Powered By Blogger

niedziela, 1 maja 2016

Światła wskażą drogę- Rozdział 2


Dziękuję za komentarze.




Od dwóch tygodni po zadziwiającej nocy mężczyźni nie mieli za sobą żadnego kontaktu. Letora był zbyt zajęty treningami, które wymyślił pan domu. Zaś Irsus spędzał dni na nauce i spacerach pod rękę z matką w asyście służby. Dni zaczynały się im tak samo jak zwykle. W ciągu dnia robili to co zażądali rodzice, a wieczorem kiedy padali wykończeni na łoża myśleli o tym drugim. Wieczór gdy układali się do snu był najprzyjemniejszą częścią dnia. Wszystko zdawało się nie istnieć i nie mieć znaczenia. Lutios tak jak powiedział przeczytał o magicznych stworzeniach, których znaczenie go zaskakiwało. Zwłaszcza gdy zapoznał się z opisem czerwonego motyla spotkanego nad jeziorem. Nie ukrywał tego, iż był w szoku. Kontemplował czy to z tego powodu Selento mu nie powiedział.
Dni mijały im coraz dłużej, gdyż z niecierpliwością czekali na upragniony wieczór. Obaj byli zdesperowani by się zobaczyć. Ich serca odczuwały swego rodzaju tęsknotę. Pytani przez przyjaciół odpowiadali, że wszystko jest w porządku. Jednak ci zdawali się czytać w myślach i wiedzieli o co naprawdę chodzi.


* * *


    - Nie możesz się tak zachowywać! Twój ojciec prędzej czy później zauważy, że coś jest nie tak. Weź się w garść. Zachowujesz się tak jakby cię ktoś rozdzielił ze swą wielką miłością! To żałosne, nigdy się tak nad sobą nie użalałeś!- mówił podniesionym tonem głosu Devor, który miał dość zachowania przyjaciela. Ten na słowa o miłości podniósł się z szezlongu i stanął twarzą w twarz z hrabią. - No co?
    - Czy ty mi insynuujesz, że jestem zakochany?
    - Nie, ja to wiem. Tylko cholera, dlaczego to musi być mężczyzna?- złapał nasadę nosa i potarł. - W dodatku potomek wrogiej wam rodziny. Gdy Griwals dowie się kto zamieszkuje twoje serce wyrwie go stamtąd siłą. W dodatku to mężczyzna! Pragnę zauważyć, iż nasz kraj, a raczej ludność go zamieszkująca nie będzie przychylna takiemu związkowi. Jest na świecie wiele krain, dla których to normalność, jednakże dla naszej nie. Masz moje pełne wsparcie, ale co zrobisz gdy to wyjdzie na jaw? Wy nawet nie macie kiedy i gdzie porozmawiać.
    - Mylisz się, to nie może być miłość, a przynajmniej tak mi się wydaję. Ale racja, pragnę go jak najszybciej ujrzeć- żółtowłosy westchnął ciężko i poklepał brata po ramieniu.
    - Pomogę ci. Ktoś musi ci uświadomić co czujesz, skoro sam nie potrafisz.


* * *


Było późne popołudnie, słońce oświetlało promieniami sylwetki i twarze ludzi pracujących na powietrzu. Selento spędzał czas z rodzicielką w ogrodzie na jej ulubionym terenie pełnym pachnących kwiatów, które jego zdaniem nie umywały się do tych leśnych. Leżał na trawie i patrzył się w niebieskie pokryte nielicznymi chmurkami niebo. Myślami wciąż był przy Lutiosie i za nic nie potrafił pozbyć się go z umysłu. Rozmawiał na jego temat z Riviusem, którego zdaniem był skończonym głupcem, gdyż zamiast wymknąć się nocą siedział bezczynnie. Tamtej nocy miał zwyczajnego farta, pani domu była nieobecna, więc poszło łatwo. Niemożliwością jest ucieczka gdy znajduje się w posiadłości.

    - O czym tak myślisz mój synu?- przykucnęła obok niego i zaczęła bawić się pasmami jego białych włosów.
    - O świecie. Zastanawia mnie kiedy wróci ojciec?
    - Nie wiem, wybacz. Tęsknisz za nim? To tak jak ja. Selento czujesz się samotny? Jeśli chcesz żebym spędzała z tobą więcej czasu wystarczy powiedzieć- raptownie podniósł się do siadu i z powagą w lazurowych oczach zerknął na matkę.
    - Uważam, że poświęcasz mi stanowczo za dużo uwagi. Nie jestem samotny brakuje mi tylko wolności. Proszę cię, zrozum. Mam dwadzieścia lat, jestem dorosły- położył sobie rękę na piersi- musisz to dostrzec.
    - Ależ ja wiem, że jesteś. Wcale tego nie kwestionuję, ja po prostu uwielbiam spędzać z tobą czas- położyła mu głowę na kolanach i przymknęła powieki. Ta kobieta zdecydowanie potrzebuje obecności męża.

Nagle usłyszeli trąbkę sygnalizującą gościa. Pani domu wstała i otrzepawszy różową suknię powędrowała pod rękę z nieodłącznym synem do głównego holu. Tam czekali na przybyłego. Po kilku minutach niezapowiedziany gość wszedł przez wrota w towarzystwie Riviusa. Podszedł dość blisko stojącej na środku pary. Od razu jego wzrok powędrował na białowłosego mężczyznę, o którym opowiadał mu przyjaciel. Mówił jakiż on jest urodziwy, piękny, miły, zachwycał się jego włosami i piękną cerą. I on próbował wmówić Devorowi, że nie jest zakochany. Żółtowłosy ubrany elegancko i stosownie do sytuacji, w której się znalazł, skłonił się nisko.

    - Witaj pani- pochwycił dłoń kobiety i musnął ją lekko ustami. - Nazywam się hrabia Devor Yuros i przybywam do ciebie w sprawie twego syna Selento.
    - Witam cię hrabio- skinęła lekko głową i wskazała gabinet za rogiem. Cała trójka weszła do środka. Jak na dobrą gospodynię przystało zaproponowała Yurosowi kielich wina, jednak ten musiał odmówić, tłumacząc się, iż jest w trakcie spotkania i nie powinien tego robić.
    - Tak jak mówiłem, chodzi o twego pierworodnego- skierował wzrok na młodego mężczyznę. Jego przyjaciel jednak nie przesadzał opisując jego urodę. Musiał się z nim zgodzić. Zastanawiało go tylko dlaczego pani domu trzyma go ciągle pod rękę. - Doszły mnie słuchy, że interesuje się magią i wszystkim co jest z nią związane.
    - Och doprawdy?- zwróciła się ku niemu.
    - Tak, interesuję się tym, czytam gdy mam czas. Nie myśl proszę, że robię to w trakcie zajęć- zastrzegł.
    - Tak więc mógłbym pomówić z panem Irsusem na osobności?
    - Nie widzę takiej potrzeby. Jeśli chce coś pan powiedzieć, proszę mówić w mojej obecności. Jemu to nie przeszkadza- przybrała lodowaty ton głosy, który mógłby zamrozić z odległości kilometra. W jego mniemaniu kobieta nie chciała po prostu dać mu spokoju. Cały czas trzymała go za ramie i odbierała większość przestrzeni życiowej. Musi coś wymyślić i to bezzwłocznie, bo inaczej plan się posypie.
    - Rozumiem- powiedział z uśmiechem na ustach.

Wciągnął młodzieńca w temat dotyczący magicznych stworzeń i artefaktów. Przez to wcześniej musiał doinformować się na ich temat. Nie było mu to na rękę, ale czegóż się nie robi dla przyjaciela? Mówili przez dobre pół godziny, a starsza pani przysłuchiwała się z uwagą. W końcu pochwalił się, a raczej skłamał, iż posiada dużą kolekcję i z chęcią pokazałby ją takiemu interesującemu mężczyźnie jakim był Selento. Jednak Fresta na samo wspomnienie o synu opuszczającym posiadłość wpadła w szał i kazała Riviusowi odprowadzić pana Devora do wyjścia. Ten nie zamierzał się poddawać, obiecał przyjacielowi pomoc.

    - Matko jestem zmęczony, pozwól mi iść do mej komnaty- złapał się za głowę i zrobił markotną minę.
    - Jeżeli źle się czujesz to proszę- odprowadziła go pod same drzwi i stamtąd wróciła do swoich zajęć.

Jakże mu było wstyd przed gościem gdy matka cały czas trzymała się niego i nie odstępowała na krok. Zauważył jak hrabia mu się przygląda, zastanawiając się zapewne co z tą rodziną jest nie tak. Nagle usłyszawszy pukanie do wrót, więc podniósł się z łoża i zaprosi sługę do środka. Ten z wielkim uśmiechem na twarzy prawie zaczął skakać.

    - Co się wydarzyło, że wyglądasz, iż zaraz miałbyś wyć do księżyca?
    - Czy wiesz może kim w rzeczywistości był gość, który chciał z tobą mówić?
    - W rzeczywistości? To był hrabia Yuros i...- nie dokończył, gdyż Rivius mu przerwał wywód.
    - To przyjaciel Lutiosa Letory!- wrzasnął. - Popatrz panie, ten mężczyzna gdy wychodził kazał ci to przekazać, jednakże nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Wziął z rąk służącego szczelnie zamkniętą, nie podpisaną kopertę i przyjrzał się jej uważnie. Coś targnęło jego skołatanym sercem, nie wiedział co to było, jednak siłę miało niezmierzoną. Usiadł w fotelu przy oknie i wyjąwszy list zaczął czytać go na głos.


Drogi Selento,
Nie wiem jak ubrać w słowa swe uczucia.
To pierwszy raz gdy postać, którą spotkałem jeden jedyny raz tak zapadła mi w pamięć.
Mógłbym rzec, iż moje myśli krążą nieustanie wokół twej osoby.
Pamiętasz czerwonego motyla, którego spotkaliśmy? Dowiedziałem się o nim trochę więcej.
Wiem, że oznacza on wielką i nieskończoną miłość. Ludzie, którzy go zobaczą są sobie przeznaczeni.
Chcę się z tobą spotkać. Nie, ja muszę cię zobaczyć, bez względu na wszystko.
Pragnę jeszcze raz ujrzeć twe piękne oblicze.
Mój przyjaciel Devor obiecał wszelkimi możliwymi sposobami dostarczyć ci wiadomość.
Ufam mu dlatego powiedziałem mu o tobie.
Nie za bardzo zdaję sobie sprawę dlaczego to powiedział,
ale mamy jego pełne wsparcie.
Proszę przyjdź za dwa dni nad Kryształowe Jezioro.

L. L.

Wielkimi jak spodki oczami z niedowierzaniem spoglądał na kawałek pergaminu. Nie takiej treści się spodziewał, ale był zachwycony. Lutios nie wpadł w tarapaty, potajemnie do niego napisał, co więcej chciał się ponownie spotkać. Selento także myślał o mężczyźnie tak jak ten o nim. Jakaś tajemnicza siła ciągnęła ich do siebie i nie pozwalała zapomnieć. Z uśmiechem na ustach i świecącymi się ze szczęścia ślepiami błądził po postaci Riviusa.

    - Co zamierzasz panie? Ty w szczególności wiesz, że niemożliwym jest byś opuścił posiadłość. Ostatnim razem nadarzyła się szansa, ale teraz takowej nie masz.
    - Tego nie zrozumie osoba wolna, z wolną wolą. Gdybyś był zamknięty w czterech ścianach i cały czas obserwowany wiedziałbyś co czuję. Może nie wiem wiele o tym mężczyźnie, ale od wielu dni o nim rozmyślam i pragnę go zobaczyć- błękitnooki wstał i zaczął przechadzać się po komnacie.
    - Dlaczego?- padło pytanie. - Dlaczego tak bardzo obaj chcecie się spotkać. Widzieliście się tylko raz, a lgniecie do siebie jak ćma do świecy.
    - Nie wiem, jedyne co czuję to silne pragnienie zobaczenia go.
    - Napisz do niego. Ja postaram się przekazać list- położył rękę na ramieniu przyjaciela.


* * *


Po jakimś czasie Devor był na ziemiach Letory. Dowiedział się od służącej o miejscu, w którym przebywał obecnie czarnowłosy. Jak najszybciej pragnął poinformować go, że przekazał wiadomość jakiemuś człowiekowi, który był blisko z odbiorcą korespondencji. Zastał dwóch mężczyzn walczących na miecze. Było to starsze i młodsze pokolenie rodu Letora. Z zachwytem i podziwem dla przyjaciela obserwował walkę. Pan domu szkolił go jak tylko znalazł chwilę wolnego czasu. Potrafił ściągać syna z łoża bladym świtem lub późnym wieczorem wpajając mu po stokroć zasady walki wręcz lub z bronią. Matka zaś próbowała nauczać odpowiedniej etykiety i zachowania się w towarzystwie. Opornie mu szło przyswajanie wszystkich ważnych rzeczy, które wydawały mu się kompletnie bezużyteczne.

    - Skup się!- krzyknął Griwals zdenerwowany brakiem zainteresowania walką ze strony pierworodnego.
    - Przecież się staram- powiedział na tyle by ojciec usłyszał. Od kiedy hrabia wyjechał by dostarczyć list Selento miał głowę w chmurach. Zastanawiał się czy nowo poznany przeczytał go i jak wtedy wyglądała jego mina. Nie mógł się na niczym skupić, bo próbował wyobrazić sobie przebieg rozmowy między Irsusem a przyjacielem. Kątem oka zauważył jak elegancko ubrana postać obserwuje trening. Od razu rozpoznał w niej doręczyciela. Nagle napastnik powalił go na ziemię a do szyi został przyłożony mu stalowy miecz. Ojciec patrzył na niego z wściekłością i gniewem tysiąca ludzi wypisanym na ponurej twarzy. Głośno przełknął ślinę, jednak nie odważył się zabrać głosu, bał się, że jak tylko otworzy usta czerwony ze złości pan domu wybuchnie. Długo na to czekać nie musiał.
    - Co to miało być do stu...!- nagle zamilknął widząc, iż jego syn jawnie go ignoruje i spogląda w stronę filarów. Spostrzegł tam najlepszego kompana potomka- hrabię Devora, którego traktował prawie jak syna. - Pozwól do mnie!- zawołał złotowłosego, a ten nagle naprężył wszystkie mięśnie i podszedł spięty.
    - Słucham?- skłonił się lekko.
    - Powiedz mi co takiego dzieje się z mym synem? Zachowuje się ordynarnie! Jest do niczego! Od kiedy wróciłem z małżonką od hrabiny z balu jest nie do zniesienia. Kobieta lepiej by walczyła, aniżeli on.
    - Panie, choć miłość jest jak pszczoła która żądli, to przecież jakże wiele daje ona miodu- rzekł patrząc wprost w przerażone, szmaragdowe oczy.
    - Miłość? Lutios jest w kimś- nie dokończył bo młodzieniec szybko wstał z ziemi i uderzył Yurosa w żebra.
    - Nie słuchaj tych andronów! Uderzył się w głowę i teraz plecie trzy po trzy- dyskretnie spojrzał na przyjaciela, którego miał ochotę własnoręcznie udusić. Jak mógł powiedzieć to ojcu?

Na szczęście starszy mężczyzna tylko westchnął ciężko i machnął na nich ręką. Oddał miecz służącemu stojącemu niedaleko i wrócił do swoich spraw domyślając się, że potomek nie jest w szczytowej formie i nie da się dziś z nim wytrzymać. Postanowił poszukać żony i pomówić z nią na kilka poważnych tematów, których nie mogą odkładać w wieczność. Przyjaciele natomiast skierowali się do komnaty Lutiosa, w której będą mogli na spokojnie porozmawiać na tematy, które go nurtują. Rozsiadł się w jednym z dwóch foteli znajdujących się przy oknie. Hrabia usiadł naprzeciwko niego, ale uciekał wzrokiem byle by nie patrzeć na mężczyznę.

    - I jak? Opowiadaj. Jak wyglądał? Jak zareagował? Co mu powiedziałeś?- dopytywał podekscytowany.
    - Cóż... Rozmawialiśmy o magii- potarł o siebie ręce zdenerwowany.
    - Słucham?!
    - Nie rozmawialiśmy w cztery oczy. Jego matka nie opuszczała go na krok. Próbowałem się jej pozbyć, ale przez cały czas trzymała się jego ramienia. Kiedy zaproponowałem by mnie odwiedził ta kobieta nagle się wściekła i kazała mi się wynosić. Wygląda na to, że ma obsesję na punkcie tego twojego chłopaczka.
    - Ależ jak to?
    - Po prostu- nabrał powietrza i dodał- list mogłem przekazać tylko służącemu, który mówił, iż jest jego jedynym przyjacielem i mogę mu zaufać.
    - I zrobiłeś to?! Czyś ty powariował?! Jeśli to się wyda będziemy w niezłych tarapatach.
    - A co ja mogłem?- poderwał się z fotela i popatrzył oskarżycielsko na młodego Letorę. Ten pomasował nasadę nosa i także się podniósł.
    - Wybacz. Masz rację, dziękuję ci, że chociaż tyle zrobiłeś.

Nie tego się spodziewał. Teraz mógł się już pożegnać z marzeniem zobaczenia Selento. Od świtu do zmierzchu jest zajęty, a poza tym przez jego pochodzenie i tak nie zostałby wpuszczony do siedziby Irsusów. Był w kropce. Devor widząc przybranego brata w złym stanie przeprosił i wyszedł zmartwiony z komnaty. Poniósł klęskę i to była jego wina.


* * *


Yuros jako że mieszkał w posiadłości Letora krążył nocą po korytarzach i krużgankach, ponieważ przez wyrzuty sumienia nie mógł spokojnie zasnąć. Obwiniał się, bo przez jego nieporadność Lutios cierpi tęskniąc za błękitnookim. Gdyby wiedział jaka jest matka białowłosego rozegrałby to inaczej, niestety jest za późno. Przechadzając się po ogrodzie od tylnej bramy usłyszał rżenie konia i odgłos kroków. Przybysz po drugiej stronie uciszał wierzchowca i ewidentnie próbował się wkraść na obcy teren. Devor zdziwiony i zaniepokojony stanął za otwierającą się bramą. Po chwili została zamknięta przez włamywacza, który na dobrą sprawę go nie przypominał. Zakapturzona postać nie była zbyt wysoka ani postawna, jako wyszkolony w walce stwierdził, iż mógłby powalić ją jednym ciosem. Zakradł się od tyłu i naskoczył na przeciwnika, który natychmiast upadł sycząc z bólu. To było prostsze niż myślał. Natychmiast odwrócił wierzgającego i opierającego się gościa i szybkim ruchem zrzucił z niego kaptur. Nie pomogło to jednak, gdyż w ciemności widzialny był zaledwie zarys twarzy osobnika. Zirytowany fuknął i przerzucił chłopaka sobie przez ramię wcześniej skutecznie go unieruchamiając przez związanie pasem od płaszcza rąk i zatkanie ust kawałkiem materiału. Próbował się wyrwać, lecz silniejszy mężczyzna ukradkiem zabrał go do swojej komnaty. Zamknął wrota i bezceremonialnie rzucił obcego na podłogę. Dopiero teraz w pełni oświetlonym pomieszczeniu, co mógł zawdzięczać świecą rozstawionym na szafce, zobaczył z kim ma do czynienia.

    - To ty- wytknął palcem- tobie dawałem list dla Selento. Myślałem, że go nie przekażesz i doniesiesz pani domu.
    - No to się pomyliłeś!- warknął rozmasowując sobie obolałe mięśnie tyłka.- Mówiłem przecież, że Irsus i ja jesteśmy przyjaciółmi!
    - Ale co ty tu robisz?

Rivius wyprostował się i wstał mierząc się z hrabią wzrokiem. Nie obchodziło go, iż mężczyzna jest szlachcicem, nikt nie będzie traktował go jak worka ziemniaków. Nawet jeśli jest zwykłym sługą to także człowiekiem, żyjącą i czującą istotą. Po przeprosinach jakimi obsypał go długowłosy wyjaśnił cel przybycia do posiadłości Letora. Słysząc wywód hrabia był wniebowzięty, od razu postanowił zaprowadzić młodzieńca z granatowymi, krótkimi włosami do Lutiosa. Ten gwałtownie poderwał się z łoża jak tylko przyjaciel przedstawił mu służącego, któremu przekazał list. Zapalone w pomieszczeniu świece oświetlały promieniami trzech mężczyzn, z których jeden nerwowo chodził po komnacie.

    - Tak więc nie mogłem zabrać listu, gdyż straże w komnacie mojego pana od razu zwietrzyłyby podstęp. Ale proszę się nie denerwować- rzekł do czarnowłosego.
    - Nie rozumiesz. Tak się bałem, że doniesiesz na Selento...
    - Nigdy bym tego nie zrobił. Bądź co bądź tylko mi może zaufać.
    - Zastanawia mnie jedno. Mianowicie dlaczego pani Fresta- złotowłosy nie dokończył, gdyż ponownie głos zabrał Rivius.
    - To jest jej jedyny syn i bardzo się o niego martwi, w dodatku w jej mniemaniu ma tylko jego. Pan domu podróżuje i nie poświęca żonie uwagi, która obawia się, że gdy puści Selento w świat będzie tak samo. Trzyma go pod kluczem. Jedynym wyjściem by jego matka nie popełniła głupstwa jest podporządkowanie się.
    - Lutios powiedz mi czego ty oczekujesz?! Co masz zamiar zrobić jak się spotkacie? Po co ci on do szczęścia? Znasz swoje obowiązki: małżeństwo, przejęcie stanowiska i dziecko. Zasługuję na prawdę!- krzyknął zirytowany tym wszystkim hrabia, chciał by przyjaciel postawił sprawę jasno.

Mężczyzna przysiadł na łożu i przetarł rękoma znużoną twarz. Sam nie wiedział. Nie rozumiał swoich uczuć. Po prostu czuł, że Selento jest dla niego kimś wyjątkowym, kimś kogo chce chronić i kochać i być już zawsze razem.

    - Kochać?- odezwał się cicho. Gość i przyjaciel popatrzyli po sobie, a następnie wzrok skierowali na zielonookiego. - Czy to możliwe?
    - Oczywiście, że tak ty skończony głupcze- Yuros nie wytrzymał i musiał to powiedzieć. - Już dawno powinieneś to zrozumieć. Kochasz go. My to wiemy i ty to wiesz, choć nie dopuszczasz tej myśli do głosu.
    - Bo nie mogę. Sam znasz moje obowiązki, które muszę spełnić.
    - Wiem, wiem, ale wspominałem ci kiedyś, że nie możesz tańczyć jak ci zagrają. Proste pytanie, chcesz z nim być?
    - Tak- rzekł bez najmniejszego wahania w głosie. Wiedział już jak chce by jego życie wyglądało. A ono uwzględnia pewnego białowłosego mężczyznę.

Pół godziny później przy pomocy Lutiosa i Devora służący opuścił bezpiecznie posiadłość i pognał konia z powrotem do domu rodu Irsus. Zachwycony przebiegiem zdarzeń błękitnooki nie mógł zasnąć do poranka. Został wtajemniczony w plan obmyślony przez Letorę. Nie mógł doczekać się wprowadzenia go w życie. Nikt jednak mu nie zdradził powodów, dla których miało się odbyć spotkanie, a zaplanowane zostało na kolejną noc.


* * *


Promienie słońca wpadały do komnaty czarnowłosego mężczyzny przez otwarty na całą szerokość balkon. Przysiadające na nim ptaki śpiewały radosne pieśni. W miłym i ciepłym powietrzu czuć było zapach trawy oraz porannej rosy. W oddali dało się słyszeć odgłos rozmów służby, trąbki i końskich kopyt.

    - Czyżbyśmy mieli gości?

Mężczyzna poszedł do łaźni odświeżyć się, a gdy wrócił na posłaniu wyłożony widniał pachnący biały, bawełniany strój przeznaczony na ważne uroczystości. Zastanawiał się dlaczego rodzice kazali przyszykować galowy ubiór, z tego co wiedział dziś miały odbywać się lekcje etykiety, astronomii, języków obcych, prawa i sztuki władania szablą, gdyż ojciec uważał, że nie opanował tych trzech ostatnich do perfekcji Czyżby nie miał zajęć? Odetchnął z ulgą. Najbardziej nie znosił uczenia się kodeksu z prawem i etykiety. Z resztą jakoś sobie radził, ale rodzina i tak uważała, że wszystko musi być idealne. Na świecie nie ma ideałów, lecz oni nie zdają sobie z tego sprawy. Patrzą na wszystko z obłudą, która nie pozwala trzeźwo myśleć. Po przebraniu się niespiesznie skierował swe kroki do głównej sali, w której zawsze przebywało małżeństwo. Mijał krzątających się po korytarzach służących i pokojówki, którzy na jego widok kłaniali się lekko i wracali do swoich zajęć. W domu był szanowany i przez większość nawet lubiany, on także ich lubił. Gdy w końcu dotarł do wrót otworzył je i wszedł do środka. W centrum pomieszczenia stał okrągły, drewniany stół, przy którym siedzieli rodzice i jeszcze kilka innych osób, których nie znał. Bordowe kotary były odsłonięte i wpuszczały światło do sali dodając dziwnej atmosfery, której nie potrafił opisać słowami. Była jakby przytłaczająca, ciężka i wyrażała negatywne emocje.

    - Witam zebranych- skinął głową i przyjrzał się każdemu z osobna. Pan domu wstał.
    - Cieszę się, że przybyłeś tak szybko- rzekł z nutą ironii w głosie, która była doskonale słyszalna. - Pragnę ci kogoś przedstawić- chwycił potomka za ramię.
    - Czy to oznacza, że dzisiaj zajęcia są odwołane?- zapytał z nikłym uśmiechem, który zamienił się w banana na twarz, gdy matka potwierdziła jego przypuszczenia.
    - Ostatnio hrabia wspomniał coś o miłości, zgadza się?
    - Tak, masz rację- odparł, dobry nastrój prysł jak bańka, już mu się ta rozmowa nie podobała.
    - Zdałem sobie sprawę, a właściwie twoja droga matka nakierowała mnie na trop, z tego, że potrzebna jest ci druga połówka.
    - Druga połówka? Ale czego? Mam wszystko czego potrzebuję. Z wyjątkiem czasu- dodał w swojej głowie.
    - Potrzebujesz osoby, która będzie cię kochać i zajmie moje miejsce w twoim sercu. Musisz mieć kobietę gotową zawsze ci pomóc, wysłuchać i umilić czas- odparła pani domu.
    - Czy masz może na myśli- aż bał się powiedzieć to słowo.
    - Ta pani- Griwals złapał dłoń młodej panienki siedzącej przy stole i podprowadził do niego- zostanie twą żoną.

Nagle nogi się pod nim ugięły. Nie potrafił złapać oddechu a serce mało nie wyskoczyło z piersi. Biło szybko i okropnie bolało jakby ktoś wbił mu w nie sztylet. Po plecach przeszły zimne ciarki a oczy błyszczały się z szoku. W głowie próbował na każdy możliwy sposób inaczej zinterpretować zdanie ojca, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Chciał by „ta pani zostanie twą żoną” było tylko żartem, wymysłem jego wyobraźni, lub znaczyło coś innego. Średniego wzrostu kobieta o pomarańczowych lokach i szarych oczach uśmiechała się do Lutiosa. Ten nie wiedział co o niej myśleć. Jak to ma zostać jego małżonką? Przecież oni się nawet nie znają, a co dopiero kochają. On kocha Selento nie ją!

    - Dlaczego?- powiedział cicho.


* * *


Ubrany w czarną tunikę i takiego samego koloru długie bawełniane spodnie, jak zwykle o tej porze młody Irsus spędzał czas z matką w ogrodzie, lekcje miał dopiero za kwadrans. Leżał na trawie i wpatrywał się w lazurowe niebo, a ona siedziała tuż obok. Jego białe włosy wyglądały jakby żyły własnym życiem. wirowały i podwiewane przez lekki wiaterek. Już nie mógł się doczekać dzisiejszej nocy. Po kilku tygodniach wreszcie będzie mu dane zobaczyć Lutiosa. Mimo że nie rozmawiali wiele to wydawało mu się, iż zna go całe życie. Samo wypowiedzenie jego imienia na głos sprawiało, że serce przyspieszało swój rytm a na twarzy pojawiał się delikatny rumieniec.

    - …ento...Selento!- krzyknęła Fresta potrząsając jego ramieniem. - Słyszysz mnie? Co się z tobą dzieje?
    - Zamyśliłem się. Mamo czy przypadkiem hrabina Deodra cię gdzieś nie zapraszała?
    - Nie, skąd takie pytanie? To był jedyny raz kiedy musiałam wybyć, ale nie martw się, to się więcej nie powtórzy- pokazała białe ząbki uśmiechając się szczerze. Nie wiedziała, że w tej właśnie chwili syn się kompletnie załamał. Nie wiedział bowiem jak przekraść się do Świetlistego Lasu niezauważonym, lecz z pewnością coś wymyśli.
    - Jacy się Letora?- padło z jego ust dziwne pytanie.
    - Masz na myśli Griwalsa Letorę? To okropny człowiek! Tak samo jak cała jego rodzina. Uważają się za lepszych od innych, dążą do celu po trupach. Rozwijają politykę zagrażając nam i zabierają naszych współudziałowców! Jedyny plus, że twój ojciec podróżuje to to, że zdobywa nowe ziemie i podporządkowuje je sobie. Podobnie jest z ludźmi. Boję się myśleć co by było gdyby ten przeklęty drań wpełzł na statek. Na nasze szczęście woli mieć pod stałą kontrolą swoją rodzinę, więc nigdy nie odważy się na taki krok.
    - Czyż z nami nie jest identycznie?
    - Oczywiście, że nie! My jesteśmy lepsi od nich i mamy więcej możliwości. Ten jego syn także się do niczego nie nadaje. Ostatnim razem spotkałam ich na przyjęciu mojej przyjaciółki. Młodego Letory tam nie było.

W tej chwili Selento pomyślał sobie- bo był ze mną. Chciałby powiedzieć to na głos, lecz nie może. Wszystko by się wydało a na to pozwolić nie mógł. Nagle do ogrodu wpadła służąca i głośno dysząc pokazywała w stronę bramy południowej. Ani pani domu, ani jej potomek nie rozumieli co próbuje im powiedzieć. Po chwili, gdy udało się jej złapać oddech powiedziała, że pan domu wrócił. Fresta poderwała się z ziemi i pobiegła ku bramie. Młodzieniec wstał i wpatrywał się w przestrzeń mimowolnie się uśmiechając. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Jeśli ojciec rzeczywiście wrócił to on będzie mógł pójść na spotkanie. Dusza białowłosego radowała się jak jeszcze nigdy. Ruszył za panią domu i po kilku minutach zobaczył ją stojącą na środku drogi prowadzącej do posiadłości. W dłoniach mięła boki swej szkarłatnej sukni a z powiek po policzkach spływały łzy. Podszedł do niej i delikatnie położył rękę na jej ramieniu. Raptem ujrzał jak postać bez butów na nogach za to z wiankiem złotych kwiatów na szyi idzie w ich stronę. Młodzieniec oniemiał z wrażenia gdy zdał sobie sprawę, iż jest to jego ojciec. Szczęka trzasnęła o ziemie obojgu na widok pana domu ubranego jedynie w sięgającą za kolano złotą spódnicę. Miał także rozczochrane brązowe włosy. Szedł dumnie i cały czas patrzył na rodzinę.

    - Witajcie- zrobił dłonią koło w powietrzu, podskoczył na jednej nodze i podniósł prawą. - To powitanie, którego nauczyłem się będąc na wyspach Flishez.

Kobieta wzruszona wpadła mu w ramiona i nie zamierzała puszczać. Mężczyzna przywitał się z synem prowadząc oboje do posiadłości. Cieszył się z powrotu do domu. Kochał swoją rodzinę najbardziej na świecie. Zawsze marzył by zabrać ich ze sobą i pokazać kraje, które pokochał przez niezwykłe historie, ludność, wierzenia i wiele innych rzeczy. Koniecznie musi pomówić z obojgiem. Minęły cztery godziny, w czasie których lekcje Selento zostały odwołane przez samego ojca. Zaprosił potomka do komnaty jego i małżonki, która ani myślała dać mu odrobinę przestrzeni. Błękitnooki przysiadł w fotelu i czekał cierpliwie na to co ojciec ma do powiedzenia. Kiedy zdołał na kilka chwil uwolnić się od żony wstał i podszedł do okna. Zaczął wywód od przeprosin, ponieważ przyznał się, iż poświęcał rodzinie bardzo mało czasu. Następnie przeszedł do bardziej interesującej- jego zdaniem- kwestii.


    - Podczas podróży odwiedziłem mnóstwo nowych krain. Spotykałem niesamowitych ludzi, zagłębiałem się w ich kulturę, poznawałem obyczaje tam panujące. To było nie do opisania, trzeba to zobaczyć na własne oczy by uwierzyć. Słyszałem pogłoski... Nie wiem czy są prawdziwe, ale istnieje taki kraj gdzie mieszkańcy praktykują magie- na samo słowo „magia” młody mężczyzna zareagował poruszeniem, a jego oczy zabłysły ciekawością.
    - Ależ Bostusie każdy wie, że coś takiego jak czary nie istnieje. Mimo że twój pierworodny się tym interesuje, to nie wyklucza faktu, że to tylko bajki.
    - Może i bajki, ale mam zamiar sprawdzić to na własnej skórze i chcę byście popłynęli ze mną. Tęsknie za wami, więc postanowiłem, że za kilka dni wypłyniemy w morze.
    - Wszyscy?- zapytała Fresta.
    - Oczywiście, posiadłością zajmie się mój zaufany człowiek, a nasza trójka pozwiedza przepiękne lądy. Statek jest gotowy, wszystkim zająłem się osobiście zanim tu przyszedłem. Mam także niespodziankę dla ciebie Selento. W niedalekiej krainie poznałem czarującą młodą panienkę, która ma włosy tego samego koloru co ty. Wyróżnia się w tłumie, jest ważną osobistością na wyspie i przede wszystkim skradnie twoje serce.
    - Mówisz, że moje jedyne dziecko powinno wziąć ślub?- zaniepokoiła się Fresta.
    - Naturalnie, to już ten wiek, nie uważasz synu?

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Izzie,
    Dzisiaj nie napiszę komentarza, ponieważ czekam na całosć opowiadania, jednak jak tylko się pojawi i ja je przeczytam od razu wkleję komentarz, bo już opis opowiadania bardzo mi sie spodobał.
    Pozdrawiam ciepło
    Kaela Mensha

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    ojćmi co teraz z ich spotkaniem? spotkają sie mam nadzieję, że tak, Lutios powinien się teraz sprzeciwić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń