głośno, jasno, w oczy rzucały się neony klubów i barów
nocnych tak tłumnie odwiedzanych. Od czasu do czasu i on może
pozwolić sobie na ten rodzaj rozrywki. Bez siostry, bez Andrei.
Taksówka
zatrzymała się kilka metrów od olbrzymiej fontanny, przy której
mnóstwo par wyznawało sobie uczucia. Zajmowała dużą
powierzchnie, była kamienna, w kształcie koła, a na środku
tryskały strumienie wody podświetlane przez kolorowe neony. Była
jednym z bardziej romantycznych miejsc, a fakt że znajdowała się
obok prestiżowej restauracji dodawało jej jakiegoś uroku. Po
zapłaceniu za przewóz, obaj skierowali swoje kroki w stronę
przeciwną do pięciogwiazdkowej restauracji. Wyglądała na
potwornie drogą i przeznaczoną dla śmietanki towarzyskiej. Zapytał
o nią Stewarta.
- Jeśli
masz odrobinę szacunku do siebie to nigdy tam nie pójdziesz –
zakomunikował zimno. – Jak tylko o tym pomyślę, to lodowate
dreszcze mnie przechodzą.
- Wydaje
się w porządku.
-
Dokładnie, dokładnie! Wydaje się. Dlatego trzymaj się od tego
gówna z daleka. Nawet w najgorszych spelunach nie znajdziesz tylu
narkotyków, alkoholu, seksu i różnego rodzaju orgii – fuknął.
- Żartujesz
– prychnął, chociaż poważna mina towarzysza zaniepokoiła go.
- Znaczy...
Nie, że w tej restauracji. Pod nią. Jest takie miejsce, w którym
byłem tylko raz w życiu i to sześć lat temu, nazywa się „Red
Walls”. Nie słyszałeś? To dobrze. Specjalni klienci tamtej
restauracji mają specjalne przywileje i specjalne wejściówki do
tego „specjalnego” miejsca. To nic miłego, uwierz mi.
Skoro ten
facet przedstawia to w ten sposób, to lepiej będzie nie drążyć
tematu. Z drugiej strony takie tajemnice intrygowałby każdego.
Mistyfikacja, wszechobecna tajemnica, brak pewności co do legalności
jakiejś działalności, to zawsze budziło zainteresowanie. Mimo
wszystko nie jest człowiekiem, który pakowałby się w jakieś
bagno dla zaspokojenia ciekawości. Zanotował sobie w głowie, żeby
później podpytać o „Red Walls” Marcusa. Przynajmniej posłucha
jego opowieści, pewnie nieco podkoloryzowanej, ale co tam.
Przeszli
kilka metrów, gdy coś zwróciło jego uwagę. Światła lamp
oświetlały główne ulice, nie sięgały w boczne uliczki, jednak
kolejny czerwony kolor mignął mu przed oczyma. Zatrzymał się.
Steward również to zrobił, choć nie jeszcze nie wiedział o co mu
chodzi. Przesuwał powoli wzrokiem po okolicy, aż w końcu zobaczył
to, co przykuło jego uwagę. Kilkanaście metrów od nich, w ciemnej
uliczce koło śmietnika leżała, najwyraźniej, nieprzytomna
kobieta o długich blond włosach i czerwonej jak krew długiej
sukience.
Dzięki za rozdział, fajny układ będą mieć chłopaki:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Domyślam, że ta pani to ta co była w bodajże 13 rozdziale? Przepraszam, że tak późno, ale zalatana jestem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Trzymam kciuki za dalsze pisanie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Przyda się. Oj, żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. Opornie idzie mi pisanie.
UsuńCieszę się, że Rene i Charli nie zwerwali znajomości :) Wkroczyli teraz w nowy etap, kumple z korzyściami ;) Ciekawe, jak ich losy będą się toczyć.
OdpowiedzUsuńKaith niech idzie do tego lekarza, żeby nie zmrnował sobie życia.
Czyżby kobieta, którą znaleźli to Bella?
Z kim chciałabyś związać Kaitha? Z mężczyzną czy z kobietą?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Tak, Rene i Charlie to początek... pięknej znajomości? Albo tylko chwilowy i nic nie wnoszący do ich życia romans? Któż to wie? Oj, jeśli zdradzę z kim widzę Keitha to ktoś mógłby się domyślić, a tego na chwilę obecną nie chcę. To ma być zaskoczenie :)
UsuńPozdrawiam :)
Odnośnie Keitha też mam jeszcze jeden pomysł, ale taki bardzo nieprawdopodobny, ale może się sprawdzi? Pożyjemy zobaczymy :)
UsuńU Rene i Charliego obstawiam piękną znajomość i proszę nie rób na przekór ;)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S Kiedy można się spodziewać rozdziału?
Hej,
OdpowiedzUsuńfajny będą mieć układ chłopaki, czyżby to była nasza znajoma...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak fajny będą mieć układ chłopaki ;) ale czyżby to była nasza znajoma?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza